- W empik go
Niebyt - ebook
Niebyt - ebook
Komplementarna odpowiedź na pytanie: Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy? Wstrząsająca książka: O zagrożeniach wynikających z życia. O sensie ludzkiej egzystencji. Dlaczego zostaliśmy rzuceni w czas? Na czym polega istota zła? Jak rozumieć miłość? Dlaczego nigdy nie doświadczymy pokoju? Dlaczego muzyka nie uleczyła ludzkiego gatunku? Raju — piekle religijnym i kwantowym. O martwej literaturze i muzyce. Mordercach, samobójcach i mistrzach egzystencji. Lęku, śmierci, pięknie, dobru i prawdzie.
Kategoria: | Filozofia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8221-641-7 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
_O zagrożeniach wynikających z życia. O sensie ludzkiej egzystencji. Horror metafizyki fundamentalnej. Dlaczego zostaliśmy rzuceni w czas? Na czym polega istota zła? O wolności woli ludzkiej. Jak rozumieć miłość? Dlaczego nigdy nie doświadczymy pokoju? Kiedy mamy do czynienia ze sprawiedliwością? O znaczeniu szaleństwa. Czym jest nicość? Jak postrzegać sztukę? Dlaczego muzyka nie uleczyła ludzkiego gatunku? O przesadnym nadawaniu znaczenia fizyce kwantowej. O grzechu innego. Raju — piekle religijnym i kwantowym. O znaczeniu dzielności etycznej. O martwej literaturze i muzyce. Mordercach, samobójcach i mistrzach egzystencji. O greckiej spuściźnie. Lęku, śmierci, pięknie, dobru i prawdzie. O upadku kultury i kalectwie duchowym. Jezusie, Kancie, Tischnerze, Jungu, Bergsonie i Schopenhauerze, lecz przede wszystkim: O znaczeniu źródłowej idei, która jest tylko milczeniem._
Jestem dziś nieco bardziej ponury niż poważny, dla nikogo niepojęty, zakochany w obawie, że być może człowiek nie zrozumie, kim jestem i jakim sprawom zamierzam nadać znaczenie. To nie jest kwestia uczuć, kto bowiem żyje pod wpływem emocji, ten do życia nie dostał jeszcze powołania. Ulegając kaprysom miernych aksjomatów, ciągnięty przez pociąg do złudzeń, pragnie dla siebie nieszczęśnik zadowolenia. Sam dla siebie jest koszmarem, gdy bowiem spogląda na swoje oblicze, musi stawić czoło wątpliwościom natury moralnej i je natychmiast zgładzić, gdyż z rozkoszą dostrzega w sobie twarz tyrana, na którą patrzy bez wstydu i zażenowania, lecz przecież wie i zdaje sobie sprawę, że jego życie na ma sensu, że jest kompletnie bezużyteczny. To ukryte stwierdzenie jednak nie znajduje w nim rozsądnego przekonania, jego maskarada marzy już tylko o tym, by otoczyć się tłumem niewolników, którzy pełzając u jego stóp będą mieli jedynie szacunek dla pozorów. Najmniejsza dawka prawdy zostanie natychmiast przegoniona, bowiem czymś najgorszym może być dla nich wyzwolenie się od siebie, za to z rozkoszą przyjmować będą niszczenie, schlebianie, czołganie się u stóp swego pana, który jest gwarancją upadku, w nieustającej potrzebie doznania porażki, która jest ich przeznaczeniem.
Metafizykę potraktowano do tej pory jako poligon bojowy myśli przeróżnej proweniencji, które nieustannie walczą, ścierają się, podejmując żałosne próby dosięgnięcia tajemnicy, a prawda — cokolwiek by teraz o niej nie powiedzieć — jest orzekana werdyktem sprawiedliwej — a jakże — wspólnoty, która ma to do siebie, że albo skaże Sokratesa na śmierć, spali Giordano Bruno na stosie lub wybierze Hitlera na kanclerza Niemiec. Zbiorowe zaprzysiężenie w ludzkiej sprawie, jak uczy historia — nie powinno zatem stanowić koncepcji wiarygodnej. Dlaczego dzieje się jednak inaczej? Czy zostaliśmy skazani na na potępienie, pogardę i mrok — w dziejowym pochodzie zwycięzców i pokonanych — czy też błędnie rozpatrywaliśmy sens naszego istnienia, nieustannie klucząc od paliatywu do paliatywu w poszukiwaniu rozwiązania problemu wolności?
Podejmę zatem tutaj próbę ukazania potęgi metafizyki, a w szczególności jej potencjału, jeśli chodzi o rozpoznawanie źródeł zła, z którymi cywilizacja ludzka zmaga się od zarania dziejów. Metafizyka, o której opowiem, zdolna będzie przeciwdziałać wszelkiej czającej się na horyzoncie naszego życia patologii, grozie, deprawacji i niesprawiedliwości, _eo ipso_ stanowić katalizator bezpieczeństwa (alarm), bowiem zmierzy się z odpowiedzią na pytanie, o którym rozprawiał prof. Kołakowski: _jak jest w ogóle do pomyślenia błędna czy złudna percepcja__._ Jeśli bowiem nie uda się tego zrobić, nie ma sensu metafizyką się zajmować, gdyż metafizyka dziś musi być także metafizyką jutra, co dobitnie ugruntuje jej pozycję w ludzkim doświadczeniu.
Czy można znaleźć punkt oparcia dla wszelkiej myśli i ludzkich działań? __ Ugruntować „metafizykę dziś”, która dobrze wykona pracę na swoim odcinku, by stworzyć pomost do rozwoju praw przyszłości i w ten sposób porozumiewać się z tymi, co nadejdą, tym samym zmienić zapatrywanie na ludzkie życie, które w gruncie rzeczy — jak pokazują nasze dzieje — niewiele jest warte, bo cokolwiek by nie powiedzieć o nieszczęsnym gatunku, to jedno wydaje się jasne: nie pragnie żyć i bardzo często nie wie, jak umrzeć…
Szanowni Czytelnicy,
będę w toku wywodu używał dwóch metafor. Jedna będzie oparta o działanie urządzenia GPS. By dojechać do celu, potrzebujemy obliczeń, których nam użycza teoria względności. Jedziemy zatem z Krakowa do Radomia. Cel zostaje osiągnięty. Podobnie rzecz ma się kulturą. Mimo najlepszych chęci i pracy wykonanej na przestrzeni tysiącleci wciąż nie udaje się wypracować modelu (płynnego) koegzystowania jednostek w organizacji, dlatego też kultura wpada nieustannie w potrzask, w pułapkę własnej pychy i niemocy, nie ma bowiem właściwych „obliczeń”, że tak to ujmę, stąd też droga do celu wiedzie przez nas przez rozpacz i ból, a ten wymyka się nam, niczym bliżej nieokreślona tęsknota.
Drugą metafora to miarowe odsłanianie obrazu, gdzie sama kompozycja ujawni swoją moc dopiero po uchwyceniu części składowych tworzących jej całość, czemu będzie towarzyszyć mój wywód. Nie należy się przejmować pozornym nieładem, bowiem droga na szczyt jest mozolna i trudna. Powoli, systematycznie, niczym wyprawa w góry. Znój i wysiłek rekompensują nam piękne krajobrazy, a gdy wreszcie osiągamy szczyt okazuje się, iż zdobyliśmy jeno cnotę, jeśli góry w swej łaskawości użyczyły nam mądrości.
Jak zatem mogłaby funkcjonować poprawnie działająca organizacja, która przywróci metafizyce należne jej miejsce na frontonie cywilizacyjnej budowli?
Polecam się uwadze Szanownych Państwa.Emil Cioran, Zarys rozkładu, przeł. M. Kowalska, Warszawa 2015, str. 13.
Carlo Rovelli, _Tajemnica czasu_, Łódź 2018.
Szczegółowo objaśniam, co mam na myśli, w §26. Tutaj wypada dodać, iż formy umiejscowione w czasie to wszelka aktywność skupiona wokół rywalizacji, z której rodzi przemoc, marazm i także fatalizm.
Patrz §8. Myśl rozwijam jednak w całościowej wypowiedzi.
Patrz §§24 i 89.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt., str. 9.
Wokół tego paragrafu, który w dalszym ciągu nie jest jasny, rozgrywa się przedmiot niniejszej rozprawy. Argumentuję i wyjaśniam „niewiadome” w całościowej wypowiedzi, począwszy od §: 11, 12, 13 — 18, 21 — 64, uzasadniając przyczyny niepowodzeń ludzkiego gatunku w sprawach bardzo istotnych dla „metafizyki dziś”, czyli także czającej się na horyzoncie katastrofy klimatycznej, czy pandemii koronawirusa, która jest tylko pokłosiem dziejowej zbrodni.
Ta epoka ma dyspozycji już tylko taki kontekst, niestety.
Może to być także elektorat Ericha Froma.
Czyż na poziomie biologicznym istnienia nie szukamy zapomnienia? Zakochując się, pragniemy zapomnieć. Złożeni zaś na ołtarzu deifikacji, konamy. Pożądanie = nienawiść.
Pomijam tutaj rozważania o czasie św. Augustyna, która powiada, iż gdy go nikt nie pyta, wie, czym jest czas, lecz gdy go pytają, nie, ale także Kartezjusza, bowiem mój wywód dalece odbiega od ich wizji. Zwracam się natomiast — nie bezpośrednio — do eseju Romana Ingardena (roz: „Człowiek i czas”, w: „Książeczka o człowieku”, Kraków 1973), gdzie implikuje on istnienie czasu wychodzącego z biologicznego wymiaru, który nie pozwala nieszczęśnikom zapomnieć o sobie. W dalszej części wywodu zwrócę także uwagę na potężną propozycję Bergsona, któremu zabrakło doprawdy niewiele, by raz na zawsze zmienić obraz rozumienia świata.
W tej książce i w innych moich pracach wspominam o niematerialnej autonomii, czyli przestrzeni poza czasem, albowiem świat zjawisk zewnętrznych nie jest w stanie odsłonić pierwotnej prawdy — istoty rzeczy, która jako wartość bezwzględna nie może zostać ujawniona w relatywnej materii, gdyż świat — o czym uniżenie donoszę — ulegnie unicestwieniu. Pójdę zatem tropem (intuicje były już bowiem widoczne), lecz z korekturą merytoryczną: Pitagorasa, Eleatów, neoplatoników, czy nawet Sufich, a dalej Spinozy, aż do Kanta, postulując jednak stanowisko diametralnie odmienne od poprzedników. Istotnym wydało mi się zwrócenie na ten fakt uwagi.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt., str. 42.
E. Cioran, Zarys…, dz. cyt., str. 26.
Emil Cioran, _Upadek w czas_, przeł. I. Kania, Warszawa 2008, str. 18.
Biologicznej konstytucji psychicznej.
Czego Kant nie wziął pod uwagę, ale także Schopenchauer, lecz on oparł metafizykę na współodczuwaniu (_„O podstawie moralności”, Kraków 2017. Przypomnijmy, że była to rozprawa konkursowa nieuwieńczona przez Królewskie Duńskie Towarzystwo Naukowe w Kopenchadze dnia 30 stycznia 1840 roku. Temat — jakże aktualny: „Czy początek i podstawa moralności powinny być poszukiwane w idei moralności, danej bezpośrednio w świadomości, czy też w jakiejś innej zasadzie poznawania”_), co nie oddaje istoty metafizyczności. Będę o tym w dalszych refleksjach.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt., 79.
Treść jest zawsze li tylko biologiczną uzurpacją zakutaną w czasie, dlatego wiedza przenoszona z pokolenia na pokolenie nie przynosi ludzkiemu gatunkowi powodzenia (łącznie z dekalogiem), forma zaś, której treść użycza mądrości, wyrywa się z jego oków. Treść = uwodzenie, władza, porządek, odzieranie z godności, forma = wolność, miłość i troska.
E. Cioran, _Zarys_…, dz. cyt., str. 56.
Fajdros.
E. Cioran, _Zarys…,_ dz. cyt., str. 21.
Aksjologia wychowawcza powinna diametralnie zmienić model swej pracy.
E. Cioran, _Zarys_…, dz. cyt., str. 12.
Może to być także inna forma sztuki i tak należałoby tę część wywodu traktować, lecz skoro muzyka uważana jest za największą ze sztuk, wybór był oczywisty.
Niczym muzyka niedocenianego mistrza — Erika Satie, który jak nikt inny mówi o rozpaczy egzystencji, lecz także daje nadzieję, by się jej nie poddać.
Bergsonowi niewiele zabrakło, by zagadkę rozwiązać, jego trop jest godny podziwu.
Czyż nie śmieszne są postawy światopoglądowe Lennona, Marley” a, czy Chata Bakera, którzy na pokoju (harmonii formalnych związków zachądzących między naszymi spostrzeżeniami) pragnęli zrobić intetres życia, a ono wymknęło się im niezawodnie i bezceremonialnie, jak i zresztą całemu gatunkowi, który bezwzględnie wierzy w spokój, porządek i miłość bez cierpienia?
L. Kołakowski, Horror…, dz. cyt., str. 51.
Nagrodę Nobla z ekonomii (1992), wręczono G. Beckerowi, który udowadnia, iż ludzie kalkulują. Ludzie, niestety, nie mają prawa opierać się na kalkulacji / arbitralnym egoizmie, gdyż to czyni ich zwierzętami, a w ostateczności doprowadzi do zguby cały gatunek, co z pełną mocą wykazuję na kartach tej książki.
O rozumieniu empatii mówię w dalszych refleksjach.
E. Cioran, _Upadek…_, dz. cyt., str. 27.
E. Cioran, _Zarys_…, dz. cyt., str. 9.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt., 50
Wygnanie z raju.
Zaiste chwała Barbarze Skardze, że nie dawała mu wiary.
Bez względu na rodzaj swej działalności. Dziś będzie to z pewnością bożek tolerancji.
E. Cioran, _Upadek_…, dz. cyt. Str. 21.
Tak samo jak zwierzęta w środowisku naturalnym, lecz bez krępujących nas więzów, których zwierzęta nie odczuwają z uwagi na brak świadomości. Prawo moralne dlatego nie mieści się w rozumie. Gdyby jednak zwierzęta poznały swą katastrofę — bierne oczekiwanie na zagładę, zwróciłyby się natychmiastowo przeciwko sobie, co jak widzimy ma miejsce w tzw. ludzkim świecie (podświadomość), dlatego zapomnienie (szaleństwo) jest kluczowe dla idei wolności.
Łac.: religare.
Pierwszym podstawowym mankamentem owej teorii jest zastrzeżenie, co do tego, iż wolność jednostki ludzkiej może być zapisana w algorytmie, jeśli zaś zechcemy się zgodzić z założeniami wybitnego umysłu, to musimy od razu stwierdzić, iż stopień uprzedmiotowienia i ubezwłasnowolnienia, jaki powstaje w praktyce zastosowania w życie obiektywnej teorii psychologii analitycznej i fizyki kwantowej — przerasta najśmielsze wyobrażenia o degeneracji i deprecjacji człowieka, zaś horror ostateczny, jaki stanie się udziałem cywilizacji już niebawem, napawa grozą i obrzydzeniem. Obraz tego myślenia to obraz umysłu Junga, którym do dziś zachwycają się rzesze okaleczonych duchowo, intelektualnie i emocjonalnie. Ku chwale fizyki kwantowej. Pierwotna struktura ludzkiej psychiki nie może być w żadnym razie odbiciem świata zewnętrznego, czyli fizyki kwantowej. Jest po temu tak, iż psychologia wprzęgnięta w jarzmo z fizyką kwantową opiera się na jednym podstawowym założeniu, które dotyczy wszystkich zjawisk fizycznych, czyli przyciąganiu — które przełożone na język psychologii rozumieć należy nie inaczej jak tylko poprzez pojęcia pożądania i nienawiści, pogardy i podziwu, rozpaczy i egzaltacji, etc. bowiem idą one w parze przez nasz wspaniały świat od tysiącleci, dlaczego więc miałyby rozdzielać się teraz? Myśl rozwijam także w §: 184 — 186 i 200.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt.,str. 9.
Przynajmniej do czasu złożenia na ołtarzu słońca.
Film biograficzny o jego postaci.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt., str. 59.
E. Cioran, _Zarys…_, dz. cyt., str. 11