-
nowość
-
promocja
Niebiański tyran - ebook
Niebiański tyran - ebook
Zetian osiągnęła to, czego nikt się nie spodziewał – zasiadła na tronie Huaxii.
Ale każde zwycięstwo ma swoją cenę. Wraz z władzą odkrywa prawdę, która burzy fundamenty jej świata: prawdziwy wróg jest potężniejszy, bardziej bezlitosny i bliższy, niż mogła przypuszczać. Aby stawić mu czoło, Zetian zostaje zmuszona do współpracy z mężczyzną, którego nie może obalić i któremu nie ufa.
Ich wizje są skrajnie różne – ona pragnie zniszczyć skorumpowany i mizoginistyczny system, on ma własne, niebezpieczne plany. Razem muszą jednak odegrać perfekcyjny teatr pozorów, by przeżyć, pokonać wspólnego wroga i ocalić zakładnika, którego życie stało się kartą przetargową.
Polityczne intrygi, zdrady i ukryte siły czają się na każdym kroku, a tron Huaxii staje się polem bitwy. Zetian musi zdecydować: czy pozostać sprawiedliwą i wierną swoim ideałom, czy też sięgnąć po strach, przemoc i mroczną żądzę zemsty.
Jedno jest pewne: jej historia dopiero się zaczyna.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788368610383 |
| Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Miejcie, proszę, na uwadze, że powieść ta zawiera opisy przemocy i znęcania się, masowych morderstw oraz dynamiki toksycznych związków, dyskusje nad przymusem reprodukcyjnym, aluzje do seksualnego molestowania dzieci, elementy horroru ciała i nawiązania do poronień, przemocy domowej, napaści seksualnych i samobójstwa.
Chociaż powieść tę zainspirowały postacie i wydarzenia z historii Chin, nie należy jej traktować jako fikcji historycznej, fantasy historycznego ani historii alternatywnej. To futurystyczna opowieść osadzona w fantastycznonaukowym świecie całkowicie odmiennym od naszego, podobnie jak wiele powieści SF ściąga realia z Cesarstwa Rzymskiego. Postacie historyczne zostały przetworzone w celu zgłębienia ich charakteru, a nie wiernie opisane wraz z faktycznym tłem. Ta książka w żadnym razie nie powinna być traktowana jako podręcznik. Aby poznać autentyczny przebieg wydarzeń historycznych, zapoznajcie się ze źródłami opartymi na faktach.
Fikcyjne postacie w tej powieści podejmują wiele moralnie wątpliwych decyzji w warunkach specyficznych dla ich świata, dlatego ich losów nie można traktować jako wzorów do naśladowania w prawdziwym życiu. Nie powinno się również porównywać opisanych tu osób ani wydarzeń do naszej rzeczywistości bez brania pod uwagę wpływu elementów fantastycznych, takich jak Poczwarki.
PROLOG
W świecie pełnym ludzi życzących mu śmierci Qin Zheng nigdy nie sądził, że powali go zaraza.
Zmiażdżył Hundunów, przy których największe z ludzkich dzieł wyglądały karłowato. Pokonał legiony Poczwarek dowodzone przez głupców, którzy nie chcieli mu się poddać. Podburzył robotników siedmiu skłóconych państw do powstania przeciwko przemysłowcom, bankierom i właścicielom ziemskim, którzy ich zniewolili. Do tego wciąż był młody. Powinien móc jeszcze przez wiele lat podsycać płomień rewolucji. To absurdalne, że znalazł się na łasce czegoś tak małego, że niewidzialnego dla oka: wirusa, pustoszącego jego ciało, pożerającego go od środka, sprawiającego, że na skórze Qin Zhenga wykwitały kolejne wrzody. Czuł się bardziej bezsilny niż w dzieciństwie spędzonym w rynsztoku, kiedy ludzie opluwali go i wyśmiewali, ponieważ był synem kurwy. Wówczas mógł patrzeć w przyszłość i marzyć o nieskończoności, a teraz osiągnął szczyt – tylko po to, by upaść bez ostrzeżenia.
Pogrzebał Żółtego Smoka pod górą Zhurong, dość głęboko, by sięgać do energii życia samej planety, po czym odpiął łącze pilota.
– _Shifu_... Nie tak chciałem... – zaczął mówić do kobiety odzyskującej przytomność na stojącym przed nim fotelu yin. Nigdy nie przypuszczał, że będzie pilotował Poczwarkę z kimś takim: dotąd zawsze walczyła u jego boku we własnej jednostce. Królowa-Generałka Mi Xuan, pilotka Trójnogiej Wrony, przywódczyni Żelaznych Wdów. Jego mentorka.
– Przestań marnować energię na gadanie – mruknęła przez ramię głosem stłumionym ochronną skórzaną maską, której szklane okulary zachodziły mgłą. Ona jedna w całym imperium Huaxia ośmielała się tak do niego odzywać. Zdjęła tymczasową zbroję Żółtego Smoka i pozostawiłą ją na fotelu yin niczym złotą łupinę, zostając tylko w czarnym kombinezonie przewodzącym, po czym wstała. Wcześniej przyniosła zbroję Trójnogiej Wrony do kokpitu, ale nie potrzebowała jej do tego, co miało teraz nastąpić.
Qin Zheng wysunął cienkie igły z wnętrza rękawic, by pozwolić jej kontrolować przepływ energii qi pomiędzy nim a Smokiem. Jego Rada Mędrców gwałtownie sprzeciwiała się temu eksperymentowi, ale nie potrafili wymyślić żadnego alternatywnego rozwiązania. Występowały u niego objawy najagresywniejszej postaci kwietnej ospy i tylko dni dzieliły go od chwili, kiedy narządy wewnątrz jego ciała zaczną się rozpuszczać. A lekarstwa nie dało się wyprodukować na czas.
W myślach przeklinał bogów. Nawet kiedy powrócił do składania im hołdów, nie odpowiadali na jego próby nawiązania dialogu. Pozostało mu tylko jedno: zuchwała próba, by się zamrozić i zaryzykować podróż w nieznaną przyszłość.
– _Shifu_ – odezwał się dużo ciszej, niż zwykł był mówić przez ostatnie lata. Bolało go, że musi pozostawić Huaxia w rękach innych, ale ledwo trzymał się przy życiu. Co dopiero mówić o rządzeniu imperium! – Nie pozwól im mnie obudzić, zanim stworzą lekarstwo, bez względu na to, jak długo to potrwa.
Stalowe oczy Generałki Mi błysnęły za szkłami maski.
– Tak zrobię, obiecuję ci to!
Przycisnęła nagie dłonie do igieł na jego rękawicach i zacisnęła szczęki. Spomiędzy ich rąk pociekła krew. Na kilku widocznych spod kombinezonu skrawkach skóry meridiany przekazujące qi w jej ciele wyraźnie pociemniały. Woda to aspekt qi, który był jej najdalszy, mimo to władała nim niczym ryczącą falą przypływu. Jej zimno przenikało jak śniegowa breja do krwiobiegu Qin Zhenga. Z początku próbował instynktownie to kontrolować, podobnie jak wszystko wokół siebie, ale w końcu dał za wygraną. Gdyby dało się ustanowić pasywny przepływ qi przez systemy Smoka, podczas gdy jego pierwotne cząstki zostałyby nastrojone, by filtrować w Qin Zhenga tylko qi Wody, to zimno teoretycznie mogło trwać w nieskończoność.
– Xuan-_jiejie_... – westchnął, gdy jego świadomość zaczęła pogrążać się w chłodzie. Uczeń nie powinien zwracać się w ten sposób do swej mentorki, ale ona też nigdy nie używała w rozmowach z nim cesarskiego tytułu.
Przeszedł ją lekki dreszcz. Qin Zheng chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie potrafił już znaleźć słów, które odzwierciedliłyby jego uczucia.
– Odpocznij, Zheng – wymamrotała. – Wrócę do ciebie.
„Proszę, zrób to”, zawołał w głębi umysłu, ponieważ nigdy nie pozwoliłby sobie nikogo błagać na głos.
Zimno zamknęło się nad nim niczym lodowa tafla nad wodami jeziora.
Przysiągłby, że nie minęła nawet minuta, kiedy ciepły nurt znów zaczął krążyć w jego ciele. Zamrugał i otworzył oczy; w mroku kokpitu widział tylko rozmazaną skrzydlatą plamę. Czy to Generałka Mi włożyła swoją zbroję Trójnogiej Wrony? Jej dłoń przyciśnięta do jego rękawicy pompowała teraz w niego qi Ognia. Przeraził się na chwilę, że eksperyment nie wypalił, ale z kobietą był tu ktoś jeszcze, kogo ręka spoczywała na jego drugiej rękawicy. Musiało minąć trochę czasu. Rzeczywiście po niego wróciła!
– Gdzie lekarstwo? – wydyszał.
Obie osoby w pomieszczeniu milczały.
– Gdzie lekarstwo? – powtórzył, podczas gdy jego tajające płuca wdychały i wydychały stęchłe powietrze.
Wśród cieni stojących nieco dalej w kokpicie podniosły się krzyki. Czy przyprowadzili tu jeszcze kogoś?
Generałka Mi wreszcie sie poruszyła, manipulując czymś trzymanym w wolnej dłoni.
– Otwórz ją! – rozkazała.
Jej głos brzmiał niewłaściwie, zbyt wysoko i mniej ochryple. Wyczuwał również zmianę w jej qi. Do tego jej zbroja była czerwona i niezgrabna, a nie czarna i dopasowana.
Zanim był w stanie zdecydować, czy nie mylą go zmysły budzące się z powrotem do życia, poczuł, jak prawy bok jego ciała drętwieje. Twarz z tej samej strony mu obwisła. Oboje z Mi wykrzyknęli z zaskoczenia. Qin Zheng uwolnił jedną rękawicę, by uformować maskę z witalnego metalu, pokrywającą pół oblicza. Wiedział, że kiedy Generałka otrząśnie się z początkowego szoku, nie będzie zwracać na to uwagi, lecz nie chciał, by oglądała go w takim stanie.
Tak jak się spodziewał, po chwili oszołomienia wbiła mu w szyję igłę strzykawki. Chłodny płyn – jak zakładał, lekarstwo na kwietną ospę – przeniknął do jego żył. Powoli wzrok zaczął mu się wyostrzać.
Nie zobaczył jednak tego, czego by sobie życzył.
Stojąca przy nim kobieta nie była Generałką Mi. Wydawała się do niej podobna: jej oczy również zwiastowały odwet i przelaną krew, ale przecież to niemożliwe, żeby Generałka odmłodniała i zmalała.
Co tu się stało? Jak długo trwał jego sen? Gdzie się podziała jego sojuszniczka?
– Możesz pilotować? – Głos dziewczyny przerwał jego myśli. Mówiła dziwnym dialektem, którego nie potrafił zidentyfikować. Odsunęła strzykawkę od jego szyi i przycisnęła ślad po wkłuciu, by zatamować krwawienie. – Potrzebuję twojej mocy, twojej Poczwarki. Teraz.
Qin Zheng zachował obojętną minę. W nieznanej sytuacji nie mógł okazać słabości.
Spróbował wyczuć jej siłę witalną, po czym zachichotał. Za kogo się miała ta dziewczynka? Czy nikt jej nie powiedział, kim jest Qin Zheng? Pilotowanie w parze z nim byłoby dla niej wyrokiem śmierci. Zaprezentował wszystkie pięć aspektów qi z największą siłą, na jaką było go stać, sugerując jej, w co się pakuje.
Ona jednak po kilku oszołomionych sekundach wcale się nie ugięła. Zażądała, żeby siadł na fotel yin – na miejsce kobiety! – i zagroziła, że nie poda mu już więcej lekarstw, jeżeli się nie zgodzi. Ta propozycja była absurdalna, więc powiedział jej, co o tym myśli.
– Chcesz żyć czy nie? – wrzasnęła na niego dziewczyna. – Proste pytanie!
– Nie pozwoliłabyś mi...
– Qin Zhengu, znam historię ostatnich dwustu dwudziestu jeden lat, a ty nie, i nie mam czasu wyjaśniać!
Mówiła coś jeszcze, lecz jego umysł zawiesił się na wymienionej przez nią liczbie. „Dwieście dwadzieścia jeden lat”.
„Ponad dwa wieki”.
Planeta zachwiała się, a potem ruszyła znów naprzód, tak gwałtownie, że Qin Zheng poczuł zawroty głowy. Dwieście dwadzieścia jeden razy dookoła słońca. Konstelacje tańczyły na niebie w odwiecznym cyklu, drzewa rosły i upadały, kolejni ludzie rodzili się i umierali.
Jego Królowa-Generałka nie żyła, wraz ze wszystkimi, których znał. Razem z całym jego światem.
------------------------------------------------------------------------
ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI KSIĄŻKI
------------------------------------------------------------------------