Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • nowość
  • Empik Go W empik go

Nie randkuj z siostrą kumpla. Nie pasujemy do siebie. Tom 2 - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Data wydania:
7 stycznia 2025
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie randkuj z siostrą kumpla. Nie pasujemy do siebie. Tom 2 - ebook

Holden Catalano, zdolny muzyk, przyjaźnił się kiedyś z Ryanem. Kilka lat minęło od czasu, gdy Ryan po trzeciej serii naświetlań przekonał lekarzy, aby pozwolili mu wyjść ze szpitala. Chciał świętować dwudzieste siódme urodziny z przyjaciółmi. I to był dobry dzień. Dla Ryana ostatni taki, ponieważ następnego wieczoru zmarł. Krótko przed śmiercią zobowiązał Holdena, aby miał oko na jego młodszą siostrę Lalę. Holden miał być blisko, ale... nie za blisko.

Ryan wiedział, co mówił. Jego przyjaciel nie uznawał związków i z całą pewnością nie był stworzony dla Lali. Dotrzymać zobowiązania jednak nie było łatwo. Lala i Holden byli sobie bliscy. Dziewczyna wyrosła, wypiękniała i została obiecującym naukowcem. Pewnego dnia przyjechała do Nowego Jorku. Nie miała się gdzie zatrzymać, więc Holden zaoferował jej mieszkanie w kamienicy, której był współwłaścicielem. Oznaczało to, że musieli się widywać częściej. Przez jakiś czas Holden i Lala traktowali się nawzajem jak rodzeństwo, choć ich uczucie było coraz mniej platoniczne. A potem sprawy się skomplikowały...

Istnieje jedna zasada randkowania z siostrą przyjaciela: po prostu tego nie rób!

Książka dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia.

Spis treści

 

ROZDZIAŁ 1. Holden

ROZDZIAŁ 2. Lala

ROZDZIAŁ 3. Holden

ROZDZIAŁ 4. Lala

ROZDZIAŁ 5. Holden

ROZDZIAŁ 6. Lala

ROZDZIAŁ 7. Lala

ROZDZIAŁ 8. Holden

ROZDZIAŁ 9. Lala

ROZDZIAŁ 10. Holden

ROZDZIAŁ 11. Lala

ROZDZIAŁ 12. Lala

ROZDZIAŁ 13. Lala

ROZDZIAŁ 14. Holden

ROZDZIAŁ 15. Lala

ROZDZIAŁ 16. Holden

ROZDZIAŁ 17. Lala

ROZDZIAŁ 18. Holden

ROZDZIAŁ 19. Lala

ROZDZIAŁ 20. Lala

ROZDZIAŁ 21. Holden

ROZDZIAŁ 22. Holden

ROZDZIAŁ 23. Lala

ROZDZIAŁ 24. Lala

ROZDZIAŁ 25. Holden

ROZDZIAŁ 26. Lala

ROZDZIAŁ 27. Holden

ROZDZIAŁ 28. Lala

ROZDZIAŁ 29. Holden

ROZDZIAŁ 30. Lala

ROZDZIAŁ 31. Holden

ROZDZIAŁ 32. Holden

ROZDZIAŁ 33. Lala

EPILOG. Holden. Sześć miesięcy później

Podziękowania

Nawiąż kontakt z autorkami

Kategoria: Romans
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-289-0639-6
Rozmiar pliku: 3,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1.

Holden

C_o to ma, do diabła, być?_

Podniosłem kopertę przysłaną mi przez rodziców i ponownie spojrzałem na drugą, mniejszą, którą znalazłem w tej pierwszej. Ta większa była bez wątpienia zaadresowana do mojej matki. Ale charakter pisma na tej mniejszej cholernie przypominał mój własny, tyle że wydawał się jeszcze bardziej niedbały niż zazwyczaj. Szkopuł w tym, że niczego do siebie nie wysyłałem, a już na pewno nie na adres moich rodziców, którzy mieszkali w Filadelfii. I w ogóle po co ktoś miałby wysyłać mi list do domu moich rodziców, a jednocześnie wpisywać moje namiary w adresie zwrotnym?

Nagle mnie olśniło.

_Jasna cholera!_

_Do diabła, to niemożliwe!_

Przecież _to ja_ zaadresowałem tę kopertę, całe wieki temu!

Pan Wolf, mój nauczyciel kreatywnego pisania z drugiej klasy liceum, kazał wszystkim uczniom stworzyć listy zaadresowane do nich samych w przyszłości, kiedy stuknie im trzydziestka. Mieli w nich opowiedzieć, co było dla nich ważne na obecnym etapie ich życia. Następnie pozbierał je od nas, zamknięte w kopertach z naklejonymi znaczkami, i obiecał, że wyśle je każdemu z nas, kiedy ukończymy trzydzieści lat. Mieszkałem wtedy oczywiście u swoich rodziców, więc to ich adres umieściłem na kopercie.

_Jasna cholera._ Kompletnie nie pamiętałem, co napisałem w tym liście, ale niezwykle mnie to ciekawiło. Jako piętnastolatek nie byłem szczególnie grzecznym chłopakiem. Wobec tego rozdarłem kopertę i rozwinąłem schowany w jej wnętrzu wytarty arkusz papieru.

_Gościu,_

_w razie gdybyś zapomniał – bo kiedy otrzymasz ten list, będziesz chodzącym zabytkiem – to Pan Wolf kazał nam napisać list do samych siebie. Mieliśmy napisać o tym, co jest dla nas ważne, bo jego zdaniem nasze priorytety za piętnaście lat będą wyglądały inaczej. Możliwe, że to jedyne zadanie domowe w tym roku, które mi się spodobało, głównie dlatego, że jego tematem jestem ja sam, a tak się składa, że zajebisty ze mnie koleś. No to jedziemy z tym koksem…_

_Co jest w tym momencie istotne w życiu Holdena Catalano? No cóż, to pytanie, na które bardzo łatwo odpowiedzieć. OBCIĄGANKO. To coś niesamowitego. Przeżyłem to miesiąc temu za sprawą Laurie Rexler i od tamtej pory nie myślę właściwie o niczym innym. Laurie jest w trzeciej klasie i powiedziała, że sama pierwszy raz zrobiła to jakiemuś chłopakowi. Ale myślę, że ściemnia, bo w ogóle się nie dławiła ani nic z tych rzeczy. Tak czy siak, OBCIĄGANKO to fantastyczna sprawa. Pewnie dlatego istnieje tak dużo związanych z tym określeń – robić laskę, robić loda, robić gałę, ciągnąć druta, chapać dzidę, ssać pałę, robić dobrze, seks oralny, fellatio, głębokie gardło… A popatrz tylko, że istnieje ledwo JEDNO określenie na pracę domową. Dlaczego? Bo praca domowa jest do dupy, a OBCIĄGANKO jest ZAJEBISTE._

_A tak na marginesie – Panie Wolf, obiecał Pan, że nie będzie zaglądał do tych listów. Ale w razie gdyby postanowił Pan je jednak przeczytać, to mam nadzieję, że często ktoś Panu obciąga. A zwłaszcza że robi to pani Demarco, która ma zajęcia w klasie naprzeciw nas. To zajebista szprycha i wygląda na taką, co wie, jak ciągnąć druta. Założę się, że robi nawet loda z połykiem… Laurie Rexler tak nie chce… Na razie. Ale pracuję nad tym. Jeśli kiedyś będziemy pisać jeszcze jeden list do siebie samych, dam Panu znać, co z tego wyszło._

_Tak czy siak… Pora wrócić do gadania o mnie i o tym, co obecnie lubię… Bębny to coś równie zajebistego, jak OBCIĄGANKO. Nie potrafiłbym żyć bez muzyki. Ani, co oczywiste, bez moich kumpli – Colby’ego, Ryana, Owena i Braydena. Oni też zajmują całkiem wysokie miejsce na mojej liście. Ale lepiej im tego nie mówić, bo później przez miesiąc nie miałbym życia dlatego, że powiedziałem, że są dla mnie ważni. A z innych rzeczy…_

_Wolność._

_Moje włosy (lepiej, żebym je wciąż miał, kiedy dobiję trzydziestki)._

_Moi rodzice._

_No i wreszcie bębny. Wiem, że już o nich wspominałem, ale wszystko kręci się wokół bębnów. Do zapamiętania na przyszłość – granie na perkusji, gdy ktoś jednocześnie będzie mi OBCIĄGAŁ, trafiło właśnie na szczyt mojej listy rzeczy, których muszę spróbować. Jakim cudem nie wpadłem na to aż do tej pory?_

_Co jeszcze jest dla mnie ważne? Prawie boję się to pisać, w razie gdybym zgubił ten list i jakimś sposobem trafił on w ręce Ryana. Ale Pan Wolf powiedział, że jeśli nie potrafimy być szczerzy względem samych siebie w listownej formie, to nigdy nam się to nie uda. Więc muszę wspomnieć o Lali. Znanej również jako Laney Ellison, młodszej siostrze mojego najlepszego kumpla Ryana. To jedyna dziewczyna, z którą naprawdę mogę pogadać o życiu. Czuję do niej miętę, odkąd tylko pamiętam. Ale jest ode mnie o osiemnaście miesięcy młodsza, a Ryan SKOPAŁBY MI TYŁEK, gdybym spróbował coś zrobić w tym temacie. I nie mogę powiedzieć, że winiłbym go za to. Bo Lalę Ellison stać na kogoś w cholerę lepszego ode mnie. To prawdziwa geniuszka, ma łeb jak sklep. Prawdopodobnie wynajdzie kiedyś lek na raka albo coś w tym rodzaju. Lecz chociaż jest poza moim zasięgiem, to i tak figuruje na liście rzeczy, które się dla mnie liczą. Tak naprawdę to lubię ją tak bardzo, że gdybym miał uporządkować wszystkie punkty na tej liście od najważniejszego do najmniej istotnego, to Lala Ellison zajęłaby miejsce przed OBCIĄGANKIEM. A to chyba mówi samo za siebie, co?_

_To byłoby chyba na tyle. Inne rzeczy mi zwisają. A poza tym zaczynam się nudzić. To najdłuższa pisanina, jaką odstawiłem przez ostatnie dwa lata._

_Nara_

_Holden_

_PS Jeśli nie znalazłeś się do tej pory na okładce „The Rolling Stones”, to proszę, daj sobie sam kopa w dupę._

_PPS Jeśli w chwili, gdy otrzymasz ten list, Lala będzie singielką, a ty w dalszym ciągu nie zdecydujesz się do niej wystartować, to okażesz się totalną pizdą._

– Cholera, najwyższa pora. – Colby pokręcił głową. – Mieliśmy już zaczynać zebranie bez ciebie. Wiesz, że moja kula u nogi daje mi wyjść tylko raz w miesiącu, a ja muszę to wykorzystać i brać się do picia, jak tylko skończymy naradę.

Pokręciłem głową. Ten koleś pieprzył jak potłuczony. _Moja kula u nogi, sranie w banię…_ Był najszczęśliwszym żonatym facetem, jakiego znałem, ożenionym z najbardziej wystrzałową kobietą, jaką zdarzyło mi się poznać. Lecz, ponieważ robiło się już późno, postanowiłem nie czepiać się jego chrzanienia, tylko przywitałem się z Owenem i Braydenem, a potem zająłem miejsce za stołem. Ja i trójka moich najlepszych kumpli byliśmy współwłaścicielami kamienicy. Raz w miesiącu spotykaliśmy się w miejscowej knajpie w celu omówienia zagadnień związanych z zarządzaniem tą nieruchomością. Nasze zebrania trwały zwykle nie dłużej niż pół godziny, a potem zaczynaliśmy pić.

– Przepraszam za spóźnienie – rzuciłem. – Van naszej kapeli znowu się rozkraczył.

Obok nas pojawiła się jedna z zatrudnionych w tym miejscu na stałe kelnerek. Podeszła i podała mi piwo, nie czekając nawet, aż złożę zamówienie.

Puściłem do niej oko.

– Dzięki, piękna. – Pochyliłem się do przodu, wyciągając browar przed siebie, po czym wszyscy stuknęliśmy się butelkami. Była to nasza własna wersja uderzenia młotkiem aukcyjnym, oznaczająca początek zebrania.

– Zanim przejdziemy do rzeczy – odezwał się Owen. – Chciałbym zapytać, czy otrzymaliście może listy, które Pan Wolf kazał nam napisać w drugiej klasie liceum?

Colby skinął głową i parsknął śmiechem.

– Dostaliście swoje? Mój przyszedł już w zeszłym roku, bo jestem od was o rok starszy, gówniarze. Ale rozpisałem się tam _na całego_ o swoich włosach i o tym, jakie to ważne, żeby utrzymywać bongo w czystości.

Zaśmialiśmy się.

– Nie powinienem wam tego mówić, bo to zaproszenie do tego, żeby drzeć ze mnie łacha – stwierdził Owen. – Ale napisałem, że ważny jest dla mnie wynik matury. A potem poświęciłem pół strony cyckom pani Wagner. Mocno się w niej wtedy bujałem.

Skrzywiłem twarz.

– W pani Wagner? Nauczycielce od matmy? Przecież ona miała jakieś pięćdziesiąt lat, stary.

Owen zmiął serwetkę, na której stało jego piwo, i cisnął nią we mnie.

– Była koło trzydziestki i miała świetne zderzaki.

– Przepraszam – odparłem, wzruszając ramionami. – Chyba byłem za bardzo skupiony na naszych rówieśniczkach. Bo, no wiesz, umiałem wyrywać _nasze rówieśniczki_, w przeciwieństwie do ciebie.

– Wal się. – Owen wyżłopał połowę swojego browara, po czym skinął głową w moją stronę. – A sam co napisałeś? Marzyłeś o tym, żeby mieć działającą brykę? – Trącił łokciem siedzącego obok Braydena. – Pewne rzeczy nigdy nie ulegają zmianie.

Nie wchodziło w grę, żebym wspomniał o tym, że napisałem o młodszej siostrze naszego kumpla Ryana, Lali. Oberwałbym za to albo musiałbym wysłuchać kazania, a prawdopodobnie i jedno, i drugie. A już na pewno nie zamierzałem zwierzać się z tego, że poprzedniego wieczoru zdarzyło mi się trochę za dużo wypić i że do niej zadzwoniłem. _Chwała Bogu, że nie odebrała_. Jak ja bym jej wytłumaczył, że dzwonię tak do niej ni z gruszki, ni z pietruszki?

– Sam napisałem o tym, co było dla mnie naprawdę ważne, panowie – odparłem. – Wygląda na to, że byłem dojrzały, jak na swój wiek, bo moje priorytety pozostały bez zmian.

Brayden skinął głową i wyszczerzył zęby.

– Napisałeś o waleniu konia, co?

– Nie, bęcwale. Napisałem o graniu na bębnach i o obciąganku.

Moi kumple wybuchli śmiechem.

– Brzmi wiarygodnie – skomentował Owen.

Wycelowałem palec w stronę Braydena.

– A co było w twoim liście?

Mój kumpel wyszczerzył zęby.

– Napisałem dwa zdania. _Dla mnie ważne jest to, żeby mieć mniej roboty z pracą domową. Dlatego to już koniec mojego listu._

Pokręciłem głową.

– To do ciebie podobne.

Zamówiliśmy jeszcze jedną rundkę browarów i zaczęliśmy zebranie. Colby poruszył temat wymiany kilku starych klimatyzatorów zainstalowanych w naszym budynku na nowe, zużywające mniej energii. Jego zdaniem koszty tej wymiany zwróciłyby się nam zaledwie w dwa lata w formie obniżonych rachunków za prąd. Owen opowiedział o znajdującym się nieopodal nas domu, który został wystawiony na sprzedaż za znacznie wyższą cenę, niż byliśmy wcześniej skłonni podejrzewać, po czym rozdał wszystkim obecnym arkusze ze zdobytymi przeze mnie oszacowaniami kosztów położenia nowego dachu, co było dla nas rozpaczliwie naglącą kwestią.

Przeszliśmy właśnie do rozmowy na temat wymagających przedłużenia umów z najemcami lokali w naszym budynku i tego, o ile należałoby podnieść ich czynsze, gdy nagle usłyszałem dobiegające z mojej kieszeni brzęczenie komórki. Wyjąłem ją i serce podeszło mi do gardła. Na ekranie wyświetlało się imię Lali. W pierwszym odruchu chciałem pozwolić, by połączenie trafiło do poczty głosowej, ale wiedziałem, że potem przez całą noc nie zmrużę oka, zastanawiając się, czy u niej wszystko w porządku. Nie potrzebowałem dodatkowych atrakcji po tym, jak zeszłej nocy musiałem się schlać, by móc przestać myśleć o tej dziewczynie na wystarczająco długi czas, żeby choć trochę się przespać. Wobec tego przeprosiłem swoich kumpli, wstałem zza stołu i wyszedłem przed bar, by odebrać.

– Halo?

– Holden?

– Tak?

– Tu Laney… Lala.

Spróbowałem rozegrać to na chłodno.

– Och, cześć, Lala. Dawno nie rozmawialiśmy. Co słychać?

– Właśnie zobaczyłam, że mam na komórce nieodebrane połączenie od ciebie z wczorajszego wieczoru. Chciałam się tylko upewnić, czy wszystko gra.

_Szlag by to_.

– Yyy… przepraszam. Musiałem chyba przypadkowo wybrać twój numer – zełgałem bezczelnie. – Nie miałem nawet pojęcia, że do ciebie zadzwoniłem.

– Och, to dziwne. Bo właśnie zamierzałam się do ciebie odezwać w ten weekend.

– Serio?

– Tak. W przyszłym tygodniu przyjeżdżam na jeden wieczór do Nowego Jorku. Jestem umówiona na rozmowę w sprawie grantu na badania, który staram się uzyskać. Pomyślałam, że skoro już będę w mieście, to może wybiorę się zobaczyć kamienicę, którą kupiliście, i przy okazji ze wszystkimi się przywitam. Wszyscy mieszkacie w tym budynku, prawda?

– Owszem. W który dzień przyjeżdżasz?

– W środę. Jestem umówiona na rozmowę w czwartek rano.

– Gdzie planujesz się zatrzymać?

– Jeszcze nie zabukowałam hotelu. Zadzwonili do mnie z informacją o tej rozmowie wczoraj po południu.

– Zatrzymaj się u mnie. – Pokręciłem głową. – To znaczy, możesz zatrzymać się u nas. Wykorzystujemy jeden z apartamentów pod krótkoterminowy wynajem. Testujemy go na Airbnb. Dostaje się tam wyższe stawki i wygląda na to, że jest spory popyt.

– O rany. A sądzisz, że w przyszłą środę będziecie tam mieli wolne miejsce?

_Jeśli nie, to unieważnię rezerwację_.

– Jestem pewny, że tak.

– Okej. Byłoby świetnie. Mogłabym się wtedy z wami zobaczyć i nie będę musiała kombinować z szukaniem hotelu. Strasznie się gubię na Manhattanie.

– Zamierzasz przyjechać autem czy pociągiem?

– Chyba siądę za kółkiem.

– Podeślę ci namiary na dobre miejsce parkingowe nieopodal budynku, gdzie nie policzą ci zbyt drogo.

– Doskonale. Wielkie dzięki, Holden. Nie mogę się doczekać, żeby was wszystkich znowu spotkać.

Rozłączyłem się, a potem przez chwilę gapiłem się w ekran komórki. Gdy dorastałem, moja mama miała pewne ulubione powiedzonko: _Nie ma czegoś takiego jak zbieg okoliczności_. Nigdy nie przywiązywałem do tego wagi, ale w tym momencie miałem nadzieję, że się nie myliła…

Nie zaglądałem na Fejsa już pewnie z dwa lata. Ale całkiem poza własną kontrolą zalogowałem się w tym serwisie tuż po tym, gdy po powrocie o północy z knajpy w stanie lekkiego upojenia znowu przeczytałem tamten list do samego siebie, i to aż trzykrotnie. Spokoju nie dawało mi zwłaszcza jedno zdanie:

_Jeśli w chwili, gdy otrzymasz ten list, Lala będzie singielką, a ty w dalszym ciągu nie zdecydujesz się do niej wystartować, to okażesz się totalną pizdą._

Wpisałem w wyszukiwarkę _Laney Ellison_ i zmarszczyłem czoło, gdy na ekranie wyświetliło się zdjęcie. Przedstawiało Lalę i doktora Głąba, więc otworzyłem kolejne piwko. Zdjęcie musiało zostać zrobione w dniu zaręczyn dziewczyny, bo wystrojony w kardigan naukowiec oplatał ją ramieniem, a ona sama wyciągała dłoń w stronę aparatu, chwaląc się otrzymanym pierścionkiem. Pociągnąłem ogromny haust z butelki, robiąc zbliżenie na jej palec. _To jakaś zasrana pierdółka. Lala zasługuje na prawdziwy kamień._

Fakt, że dr Głąb nie kupił jej nawet porządnego pierścionka, sprawił, że poczułem do niego jeszcze większą antypatię.

– Szmaciarz – wymamrotałem, po czym kliknąłem myszką, żeby obejrzeć resztę zdjęć Lali.

Następna fotka przedstawiała moment, gdy udało jej się obronić doktorat na uniwersytecie. Z obu stron otaczali ją dumni rodzice. Ponownie zrobiłem zbliżenie i zauważyłem, że dziewczyna ma na szyi łańcuszek z niewielkim krzyżykiem. Był kiedyś własnością Ryana. Mój przyjaciel otrzymał go w prezencie od swoich rodziców na pierwszą komunię – którą miał tego samego dnia co ja. Nigdy go nie zdejmował. Kiedy umarł, zaczęła go nosić Lala, ale nie zdawałem sobie sprawy, że nadal to robi. Jednak nie zaskoczyło mnie to. Tych dwoje nie było rodzeństwem, jakich wiele. Ryan i Lala naprawdę dobrze się dogadywali, nawet gdy byli młodsi, jeszcze przed tym, jak mój kumpel usłyszał diagnozę. Ryan zawsze był superopiekuńczy względem swojej siostry. Co było powodem, dla którego na kilka dni przed śmiercią poprosił mnie, żebym miał ją na oku… byle „_nie za blisko_”. Mój przyjaciel przyglądał mi się pewnie w tym momencie z góry i przeklinał mnie za to, że bawię się w stalkera.

Kliknąłem w kolejne zdjęcie i wytrzeszczyłem oczy. _Jasna cholera._ Bully nadal żyje! Ryan przygarnął tego spasionego buldoga, gdy uczęszczaliśmy do liceum, więc pies musiał mieć już co najmniej z piętnaście lat. Nie mogłem uwierzyć, że jeszcze dycha. Na fotografii Lala klęczała przed świąteczną choinką, obejmując ramieniem Bully’ego, który miał na sobie świąteczny sweter. Jeśli Ryan dotąd nie zdążył się wkurzyć o to, że śledzę jego młodszą siostrę w necie, to fotka przedstawiająca jego psa wystrojonego w _sweter_ na pewno wyprowadziła go z równowagi. Podniosłem puszkę w stronę nieba.

– Sorry, brachu. Nie miałem pojęcia.

Przez następne piętnaście minut przeglądałem pozostałe fotki Lali, choć większość tego czasu poświęciłem zwłaszcza jednemu konkretnemu zdjęciu. Dziewczyna prezentowała się na nim w bikini. Zawsze była piękna i miała świetną figurę, ale chuda nastolatka, której przypatrywałem się kiedyś ukradkiem na podwórku Ryana, gdy miała na sobie strój kąpielowy, zdążyła się przez wszystkie te lata zmienić w kobietę o zabójczych kształtach. Kształtach, przez które _na pewno_ wpakowałbym się w kłopoty, gdybym za bardzo skrócił między nami dystans.

Kliknąłem na ostatnią fotkę i poczułem, jakby ktoś odciął mi dopływ tlenu. Przedstawiało Ryana i Lalę, którzy siedzieli na wyrzuconej na plażę drewnianej kłodzie, a jego autorem byłem ja sam. Ryan nie miał na nim włosów w rezultacie trzeciej serii naświetleń. Przypomniałem sobie, że mieli wypuścić go ze szpitala dopiero kilka dni później, ale przekonał lekarzy do wcześniejszego wyjścia, by móc świętować swoje dwudzieste siódme urodziny wraz ze swoją ekipą. Ja, Owen, Brayden, Colby, Ryan i Lala wybraliśmy się do Ocean City. Odwiedziliśmy to miasto już wcześniej, po balu maturalnym, i wiązało się z nim mnóstwo dobrych wspomnień. Spędziliśmy cały tamten dzień na plaży, a potem rozpaliliśmy ognisko, które nie wygasło aż do wschodu słońca. Był to niezapomniany dzień, zwłaszcza że na jakiś czas był to dla nas wszystkich ostatni dobry dzień, ponieważ Ryan zmarł następnego wieczoru.

Przypomniałem sobie to wszystko i zamknąłem laptopa. Widok tego zdjęcia zdziałał chyba tyle dobrego, że odwiódł mnie od dalszego tropienia Lali. O ile jej fotka w bikini wytrąciła mnie z równowagi i rozpaliła we mnie ogień, o tyle ta ostatnia podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody. Czyli dokładnie to, czego potrzebowałem. Lala Ellison stanowiła tabu, była dla mnie jedyną kobietą, do której nie mogłem się zbliżać. No, a przynajmniej do momentu, gdy miała się w następnym tygodniu pojawić w naszym mieście… i spędzić noc w apartamencie, który – tak się składało – był położony tuż obok mojego.

_Puk, puk, puk._

Jezu Chryste, poczułem wręcz, jak zaczynają mi się pocić dłonie. Ile ja miałem lat, dwanaście?

Lala napisała mi kilka godzin wcześniej, że przyjedzie zapewne około piątej, a zegar na kuchence mikrofalowej wskazywał, że była już minuta po tym czasie. Ostatnia sytuacja, w której byłem tak zestresowany, miała miejsce, kiedy moja kapela występowała na pewnym festiwalu przed dziesięciotysięczną publicznością. Musiałem wytrzeć ręce o spodnie.

– Hej. – Uśmiechnąłem się po otwarciu drzwi. Ale uśmiech spełzł mi z twarzy, gdy zdałem sobie sprawę, że Lala nie jest sama. Ktoś stał u jej boku.

Lala zerknęła na mającą czym oddychać rudą laskę i wykonała ruch dłonią, pokazując z niepewnym uśmiechem to na nią, to na siebie.

– Jechałyśmy razem windą i wysiadłyśmy na tym samym piętrze. Okazuje się, że zmierzałyśmy w to samo miejsce.

Fiona – kobieta, którą poznałem w ostatni weekend w pewnej knajpie – wzruszyła ramionami.

– Przepraszam, że wpadam bez zapowiedzi, ale przechodziłam tędy i pomyślałam, że sprawdzę, czy nie ma cię w domu. Coś u ciebie zostawiłam, kiedy tutaj byłam.

– Serio?

Fiona puściła do mnie oko i wykonała ręką gest w stronę wnętrza mieszkania.

– Wydaje mi się, że wciąż wiszą na twoim łóżku. – Kobieta popatrzyła na Lalę, a potem na mnie. – Może zgarnę je szybko, a potem przestanę zawracać ci głowę?

Nie miałem pojęcia, jak zareagować, więc odszedłem na bok, by wpuścić mojego nieoczekiwanego gościa do środka. Za to Lala pozostała za progiem wraz ze swoim bagażem. Pokręciłem głową i wyciągnąłem rękę w kierunku uchwytu walizki.

– Przepraszam za to. Wejdź, proszę.

Zanim zdążyłem wtoczyć klamoty Lali do środka i zamknąć drzwi, zobaczyłem, jak Fiona wychodzi energicznym krokiem z mojej sypialni. Podniosła wysoko parę kajdanek.

– Znalazłam.

Zacisnąłem powieki. _Cudownie, po prostu, kurwa, cudownie._ROZDZIAŁ 2.

Lala

Drzwi zatrzasnęły się za plecami rudej. Gdy odwróciłam się w stronę Holdena, w pomieszczeniu panowała taka cisza, że dałoby się usłyszeć spadającą pinezkę.

– Mogę to wyjaśnić… – zaczął w końcu mężczyzna.

Wyciągnęłam przed siebie dłonie i wybuchłam śmiechem.

– Jestem pewna, że mógłbyś, ale chyba nie chcę tego słyszeć.

Holden potarmosił sobie dłonią gęstą grzywę rozczochranych włosów.

– Słusznie.

A potem cały poczerwieniał. Wydawał się zażenowany. Historia jego relacji damsko-męskich nie była dla nikogo z nas żadną tajemnicą, więc zaskoczyło mnie to.

– Hm, to cholernie krępujący sposób na to, by cię powitać. – Rozłożył ramiona. – Nieważne, witaj w naszej kamienicy, Lala.

– Dzięki. – Wpadłam w jego serdeczne objęcia. – Tak się cieszę, że tu jestem. – Moje ciało przebiegło mrowienie, gdy poczułam na piersi nacisk jego torsu.

Czułam, jak jego serce wali w przyspieszonym tempie, co wydało mi się intrygujące. Holden roztaczał wokół siebie urzekający zapach, jakby właśnie wyszedł spod prysznica – zapach mydła i wody kolońskiej – który nakładał się na jego własną upajającą woń. Pamiętałam ją z ostatniego razu, kiedy dzielił nas tak niewielki dystans, podczas naszego tańca na weselu Colby’ego i Billie.

Rozejrzałam się dookoła.

– Twoje mieszkanie wygląda dokładnie tak, jak je sobie wyobrażałam, Catalano.

Holden uniósł brew.

– A to czemu?

– Perkusja w kącie. Czarne meble…

– Nie zapominaj, proszę, o kajdankach na ramie łóżka.

Westchnęłam.

– Tak, to też.

Mężczyzna ponownie zamknął oczy, widocznie zawstydzony, po czym posłał mi najpiękniejszy uśmiech.

Zawsze durzyłam się w Holdenie. Ale wierzcie lub nie, nie chodziło jedynie o fizyczny pociąg. Gdy byliśmy młodsi, mnóstwo ze sobą gadaliśmy. Ryan nie miał pojęcia o tych naszych prywatnych rozmowach. Co prawda na tym czy na innym etapie podkochiwałam się chyba w każdym kumplu mojego starszego brata, ale uczucie, jakim darzyłam Holdena, było nietykalne i nigdy nie wygasło. Przy czym spośród wszystkich kumpli Ryana Holden byłby dla mojego brata tym, którego uznałby za najmniej odpowiedniego kandydata na mojego faceta. Nie stanowił materiału na chłopaka, choć kobiety – wliczając w to mnie – nie mogły oderwać od niego wzroku. Właściwie to raz zdarzyło się, że Ryan zauważył, że gapię się na jego przyjaciela jak sroka w kość. Pewnego lata, gdy byliśmy nastolatkami, przyłapał mnie na tym, jak wlepiam ślepia w Holdena, kiedy ten wyszedł z basenu za naszym domem i wycierał swoje na wpół nagie ciało ręcznikiem. Mój brat ostrzegł mnie, żebym _nawet o tym nie myślała_. Ryan kochał Holdena, ale myśl o tym, że ja i ten facet moglibyśmy być razem, chyba wpędziłaby go do grobu – gdyby nie to, że przecież i tak już w nim był.

– No to… – Holden klasnął w dłonie. – Idziemy do apartamentu za ścianą?

– Tak. Nie mogę się doczekać, żeby go obejrzeć. Dzięki, że pozwoliłeś mi się w nim zatrzymać.

– Jasna sprawa. Wszystko dla małej siostrzyczki Ryana.

– Dzięki, chociaż wcale nie jestem już taka _mała_.

– Zauważyłem. – Na ustach Holdena zamajaczył uśmiech.

Ciarki chodziły mi po plecach, gdy ruszyłam w ślad za nim na korytarz, a potem przyglądałam się, jak otwiera przede mną drzwi sąsiedniego mieszkania.

Zajrzałam do środka. _O rany_. To miejsce było fantastyczne.

W salonie stały kremowe meble obite skórzaną tapicerką, wyglądały na nowe. Kilka pękatych, dzianinowych poduszek leżących na sofie i fotelu nadawało temu pomieszczeniu przytulny, choć zarazem modny charakter. Wszystko pachniało świeżością. Kuchnia była otwarta na salon, a znajdujący się w niej blat z jasnego granitu stanowił dopełnienie dla ziemistej tonacji pozostałej części apartamentu.

– Świetnie się spisaliście przy urządzaniu tego mieszkania. Jest piękne.

– Taa, dzięki. Tak jak mówiłem, testujemy opcję dodania go pod wynajem na Airbnb. Masz szczęście, że było akurat wolne.

– No chyba! – Przeszłam do kuchni. – Och, chwała Bogu. Jest ekspres do kawy i kapsułki. Zastanawiałam się, czy zdążę sobie rano zaparzyć kawę.

– Gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem w pomieszczeniu obok – przypomniał mi Holden.

_Jak mogłabym o tym zapomnieć?_

– Dzięki.

Fakt, że ten apartament znajdował się _ściana w ścianę_ z apartamentem Holdena podnosił mnie jednocześnie na duchu i wprawiał w podenerwowanie.

– A teraz opowiadaj, jaka heca dla jajogłowych cię tu sprowadza.

Skrzyżowałam ramiona na piersi.

– Mówisz o rozmowie w sprawie projektu badawczego.

– Tak się tylko z tobą drażnię. Ale przecież _naprawdę_ masz większą mózgownicę, niż ustawa przewiduje. Reszta z nas zawsze wypadała przez to na większych idiotów, niż to ma miejsce w rzeczywistości. – Mężczyzna westchnął. – Zresztą nieważne, mówię serio, opowiedz mi o tym.

– To rozmowa w sprawie grantu na badania nad tym, jaką rolę pełni dopamina w rozwoju i przebiegu choroby Alzheimera.

– Ciekawe. – Holden podrapał się po zarośniętym podbródku. – Dopamina to coś jakby hormon seksu, zgadza się?

No jasne, od razu musiał pójść tym tropem.

– To rodzaj neuroprzekaźnika wytwarzanego w organizmie. Wpływa na to, jak odczuwamy przyjemność. Zbyt wysoki lub zbyt niski poziom może prowadzić do negatywnych skutków. Ale masz rację, dopamina wydziela się w reakcji na stymulację seksualną, między innymi.

– Czyli, chwileczkę, nadmiar dopaminy może prowadzić do negatywnych następstw? Może sprawić, że ktoś zwariuje?

– No wiesz, wszystko, co występuje w nadmiarze, wywołuje niedobre skutki, prawda? Ale tematem tych konkretnych badań jest raczej związek między _niskim_ poziomem dopaminy a zwiększonym ryzykiem rozwoju choroby Alzheimera.

Holden skinął głową.

– Aha. Czyli im więcej ktoś uprawia seksu… tym mniej grozi mu zachorowanie na Alzheimera?

Odchrząknęłam.

– Owszem, wyniki badań zdają się sugerować taką ewentualność.

– Do diabła. W takim razie nie mam się czego obawiać. Będę na starość jak żyleta. – Mężczyzna mrugnął do mnie znacząco.

Przewróciłam oczami.

– Seks ma pewne plusy. I bardzo nieliczne minusy, o ile zachowuje się ostrożność.

– Zawsze zachowuję ostrożność – odparł Holden z poważną miną.

– To dobrze.

– Zwłaszcza że Colby jest żywym przykładem tego, jak to się może skończyć – dodał.

Colby zapłodnił matkę swojej córeczki w trakcie przygodnego seksu na jedną noc pięć lat przed tym, jak poznał swoją żonę, Billie. Saylor była darem od losu, ale całe to zdarzenie na pewno stanowiło gorzką lekcję dla wszystkich chłopaków – jedna chwila nieuwagi może zmienić całe twoje życie.

Holden przechylił głowę.

– Opowiedz mi coś jeszcze o korzyściach płynących z seksu.

– Mówisz poważnie?

– Tak jakby. Ale głównie lubię patrzeć, jak się czerwienisz.

Dotknęłam policzka.

– Mam rumieńce?

– Odrobinę. Ale mówię serio, to intrygujące. Nigdy nie zastanawiałem się nad hormonami i w ogóle, ani nad tym, jaki mają wpływ na ludzi w dłuższej perspektywie. Ale dobrze wiedzieć, że seks pozytywnie wpływa na zdrowie.

– Napływ oksytocyny i dopaminy w trakcie orgazmu obniża poziom kortyzolu, który jest hormonem stresu.

Holden znowu skinął głową.

– To dlatego ludzie są potem tacy odprężeni.

– Zgadza się.

– Ale nie miałem pojęcia, że te hormony mogą chronić mózg. To wielka rzecz.

– Niemal każda decyzja, jaką podejmujemy odnośnie do tego, co wnika do naszego organizmu, czy chodzi o jedzenie, czy o _coś innego_, wpływa na ogólny stan naszego zdrowia. – Uśmiechnęłam się. – A wiesz, co jeszcze podnosi poziom dopaminy?

– Co?

– Muzyka.

– O. Super. Jeszcze jeden punkt dla mnie.

– Te ciarki, które czujesz podczas świetnego koncertu? W dużym stopniu odpowiada za nie dopamina.

– Ale wspomniałaś też, że zbyt wysoki poziom może wywoływać złe skutki, tak?

– Z nadmiarem dopaminy rzeczywiście wiążą się _pewne_ negatywne skutki uboczne, takie jak napady lęku, bezsenność albo zbyt wysokie libido.

– Czyli zachowam doskonałą pamięć, ale już do końca życia pozostanę napaleńcem zmagającym się ze sporadycznymi atakami lęku. – Holden przytaknął. – Jasne. Brzmi sensownie.

Roześmiałam się.

– Dzięki za to szkolenie, Lala. Ależ ty jesteś mądra. – Na twarzy mężczyzny pojawił się uśmiech. – Dobrze cię widzieć. Mam wrażenie, jakbyśmy widzieli się całą wieczność temu.

_Czy odważę się o tym wspomnieć?_

– Tak, wydaje mi się, że nasze ostatnie spotkanie miało miejsce na weselu Colby’ego, hm?

– Owszem. – Holden z wolna pokiwał głową. – Rok temu. Za długo, jasna cholera.

Popatrzył mi w oczy, a ja od razu przypomniałam sobie nasz taniec z tamtej imprezy. Warren wyszedł do łazienki, a kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam nagle, że na jego miejscu stoi znajomy muzyk. Pamiętam, jak modliłam się, żeby Warren nie wrócił i nie nakrył mnie i Holdena na wspólnym tańcu. Leciał akurat wolny kawałek, a ja nie chciałam, żeby mój narzeczony nabrał podejrzeń, że działo się tam coś niewłaściwego. Jak w dobrze naoliwionym mechanizmie, Holden zszedł z parkietu, gdy tylko piosenka dobiegła końca, tuż przed tym, jak Warren wrócił na salę. W związku z tym mój narzeczony nie miał pojęcia, że właśnie skończyłam tańczyć z mężczyzną, w którym durzyłam się przez całe dzieciństwo.

Było tak, jakby nigdy do tego nie doszło – jeśli nie liczyć faktu, że przez cały wieczór nie mogłam przestać o tym rozmyślać. Rzucałam ukradkowe spojrzenia w stronę Holdena i doskwierało mi poczucie winy, bo choć nie umiałam tego nazwać, to czułam, że nasz taniec miał w sobie coś wyjątkowego. Czy pomyślałam, że podobam mu się _w ten szczególny sposób_? Nie. Ale to, że wykorzystał nieobecność Warrena, żeby się do mnie zbliżyć, wydawało się całkiem zamierzone. Może udzielił mu się sentymentalny nastrój weselnej imprezy. Ślub to przełomowe wydarzenie w życiu człowieka. Uświadamia nam, że czas umyka każdemu z nas. Zastanawiałam się też, czy tamta piosenka nie obudziła w nim poczucia straty po śmierci Ryana. A ponieważ byłam na tamtej sali najbliższym odpowiednikiem mojego brata, to możliwe, że przylgnął _do mnie_ w tamtej chwili właśnie z tego powodu.

– Tak czy siak… – Holden wyrwał mnie z zamyślenia. – Wiem, że wiele osób nie może się doczekać, żeby się z tobą dziś zobaczyć. Colby i Billie urządzają kolację. Chcieli, żebym zabrał cię do ich apartamentu, kiedy skończysz się rozpakowywać. Właściwie to mam wrażenie, że jesteśmy już spóźnieni.

Pomasowałam się po brzuchu.

– O Boże. Brzmi cudownie. Konam z głodu. Daj mi tylko chwilkę.

Skoczyłam skorzystać z łazienki, po czym wróciłam do salonu i ruszyliśmy z Holdenem do mieszkania Colby’ego.

Drzwi otworzyła nam córka Colby’ego, Saylor, która aż podskoczyła na nasz widok.

– Lala!

– Cześć, skarbie! Tak się cieszę, że mnie pamiętasz. – Schyliłam się, żeby ją uściskać. – Ależ ty rośniesz. To nie do wytrzymania.

Ja i dziewczynka miałyśmy zaledwie kilka okazji do tego, żeby się spotkać, ale spędziłyśmy ze sobą miło trochę czasu na weselu. Matka Saylor tak naprawdę nigdy nie istniała w jej życiu. A potem Colby poślubił Billie, która wzięła tę rolę na siebie. Wyglądało na to, że ten układ wyśmienicie funkcjonuje.

Dziewczynka wyciągnęła rączkę, żeby dotknąć mojej fryzury.

– Ale ci się kręcą włosy!

Zmierzwiłam swoją blond grzywę.

– Wiem! Są splątane jak siano.

– Są dzikie. Uwielbiam to – odezwał się zza moich pleców Holden.

– Dzięki. – Lekko się zaczerwieniłam.

W tym momencie pojawiła się Billie, żeby mnie uściskać.

– Myśleliśmy już, że nie dotrzesz, Lala! Na czym ci tak diabelnie długo zeszło?

Billie była superodlotową laską. Miałam ochotę poznać ją lepiej. Była właścicielką położonego w tej kamienicy salonu tatuażu – to właśnie za jego sprawą poznała się z Colbym.

– Przepraszam! – odparłam. – Był straszny ruch na drodze, a potem Holden pokazywał mi apartament.

– Uwięziłem ją na trochę. To moja wina.

_Chwilunia, co?_ Przed oczami przemknął mi żywy obraz, wywołany słowami muzyka. Odchrząknęłam.

– Ten apartament jest przepiękny. Nie wiem, jak wam dziękować, że pozwoliliście mi się w nim zatrzymać.

Owen podszedł w moją stronę, ubrany w swój trzyczęściowy garnitur, żeby mnie uściskać.

– Żartujesz sobie? To przecież kamienica Ryana. Zawsze będzie tu dla ciebie miejsce. Nawet gdybyśmy musieli wywalić Holdena, żeby zwolnić mieszkanie.

– Zgłaszam się na ochotnika, żeby osobiście wynieść go stąd na kopach – oświadczył Brayden, rozkładając ramiona, bo przyszła jego kolej, żeby mnie wyściskać.

Naprawdę brakowało mi towarzystwa tych chłopaków. Tak bardzo przypominali mi mojego brata, a poza tym czułam w tym miejscu jego obecność.

Colby pojawił się w zasięgu wzroku jako ostatni z całej paczki. Przebywał dotąd w kuchni, z której wyłonił się, niosąc pełną tacę. Odłożył ją na stół w jadalni.

– Cześć, Lala! – Mężczyzna wytarł ręce i podszedł w moją stronę, żeby wziąć mnie w ramiona.

Krótko potem usiedliśmy do kolacji składającej się ze spaghetti, klopsików, sałatki i pieczywa czosnkowego. Saylor z dumą oświadczyła, że sama przygotowała sałatkę.

W trakcie posiłku Colby skorzystał z okazji, żeby mnie trochę wypytać.

– Słuchaj, Lala… – zaczął. – Skoro nie ma wśród nas Ryana, to mam nadzieję, że zrozumiesz, że musimy wziąć na siebie rolę opiekuńczych starszych braci. Niestety, trafiło ci się aż czterech w cenie jednego.

– Czterech braci, hm? To brzmi jak… prawie tłum. – Zachichotałam.

– Mam czterech wujków! – wtrąciła Saylor. – Trzech tutaj i jednego w niebie.

Uśmiechnęłam się.

– To prawda.

– No więc mam do ciebie kilka pytań – podjął Colby. – Po pierwsze, nie wiem zbyt wiele na temat Warrena. Kiedy miałem z nim kontakt na ślubie, zrobił na mnie świetne wrażenie, ale nie mogę powiedzieć, żebym naprawdę go _poznał_. Opowiedz o nim. Dlaczego spośród wszystkich facetów na kuli ziemskiej akurat _on_ okazał się tym jedynym?

– Och, daj jej spokój. – Billie pacnęła męża w ramię. – Nie musi się nikomu tłumaczyć ze swoich uczuć. Nie zawsze da się ubrać w słowa to, co sprawia, że się kogoś kocha. Jak wiesz, to po prostu wiesz. – Posłała mi uśmiech.

– Przepraszam. – Colby wzruszył ramionami. – Moim zdaniem to zasadne pytanie.

Zerknęłam na Holdena i zobaczyłam, że się we mnie wpatruje. Podobnie jak reszta zgromadzonych zdawał się czekać na odpowiedź.

Otarłam usta i spojrzałam na Billie.

– W porządku. Ma rację. Ryan też zadałby mi to pytanie. Nalegałby na to, żeby móc pobyć z Warrenem i go wybadać.

Brayden skrzyżował ramiona na piersi.

– Okej, w takim razie dlaczego powinniśmy kibicować temu facetowi?

– No cóż… – Umilkłam na moment. – Jest superbystry. Zabawny. Naprawdę mu na mnie zależy. Daje mi poczucie bezpieczeństwa. Jest uczciwy, co jest dla mnie _naprawdę_ ważne… – Powiodłam wzrokiem po zgromadzonych dookoła stołu.

– To wszystko? – zaśmiał się Colby.

Billie ponownie pacnęła go w ramię.

– A czego byś jeszcze chciał?

– Pracuje nad lekiem na raka czy coś w tym rodzaju, prawda? – zapytał Owen.

– Zajmuje się badaniem nowotworów, owszem.

Holden pogrzebał w swoim spaghetti.

– Nie chcę wyjść na idiotę, ale co takiego _właściwie_ robi specjalista od nowotworów? W sensie, idzie do pracy i bierze się… konkretnie za co?

Wyprostowałam się na krześle.

– No cóż, powszedni dzień Warrena może wyglądać w ten sposób, że umieszcza komórki rakowe pod mikroskopem i obserwuje ich interakcje z określoną substancją. Trzeba wiele godziny pracy metodą prób i błędów, żeby posunąć się choć trochę do przodu i odkryć, co się sprawdza, a co nie, jeśli chodzi o hamowanie wzrostu komórek, co przekłada się na redukcję dynamiki schorzenia.

– To bardzo zacny zawód – skomentowała Billie.

– Fakt, ten facet to zacny mózgowiec – dodał Holden.

Uniosłam brew.

– W takim razie chyba jesteśmy dla siebie stworzeni, bo mnie też kiedyś przezywałeś mózgowcem.

– Tak, ale wiesz, że używałem tego określenia w pozytywny sposób. – Muzyk puścił do mnie oko.

Colby powiódł po nas obojgu wzrokiem. Miałam nadzieję, że nie zwietrzył dziwnego uczucia, jakim darzyłam Holdena. Pamiętałam, jak przypatrywał nam się, kiedy tańczyliśmy na jego weselu. Odniosłam wrażenie, że był jedyną osobą, która zwróciła na to uwagę.

Po deserze wstałam od stołu.

– No cóż, jestem pewna, że musicie kłaść Saylor do łóżka, a ja muszę się jeszcze przygotować do jutrzejszej rozmowy, więc powinnam się już pożegnać.

Billie również wstała.

– Musimy to robić regularnie, jeśli dostaniesz to stanowisko. Może zrobimy z tego naszą cotygodniową tradycję.

Skinęłam głową.

– Byłoby cudownie.

Holden podniósł się z krzesła i odprowadził mnie do drzwi.

Kiedy je otworzył i wyszedł na korytarz, spojrzałam mu w oczy.

– Ty też już idziesz?

– Tak. Kolacja dobiegła końca, prawda?

Pożegnałam się szybko z wszystkimi obecnymi i ruszyłam śladem Holdena w głąb korytarza. Wróciliśmy razem do sąsiadujących przez ścianę apartamentów.

Holden przystanął obok moich drzwi i podał mi klucz. Gdy go od niego przyjmowałam, nasze palce się musnęły.

Mężczyzna zamarł na chwilę, po czym nagle spytał:

– Masz ochotę wpaść do mnie na drinka?

Poczułam mrowienie w żołądku. Dlaczego to proste pytanie wywołało we mnie taką reakcję? Przecież chodziło jedynie o drinka. Tyle że z jakiegoś powodu wszystko, co wiązało się z Holdenem, kojarzyło mi się z… niebezpieczeństwem. Nie chodziło o to, żebym nie miała do niego zaufania – albo do siebie. Po prostu nie uważałam, by podsycanie tego, co tliło się w moim umyśle od chwili, kiedy tu przyjechałam, było dobrym pomysłem.

– Lepiej nie – odparłam. – Mam sporo rzeczy do rozpakowania. A poza tym muszę być jutro rano w optymalnej formie.

– No tak. Oczywiście. – Mężczyzna wbił wzrok w czubki swoich butów. – Wobec tego innym razem. – Westchnął. – _Kiedy_ już dostaniesz tę posadę. A dostaniesz. Bo jesteś Lalą.

– Chciałabym być tego równie pewna, co ty.

– Dasz sobie świetnie radę. – Holden uśmiechnął się, a jego oczy na chwilę odnalazły moje.

_Taak_. Bez wątpienia dało się wyczuć między nami jakiś dziwny stan napięcia. Było to identyczne wrażenie jak to, którego doświadczyłam na weselu Colby’ego, a sporadycznie również w poprzednich latach. Tyle że nie mogłam mieć pewności, czy Holden odbiera to w ten sam sposób, co ja. Uniosłam rękę.

– No cóż… Dobranoc.

– Dobranoc, Lala.

Zaczekał, aż wejdę do środka. Gdy drzwi mieszkania zamknęły się za moimi plecami, odetchnęłam głęboko, próbując doprowadzić się do porządku. Ogarnęło mnie poczucie ulgi. _Nareszcie sama._

Wzięłam gorący prysznic, którego bardzo potrzebowałam, po czym wysuszyłam włosy. Od razu po tym powinnam była się pewnie położyć do łóżka, ale czułam, że mnie nosi. Podreptałam w stronę lodówki, zakładając, że niczego w niej nie znajdę. Ku swojemu kompletnemu zaskoczeniu, odkryłam w niej śmietankę do kawy oraz jakieś pudełko. Otworzyłam je i aż zaparło mi dech w piersiach, gdy moim oczom ukazał się tuzin bostońskich pączków z nadzieniem budyniowym. Ryan wprost je uwielbiał. Na pokrywce pudełka była przyklejona karteczka.

_Ryan mówi: „Dasz radę, siostrzyczko. Daj im jutro popalić”._

Oczy zaszły mi łzami. Sięgnęłam po komórkę.

Lala: To twoja sprawka? Te pączki?

Holden: Uznałem, że przyda ci się rano śniadanie.

Lala: Przez ciebie się popłakałam. Dziękuję. To słodkie.

Holden: Nie ma za co, słonko.

Ta wymiana zdań sprawiła, że znowu przeniknął mnie dreszcz. Byłam pieprzoną, rozmemłaną, rozdygotaną płaksą. _Jezu._ Przecież miałam narzeczonego. Musiałam skończyć z takimi reakcjami na Holdena. Może powód takiego zachowania stanowiło po prostu podekscytowanie, jakie wzbudzała we mnie wizyta w tym miejscu. Może gdybym dostała grant i zamieszkała w tym mieście na dłużej, emocje przestałyby mi aż tak buzować. A poza tym nawet gdybym nie miała narzeczonego, to Holden Catalano i tak nie wchodził w grę. Ten facet był ucieleśnieniem wszelkich perypetii, których wolałabym sobie oszczędzić. Najwyraźniej w mojej głowie w dalszym ciągu panował zamęt po tamtym wspólnym tańcu na weselu Colby’ego.

Zjadłam jednego pączka, umyłam zęby i położyłam się do łóżka. Poczułam pod sobą wygodny materac z pianki z pamięcią kształtu i kolejny raz doceniłam standard tego miejsca. Zrobiłam szybki test dźwięku budzika w swojej komórce, by upewnić się, że zadziała rano, jak należy.

Ledwo położyłam głowę na poduszce, gdy usłyszałam pukanie w ścianę. Początkowo myślałam, że to wytwór mojej wyobraźni, ale potem stukanie rozległo się ponownie.

Podniosłam telefon.

Lala: To ty?

Trzy kropki na ekranie zatańczyły, wskazując, że zaraz dostanę odpowiedź.

Holden: O co ci chodzi?

Potem rozległ się ponowny stukot.

Lala: O to pukanie w moją ścianę!

Holden: Jakie pukanie?

Dźwięk rozległ się jeszcze raz.

Lala: Słyszałeś?

Holden: Jasne, że słyszałem. Przecież to moja sprawka.

Lala: Holden! LOL.

Holden: Wiedziałaś, że nasze sypialnie sąsiadują ze sobą ściana
w ścianę?

Lala: Teraz wiem.

Holden: LOL.

Lala: O Boże. Chyba nie będę musiała wysłuchiwać, jak się z kimś
„zabawiasz”, co?

Holden: Będę się starał pamiętać, że tam jesteś.

Lala: Hm, z góry dziękuję, że zgodziłeś się mniej hałasować.

Holden: Jedyne okazje, przy których robi się tu za głośno, to orgie.
Ale odbywają się tylko raz w miesiącu.

Lala: Orgie?

Holden: Bicze. Łańcuchy (kajdanki). Cały arsenał. Uderzeniowa dawka dopaminy.

_Czy on mówił poważnie?_

Holden: LOL. Żartuję. Żadnych orgietek.

Lala: Z tobą nigdy nic nie wiadomo.

Holden: Trochę bez sensu, że cię podpuściłem, bo i tak nie mogłem teraz zobaczyć, jak się czerwienisz.

Lala: Ech. Muszę iść spać.

Holden: Okej. Nie będę ci już przeszkadzał.

Lala: Dobranoc, Holden.

Holden: Dobranoc, Lala.

Zmusiłam się, żeby zamknąć oczy. Usypiając, powinnam była ćwiczyć odpowiedzi na pytania, które mogły paść w trakcie rozmowy następnego dnia. Ale zamiast tego wyobrażałam sobie, że jestem przykuta do łóżka Holdena podczas orgietki.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: