Niebezpieczna namiętność - ebook
Niebezpieczna namiętność - ebook
Nathan Everett uważa, że nic mu nie przeszkodzi w zdobyciu stanowiska dyrektora koncernu Western Oil. Nawet dawny romans z córką głównego konkurenta. Ale Ana Birch pojawia się w jego życiu ponownie, piękna jak zawsze, z dzieckiem na ręku. Nie ma wątpliwości, kto jest ojcem. Nathan musi podjąć niezwykle trudną decyzję. Czy ujawni związek z Aną i zaryzykuje utratę wszystkiego, na co tak ciężko pracował?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-238-9576-3 |
Rozmiar pliku: | 575 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Och, niedobrze!
Ana Birch spojrzała ukradkiem na taras na piętrze luksusowego ośrodka rekreacyjnego, szukając wzrokiem mężczyzny w czarnej skórzanej kurtce. Miała nadzieję, że uległa złudzeniu. Od wielu miesięcy, odkąd ją porzucił, rozpoznawała go w każdym nieznajomym mijanym na ulicy: ciemne oczy, zmysłowe usta, szczupła barczysta sylwetka... Za każdym razem zapierało jej dech w piersi, serce zaczynało szybciej bić – a potem ogarniało ją przygnębienie, bo uświadamiała sobie pomyłkę. Odkąd z nią zerwał półtora roku temu, nawet nie zadzwonił.
Tym razem jednak wyobraźnia jej nie zwiodła. To niewątpliwie on. Stał przy barze ze szklanką w dłoni, pogrążony w rozmowie z innym z gości. Serce jej zamarło. O Boże! Jak Beth mogła jej to zrobić?
Mocniej przycisnęła do biodra Maxa, swego dziewięciomiesięcznego synka, i poszła przez nieskazitelnie wypielęgnowany trawnik, zapadając się w gąbczastą murawę. Musi pamiętać, by nigdy nie wkładać butów na obcasach na dziecięce przyjęcia. Ani jedwabnej marynarki, dodała w duchu z irytacją, gdy wijący się Max zaczął się zsuwać.
W wąskich dżinsach i butach do kolan, z włosami ufarbowanymi na rudo, stanowiła krańcowe przeciwieństwo szacownych dystyngowanych matek, które popijały drinki i wiodły uprzejme pogawędki, podczas gdy udręczone nianie ścigały ich rozbrykane pociechy. Lecz nikt nie ośmielał się uczynić uszczypliwej uwagi spadkobierczyni biznesowego imperium Birch Energy, co Ana przyjmowała z ulgą, ale także z irytacją.
Spostrzegła swą kuzynkę Beth stojącą obok olbrzymiego nadmuchiwanego monstrum wypełnionego plastikowymi piłeczkami – a także niewątpliwie zarazkami – i przyglądającą się, jak jej sześcioletnia córka Piper, która obchodziła urodziny, wrzeszczy i dokazuje wewnątrz wraz z tuzinem innych dzieci.
Kochała Beth jak siostrę, ale tym razem kuzynka posunęła się za daleko.
Beth powitała ją uśmiechem. Nie miała nawet dość przyzwoitości, by poczuć wyrzuty sumienia z powodu tego, co zrobiła. Zresztą Any wcale to nie zdziwiło. Życie Beth było mdłe i nudne, a jej jedyną rozrywkę stanowiło wtrącanie się w sprawy innych ludzi. Tym razem jednak chodziło o coś więcej niż nieszkodliwą plotkę.
– Maxie! – zawołała Beth, wyciągając ręce.
Max pisnął podekscytowany i zaczął się wyrywać. Ana podała jej niemowlaka. Beth prawdopodobnie liczyła, że teraz kuzynka nie rzuci się na nią z pięściami.
– Dlaczego on tu jest? – syknęła Ana.
– Kto? – spytała Beth, udając niewiniątko.
– Nathan – odrzekła Ana z naciskiem.
Zerknęła przez ramię na Nathana Everette’a, szefa marketingu w koncernie Western Oil. Stał przy balustradzie tarasu, równie niedbale elegancki i przystojny jak tamtego dnia, gdy Beth ich sobie przedstawiła. Nie był w typie Any, bo robił olśniewającą karierę zawodową, nie miał tatuaży ani bogatej kartoteki policyjnej. Pracował jednak w Western Oil, więc pomyślała, że wypijając z nim drinka, dopiecze ojcu. Po tej pierwszej kolejce przyszła druga, potem trzecia, a gdy Nathan zaproponował, że odwiezie ją do domu, zgodziła się, gdyż uznała, że niczym jej to nie grozi.
Ogromnie się jednak pomyliła! Gdy pocałował ją w progu, dosłownie wybuchł w niej płomień pożądania. Chociaż starała się sprawiać na ludziach wrażenie pozbawionej erotycznych zahamowań, w rzeczywistości nigdy nie wdawała się w przygody, które trafiałyby do skandalizujących rubryk towarzyskich. Starannie dobierała mężczyzn, z którymi sypiała, i nigdy nie oddawała się im już na pierwszej randce. Lecz wtedy właściwie wciągnęła go do łóżka. A chociaż sprawiał wrażenie konserwatywnego, dobrze wiedział, jak zadowolić kobietę. Nie chodziło już o odegranie się na ojcu. Po prostu pragnęła Nathana.
Mimo że miało się to skończyć na jednej nocy, wciąż do niej dzwonił, a ona nie potrafiła mu się oprzeć. Do czasu, gdy ją porzucił, była w nim zakochana po uszy – nie mówiąc o tym, że zaszła w ciążę.
Teraz ich spojrzenia się spotkały. Przebiegł ją dreszcz, którego jednak nie wywołało ostre grudniowe powietrze. Potem serce zabiło jej mocno i oblała się rumieńcem.
Odwróciła wzrok.
– Był kolegą Lea w college’u – wyjaśniła Beth, łaskocząc Maxa pod brodą. – Nie mogłam go nie zaprosić.
– Ale przynajmniej mogłaś mnie uprzedzić.
– A przyszłabyś wtedy?
– Oczywiście, że nie! – odparła Ana.
Przez większą część minionych osiemnastu miesięcy unikała Nathana. Obecnie nie chciała ryzykować, by zetknął się z Maxem. Beth zniżyła głos do szeptu:
– Może pomyślałam, że już pora przestać się przed nim ukrywać. Prawda prędzej czy później i tak wyjdzie na jaw. Nie sądzisz, że on ma prawo wiedzieć?
Zdaniem Any Nathan nie powinien nigdy poznać prawdy. Zresztą postawił sprawę aż nazbyt jasno. Zależało mu na niej, ale nie miał czasu na poważny związek. Poza tym i tak nie mógłby związać się z córką bezpośredniego rywala biznesowego. To by mu zniszczyło karierę.
Dla jej ojca Waltera Bircha, właściciela Birch Energy, opinia i pozory też były zawsze ważniejsze niż szczęście córki. Gdyby się dowiedział, że miała romans z szefem marketingu w Western Oil i że ten człowiek został ojcem jego wnuka, uznałby to za zdradę. Uważał za hańbę, że Ana urodziła bękarta, a gdy nie chciała mu zdradzić nazwiska ojca chłopca, wpadł we wściekłość i na dwa miesiące zerwał z nią kontakty. Gdyby nie fundusz powierniczy pozostawiony jej przez matkę, znalazłaby się z dzieckiem w rozpaczliwej sytuacji.
Przez lata stosowała się do reguł narzuconych przez ojca. Słuchała go we wszystkim i grała rolę idealnej córeczki, w nadziei, że zasłuży na pochwałę papy. Ubierała się podług jego gustu, a przeciętna jej szkolnych ocen wbiłaby w dumę każdego rodzica – lecz nie Waltera Bircha. Nigdy nie był z niej zadowolony. Skoro więc bycie grzeczną dziewczynką nic jej nie dało, stała się niegrzeczna. Nawet negatywna reakcja jest lepsza niż żadna. Lecz ta gra po pewnym czasie również ją znużyła. W dniu, gdy odkryła, że jest w ciąży, pojęła, że dla dobra dziecka musi dorosnąć. A Max mimo swego nieślubnego pochodzenia stał się oczkiem w głowie dziadka. Walter Birch już planował, że pewnego dnia wnuk przejmie po nim firmę. Gdyby się dowiedział, kto jest ojcem malca, wyrzekłby się ich obojga.
Między innymi dlatego najlepiej dla wszystkich będzie, jeśli Nathan nigdy nie pozna prawdy.
– Pragnę po prostu twojego szczęścia – rzekła Beth i oddała jej Maxa, który zaczął już marudzić.
– Zabiorę go do domu – oznajmiła Ana.
Nie sądziła, by Nathan do niej podszedł. Od rozstania nie próbował się z nią kontaktować. Najwidoczniej kompletnie mu zobojętniała. Ale nie chciała ryzykować, że przypadkowo wpadną na siebie, chociaż nie sądziła, by się przejął faktem, że ma syna.
– Zadzwonię do ciebie później – rzuciła do Beth.
Już miała odejść, gdy usłyszała głęboki głos Nathana.
– Witam panie.
Serce jej zamarło, a potem ruszyło szaleńczym galopem. Do diabła, zaklęła w duchu, nie odwracając się. Nie wiedziała, jak ma się zachować. Czy powinna umknąć? A może stawić mu czoło? Ale jeśli on, ujrzawszy Maxa, domyśli się prawdy?
– Cześć, Nathan – rzekła Beth, całkiem mocno kuksając ją łokciem w bok. – Cieszę się, że przyszedłeś. Pamiętasz moją kuzynkę Anę Birch?
Ana naciągnęła na główkę Maxa wełnianą czapeczkę, by ukryć jasne pasmo za lewym uchem w jego poza tym czarnych włosach – takie samo jak u ojca. Chłopczyk miał też identyczny dołeczek w lewym policzku, kiedy się uśmiechał, i podobnie melancholijne orzechowe oczy.
– Witaj, Nathanie – wyjąkała, opanowując lęk i poczucie winy.
On cię nie chciał, przypomniała sobie. I nie chciałby też dziecka. Postąpiłaś słusznie. Musiał słyszeć o jej ciąży, która przez wiele miesięcy była tematem plotek śmietanki towarzyskiej El Paso. A jednak, co znamienne, nigdy nie zapytał, czy to on jest ojcem. Nie chciał wiedzieć. Nie zmienił się przez minione półtora roku. A jego chłodne nieczułe spojrzenie upewniło ją, że była dla niego tylko rozrywką, o której już zapomniał.
Lecz ona, niestety, wciąż tęskniła do ich wyjątkowego związku. Do miłości, która przenikała ją głęboko i rosła z każdym dniem. Ana gotowa była poświęcić dla Nathana wszystko: swoje dziedzictwo, miłość ojca – chociaż ani przez chwilę nie łudziła się, że Walter Birch kocha kogokolwiek prócz samego siebie.
Później, ilekroć patrzyła w uroczą twarzyczkę synka, jej serce przeszywał ból z powodu rozstania z Nathanem. A teraz poczuła niemal nieodparte pragnienie, by rzucić mu się w ramiona i błagać, by ją pokochał.
Wiedziała, że jest żałosna.
– Jak się masz? – zapytał uprzejmym tonem, tylko przelotnie zerknąwszy na Maxa.
Czyż nie powiedział kiedyś, że na obecnym etapie kariery nie ma czasu na założenie rodziny? Ale ona nie słuchała. Była taka pewna, że jest inna niż wszystkie i że on obdarzy ją prawdziwą miłością. Wierzyła w to aż do chwili, gdy ją porzucił.
Przybrała równie lekki ton, choć serce jej pękało.
– Doskonale, a ty?
– Jestem bardzo zapracowany.
Niewątpliwie. Po niedawnej eksplozji w rafinerii Western Oil pojawiły się krytyczne artykuły w prasie i nieprzychylne relacje w telewizji – oczywiście inspirowane przez jej ojca. Nathan jako szef marketingu odpowiadał za poprawę wizerunku koncernu.
– No cóż, wybaczcie, ale muszę dopilnować podania tortu – rzekła Beth. Posłała przyjaciółce współczujący uśmiech i zrejterowała w momencie, gdy ta najbardziej potrzebowała jej wsparcia. Ana miała nadzieję, że Nathan również odejdzie. Lecz on zamiast tego nieoczekiwanie zainteresował się malcem.
– To twój syn? – zapytał.
Skinęła głową.
– Ma na imię Max.
Surową twarz Nathana złagodził cień uśmiechu.
– Milutki. Ma oczy po tobie.
Chłopczyk zapiszczał, chcąc ściągnąć na siebie uwagę. Nathan ujął w dłoń jego drobną piąstkę, na co Ana osłabła z wrażenia. Ojciec i syn spotykają się po raz pierwszy – i miejmy nadzieję ostatni. W oczach zakręciły się jej palące łzy. Musi stąd natychmiast wyjść, zanim zrobi coś głupiego – na przykład wyjawi prawdę i zmieni tę niezręczną sytuację w prawdziwą katastrofę.
Objęła Maxa mocniej, co wcale mu się nie spodobało. Zaczął krzyczeć, wymachiwać rączkami i zrzucił przy tym czapeczkę. Do diabła! – pomyślała Ana. Zanim zdążyła zareagować, Nathan podniósł czapeczkę z trawnika. Starała się odwrócić tak, by nie dostrzegł znaku szczególnego z boku głowy chłopczyka, ale Max zaczął wyrywać się do Nathana, przez co upuściłaby go, gdyby Nathan w ostatniej chwili go nie podtrzymał.
– Silny chłopak – stwierdził.
– Jest bardzo energiczny – przyznała. Uświadomiła sobie, że Nathan widzi lewą stronę główki Maxa. Proszę, niech on tego nie zauważy! – Miło było znowu cię spotkać, ale już wychodziłam.
Chciała odejść, nie czekając na odpowiedź, lecz Nathan mocno chwycił ją za ramię.
– Ano? – Zaklęła w duchu, spojrzała na niego i pojęła, że on wie. A niech to szlag!
Ale właściwie co z tego? – zreflektowała się. Przecież oświadczył, że nie chce mieć dzieci. Przypuszczalnie nie przejmie się tym, że Max jest jego synem, o ile ona przyrzeknie, że nikomu tego nie wyjawi i nie będzie go prosić o pomoc. Na szczęście dzięki funduszowi powierniczemu może wieść z synkiem wygodne życie.
Nathan delikatnie odwrócił główkę Maxa i przyjrzał się jasnemu pasmu włosów. Ana zbladła.
– Możemy porozmawiać na osobności? – wycedził.
– Gdzie? – zapytała. Na przyjęciu było co najmniej dwieście osób, z których większość ją znała. – Chyba nie chcesz, żeby widziano cię w towarzystwie córki waszego największego konkurenta?
Nathan zacisnął szczęki.
– Powiedz tylko, czy to mój syn? – zapytał cicho.
Ana wiele razy wyobrażała sobie ten moment i przygotowywała dokładnie, co mu powie. Lecz teraz czuła w głowie kompletną pustkę.
– Odpowiedz – nalegał.
Mówił takim samym tonem jak jej ojciec. „Naprawdę wyniosłaś na szkolną zabawę butelkę mojej najlepszej szkockiej whisky? Odpowiedz mi, Ano Mario Birch!”.
Nie miała wyboru. Musiała wyznać Nathanowi prawdę, lecz zdobyła się jedynie na sztywne kiwnięcie głową.
Nathan zaklął, w jego oczach błysnął gniew. Nigdy nie widziała go tak wzburzonego. Był zły, że nie powiedziała mu o tym wcześniej, lecz z pewnością uspokoi się, gdy usłyszy jej zapewnienie, że nie oczekuje od niego wypełnienia wobec Maxa żadnych obowiązków rodzicielskich, finansowych czy jakichkolwiek innych. Może nawet podziękuje jej, że zachowała dyskrecję. A potem odejdzie i już nigdy się nie spotkają.
Oczywiście, istniała też inna możliwość, choć Ana wolała o niej nawet nie myśleć. Mógł zechcieć uczestniczyć w życiu Maxa, zażądać prawa do odwiedzin i współdecydowania o jego losie. Mógłby nawet próbować odebrać jej synka. Mocniej przytuliła Maxa do piersi. Był całym jej życiem; jedyną istotą, która naprawdę ją kochała. Nie oda go nikomu.
– Mam rozumieć, że nie zamierzałaś mi o nim powiedzieć? – wycedził Nathan.
Dumnie uniosła głowę, choć była przerażona.
– Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że to cię obejdzie.