- W empik go
Nie uciekaj - ebook
Nie uciekaj - ebook
Wyobraź sobie, że pewnego dnia tracisz wszystko i trafiasz do zupełnie obcego miejsca, w którym nie możesz mieć pewności, co przyniesie kolejny dzień. Bez pracy, pieniędzy, mieszkania ani rodziny – na łasce spotkanych przypadkowo ludzi. Tak właśnie rozpoczyna się historia Nicole, kobiety z przytłaczającym bagażem życiowych doświadczeń, która postanawia uciec ze swojego rodzinnego miasta, by spróbować poukładać sobie życie na nowo.
Nie będzie to jednak proste. Nicole wpada w pułapkę własnych emocji, z której nie potrafi znaleźć rozsądnego wyjścia. Błądząc między nowo poznanymi mężczyznami, nie wie, któremu z nich może tak naprawdę zaufać. Czy skazana jest na wieczną ucieczkę – przed przeszłością, swoimi uczuciami i samą sobą?
Patrzył na mnie złowrogo. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jest taki nieprzyjemny, a przede wszystkim nie mogłam znieść jego łaski. Kim jest ten facet? Zaczynałam wątpić, czy to aby na pewno brat Amy. Ona ze swoją opiekuńczością wcale nie pasowała do jego agresji i arogancji. Jakby pochodzili z jednej rodziny, ale łączyła ich tylko zewnętrzna powłoka, podobieństwo nie dusz i charakterów, ale ciał. Te same usta, nos, a wyraz oczu już tak różny.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8147-665-2 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Młody mężczyzna, który właśnie wypoczywał przed telewizorem, zerwał się na równe nogi. Jego twarz nabrała dziwnego wyrazu, który bardzo mnie zaniepokoił, ale stwarzałam pozory nieustraszonej. Wysoki przystojniaczek podszedł bliżej i przyglądając się mojej osobie, chciał za wszelką cenę zrozumieć, kim jestem i co tutaj robię. Czułam się jak intruz. Ściskając pomiętą kartkę z tutejszym adresem, stałam wyprostowana i gotowa na pytania, które malowały się na jego twarzy. Nie miałam nawet czasu rozejrzeć się po wnętrzu ogromnego salonu, bo ciągle zastanawiałam się, jak wytłumaczyć moje wtargnięcie.
Znałam go tylko z opowiadań i szczerze mówiąc, wyobrażałam go sobie całkiem inaczej. Jadąc w taksówce, szkicowałam w myślach jego obraz i sama już nie wiem, czy rozczarowała mnie jego rzeczywista postać. Miał na sobie niebieskie dżinsy i biały podkoszulek. Dopiero teraz, gdy stanął naprzeciw mnie, zaczęłam się denerwować.
– Kim ty, do cholery, jesteś?!
– Nicole.
Wyciągnęłam dłoń na przywitanie, ale on nie odwzajemnił tego przyjacielskiego gestu. Oparł ręce na biodrach i patrzył na mnie z politowaniem. Chyba czekał na jakieś logiczne wyjaśnienia, których ja nawet nie zdążyłam ułożyć w myślach.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? Weszłaś, ot tak, do mojego domu bez pukania i nawet nie umiesz mi powiedzieć, dlaczego?
– Pukałam.
– Jakoś nie słyszałem.
– Ale pukałam.
– Ale co to ma do rzeczy?! To nie zmienia faktu, że weszłaś sobie ot tak!
– Przepraszam.
– I co mi z twoich przeprosin, jak już stoisz na środku…
– Przysłała mnie Amy – przerwałam mu.
– Jaka znów Amy?
– Amy Bailey.
– Moja siostra? A co ona, u diabła, ma z tym wspólnego?! Jeżeli szukasz pracy, to niestety muszę cię rozczarować.
– Nie, nie. Amy miała zadzwonić.
– Ale nie zadzwoniła. Może ty mi powiesz, o co chodzi?
– Wolałabym, żebyś najpierw z nią porozmawiał.
Odszedł ode mnie na kilka kroków i zdenerwowany pochwycił słuchawkę telefoniczną. Nie wiedziałam, co mam robić, więc uśmiechałam się, aby rozładować napięcie. Szybko jednak zorientowałam się, że na niego nie działają naturalne gesty ludzkie. Zastanawiałam się, czy mogę gdzieś spocząć, ale widząc jego wzrok, wolałam już stać jak ta ostatnia ofiara losu. Nie sądziłam, że kiedykolwiek wtargnę do czyjegoś domu i będę tak tkwić, zastanawiając się, co się stanie dalej. Zsunęłam z ramion czarny plecak i postawiłam małą walizkę na podłodze. Przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę i tym razem mi się udało, bo chyba zrozumiał tę delikatną aluzję. Skinął głową, a raczej wydał polecenie energicznym ruchem, żebym się rozgościła, ale nie czuła jak u siebie w domu. W locie załapałam, o co mu chodzi. Usiadłam wygodnie w wielkim, popielatym fotelu i zamknęłam oczy. Moje zmęczenie prawie mnie usypiało, ale dokładnie słyszałam, co mówił do słuchawki pan „miluśki”.
– Nie rozumiem tylko, dlaczego przysłałaś ją do mnie.
– …
– Masz jeszcze drugiego brata, zapomniałaś? Ma na imię Stewart.
– …
– A dlaczego nie może zamieszkać z tobą? Mój dom to nie hotel! Nie możesz przysyłać do mnie obcych ludzi!
– …
– Dla mnie jest obca. Postawiłaś mnie w bardzo niezręcznej sytuacji.
Przypatrywałam się jego twarzy, która jakby pochłaniała wszystkie usłyszane dźwięki i próbowała je zrozumieć. Jego oczy dopadły mój wzrok, więc starałam się stwarzać wrażenie niewinnej, bezbronnej istoty. Słuchał uważnie, milczał i obserwował każdy mój ruch, nawet gdy odgarniałam włosy z czoła, on nadzorował każdy kosmyk upinany palcami.
– A jak długo nie będzie cię w Seattle?
– …
– I co ja mam robić z tą dziewczyną przez cały tydzień?! Ty chyba zgłupiałaś!!!
– …
– Nie mam zamiaru poznawać jej bliżej.
– …
– Dobrze.
– …
– Dobrze, przyrzekam, ale jak wrócisz… Będziesz się tłumaczyć. Słyszysz? Masz zjawić się zaraz po przyjeździe! Pierwszy i ostatni raz robię coś takiego.
Odłożył słuchawkę i przeniósł wzrok na drzwi wejściowe. Nie wiem dlaczego, ale pewnie miał jeszcze nadzieję, że wyjdę i nie wrócę więcej. Odczekał kilkanaście sekund, a gdy zorientował się, że nadal siedzę w tym samym miejscu, zrozumiał, że chyba nic nie będzie z tej mojej ucieczki. Podszedł do mnie bliżej i zapytał:
– To jak masz na imię?
– Nicole.
– No tak, mówiłaś.
Nie wyciągnął do mnie ręki na przywitanie, ale wziął moją walizkę i ruszył w stronę ciemnego korytarza. Byłam mu wdzięczna za to, że nie musiałam dźwigać tego ciężkiego bagażu. Opadałam już z sił i mogłam jedynie ciągnąć za sobą plecak. Ta cała podróż wydawała się ciągnąć w nieskończoność.
Szłam posłusznie za moim tymczasowym opiekunem, którego wyznaczyła mi Amy. Chociaż nie byłam zachwycona myślą mieszkania z jakimś obcym facetem, musiałam się zgodzić. Ona nigdy by mnie nie skrzywdziła, więc na pewno oddała mnie w dobre ręce. W końcu to jej brat i zna go lepiej ode mnie. Skoro stwierdziła, że u niego nic mi nie grozi – uwierzyłam. Nie lubię być od kogoś zależną, ale w tej sytuacji sama nie mogłam sobie pomóc. Miałam tylko nadzieję, że Amy szybko wróci i że razem coś wymyślimy.
Minęłam ogromny krzyż na ścianie, który mógł mieć ponad dwa metry. Obolała twarz Chrystusa przykuła mój wzrok. Przez chwilę jakbym odczuwała jego ból, tęsknotę za czymś dobrym, delikatnym i ludzkim. Dogoniłam swego przewodnika, który już czekał zniecierpliwiony przed otwartymi drzwiami „mojego” pokoju. Wsunęłam się bezszelestnie do pomieszczenia, które mi wskazał. Otworzyłam oczy szerzej i prawie nieprzytomna z zachwytu wodziłam wzrokiem po przepięknych meblach i olbrzymim łóżku. Sekretarzyk, o jakim zawsze marzyłam, stał przy ścianie. Nikt już takich nie robił. Zastąpiły je biurka, które nie miały duszy. Nie mogłam wprost uwierzyć, że to właśnie tutaj mam odpocząć i zebrać wszystkie myśli.
– Ok. Jesteśmy skazani na siebie przez cały tydzień. Tutaj będziesz spała… Rób to, na co masz ochotę. Ja nie będę miał czasu, żeby dotrzymywać ci towarzystwa. Prowadzę firmę, więc w zasadzie całymi dniami nie ma mnie w domu. Starajmy się nie wpadać na siebie, a tym samym… nie utrudniajmy sobie życia. Czy wszystko jasne?
– I to jak.
– Świetnie. Ja nie będę się wtrącał do twojego życia, a ty do mojego. Chyba nie będzie z tym żadnych problemów? O niczym nie zapomniałem?
– Wyraziłeś się dostatecznie jasno. Nie bój się, nie zakłócę ci spokoju.
– Na takie stwierdzenie jest już chyba za późno. Nie sądzisz?
– A więc to jest ta cena, którą muszę zapłacić za pobyt tutaj.
Przypomniałam sobie słowa Amy, że jej brat jest dosyć specyficzny i że nie mogę mu dać odczuć, że się go boję, bo to wykorzysta.
– Co?
– Mogę tutaj zostać, ale będę wysłuchiwać twoich narzekań, jak to bardzo zatruwam ci życie. Nie dasz mi spokoju, prawda? – powiedziałam, udając twardą.
– Słuchaj, skarbie. Ja dopiero mogę zacząć narzekać. Nie wiem, po jaką cholerę zgodziłem się na to całe gówno! Ale jeśli ci się coś nie podoba… Wiesz już, gdzie są drzwi. Poza tym nie wyglądasz na osobę wdzięczną, a podobno jestem dla ciebie ostatnim ratunkiem.
Podeszłam do okna. Czułam, że ten cały tydzień wcale nie będzie taki przyjemny, jakby się mogło wydawać. Przez szybę zobaczyłam wspaniały ogród pełen kwiatów. Wzrokiem prawie wchłaniałam każdy płatek krwistych róż, które rosły najbliżej okien. Ich widok sprawił, że poczułam smutek, ale i radość, bo przynajmniej przez kilka dni będę bezpieczna. Próbowałam więc oddychać głęboko i uspokoić się, żeby znów nie powiedzieć czegoś, co mogłoby zdenerwować brata Amy.
– Przepraszam. Ja wcale nie chcę ci się narzucać. Faktycznie jestem w takiej sytuacji, że nie mam zbyt wielkiego wyboru. Ale skoro już tutaj jestem, to może spróbowałbyś być uprzejmy – zmieniłam ton.
– A niby dlaczego? Ja nie jestem tą całą sytuacją zachwycony, więc nie mam zamiaru tego ukrywać.
Patrzył na mnie złowrogo. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego jest taki nieprzyjemny, a przede wszystkim nie mogłam znieść jego łaski. Kim jest ten facet? Zaczynałam wątpić, czy to aby na pewno brat Amy. Ona ze swoją opiekuńczością wcale nie pasowała do jego agresji i arogancji. Jakby pochodzili z jednej rodziny, ale łączyła ich tylko zewnętrzna powłoka, podobieństwo nie dusz i charakterów, ale ciał. Te same usta, nos, a wyraz oczu już tak różny.
– Przecież wiesz, że nie mam innego wyjścia!
– Ja nic nie wiem! Zjawiłaś się u mnie, a parę minut później dowiedziałem się od siostry, że zostajesz na cały tydzień! Nie wiem dlaczego! Nic nie wiem!
– Nic ci nie powiedziała?
– Nic. A tak między nami, to nie chcę wiedzieć. Nie wciągajcie mnie w te wasze sprawy. Już i tak zostałem narażony na twoje towarzystwo. Jesteś tutaj wyłącznie ze względu na moją siostrę. Robię to dla niej, nie dla ciebie!
– Dziękuję za miłe słowa. Właśnie tego mi było trzeba.
– Rozpłaczesz się? Serio?
– Pewnie, że nie. Nie rozumiem tylko, dlaczego jesteś tak wrogo nastawiony.
– Nie znam cię. Obca osoba ma ze mną mieszkać. Miałem plany na jutrzejszy wieczór w tym oto domu. Twoja obecność trochę mi je krzyżuje.
– Mogę wyjść na ten czas. Albo nie będę wychodzić z pokoju. Schowam się gdzieś, żebyś nie musiał się o mnie potykać!
– Tak, będziesz jak zbieg siedzieć obok w pokoju, kiedy ja będę miał tutaj imprezę z przyjaciółmi.
– Skoro mówię, że nie wyjdę z pokoju, to nie wyjdę. Zapomnisz, że tu w ogóle jestem.
– Chciałbym.
– Wiesz co, faktycznie nie mam innego wyjścia i muszę tutaj zostać. Jestem ci bardzo wdzięczna, ale proszę cię, nie traktuj mnie jak jakąś przybłędę, która nie wie, jak się zachować. Wierz mi, gdybym nie musiała tutaj być, nie zostałabym z tobą w jednym pomieszczeniu ani sekundy dłużej.
– Co to ma niby znaczyć?
– To, co powiedziałam.
– Zaczynasz mnie irytować.
– Hmm… Więc wiesz, jak ja się czuję.
– Mógłbym cię teraz wyrzucić.
Wciągnęłam głęboko powietrze. Przegięłam. Dlaczego tak na mnie działał? Dlaczego go prowokowałam? Czyżbym chciała sprawdzić, czy faktycznie umie się zachować w najgorszej sytuacji? Czy ja go specjalnie denerwuję, żeby go przetestować? Nie bałam się go, co dziwiło mnie jeszcze bardziej niż moje własne zachowanie. Intuicyjnie obdarzałam go zaufaniem, ale nie bardzo wiedziałam, dlaczego.
– Przepraszam. Naprawdę jestem w ciężkiej sytuacji.
– Jeżeli chcesz się użalać nad własnym życiem, bardzo proszę, ale nie w moim towarzystwie. Jeżeli spotkasz mnie w kuchni lub na tarasie, nie mów mi o tych swoich problemach. Mnie to nie obchodzi! Mam wystarczająco dużo własnych.
– Tak jest najlepiej.
– Żebyś wiedziała! Nie interesuje mnie, co tutaj robisz i dlaczego tu jesteś. Przyjedzie Amy, to wyjedziesz. Tyle cię będę widział i niech tak zostanie. Jest mi z tą myślą lepiej. Dlatego nie przyzwyczajaj się do mojego towarzystwa.
– O to akurat nie musisz się martwić.
– Super. Wreszcie się w czymś zgadzamy.
Wyszedł, trzaskając drzwiami. Chyba nie chciał dalej ciągnąć tej rozmowy, która i tak była pozbawiona sensu. Szkoda, że nie przedstawił mi regulaminu pobytu, w którym byłoby wszystko, co mi wolno, a czego nie. Przynajmniej nie musiałabym z nim rozmawiać. A poza tym, jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia. Ciekawa jestem, czy wszystkich gości wita w ten szczególny sposób. Czy on w ogóle ma znajomych? Dziwny człowiek.
Usiadłam na dużym, wygodnym łóżku. Poczułam ogromną ulgę. Dopiero teraz kręgosłup zaczął mnie boleć, a głowa ciążyła, jakby była z ołowiu. Położyłam się na plecach i zamknęłam oczy. Pragnęłam, aby Amy już wróciła, żebym nie musiała się męczyć z tym milutkim facetem. Potrzebowałam rozmowy, ciepłych słów, że wszystko się jakoś ułoży. Miałam ochotę wypłakać się i zapomnieć o przeszłości, ale tylko to pierwsze było możliwe.
Nawet się ucieszyłam, gdy wyszedł z pokoju. Nie miałam zamiaru oglądać jego zarozumiałego wyrazu twarzy. Wolałam teraz pobyć sama i uspokoić się choćby na parę minut.
Zaczęłam wodzić wzrokiem po pokoju w poszukiwaniu starego plecaka. Leżał pod łóżkiem, więc musiałam się ruszyć. Usiadłam przy sekretarzyku i wyciągnęłam z koperty kilka kartek. Wciągnęłam głęboko powietrze i przeczytałam zapiski. Moja tajemnica nadal widniała na białym papierze. Czułam wstyd i poniżenie. Powróciły złe wspomnienia. Amy poradziła mi, by zapisać te rzeczy, ale ja wcale nie czułam się z tym dobrze. Miałam uwiecznić te wydarzenia na wypadek, gdyby mnie dorwali? Czy to w ogóle miało jakiś sens? Nie chciałam o tym pamiętać, ale nie umiałam od tego uciec myślami.
Poszłam do łazienki i stanęłam przed ogromnym lustrem. W tym domu wszystko było olbrzymie, tak jakby jego właściciel miał jakieś kompleksy. W tej chwili nie mogłam zdobyć się na bardziej złośliwą uwagę. Kiwałam się bezradnie na nogach i próbowałam pocieszyć się myślą, że brat Amy nie jest szczęśliwszy ode mnie.
Odkręciłam kurki i pozwoliłam, aby ciepła woda pomału napełniała wannę, w której już po chwili się wyłożyłam. Pocieszające było to, że cały dom wyglądał przepięknie, a pokój, w którym miałam nocować, był bardzo przytulny. Osobna łazienka była wybawieniem. Przynajmniej nie musiałam obchodzić całego domu, żeby dostać się pod prysznic. Przez chwilę pomyślałam o tym, jakby to było wspaniale na stałe tutaj mieszkać. Oczywiście nie z Gregiem. On zdecydowanie mógłby mieszkać daleko stąd.
Uśpił mnie odgłos strumienia przyjemnej cieczy, a gdy się ocknęłam, wanna była pełna po brzegi. Szybko zakręciłam błyszczące kurki i przetarłam oczy. Mimo że woda była ciepła, zrobiło mi się chłodno. Nawet gorąca kąpiel nie dawała mi ukojenia. Po dłuższej chwili wyszłam z wanny i wtuliłam się w biały, frotowy ręcznik, który całą mnie okrywał. W takim właśnie stroju weszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie brat Amy.
– Masz zamiar paradować tak po całym domu? – zapytał.
– A czy wyszłam z obszaru mojej celi? – Miałam dosyć tych zaczepek.
– Już nie koloryzuj.
Popatrzył na mnie z góry na dół i uśmiechnął się do siebie. Nie wiedziałam, co go tak rozbawiło. Jeżeli to moja sylwetka wywołała jego uśmiech, wolałam tego nie wiedzieć. Czułam się jednak urażona. Nigdy nie byłam zadowolona ze swojego ciała, ale przecież spora część kobiet dostrzega w sobie więcej wad niż zalet. Poprawiłam na sobie ręcznik. Nie mogłam mu okazać swojego słabego punktu, bo wiem, że wykorzystałby go przy byle okazji.
– Co się stało, że zechciałeś mnie znowu zobaczyć? – powiedziałam z ironią.
Sama się sobie dziwiłam, że nie czułam się przy nim taka bezbronna. Mimo tego, że byłam na jego łasce, wcale nie obchodziłam się z nim jak z jajkiem. Zaskoczyła mnie ta moja odwaga. Wprawdzie Amy pouczyła mnie, jak mam z nim rozmawiać, ale chyba nie musiała tego robić. Nasza wymiana zdań była naturalnie przepełniona sarkazmem. Z nim chyba nie można było rozmawiać inaczej. Sam mnie do tego prowokował.
Podszedł do okna i poprawił żaluzje, jakby to miało bardzo ważne znaczenie. Ta cała minuta czekania doprowadzała mnie do szału. Stałam w tym ręczniku i chciałam, żeby wyszedł. Rozglądnął się po pokoju, a ja nadal milczałam. Podejrzewam, że gdybym to skomentowała, potwierdziłabym tylko jego przewagę. Oczywiście nie mogłam sobie na to pozwolić.
– Wychodzę z domu i nie wiem, kiedy wrócę.
– Będą dwie wiadomości? Jedna dobra, druga zła?
– Co?
– To jest ta dobra?
– Z tobą jest coś nie tak. Serio.
– Żartuję przecież. Nie masz poczucia humoru?
Nie wyglądał na rozbawionego, więc postanowiłam już nie ryzykować takimi zaczepkami. Chciałam po prostu rozluźnić atmosferę, ale najwidoczniej źle oceniłam towarzystwo.
Poprawiłam na sobie ręcznik i uśmiechnęłam się. Próbowałam rozładować tę wrogość. Przecież mogliśmy zachowywać się jak cywilizowani ludzie. Ja na pewno.
Nagle przypomniałam sobie o kopercie i szybko popatrzyłam w stronę sekretarzyka, w którym ją schowałam. Przez moment zastanawiałam się, czy czasami braciszek nie szperał w moich rzeczach. Trudno było to ocenić, patrząc na zamkniętą szufladę, ale wystarczyło, żebym choć na chwilę się uspokoiła. Uśmiechnęłam się lekko do mojego przeciwnika, jakbym właśnie obdarzyła go zasłużonym zaufaniem. Popatrzył na mnie zdziwiony i mówił dalej.
– Jak już mówiłem, wychodzę.
– Aha.
– Żeby nie było żadnych niespodzianek. Przyjdzie tutaj Kate.
– Kate?
– Tak, Kate. Moja asystentka.
– Asystentka.
– Będziesz tak za mną powtarzać? Nie rozumiesz, co mówię?
– Rozumiem. Przyjdzie asystentka Kate. Mam jej powiedzieć, że cię nie ma? Mam nie wychodzić z pokoju? Mam jej coś przekazać? Czego ode mnie oczekujesz?
– Jezu… To będzie długi tydzień – powiedział do siebie, po czym zwrócił się do mnie. – Ona ma klucze do domu. Wejdzie, weźmie potrzebne dokumenty i tyle. Już jej powiedziałem, że może się na ciebie natknąć.
– Ok. Ja chyba też będę musiała wyjść, żeby coś zjeść. Skoro ciebie nie będzie, to jak się dostanę do środka?
– W kuchni jest jedzenie. Nie musisz wychodzić. Częstuj się.
– Nie chciałabym cię objadać.
– No chyba nie wierzysz w to, że dam ci klucze do mojego domu? Jak ty to sobie wyobrażasz? Kate jutro uzupełni zapasy.
– Wow. Kate robi wszystko – stwierdziłam z uśmiechem.
– Żadnych komentarzy.
– Dobrze. Nie będę nic mówić. Nie będę się w ogóle odzywać. Tak chyba będzie najlepiej, żeby przeżyć ten tydzień. Dam radę.
– Wątpię.
– Przestanę się odzywać.
– Cały czas kłapiesz. Można cię jakoś wyłączyć?
Nic na to nie odpowiedziałam. Spojrzał na łóżko, jakby nie mógł uwierzyć w to, że będę tam spała. Wyszedł z pokoju bez słowa. Nagle poczułam się swobodnie. Nie wiem dlaczego, ale napięcie jakby ze mnie schodziło. Nie był taki zły, tylko postawiony w głupiej sytuacji. Chyba powinnam mu była podziękować. Przecież wtargnęłam do jego domu, a on zgodził się mnie schronić. Nie wiem, co powiedziała mu Amy, ale biorąc pod uwagę całą tę sytuację, to faktycznie byłam intruzem. Moja sytuacja nie usprawiedliwiała wejścia do czyjegoś życia w ten sposób.
Pobiegłam za nim, ale już w salonie pożałowałam swojej decyzji i stanęłam jak wryta. Zabrakło mi powietrza ze wstydu. W popielatym fotelu siedział niesamowicie przystojny brunet. Miał na sobie granatowy garnitur i białą koszulę rozpiętą w kołnierzyku. Ja w ręczniku, z bosymi nogami i z pewnością z czerwoną twarzą. Chciałam zapaść się pod ziemię. Gość mierzył mnie wzrokiem i prawdopodobnie myślał sobie niestworzone rzeczy. Co za wstyd!!
– Mówiłem, żebyś nie biegała tak po całym domu – skwitował Greg.
– Nie wiedziałam, że… – zaschło mi w gardle.
– To już wiesz.
Popatrzyłam w stronę obcego mężczyzny, którego najwidoczniej rozbawiła cała ta sytuacja. Mnie nie było do śmiechu. Czułam się okropnie i miałam chyba dwa centymetry wzrostu. Natomiast on spokojnie wstał i z uśmiechem na ustach podał mi dłoń.
– Josh.
– Nicole. Przepraszam, nie wiedziałam, że pan…
– Josh – powtórzył.
– Nie wiedziałam, że ktoś oprócz nas jest w domu.
– Greg też mi nie wspominał, że ma gościa.
– Nic nie rozumiesz – wtrącił się braciszek. – Ona znalazła się tutaj przypadkiem.
Zabrzmiało to dziwnie. Mężczyzna pokiwał głową z uznaniem dla Grega, co wywołało we mnie obrzydzenie. Pewnie myślał, że jestem jakąś kochanką albo panienką na jedną noc, więc trzeba było to od razu wyjaśnić. Nie wiedziałam jednak, co mam powiedzieć, a po minie Grega widać było zdenerwowanie.
– Człowieku, to nie tak, jak myślisz.
– Spoko. – Josh poklepał Grega po ramieniu w ramach dziwnego zrozumienia.
– Jestem przyjaciółką Amy – powiedziałam wreszcie.
– Amy? – zapytał.
– Tak.
– Przyjaciółka twojej siostry? – zwrócił się do Grega, jakby nie wierzył.
– Stary, Amy mnie poprosiła, żebym ją przenocował. Nalegała. Co miałem zrobić?
– Przeważnie jej odmawiasz.
– Ale tym razem nie mogłem. Pamiętasz, co było ostatnim razem? Zresztą chodźmy już.
– Miło było cię poznać, Nicole. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
– Tak, następnym razem postaram się być ubrana – uśmiechnęłam się.
Usłyszałam odgłos zamykanych drzwi frontowych, przez które wtargnęłam. Przez chwilę zastanawiałam się, czy mam wyjść na przywitanie Kate. Nie wiedziałam, co miałabym jej powiedzieć. Wytłumaczyć całe zajście? Powiedzieć, dlaczego tutaj jestem? W sumie mogłam siedzieć cicho w pokoju i poczekać, aż sobie pójdzie. Czy tak wypadało?
Przyłożyłam ucho do drzwi, żeby nasłuchiwać kroki. Nagle usłyszałam głośne pukanie i aż odskoczyłam na środek pokoju jak poparzona. Podeszłam i szybko otworzyłam. Stała przede mną uśmiechnięta kobieta w dżinsach i niebiesko-szarej bluzce. Była mojego wzrostu, miała zielone oczy i długie, proste włosy. Wyglądała zupełnie jak ja. Obydwie byłyśmy szatynkami o podobnej budowie ciała.
– Cześć, jestem Kate.
– Cześć, Nicole.
– Greg mówił, że tu będziesz. Dawno wyszli?
– Godzinę temu.
Była taka naturalna, jakby w ogóle nie dziwiła jej moja obecność. Po prostu została powiadomiona przez swojego pracodawcę, że w jego domu znajduje się jakaś kobieta i to jej wystarczyło. Może stosował już takie praktyki i nie była tym zaskoczona. Zachowywała się, jakbyśmy były starymi znajomymi. Bez żadnej sztuczności, bez podejrzliwości. Po prostu mówiła.
– Greg był taki tajemniczy przez telefon, że aż byłam ciekawa całej tej sytuacji.
– Tak. Trochę to dziwne. Wiem. Po prostu to taka wyjątkowa sytuacja. Ciężko to wyjaśnić.
– Nic się nie martw. Nie musisz się przecież tłumaczyć.
– Po prostu wiem, jak to może z boku wyglądać.
– Potrzebujesz się gdzieś zatrzymać i tyle. Jesteś znajomą Amy?
– Tak.
Tak do końca nie wiedziałam, kim Kate była dla Grega. Asystentka, która przychodzi w piątek wieczorem do domu, robi zakupy. Absolutnie nikogo nie chciałam oceniać, ale wyglądało to dosyć dziwnie. Na dodatek była taka pogodna. To zupełnie nie pasowało mi do Grega.
– Zwaliłam się wam na głowę – powiedziałam, wzruszając ramionami. Chciałam ją wyczuć.
– Co ty mówisz? Ja się cieszę. Wreszcie będę mogła sobie pogadać z jakąś kobietą w tym domu.
– No tak, z Gregiem raczej nie da się dogadać.
– Dlaczego tak mówisz? – popatrzyła zaskoczona.
– Bo nie potrafię znaleźć z nim wspólnego języka.
– Greg jest fajnym facetem.
– Prawdę mówiąc, nie mogliśmy dojść do porozumienia od samego początku i chyba już tak zostanie. Nic go nie obchodzi. Jest nieprzyjemny. Jak z nim wytrzymujesz?
– On jest naprawdę w porządku.
Przypomniałam sobie twarz Grega i jego ironiczny uśmieszek, który doprowadzał mnie do szału. Zauważyłam jednak, że podświadomie czułam do niego sympatię. A może to wdzięczność za to, że pozwolił mi tutaj zostać. W każdym razie, odczuwałam chęć poznania go bliżej na przekór jego żądaniom, a przede wszystkim na przekór zdrowemu rozsądkowi. Kate wydawała się go bronić.
– Przyzwyczaisz się, nic się nie martw.
– Na szczęście nie będę musiała. Za tydzień już mnie tu nie będzie. Zniknę z jego życia, tak jak sobie życzył.
Kate zaprowadziła mnie do kuchni i podała mi szklankę zimnego soku. Postawiła na blacie miseczkę z owocami, namawiając mnie do poczęstunku. Nie powiem, byłam głodna i to nawet bardzo, ale jakoś nie miałam odwagi przyznać się do tego. Podziękowałam więc i posłusznie zjadając soczyste truskawki, zapełniałam swój żołądek. Słuchałam uważnie wszystkiego, o czym mówiła. Byłam jej ciekawa i odkryłam, że bardzo miło spędzam czas w jej towarzystwie. Szybko mijały również minuty, gdy przypatrywałam się jej zręcznym dłoniom, które przyrządzały kolację.
– Jutro będzie rozluźniony, to sama się przekonasz.
– Jutro?
– Tak, przychodzi rodzinka.
– Rodzina Grega?
– Ja tak na nich mówię. Znają się już bardzo długo i trzymają się razem.
– To ile osób będzie?
– Derek z Susan. Oni są małżeństwem od dwóch lat. Derek jest młodszy od Grega o dwa lata. Znają się ze szkoły średniej – zaśmiała się. – Będzie Mark z Megan. Oni są zaręczeni i za dwa miesiące biorą ślub. Mark jest starszy od Grega. W sumie poznał go przez Dereka. Jeszcze Josh.
– Tak, jego to chyba już dzisiaj poznałam.
– No właśnie. – Przez chwilę się zastanawiała, po czym dodała – I pewnie Stephanie.
Jej imię wypowiedziała w dziwny sposób. Nie z zazdrością, nie z żalem, ale jakoś tak z akcentem, jakby chciała podkreślić, że to specjalna osoba. Może to dziewczyna Josha? Ale przecież nie wymieniła ich razem. Derek z Susan, Mark z Megan. Josh. I Stephanie. Musiało być coś na rzeczy, bo zorientowała się, jak to mogło zabrzmieć i uśmiechnęła się szybciutko.
– Nie lubimy Stephanie? – zapytałam.
– Ja ją toleruję, bo jest jakby kobietą mojego szefa.
– Jakby?
– Nie jest narzeczoną, nie jest żoną, nie jest jego stałą dziewczyną, bo zdarzają się tutaj inne co jakiś czas.
– Aha.
– O matko. Przepraszam. Straszna ze mnie papla. Jakoś tak na mnie dziwnie działasz. Zbyt swobodnie się przy tobie czuję – powiedziała, śmiejąc się.
– To chyba dobrze, prawda? A ja na pewno nie powtórzę Gregowi.
– Dzięki. Ona po prostu jest tu najczęściej. Fotomodelka. Greg lubi się nią chwalić, ale innym też łatwo nie przepuszcza.
– A ona nie jest zazdrosna?
– Nie jest mu dłużna.
– Aha. Fajny układ – powiedziałam ironicznie.
– Tak. On i Josh są identyczni pod tym względem.
Pomyślałam, że Josh to chyba nie musi się zbytnio starać, żeby poderwać kobietę. Jego spojrzenie sprawiało, że czułam ciepło na całym ciele. Poza tym facet zawsze wygląda super w garniturze, a on szczególnie mi się podobał. Elegancki, cholernie przystojny i pociągający. Starałam skupić się na tym, co mówi do mnie Kate, ale chwilami odpływałam, powracając myślami do Josha. Mimo tego, że się tak wygłupiłam, nie dał mi tego odczuć. Zachował się bardzo przyzwoicie.
Kate wyjaśniała mi, jak losy przyjaciół z dzieciństwa połączyły się w dorosłym życiu. Josh z Gregiem założyli wspólnie firmę związaną z nieruchomościami. Każdy miał swój osobny dział, żeby nie wchodzić sobie w drogę. Postanowili, że ich firma nie będzie zwykłą, nudną pracą. Chcieli stworzyć coś, co pozwoli im dobrze się bawić i zarabiać pieniądze. Udało im się. Co miesiąc odbywają się zawody, podczas których mogą ze sobą rywalizować. Punkty można zdobyć w dwóch kategoriach: największa liczba zamkniętych transakcji i największa wartość wszystkich transakcji z danego miesiąca. Przegrany musi zapewnić drugiemu jakąś atrakcję.
Derek prowadzi oddzielną firmę remontową, która ściśle współpracuje z firmą Josha i Grega. Nawzajem podsyłają sobie klientów. Mark ma firmę budowlaną i oczywiście też jest mocno zaangażowany w tej branży, co daje im wiele możliwości. W czterech bardzo szybko zbudowali mocne firmy, a tym samym zapewnili sobie stabilność finansową.
Pomyślałam, że ten dom pewnie też udało mu się zdobyć w okazyjnej cenie. Kate zdradziła, że kupił go całkiem niedawno od pewnej kobiety. Ta posiadłość miała być sprzedana przez firmę Grega, ale bardzo przypadła mu do gustu i zgarnął ją dla siebie. Faktycznie dom Grega był dopieszczony w każdym calu i jakoś to mi nie pasowało do faceta. Bez kobiecej ręki ciężko by było tak pięknie urządzić to wnętrze. To tłumaczyłoby ten świetnie zagospodarowany ogród z basenem.
Przy tych wszystkich opowieściach Kate czas płynął bardzo miło. Otworzyła wino, zabrała mnie na taras i uraczyła prawdziwą ucztą. Nie wiedziałam, co jadłam, ale bardzo mi smakowało. Alkohol również. Byłam całkowicie rozluźniona. Przez chwilę nawet chciałam powiedzieć jej o sobie, ale powstrzymałam się od zwierzeń. Musiałam się opamiętać. Po co psuć taką miłą atmosferę. Chciałam, żeby wspominała mnie dobrze po moim wyjeździe. Słuchałam więc tego, co ma mi do powiedzenia. Było tego dużo. Chłonęłam każde słowo. Właśnie tego potrzebowałam. Normalności.
Na drugi dzień obudziłam się z potwornym bólem głowy. Słyszałam jakieś męskie głosy. Przez chwilę nie mogłam przypomnieć sobie, gdzie jestem. Usiadłam na łóżku i pozwoliłam pomału powracać świadomości.
Na zewnątrz padał deszcz. Prawdopodobnie to było przyczyną mojego złego samopoczucia. Nie chciało mi się wstawać, ale jak zobaczyłam na zegarku, że było już popołudnie, zerwałam się na równe nogi. Próbowałam sobie coś przypomnieć z ostatniego wieczoru. Rozmawiałam z Kate. Piłyśmy wino. Nie pamiętałam, jak znalazłam się w łóżku.
Pociągnęłam za szufladę sekretarzyka. Koperta była nienaruszona. To nie było mądre z mojej strony, żeby tam ją zostawiać. Schowałam ją na półce między ciuchami. Tam na pewno nikt nie będzie zaglądał, bo i po co.
Wzięłam szybko prysznic, ubrałam się i przez chwilę zastanawiałam się, czy wychodzić z pokoju, czy lepiej zostać tutaj. Głowa bolała mnie tak bardzo, że musiałam wyjść i poprosić o jakąkolwiek tabletkę. Miałam nadzieję, że zastanę Kate, ale niestety po wejściu do salonu zobaczyłam Grega. Jakiś mężczyzna opuszczał dom. Na stole w kuchni stało dużo pudeł z nadrukami jakiejś restauracji. Braciszek popatrzył w moją stronę.
– Zawsze tyle śpisz? – zapytał.
– Nie.
– A zawsze tyle pijesz? – powiedział głośniej.
– Słucham? – udałam zaskoczenie, ale mówił tak głośno, że aż mnie skręcało.
– Wypiłyście trzy butelki wina.
– Odkupię – odburknęłam.
– A czy ja powiedziałem, żebyś odkupiła?
– To czego ode mnie chcesz?
– Niczego nie chcę.
– Greg, ja tylko chciałam coś przeciwbólowego.
– Na kaca?
– Na głowę.
– Na kaca.
– Na kaca – powtórzyłam, żeby dał mi wreszcie spokój.
Zniknął na chwilę, po czym wrócił i wręczył mi plastikową buteleczkę z tabletkami. Nie znałam ich, ale zaufałam i połknęłam jedną, popijając całą szklanką wody. Nie miałam ochoty na jedzenie, ale cieszyłam się, że nie jest mi niedobrze.
W kuchni nie było jak się ruszyć. Wszędzie pudełka z jedzeniem. Taka ilość pożywienia musiała być na znacznie
większą liczbę osób niż podawała Kate. Wszystko pachniało niesamowicie.
– Jesteś głodna? – zapytał jak człowiek.
– Nie.
– Jadłaś coś dzisiaj?
– Nie.
– To jakiś protest?
– Nie.
– A umiesz odpowiedzieć jakimś złożonym zdaniem?
– Boli mnie głowa i w związku z wczorajszym wieczorem, podczas którego wypiłam znaczną ilość wina, nie mam zbytnio apetytu. Może być?
– Tylko nie mów później, że cię głodziłem.
– Tak, pójdę z tym do gazet.
Reagowałam na jego zaczepki jak mała dziewczynka. Nie potrafiłam przejść obojętnie i on również nie umiał powstrzymać się od uwag na mój temat. W sumie nie było to nic groźnego, a ja czułam, że mam nad tym jakąś kontrolę, więc nie bałam się brnąć w to dalej.
Kate nie było w pobliżu, więc chciałam wymknąć się z kuchni i wrócić do pokoju, ale pomyślałam, że może powinnam zaoferować swoją pomoc przy tych wszystkich pudłach. W końcu za darmo tu śpię, za darmo mogę jeść i pić, to przynajmniej powinnam się na coś przydać. Greg zaczął zaglądać do pudeł.
– Pomóc ci? – zapytałam niby od niechcenia.
– Chcesz się wkręcić na imprezę?
– Wiesz co… – zdenerwowałam się. – Wypchaj się. Nie chciałam się wkręcić na żadną imprezę. Już ci powiedziałam, że nie wyjdę z pokoju. Nie musisz się martwić. Nawet nikt nie będzie wiedział, że tutaj jestem.
– Będziesz wiecznie takie sceny robić?
– Wiecznie?! – pożałowałam od razu swojego wybuchu. Zmrużyłam oczy.
– Głowa boli i nie ma jak się awanturować? – prowokował mnie.
– Odnoszę wrażenie, że jesteś nienormalny.
– A ja odnoszę wrażenie, że pieprzysz głupoty! Mięso zapakuj do lodówki, reszta może iść do spiżarki.
– A teraz wydajesz mi polecenia. – Rozłożyłam ręce, stwierdzając fakt.
– Chciałaś pomóc? Nie wiem, o co ci chodzi. Nie nadążam za tobą.
– To akurat widać.
– Uważaj! – Wycelował gwałtownie w moją stronę wskazujący palec.
W tym momencie odsunęłam się od niego szybko, zasłaniając ręką twarz, jakbym chciała obronić się przed uderzeniem. Kiedy zorientowałam się, że nie będzie żadnego ciosu, podniosłam się powoli. Dopiero wtedy zauważyłam, że Kate stoi przy drzwiach. Widać było, że nie mogła uwierzyć własnym oczom. Wyraz twarzy Grega był również bardzo wymowny. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
Kate przesunęła pudełka i postawiła dwie torby z zakupami. Patrzyła na mnie, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Ja również milczałam, bo nie umiałam wytłumaczyć swojej reakcji. Bez słowa zaczęłam pakować jedzenie do lodówki. Oddzieliłam owoce, warzywa i pieczywo. Posłusznie przenosiłam napoje do spiżarki. Co chwilę powtarzałam sobie, że pozostało sześć dni do przetrwania. To było tylko i aż sześć dni.
Kiedy już zrobiłam względny porządek z zakupami, ruszyłam w stronę mojego pokoju. Greg akurat miał zamiar wyjść z domu. Popatrzył w moją stronę. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy. Podeszłam jednak do niego na bezpieczną odległość i powiedziałam bardzo spokojnym głosem:
– Wyjdę z domu na ten wieczór, żebyś nie musiał się mną przejmować. Wrócę naprawdę bardzo późno, jak już nikogo nie będzie.
Nie czekając na jego odpowiedź, poszłam do sypialni. Minęło kilka minut i usłyszałam pukanie do drzwi, po czym Greg bez zaproszenia wszedł do środka. Przez krótką chwilę patrzył na mnie jakby obrażony albo rozczarowany. Zrobiło mi się głupio. Moja reakcja była przesadna. Teraz to wiedziałam, ale wtedy był to zwyczajny odruch.
– Nie musisz dzisiaj nigdzie wychodzić. Zostaniesz z nami – powiedział. – I jeszcze jedno. Nigdy nie uderzyłem kobiety i nie zamierzam tego robić, bez względu na to, co zrobisz lub powiesz.
Kiedy wyszedł, poczułam zalewającą falę wstydu. Nie uchyliłam się specjalnie. Amy nigdy nie wysłałaby mnie do kogoś, kto mógłby być wobec mnie agresywny. Wiedziałam o tym, a jednak doświadczenie kazało zastosować unik. Stało się. Nie mogłam już cofnąć czasu ani się tym zadręczać. Minie kilka dni i zapomnimy o całej sprawie. Zapomnimy o sobie. Ja będę sobie żyła w innym miejscu, a Greg pozostanie w swoim cudownym domu.
Niepotrzebnie się denerwowałam spotkaniem z przyjaciółmi Grega. Susan okazała się bardzo otwartą i ciepłą kobietą. Blondynka z dużym biustem i cudownym uśmiechem rozmawiała ze mną, jakbyśmy się znały już wcześniej. Miała na sobie krótką dżinsową spódnicę i biały podkoszulek.
Megan również była miła, ale bardziej zdystansowana. Miała czarne włosy i delikatny makijaż. Ubrana w obcisłe spodnie i zwiewną, długą tunikę wyglądała zjawiskowo.
Żona Dereka była po prostu duszą towarzystwa. Jej śmiech było słychać w całym domu. Nie taki irytujący, zagłuszający wszystko, ale zaraźliwy. Była bardzo radosna i to mi się w niej podobało. Panowie przywitali mnie bez większych wrażeń. Czułam się zupełnie jak ktoś, kogo już znają i nie dziwią się, że jestem razem z nimi. To było przyjemne uczucie.
Deszcz przestał padać, więc Greg zaproponował przeniesienie imprezy na zewnątrz. Grill był już dawno odpalony, ale trzeba było cały czas wszystkiego doglądać i spotkanie podzieliło się na dwa obozy. Kobiety siedziały w salonie, a mężczyźni na tarasie. Wreszcie ponaglane przez Grega wszystkie zebrałyśmy się, aby do nich dołączyć. Kate opowiadała coś Megan, więc szły razem, natomiast Susan jakby w sekundzie znalazła się przy mężu. Znowu rozbrzmiewał jej śmiech. Obserwowałam ich wszystkich z salonu i uśmiechnęłam się sama do siebie. Fajnie prowadzić takie życie, mieć tylu przyjaciół i spędzać z nimi przyjemne wieczory.
– Cześć.
Podskoczyłam ze strachu, bo nie usłyszałam, kiedy do domu wszedł Josh. Stanął koło mnie, jakby specjalnie się skradał. Moja reakcja go rozbawiła. Dreszcz przeszył moje ciało i serce od razu zaczęło bić szybciej.
– Cześć – odpowiedziałam, próbując się uspokoić.
– Na początku cię nie poznałem, bo jesteś w ubraniu – dalej ciągnął swój żart.
– Mówiłam, że następnym razem będę ubrana – podjęłam grę.
– Nie zawsze trzeba spełniać swoje obietnice – powiedział i mrugnął do mnie.
Co on miał takiego w sobie, że gdyby poprosił, to pewnie przebrałabym się dla niego w ręcznik. Na dodatek przybliżył się do mnie, objął mnie lewym ramieniem w pasie i szepnął mi do ucha:
– Ale tak też wyglądasz super.
Prawie nogi się pode mną ugięły. Nie wiem, co zrobiło na mnie większe wrażenie. To, że mnie niespodziewanie objął, to że szepnął do ucha, zahaczając o nie swoim nosem, czy to, co powiedział. Czułam to dokładnie i zapamiętywałam wszystko po kolei. Objęcie, nos dotykający mojego ucha, szept. Zanim zorientowałam się, co się stało, on już był na tarasie. Musiałam dojść do siebie. Dlaczego on tak na mnie działał? Do tej pory nie ciągnęło mnie w ten sposób do żadnego mężczyzny. On mną jakby zawładnął. Kiedy był blisko, nie mogłam zapanować nad swoimi emocjami. Przecież widziałam go dopiero drugi raz. Co się ze mną działo?
Wzięłam głęboki oddech i poszłam do wszystkich na taras. Kiedy wchodziłam, Susan oświadczyła, że jest w ciąży. Wszyscy zaczęli gratulować przyszłej mamie, w kierunku przyszłego tatusia też poleciało parę niecenzuralnych gratulacji ze strony mężczyzn. Również podniosłam kieliszek z winem na znak toastu i miałam ochotę się uszczypnąć. Czy to działo się naprawdę? Jeszcze tak niedawno moje życie wyglądało zupełnie inaczej.
Od dwóch godzin siedzieliśmy wspólnie przy dużym stole na tarasie. Było tak przyjemnie ciepło. Powietrze pachniało deszczem. Nie było widać zbyt wielu gwiazd na niebie, ale noc była dla mnie bardzo pogodna. Towarzystwo się pomieszało. Kate tłumaczyła coś Markowi, do ich rozmowy włączyła się Susan. Greg rozmawiał z Derekiem i Joshem. Ja słuchałam o przygotowaniach do ślubu Megan. Była taka szczęśliwa. Trochę się denerwowała i opowiadała mi o tym. Kim ja dla niej byłam, że mówiła mi o swoich obawach. Alkohol ją rozluźnił i nie przejmowała się tym, że jestem zupełnie obcą osobą. Chyba nawet traktowała mnie jak swoją dobrą koleżankę. Miło mi się z nią rozmawiało, ale kiedy nie patrzyła, spoglądałam w stronę Josha, który również co jakiś czas łapał mnie wzrokiem. Za każdym razem przechodził mnie dziwny dreszcz. Jego wzrok był taki dwuznaczny. Nie wiedziałam, czy mam podejmować te spotkania naszych spojrzeń, bo one coraz bardziej osłabiały moją czujność.
Megan zaproponowała, żebyśmy poszły do ogrodu. Chciała pokazać mi, jakie bukiety będą miały druhny i czym planuje przyozdobić sale i stoły na weselu. Chętnie z nią poszłam. Ogród był bardzo dobrze oświetlony, więc łatwo nam było spacerować i podziwiać cudowne kwiaty.
Nie wiem, w którym momencie podszedł do nas Josh. Próbował doradzać, trochę się naśmiewał, ale tak naprawdę nie był zainteresowany rozmową o bukietach, wstążkach ani o niczym, co wiązało się ze ślubem. Kilka razy przechodząc koło mnie, uśmiechał się i delikatnie, niby przypadkiem, trącał moje ramię. Wydawało mi się, że robi to specjalnie, jakby wyczuł krew i chciał się teraz nade mną pastwić.
Po chwili Susan zawołała Megan i ta od nas odeszła. Kate popatrzyła w naszą stronę. Nie wiem dlaczego, ale Greg również podążył za wzrokiem Kate i przez chwilę nas obserwował. Josh nic sobie z tego nie robił.
– Jak długo zostaniesz u Grega? – zapytał.
– Za tydzień o tej porze już mnie tu nie powinno być.
– A jak ci się mieszka z Gregiem?
– Jest… – zastanawiałam się, co mam powiedzieć.
– Ciężko? – zaśmiał się, widząc moją konsternację.
– Ciekawie – skłamałam.
– Słyszałem, że średnio się dogadujecie.
– Żalił się?
Na to już nie zdążył mi odpowiedzieć, bo gdy o wilku była mowa, wilk się zjawił bardzo szybko. Pamiętałam jeszcze nasze nieporozumienie w kuchni, więc przestałam się uśmiechać. Greg cały wieczór był dla mnie poprawnie kulturalny, ale wiem, że znowu wróciło między nami napięcie. Wydawał się urażony moją wcześniejszą reakcją. Nie wiedziałam, czy powinnam go była przeprosić, czy zupełnie się tym nie przejmować.
– Nicole, pomożesz Kate? – zwrócił się do mnie, podchodząc bliżej.
– Tak – odpowiedziałam posłusznie.
Kate spoglądała w moją stronę i gdy tylko zorientowała się, że patrzę na nią, pomachała do mnie, jakby chciała mnie do siebie przywołać. Kiwnęłam głową, że już idę, ale oddalając się, usłyszałam rozmowę Josha z Gregiem.
– Zapomnij – powiedział Greg do Josha ostrzegawczym tonem.
– O co ci chodzi?
– Dobrze wiesz – jego ton się nie zmieniał. – Nie tkniesz jej.
– Greg… – zaczął Josh.
– Ustaliliśmy coś. Zgadza się? – przerwał Greg.
– Stary…
– Nie – znowu nie pozwolił mu dokończyć.
Reszty rozmowy nie słyszałam, bo musiałabym się zatrzymać i słuchać, a Kate cały czas na mnie patrzyła. Wystarczyło mi jednak to, co usłyszałam. Greg zauważył, że Josh chce się do mnie zbliżyć i uciął to w zarodku. Kto mu dał prawo decydować o moim życiu? Za kogo on się uważał?
Kate odciągnęła mnie na bok, aby nikt nas nie słyszał. Josh z Gregiem wrócili do pozostałych, ale Josh już nie popatrzył w moim kierunku. Czyżby tak łatwo dawał sobą kierować? Trudno mi było w to uwierzyć. Ta cała sytuacja była abstrakcyjna. To tak, jakby Greg próbował odizolować mnie od wszystkich, a jednocześnie zaprosił mnie na to spotkanie, żeby stworzyć jakieś pozory. Może wszyscy usłyszeli takie wytyczne, żeby za bardzo się do mnie nie przyzwyczajać, bo i tak zaraz zniknę z ich życia?
– Widzę, jak na niego patrzysz – odezwała się Kate.
– Słucham? – zaskoczyła mnie.
– Posłuchaj dobrej rady. To nie jest facet dla ciebie.
– Dlaczego mi to mówisz? – Czułam się bardzo nieswojo.
– Bo jeżeli się w nim zakochasz, a o to bardzo łatwo… – przerwała na chwilę. – Wierz mi, nie raz to widziałam. Nie rób sobie tego. On jest pierwszy do zabawy, a ostatni do czegoś poważnego.
– Jest dla mnie miły i dobrze się czuję w jego towarzystwie. To wszystko.
– Nicole. Nietrudno zauważyć, że spoglądasz na niego co chwilę. Jestem kobietą i każdy ma potrzeby. Ja to rozumiem. Tylko nie chciałabym, żebyś się rozczarowała.
– Ta rozmowa jest co najmniej dziwna.
– Wydaje mi się, że nie potrzebujesz kogoś takiego – powiedziała to takim tonem, że trudno było nie zrozumieć. Chodziło o sytuację w kuchni.
– Dlatego Greg zabronił mu się ze mną kontaktować?
– Greg ma swoje powody i na pewno nie jest w stanie niczego zabronić Joshowi. Mają jakiś dziwny kodeks, którego się trzymają. Ja już wiele widziałam i dlatego ci to mówię. Nie rób sobie tego.
– Odnoszę wrażenie, że nie mam ostatnio kontroli nad własnym życiem. Każdy za mnie decyduje. I może masz rację. Moje wcześniejsze decyzje nie były najlepsze i dlatego jestem tu, gdzie jestem – zmieniłam ton na obronny. – Nie zakocham się. Za tydzień mnie już tutaj nie będzie. Nie zobaczę go nigdy więcej, więc dlaczego chociaż przez chwilę nie mogę poczuć się dobrze? Nie mam na myśli seksu. Chodzi mi o bliskość drugiego człowieka bez strachu i myślenia, co będzie dalej. Nie chcę być niegrzeczna i jestem bardzo wdzięczna za wszystko, co dla mnie robicie, ale to naprawdę nie jest skomplikowane. Jest miły, a ja ostatnio właśnie tego potrzebuję. Normalnych ludzkich odruchów.
– Rozumiem. Chcę tylko, żebyś wiedziała, że on może myśleć w innych kategoriach niż ty.
– Co w tym złego? Czy to znaczy, że od razu pójdę z nim do łóżka?
Kate nic nie odpowiedziała, a ja zdenerwowana ominęłam ją i poszłam do łazienki. Stałam chwilę przed lustrem i starałam się uspokoić. Co tu się działo, do cholery? To był pierwszy wieczór od bardzo dawna, kiedy czułam się tak dobrze w swojej własnej skórze. Wokół mnie byli ludzie, którzy mnie akceptowali i mężczyzna, na którego zwróciłam uwagę, a tu takie zakończenie. Jakby świat dawał mi do zrozumienia, że o takim wewnętrznym spokoju i szczęściu mogę zapomnieć.
Chciałam, żeby Amy już wróciła. Nie byłam zła na Kate, ale na tę chorą sytuację. Czy tak mnie odbierała? Czy moje zachowanie wskazywało, że jestem chętna? Czy wysyłałam jakieś sygnały, które były widoczne dla każdego? Czy to możliwe, że wcześniejsze wydarzenia były spowodowane moim zachowaniem? Nie. Na pewno nie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak przy żadnym innym mężczyźnie. Czułam się bezpiecznie, kobieco, cudownie. Przecież to nie było zakochanie. Może zauroczenie. Zderzyłam się z facetem, który tak na mnie działa i nie bardzo wiem, jak mam to w sobie kontrolować. Pewnie z czasem się tego nauczę, ale na razie radzę sobie, jak mogę.
Od razu napadła mnie myśl, że Greg będzie chciał ze mną na ten temat porozmawiać i zrobiło mi się niedobrze. Nie pozwolę mu decydować o moim życiu. Mieszkałam pod jego dachem, ale nie jest moim panem, za którego widocznie się uważa. Może sama powinnam z nim tę sytuację wyjaśnić?
Nie. Nie miałam zamiaru podejmować tego tematu. Dla mnie sprawa zakończona. Za tydzień będę w zupełnie innym miejscu i zapomnę o wszystkim.