Niedokończony wywiad - ebook
Niedokończony wywiad - ebook
Lexi Robbins organizuje kampanię reklamową dla kliniki chirurgii plastycznej finansującej akcje humanitarne. By podnieść jej rangę i przychody, chce przeprowadzić wywiad z najlepszym chirurgiem kliniki i zamieścić nagranie w internecie. Iain jest zamknięty w sobie, unika wywiadów niczym ognia, w końcu jednak ulega urokowi Lexi. Ale jedno z pytań sprawia, że przerywa rozmowę i wychodzi. Tego samego dnia wieczorem dzwoni do jej drzwi i zaprasza na kolację...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1590-9 |
Rozmiar pliku: | 729 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Lexi niecierpliwie bębniła paznokciami w blat biurka. W klinice zapadły egipskie ciemności, a to za sprawą złowieszczego syknięcia, gdy chciała włączyć światło w jednym z gabinetów. Szkoda, że nie wiadomo, gdzie jest główny włącznik.
Świecąc sobie komórką, spojrzała na zegarek, Po dwudziestej trzeciej. On musi gdzieś tu być, bo na parkingu stoi jego auto. Dzwoniła do kolegów, będących w tej chwili w barze, ale go tam nie zastała.
– Iainie McKenzie, możesz uciekać, ale się przede mną nie ukryjesz.
Unika jej przez cały dzień. I wie o tym.
Ale do tej gry trzeba dwojga. Nikt nie umknie Lexi Robbins, szefowej public relations w Hunter Clinic. Miała już po dziurki w nosie pretekstów przekazywanych przez jego sekretarkę. Zapoznała się z dzisiejszym rozkładem jego zajęć i wiedziała, kiedy będzie wolny.
Ale najpierw był na zebraniu, później miał telekonferencję, a potem wyszedł kupić kanapkę. Kiedy pojechał odebrać rzeczy z pralni, poczuła, że ma tego dosyć. Więc czekała. Potrafiła być bardzo cierpliwa. Ale i uparta. Do tej pory obeszła trzy sale operacyjne, salę pooperacyjną oraz anestezjologiczną, mimo że w budynku nie było już ani jednego pacjenta.
W ciągu dnia była cztery razy w jego gabinecie, zajrzała do poczekalni, do kuchni, przebieralni i ambulatoriów. Zeszła do siłowni i na prywatny basen. Hm, perspektywa ujrzenia Iaina w kąpielówkach wcale nie była straszna. Teraz szukała go w gabinetach innych lekarzy w nadziei, że w końcu gdzieś go nakryje.
W dzieciństwie była mistrzynią chowania się, więc i teraz nie zamierza się poddać.
Trafiła kosa na kamień.
Wkurzająca sytuacja. Wkurzający McKenzie. Ona tylko chce wykonać swe zadanie i podnieść renomę kliniki, by przyciągnąć do niej jeszcze więcej zamożnych klientów z zagranicy. Na razie udało się jej przekonać do korzystania z usług kliniki kilkunastu nternetu, kilka gwiazd telewizyjnych, pewnego liczącego się polityka oraz szejka Amalu. Sfilmowane wywiady z niektórymi lekarzami znacznie podniosłyby atrakcyjność tej kampanii reklamowej.
Urokowi boskiego Iaina McKenzie nie oprze się żadna kobieta. Gdyby udało się nakręcić z nim wywiad i wrzucić do nternetu, kobiety zlatywałyby się do kliniki z najodleglejszych zakątków globu.
Sporo wysiłku kosztowało ją zdobycie tej pracy, więc nie może się poddać. Leo Hunter niedawno ją poinformował, że klinika ma zamiar zaangażować się w działalność humanitarną, więc podniesienie jej rangi i przychodów nabiera jeszcze większego znaczenia. Nie może sprawić mu zawodu, zwłaszcza że otrzymała od niego szansę, której inni jej odmówili.
Jako córka rodziców stale obecnych w mediach nie miała lekko. Gdyby za każdym razem, kiedy ją pytano: „Pani jest córką Penelope Crosby?”, dostawała jednego funta, do końca życia nie musiałaby pracować. Ale jeszcze trudniej jest być córką znanej supermodelki i faceta, który przeprowadza wywiady telewizyjne z najważniejszymi osobistościami świata, na dodatek miliardera.
Nikt w rodzinie nie rozumiał jej decyzji o podjęciu studiów na uniwersytecie. Nikt w rodzinie nie szanuje jej pracy w Hunter Clinic. Pochwalili jej wybór tylko wtedy, gdy kilka razy zaangażowała się w działalność dobroczynną, bo dzięki temu zdobyli jeszcze większy rozgłos.
To dlatego nie może zawieść Lea. Bez względu na to, jak bardzo stara się jej unikać Iain McKenzie.
Wyobraziła sobie to ujęcie: Iain McKenzie w ciemnoszarym garniturze, czerwony krawat, ramiona skrzyżowane na piersi, stoi przed budynkiem kliniki.
Albo w przyciasnym stroju operacyjnym, by uwydatnić jego muskularne ramiona. A może uda się jej go nakłonić, żeby włożył szkocką spódniczkę?
Nie, odpada, nigdy na to nie przystanie.
Otworzyła drzwi do gabinetu Mitchella Coopera. W słabym świetle latarni na Harley Street zorientowała się, że pokój jest pusty. Pozostało jeszcze jedno miejsce: gabinet Leo Huntera. Szefa.
Z bijącym sercem położyła dłoń na klamce. Miała lekkie wyrzuty sumienia, że wchodzi tam pod jego nieobecność, ale postawiła sobie za cel przeszukanie całej kliniki.
Coś było nie tak. Zamiast pomarańczowej poświaty od ulicznych latarni w gabinecie panowała kompletna ciemność. Szczelnie zaciągnięte zasłony. Wyjęła komórkę, by się zorientować, co się dzieje.
Nagle zaniepokoił ją jakiś odgłos. Co to?
Wstrzymała oddech i wychyliła się do przodu, by lepiej słyszeć, ale po szesnastu godzinach na szpilkach zawiodło ją poczucie równowagi. Potknęła się na dywanie i jak długa runęła w mrok, padając na skórzaną kanapę.
Nagle coś ją pochwyciło i przygniotło.
Mimo pulsowania w skroniach próbowała się uwolnić z objęć napastnika. Ale trzymał ją bardzo mocno.
Struchlała, zrobiło się jej sucho w ustach, na dodatek napastnik z całej siły przyciskał ją swoim ciałem tak, że nie mogła złapać tchu. Nadal nic nie widziała. Najgorszy koszmar senny oraz filmowy horror w jednym.
Usłyszała mruknięcie, które, o dziwo, dodało jej otuchy. Wydało się znajome.
– Iain? – wykrztusiła.
Nareszcie mógł się na kilka minut położyć. Nie chciał jechać do domu, bo niezależnie od tego, ile godzin spędził na bloku, „upiększając świat”, nie potrafił tam zasnąć.
Za cicho. Za dużo czasu, kiedy umysł roztrząsa wszystkie aspekty przeszłości. Każdą podjętą decyzję, każdą rozmowę. Lepiej byłoby obrać mniej uczęszczaną drogę. Nie pomogła przeprowadzka z Edynburga do Londynu. W tym domu kryło się za dużo wspomnień i pamiątek, których nie miał siły się pozbyć. Czułby się jak zdrajca.
Więc przez pół dnia bawił się w kotka i myszkę z Lexi Robbins. Nie dawała mu spokoju. Uparta baba, która na pewno spodobałaby się jego babci. Wszystko z powodu wywiadu, który odwołał w ostatniej chwili oraz reklamy, którą miał w nosie.
I akurat wtedy, kiedy mięśnie nareszcie się rozluźniły i zeszło napięcie…
Łoskot. W Hunter Clinic o północy.
Łoskot w miejscu, w którym miał być sam.
Intruz okazał się mniejszy, niż się spodziewał. Oraz lżejszy. Pewnie szuka leków albo trudno osiągalnych wypełniaczy kosmetycznych, z których słynie Harley Street. Nagle coś go uderzyło. Zapach.
Zapach, który od kilku dni go prześladuje.
Prawdę mówiąc, od kilku miesięcy, odkąd w klinice zainstalowała się Lexi Robbins.
Sandałowiec z nutą jaśminu. Co więcej, jego dłonie chirurga plastycznego wyczuły charakterystyczne opływowe kształty intruza. Czuł pod sobą jego oddech.
– Iain?
– Lexi? – Zerwał się na równe nogi i rzucił do włącznika przy drzwiach. Nic. Nadal ciemno.
– Chyba wysadziłam bezpieczniki – wysapała.
Ciągle nie mogła złapać tchu. Pewnie za mocno ją przycisnął. Kilka sekund później włączyła latarkę w komórce. Podała mu ją.
– Wiesz, gdzie one są?
Zagotowało się w nim. Co ona wyprawia? Wyrwał jej telefon, po czym ruszył korytarzem do skrzynki z bezpiecznikami. Włączył światło.
Jaskrawe, białe. Wszędzie.
Czasami przeklinał Lea, który zażyczył sobie bieli i prostych linii w całej klinice. Szczęście, że pozwolił mu urządzić własny gabinet po swojemu.
W pełnym świetle poczuł, że zalewa go wściekłość.
– Lexi, co ci strzeliło do głowy? – rzucił, wróciwszy do pokoju.
Nie zareagowała. Dalej leżała na kanapie z dłońmi splecionymi na piersi, blada jak płótno. Jeden jej but leżał na podłodze, drugi zwisał ze stopy. Nieskazitelna zazwyczaj garsonka sprawiała wrażenie zmiętoszonej i chyba odpadł jej guzik od bluzki.
Kurczę, był przekonany, że ma do czynienia z włamywaczem. Chyba trochę przesadził.
– Lexi, co ci jest? – Stał nad nią, czekając, aż ochłonie.
W końcu zamrugała, policzki się jej zaróżowiły. Usiadła.
– To się nazywa wywrzeć na dziewczynie powalające wrażenie.
Poczuł, że się czerwieni. Usiłował nie patrzeć na jej dekolt. Kurczę, jest chirurgiem plastycznym i codziennie kładzie ręce na kobiecych piersiach. Ale Lexi to nie pacjentka. Po prostu dał się zaskoczyć.
Do tej pory nie zwracał uwagi na jej kształty, ale też nie miał okazji widzieć jej rozebranej. Odsunął od siebie te myśli i przysiadł na jednym ze skórzanych foteli.
– Lexi, co tu robisz o tej porze? – Ogarnęła go fala zmęczenia. I zażenowania.
Spojrzała na bluzkę i brakujący guzik.
– Mogłabym o to samo cię zapytać.
Poczuła się nieco lepiej.
– Powiedzmy, że cię unikam – odparł z bezczelnym uśmiechem.
Spiorunowała go wzrokiem, a on uniósł dłonie w pojednawczym geście.
– Wziąłem cię za włamywacza. Masz szczęście, że nie zrobiłem ci większej krzywdy.
– Skąd wiesz, że nie zrobiłeś?
O co jej chodzi? Tylko ją pchnął na kanapę i przytrzymał. Na pewno nie naruszył jej implantów. Sytuacji nie pomagał fakt, że zżerała go ciekawość.
Słyszał o Lexi, zanim zjawiła się w Hunter Clinic. Celebryci go nie interesowali, chyba tylko pod kątem procedur kosmetycznych, które przeszli, ale o Lexi Robbins trudno było nie słyszeć.
Brała udział we wszystkich galach, aczkolwiek w cieniu rodziców, i zawsze rzucała się w oczy. Traktował ją jak tło, więc nie krył zdziwienia, kiedy Leo Hunter zatrudnił ją jako szefa PR. Ale Leo zatrudnia wyłącznie najlepszych. Czego dowodem to, jak zabiegał o niego.
Odgarnęła włosy z twarzy.
– Mam cię! – powiedziała z błyskiem w oku.
Mimo woli się uśmiechnął. Nawet o tej porze, po całym dniu uganiania się za nim, zdobyła się na żart.
Wstała z kanapy i podeszła do niego.
– Iainie McKenzie, twoje uniki spełzły na niczym. Nie stawiaj oporu. Jesteś zmuszony udzielić mi tego wywiadu, a w najbliższych dniach będziesz skazany na moje towarzystwo. No cóż, niektórzy bardzo cierpią, jak się ich źle potraktuje.
Westchnął.
– Panno Robbins, to jest szantaż?
– Tak.
Potrząsnął głową.
– Lexi, poszukaj kogoś innego. Kogoś, kto tryska radością i to lubi. Mnie interesuje wyłącznie praca.
– Mnie też. Wyobraź sobie, że Ethan Hunter jest jeszcze trudniejszy. Powiedziałbyś, że jest zadowolony z życia i radosny? To mój drugi potencjalny kandydat do wywiadu.
Szumiało mu w głowie, bo znowu poczuł ten zapach. Drapieżny. Tak przynajmniej podpowiadał mu mózg.
A może tylko mu przypomniał niedawny fizyczny kontakt. Kiedy po raz ostatni tak bardzo zbliżył się do kobiety?
Wolał o tym nie myśleć. Już od pierwszego spotkania czuł, że z Lexi Robbins będzie miał problem, zważywszy, jak już wtedy zareagował na nią jego organizm. Jej głos, zapach perfum, nawet stukot obcasów na korytarzu tak bardzo pobudzały jego wyobraźnię, że postanowił za wszelką cenę jej unikać.
Potarł oczy. Zapewne jego koszmary obrały inny kierunek i lada chwila z jej brzucha wyskoczy kosmita, by go pożreć żywcem. Nie, to nie zły sen. Dalej się w niego wpatrywała. I w końcu podała mu rękę.
– Iain, idziemy – powiedziała.
– Dokąd? – zapytał skołowany.
Uśmiechnęła się zniewalająco.
– Do domu. Odwiozę cie do domu.