Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie pozwól światłu zgasnąć. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
30 maja 2020
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
33,90

Nie pozwól światłu zgasnąć. Tom 2 - ebook

Dzięki wspólnej pasji, która przerodziła się w pełną wzlotów i upadków muzyczną podróż, Neven i Willow odnaleźli coś więcej – miłość. Kiedy wydaje się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, z ukrycia wypełzają zmory przeszłości. Melodia uczuć zostaje zakłócona, wrogowie zaczynają atakować, na jaw wychodzą tajemnice rzucające cień na szczęście, którego ta dwójka zdołała zaledwie posmakować. Czy Neven i Willow odnajdą w sobie na tyle odwagi i determinacji, aby zawalczyć o uczucie, które się między nimi zrodziło? Czy pokonają własne bariery i pozwolą mu rozkwitnąć? Czy siła ich miłości przezwycięży potęgę nienawiści, jaka ku nim płynie? Połączyła ich muzyka, ale czy może być również czymś, co ich rozdzieli? „– Oszalałaś?! – warknął gniewnie, lekko mną potrząsając. – Już dawno temu! – odwarknęłam, usiłując się wyswobodzić. Już prawie osiągnęłam sukces, kiedy pchnął mnie na oparcie fotela i przycisnął swoim ciałem, tak że skrępował moje ruchy. Nasze spojrzenia zwarły się ze sobą. Miałam wrażenie, że wszystko, co nas otaczało, rozmyło się, jakby świat przesłoniła mgła. Słyszałam głośne sapanie, które dobywało się z naszych gardeł. Czułam na sobie ciężar ciała Nevena, jego zapach wdzierał mi się w nozdrza, odurzając niczym narkotyk i odbierając zdrowy rozsądek. Powinnam go odepchnąć, wydostać się spod niego, ale nie potrafiłam. Jedna z jego rąk powędrowała do góry. Odgarnął mi z twarzy kosmyki włosów, które wyleciały z upięcia, po czym zminimalizował odległość między naszymi ustami, tak bardzo, że oddychaliśmy tym samym powietrzem. Wargi mnie zamrowiły, a serce przestało pracować. Chemia, która niewątpliwie nas łączyła, uruchomiła się ze zdwojoną mocą. Zmysły szalały, rozsądek wyparował, wszystko, co złe odeszło w zapomnienie. – Pocałuję cię, Wilhelmino – wyszeptał chrapliwym głosem Neven. Jego dłoń dotknęła mojego policzka i mimowolnie do niej przylgnęłam, pragnąc nasycić się jej ciepłem. Nie czekał na pozwolenie, tylko musnął moje usta swoimi. Lekko, jakby dotykał mnie piórkiem. Po kręgosłupie przemknął mi dreszcz, a wszystko w środku ścisnęło się z przyjemności. Wtedy, ni z tego, ni z owego, ktoś zatrąbił klaksonem. To było jak kubeł zimnej wody, który ostudził moje podniecenie i wybudził z otępienia, w jakie zostałam wprowadzona. Rzeczywistość uderzyła we mnie niczym gruszka bokserska, wprawiona w ruch przez amerykańskiego boksera, Aleksa „Żniwiarza” O’Della. Odepchnęłam Nevena od siebie. Nie zapierał się ani nie protestował. – W ten sposób niczego nie ugrasz – wydusiłam z goryczą.” – Fragment książki

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: brak
ISBN: 978-83-8290-014-9
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ADAGIO 13

Phantom of the Opera – Lindsey Stirling

Willow

Zaraz po przebudzeniu odkryłam, że jestem przyjemnie obolała i zrelaksowana. Przetarłam oczy i zapatrzyłam się w okno. Słońce jeszcze nie wzeszło, ale zaczynało już świtać.

Uśmiechnęłam się, uszczęśliwiona perspektywą nowego, pięknego dnia.

Przekręciłam się na drugi bok, by spojrzeć na Nevena. Zaskoczyło mnie, że zamiast spać, siedzi oparty o wezgłowie łóżka i uważnie mi się przygląda. Przez to, że miał na nosie okulary w ciemnych oprawkach, które niewątpliwie dodawały mu uroku, odnosiłam wrażenie, że patrzą na mnie nie dwie, a cztery pary oczu. To przegoniło resztki senności z mojego umysłu, a także rozbudziło czujność.

– Dzień dobry – wyszeptałam ochrypłym głosem.

Nie odpowiedział, przez co poczułam się nieswojo.

– Nevenie?

W dalszym ciągu milczał.

Podciągnęłam kołdrę pod brodę, irracjonalnie sądząc, że w ten sposób osłonię się przed zawartą w jego wzroku intensywnością.

– Nevenie? – powtórzyłam głośniej. – Dlaczego tak na mnie patrzysz?

Wreszcie ocknął się z dziwnego letargu, w którym się znajdował. Zamrugał parokrotnie, jakby chciał przywrócić wzrokowi ostrość, i skierował go na mnie.

– Nie śpisz już – powiedział z lekkim zdziwieniem, jakby dopiero to do niego dotarło.

– Nie. – Konsternacja sprawiła, że mój głos przypominał skrzeczenie. Odchrząknęłam, by oczyścić gardło.

Neven zsunął się na poduszkę i rozpostarł ramię.

– Chodź do mnie – poprosił z uśmiechem. Tak rzadko się uśmiechał, że gdy to robił, odnosiłam wrażenie, że oto dostąpiłam czegoś mistycznego, odkryłam największą tajemnicę świata.

Stłamsiłam zalegający w żołądku niepokój i przysunęłam się bliżej, układając głowę na jego piersi, tuż przy sercu, które biło spokojnie i miarowo.

– Dlaczego nie śpisz? – zapytałam, przerzucając ramię przez jego tors.

– Nie potrzebuję wiele snu – odparł, przesuwając opuszkami palców po moich plecach. – Przeważnie o tej porze gram.

– Tak wcześnie? A sądziłam, że to ja jestem dziwadłem – zażartowałam.

– Wcześnie? Czy to nie ty masz w zwyczaju kończyć grać o tej porze?

Postanowiłam puścić jego przytyk mimo uszu, żeby nie rozpoczynać dnia od scysji.

– Twoja gra nie przeszkadza gościom hotelowym? – Osobiście byłabym zachwycona, gdyby co rano budził mnie dźwięk wiolonczeli. Nie sądziłam jednak, by mieszkańcy hotelu byli tak tolerancyjni i zafiksowani na punkcie muzyki.

– Na prośbę Deana ten apartament został wygłuszony – wyjaśnił.

– Zgodzili się? – Nie powinno mnie to dziwić, w końcu Neven był światowej sławy gwiazdą, a ich zachcianki, nawet te najbardziej absurdalne, realizowano bez mrugnięcia okiem.

– Od lat jestem stałym bywalcem May Fair. Zatrzymuję się tutaj za każdym razem, gdy przyjeżdżam do Londynu, i zostawiam tyle pieniędzy, że nie mogli odmówić. – Zdawał się urażony tym, że podałam w wątpliwość coś tak oczywistego jak spełnienie jego prośby, nawet jeśli zaliczała się ona do kategorii tych abstrakcyjnych.

– Oczywiście, że nie. W końcu jesteś wielkim Nevenem Dalmatino – odparłam ironicznie.

– Dowcip trzyma się ciebie od samego rana – stwierdził sucho, szturchając mnie lekko w żebra. Pisnęłam, po czym poderwałam się do pozycji siedzącej w obawie, że zacznie mnie łaskotać.

– I gotowa też.

– Gotowa na co? – Wbił sugestywnie spojrzenie w moje nagie piersi, które znajdowały się dokładnie na wysokości jego oczu. Sutki mi zesztywniały, jakby salutowały mu na dzień dobry.

– Na wspólną grę – wymamrotałam, opuszczając głowę, gdy uświadomiłam sobie, jak dwuznacznie to zabrzmiało.

– Zagramy później. – Przyciągnął mnie z powrotem do siebie. Wylądowałam głową na jego torsie, a on mocno mnie objął. Nie narzekałam na to. – Teraz pragnę trzymać cię w ramionach i cieszyć się bliskością.

Jak mogłam mu odmówić?

Wypuściwszy błogie westchnienie, mocno się w niego wtuliłam.

Podczas gdy palce Nevena sunęły po moim nagim ramieniu, na obrzeżach mojego umysłu zatańczyło kilka luźnych nut. Szybko ułożyły się w sekwencję, aż usłyszałam w myślach konkretną melodię. Powtórzyłam ją parokrotnie, by wszystko dobrze zapamiętać, po czym wyśliznęłam się z objęć Nevena i zerwałam z łóżka.

– Co…

– Zaraz wracam – oznajmiłam, przerywając zdezorientowanemu Nevenowi.

Wyprułam z sypialni, w locie zgarniając z podłogi jego koszulę. Ubrałam się w drodze do salonu, gdzie gdy tylko się znalazłam, zaczęłam błądzić wzrokiem w poszukiwaniu skrzypiec. Namierzywszy futerał, rzuciłam się na niego jak Alex na pośladek Marty’ego w pierwszej części Madagaskaru.

Wyposażona w instrument, który dawno temu stał się przedłużeniem mojej ręki, wróciłam do sypialni. Zanim weszłam do środka, ułożyłam skrzypce na ramieniu i zaczerpnęłam pokrzepiający oddech. Przekroczyłam próg pokoju i zaczęłam grać.

Na mój widok Neven wsparł się na przedramionach, a jego brwi poszybowały do góry. Wyłapałam moment, kiedy rozpoznał wychodzący spod moich palców utwór. Zaskoczenie na jego twarzy zostało zastąpione czułym uśmiechem, a w oczach błysnęło coś na kształt ulgi pomieszanej z dumą.

Był to sonet, którego zapis wręczył mi po jednej z prób bez wyjaśnienia, co to takiego. Do tej pory nie wiedziałam, co skłoniło go do napisania tej pięknej, melancholijnej melodii, która wycisnęła mi łzy z oczu, gdy zagrałam ją po powrocie do domu. Przesycona smutkiem, ciemnością i samotnością muzyka wżarła mi się w serce i wskrzeszała szereg emocji za każdym razem, kiedy po nią sięgałam.

Im bardziej zbliżała się druga część utworu, tym narastała we mnie większa trema. Neven przyznał, że nie potrafi skomponować zakończenia. Dręczyło go to od dłuższego czasu, wpędzając we frustrację. W przeciwieństwie do niego nie miałam z tym problemu. Zarys zwieńczenia już wcześniej zrodził się w mojej głowie, a kilka minut temu nabrał realnego kształtu. Choć denerwowałam się, że na żywo zabrzmi gorzej niż w moich myślach, zamknęłam oczy i zaintonowałam ułożoną przez siebie linię melodyczną.

Gdy skończyłam, dałam sobie chwilę na wyciszenie emocji i dopiero uchyliłam powieki. Przede mną, z miną wyrażającą czysty zachwyt stał Neven. Tak się zagubiłam w świecie muzyki, że nie usłyszałam, jak się poruszył.

Zaskoczona, otworzyłam usta, ale nic się z nich nie wydobyło, ponieważ Neven ujął moją twarz w dłonie i zakneblował je swoimi wargami. Jego wargi naparły wygłodniale na moje, a język wdarł się zaborczo do środka. Pijana oszołomieniem, całkowicie mu się poddałam. Dzikość trwała, póki nie zabrakło nam tchu. Wtedy Neven zwolnił, skubnął moją dolną wargę, złożył na niej delikatnego całusa, po czym nieznacznie się odsunął.

– To było niewiarygodne – wyszeptał, wpatrując się we mnie jak w jakieś epokowe znalezisko – z niedowierzaniem, ekscytacją i ogłupieniem. – Sam nie skomponowałbym niczego lepszego – dodał. Wypowiedzenie każdego kolejnego słowa przychodziło mu z coraz większym trudem, jakby emocje zatkały mu gardło.

Chciałam zaprzeczyć, ale wtedy przyciągnął mnie do siebie i oparł brodę na czubku mojej głowy. Gdy próbowałam się odsunąć, nie pozwolił mi na to – wzmocnił uścisk, ustami przywarł do moich włosów. Zrozumiałam, że w ten sposób usiłował zatuszować buzujące w nim uczucia, które dostrzegłam wcześniej w jego oczach. Nie bacząc na skrzypce i smyczek w rękach, oplotłam go ramionami w pasie.

Tkwiliśmy w tej nie do końca wygodnej pozycji przez następnych kilka minut, aż Neven postanowił przełamać ciszę.

– Przygotuję ci kąpiel – zaproponował, uwalniając mnie z objęć. – Co ty na to? – Odgarnął mi z twarzy zbłąkany kosmyk włosów.

– Pod warunkiem, że weźmiesz ją ze mną. – Pragnęłam tego typu drobnostek, które robią ze sobą pary. Bo teraz byliśmy parą, prawda?

– Razem? – Zdawał się mocno zmieszany.

– Tak. Nigdy tego nie robiłeś?

– A ty? – Jego oczy zalśniły zaborczością.

– Od kiedy odpowiadamy pytaniem na pytanie? – droczyłam się, połechtana jego zazdrością i żądzą posiadania.

– Ja od zawsze – zripostował z typową dla siebie surowością. – Tobie to nie przystoi.

Parsknęłam śmiechem, rozbawiona niedorzecznością tej rozmowy.

– To jak? – drążył Neven. W przeciwieństwie do mnie zachował pełną powagę.

– Co jak? – wydusiłam, ledwo panując nad wesołością.

Wypuścił zniecierpliwione sapnięcie.

– Brałaś z kimś wspólną kąpiel czy nie?

Gdy pojęłam, że naprawdę oczekuje odpowiedzi, że naprawdę męczy go ta kwestia, nie miałam serca dłużej się z nim drażnić. Neven Dalmatino nie był zwykłym facetem, musiałam o tym pamiętać, kiedy zbierało mi się na żarty.

– Nie. – Nie kłamałam, by poczuł się lepiej. – To będzie mój pierwszy raz.

Neven wyglądał, jakby w jednej sekundzie zeszło z niego całe napięcie. Nie przypuszczałam, że tak bardzo zależało mu, bym zaprzeczyła. To wprawiło mnie w dziwne wzruszenie i uświadomiło, że jeśli chcę, aby nasza relacja przetrwała, musiałam postępować bardzo rozważnie i ostrożnie.

Wyjął mi z ręki skrzypce i smyczek, ułożył je na ławce w nogach łóżka, po czym w milczeniu wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę łazienki.

Oparta plecami o mokry tors Nevena, napawałam się jego bliskością i ciepłem wody, otulającym nasze nagie ciała. Chwilę trwało, nim Neven ustawił odpowiednią temperaturę i wybrał olejek do kąpieli, ale w końcu się udało.

– To dość przyjemne – stwierdził, kiedy wreszcie zdołał się odprężyć. Początkowo nie potrafił się odnaleźć w tej nowej sytuacji, siedział sztywno, niemal w ogóle mnie nie dotykając. Dopiero gdy odpuścił, jego ręce powędrowały do moich ramion. Ugniatał je, a ja musiałam się pilnować, by nie jęknąć z rozkoszy. – Chociaż niekoniecznie higieniczne – dodał ciszej, lecz nie na tyle, bym go nie usłyszała.

– Jak większość rzeczy, które robiliśmy przez ostatnie kilkanaście godzin – zauważyłam, odczuwając pulsowanie między nogami i palenie na policzkach na samo wspomnienie tego, co się między nami wydarzyło.

– Niezupełnie – zaoponował. – Akt seksualny…

– Przestań, Nevenie – przerwałam mu, zanim by się rozkręcił i podniósł nasze zbliżenie do rangi jakiegoś naukowego faktu.

– Ale…

– Nie ma żadnego „ale” – powiedziałam z surowością, o jaką siebie nie podejrzewałam. Przekręciłam się, klękając między jego udami, tak żeby móc patrzeć mu w oczy. – Przeżyliśmy coś magicznego, prawda?

– Prawda – potwierdził bez wahania.

– Więc nie niszcz tej magii swoimi dziwactwami. Kocham je, ale są sfery, których nie powinny dotykać. Jasne? – Naprawdę nie przeszkadzały mi jego fanaberie, to one czyniły go nim. Uważałam jednak, że musi dać sobie trochę na wstrzymanie, by łatwiej mu się żyło, zwłaszcza że do tej pory miał pod górkę.

Skanował moją twarz, a trybiki w jego głowie pracowały na najwyższych obrotach. Dyskutował sam ze sobą, co rozpoznałam po nieznacznym marszczeniu brwi i jakby poruszających się w bezgłośnej rozmowie ustach. Prawdopodobnie nawet nie wiedział, że tak robi, a ja nie zamierzałam go uświadamiać.

– W porządku – powiedział po upływie chwili. – Masz rację, muszę bardziej się kontrolować.

Przyłożyłam dłoń do jego policzka.

– Musisz wrzucić na luz, zamiast wszystko analizować. To wiele ułatwi. – Przesunęłam palcami po jednodniowym zaroście. – Spróbujesz?

Pokiwał głową.

– Spróbuję. Dla ciebie.

– Przede wszystkim dla siebie – sprostowałam. – Musisz zacząć robić coś dla siebie, a nie tylko spełniać oczekiwania innych. Koniec z byciem marionetką.

Twarz Nevena przybrała bliżej nieokreślony wyraz. W oczach zapaliło się światło, a z ciała jakby zeszło napięcie, z którego nawet nie zdawał sobie sprawy.

– Z każdym dniem coraz bardziej mnie zaskakujesz. – Przytrzymał moją rękę przy swojej twarzy, po czym pocałował jej wnętrze.

– Nie bardziej niż ty mnie.

Jeśli chciałam zwerbalizować jeszcze jakieś myśli, to zostałam pozbawiona tej możliwości przez usta Nevena, które przywarły do moich. Kilkakrotnie delikatnie je musnął, a kiedy spróbowałam pogłębić pocałunek, przeniósł się niżej. Skubnął brodę, przejechał językiem po szyi, aż dotarł do obojczyka, który obsypał łańcuszkiem subtelnych całusów.

Mruknęłam z zadowoleniem, a kiedy przyssał się do jednego z sutków, wyrwał mi się jęk rozkoszy.

Instynktownie zmieniłam pozycję, moszcząc się na jego udach. Jego w pełni gotowa męskość znalazła się centralnie pomiędzy moimi nogami. Napędzana podnieceniem, owinęłam palce wokół trzonu i zaczęłam wykonywać posuwiste ruchy. Neven stęknął i zastygł z ustami przy mojej klatce piersiowej, a rękoma na biodrach, jakby go sparaliżowało.

– Chcesz mnie zabić – wyszeptał głosem okraszonym desperacją.

Zaśmiałam się chrapliwie. Wszystkie dźwięki uwięzły mi w gardle, gdy Neven bez ostrzeżenia wsunął rękę między nasze ciała i potarł łechtaczkę. Przeszył mnie dreszcz i stężałam tak jak on chwilę wcześniej. Zintensyfikował nacisk, jednocześnie zataczając agresywne koła wokół mojego najczulszego punktu. Przytłoczona doznaniami, poderwałam się lekko i przytrzymałam jego ramion. Wykorzystał to, ujął penisa i ustawił się przy moim wejściu. Już miałam się na niego osunąć, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi.

Zamarłam, odnajdując wzrok Nevena.

– To pewnie obsługa – stwierdził, ciągnąc mnie za biodra w dół.

Syknęłam, gdy czubek penisa znalazł się w moim wnętrzu. Niestety na tym się skończyło, bo intruz znowu zaczął walić do drzwi.

– Chyba nic z tego nie będzie – sapnęłam z grymasem niezadowolenia. Przesunęłam się, żeby Neven mógł wyjść z wanny.

Podniósł się, mieląc w ustach przekleństwo.

– Nie ruszaj się stąd – polecił, stawiając nogę na dywaniku. – Zaraz wracam.

Podczas gdy Neven mamrotał coś pod nosem, miotając się po łazience w poszukiwaniu ręcznika, ja napawałam się widokiem jego zgrabnych pośladków. Te dwie idealnie krągłe półkule tak mnie zahipnotyzowały, że ocknęłam się dopiero, gdy za ich właścicielem zamknęły się drzwi.

Oparłam się plecami o ścianę wanny, po czym zsunęłam się po niej, póki ciepła woda nie zakryła mojej twarz. Leżałam tak, wsłuchując się w równomierne bicie swojego serca. Wynurzyłam głowę dopiero, kiedy zaczęło mi brakować tlenu.

– Jak to możliwe?!

Cała się spięłam, a serce załomotało mi w klatce piersiowej, gdy zarejestrowałam podszyty wściekłością głos Nevena.

Miałam już do czynienia z jego rozgniewaną wersją, ale jeszcze nigdy nie był aż tak wzburzony.

Zaniepokojona, zmusiłam ciało do ruchu. Wygramoliłam się z wanny, zlokalizowałam szlafrok i po cichu wyszłam z łazienki.

Z każdym krokiem głosy stawały się coraz wyraźniejsze, rozpoznałam, że rozmówcą Nevena był Dean. Ich dyskusja przybierała na zażartości, aż zaczęli przekrzykiwać się jeden przez drugiego. Nie miałam pojęcia, czego dotyczyła ta wymiana zdań, ale musiało chodzić o coś poważnego, skoro tak bardzo wytrąciło ich to z równowagi.

– Nie, Dean! – Zbulwersowany głos Nevena sprawił, że się wzdrygnęłam i zatrzymałam w połowie korytarza.

– W takim razie masz inny pomysł?! – odparował nie mniej rozdrażnionym tonem jego agent.

Neven ryknął. Wydał z siebie autentyczny ryk, w którym dało się wyłapać nie tylko wściekłość, lecz także… bezradność.

Stałam jak sparaliżowana, nie mając pojęcia, co zrobić. Z jednej strony pragnęłam uspokoić Nevena, dowiedzieć się, co się stało, a z drugiej nie chciałam im przeszkadzać. Nie mogłam też przewidzieć, jak zareagują, kiedy od tak wparuję do salonu.

Większość argumentów przemawiała za tym, bym zawróciła, co też uczyniłam.

Przycupnęłam na brzegu łóżka, wbijając wzrok w bose stopy.

Czas wlókł się niemiłosiernie. Przez głowę przelatywało mi tysiące scenariuszy, każdy kolejny czarniejszy od poprzedniego, a noga podrygiwała nerwowo, wprawiając całe ciało w drżenie.

Tak się zagubiłam we własnych myślach, że o zakończeniu rozmowy za ścianą poinformował mnie trzask drzwi. Chwilę później w sypialni pojawił się Neven. Gdy mnie zobaczył, przystanął, jakby mój widok go zaskoczył. Ubodło mnie, że prawdopodobnie o mnie zapomniał.

Wstałam i z wahaniem skróciłam dzielącą nas odległość. Chciałam go dotknąć, ale emanował taką złością, że się powstrzymałam.

– Wszystko w porządku? – Nie było, ale jakoś musiałam zacząć.

– Wybacz. – Pokręcił głową, jakby przeganiał jakąś myśl. – Pochłonęła mnie rozmowa i…

– Zapomniałeś o mnie… – dokończyłam za niego pół żartem, pół serio.

– Bardzo mi przykro. – Wlepił we mnie przepraszające spojrzenie. – Jakoś ci to wynagrodzę. Obiecuję.

Kiedy wyciągnął ręce, żeby mnie dotknąć, odsunęłam się, jakby coś mnie poraziło. Nie zniosłabym jego dotyku. Nie po tym, do czego się przyznał. Usłyszenie tego głośno podsyciło urazę, która zakiełkowała we mnie wraz z domysłem.

– Muszę wracać do domu. – Wiele mnie kosztowało, by utrzymać mocny, stabilny głos. By nie okazać zawodu, złości i żalu, które trawiły mnie od środka. Wiązały się one nie z tym, że zostawił mnie samą, tylko z tym, że rzeczywiście zapomniał o mojej obecności. To oznaczało, że nie byłam kimś szczególnym, jak się łudziłam, a jedynie kolejną dziewczyną, która miała umilić mu czas.

– Zrobiłem coś nie tak? – Miał na tyle tupetu, by udawać zdziwionego i zmartwionego.

– Muszę wracać – powtórzyłam. – Rodzice na pewno się niepokoją. – Próbowałam go wyminąć, ale zastąpił mi drogę.

– Nie myślałaś o tym wcześniej – wytknął. – Dlaczego teraz przyszło ci to do głowy?

– Może dlatego, że im na mnie zależy i nie chcę przysparzać im zmartwień? – warknęłam, z trudem utrzymując opanowanie.

– Jesteś zła – stwierdził. Zmarszczył brwi tak, że powstała między nimi głęboka bruzda, świadcząca o tym, że intensywnie myślał. – Na mnie – dodał po chwili. – Nie wiem tylko, co takiego zrobiłem, by dać ci ku temu powód.

– Odsuń się, Nevenie – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

– Proszę… Willow… – Złapał mnie za przedramię, które natychmiast wyrwałam z jego uścisku.

Starając się na niego nie patrzeć i ignorując obecne w jego głosie błaganie, zaczęłam zbierać porozrzucane po podłodze ciuchy. Miotałam się przy tym, a znalezienie wszystkiego zajęło mi dwa razy więcej czasu niż normalnie.

Dopiero gdy zamierzałam iść do łazienki, by doprowadzić się nieco do porządku, zorientowałam się, że Neven zniknął. Wyszedł z sypialni, a ja nawet tego nie zauważyłam. Uszła ze mnie cała energia. Najchętniej zwinęłabym się w kłębek na pozostawionym w nieładzie łóżku, na które właśnie patrzyłam. Ale to nie było możliwe.

Przełknęłam zgromadzone w gardle łzy i zaczęłam się ubierać. Wszystkie czynności wykonywałam mechanicznie, a kiedy byłam gotowa, nogi poniosły mnie do wyjścia. Im bliżej niego się znajdowałam, tym większe nachodziły mnie wątpliwości. Czy nie zareagowałam za gwałtownie? Może byłam za surowa albo niesprawiedliwa? Może powinnam pozwolić mu się wytłumaczyć?

– Wilhelmino…

Na dźwięk głosu Nevena przystanęłam i poderwałam głowę do góry.

Siedział na kanapie z łokciami opartymi o uda i dłońmi złączonymi jak do modlitwy. Miał na sobie szare spodnie dresowe i czarny T-shirt. Z rozczochranymi włosami, okularami w czarnych oprawkach na nosie i gołymi stopami wyglądał uroczo i chłopięco. Stanowił całkowite przeciwieństwo mężczyzny, którego znałam. Zalała mnie fala wyrzutów sumienia.

Kiedy zauważył, że poświęciłam mu uwagę, poderwał się i zbliżył, ale zachował metrowy dystans.

Jeszcze nigdy nie zagościła między nami aż taka niezręczność. Jakieś pół godziny temu braliśmy wspólną kąpiel, byliśmy o włos od kolejnej rundy seksmaratonu, a teraz żadne z nas nie wiedziało, jak się zachować i co powiedzieć. Zachciało mi się śmiać z absurdu tej sytuacji.

Pokręciłam nieznacznie głową i zmusiłam się do wydobycia z siebie głosu.

– Dziękuję za wszystko – wydusiłam.

– Nie wiem, co się stało, ale jeśli cię zraniłem, to przepraszam. – To zdanie wyleciało z ust Nevena tak szybko, jakby tylko czekał, by móc je wypowiedzieć.

– Jeśli nie wiesz, czy mnie zraniłeś, to chyba nie mamy o czym rozmawiać – odparowałam sucho.

– Nie rozumiem cię – przyznał z zakłopotaniem i zalążkiem frustracji. – Nie mam pojęcia, co dzieje się w twojej głowie. Próbowałem to rozgryźć, ale… nie potrafię. – Rozłożył bezradnie ręce, a jego twarz przybrała błagalny wyraz.

Wtedy coś we mnie uderzyło. Doznałam objawienia i zrozumiałam swój błąd. Nie Nevena, a swój. To ja dałam ciała, zapominając, że on nie potrafi snuć domysłów, czytać między wierszami ani łapać aluzji. Jemu należało wyłuszczyć wszystko czarno na białym, punkt po punkcie, aby pojął w czym tkwi problem. Zarzucałam mu brak komunikacji, a sama postąpiłam identycznie.

– Boże – wymamrotałam, pochylając głowę i ukrywając twarz w dłoniach. – Przepraszam. Ja… – Zamilkłam, ponieważ nie istniały słowa, którymi mogłabym wyrazić swoją skruchę i żal.

– Wilhelmino… – Moje imię w ustach Nevena zabrzmiało jak dziwna kombinacja błagania i nakazu.

Nadal milczałam. Wtedy ujął moje ręce i odciągnął je od twarzy. Jego delikatny, a zarazem stanowczy dotyk wprawił moje ciało w drżenie. Jeśli to wyłapał, pohamował się od komentarza.

– Możesz na mnie spojrzeć? – poprosił.

Gdy wstyd i poczucie winy nie pozwoliły mi zdobyć się na ten gest, Neven wsunął palec pod moją brodę, nakazując mi w ten sposób podnieść głowę. Chciałam odwrócić wzrok, ale zniewolona jego bezbronnym spojrzeniem, nie byłam w stanie.

– Jestem inny niż twoi wcześniejsi partnerzy – zaczął, opuszczając rękę. Natychmiast zatęskniłam za ciepłem i zrogowaceniami na jego palcach. – Wiesz o moim problemie z odczytywaniem emocji innych ludzi. To, co dla ciebie oczywiste, dla mnie jest abstrakcją. Zazwyczaj dokonuję mylnej oceny i błędnie interpretuję sytuację. Dlatego prosiłem cię, żebyś mówiła mi otwarcie o swoich uczuciach, pragnieniach i tym, co cię dręczy lub co ci się nie podoba. Inaczej ciężko nam będzie znaleźć płaszczyznę porozumienia i wszystko się rozleci. – Ta perspektywa mu się nie podobała, o czym świadczył wzrost poziomu frustracji w jego głosie.

Wypuściłam pokonane westchnienie i sięgnęłam po jego dłoń. Nie odtrącił mnie, czego się obawiałam.

– Wiem – przyznałam pokornie. – Przepraszam. Znowu najpierw zrobiłam, a potem pomyślałam. – Wciąż samobiczowałam się o to w duchu. – Przez to, że spędziłam tyle czasu zamknięta w drugim pomieszczeniu jak jakiś brudny sekret, poczułam się zraniona. Dałam się ponieść emocjom i oto skutki. – Pokręciłam głową na własną głupotę i porywczość.

– Nie chciałem cię zranić – zapewnił, potęgując uścisk na mojej dłoni. – Wpadł Dean. Pojawił się pewien problem, przez co nie miał najlepszego nastroju. – Zacisnął szczękę. Zaraz ją rozluźnił, ale to wystarczyło, bym wywnioskowała, że i jego zmartwiły lub zdenerwowały wieści od agenta. Moja ciekawość kazała mi drążyć, posłuchałam jednak rozumu i odpuściłam. Już wystarczająco nabałaganiłam jak na jeden poranek. – Wściekły Dean nie jest dobrym towarzystwem. Bałem się, że chlapnie coś, co sprawi ci dyskomfort – dodał, czym tylko pogorszył moje samopoczucie.

– Przepraszam – powtórzyłam, niwelując te kilkadziesiąt centymetrów odległości między nami. Złowiłam jego spowite smutkiem spojrzenie, rozpościerając palce na twardej klatce piersiowej. – Więcej tak nie postąpię. Nie zwątpię w ciebie ani nie będę wyciągała pochopnych wniosków.

– Musisz być moim drogowskazem, Willow. – Okruchy desperacji, które wyściełały jego głos, sprawiły, że zakuło mnie w sercu. – Musisz nauczyć mnie tego, co powinien umieć każdy człowiek, by móc prawidłowo komunikować się z innymi. – Zaczerpnął i wydmuchał głęboki oddech. – Chciałbym w końcu poczuć się normalnie. – Próbował umknąć wzrokiem w bok. Nie pozwoliłam mu na to, przykładając dłoń do jego pokrytego jednodniowym zarostem policzka, tak że musiał na mnie patrzeć.

– Jesteś normalny, Nevenie – zapewniłam z całą kategorycznością, na jaką było mnie stać. – Po prostu miałeś pecha, gdy Bóg przydzielał nam rodziny. Bardzo mi przykro, że trafiłeś na kogoś takiego jak Davor. Że to on cię ukształtował. Że miał aż tak duży wpływ na twoje życie. Ale to już koniec. Davora nie ma, jestem ja. – Wykrzesałam z siebie anemiczny uśmiech. – Pomogę ci we wszystkim, o co mnie poprosisz.

Zamierzałam kontynuować, lecz Neven mi to uniemożliwił. Zamknął mnie w swoich objęciach, głowę wtulając w zagłębienie mojej szyi. Oplotłam go rękoma w pasie, przylegając do niego tak ściśle, jakbym chciała stopić się z nim w jedność.

Trzymaliśmy się siebie kurczowo, zupełnie jakbyśmy bali się, że kiedy poluzujemy uścisk, nasz zbudowany na kruchych fundamentach świat legnie w gruzach, jego odłamki nas rozdzielą i przysypią tak, że więcej się nie odnajdziemy. Choć żadne z nas się nie odezwało, wiedzieliśmy, że pragniemy tego samego – pozostać tak już na zawsze.

Niestety rzeczywistość nam nie sprzyjała. Przebiła nasz intymny kokon dźwiękami Every Breath You Take The Police, dochodzącymi z mojego telefonu.

– Mama – wyszeptałam, niechętnie odklejając się od Nevena. – Muszę odebrać.

– Skąd wiesz, że to ona?

– Ta piosenka jest przypisana do jej numeru – wyjaśniłam. – Kocha Stinga. – Wyswobodziłam się z jego objęć, na co mruknął coś z dezaprobatą.

– Zapewne się martwi, tak jak mówiłaś.

– Raczej włączyła jej się kontrola rodzicielska – burknęłam, ruszając ku ławie, gdzie poprzedniego dnia zostawiłam telefon. – Jeśli ją zlekceważę, to gotowa zgłosić na policję moje uprowadzenie.

Zanim dotarłam do stolika, telefon zamilkł. Sięgnęłam po niego i już miałam wybrać numer mamy, kiedy odezwała się komórka Nevena. Również leżała na blacie, więc zerknęłam na jej ekran.

– Niemożliwe! – krzyknęłam z niedowierzaniem.

– Co się stało? – Neven w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.

Podałam mu smartfona.

– Nieznany numer – mruknął, rzuciwszy okiem na wyświetlacz.

– Dla kogo nieznany dla tego nieznany – sarknęłam.

Oczy Nevena się rozszerzyły, gdy załapał, co miałam na myśli.

– To twoja matka?

– Tak – przytaknęłam. – Odbierz, bo nie da nam spokoju.

Przesunął palcem po ekranie telefonu i przystawił go do ucha.

– Słucham?

Zrezygnowana, klapnęłam na podłokietnik kanapy. Skrzyżowałam ręce na piersi i wgapiona w Nevena, nadal nie dowierzając, że mama odważyła się do niego zadzwonić, śledziłam jego reakcje na to, co plotła.

– Tak, Wilhelmina jest ze mną – odparł Neven, nie spuszczając ze mnie wzroku.

Po jego minie i tym, że parę razy to otwierał, to zamykał usta, domyślałam się, że mam trajkotała jak katarynka, nie dając mu dojść do głosu. Choćbym chciała mu pomóc, nie wiedziałam jak. Gdy moja rodzicielka się rozkręciła, nie istniał sposób, by ją powstrzymać. Dodatkowo Neven stanowił dla niej łakomy kąsek i jak go dorwała, to tak łatwo nie odpuści.

– Oczywiście, zrozumiałem.

Słałam bezgłośne modlitwy do Boga, żeby mama nie palnęła czegoś głupiego. A była do tego zdolna, oj była.

– Mnie również było miło. Do zobaczenia.

Gdy tylko Neven zakończył rozmowę, zerwałam się z miejsca i doskoczyłam do niego.

– Czego chciała moja matka?

– Zaprosiła mnie na kolację – odparł beznamiętnie.

– Naprawdę? – Mój głos przypominał cieniutki pisk.

– Nie chcesz tego? – Neven był wyraźnie zbity z tropu. – Sama wystosowałaś takie zaproszenie na początku naszej znajomości – przypomniał, a kiedy zobaczył wymalowane na mojej twarzy niezrozumienie, dodał: – W szpitalu, nie pamiętasz?

Cofnęłam się myślami do dnia, kiedy zostałam postrzelona.

Przeszukałam szuflady ze wspomnieniami, aż znalazłam to, o którym mówił. Rzeczywiście najpierw go zaprosiłam, potem chciałam się z tego taktownie wykręcić, Neven się zgodził, a skończyło się na tym, że nie wzięłam jego numeru telefonu i wszystko przepadło. Do dzisiaj.

– Jeśli nie chcesz, to odmówię – powiedział ze zmieszaniem, gdy moje milczenie się przedłużało.

– Nie chodzi o to, że nie chcę. Nie wstydzę się ciebie – zapewniłam stanowczo, chcąc uniknąć kolejnej dramy z tytułu nieporozumienia w tej kwestii. – Po prostu moja rodzina jest specyficzna. Zwłaszcza mama, o czym chyba już zdążyłeś się przekonać.

Neven przytaknął skinieniem głowy.

– Ale to chyba nic złego, prawda? – Widać było, że kompletnie nie pojmował mojego punktu widzenia.

– Mama jest kompletnym przeciwieństwem ciebie. – Ściągnęłam ramiona do przodu, jakbym chciała się w sobie schować. – Do tego moje siostry… – Westchnęłam ciężko, zdając sobie sprawę, że zapewne i one zaprezentują się ze swojej najlepszej strony. – Jedyną normalną osobą w tym cyrku jest tata.

Usta Nevena rozciągnęły się w pokrzepiającym uśmiechu.

– Z tobą u boku na pewno sobie poradzę – stwierdził. Sięgnął po moją dłoń, żeby musnąć ustami jej wierzch.

– Zrobię wszystko, by ułatwić ci tę wizytę. – Przysunęłam się, otoczyłam go rękoma w pasie, a czoło oparłam o jego pierś. – Umówiliście się na niedzielę? – Uroczyste spotkania zawsze odbywały się u nas w niedzielę, a to dawało mi kilka dni na przekazanie rodzinie odpowiednich instrukcji.

– Umówiliśmy się na dziś – odrzekł.

Odskoczyłam od niego tak gwałtownie, że mało nie przydzwoniłam głową w jego szczękę.

– Powiedz, że to żart…
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: