- promocja
Nie sposób zapomnieć - ebook
Nie sposób zapomnieć - ebook
Romany jest w ostatniej klasie szkoły średniej, kiedy umiera jej matka. Ostania wola Angie zaskakuje najbliższych. Przez kolejny rok wychowaniem nastolatki ma się zająć czworo przyjaciół kobiety. Troje z nich zna się ze studiów. Głównym opiekunem zostaje Tiger, zapalony podróżnik. Maggie, prawniczka i najbliższa przyjaciółka matki, powinna wspierać Romany w kwestiach prawnych i urzędowych. Rolą Leona, inżyniera, jest dbanie o rozwój kulturalny Romany. Hope, była modelka, ma wspierać Romany w kwestiach dotyczących relacji międzyludzkich.
Kiedy list z wolą zmarłej zostaje odczytany, wszyscy obecni w kancelarii prawnej są wstrząśnięci. Najbardziej oburzony jest Tiger, wolny duch, którego przeraża perspektywa zamknięcia na rok „w klatce” z córką Angie. Pozostali także nie są zachwyceni obowiązkami, jakie na nich spadły, ale i tak najbardziej zaskoczona ze wszystkich wydaje się być Romany.
Czy ten niezwykły układ ma szansę zadziałać? Czego cała piątka dowie się o sobie, swojej przeszłości i o kobiecie, która ich połączyła?
Kategoria: | Obyczajowe |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-287-2787-8 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Drodzy Przyjaciele,
skoro czytacie ten list, znaczy to, że ja już nie żyję. (Zawsze chciałam powiedzieć te słowa – to takie w stylu Agathy Christie! Leonie, nie płacz. Mnie to nawet trochę bawi. :*)
Jednak już tak serio chciałam Wam wszystkim podziękować za to, że byliście przy mnie przez te ostatnie miesiące. Nie było łatwo, ale świadomość, że mam Was przy sobie, bardzo mi pomagała. Szczerze mówiąc, nie wiem, co bym bez Was zrobiła. Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej paczki przyjaciół.
Ale jest jeszcze jedna, ostatnia przysługa, o którą muszę Was poprosić.
Oczywiście najbardziej martwię się o moją piękną córkę, Romany. Nigdy nie zrozumiem wszechświata, który pozwala rodzicowi umrzeć, zanim ten zdąży przygotować do życia swoje dziecko. To wszystko jest złe. Ale jest, jak jest.
Beze mnie Romany zostanie całkiem sama. Wiem, że wkrótce skończy osiemnaście lat, jednak wciąż jest dzieckiem, które musi się jeszcze wiele nauczyć o świecie, o tym, co dobre i złe. Potrzeba jej kogoś, kto będzie przy niej, będzie jej stróżem. Będzie jej opiekunem, jeśli wolicie, który ją poprowadzi, dopóki nie stanie pewnie na swoich nogach. To nie będzie trwało wiecznie, tylko do czasu, aż zda egzaminy i dostanie się na studia. Nie mogę znieść myśli, że sama radzi sobie ze szkołą. Ja musiałam i nie chcę, żeby historia się powtórzyła.
I tu zaczyna się właśnie Wasza rola. Zlecam Wam, moi najdrożsi i najbardziej zaufani przyjaciele, niezwykle ważne zadanie poprowadzenia jej przez nadchodzące, pełne wyzwań, miesiące jej życia.
Wiem, że nie byłoby w porządku, gdybym poprosiła o to jedno z Was, dlatego postanowiłam poprosić wszystkich, byście użyli swoich mocnych stron.
Maggie – jako moja niezwykle doświadczona i pragmatyczna przyjaciółka, pomóż, proszę, Romany w kwestiach formalnych i prawnych, a także naucz ją, co musi przeczytać, zanim pod czymkolwiek się podpisze. Nigdy nie byłam w tym dobra i wiem, że Ty lepiej sobie z tym poradzisz.
Leonie – dla Ciebie rezerwuję jej potrzeby związane z kulturą. Dopilnuj, żeby słuchała różnych gatunków muzycznych, a nie tylko tego szajsu, które leci na listach przebojów. Powinna dużo czytać i pisać, jeśli będzie mieć natchnienie. Chciałabym, żeby stała się bywalczynią kin i teatrów. Galerii sztuki też. Zasadniczo chodzi o wszystko to, co wyniesie jej codzienne życie na wyższy poziom, ponad prozaiczne problemy, i ją zachwyci.
Tigerze – chciałabym, żebyś zadbał o poszerzanie jej horyzontów. Niech podróżuje, gdy tylko będzie mogła, i chłonie różne style życia, tak jak skóra pochłania promienie słoneczne. Pomóż jej mieć oczy i serce otwarte.
I w końcu Ty, Hope. Może się zastanawiasz, czemu się tu znalazłaś. Wiem, że znałyśmy się stosunkowo krótko, ale wydaje mi się, że poznałam Cię na tyle dobrze, że mogę Cię prosić o pomoc, i coś mi mówi, że będziesz idealną kandydatką, by zadbać o związki, przyjaźnie i sprawy sercowe Romany. Proszę, pokaż jej, jak trafnie i sprawiedliwie oceniać ludzi, by potrafiła wybaczać im ich słabości.
A zatem, mimo że moja córeczka wyrusza w wielką życiową podróż bez mamy u boku, będzie miała Waszą czwórkę, aniołów stróżów, którzy będą ją chronić. Wiem, że zostawiam ją w dobrych rękach.
Z całą swoją miłością, na wieki
Angie :*2
– Poszukamy jakiejś kawiarni? – zapytała Maggie, kiedy cała piątka wyszła od notariusza na ulicę. – Nie wiem, jak wy, ale ja chętnie porozmawiałabym o tym, co się właśnie stało.
– Po cholerę nam kawa – odezwał się Tiger. – Potrzebujemy pubu i czegoś mocniejszego.
Leon pokiwał głową i Maggie zauważyła, że drży mu dolna warga, jakby starał się opanować wzruszenie. Zawsze miał skłonność do płaczu, już od czasów gdy byli nastolatkami. Chwilami bywało to irytujące, ale teraz wydawało jej się to ujmujące i chętnie by go pocieszyła, gdyby nie to, że obok był Tiger. Sama czuła się dziwnie spokojna, a łzy, przynajmniej na razie, postara się powstrzymać. Nikomu by to nie pomogło, gdyby jeszcze ona się rozkleiła.
– W zasadzie – oznajmiła Romany – to ja muszę wracać do szkoły. Już i tak opuściłam dwie chemie.
Tiger pokręcił głową z niedowierzaniem.
– A jakie to ma znaczenie, Romey? Potraktują cię ulgowo. Twoja mama dopiero co zmarła.
Maggie odwróciła się gwałtownie i spojrzała na niego surowo. Jeszcze tego brakowało, żeby Tiger zaczął wpajać Romany swoje wątpliwe wartości, a ich czwórka odniesie porażkę, zanim w ogóle zaczną.
– No co? – Tiger uniósł brwi i wyciągnął przed sobą dłonie w obronnym geście. – Przecież zmarła! Nie powinni w szkole oczekiwać, że Romey wróci tam szybko.
– Ale ja chcę iść – zaprotestowała dziewczyna. – Już i tak dużo opuściłam. A mamie naprawdę zależało, żebym dobrze zdała egzaminy. Wrócę do domu późno, jeśli ktoś z was by mnie szukał.
– W takim razie do zobaczenia na miejscu, współlokatorko – odparł Tiger i wyciągnął rękę, żeby przybić dziewczynie piątkę.
Romany zignorowała jego gest.
– Niech cię szlag, Tiger – rzuciła Maggie. – Romey, na pewno wszystko w porządku? Wiesz, że jak coś, to jesteśmy przy tobie, prawda? – Posłała Tigerowi piorunujące spojrzenie. – Wystarczy, że powiesz.
Romany pokiwała głową.
– W porządku, ciociu Maggie – odparła. – Do zobaczenia później.
Wydawało się dziwne, że Romany wciąż zwraca się do niej „ciociu”. Maggie nie była jej ciocią, nie była z nią jakkolwiek spokrewniona, a posługiwanie się takimi staroświeckimi etykietkami nigdy nie pasowało do swobodnego podejścia do życia jej matki. A jednak Angie nalegała na taki zwrot, jakby nazywanie Maggie „ciocią” miało dać jej córce coś, czego jej brakowało – dalszą rodzinę. Maggie, która sama była jedynaczką, nie miała własnych dzieci, a Romany była dla niej jak siostrzenica, której nigdy nie miała.
Znaleźli jakiś pub i weszli do środka. Było to coś raczej w stylu baru niż pubu, znacznie bardziej oświetlone i w większości z miejscami do stania niż siedzenia, ale im wystarczało.
– Co bierzecie? – zapytał Leon, gdy usiedli przy jednym z niewielu stolików.
Zerkali jedni na drugich przed złożeniem zamówienia, jakby szukali przyzwolenia od pozostałych.
– Mnie chyba przydałaby się brandy – stwierdziła Maggie, a gdy tylko to powiedziała, poczuła, jak Tiger obok niej się odpręża.
– Mnie też – rzucił szybko. – Trochę jestem w szoku.
Nastała cisza. Maggie nie zamierzała jako pierwsza proponować, że podejdzie do baru, bo to oznaczałoby, że stawia kolejkę. Tak to już bywa z ludźmi, których się zna prawie całe życie. Zawsze wychodzi ich stara natura. Tiger jak zwykle był bez grosza przy duszy. Maggie nie miała pojęcia, jak on przeżył te minione trzydzieści lat. I znowu to samo, nawet się nie ruszył. Odliczała w myślach: jeden, dwa, trzy…
– Ja pójdę – zaproponował Leon, dokładnie tak jak przewidywała.
– Nie, ja stawiam pierwszą kolejkę – odpowiedziała. To nie było fair wobec Leona, żeby wikłać go w jej potyczki z Tigerem. – Co dla was? Leon? Hope?
– Dla mnie małe shandy – odparł Leon. – Muszę potem wracać do pracy – dodał, sprawdzając godzinę na zegarku.
– Woda mineralna – powiedziała Hope i Maggie poczuła lekką urazę. Musiała się przyzwyczaić do myśli, że w najbliższej przyszłości Hope będzie z nimi w kontakcie. Ale czy naprawdę tak trudno powiedzieć „proszę”?
Maggie kupiła napoje, rozdała wszystkim ich zamówienia i usiadła z powrotem przy stole. Każdy z nich upił trochę, ale nikt nie chciał się odezwać pierwszy. Tiger wziął drugi łyk, a potem jednym haustem dopił resztę brandy.
Maggie wydęła usta.
– Cóż – zaczęła, odchylając się na oparciu. – Nie spodziewałam się tego, a wy? Niech Bóg błogosławi Angie, ale do jasnej cholery, wiedziała, jak wsadzić kij w mrowisko.
– Rzeczywiście – zgodził się Leon, kiwając powoli głową. – I nie do końca rozumiem, czego od nas oczekuje, to znaczy tak konkretnie. Ja mam pomóc Romany z czytaniem, chodzeniem do kina i tak dalej, ale jak mam to zrobić? Mam jej wysyłać książki albo listy tytułów do przeczytania? To brzmi bardzo urzędowo. Przecież to nastolatka. Nawet nie wiem, czy nasze gusta się w ogóle pokrywają. A może powinienem dopilnować, żeby czytała wybrane książki, na przykład w ramach ogólnej edukacji? Szkoda, że Angie nie dała nam więcej wskazówek.
– Cóż, cała Angie – skwitowała Maggie. – Nieprecyzyjna. Pamiętacie, jak wzięła nas wszystkich na magiczną tajemniczą wycieczkę i okazało się, że ona też nie ma pojęcia, dokąd jedziemy?
Przy stole rozległ się serdeczny śmiech.
– A jej gotowanie? – dodał Tiger. – Kończyło się na tym, że niektóre rzeczy jedliśmy tylko dlatego, że to było jedyne, co miała. Pamiętacie, jak dodała banany do sosu do makaronu, bo nie mieliśmy żadnych warzyw?
Przeczesał palcami rozjaśnione słońcem włosy. Maggie zauważyła, że zaczyna siwieć, ale te jaśniejsze pasma dobrze się jeszcze kryły wśród blond włosów. I łysiał też na czubku głowy. Jeśli nie będzie uważał, wkrótce przestanie wyglądać jak opalony bywalec plaż, a bardziej jak podstarzały hippis. Pomyślała jednak, że wciąż ma w sobie to coś. Odsunęła od siebie nieproszone myśli.
Siedzieli tak przez chwilę, każdy zanurzony we własnych wspomnieniach. Hope przycupnęła na skraju krzesła i wciąż spoglądała na zegar nad barem gotowa lada chwila wstać. Okej, pomyślała Maggie, nie mogła dołączyć do ich wspomnień, nie była częścią ich grupy, ale czy musiała aż tak ostentacyjnie wyrażać swój brak zainteresowania? Maggie czuła, że jej niechęć nabiera realnych kształtów. Jeszcze chwila, a urosną jej różki i cała reszta. Dlaczego Angie w ogóle wciągnęła w to Hope? Nie mogła po prostu ograniczyć się do swoich starych przyjaciół, gdy rozdzielała zadania? Wtedy wszystko byłoby dużo prostsze. A teraz, nie dość, że muszą jakoś zorganizować się przy Romany, będą mieli do tego jeszcze na głowie Hope. To była dodatkowa komplikacja, której wcale im nie było trzeba.
– Ja też nie wiem, co mam robić – stwierdził Tiger. – Każe mi ją zabierać w podróże, a potem prosi, by zamieszkać w jej mieszkaniu! Przecież to bez sensu. Nie mieszkałem w stałym miejscu, odkąd opuściłem dom, kiedy byłem w wieku Romany.
To nie była prawda, Maggie dobrze o tym wiedziała. Oczywiście, że mieszkał. Chodziło mu raczej o to, że nie był w stanie osiąść w jednym konkretnym miejscu. Ale miał rację. To zakrawało na ironię, że miał podróżować, a potem poprosiła go, żeby został na miejscu.
– Jeśli tak o tym pomyśleć – wtrącił cicho Leon – to ma to wiele sensu. Możesz się tam wprowadzić ot tak. Wszystkie swoje rzeczy masz w tym swoim plecaku i nie musisz nic ani nikogo zostawiać, żeby to zrobić.
– Może i racja – odpowiedział Tiger – ale jakoś nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z was musiał wstrzymać na jakiś czas swoje życie, by wypełnić ostatnią wolę Angie. Możecie robić to, co do tej pory. To ja muszę przeorganizować swoje plany. Chodzi mi o to, że popatrzcie… jak na to tak spojrzeć, to nie jest uczciwe.
Teraz odezwała się Hope. Mówiła wyraźnie, ale unikała kontaktu wzrokowego z kimkolwiek.
– Tak, ale to pan dostaje za darmo mieszkanie na rok. Jak dla mnie to całkiem wygodna opcja – zauważyła.
Tiger otworzył już usta, by zaprotestować, ale zaraz je zamknął. Co by jej odpowiedział? Miała zupełną rację.
– Jedno, o czym musimy pamiętać – powiedziała Maggie – to fakt, że Romany jest już dorosła. Może samodzielnie podejmować decyzje. My jesteśmy tu tylko po to, żeby pomóc i pokierować nią, dopóki nie nabierze pewności. Będzie mnóstwo rzeczy, przy których będzie potrzebowała pomocy. Musi wiedzieć, że wystarczy nas poprosić.
– Maggie ma rację – odparł Leon. – Nikt z nas nie wie, jak to się naprawdę potoczy. Więc wydaje mi się, że musimy po prostu się dostosować do Romany i podążać za jej potrzebami.
Pozostała czwórka pokiwała energicznie głowami, ale Maggie nie mogła się oprzeć wrażeniu, że przede wszystkim chodziło o to, żeby się wzajemnie przekonać.
– Dobra, to ja się wprowadzę i zajmę się tymi codziennymi sprawami – stwierdził Tiger. – A wy możecie wpadać, kiedy będzie trzeba.
– Chyba tak – odparł Leon.
– To raczej proste – powiedział Tiger ze zrezygnowanym uśmiechem. – No bo co mogłoby pójść nie tak?
* * *
koniec darmowego fragmentu
zapraszamy do zakupu pełnej wersji