- W empik go
Niebiańskie tsunami - ebook
Niebiańskie tsunami - ebook
To lato na nowo ich połączy lub rozdzieli na zawsze.
Po zwolnieniu się z pracy Nadia marzy tylko o naładowaniu akumulatorów w czasie wakacji na Ibizie. Ale zanim tam wyjedzie, czeka ją wyjątkowo niezręczne kilka dni. Ma bowiem towarzyszyć najlepszemu przyjacielowi Scottowi na ślubie, na którym będzie obecny również jego brat.
Ethan to były chłopak Nadii, z którym rozstała się cztery lata temu. Wspomnienia ich wspólnych chwil wciąż przyprawiają ją o szybsze bicie serca. Z natury ostrożna i nieskłonna do porywów uczuć Nadia zawdzięcza Ethanowi wszystkie najgorętsze i najbardziej romantyczne momenty w swoim życiu. Związek zakończył się jednak zdradą Ethana, dlatego dziewczyna nie zamierza nigdy więcej ulec jego urokowi.
Jej były chłopak robi jednak wszystko, by ją odzyskać, a malownicza sceneria oraz romantyczne okoliczności sprzyjają rozpamiętywaniu wspólnych dobrych chwil. Nadia coraz bardziej pragnie dać chłopakowi drugą szansę. Skrywana przez Ethana tajemnica może jednak mocno namieszać w życiu obojga i wywrócić je do góry nogami...
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67247-96-2 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nadia
– Zamawiałam latte, a nie latte macchiato – zwraca mi uwagę klientka, na co w duchu rzucam masę przekleństw.
– Zaraz…
– Albo nie! – przerywa mi gwałtownie. – Przez ten upał straciłam ochotę na gorącą kawę, poproszę frappé.
– Oczywiście. – Posyłam jej sztuczny uśmiech, zabieram kawę i idę do kuchni. Z nią jest tak zawsze. Zawsze to samo. Musi zmienić zamówienie, bo inaczej chybaby się rozchorowała.
Nie przepadam za pracą w kawiarni. Jest tu parno jak w saunie, klienci są niezdecydowani, a moja szefowa się nie kwapi, by regularnie mi płacić. Skończyłam studia na kierunku dziennikarstwo i miałam się dostać na staż do naszej gazety, ale gdy nie zgodziłam się na randkę z synem właściciela, poskarżył się tatusiowi i przyjęli inną stażystkę. Mam przerąbane, bo przez tego dupka odrzucili mnie też w dwóch innych gazetach, ale i tak dalej szukam pracy w zawodzie.
– Dziecko, co z tobą? – Pani Veronica patrzy na mnie łagodnie.
– Przepraszam, jestem jakaś rozkojarzona – odpowiadam z zamyśleniem.
– Szefowa chce z tobą porozmawiać. – Krzywi się lekko.
– Och, to nie zapowiada nic dobrego. Dobra, lepiej, żebym miała to już za sobą – mówię, po czym kieruję się do biura pani Clarke. Pani Clarke to elegancka kobieta po czterdziestce. Kilka lat temu zostawił ją mąż i choć początkowo była załamana, to teraz przeżywa swoją drugą młodość. Obawiam się jednak, że nie do końca wychodzi jej to na dobre.
– O, Nadia! Dobrze, że jesteś. – Kobieta zsuwa okulary i wskazuje krzesło, bym usiadła.
– Coś się stało? – pytam niepewnie.
– Nadio… – urywa i spogląda na mnie, jakby chciała mnie wylać z tej pracy. – Wiesz, że ostatnio mamy problemy finansowe?
Oho! Wcale mi się to nie podoba. Problemy finansowe? Może gdyby pani Clarke przestała sponsorować swojego młodego kochanka, nie miałaby problemów z kasą.
– Kawiarnia chyba dość dobrze prosperuje – zwracam jej uwagę, bo naprawdę przychodzi tu codziennie sporo klientów. Nowiutkie ferrari jej chłoptasia z pewnością kosztowało jednak majątek. Kobieta prostuje się lekko. Pewnie zdaje sobie sprawę, że wszyscy widzą, jak ten cwaniaczek ją wykorzystuje.
– Będę musiała w tym miesiącu wstrzymać wypłaty kilku osobom – mówi po chwili.
– I ja jestem w tej grupie? – pytam retorycznie.
– Tak wyszło – przytakuje i poprawia burzę loków na głowie.
– W zeszłym miesiącu też tak wyszło – przypominam jej.
– Nadio, tobie ma kto pomóc. Masz rodziców, dostawałaś stypendium – wymienia, a ja tylko potrząsam głową.
Do jasnej cholery! Moi rodzice wcale nie muszą mnie utrzymywać, a moje stypendium to moja sprawa. Miesiąc temu otrzymałam ostatnią transzę, ale nie jej interes.
– Wypłacę ci wszystkie pieniądze, jak tylko odzyskam płynność finansową – dodaje zachęcająco.
Mam dość. Po prostu mam dość. Wstaję z krzesła i zdejmuję fartuszek.
– A co ty robisz? – pyta zaskoczona.
– Jak pani odzyska płynność finansową, to wtedy może pomyślę o powrocie do pracy – mówię pewnie.
– A… ale ty nie możesz! – oburza się. – Masz wrócić do swoich obowiązków! – nakazuje.
Nie mam najmniejszej ochoty się z nią kłócić. Miałam ostatnio kilka kiepskich dni i jeśli powiem choćby jedno słowo więcej, może się zrobić naprawdę nieprzyjemnie.
– Do widzenia, pani Clarke – dodaję, siląc się na lekki uśmiech.
– Nadia, nie możesz! Nic ci nie zapłacę! – grozi, chyba nie zdając sobie sprawy, jak bardzo się myli.
– To się jeszcze okaże. Do widzenia! – Odwracam się na pięcie, idę po swoje rzeczy i wychodzę z kawiarni.
Oczywiście, że odzyskam kasę. Mój tata jest adwokatem i z pewnością mi pomoże. Owszem, powodzi nam się, ale od kiedy skończyłam osiemnaście lat, przestałam korzystać z pieniędzy rodziców. Na studiach mieszkałam na kampusie, żyłam ze stypendium naukowego i dorywczej pracy. W zupełności mi to wystarczało. Wiem, że rodzice założyli mi jakąś lokatę, na której już się uzbierało trochę pieniędzy, ale nie są mi one potrzebne. Daję sobie radę. Mimo wszystko udało mi się odłożyć trochę kasy. Przez ostatni miesiąc pracowałam też na nocki w drukarni. Ledwo żyję, ale chyba teraz będę mogła w końcu wypocząć.
Razem ze Scarlett wynajmuję niewielkie mieszkanie w dzielnicy Garston. Nie jest to może wymarzone miejsce do mieszkania, ale jest tanio. Scarlett przed Bożym Narodzeniem przeprowadza się do Londynu, więc i tak będę musiała się rozejrzeć za innym mieszkaniem. Nie chcę być tu sama. Rodzice mieszkają na drugim końcu miasta, w dzielnicy Yew Tree, a z nimi moja o dziesięć lat młodsza kuzynka, która w sumie jest dla mnie jak siostra. Pięć lat temu, kiedy Katie miała sześć lat, jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Katie była córką siostry mojej mamy, więc rodzice od razu zadecydowali się nią zaopiekować. Mama nie może mieć więcej dzieci, a ja nie grymasiłam na młodszą siostrę.
Gdy wracam do domu, włączam telewizor, kładę się na sofie i zasypiam, nawet nie wiem kiedy.
– Hej, piękna – Budzi mnie głos Scarlett.
– O, hej. – Przeciągam się leniwie. – A co ty tu robisz o tej porze? – pytam zaspanym głosem.
– O tej porze? – Unosi brwi. – Leniwcu, jest szósta. – Śmieje się. – Nie mów, że zaspałaś do pracy?
– Taa… Właściwie to – mówię, siadając na łóżku – jestem bezrobotna.
– Co ty gadasz? – Moja koleżanka dopiero teraz jest zaskoczona.
– Clarke powiedziała, że nie zapłaci mi w tym miesiącu.
– W zeszłym też jakoś nie było jej po drodze. – Marszczy nos.
– Wiesz, musi odzyskać płynność finansową – dodaję z kpiną i idę do kuchni napić się wody.
– Płynność finansową?
– Ten nowy sporo ją kosztuje – prycham.
– Przecież on ją zdradza na prawo i lewo.
– Poważnie? – Jestem trochę zdziwiona, bo Clarke praktycznie nie spuszcza oka ze swojego kochanka.
– Pamiętasz, jak ci mówiłam, że mój kuzyn dostał nową pracę? – Uśmiecha się tajemniczo. – Zatrudniła go agencja modelek i modeli jako fotografa. Ten Jeff podobno bzyka modelki, że aż wióry lecą.
– Ożeż kurde! Dzięki Bogu, że już nie pracuję w tej kawiarni. – Oddycham z ulgą. – Przecież jak Clarke się dowie, to urządzi tam takie piekło, że ja dziękuję. To będzie istny armagedon, oberwie się każdemu.
– To jeszcze nic. – Współlokatorka puszcza do mnie oko.
– Dawaj. – Niecierpliwię się.
– Jedna modelka jest w ciąży i krążą plotki, że właśnie z Jeffem.
– O cholera… – Aż sztywnieję. – Pamiętaj, trzymaj się z daleka od tej kawiarni.
– Z pewnością! – mówi i się śmiejemy. – A słuchaj… Co tak właściwie będziesz teraz robić?
– W sumie – rozmyślam – mogłabym w końcu zrobić sobie wakacje.
– Przydałyby ci się, zwłaszcza po tym ostatnim miesiącu.
– O tak… Wyobrażam sobie siebie na plaży. Słońce, ciepła woda, kolorowe drinki… – marzę.
– Ej, a ja? – Scarlett udaje oburzoną. – Jadę z tobą! – upomina się.
– Jasne!
– I jakieś seksowne ciacho. – Chichocze.
– Mmm… Nawet bardzo seksowne.
– Mówisz, że dość życia w celibacie? – Unosi znacząco brwi.
– Chyba już czas ruszyć do przodu…
– W końcu gadasz z sensem! – Aż unosi w górę ręce.
Cóż, nic na to nie poradzę. Mam swoje potrzeby. Moim ostatnim facetem był… Ethan Harper. Na samo jego wspomnienie moje ciało nadal przeszywają rozkoszne dreszcze. Niestety mam też przed oczami inny obraz, który momentalnie mnie studzi.
Może to dobry plan? Obrać odpowiedni kierunek i świetnie się bawić. Zawsze chciałam jechać na Ibizę. Może właśnie tam powinnam spędzić tegoroczne wakacje? Potrzebuję takiej chwili relaksu, by naładować baterie i po powrocie zacząć działać pełną parą.2
Nadia
Pół nocy nie spałam, bo przeglądałam oferty wycieczek na Ibizę. Wybrałam trzy najkorzystniejsze i dziś na pewno którąś wykupię. Szkoda tylko, że Scarlett nie będzie mogła ze mną jechać. Nie ma szans, by dostała wolne z dnia na dzień, a ja chcę wyruszyć jeszcze w tym tygodniu, póki oferty są dobre. Dziś odwiedzę rodziców, by im o tym powiedzieć. Wiem, że mama będzie panikować, jak się dowie, że jadę sama, ale nie jestem małą dziewczynką. Nie boję się samotnej podróży, poradzę sobie.
Kiedy w końcu podnoszę się z łóżka, jest jedenasta. Jak to dobrze, że nie muszę iść do pracy, choć zauważam nieodebrane połączenie od mojej byłej szefowej. Nie uwierzyła, że odchodzę? Ignoruję to, nie zamierzam oddzwaniać. Musiałabym słuchać jej marudzenia i kazania na temat tego, że przecież praca w jej kawiarni to marzenie, a ja jestem niewdzięcznicą i ją porzuciłam. Ech…
Kieruję się do łazienki, by wziąć prysznic. Patrząc w swoje lustrzane odbicie, stwierdzam, że chyba powinnam skrócić włosy. Może by się wtedy lepiej układały? Zawsze były takie niesforne i często musiałam je po prostu wiązać, by jakoś je ujarzmić. Nigdy ich za to nie farbowałam. Lubię ich naturalny brązowy kolor. Jedyne, co z nimi robiłam, to zabiegi pielęgnacyjne i skracanie końcówek. Ethan uwielbiał owijać sobie wokół dłoni pasmo moich włosów, gdy…
Cholera jasna! Aż przeszły mnie ciarki.
Dlaczego ja w ogóle o nim pomyślałam? Stanowczo za długo nie miałam faceta. Może i nie jestem jakąś wielką romantyczką, ale chciałabym się zakochać z wzajemnością. Jeśli miałabym stworzyć z kimś związek, to oczekuję nie tylko miłości i czułych słówek, ale też wsparcia, zaufania i wierności. Oddam to samo w zamian, ale muszę to po prostu czuć. Oczywiście pociąg fizyczny też jest ważny. Niestety przez Ethana żaden facet mi się nie podoba. Nie dość, że wyglądał jak grecki bóg, to jeszcze zdawał sobie z tego sprawę. Jego dotyk pobudzał każdą komórkę mojego ciała. A usta? Całował mnie tak, jakby chciał pokazać, że nikt inny nie będzie mnie całował w ten sposób. I pewnie miał rację… Tylko on potrafił wywołać takie tsunami w moim umyśle i ciele.
Tak… Ethan…
Wchodzę w końcu pod prysznic i odkręcam wodę. Mam nadzieję, że chłodny strumień mnie ostudzi, bo jestem kompletnie rozpalona.
Kiedy kończę śniadanie, przypominam sobie, że miałam jeszcze jechać na uczelnię podpisać jakiś dokument. Jeśli teraz tego nie zrobię, to po powrocie z wakacji zapomnę. Wkładam dżinsy i bluzkę wiązaną w pasie, po czym wyskakuję z domu. Na uczelni jestem piętnaście minut później, podpisuję, co trzeba, i gdy zbieram się do wyjścia, spotykam Scotta.
– Hej, Scott – witam się z nim, ale od razu widzę, że jest jakiś przybity, zamyślony.
– Hej – odpowiada trochę smutno.
– Scott, coś się stało? – pytam zmartwiona.
– Nie, nie… – Błądzi gdzieś wzrokiem.
– Chodź – biorę go pod rękę – zapraszam na coś do picia.
– Okej – zgadza się, chociaż trochę niechętnie.
Scott jest moim najlepszym przyjacielem. Był ze mną, gdy go potrzebowałam, i chcę, by wiedział, że też może na mnie liczyć. To dobry i wrażliwy facet, w przeciwieństwie do swojego brata.
– Możemy pogadać? – pyta, gdy przechodzimy na drugą stronę ulicy.
– Jasne.
Na to liczę.
– Pamiętasz o weselu Cristine?
– Pamiętam. Będziecie się bawić w samej Hiszpanii. – Puszczam do niego oko. – Zazdroszczę ci! Ale można powiedzieć, że będę niedaleko… – dodaję, a chłopak marszczy brwi. – Mniejsza o to, znowu się rozgadałam. Dlaczego pytasz?
– Wiesz, jest taka sprawa… – Brzmi dosyć niepewnie, jakby go coś gryzło.
– Scott? – Mierzę go wzrokiem.
– Słuchaj, może… – drapie się po karku, czyli coś jest na rzeczy – może pojechałabyś ze mną? – proponuje, kompletnie mnie zaskakując.
– Ja? – Potrząsam głową wciąż zdziwiona.
– Jesteś moją przyjaciółką, znasz praktycznie wszystkich – wymienia, ale ja wciąż nie rozumiem, dlaczego ja.
– No okej, ale… ale dlaczego nie jedziesz z Caroline? Przecież to twoja dziewczyna.
Na chwilę zapada niezręczna cisza, która daje mi do zrozumienia, że coś jest nie tak.
– Była – odpowiada, lekko się krzywiąc.
– Co? – Unoszę brwi w zaskoczeniu.
– Zerwaliśmy kilka dni temu.
– A… ale dlaczego nic nie powiedziałeś? – Kurczę, byli ze sobą ponad cztery lata.
– To nic takiego.
– Scott…
– Nadia, nie teraz. – Widocznie to dla niego zbyt bolesny temat. – Nie jechałbym na to wesele, ale to moja siostra – mówi z wyczuwalnym smutkiem.
– Wiesz, że wolałabym uniknąć spotkania z twoim bratem – wyznaję szczerze.
– Będzie tam maksymalnie dwa dni.
– A dlaczego właściwie ty masz być tydzień przed? – dopytuję, bo kiedyś Scott wspominał, że jadą tam wcześniej, przed weselem, i po jeszcze trochę zostaną.
– Mamy zbudować altankę dla Cristine, taką jej wymarzoną. Ethan się wymiksował.
– W sumie czego innego się po nim spodziewać. – Przewracam oczami.
– Czy wspomniałem, że możemy tam zostać cały miesiąc i w pełni korzystać z wakacji? – próbuje mnie przekonać.
– Bardzo kusząca propozycja – rzucam ironicznie.
– Więc?
– Daj mi pomyśleć.
Po części rzeczywiście jest to kusząca propozycja, bo ślub i przyjęcie weselne siostry Scotta mają się odbyć w posiadłości rodziców Victora, na przedmieściach Lloret de Mar. Jej przyszły mąż jest Hiszpanem i Cristine zakochała się nie tylko w nim, ale i w jego słonecznej ojczyźnie. Niestety jest też druga część tego wszystkiego, czyli Ethan. Cztery lata go nie widziałam i nie wiem, czy dam radę spędzić z nim weekend pod jednym dachem. Po tym, co mi zrobił, mam jedynie ochotę go udusić albo wykastrować. Pozabijamy się.
– Nadia… – Scott patrzy na mnie wręcz błagalnie.
Biorę głęboki wdech. No nic, raz kozie śmierć. Ethan pożałuje, jeśli zbliży się do mnie chociażby na dwa metry.
– Dobra! – mówię po chwili.
– Dzięki. – Uśmiecha się szeroko. – Uratowałaś mnie.
Za to pewnie siebie wpakowałam w niezłe tarapaty.
– Ale mam warunek. – Spoglądam na przyjaciela.
– Dla ciebie wszystko.
– Uważaj, bo skorzystam. Przynajmniej jeden dzień spędzimy na Ibizie. – Puszczam do niego oko.
– Jeśli tylko chcesz, możemy spędzić tam resztę wakacji – proponuje.
– Jakoś to może przeżyję… – żartuję. – A Ethana będę omijać szerokim łukiem.
– Dzięki, Nadia – całuje mnie w policzek – a teraz chodź, zapraszam na lody.
– Chętnie.
Z Harperami znam się dość długo. Dziesięć lat temu pan Harper dostał świetny kontrakt, ale musiał wyjechać do Londynu. Zabrał wtedy ze sobą Ethana, który kontynuował naukę w jednej z tamtejszych szkół, a Cristine i Scott zostali tutaj z matką. Cztery lata temu, gdy pan Harper zakończył kontrakt, wrócili do Liverpoolu. Dziewczyny od razu zaczęły zwracać uwagę na Ethana, bo nie zaprzeczę, był niesamowicie przystojny. Niestety nie szło to w parze z jego charakterem. Bywał prawdziwym chamem. Pewnego razu bez zawahania powiedział dziewczynie, że nadaje się tylko do tego, by zacisnąć usta na jego fiucie. Tak, on naprawdę był do tego zdolny, a mimo to te idiotki momentalnie miały mokro w majtkach, gdy tak nimi poniewierał. Jednocześnie potrafił mi powiedzieć, że w moich oczach dostrzega niespotykany blask i z chęcią zatracałby się w moich szmaragdowych tęczówkach.
Szmaragdowych tęczówkach… Pieprzony romantyk.
Trzy miesiące namawiał mnie na randkę, aż dla świętego spokoju uległam. I to był mój błąd. Podejrzewam, że na tych randkach coś mi podawał, dosypywał do jedzenia lub picia albo hipnotyzował, bo się w nim, do cholery, zakochałam. Przez piętnaście tygodni nie widziałam świata poza nim i nie rozumiałam samej siebie. Nie jestem zbyt wylewna i nie do końca potrafię okazywać uczucia, ale w jakiś sposób wiedziałam, że to miłość. Dziewczyny mi zazdrościły, ale też przed nim przestrzegały. Oczywiście ich nie słuchałam, dopóki nie przekonałam się na własnej skórze, na ile prawdziwe były jego zapewnienia, że jestem dla niego tą jedyną. To było na imprezie z okazji Halloween. Nie dałam rady na nią pójść, bo czułam się, jakby przejechał po mnie czołg. Ethan miał tylko zawieźć chłopaków i wpaść do mnie. Zapomniał, za to ja dostałam esemesa od kogoś życzliwego, że mój facet się nieźle zabawia. Tak, jestem impulsywna, więc po prostu się ubrałam, zamówiłam taksówkę i pojechałam tam. Szybko go znalazłam, bo każdy doskonale wiedział, gdzie jest Ethan i co robi. Zamarłam, gdy otworzyłam drzwi do pokoju. Mój chłopak stał ze spuszczonymi spodniami oparty o komodę, a moja koleżanka z kółka matematycznego tak mu obciągała, że aż się dławiła. Sądziłam, że on jakoś zareaguje, zacznie przepraszać, a ten kutas zaproponował, bym do nich dołączyła. Owszem, następnego dnia dzwonił, pisał, ale go zignorowałam. Przyszedł do mnie, ale tylko jeszcze bardziej się pokłóciliśmy.
Po tym wszystkim Ethan po prostu zniknął. Scott powiedział mi, że najpierw pojechał do Manchesteru, a potem do Cambridge. Nie obchodziło mnie to. Nie obchodziło mnie, gdzie jest i jak mu się wiedzie. Złamał mi serce i to cholernie bolało. Jedyny plus tej sytuacji był taki, że nie wyznałam mu miłości, nie powiedziałam, że się w nim zakochałam. W tych trudnych chwilach był ze mną właśnie Scott, tylko on widział moje łzy. Nie mogłam zaufać żadnej koleżance, zwłaszcza że uwielbiały mi wbijać szpile tekstami w rodzaju „A nie mówiłam?”. Bawiło je to, że Ethan mnie zdradził i upokorzył w taki sposób. Tylko ze Scarlett się dogadywałam, ona od początku widziała w Ethanie dupka.
Pojadę na to wesele, zrobię to dla Scotta, ale jeśli Ethan chociażby przypadkiem stanie na mojej drodze, to naprawdę zrobię mu krzywdę. Scott trochę mnie zaskoczył tym rozstaniem z Caroline. Szanuję to, że nie chce o tym mówić, wiem, że potrzebuje czasu. Rozstania bolą. Ja byłam z Ethanem trzy i pół miesiąca i też serce mi pękało, a oni spotykali się od czterech lat. Świata poza sobą nie widzieli, a tu takie coś! To jest najgorsze: zaczynacie coś budować, poznajecie się, spędzacie ze sobą czas, a tu nagle – koniec. Wracasz do życia w pojedynkę i dostrzegasz, że czegoś ci brakuje, że za czymś tęsknisz. Brakuje ci tej drugiej osoby. Dotyku, uśmiechu, spojrzenia, samej obecności… I choć to potrafi wkurzyć, kiedy kolejny raz odpala przy tobie papierosa w aucie, to przecież w jakiś sposób powierzasz tej osobie swoje życie. Ciekawe, czy ja potrafiłabym być z kimś przez cztery lata.
W końcu docieram do rodziców wieczorem. Mama jest sama, bo tata musiał jechać do klienta, a Katie jest u dziadków. Przygotowuje sałatkę owocową, więc postanawiam jej trochę pomóc. Opowiadam o tym, jak zwolniłam się z pracy. Mama nie krytykuje mojej decyzji, wręcz przeciwnie, uważa, że dobrze zrobiłam.
– Tylko przypilnuj, żeby ci zapłaciła – przypomina.
– Tak, mamuś, przypilnuję.
– Pojechałabyś jutro po Katie, kochanie? – pyta po chwili. – Ja mam dniówkę, tata jedzie rano do Manchesteru, a nie chcę, by Katie jeździła pociągami tak daleko.
– Jasne, nie ma problemu – przytakuję. – Wiesz, wyjeżdżam za kilka dni – mówię i sięgam po jabłka.
– O! Wakacje?
– Coś w tym rodzaju. Scott zaprosił mnie na wesele Cristine – wyjaśniam.
– Ale to chyba nie tu? – upewnia się. – Weź tę drugą miskę – wtrąca, pokazując na naczynie.
– Nie, w Lloret de Mar – odpowiadam. – Zostaniemy dłużej, Scott zaproponował dłuższe wakacje.
– Fajny chłopak z tego Scotta, ale… on chyba ma dziewczynę? – dopytuje.
– No właśnie już nie.
– Och… Może to coś znaczy? – Puszcza do mnie oko.
– Mamo – przewracam oczami – Scott to mój przyjaciel i nic poza tym.
– Ciekawe, co tam u Ethana – mówi, a ja sztywnieję. – Od waszego rozstania go tu nie widziałam. Będzie na weselu? – pyta wyraźnie zaciekawiona.
Przełykam ślinę i kroję dalej owoce. Nie najlepiej mi idzie oswajanie się z myślą, że spotkam się niedługo z Ethanem. Liczę na to, że gdy go zobaczę, przypomnę sobie, co mi zrobił, a przed oczami będę miała tylko ten koszmarny widok, kiedy Lindsay bez opamiętania robiła mu loda.
– Tak, będzie – odpowiadam beznamiętnie.
– Będziecie mieli okazję spotkać się po latach.
O niczym innym nie marzę, mamo, ironizuję w myślach.
Moi rodzice nie do końca wiedzą, co się stało wtedy na imprezie. Może i doszły ich jakieś słuchy, ale nigdy o tym nie wspomnieli. Powiedziałam im po prostu, że się rozstaliśmy, do siebie nie pasujemy i takie tam. Chyba uwierzyli, bo nie drążyli tematu.
– Tak, tak… – Staram się nie dopuszczać do siebie myśli o Ethanie, choć wcale nie jest to takie proste.
Pół godziny później wracam do domu. Scarlett jest na randce, więc zjadam tylko sałatkę od mamy, biorę prysznic i kładę się spać. Dość wrażeń na dziś.3
Nadia
Rano budzę się wcześnie, bo mam jechać do Shrewsbury po Katie. Nadal mam wątpliwości, czy dobrze robię, jadąc na to wesele, ale Scott jest dla mnie bardzo ważny i chcę go wspierać. Rodzice na pewno będą go zasypywać pytaniami, dlaczego Caroline z nim nie przyjechała. Postaram się go ratować z tych sytuacji, dopóki sam nie zdecyduje, by im o tym powiedzieć. Też jestem ciekawa, co się wydarzyło, że się rozstali. Byli ze sobą naprawdę na poważnie i wszyscy myśleli, że to Scott jako pierwszy z rodziny weźmie ślub. To superfacet i mam nadzieję, że odnajdzie swoje szczęście.
Zwlekam się w końcu z łóżka i idę do kuchni zrobić sobie kawę. Nie wyobrażam sobie rozpoczęcia dnia bez tego czarnego napoju. Choć przez kilka miesięcy pracowałam w kawiarni, gdzie do wyboru mieliśmy około dziesięciu rodzajów kawy, to ja pozostaję wierna czarnej bez żadnych dodatków.
– Hej, co tak wcześnie? – Scarlett uśmiecha się na mój widok.
– Hej – odpowiadam jeszcze zaspanym głosem. – Faktycznie wcześnie – mówię, spoglądając na zegarek. – Muszę jechać po Katie do dziadków.
– Ooo! Jedziesz do Shrewsbury?
– Aha – przytakuję.
– A podrzuciłabyś mnie do Wrexham? – pyta. – Mam tam spotkanie w sprawie pracy.
– No jasne, ale jak wrócisz?
– Pociągiem. Trochę mi zejdzie.
– Okej, to szykuj się – mówię i wstaję. – Wezmę prysznic, dopiję kawę i opowiem ci o czymś po drodze.
– O, zaciekawiłaś mnie. – Ściąga lekko brwi.
Ciekawe, co na to wszystko powie… Scarlett nigdy nie lubiła Ethana i jako jedna z nielicznych nie szalała na jego punkcie.
Pół godziny później jesteśmy już w drodze, a ja opowiadam przyjaciółce o wyjeździe do Hiszpanii.
– Wiesz, Nadia, ja uważam, że to nie najlepszy pomysł. – Krzywi się i spogląda w moją stronę.
– On tam będzie maksymalnie dwa dni – wyjaśniam.
– No dobrze, a jak przyjedzie z dziewczyną? – pyta, a ja na moment zastygam.
No tak, tego nie wzięłam pod uwagę. Przecież jedzie na wesele siostry, to na pewno nie będzie sam. W sumie ja będę ze Scottem… Tyle że wszyscy wiedzą, że nie łączy nas nic oprócz przyjaźni.
– To akurat zrozumiałe – rzucam i wzruszam ramionami.
– Na pewno? – dopytuje. – Będziesz mogła tak spokojnie patrzeć, jak jest z inną?
– Nie pomagasz. – Potrząsam głową.
– Jak jej dotyka, całuje ją… – wymienia, a ja czuję dziwny ucisk w sercu. – Jesteś pewna, że sobie z tym poradzisz?
– Muszę – stwierdzam. – Ja i Ethan to skończony rozdział. Każde z nas ma prawo ułożyć sobie życie.
– Rozumiem cię, chcę tylko, byś była pewna swojej decyzji.
– Scarlett, tak naprawdę chcę pomóc Scottowi – wyznaję. – Będą go zamęczać pytaniami o Caroline, a on jeszcze nic im nie powiedział.
– I tak prędzej czy później będzie musiał.
– Pewnie tak, ale niech to zrobi po swojemu. Ja postaram się go ratować, gdy będzie trzeba, no i liczę, że przy okazji będę się dobrze bawić. – Puszczam do niej oko.
– Jakby co, dzwoń. Rzucę wszystko i przylecę – dodaje z uśmiechem.
Po piętnastu minutach docieramy do Wrexham, gdzie zostawiam Scarlett, po czym dalej ruszam w drogę.
Ethan na pewno ma dziewczynę. Zawsze otaczał go tłum lasek, które z chęcią wskoczyłyby mu do łóżka. Wcale mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Ciekawe, czy wyrósł z tego stadium playboya…
Jakiś czas później jestem już w Shrewsbury. Wysiadam z auta i idę w stronę domu dziadków. Kiedy byłam mała, spędzałam tu każde wakacje. Uwielbiałam tu przyjeżdżać. Babcia z dziadkiem mają spory sad i stajnię. Miałam tu nawet swojego ulubionego konia. Zeus był moim przyjacielem i tylko na nim jeździłam. Odkąd go z nami nie ma, nie dosiadałam innego konia. Katie też świetnie sobie radzi. Dostała w prezencie Śnieżkę i jest bardzo szczęśliwa. Początkowo była to forma terapii pomagającej jej po stracie rodziców, ale nawiązały niezwykłą więź i Katie często tu przyjeżdża. Po rozstaniu z Ethanem spędziłam tu cały miesiąc. Była to moja oaza spokoju, gdzie mogłam się wyciszyć, nikomu nie tłumacząc, co mnie boli. Jeden weekend spędził tu ze mną Scott. Nie miałam siły wysłuchiwać uszczypliwości ze strony zazdrosnych idiotek. Od samego początku zazdrościły, że Ethan zainteresował się mną, że o mnie zabiegał, bo to on za mną chodził, a nie ja za nim. Byłam pewna, że triumfowały po naszym rozstaniu i liczyły, że teraz zwróci uwagę na którąś z nich, tymczasem Ethan po kilku tygodniach po prostu wyjechał.
– Hej, Nadia! – Odwracam się, słysząc głos Katie, która wybiega z ogrodu.
– Hej, młoda. Spakowana już?
– Tak, ale idę jeszcze na chwilę do Śnieżki.
– Okej, przywitam się z dziadkami – mówię.
Już od progu czuję zapach aromatycznej szarlotki babci. Wprost ją uwielbiam. Babcia piecze najpyszniejsze ciasta na świecie. Żadne inne wypieki nie smakują mi tak jak jej. Niegdyś startowała w konkursach kulinarnych i zawsze zajmowała miejsce na podium. Teraz, jak to mówi, oddała pałeczkę młodym, za to zasiada co roku w jury w konkursie jesiennych wypieków.
– Nadia! Jak dobrze cię widzieć. – Babcia podchodzi do mnie, a ja ją obejmuję. Cała pachnie tą szarlotką, jabłkami i cynamonem.
– Cześć, babciu. Dziadka nie ma?
– Pojechał z Antoniem do Helsby.
– Mmm, jaki piękny zapach – mówię, po czym jeszcze raz zaciągam się tym aromatem.
– Dobrze, że zdążyłam z szarlotką. – Uśmiecha się.
– Twoja szarlotka, babciu, to arcydzieło.
– Dziękuję, kochanie. Zostaniesz dłużej? – pyta.
– Nie dziś, ale obiecuję, że przyjadę, jak wrócę z wakacji.
– Dawno cię tu nie było. – Wzdycha, spoglądając na mnie zamyślona.
– Miałam sporo pracy.
– Mama mówiła, że pracujesz na nocki w drukarni – przypomina.
– Tak, ale to było jednorazowe zlecenie.
– A dokąd się wybierasz na wakacje? – Odwraca się do mnie, niosąc tackę z kawałkiem szarlotki.
– Do Hiszpanii, jadę ze Scottem na wesele Cristine – wyjaśniam.
– O, to bawcie się dobrze.
– Dzięki, babciu – odpowiadam i odpływam myślami.
Ciekawe, czy przy Ethanie będę mogła się dobrze bawić, czy może będzie mi skutecznie podnosił ciśnienie?
Zostajemy jeszcze trochę – babcia oświadcza, że bez zjedzenia zupy nas nie wypuści. Wyruszamy do Liverpoolu pół godziny później.
Późnym popołudniem znów jadę do domu rodziców, gdyż mama zadzwoniła i poprosiła, bym przyjechała. Nie wiem, o co chodzi, ale mam nadzieję, że nie ma to związku z moim wyjazdem i nie zacznie się panika, że wyjeżdżam. Kocham moich rodziców, ale czasami bywają nadopiekuńczy. Gdy przeprowadziłam się na Garston, przyjeżdżali co drugi dzień, na zmianę. Potem, po moich prośbach i namowach dwa razy w tygodniu, aż ograniczyli się do jednej wizyty w weekendy. Wiem, że to wszystko ma też związek ze śmiercią cioci i wujka, ale nie możemy żyć tak, jakby jutro miało nas nie być. Mama długo dochodziła do siebie, bo ciocia Eva była jej bliźniaczką. Rozumiałam ich troskę, ale z czasem mnie to przytłoczyło. Teraz jest już normalniej. Odwiedzamy się, dzwonimy do siebie i po prostu idziemy dalej.
U rodziców jestem koło szóstej, na szczęście po ich minach widzę, że nie szykuje się nic groźnego.
– Co się stało? – pytam wprost.
– Cześć, córko – tata zwraca mi uwagę.
– Cześć, tato. Wystraszyliście mnie trochę. – Spoglądam na nich niepewnie.
– Zupełnie niepotrzebnie się martwisz – mówi mama. – Mamy dla ciebie prezent urodzinowy!
– A… ale urodziny mam dopiero za trzy tygodnie. – Potrząsam głową.
– Wiemy – uśmiecha się tata – ale mamy trochę większy prezent.
– Większy? – Ściągam lekko brwi. Nie bardzo rozumiem, co przez to rozumie.
– Taki na sto metrów kwadratowych – dodaje mama, a ja nieruchomieję.
– Sto metrów kwadratowych? – powtarzam.
– Ma dwie sypialnie, salon z kuchnią, dużą łazienkę, pomieszczenie na poddaszu i ogródek – wymienia mama z radością.
– A czy możecie trochę jaśniej? – Wciąż nie jestem pewna, czy dobrze to rozumiem.
– Kupiliśmy ci dom – tata potwierdza moje przypuszczenia.
– To nowy dom i do odbioru będzie dopiero za trzy miesiące.
– Wiedzieliśmy, że nie przyjmiesz od nas pieniędzy, więc…
– Więc postanowiliście kupić mi dom – kończę za tatę, będąc dalej w szoku.
Okej, ja naprawdę mogę wiele zrozumieć, ale… dom?
– Nie cieszysz się? – pyta mama.
– Nie o to chodzi – kręcę głową – jestem tak jakby… trochę zaskoczona. Nawet trochę bardziej. Nie pomyśleliście o książce, biżuterii, jakimś voucherze? – Śmieję się lekko. – Skąd w ogóle taki pomysł?
– Pieniądze na lokacie masz, samochód też, a własny dom to własny dom. – Tata z czułością spogląda na mamę.
– Ale to przecież ogromny wydatek. – Jezu, kim są moi rodzice?
– Mamy pieniądze.
– Napadliście na bank czy co? – żartuję.
– Nadio – mama podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem – kiedyś założysz rodzinę, ustatkujesz się, będziesz potrzebowała własnego kąta. Przecież nie możesz całe życie mieszkać w wynajmowanym mieszkaniu, i to na pół z koleżanką – wyjaśnia.
Och, kiedyś założę rodzinę… Kto wie…
– Ale dom? – Podnoszę na nią wzrok. – Zaskoczyliście mnie.
– Zobaczysz, spodoba ci się. – Mama uśmiecha się ciepło.
– Pokażmy jej zdjęcia – proponuje tata.
– O, właśnie! Chodź. – Mama chwyta mnie za rękę. – Otwórz laptopa – zwraca się do taty.
I tak oto spędzam wieczór, oglądając zdjęcia mojego nowego domu. Wow… Dalej jestem w szoku i dopiero spoglądając na te fotki, dociera do mnie, co się w ogóle stało. Dom jest położony w bardzo fajnej dzielnicy, na Old Swan. Jest naprawdę duży i podoba mi się, że będę mogła go sama urządzić, umeblować, pomyśleć nad kolorem ścian i wszystkim innym. Nie spodziewałam się takiego prezentu. Rok temu na urodziny podarowali mi samochód, co już było dla mnie sporym zaskoczeniem. Wiem, że rodzice dobrze zarabiają, mają pieniądze, ale dom też sporo kosztuje. Pewnie wprowadzę się bliżej świąt. Scarlett wyprowadza się wtedy do Londynu, więc albo zostałabym sama w mieszkaniu, które wynajmujemy, albo musiałabym poszukać czegoś innego. Sprawa została niespodziewanie rozwiązana.
Cholera, będę miała swój dom!