Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Niebo - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
20 czerwca 2024
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niebo - ebook

Samuel budzi się w pięknym miejscu, otoczony interesującymi ludźmi i znów może cieszyć się młodością, a jednak wie, że coś jest nie tak. Amnezja i niezbyt dobre samopoczucie nie powstrzymują go przed zdobywaniem informacji o otaczającym go świecie i swojej niepokojącej przeszłości. Z każdym dniem coraz trudniej mu udźwignąć ciężar prawdy i uciec od snów, które nie należą do niego. Tymczasem jego córka otrzymuje bardzo niepokojące wieści i rozpoczyna batalię o możliwość spotkania z ojcem. Śledztwo doprowadza ją do osoby, która już dawno nie powinna istnieć.

Kategoria: Science Fiction
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788383696126
Rozmiar pliku: 417 KB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Spis treści

Prolog 8

Rozdział 1 10

Pobudka 10

Pierwsze spojrzenie 14

Rozdział 2 29

Śmierć 29

Panika 30

Rozdział 3 34

Aklimatyzacja 34

Posłaniec 35

Lekarka 36

Rozdział 4 39

Śniadanie 39

Informacje 42

Powody 54

Wspomnienia 55

Rozdział 5 57

Wybitni 57

Artystyczna dusza 73

Rozdział 6 75

Grom z jasnego nieba 75

Samotnicy 82

Rozdział 7 93

Zapomnianemarzenia 93

Panteon 112

Rozdział 8 114

Kto rano wstaje… 114

Ciąg dalszy 115

Artysta 120

Rozdział 9 131

Człowiek ze szkła i stali 131

Wieści o odwiedzinach 144

Młyn 146

Rozdział 10 156

Lornetka 156

Podglądacz 160

Rozdział 11 162

Zew mroku 162

Rozdział 12 169

Wstyd i pożądanie 169

Przejażdżka 173

Wizyta 174

Rozdział 13 178

Obawy 178

Teorie spiskowe 179

Szczerość i hipokryzja 181

Rozdział 14 187

Dziennikarze 187

Zgrzyt 190

Rozdział 15 192

Nowe ścieżki 192

Wieżowce 194

Bezsens 200

Rozdział 16 202

Nowe siły 202

Forum 202

Niepewność 209

Obawy 210

Rozdział 17 212

Szybkie piwko 212

Zasługi 214

Elektrownia 216

Rozdział 18 223

Ciemny zaułek 223

Przynęta 227

Prośba 228

Rozdział 19 231

Wykład 231

Wybory 259

Rozdział 20 262

Daniel 262

Dom 268

Rozdział 21 277

Decyzje 277

Olimp 280

Wieści 282

Wyniki 283

Rozdział 22 285

Doradca 285

Zbrojenia 300

Niezapowiedziana wizyta 302

Rozdział 23 311

Rodzina 311

Kuszenie 314

Spodziewana wizyta 315

Wyprawa 327

Rozdział 24 330

Najgorszy scenariusz 330

Pobudka 333

Dwa lata wcześniej 337

Strach 343

Rozdział 25 345

Lawina 345

Ratunek 347

Wyniesienie 352

Rozdział 26 355

Kozica 355

Przerwa 363

Bez powrotu 363

Rozdział 27 365

Stary, dobry sposób 365

Przyjemność 375

Złość 383

Rozdział 28 388

Plan awaryjny 388

Pożegnanie 391

Rozdział 29 394

Matematyka 394

W ciemność 403

Ostatnie podejście 412

Rozdział 30 414

Zapowiedź 414

Pożegnanie 415

Testy 417

Rozdział 31 436

Zimno 436

Telefon 438

Rozdział 32 440

Przejście 440

Nowy świat 445

Rozdział 33 451

Umowa 451

Tajemnice 458

Epilog 461PROLOG

Restauracja składała się z czerwieni, brązu oraz dyskretnego blasku świec i lamp gazowych. Gdyby pojawił się tutaj znienacka Podróżnik w Czasie w swoim wehikule, pewnie uznałby, że popsuł mu się datownik.

Przy wejściu do sali rozpoznano go, przywitano uprzejmie i wskazano drogę do stolika. Przedstawiciel Technology Now czekał na niego, choć do umówionego czasu spotkania pozostało pięć minut.

– Dzień dobry. Nazywam się John Jordan. – Mężczyzna wyciągnął do niego rękę i uśmiechnął się, ukazując rząd równiutkich, białych zębów.

Drogi garnitur Jordana doskonale pasował do restauracji i ludzi siedzących przy pozostałych stolikach. Jakkolwiek Samuel nie przepadał za światem lśniących garniturów i osobliwych, snobistycznych restauracji, to musiał przyznać, że John zrobił na nim dobre pierwsze wrażenie.

– Dzień dobry, Samuel Hard. – Odwzajemnił silny uścisk dłoni.

– To dla mnie zaszczyt. Przeczytałem wszystkie pana książki – zapewnił żywo John.

– Miło mi to słyszeć.

Usiedli przy stoliku. Jordan splótł dłonie i położył łokcie na stole.

– Cieszę się, że udało mi się pana tutaj ściągnąć. Mam dla pana bardzo dobrą wiadomość – rzekł przedstawiciel TN.

Samuel rozejrzał się po sali, żeby skupić się na otoczeniu. Chciał oderwać myśli od problemów i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, żeby podejść do dyskusji bez emocji.

Przy jednym ze stolików spostrzegł młodą parę patrzącą sobie w oczy. Tak samo on patrzył kiedyś w oczy Emily.

Wziął głęboki oddech.

– To druga rocznica śmierci mojej żony i obaj mamy pełną świadomość tego, że pana mocodawcy wykorzystali ten fakt, żebym zgodził się na to spotkanie. – Samuel ostrzegawczo uniósł dłoń, gdy John otworzył usta, żeby coś powiedzieć. – Spotykam się z panem tylko ze względu na jej pamięć. Proszę mówić krótko i konkretnie, bo inaczej po prostu stąd wyjdę.

– Jak pan sobie życzy… – zgodził się natychmiast Jordan. – Więc... – John strzelił kolejnym perłowobiałym uśmiechem. – Został pan zakwalifikowany do programu NIEBO!



Samuel odetchnął głęboko i usiadł na łóżku. Rozluźnił krawat i przez chwilę przysłuchiwał się dźwiękom otoczenia. Gdy doszedł do siebie, wstał i podszedł do komody, na której leżało pudełko z medalem. Wyciągnął go i przetarł dłonią, żeby usunąć warstwę kurzu. Doskonale pamiętał rozpromienioną twarz Emily, gdy Król wręczał mu medal i ściskał dłoń. Był to jeden z tych obrazów, które zostają w pamięci na całe życie, magiczna chwila.

To dla niej zapisał się do programu. Liczył też na to, że się z nią spotka. Chciał po prostu wymienić z nią długie spojrzenie i jeszcze raz poczuć tę szczególną nić porozumienia, którą dzielił tylko z nią. Oczywiście wiedział, że szanse na to zdarzenie są bliskie zeru, a ona nie jest dawną Emily, jego Emily, ale i tak warto było zaryzykować. Przyszedł czas, żeby zamknąć oczy i rzucić się w przepaść, nie bacząc na konsekwencje. Musiał to zrobić dla siebie i dla niej – był jej to winien. Dla Emily mógł na chwilę zapomnieć o wszystkim – swoich przekonaniach, potencjalnym cierpieniu i tym, jak wpłynie to na społeczeństwo.ROZDZIAŁ 1

Pobudka

Obudził go przyjemny, cichy dźwięk. Już po pierwszym takcie rozpoznał dziewiątą symfonię Beethovena. Uśmiechnął się – powinien wcześniej wpaść na to, żeby ustawić tę melodię jako budzik.

Nie pamiętał, co mu się śniło, ale było to coś bardzo przyjemnego, coś co pozostawiło po sobie poczucie spełnienia i piękna. Przeciągnął się, czując przenikające ciało ciepło i przyjemny dotyk wygodnego materaca. Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak doskonale.

Lekki powiew świeżego powietrza ożywił jego umysł i ostatecznie wybudził ze snu. Nagle zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się znajduje. Pośpiesznie otworzył oczy i spróbował usiąść na łóżku. Skamieniał i wstrzymał oddech już w trakcie siadania. Jego serce niemal wyskoczyło z piersi, a plecy oblał zimny pot.

Znajdował się w niemal pustym pokoju. Oprócz łóżka, na którym leżał był tu tylko niewielki stolik i obrotowy fotel. Łóżko, podłoga, sufit i trzy ściany porażały oczy bielą. Czwarta ze ścian wykonana była z jednolitej tafli szkła. Za nią rozpościerał się widok na niewielki park schodzący wprost na brzeg lazurowego jeziora. Daleko, za jeziorem, widać było niewielkie miasteczko, a za nim wysokie góry o szczytach pokrytych śniegiem.

Nie miał pojęcia gdzie jest, a widok za oknem tylko spotęgował poczucie dezorientacji, lecz największym szokiem było dla niego nie to, co widzi, ale jak widzi. Dostrzegał pojedyncze domy i drzewa po drugiej stronie jeziora oraz wąskie stróżki strumieni spływające z odległych gór, choć przez całe życie miał poważne problemy ze wzrokiem. Również barwy wydawały mu się nienaturalnie soczyste i różnorodne. Przetarł oczy i potrząsnął głową, żeby upewnić się, że w pełni się obudził, ale obraz się nie zmienił. Nie znalazł też na nosie okularów i nie wyczuł soczewek na gałkach ocznych.

Muzyka ucichła.

– Dzień dobry – przywitał go miły, kobiecy głos.

Spojrzał w stronę dobiegającego głosu, który podobnie jak obraz, wydawał się niezwykle wyraźny. W jednej ze ścian widniał teraz prostokątny otwór bez obramowania, który przywodził mu na myśl właz. Stała w nim kobieta w jednolitej, białej sukience przypominającej kitel. W pierwszym odruchu stwierdził, że to lekarz, lecz już po sekundzie zmienił zdanie – nie sądził, aby tak młoda kobieta mogła być lekarzem. Przez głowę przemknęło mu również, że tak piękna kobieta prawdopodobnie wybrałaby inną ścieżkę kariery, lecz zganił się za szowinizm. Założył roboczo, że to pielęgniarka. Kobieta wydała mu się dziwnie znajoma, lecz nie mógł sobie przypomnieć, gdzie ją wcześniej widział.

– Gdzie jestem? – spytał w końcu. Zaskoczyła go czystość i głębia własnego głosu.

Nieznajoma przez kolejnych kilka sekund intensywnie mu się przyglądała, po czym uśmiechnęła się i płynnym krokiem weszła do pomieszczenia. Jej puszyste, czarne i lśniące włosy zafalowały, gdy siadała w fotelu. Przez ułamek sekundy miał przemożne wrażenie, że włosy zatrzepotały, jak skrzydła, lecz złudzenie zniknęło gdy tylko skupił wzrok.

Drzwi zamknęły się za nią automatycznie, pozostawiając po sobie tylko wąską szczelinę w ścianie.

– Obawiam się, że nie wszystko, co mam dzisiaj do powiedzenia, pana ucieszy – powiedziała patrząc mu w oczy. Pochyliła się, opierając łokcie o kolana i splatając dłonie. – Niech weźmie pan głęboki oddech i postara się skupić.

Usiadł prosto i przywołał się do porządku. Postarał się przypomnieć sobie, gdzie był ostatnio, ale miał pustkę w głowie. Czuł się dziwnie rozbity i nieco zdezorientowany. Pamiętał niektóre fakty: jak się nazywa, skąd pochodzi i gdzie mieszka oraz jaki wykonuje zawód, lecz wiele rzeczy, które powinien pamiętać przywoływał jedynie szczątkowo lub wcale.

– Mam amnezję.

– Tak – skinęła głową.

Jej spojrzenie znów zatrzymało się na jego twarzy. Miał dziwne wrażenie, że ciemne oczy nieznajomej wwiercają się w jego umysł i zawzięcie czegoś tam poszukują.

– Co się stało? Gdzie jestem? Co mi daliście? – Pytał nerwowo.

Kobieta nie odpowiedziała, lecz wyraz jej twarzy zmienił się. Ta reakcja utwierdziła go w przekonaniu, że zależy jej na jego zdrowiu. Nie wiedział tylko, co mu się przytrafiło i co tu robi.

Wstał.

Dopiero teraz zauważył, że ma na sobie jedynie luźne bokserki. Kątem oka dostrzegł, że jego stopa wygląda osobliwie. Przyjrzał się jej, pochylił i dotknął palcem. Palec dłoni oraz sama dłoń również wyglądały zaskakująco. Przesunął wzrok wyżej, na brzuch i klatkę piersiową. Jego ciało wyglądało zupełnie inaczej, niż je zapamiętał.

– Co wy mi zrobiliście? – spytał słabym głosem. Zakręciło mu się w głowie.

– Proszę usiąść. – Wstała i wskazała gestem łóżko.

– Dlaczego wyglądam tak… – zaczął nerwowo, spoglądając na wyraźny układ swoich żył i mięśni rąk – młodo?

– Niech pan usiądzie – nakazała. Ton jej głosu nie cierpiał sprzeciwu.

– Nie rozumiem... Jak długo tu jestem? – odparł, siadając ciężko.

– Miesiąc – odparła i złapała jego spojrzenie.

Wyraz jej twarzy sprawił, że wziął głęboki oddech i przygotował się na odebranie złych wieści. Przestał myśleć, że ma do czynienia z kimś niedoświadczonym. Nawet tak krótka chwila spędzona w jej towarzystwie pozwalała stwierdzić, że jest to osoba przyzwyczajona do posiadania władzy. Była pewna siebie, a sposób, w jaki się wypowiadała wskazywał, że przywykła do wydawania rozkazów. Jednocześnie starała się być cierpliwa i miła. Widział takie zachowanie już wielokrotnie – nieznajoma bez wątpienia była lekarzem.

– Byłem nieprzytomny? – spytał najspokojniej, jak potrafił.

– W pewnym sensie.

– Jak to „w pewnym sensie”? – zirytował się natychmiast.

– Ciężko jednoznacznie określić pana stan w trakcie zabiegu. Większość czasu był pan nieprzytomny, ale czasem musieliśmy pana wybudzać, choć nie wiem, czy to dobre określenia dla pana stanu w tych chwilach – wyjaśniła. Mówiła wolno i świadomie dobierała słowa.

– Jakiego zabiegu? Jestem w jakimś uzdrowisku? Były jakieś powikłania? – pytał podniesionym głosem.

– Nie było poważnych powikłań – zapewniła uspokajająco. – Tak, jest pan w miejscu, które przypomina uzdrowisko. Za chwilę to panu wyjaśnię. Teraz niech spróbuje się pan uspokoić.

– To nie będzie łatwe. – Teraz to on rzucił jej ciężkie spojrzenie.

Kobieta kiwnęła głową ze zrozumieniem, podeszła do niego i usiadła na łóżku tuż obok. Uśmiechnęła się pokrzepiająco. Dopiero teraz zauważył, że jej uśmiech nie jest zwyczajnym uśmiechem uprzejmości, a szczerym uśmiechem radości. Objęła go ramieniem.

– Pomogę panu. Proszę zamknąć oczy i oddychać razem ze mną – nakazała. – Wdech… I wydech… Powoli.

Wykonał polecenie i długo oddychał rytmicznie razem z nieznajomą.

– Jak się pani nazywa? – spytał, gdy jego oddech rzeczywiście się uspokoił i poczuł się lepiej.

Pewność siebie lekarki, jej ciepłe dłonie i dotyk jedwabistych włosów muskających jego ramię sprawiły, że poczuł się bezpiecznie.

– To miejsce, w którym można pozostać anonimowym. Postanowiłam, że nie będę ujawniać swojego imienia. Ludzie nazywają mnie po prostu lekarzem albo panią doktor – odparła.

– Aha. – Otworzył oczy i znów poczuł, że coś jest nie w porządku. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.

– Spokojnie, proszę jeszcze chwilę oddychać ze mną.

Zamknął oczy i długo oddychał razem z nią.

– Trafił pan tutaj ze względu na poważne uszkodzenie ciała. Został pan poddany kuracji, dzięki której znów może czuć się pan młodo i jest pan niemal zupełnie zdrowy.

Wziął jeszcze jeden głębszy oddech i otworzył oczy. Zrozumiał, że miał poważny wypadek. Stało się coś bardzo złego. Jakimś cudem został uratowany i przywrócony do stanu sprzed bardzo wielu lat. Nie wiedział, jak to możliwe, ale ulżyło mu – przeżył.

– Jak nazywa się to miejsce?

Lekarka oderwała od niego wzrok i spojrzała za okno. Chwilę milczała.

– Miejsce, w którym się pan znajduje nazywa się NIEBO…

– Mhm. – Krew odpłynęła mu z twarzy. – Kurwa mać!

Obejmująca go ręka zaczęła drżeć, a później usłyszał stłumiony śmiech.

Pierwsze spojrzenie

Wcale nie było mu do śmiechu, ale gdy zobaczył, jak lekarka śmieje się całą sobą, tłumiąc skurcze brzucha i ocierając łzy, jego złość szybko się ulotniła. Nie był w Niebie.

– Kiepski żart w tej sytuacji – zauważył. Gniew zastąpiło poczucie dezorientacji.

Chwilę trwało, zanim kobieta zdołała odpowiedzieć.

– Nie, to miejsce naprawdę się tak nazywa – rzekła nieco poważniej. – Po prostu sądziłam, że zrozumie pan, że to tylko nazwa. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś tak zareagował – dodała wciąż rozbawiona.

– Chwytliwa nazwa – rzekł z kwaśną miną.

– Owszem.

– Czyli pani nie jest aniołem?

– No cóż… – zaczęła, ocierając ostatnie łzy wierzchem dłoni. – Nie, chociaż to ja jestem opiekunem tego miejsca.

– Szpitala?

– Nie tylko – wstała i wygładziła uniform. – Całego Nieba, naszej Doliny.

– Czyli? – uniósł brew.

– Tego – wskazała zamaszystym gestem na przestrzeń za oknem. – Proszę za mną.

Lekarka podeszła do szklanej szyby i położyła na niej dłoń. Powierzchnia w miejscu dotknięcia rozjaśniła się, a cała szyba przesunęła się o metr w prawo, otwierając drogę do parku. Samuel wstał i ruszył za kobietą. Przyglądał się swojemu ciału i zastanawiał się, czy to aby na pewno nie jest sen.

– Przepraszam za moje zachowanie, ale pana reakcja po prostu mnie rozbroiła – powiedziała, chwytając go pod ramię, gdy byli już przed budynkiem. – Pana zabieg był dla mnie bardzo trudny i stresujący. Czasem traciłam nadzieję, że uda się pana wybudzić. Może wydawać się to dziwne, ale tym krótkim wybuchem sprawił pan, że w jednej chwili zeszło ze mnie całe napięcie, które towarzyszyło mi od kilku tygodni.

– Cieszę się, że to pomogło, ale obawiam się, że pani odpowiedzi mnie nie satysfakcjonują. – Mówił uprzejmym, lecz stanowczym tonem, ponieważ chciał żeby rozmowa stała się bardziej oficjalna i rzeczowa.

– Wiem, ale ja z kolei obawiam się, że gdybym powiedziała wszystko od razu, mógłby pan zemdleć – wyjaśniła przyciszonym głosem. – Lub gorzej.

Ton głosu lekarki znów wyraźnie wskazywał, że jest jej go żal. Intuicyjnie wyczuwał, że tej kobiecie naprawdę zależy na jego zdrowiu. Niby nie było to dziwne – w końcu była lekarzem – lecz sądził, że było w tym coś jeszcze, jakaś prywatna troska.

– Jest aż tak źle? – spytał z obawą. Tak nie witano ludzi w uzdrowiskach.

– Cóż… To zależy od pana nastawienia… To bardzo specyficzne miejsce i każdy postrzega je inaczej. Niektórzy początkowo nie są przychylnie nastawieni do Doliny lub się jej boją. Większość ludzi, którzy tu przybyli, uważa jednak, że siedziba NIEBO jest wspaniała.

Bez wątpienia unikała jasnej odpowiedzi na pytanie. Wierzył, że robiła to z troski o niego, ale wcale go to nie cieszyło, a wręcz przeciwnie – wzmagało niepokój.

– Dlaczego?

Nabrała dużo powietrza w płuca, żeby coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała z tego i ciężko westchnęła.

– Nie mogę udzielić panu prostej odpowiedzi na to pytanie. Wielu ludzi po prostu cieszy się, że uniknęli śmierci, ale podejrzewam, że jest też wiele innych powodów.

– No dobrze, rozumiem – wziął głęboki oddech. To wydawało się racjonalne. – Czy może mi pani powiedzieć o tym miejscu to, co możliwe? – Wiedział, że powinien przeprowadzać tę rozmowę w inny sposób, ale ciągle czuł się kiepsko i nie mógł się skupić, więc pytał wprost.

– Właśnie to robię. Luźna rozmowa jest znacznie lepsza od wyłożenia kawy na ławę. Nowi uczestnicy programu zdecydowanie lepiej reagują na taką formę zdobywania wiedzy o swoim stanie i tym miejscu – wyjaśniła i mocniej ujęła jego ramię. – Nie musi się pan spieszyć. Proszę skupić się na sobie i nie przejmować obowiązkami i innymi ludźmi.

– No cóż. Wydaje mi się, że kiedyś pisałem o tym, że rozmowa z pacjentem daje więcej korzyści niż może się wydawać – przypomniał sobie mgliście.

– Oj tak – pisał pan. I to jak. – Uśmiechnęła się szeroko.

– Chyba dużo pisałem...

– Nie aż tak dużo, ale bardzo rzeczowo. Wydał pan pięć książek. Każda z nich wywarła duży wpływ na ludzi. Szczególnie na intelektualistów i pasjonatów nauki – oznajmiła. Sprawiała wrażenie osoby bardzo konkretnej. Była w niej ta naukowa dokładność wypowiedzi, która charakteryzowała specjalistów.

– Szkoda, że teraz sam nie do końca pamiętam, co pisałem – skrzywił się.

– Spokojnie, niedługo powinien pan sobie to przypomnieć – zapewniła. Spojrzała mu przelotnie w oczy i po raz kolejny się uśmiechnęła. Jej ręka mocno ściskała jego przedramię. Chociaż czuł się słabo, promieniująca od niej radość dodawała mu sił.

– Czyli moja pamięć będzie wracać?

– Dotychczas wszystkim pacjentom wracała pamięć, choć nie w pełni – odparła, poważniejąc. – Możliwe, że część pana wspomnień nigdy nie powróci.

– Dlaczego?

– To skutek zabiegu, który pan przeszedł.

– Nie może pani mówić jaśniej? Naprawdę muszę ciągnąć panią za język? – spytał zrezygnowany i spojrzał na nią z wyrzutem.

– Nie, nie musi pan. Po prostu sprawdzam, czy z panem wszystko w porządku w sferze psychicznej. I staram się przekazywać informacje w małych dawkach. Chciałam też zwyczajnie z panem porozmawiać. Kiedyś pana podziwiałam – wyznała.

– Czyli wcześniej się nie znaliśmy? – Był zawiedziony i zaskoczony zarazem. Był niemal pewien, że gdzieś już widział jej twarz. Sądził, że kiedyś była jego pacjentką lub znajomą.

– Oprócz tego, bardzo lubię chodzić po tym parku, a dawno nie miałam do tego okazji – wyjaśniła, nie zwracając uwagi na jego ostatnie pytanie.

Dopiero po kilku sekundach zrozumiał, co tak naprawdę oznacza ta odpowiedź. Jednak się znali, a przynajmniej już kiedyś się spotkali. Nie rozumiał, dlaczego lekarka nie chce o tym rozmawiać, ale postanowił na razie nie drążyć tematu.

– Dobrze. Wróćmy do tego, co najważniejsze. Powiedziała pani, że gdyby wyłożyłaby kawę na ławę, mógłbym zemdleć. Zdam się na pani zdanie w tej kwestii, ale chciałbym dowiedzieć się chociaż trochę. Bo ja wiem…? Może coś, po czym znowu wymsknie mi się słowo, którego nie powinienem mówić w Niebie? – Spojrzał na nią wyczekująco. Miał nadzieję, że żartobliwy ton tego pytania skłoni ją do szczerości.

– Wiedziałam, że ma pan poczucie humoru – to bardzo dobrze. Wiele osób tutaj ma z tym problem – rzuciła swobodnie.

Samuel zaśmiał się głośno i pokręcił głową zrezygnowany. Zatrzymał się, złapał ją za ramiona i lekko nachylił, żeby patrzeć jej prosto w oczy.

– Nie odpowie pani.

– Nie wiem, czy mogę o to prosić, ale czy możemy mówić sobie na ty? – spytała, nie przejmując się jego reakcją. Uśmiechnęła się.

Czuł się wobec niej bezsilny i irytowało go, że nie otrzymuje odpowiedzi, a jednak nie potrafił nie odwzajemnić tego uśmiechu. Puścił ją.

– Czy właśnie jestem podrywany przez tajemniczą, genialną, dwudziestoletnią lekarkę, która jest namiestnikiem w Niebie? – spytał, łapiąc się za głowę. To było zbyt osobliwe, aby było prawdziwe. Znów nabrał wątpliwości, czy to nie jest sen.

– Nie, nie i nie – odparła ze śmiechem. – Nie podrywam pana, nie mam dwudziestu lat i nie jestem tutaj namiestnikiem. Jestem tylko opiekunką Doliny i dyrektorką szpitala.

Przez chwilę stał i po prostu na nią patrzył. Próbował zrozumieć, co właściwie oznacza to zachowanie. Szybko zrozumiał, że lekarka po prostu jest bardzo pewna siebie i przekonana o słuszności swoich założeń. Próby zmieniania przez niego podejścia i wychodzenie poza ramy zachowań nie miały sensu – znała te triki i skutecznie się im opierała. To ona rozdawała karty i na razie nie mógł tego zmienić. Odpuścił sobie dalsze próby manipulacji.

– Błąd – rzekł udając gniew.

– Słucham? – spytała zaskoczona.

– Słowo „pana” było już niepotrzebne – uśmiechnął się.

– Ach... Czyli jednak. Miło mi – podała mu rękę.

– Mnie również – odwzajemnił uścisk. – Czy możesz bliżej wyjaśnić, co oznaczają te trzy „nie” i dlaczego nie ma ich więcej?

– Dobre pytanie – zauważyła wyraźnie zaintrygowana. Ruszyli dalej, ścieżką pomiędzy drzewami. – O tym możemy porozmawiać. Na razie nie zamierzam się z kimkolwiek wiązać. Pewnie pomyślisz, że to marna zasada na życie dla wyglądającej młodo kobiety, ale tutaj życie jest inne niż na zewnątrz. Jednym ze skutków ubocznych zabiegu jest znaczne obniżenie libido. Ludzie tutaj bardzo rzadko wiążą się w pary. I nie możemy mieć dzieci.

Chwilę przetrawiał te słowa. To wszystko było całkiem racjonalne, ale i niepokojące.

– Czyli ty też przeszłaś ten zabieg – stwierdził, nie zapytał.

– Tak. W projekcie mogą uczestniczyć tylko ludzie po zabiegu – wyjaśniła. – Jest z tym związane również drugie „nie”. Zabieg ma na celu odmłodzenie. Jestem znacznie starsza niż może się wydawać.

– Ile masz lat?

– Kobiet nie pyta się o wiek... – odparła przewrotnie.

– Proszę – spojrzał na nią znacząco.

– Dobrze – zgodziła się po chwili namysłu. – Mój wiek mogę zdradzić. Mam w tej chwili czterdzieści pięć lat.

– Wyglądasz na dwadzieścia.

– Biologicznie mam dwadzieścia trzy.

To nie mógł być przypadek – w takim właśnie wieku kobiety osiągały pełną dojrzałość psychiczną i fizyczną. Dziwnym było, że lekarka była w najbardziej atrakcyjnym wieku możliwym dla kobiet w miejscu, gdzie nie miało mieć to żadnego znaczenia. Chyba, że po prostu chciała podobać się sobie…

Zastanawiało go, czy lekarka świadomie wybrała wiek swojego ciała? Może wszyscy to robili przed zabiegiem? Do jakiego wieku on by się odmłodził, do trzydziestki, a może czterdziestki? Musiał spojrzeć w lustro, żeby ocenić na ile wygląda.

– To, co mówisz sugeruje, że nie możesz mi zdradzić, ile mam lat – wrócił myślą do ważniejszej kwestii.

– Tak, nie wolno mi.

– Dlaczego?

– To kwestia umowy, którą podpisałeś.

– Przed zabiegiem? – domyślił się.

– Tak.

– Nareszcie coś wiem – ucieszył się. – Wydaje mi się, że jestem sporo starszy od ciebie – powiedział, licząc na to, że lekarka to skomentuje, ale nie zrobiła tego. – Co mi się stało? – spytał po chwili milczenia.

– Nie mogę ci tego zdradzić. Możesz wiedzieć tylko tyle, że było to poważne uszkodzenie ciała. – Wróciła do poważnego tonu.

„Poważne uszkodzenie ciała” brzmiało dziwnie. To mogło oznaczać wszystko: uraz w wypadku, udar mózgu, atak serca, dźgnięcie nożem, niedotlenienie, krwotok. Cokolwiek.

– Czyli pewnych rzeczy po prostu się nie dowiem?

– Raczej nie, choć może się zdarzyć, że będziesz miał szczęście i dowiesz się tego od któregoś z nowo-przybyłych lub przez jakiś zbieg okoliczności. To rzadkie, ale się zdarza. Teoretycznie wszyscy powinni się wstrzymać przed opowiadaniem o przeszłości innych uczestników, ale czasem komuś coś się wymsknie. Fakt jest jednak taki, że mi szczególnie nie wolno o tym z tobą rozmawiać. Oczywiście dopóki sam sobie tego nie przypomnisz.

– Dziwi mnie, że podpisałem taką umowę – rzekł po chwili. – Wiele z tego, co mówisz wydaje mi się dziwne i podejrzane.

Nie skomentowała.

– Dlaczego wciąż czuję się skołowany? Dostałem jakieś leki? – Próbował wyciągnąć z niej cokolwiek.

– To skutek zabiegu. Obawiam się, że ten stan będzie ci towarzyszył dość długo. Jutro poczujesz się nieco lepiej, ale nawet przez kilka tygodni będziesz miał problemy ze skupieniem i będziesz czuł niepokój. Nie będziesz też do końca sobą.

– Nie będę sobą? – aż zamrugał ze zdziwienia.

– Zabieg wiele zmienił w twoim mózgu. Część twojej dawnej osobowości uległa zmianie, podobnie jak zniknęła część twoich wspomnień. Przykro mi, ale nie da się uniknąć skutków ubocznych po tak poważnej ingerencji w ludzkie ciało.

Zapadła długa cisza. Był przerażony.

– Nie rozumiem, jak mogłem zgodzić się na ten zabieg.

– Wolałbyś umrzeć? – Zatrzymała się i zmusiła, aby na nią spojrzał.

Nie odpowiedział. Odpowiedź wcale nie była dla niego oczywista. Nie pamiętał wiele z ostatniego okresu swojego życia, ale wiedział na pewno, że wcześniej nie miał manii na punkcie utrzymania lub powrotu do młodości. Przypominając sobie strzępy wydarzeń ze swojego życia i poglądów, które głosił, coraz bardziej dziwił się temu, że zdecydował się na wzięcie udziału w programie, który może i ratował jego życie, ale odbierał osobowość. Z drugiej strony – na co trupowi osobowość?

– Wiem, że brzmi to bardzo groźnie, ale wielu innych uczestników programu uważa, że ich osobowość nie zmieniła się aż tak bardzo, jak się tego obawiali. Postaraj skupić się na tym, że udało ci się przeżyć, a nie na tym, co straciłeś. – Uścisnęła jego ramię.

I tym razem nie skomentował. To, co mówiła było racjonalne, ale ciągle czuł, że coś w tym wszystkim nie gra.

– Jak długo tutaj pracujesz? – spytał po chwili, chcąc oderwać myśli od zabiegu i jego konsekwencji.

– Od początku. Byłam jednym z pierwszych uczestników programu. Jestem tu już od ponad dziesięciu lat.

– To jak ty wyglądałaś zaraz po zabiegu? Byłaś dzieckiem? – spytał zaskoczony.

– Nie – wyglądałam dokładnie tak samo, jak teraz. To jedna z ofert programu NIEBO.

– Chcesz powiedzieć, że nasze ciało nie będzie się starzeć? – Czuł się oszołomiony. Nie mieściło mu się to w głowie.

– Nie.

– W ogóle? – nie dowierzał.

– Nie. Nie będziemy się starzeć – rozwiała wątpliwości.

Znów złapał się za głową i zamilkł. Przez jego umysł przelatywały tysiące myśli i pytań. Przeżywał szok. Minęło sporo czasu, zanim jego towarzyszka znów się odezwała.

– Mówiąc, że nie jestem tutaj namiestnikiem, miałam na myśli to, że nie sprawuję tu władzy. Opiekuję się krainą i leczę ludzi, ale nie wydaję rozkazów i nikogo nie karzę.

Miał ochotę wrócić do tematu starzenia, ale po namyśle stwierdził, że chyba rzeczywiście lepiej będzie jeśli najpierw to wszystko przemyśli, a dopiero potem będzie pytał o szczegóły.

– A kto się tym zajmuje? – spytał ostatecznie.

Kobieta opowiedziała mu, jak funkcjonuje tutejsze prawo i kto je sprawuje. Okazało się, że jest tu tylko dwóch policjantów oraz jeden sędzia, będący jednocześnie burmistrzem – właściciel jedynego w miasteczku sklepu wielobranżowego oraz Sali Spotkań Mieszkańców Doliny. Oprócz tego nie było tu wyraźnego podziału władzy. Wynikało to z niewielkiej liczby mieszkańców, która wynosiła około dwustu – wszyscy w Dolinie się znali.

Usiedli na ławce pod rozłożystym dębem. Ciepły wiatr rozwiewał im włosy. Słońce chowające się powoli za szczyty gór oświetlało ich twarze jaskrawopomarańczowym światłem. Samuel oddalił od siebie myśli o Dolinie i konsekwencjach wiecznego życia. Postarał się skupić na tu i teraz. Zauważył, że nawet jeśli jego popęd seksualny rzeczywiście jest obniżony i nie odczuwa fizycznego pociągu do swojej towarzyszki, to wciąż uważa ciało lekarki za chodzące dzieło sztuki. Przypomniał sobie, że ostatni raz takie wrażenie zrobił na nim posąg Dawida dłuta Michała Anioła.

Zirytowało go, że pamięta tak mało istotny szczegół, jak obraz jakiegoś posągu, a nie może sobie przypomnieć wielu ważnych spraw ze swojego życia.

Przywołał się do porządku i jeszcze raz bacznie przyjrzał się twarzy siedzącej obok niego kobiety. Dzięki swojemu naprawionemu wzrokowi widział dokładnie każdą rzęsę i każdy por w skórze. Już gdy odezwała się do niego po raz pierwszy, miał wrażenie, że gdzieś już słyszał jej głos i widział twarz. Teraz wrażenie, że gdzieś już ją spotkał powróciło ze zdwojoną siłą.

Spojrzała na niego uważnie, tak jakby próbowała czytać w jego myślach.

– Co się stało? – spytała, mrużąc oczy przed słońcem.

– Wydaje mi się, że cię znałem.

– Możesz kojarzyć moją twarz – odparła, uciekając wzrokiem w stronę budynku. – Byłam obecna podczas zabiegu – wyjaśniła.

Zanotował jej reakcję w pamięci. Nie zaprzeczyła, ale zasugerowała, że może ją pamiętać nie z dalekiej przeszłości, a z czasu, kiedy był półprzytomny. Dziwiło go, dlaczego nie odpowiedziała mu wprost, ale instynkt podpowiadał, że nie powinien na razie o to dopytywać.

Chwilę siedzieli w ciszy. Nad ich głowami odezwał się jakiś ptak.

– Nie skomentowałaś wszystkiego, o co cię zapytałem. Pozostała jeszcze kwestia twojego geniuszu – przypomniał.

– Oj – zaśmiała się zaskoczona. – Nawet jeśli na zewnątrz byłam uznawana za kogoś o dużej wiedzy i inteligencji, to na tle ludzi w Dolinie jestem poniżej przeciętnej.

– Kto tu przebywa? – spytał zaciekawiony.

– Naukowcy, milionerzy, politycy – ludzie o najwyższym znaczeniu dla cywilizacji – odparła. – Oczywiście wszyscy na emeryturze.

– I ja tu jestem? – Szeroko otworzył oczy ze zdumienia.

– Dostałeś Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury – odparła z szelmowskim uśmiechem. – To akurat powinieneś pamiętać…

Samuel zamarł. Przed jego oczami stanęła szafka i stojący na niej medal. Przymknął oczy, gdy przypomniał sobie towarzyszące temu widokowi uczucie pustki, bólu i tęsknoty.

– Tak, pamiętam – przyznał. Poczuł, że na jego barki spada jakiś ciężar i zapragnął zmienić temat.

Napomniał się, aby później zastanowić się, jak to możliwe, że tak ważna nagroda kojarzyła mu się z bólem i stratą. Gdy otworzył oczy, spostrzegł, że jego towarzyszka znów uważnie mu się przygląda.

– Co teraz ze mną będzie? Co będę robił? Gdzie będę mieszkał, gdy wyjdę ze szpitala?

– Przydzieliliśmy ci mieszkanie. Będziesz zajmował piętro jednego z domów po drugiej stronie jeziora, kawałek za miastem – odparła, wskazując na obszar za ich plecami.

– Kiedy wyjdę ze szpitala?

– Dzisiaj.

Miał nadzieję, że kobieta powie coś więcej, udzieli wyjaśnień, ale nie zrobiła tego.

– A co z pracą? Kiedy muszę ją podjąć?

– Sądzę, że powinieneś zacząć pracę jak najszybciej – poczujesz się dzięki temu lepiej. Będziesz musiał pielęgnować ogród razem ze swoim sąsiadem. To tymczasowa praca, która ma pomóc ci przeżyć pierwsze tygodnie. Potem będziesz mógł zmienić zawód lub rozkręcić coś swojego. Jak dotychczas niewielu się na to zdecydowało, ale mamy tu już kilku sklepikarzy, farmerów i przewodników górskich. Ostatnio pojawił się też pomysł otwarcia niewielkiej kopalni. No i oczywiście w każdej chwili możesz uznać, że chwilowo masz dość pieniędzy i robisz sobie wolne. – Zawiało nieco mocniej, co zmusiło ją do ściągnięcia włosów z twarzy. Z parku dało się słyszeć wzmożony szum i ciche stęknięcia gałęzi. – Zdarza się również, że ludzie z zewnątrz proszą nas o pomoc w rozwiązaniu ważkich problemów. Raz na jakiś czas otrzymasz zadania dotyczące pracy, którą wykonywałeś na zewnątrz. To dobrowolna działalność, ale większość mieszkańców Doliny chętnie pomaga.

– Chwila… Czyli istnieje zewnątrz i wewnątrz. Jesteśmy tu uwięzieni? Nie możemy opuścić Doliny? – przeszył go dreszcz niepokoju.

– Taki scenariusz jest możliwy – odparła z oporem.

– Kiedy to możliwe?

– Kiedy dostaniemy wyraźny sygnał, że człowiek, który jest tutaj, jest niezbędny na zewnątrz osobiście – wyjaśniła – lub okaże się, że nie może funkcjonować w naszej społeczności. To jednak skrajnie nieprawdopodobne. Wyjście stąd wiąże się z bardzo poważnymi konsekwencjami dla zdrowia. Oczywiście, liczymy na to, że niedługo powstaną inne miejsca, takie jak to. Wtedy będziemy mogli tam pojechać…

– Czyli nie możemy stąd wyjść na chwilę, wyjechać na wakacje do rodziny? – przerwał jej.

– Nie. To niemożliwe.

Zrobiło mu się słabo.

– Co to znaczy „niezbędny”? – spytał pospiesznie. W głowie miał gonitwę myśli.

– Wybacz, ale... – spuściła wzrok.

– Nie wolno ci powiedzieć – dokończył za nią. Zaklął pod nosem.

– Nie w tym rzecz. Po prostu jest to sprawa, o której porozmawiam z tobą później. Na pewno nadarzy się do tego okazja. Nie ma pośpiechu. Chcę żebyś oswoił się z sytuacją…

– A ta druga możliwość? – przerwał jej.

– Są pewne przewinienia, których nie można tu popełnić: zabijać, torturować, gwałcić. Popadnięcie w poważną chorobę psychiczną też wyklucza danego uczestnika z programu, ponieważ może stanowić zagrożenie dla społeczności. Myślę jednak, że nie ma się czym martwić – dotychczas nigdy się to nie zdarzyło i sądzę, że będzie się to zdarzać bardzo rzadko – zapewniła tonem podkreślającym, że nie powinien się tym przejmować.

Ostatnie promienie słońca prześlizgnęły się po ich twarzach. Samuel miał wrażenie, że cień góry zmroził mu serce. Chwilę zbierał się na odwagę żeby zadać ostatnie pytanie.

– Czy ludzie z zewnątrz mogą nas odwiedzać lub kontaktować się z nami?

– Nie.

Gonitwa myśli w jego głowie ustała. Popełnił straszliwy błąd, godząc się na udział w tym programie. Dobrowolnie skazał się na odseparowanie od społeczeństwa – to było jak wyrok dożywotniego więzienia. Wiecznego dożywotniego więzienia.

– Ale dlaczego?!

– Mogłoby to być dla nich szkodliwe – odparła zdawkowo.

– Dlaczego?! – powtórzył. Zacisnął pięści. Zauważył, że stoi, choć nie przypominał sobie, kiedy wstał.

Wstała powoli i stanęła z nim twarzą w twarz. Pod jej stopami zazgrzytał żwir.

– To skomplikowane. Na razie mogę ci powiedzieć, że na dłuższą metę kontakt z Doliną mógłby mieć dla nich poważne, negatywne konsekwencje. – lekarka mówiła powoli, z namysłem dobierając słowa. Była spokojna i znów patrzyła mu prosto w oczy. Badała go.

– Coś mi tu nie gra. Przecież ktoś mógłby tutaj przybyć przypadkiem. Na pewno są też w pobliżu jakieś osady. Jeśli tak, to ludzie w pobliżu mogą być w niebezpieczeństwie.

– Nie – zapewniła. – Nikt nie mógłby tutaj przybyć przypadkiem. – Zamilkła. Sondowała jego twarz. – Teraz powiem coś, co bardzo cię zaskoczy. – Zrobiła kolejną pauzę. – To, co widzisz wokół nie jest do końca prawdziwe. Niebo nad nami nie jest niebem…

Na początku nie zrozumiał, co ma na myśli. Później pomyślał, że się przesłyszał. Następnie poczuł silny impuls, że coś jest bardzo nie w porządku. W jego umyśle pojawiła się wizja tak niepokojąca, że jeszcze zanim ją przeanalizował i ocenił, odrzucił ją. Ostatecznie zrozumiał opiekunkę dosłownie. Szeroko otworzył oczy ze zdziwienia i spojrzał w górę, głośno wypuszczając powietrze z płuc.

– Truman Show! – wydusił z zaciśniętego gardła. Zaczął się śmiać, ale nie był to śmiech radości.

– Nie, to nie tak…

– A jak?! – wybuchnął. To było szaleństwo.

– Wiem, dlaczego stworzono to miejsce i nie wydaje mi się, żeby kamery były tu do czegokolwiek potrzebne – rzuciła, oderwała od niego wzrok i skierowała go gdzieś w przestrzeń. – Bycie w tym miejscu jest wielkim wyróżnieniem. Możliwość życia w niezmienionej formie przez całe dziesięciolecia, a może i tysiąclecia, jest dana jedynie garstce osób. Jesteś tutaj w nagrodę za to, co zrobiłeś dla ludzkości i możesz tutaj odpoczywać i robić, co ci się żywnie podoba. Cała Dolina jest stabilna i nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo. Jedyne, czego wymagamy od uczestników programu, to praca na swoje utrzymanie. To bardzo ważny warunek – praca jest konieczna do utrzymania zdrowia psychicznego. Forma pracy jest dowolna. Jeśli będziesz chciał zajmować się nauką, zapewnimy ci materiały do badań, jeśli będziesz chciał pracować fizycznie, wspólnie postaramy się znaleźć dla ciebie zajęcie; jeśli uznasz, że chcesz tworzyć sztukę, będziesz mógł to zrobić. Oczywiście będziesz mógł też zmieniać zajęcia i robić sobie dłuższe urlopy, gdy uznasz to za stosowne i będzie cię na to stać. Oprócz tego bardzo zależy nam także na tym, żeby obywatele naszej społeczności utrzymywali ze sobą kontakt, nie czuli się samotni i dlatego zalecam zintegrowanie się z lokalną społecznością.

Trochę trwało zanim opanował najsilniejsze emocje. Czuł się rozbity i trudno było mu zebrać myśli. W końcu jednak udało mu się skupić na ostatnich słowach towarzyszki. Postarał się nie szukać w nieskończoność wad tego miejsca, ale znaleźć też jakieś zalety, żeby nie oszaleć. I żeby postąpić racjonalnie.

To były całkiem rozsądne warunki. Jego rodzice mieli farmę w Minnesocie i od dziecka uczyli go, że praca jest ważna nie tylko ze względu na to, że daje środki do życia, ale również zwiększa poczucie własnej wartości. Jego późniejsza praca jako psychologa tylko utwierdziła wyciągnięte z domu przekonania na temat wartości pracy. Również udzielanie się w lokalnej społeczności było czymś, co musiał uznać za pozytywne – dla większości ludzi życie w niewielkiej grupie było bardzo korzystne dla ich psychiki, a nawet zdrowia fizycznego.

– Muszę ci przekazać jeszcze jedną, bardzo ważna informację – odezwała się lekarka.

– O co chodzi?

– Po miesiącu od dzisiaj będziesz musiał zdecydować, co chcesz dalej zrobić ze swoim życiem.

Domyślił się, że przekazanie tej informacji było częścią umowy, którą rzekomo podpisał, a nie kwestią woli lekarki. Na podstawie jej grymasu zrozumiał, że nie była zadowolona z tego, że musi to powiedzieć wprost i to już teraz. Sama informacja nie wydawała mu się bardzo ważna, choć postawa jego towarzyszki wskazywała, że to śmiertelnie poważne.

– Na razie trudno mi sobie wyobrazić życie w tym miejscu – przyznał po chwili ciszy.

– Mam nadzieję, że szybko przywykniesz. Będziesz miał co robić w sezonach zbiorów i podczas porządkowania ogrodu oraz gdy zdecydujesz się pracować dla ludzi z zewnątrz. Wiele osób jest tutaj bardzo towarzyskich i jeśli będziesz chciał się z nimi spotkać, na pewno ich znajdziesz. Co jakiś czas mamy tutaj wystąpienia muzyków oraz wykłady – rzekła z dumą. – Wiele lat zajęło mi namawianie niektórych uczestników programu do rozpoczęcia działalności na rzecz naszego społeczeństwa, ale w końcu się udało. Jeszcze nie wszyscy się na to zdecydowali, ale chętnych jest coraz więcej.

W odpowiedzi tylko nieznacznie się uśmiechnął. Nie wiedział, czy to wystarczy żeby czuć się w tym miejscu dobrze. Wiedział natomiast, że ani młode ciało, ani małe przyjemności nie zastąpią wszystkiego, do czego przyzwyczaił się w świecie zewnętrznym. Niestety, musiał przyznać, że w tej chwili ciężko było mu przywołać, do czego właściwie był przyzwyczajony.

– Jesteś pisarzem i psychologiem – wiem, że ty również masz wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia. Mam nadzieję, że zdecydujesz się dać serię wykładów.

– Nie wiem – odparł szczerze. – To pewnie okaże się dopiero za jakiś czas.

– Jestem przekonana, że w końcu się tutaj zaaklimatyzujesz – zapewniła, szturchając go ramieniem. – I dasz kilka wykładów – dodała, obdarowując go kolejnym uśmiechem.

– Jeśli obiecasz, że będziesz obecna – odparł, nie mogąc oprzeć się jej entuzjazmowi.

– Obiecuję – odparła uroczyście, nagle poważniejąc. – Robi się już ciemno, a ty masz jeszcze sporo drogi do przebycia. Chodźmy. – Wstała z ławki i ruszyła w stronę kliniki.

– Mam jeszcze wiele pytań – zaprotestował, ale wstał i ruszył za nią.

– Wiem. Spokojnie – mamy sporo czasu.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: