Niedobrani - ebook
Niedobrani - ebook
Madison miała wszystko. Popularność, wpływowe nazwisko i wspierającą rodzinę. Skandal z jej udziałem spowodował jednak, że z uwielbiającej róż i imprezy nastolatki zmieniła się w stroniącą od ludzi, uciekającą w złośliwości studentkę. Dawną sobą pozostała tylko na Talkme – popularnej aplikacji, przez którą rozmawia z wirtualnymi znajomymi. Harry ma opinię bawidamka, ale to tylko fasada, za którą kryje się wrażliwy chłopak, ciężko pracujący na dobre oceny i grający w hokeja, aby utrzymać się w college’u. Rzucone wyzwanie sprawia, że zakłada konto na Talkme, a algorytm paruje go z Jelly, czyli uroczą fanką balonowych gum do żucia. W realnym życiu się nie znoszą, ale w sieci wszystko wygląda zupełnie inaczej.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8290-539-7 |
Rozmiar pliku: | 1,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Epilog
Od autorki
PlaylistaRozdział 1
Harry
Zielone zmrużone oczy wpatrywały się we mnie gniewnie. Gdyby nagle wparowała tu dobra wróżka chcąca spełnić jedno życzenie stojącej naprzeciwko dziewczyny, z pewnością raziłby mnie piorun, porwał huragan albo przygniotła spadająca asteroida. Sam nie wiedziałem, co mnie podkusiło, aby jednak podjąć to głupie wyzwanie. Przecież gdybym stchórzył, nikt by się ze mnie nie naśmiewał. No może oprócz Nikki, ale dałbym sobie z nią radę. Trzeba było odpuścić i ze spokojem znosić docinki na temat całego tego szaleństwa.
Tymczasem uniosłem się honorem, a moja duma właśnie mnie gubiła.
Madison Miller była ucieleśnieniem wszystkiego, o czym nie marzy napalony student. Miała czarne, sięgające ramion włosy, lekko zadarty nos z kolczykiem oraz dość, powiedzmy, oryginalny styl, ponieważ zazwyczaj nosiła workowate ubrania zakrywające wszystkie krągłości, o ile takowe miała. Pyskata natura, a także morderczy wzrok aż krzyczały, by trzymać się od niej z daleka. Nie posłuchałem, zatem pretensje mogłem mieć tylko do siebie.
– Chyba sobie kpisz? – warknęła, groźnie szczerząc przy tym zęby, i mogłem przysiąc, że właśnie tak prezentowała się furia w czystej postaci.
– Cześć – wyjąkałem, ponieważ właśnie sobie uświadomiłem, że się nie przywitałem.
Czarnulka wyglądała, jakby już szykowała się do ataku, co mnie nieco przerażało.
– Cześć? Cześć?! – powtórzyła ostrym tonem, zupełnie jakby nie dowierzała własnym uszom.
– No, cześć – brnąłem w to dalej. – Tak chyba witają się normalni ludzie.
– Czego chcesz, Evans?
To, że znała moje nazwisko nieco połechtało moje ego.
– Tak sobie myślałem, czy czasem… – kątem oka spojrzałem na chłopaków oraz Nikki siedzących przy stoliku i wpatrujących się w nas z zainteresowaniem – nie masz ochoty na kawę? – powtórzyłem to, co powiedziałem do niej przed paroma minutami, wywołując pierwszą falę gniewu.
Zaprosiłem na randkę najbardziej złośliwą istotę, jaką widziałem w swoim życiu, i czułem się z tym cholernie dobrze. Nikt nie wierzył, że się na to zdobędę, a tu proszę. Wyraziłem chęć spędzenia z nią czasu i nadal oddychałem. Madison nie zamieniła się w smoka i nie spopieliła mnie za tę próbę spoufalenia się.
– Za jaką idiotkę ty i banda tych tłumoków mnie macie? – Przekrzywiła nieco głowę, przyglądając się mi z politowaniem.
Ona mnie żałowała! Księżniczka z piekła rodem, królowa lodu, jędza najpewniej rzucająca uroki, gapiła się na mnie tymi kocimi ślepiami ze współczuciem. Nie wymuszonym, ale naturalnym, takim, na jakie z pewnością nie zasługiwałem, nawet biorąc pod uwagę to, co właśnie wyprawiałem.
– Maddie – użyłem zdrobnienia, a po skrzywionej minie poznałem, że go nie lubiła – nie daj się prosić.
Starałem się uśmiechnąć, ale wyszło sztucznie. To, że rozmawialiśmy, było jak jakaś fantazja, ponieważ nikt z własnej woli nie zbliżał się do tego czarnowłosego diabła. Zwłaszcza po tym, jak jednego z koszykarzy oblała sokiem porzeczkowym. Pamiętałem tę akcję, podobnie jak większość mojego rocznika. Chłopak klepnął Madison w tyłek, a już po chwili prychał, starając się złapać oddech, gdy chlusnęła mu napojem prosto w twarz.
Do tego momentu było nawet zabawnie, ale ona na tym nie poprzestała. Pochyliła się i zacisnęła dłoń na klejnotach nieszczęśnika, po czym przekręciła palce, a blondyn zaczął płakać. Normalnie wielki facet zalał się łzami, a wszyscy świadkowie tego zajścia, oczywiście płci męskiej, odruchowo pogładzili własne przyrodzenia.
Teraz także cała stołówka zastygła w oczekiwaniu, a ja czułem na plecach wzrok siedzących na lunchu studentów. Westworth College było dobrą uczelnią z ciekawą ofertą i nowoczesnym kampusem, w którego sercu właśnie się znajdowaliśmy.
– Może z jakiegoś masochistycznego powodu wierzysz w szczerość swoich słów, zatem ci to ułatwię. Nie jestem zainteresowana, Evans.
Moje nazwisko na jej ustach miało wyjątkowo cierpki posmak.
– Dlaczego?
Nie wiedziałem, po co drążyłem.
Przecież nie chciałem się z nią umówić ani pić kawy. To wszystko było jedynie po to, by zaliczyć kolejne wyzwanie.
Nawet nie pamiętałem już, kto wymyślił odznaki, które zdobywaliśmy za zadania. Na początku było niewinnie. Znajdź niebieskie auto i zostaw karteczkę z napisem miłego dnia za wycieraczką, odpowiedz na pytanie wykładowcy pomidor, ułóż z gałązek napis widzę cię przed akademikiem. Potem zrodził się pomysł na ranking zawierający misje – przyznawaliśmy sobie za ich wykonanie punkty w zależności od odjechania. Jak na razie zajmowałem piąte miejsce, a za kawę z jędzą miałem awansować o co najmniej jedno.
– Która litera słowa nie jest dla ciebie niezrozumiała? – prychnęła już porządnie wkurzona.
– Takie wyjście dobrze by ci zrobiło. Daj mi szansę, a może uśmiech pojawi się na tej skwaszonej buzi – palnąłem bez myślenia.
Będąc tak blisko tej złośnicy, plotłem jakieś kompletne bzdury, ale słowa same wyskakiwały z moich ust, nim zdążyłem się nad nimi zastanowić. Sam siebie nie poznawałem.
– Evans – tym razem zabrzmiało to jak obelga – ciebie już do reszty powaliło. Za cienki jesteś, aby dać mi radę, zatem grzecznie odmaszeruj do tych ciołków, którzy ciągle się tu gapią. I nie próbuj tego więcej! – wrzasnęła, po czym odwróciła się na pięcie i odeszła, bluzgając pod nosem.
Odprowadziłem ją spojrzeniem, zadowolony z tego, że moje jądra nadal miały się dobrze. Wstyd przyznać, ale wrzaski tamtego chłopaka nadal czasami dźwięczały mi w uszach.
Jędza zniknęła z pola widzenia, a ja cofnąłem się do Nikoletty i reszty.
Po tym jak się zaśmiewali, wywnioskowałem, że słyszeli końcówkę naszej rozmowy.
– Jesteś mistrz! – Travis zbił ze mną żółwika, gdy opadłem na ławkę obok niego.
– Byłem pewny, że coś ci odgryzie – zawtórował Dylan.
– Miło, że tego nie zrobiła – bąknąłem.
– Gdyby ci się udało wyciągnąć ją na randkę, awansowałbyś na trzecie – mruknęła Nikoletta, wpatrując się w telefon. – A tak, aby pobić Strzelca, potrzebujesz jeszcze sześćdziesięciu pięciu punktów.
– Jaka jest teraz najgrubsza akcja? – spytałem.
– O kurwa – sarknęła, co nie wróżyło dobrze. – Nikt nie jest tak powalony.
– Dajesz.
– Trzeba wykraść Kruka z gabinetu dziekana.
To wyjaśniało, dlaczego do tej pory nie znalazł się śmiałek. Włamanie i kradzież gwarantowały wyrzucenie z uczelni, a zwycięstwo w tym głupim rankingu z pewnością nie było tego warte. Ciekawe, co za porypaniec umieścił tak niedorzeczne wyzwanie. Kruki to statuetki przyznawane na Westworth za szczególne osiągnięcia w nauce, sporcie lub czymkolwiek innym, czym można się potem chwalić wnukom. Mnie raczej nie groziło zdobycie takiego wyróżnienia. Miałem dobrą średnią pozwalającą na otrzymywanie stypendium, bez którego nie mógłbym sobie pozwolić na studiowanie, ale do najlepszych sporo mi brakowało. Byłem też w drużynie, lecz tu także się nie wyróżniałem na tle pozostałych zawodników. Lubiłem hokej, ale nie miałem szans na zawodowstwo, dlatego traktowałem treningi i mecze bardziej jak odskocznię od codzienności.
– Nie zrobisz tego, prawda? – Nikki wpatrywała się we mnie z napięciem.
– Jeśli stąd wylecę, nie skończę studiów. – Wzruszyłem ramionami.
Westworth to była moja jedyna szansa na przyszłość, nic nie było warte tego, aby ją zaprzepaścić.
– Ale szóstka jest dobrze punktowana i nie wywalą cię z jej powodu. – Dylan podsunął mi komórkę pod nos.
– Prosta sprawa. – Ucieszyłem się, ponieważ wiedziałem, że odhaczenie kolejnego punktu na liście będzie banalne.