Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nie zapomnisz o tym, co Ci zrobiłem - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
17 marca 2022
Ebook
37,90 zł
Audiobook
39,95 zł
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
37,90

Nie zapomnisz o tym, co Ci zrobiłem - ebook

Masz czasem wrażenie, że to, co kiedyś zrobili ci inni, odbija się na twojej teraźniejszości i utrudnia zbudowanie nowej relacji? Mam dla ciebie złą wiadomość: to nie jest wrażenie. Cassie jest agentem ubezpieczeniowym i właśnie przeprowadziła się z Monachium do Berlina w poszukiwaniu nowej pracy. Jack jest synem prezesa dużej korporacji ubezpieczeniowej. Życie łączy ich losy na dworcu głównym w Berlinie, gdzie ona, zanurzona w trudnych wspomnieniach, o mały włos nie wpycha go pod pociąg. To na tym dworcu wiele lat temu jej matkę spotkała tragedia, która stała się ciążącą tajemnicą. Cassie jest dziś dorosłą kobietą i sama ma córkę, z którą stara się budować przyjacielską relację, mimo że również nie mówi jej o niektórych rzeczach Jack wydaje się mieć wszystko. Pieniądze, kobiety, dobrą pozycję społeczną, nienaganny wygląd. Czy jednak i on nie ukrywa czegoś przed światem? Czy nie chowa się za maską mężczyzny w idealnie dopasowanym garniturze, wiedząc, że pod spodem są tylko blizny po tym, co lata temu zrobił mu ktoś najbliższy? Losy tych dwojga łączą się w jednej firmie i choć tajemnice, których nie chcą sobie wyjawić, utrudniają im otwarcie się na nową znajomość, to coś ciągnie ich ku sobie. Czy trudna przeszłość i wewnętrzne „połamanie” bohaterów nie sprawią, że przegapią oni coś ważnego? Odpowiedzi są jak życie: nieoczywiste i nieprzewidywalne.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67024-56-3
Rozmiar pliku: 1,5 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Alex Sand (1983) – była studentka zarządzania i marketingu, chemii oraz filologii angielskiej, a ostatecznie masażystka bez choćby jednego dnia przepracowanego w zawodzie. Miłośniczka pracy online, zainteresowana tworzeniem i pozycjonowaniem stron WWW, blogowaniem, forexem i kryptowalutami. Pisać zaczęła w pierwszych miesiącach koronawirusowej pandemii. Przytłoczona ogromem stresów i wizją tego, że oto świat się wali i już nigdy nie będzie taki sam, zaczęła szukać dla siebie odskoczni, kreując losy wymyślonych bohaterów.O tej porze roku na dworcu głównym w Berlinie było ciemno, szaro i wyjątkowo smętnie. To dziwne, bo przecież było popołudnie, więc powinno być jasno i tłoczno. Między peronami wisiała jakaś mgła pełna niepokoju, a brudne ściany pogłębiały frustrację. Dziewczyna obserwowała okolicę z niepewnością, jakby nie miała przekonania, czy rzeczywiście chce tutaj być i czy w ogóle dobrze zrobiła, że przyszła. Spojrzała w kierunku ruchomych schodów i próbowała sobie przypomnieć, czy tak wyglądał ten dzień, kiedy ponad dwadzieścia lat temu matka opowiadała jej o tym, co tu się stało. Czy w ogóle chciała o tym wiedzieć? Tak mocno naciskała ją, żeby wyznała wreszcie, kto jest jej ojcem, że teraz, kiedy już wiedziała, nie mogła pogodzić się z tym, że przez lata męczyła matkę o tę prawdę. Ktoś jej kiedyś powiedział, że nawet najgorsza prawda jest lepsza niż mydlenie oczu kłamstwami. Wtedy była o tym święcie przekonana i w obronie swoich ideałów, „bycia prawdomówną i szczerą” wbrew wszystkiemu, mogłaby wyszarpać włosy każdemu. Dzisiaj już nie była tego taka pewna. Zastanawiała się, czy to czas zmienił jej podejście do niektórych spraw, czy może przyczyniły się do tego brutalne okoliczności? Coś, czego człowiek się zupełnie nie spodziewa i co rujnuje mu życie w kilka minut po tym, gdy się tego dowie.

Cassie stała między peronami, spoglądając w kierunku przejścia, w którym to się stało. Wąski, rzeczywiście ciemny korytarz, na którego końcu znajdowała się niepozorna przechowalnia bagażu. Mroczne miejsce, zwłaszcza jeśli się wie, do czego tam doszło. Spojrzała w prawo – pełno ludzi, w lewo – tłum wysiadający właśnie z pociągu relacji Berlin – Paryż. Jak to się stało, że nikt tego nie zauważył? Nikt nie zareagował? Może wtedy było tutaj mniej ludzi? Może w młodości jej matki nie było jeszcze tych wszystkich kamer, monitoringu ani strażników przechadzających się po dworcu? Zwróciła uwagę, że jeden z nich trzymał w ręku pączka i zajadał go z prawdziwym apetytem. Nie patrzył na boki, nie zerkał w stronę przechowalni bagażu, nie obchodziło go to, czy ktoś nie przekracza właśnie krawędzi peronu, podsuwając się za blisko nadjeżdżających pociągów. Po prostu jadł pączka ze smakiem, zupełnie jakby wpadł tutaj przypadkiem, a jego zadaniem wcale nie było pilnowanie bezpieczeństwa.

Cassie czuła na plecach chłodny powiew wiatru i przez moment spróbowała sobie tę chwilę wyobrazić. Jej matka w młodości… taka piękna, szczupła, z długimi, ciemnymi włosami, czekająca na swój pociąg powrotny do Monachium. Zwiedzała Berlin, odwiedziła koleżankę, plotkowały radośnie przy lampce czerwonego wina, a potem przyszła tutaj, na dworzec. Zostawiła cięższą torbę w poczekalni i poszła coś zjeść. Co ona jadła? Tego Cassie już się nie dowiedziała. Zabrakło jej odwagi, żeby w obliczu tego, co usłyszała, pytać o takie szczegóły. Kilkadziesiąt minut później jej kochana mama wróciła do przechowalni odebrać bagaż. A on już tam był. Wcale nie czekał specjalnie na nią, wcale nie upatrzył jej sobie tylko dlatego, że była sama. Pewnie po prostu nawinęła mu się jako łatwy cel w miejscu, w którym nie spodziewał się ludzi. Popchnął ją w lukę między szafkami bagażowymi, uderzył w twarz i zaczął podciągać spódnicę. Mama się broniła, o tym Cassie wiedziała… ale on był od niej silniejszy, większy, bardziej zdeterminowany. Zrobił, co chciał, a potem uderzył ją tak mocno, że upadła, i odszedł. Nawet nie uciekł, tylko odszedł. Mama wspominała skrzypienie jego sportowych butów na posadzce i ból oka, który męczył ją potem tygodniami.

Cassie zamyśliła się i poczuła, jak robi jej się słabo. To taki szczególny stan, kiedy miękną ci nogi i masz wrażenie, że ziemia się trzęsie. Zbladła i patrząc dalej na przechowalnię bagażu, starała się sobie tego wszystkiego nie wyobrażać. Ale nie mogła… To było silniejsze od niej. Nagle uderzyła w coś stojącego za nią, albo to coś uderzyło w nią, i poczuła silny ból w okolicy pleców. Ktoś na nią krzyknął, zrobiło się jakieś zamieszanie, a z ręki wypadła jej czarna torebka i ściskany pod pachą segregator.

– Co robisz, do diabła?! – Usłyszała wściekły męski głos i zorientowała się, że wpadła plecami na jakiegoś faceta.

– Uważaj, jak chodzisz! Wepchniesz kogoś pod pociąg, kretynko! – zawołał.

Poczuła, że na nią spogląda. Podniosła głowę nie do końca przytomna i zobaczyła, jak jakiś elegancik w garniturze i z teczką w ręce gromi ją spojrzeniem. Miał wąskie, zaciśnięte w złości wargi i zupełnie nie pasował z tą miną do swojego wymuskanego garnituru. Trudno powiedzieć, jak wtedy wyglądała, ale patrzył na nią przez moment, a potem zamknął usta i wypuścił głośno powietrze z płuc. Zauważyła, że schyla się i podnosi jej rozsypane dokumenty.

– Ja sama… – bąknęła cicho i poczuła, że krew krąży w niej na nowo.

– Pomogę – skwitował burknięciem i dalej zbierał kartki – źle się pani poczuła? Przepraszam, wystraszyła mnie pani, bałem się, że wpadnę pod pociąg – dodał.

– Tak, zrobiło mi się słabo, to ja pana bardzo przepraszam – odparła jakby pod przymusem i wzięła od niego zebrane dokumenty.

Sięgnęła po torebkę i wsunęła do niej portfel, który wypadł na płytę peronu. Im szybciej wracała do przytomności, tym mocniej robiła się zła. Na siebie, ale również na niego. Nawet się nie zawahał, tylko od razu ją zwyzywał. Bezczelny typ.

– Niech pani usiądzie na ławce – powiedział. – Odpocznie pani i nie zrobi krzywdy Bogu ducha winnym ludziom – skwitował nieprzyjemnym tonem i wskazał jej stojącą obok ławeczkę.

Złapał ją za ramię i skierował w tamtą stronę.

– Ej! Proszę mnie nie dotykać! – zaprotestowała, a on spojrzał na nią z wyrzutem.

– Staram się pani pomóc, więc proszę nie robić scen. Mogła pani kogoś zabić – mruknął i mimo jej oporu wcisnął ją na ławkę.

Wyprostował się i patrzył na nią z dezaprobatą, ale już bez wściekłości. Zwróciła uwagę na jego ciemne włosy i mocno zielone oczy. Jak u kota, który świdruje wzrokiem na wylot, zanim wbije zęby w kark i zagryzie. Dziwne i dość nieprzyjemne.

Mężczyzna spoglądał na nią chwilę, a potem odwrócił się i bez słowa ruszył w kierunku pociągu, który właśnie nadjechał. Zerkała, jak wchodzi po schodkach, lekko łapie się poręczy i znika w środku. Zawiesiła wzrok, aż pociąg szybko ruszył i odjechał. Wtedy odwróciła się i mimowolnie spojrzała w stronę przechowalni bagażu. Pasażerowie już wsiedli do innych pociągów, na peronach zrobiło się pusto, a z przechowalni biła tylko czarna otchłań. Cassie pomyślała, że może to był właśnie taki moment? Pusto, ciemno, żadnych ludzi… Nie ruszyła się z ławki, ale oczyma wyobraźni zobaczyła tam swoją mamę i… faceta, który ją wtedy zgwałcił i którego mama nigdy potem nie widziała. A po dziewięciu miesiącach urodziła się ona. Cassie.

Kiedy mama jej o tym opowiedziała, dziewczyna wprost nie mogła uwierzyć, że jej nie usunęła. Przez długi czas była na nią naprawdę wściekła. Dlaczego? Dlaczego zdecydowała się donosić dziecko z gwałtu? Czy to było normalne? Czy ona była normalna? To przecież jakaś skrajna forma masochizmu nosić w sobie ciążę tyle miesięcy, wiedząc, że wzięła się ona z gwałtu, przemocy, chorego działania okrutnego człowieka. Jak ona mogła? Pamięta jak dziś, że mama powiedziała wtedy tylko jedno zdanie. „Bo to nie ty byłaś temu winna”. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy o tym rozmawiały. Tylko raz. Dopiero wtedy Cassie zrozumiała, jak bardzo mamę bolały jej pytania przez te wszystkie lata. Jak musiała cierpieć, gdy córka chciała wiedzieć, czy jej tato był marynarzem i zginął, czy może miał żonę i po prostu zostawił kobietę z dzieciakiem. Kiedy męczyła ją o to, by poprosiła go o alimenty, zamiast udawać bohaterkę, gdy w ich życiu było gorzej. Tyle pytań, tyle cierpienia. A potem, kiedy już wiedziała, że jest owocem gwałtu – jak to ironicznie brzmi! owoc gwałtu! – wiele razy płakała po nocach, myśląc o tamtym dniu, w którym cierpienie i ból mamy dały jej życie.

W końcu… czy dziecko gwałciciela ma prawo do szczęścia? Nie miała pojęcia, ale mama nigdy nie dała jej odczuć, że jest gorsza. Nigdy.

*

Kiedy ta dziwna kobieta wpadła na Jacka na peronie i przez to o mało nie wylał na siebie gorącej kawy, miał ochotę ją uderzyć. Miał za sobą cholernie trudny dzień. Kolejna konferencja o nowych ubezpieczeniach wprowadzanych na rynek przez konkurencyjne firmy dała mu się mocno we znaki. Czuł się nie tylko zmęczony, ale i poirytowany. Wiedział, że następnego dnia będzie musiał zdać z tego raport w biurze, a dodatkowo przygotować plan wprowadzenia nowości w jednym z działów, którym się teraz szczególnie zajmował. Nienawidził papierologii i początkowych etapów wdrożeniowych, kiedy pracownikom trzeba było tłumaczyć wszystko od nowa. Marzył tylko o tym, żeby wsiąść do pociągu i wrócić do mieszkania. Wyjątkowo wybrał ten środek komunikacji, bo chciał spróbować czegoś innego, a tu jakaś przytępawa baba o mało nie wepchnęła go pod skład i o włos pozbawiłaby go również kawy, na którą dzisiaj sobie zasłużył. Pewnie zbeształby ją bardziej, ale kiedy na niego popatrzyła, zauważył w jej oczach coś, co aż zakłuło go w środku. Może jakiś błysk, może smutek, może odbicie czegoś, co sam jeszcze miewał czasem w spojrzeniu. Trudno powiedzieć. Zamiast wyładować się na niej za męczący dzień, zdecydował, że pomoże jej pozbierać rzeczy, i odprowadził ją na ławkę. Kiedy skończył te niemal dżentelmeńskie przysługi, a ona wreszcie usiadła, omiótł ją szybkim spojrzeniem. Kobieta była zaniedbana i źle ubrana, ale miała przy tym tak niezwykle piękną twarz i długie, ciemne włosy, które kusząco opadały jej na ramiona, że aż się na nią zapatrzył. Czy ona była niewymownie smutna? Nie potrafił tego określić, ale musiał odwrócić wzrok, bo było w niej coś, co wzbudziło jego niepokój. Jack nie czuł tego przy kobiecie od wielu lat i wcale mu się do tego nie spieszyło. Odwrócił się zdecydowanie i wskoczył do pociągu. Nie był na etapie, w którym chciałby tak patrzeć na jakąkolwiek kobietę. W pociągu usiadł przy oknie, otworzył kawę i odwrócił wzrok tak, żeby nie spojrzeć na ławkę.

Nie jechał długo. Dwie stacje dalej wysiadał i chociaż do tej pory wydawało mu się, że ta odległość pokonywana autem jest długa, to po tej przygodzie uznał, że jednak nie będzie narzekał na samochody. To byłaby prawdziwa ironia losu, gdyby wiceprezes dużej firmy ubezpieczeniowej zginął wepchnięty pod koła pociągu przez jakąś niedojdę. Zdecydowanie lepiej wyglądałby wypadek drogowy. Przynajmniej pokazaliby zdjęcia jego pięknego wozu na okładkach. Przymknął oczy i wyobraził sobie te nagłówki. Zdjęcie roztrzaskanego w pył mercedesa GLE 350 D 4MATIC, wersja SUV. Wszędzie pełno krwi i tłum dziennikarzy zachwyconych tym, że mogą napisać o brawurowej jeździe znacznie przekraczającej dozwoloną prędkość, której efektem była śmierć prawie milionera, syna jednego z najbogatszych berlińczyków. Media uwielbiają przypadki, gdy ginie ktoś o nieprzeciętnej pensji. Można to w druku wytłuścić, dorzucić wielkie kolorowe nagłówki podkreślające, jakimi to idiotami są bogaci. Oczywiście, identyczna sytuacja z udziałem jakiegoś biednego człowieka z prowincji nie ekscytuje ich równie mocno. W każdym razie wolał śmierć za kółkiem i wiele szumu niż obraz nędzy i rozpaczy z dworca głównego w Berlinie. Brrr. To mu zdecydowanie nie odpowiadało.

Tuż przed przystankiem otrząsnął się z myśli o najlepszym rodzaju własnej śmierci, dopił resztę kawy i skierował się do wyjścia.

Gdy tylko drzwi się otworzyły, wyskoczył z pociągu i ruszył w stronę wyjścia do miasta. Jedna przecznica, więc uznał, że może zrobić spacer. Kiedy znalazł się już poza murami dworca, odetchnął z nieskrywaną ulgą. Bardzo szanował ludzi i nigdy nie okazywał wyższości z powodu swojego statusu finansowego, ale… miejsca takie jak brudne dworce i komunikacja miejska po prostu go przerażały. Nie wyobrażał sobie, jak można się w takich warunkach przemieszczać każdego dnia. W jakimś sensie nawet podziwiał ludzi, którzy codziennie rano wchodzili do zatłoczonych autobusów i siadali na spoconych fotelach zajmowanych wcześniej przez dziesiątki innych osób. Wzdrygnął się pedantycznie i ruszył w drogę. Za pierwszym zakrętem sięgnął po telefon i zadzwonił do Hektora z działu rekrutacji.

– Jak tam, szefie, po konferencji? – Hektor lubił szybko przechodzić do rzeczy.

– W porządku, nie było źle – odpowiedział Jack. – Męcząco, ale będziemy mieć z tym dużo pracy w najbliższych tygodniach. O której jutro zaczynasz rozmowy kwalifikacyjne z nowymi ludźmi?

– O jedenastej. W sumie dziesięć osób, więc trochę to potrwa, czemu pytasz?

– Koło dwunastej wpadnę i posiedzę godzinę albo dwie, chciałbym sprawdzić, jak je teraz prowadzicie – wyjaśnił.

– Uuu, czyżby wizytacja sprawdzająca? – spytał Hektor.

Niespecjalnie był z tego powodu zadowolony. Wiedział, że Jack ma trochę inną wizję zatrudniania ludzi, więc wchodzenie szefa w jego kompetencje, nawet jeśli się przyjaźnili, nigdy mu nie pasowało.

– Nie, spokojnie – rzucił Jack. – Po prostu chcę sobie przypomnieć, jak zachowują się nowi, zanim zaczną dla nas pracować. Nie wątpię w twoje kompetencje, przecież wiesz.

– Jasne, nie ma problemu. Usiądziesz cicho z tyłu i będziesz obserwował, tak? – dopytał się Hektor.

– Właśnie. Obiecuję, że nie będę się wtrącał – potwierdził Jack, pożegnał się szybko i wsunął smartfon do kieszeni marynarki.

Lubił Hektora i znali się od lat, ale doskonale wiedział, że pańskie oko konia tuczy, więc czasami musiał sprawdzać, jak wygląda jego praca. Obowiązek nadzorującego nikogo nie powinien zresztą dziwić. Nie nadużywał wobec Hektora działań sprawdzających, ale przejrzał ostatnie papiery pracownicze i zauważył, że poprzednią kontrolę robił mu ponad rok temu, a według zasad działania firmy było to zdecydowanie zbyt dawno.

Rozejrzał się dwa razy przed skrzyżowaniem, do którego właśnie dochodził, a kiedy okazało się puste, szybko przeszedł na drugą stronę jezdni, ignorując czerwone światło. Po chwili wchodził już do budynku, w którym od lat wynajmował rozległe mieszkanie na siódmym piętrze. Miał do swojej dyspozycji ponad dwieście metrów luksusowo urządzonego apartamentu z pięknym widokiem na miasto i obłędną łazienką. Wjechał windą, włożył klucz do zamka, przekręcił i wszedł do środka. W mieszkaniu panował bałagan, ale w powietrzu roznosił się przyjemny zapach środka do czyszczenia dywanów. Zewnętrzna firma sprzątająca sprawdzała się świetnie i był z niej bardzo zadowolony. Kiedy kilka lat temu ustalał z nimi reguły, wyraźnie określił, co im wolno, a czego nie. Żadnego dotykania jego rzeczy, układania ubrań, przestawiania mebli, sprzątania śmieci, wyrzucania butelek. Mogli jedynie odkurzyć, wyprać dywany i wymienić ręczniki w łazience. Co do całej reszty, którą uważał za swoją prywatną strefę, nie życzył sobie radykalnych zmian ani traktowania jego apartamentu jak laboratorium. Odetchnął głęboko, gdy przechodził koło komody, na której wciąż stało zdjęcie uśmiechniętej Adelle. Spojrzał na nie tylko mimochodem, dosłownie przez ułamek sekundy, który pozwalał mu cieszyć się jej widokiem, a nie martwić jej brakiem, i szybko poszedł do łazienki. Po drodze pomyślał, że ludzie zarabiający grosze mają często więcej szczęścia niż tacy jak on. Piękne mieszkanie, doskonały wystrój, drogie meble i obłędny widok z okien? Super. Tylko że był w tym mieszkaniu cholernie sam. I jeszcze taszczył w sercu bagaż przeszłości, który nie chciał go opuścić. Samochód z wyższej półki? Cóż, dziewczyny, z którymi czasem sypiał, po prostu za tym wozem szalały. Mercedes SUV był wprost stworzony do niegrzecznych igraszek na przestronnych, tylnych siedzeniach. Ale one siedziały na nich tylko raz.

Rozebrał się szybko i wszedł pod zimny prysznic. Nauczył się studzić emocje chłodem i działało to na niego naprawdę świetnie. Zimna woda skutecznie wypłukiwała mu z głowy myśli, do których nie chciał wracać.

*
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: