Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Niedopasowany - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
9 lutego 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niedopasowany - ebook

Szczęście na pokaz, fałsz mediów społecznościowych, pogoń za karierą i wielkimi pieniędzmi, a dookoła szalejący terroryzm, niosąca zgliszcza wojna i śmiertelnie niebezpieczna pandemia… Wchodzący w dorosłość Paweł nie potrafi odnaleźć się w chaosie współczesnego świata. Czuje, że jest inny niż jego rówieśnicy, z którymi nie znajduje wspólnego języka. Nie chce też podążać śladami rodziców i zakładać stereotypowej rodziny, zmagającej się z uciążliwymi problemami codziennego życia…
Paweł swoje nadzieje pokłada w muzyce – to jej pragnie się poświęcić bez reszty. Otoczony murem niezrozumienia i awersji, decyduje się na dramatyczny krok: ucieczkę z domu. Czy ta decyzja zapoczątkuje w jego życiu okres prawdziwej wolności, czy stanie się przyczyną kolejnego gorzkiego rozczarowania?

Chłopak wlókł się po schodach, myśląc, jak spędzi popołudnie. Zatrzymały go jednak wyraźnie podniesione głosy dochodzące z kuchni. Po cichu podszedł pod drzwi kuchenne, by posłuchać, co się dzieje za nimi.
– Daj temu wreszcie spokój, dobrze!? – zdenerwował się Krzysztof. – Jak zwykle donikąd to nie prowadzi.
– No dobrze! Ale wyjaśnij mi przynajmniej, dlaczego całe dnie spędzasz, pracując w tym ogrodzie? – pytała Justyna. – I to po tym wszystkim, co się stało! Rozumiem, że byłeś związany z Jakubem, ale przecież on już tu nigdy nie wróci, więc po co to wszystko?!
– Wiesz, że tu nie o to chodzi – odparował. – Zresztą… Czy ty w ogóle byłabyś w stanie to zrozumieć?

Karol Husak

Z wykształcenia pedagog, pracujący jako wychowawca, terapeuta i instruktor gry na gitarze. Pasjonat muzyki. W planie ma napisanie książki o „dojrzałym” charakterze, powieści sci-fi, jak również scenariusza komiksu.

„Niedopasowany” to jego debiut literacki.
Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8313-328-7
Rozmiar pliku: 1,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

CZĘŚĆ I

ROZDZIAŁ PIERWSZY

W odcieniach szarości

Zbliżała się godzina szczytu. Tysiące ludzi ochoczo opuszczało swe miejsca pracy. Z parkingów kolejno znikały samochody i teraz wszystkie tłoczyły się na ulicach centrum miasta. Przy głównym skrzyżowaniu zrobił się korek i kierowcy zaczynali się niecierpliwić, więc trąbili jeden na drugiego. Przejazd przez centrum o tej porze z pewnością nie należał do przyjemnych, każdy jednak marzył o tym, by jak najszybciej dostać się do domu. Nie mniejszym entuzjazmem wykazywała się młodzież szkolna, która słysząc ostatni tego dnia dzwonek, czym prędzej opuściła krępujące ich wolność sale lekcyjne. Przebywanie w szkole nigdy nie było bardziej uciążliwe niż każdego poniedziałku, kiedy to rozleniwione umysły nastolatków znów musiały skierować swą uwagę na obowiązki. Zaczynało padać i Paweł, opuszczając szkołę, nałożył kaptur na głowę.

– Starzy nie pozwolili mi wyjść z domu przez cały tydzień! Myślałem, że zwariuję… – Usłyszał, gdy przechodził obok gromadki uczniów, która zatrzymała się na szkolnym placu.

– Ale było warto! – roześmiał się ktoś. – Nigdy wcześniej nie byłem na takiej imprezie…

– A przy okazji, co z Kasią? – wtrącił ktoś jeszcze. – Nie ma jej od urodzin, a ja nie mogę doczekać się tych zdjęć…

Paweł minął ich bez słowa, choć przez chwilę wyglądało to tak, jakby zatrzymywał się i miał zamiar wtrącić się do rozmowy. Przyspieszył jednak, nim ktokolwiek zwrócił na niego uwagę, i skierował się na przystanek autobusowy.

Wszedł do autobusu i zajął miejsce w ostatnim rzędzie. Oparł głowę o szybę i nawet nie ściągnął kaptura. Pasażerom obok mogło się wydawać, że zasnął, gdyż w czasie drogi poruszał się bezwładnie, jedynie za sprawą manewrów wykonywanych przez snujący się po jezdni autobus.

***

Justyna wcześniej opuściła redakcję i zdążyła zrobić zakupy, nim na ulicach zrobił się tłok. W drodze do domu próbowała skontaktować się z mężem. Nie odbierał telefonu, gdyż akurat w tej chwili znajdował się w ogrodzie. Zbierał narzędzia, kończąc pracę z powodu psującej się pogody. Justyna wciąż ponawiała wybieranie numeru, dzwoniąc raz na komórkę, raz na numer domowy.

– No podnieś, wiem, że tam jesteś… – mamrotała pod nosem.

W końcu dała za wygraną. Odłożyła telefon, przyspieszyła i skoncentrowała się na prowadzeniu samochodu. W tym czasie Krzysztof – jej mąż – witał się z ich dziećmi: dwunastoletnim Dawidem i dziewięcioletnią Moniką.

– Jak minął dzień w szkole? – zapytał, zamykając skrzynkę narzędziową.

– Zwyczajnie – odparł Dawid. – Co dzisiaj robiłeś? – zainteresował się, patrząc, jak Krzysztof zwija kable przedłużające.

– Przyciąłem trochę żywopłot, potem skosiłem trawę… Nic szczególnego.

– Jest już mama? – zapytała Monika.

– Jeszcze nie – powiedział Krzysztof i dodał: – Wejdźcie do domu, zanim się rozpada na dobre. Pozbieram rzeczy i zaraz do was przyjdę.

Gdy Justyna podjechała pod dom, Krzysztof był już wewnątrz. Wysiadając z samochodu, sięgnęła po zakupy leżące na tylnych siedzeniach. Zauważyła wtedy, że posprzątał nie tylko przed ich domem, ale wiele czasu poświęcił również na uporządkowanie podwórka opuszczonej posesji obok. Zamknęła samochód, westchnęła tylko i weszła do środka. Chwilę później pojawiła się w kuchni. Przy stole siedział Krzysztof z dziećmi. Jadł zupę, a Monika i Dawid – którzy mieli obiad w szkole – towarzyszyli mu i popijali sok z pomarańczy.

– Cześć, mamo! – przywitała się Monika.

Justyna uśmiechnęła się.

– Cieszę się, że już jesteście – mówiła, kładąc zakupy na stole kuchennym. – Myślałam, że możecie utkwić w tym korku…

– Jesteś dziś wcześnie – powiedział Krzysztof.

– Tak, siedziałam w redakcji od samego rana…

– Pani powiedziała, że moje rysunki powinny być na wystawie – wtrąciła Monika.

– To miło – odparł Justyna. – Może będzie jakiś konkurs prac? – zastanawiała się. Mimowolnie skierowała swoją uwagę na Krzysztofa, który wciąż był w ubraniu roboczym. Zaraz potem zwróciła się do niego: – Dzwoniłam parę razy, dlaczego nie odbierałeś?

– Byłem przed domem, nic nie słyszałem – odparł.

– Mogłeś mieć przy sobie telefon.

– Nie chciałem odrywać się od pracy. Miałaś do mnie jakąś sprawę? – zapytał.

– Właściwie nie, tyle że chciałam jeszcze wstąpić do sklepu papierniczego, a nie byłam pewna, czy będziesz w domu, jak dzieci wrócą.

– Skończył ci się papier? Mam jeszcze całą ryzę.

– Nie… – westchnęła. – Nieważne, zresztą… – ciągnęła, zdejmując swój elegancki żakiet. Powiesiła go na krześle i zmierzyła Krzysztofa wzrokiem, jakby chciała podkreślić, jak bardzo różnią się ich stroje.

Krzysztof nie bardzo się tym przejął.

– Coś nie tak? – zapytał.

Justyna milczała chwilę, nim powiedziała:

– Dzieci, idźcie do swojego pokoju, chciałabym porozmawiać z tatą.

***

Paweł poderwał się z miejsca dopiero, gdy autobus dojeżdżał do przystanku niedaleko jego domu. Razem z nim z pojazdu wysiadło parę innych, znanych mu jedynie z widzenia osób mieszkających w sąsiedztwie. Wszyscy pospiesznym krokiem rozeszli się w różne strony. Było późne popołudnie i dla wielu dorosłych wracających z pracy – a szczególnie dla kobiet będących matkami – codzienne obowiązki jeszcze się nie skończyły. Autobus odjechał i Paweł został na chodniku zupełnie sam. Do przejścia pozostało mu zaledwie kilka kroków w głąb przecznicy wychodzącej z drogi głównej. Powoli zmierzał w kierunku domu i mókł coraz bardziej.

Widok długowłosego młodzieńca mozolnie poruszającego się w deszczu budził sprzeczne odczucia. Twarz zakryta przez wystające spod kaptura kosmyki włosów i anemiczne ruchy wykonywane w przykurczonej postawie uniemożliwiały dostrzeżenie w nim młodego człowieka. Dopiero młodzieżowy, jednakże utrzymany w stylistyce retro, strój: wytarte dżinsy, koszula w kratę i stylowo skrojona kurtka sztruksowa pozwalał się zorientować, że ma się do czynienia z siedemnastolatkiem.

Gdy wszedł wreszcie do domu, zdjął kaptur, odgarnął włosy z czoła i skierował się ku schodom, zmierzając do swego pokoju. Dom rodziców Pawła, Justyny i Krzysztofa, którzy byli małżeństwem z dwudziestoletnim stażem, w pełni odpowiadał potrzebom pięcioosobowej rodziny. Składał się z siedmiu pokoi, dużej kuchni i dwóch łazienek. Hol połączony był z korytarzem prowadzącym do kuchni i salonu, który scalał się łukowym wejściem z jadalnią. Po prawej stronie od drzwi wejściowych znajdowały się schody na piętro, a tam kolejny korytarz prowadził po lewej do sypialni rodziców i pokoju gościnnego, zaś po prawej – do wspólnego pokoju rodzeństwa, Moniki i Dawida. Dalej znajdował się pokój Pawła, a obok niego – drzwi do niewielkiego pomieszczenia gospodarczego i łazienka. Chłopak wlókł się po schodach, myśląc, jak spędzi popołudnie. Zatrzymały go jednak wyraźnie podniesione głosy dochodzące z kuchni. Po cichu podszedł pod drzwi kuchenne, by posłuchać, co się dzieje za nimi.

– Daj temu wreszcie spokój, dobrze!? – zdenerwował się Krzysztof. – Jak zwykle donikąd to nie prowadzi.

– No dobrze! Ale wyjaśnij mi przynajmniej, dlaczego całe dnie spędzasz, pracując w tym ogrodzie? – pytała Justyna. – I to po tym wszystkim, co się stało! Rozumiem, że byłeś związany z Jakubem, ale przecież on już tu nigdy nie wróci, więc po co to wszystko?!

– Wiesz, że tu nie o to chodzi – odparował. – Zresztą… Czy ty w ogóle byłabyś w stanie to zrozumieć?

– A niby czemu nie?! – zdziwiła się.

– Ty nie zrobiłabyś niczego bezinteresownie…

– Powiedz mi, kiedy miałabym znaleźć czas na takie głupoty?! Nikt, kogo znam, nie mógłby pozwolić sobie na taką beztroskę. Aż mi za ciebie wstyd przed sąsiadami!

– Jasne! Ty ciągle jesteś zajęta robieniem dobrego wrażenia na wszystkich. Mnie opinia sąsiadów niewiele obchodzi.

– Tak jak wszystko inne… – westchnęła.

– Przestań wreszcie! – rozzłościł się Krzysztof. – Chwilami trudno mi to wytrzymać!

– A co ja mam powiedzieć? Mieliśmy tyle planów… Mówiliśmy o tym tysiące razy, a do ciebie wciąż nic nie dociera!

– Sądzisz, że ty jako jedyna masz powody do narzekania?

– A masz mi coś do zarzucenia?!

– Daj już spokój. Ja jestem wszystkiemu winien? Równie dobrze mogłabyś usłyszeć coś takiego ode mnie. Sama widzisz, że to nie ma sensu.

Justyna próbowała coś powiedzieć, lecz nim to zrobiła, Krzysztof dodał jeszcze:

– Wiesz, powinniśmy się zastanowić, czy są jeszcze jakieś powody, by to dalej ciągnąć. – Po tych słowach zamilkli oboje.

Chwilę później było słychać, jak Krzysztof zatrzaskuje drzwi tylnego wyjścia z domu. Paweł usłyszał jeszcze, jak Justyna nerwowo zbiera naczynia ze stołu. Szeptała coś załamującym się głosem, ale oddalając się, nie słyszał dokładnie tego, co mówiła. Wszedł do swojego pokoju, rzucił plecak na podłogę i usiadł na krześle stojącym przy biurku. To, jak urządzony był pokój Pawła, odzwierciedlał jego sposób bycia. Wprawdzie pełen był niepoukładanych przedmiotów i wydawało się, że panuje w nim straszny bałagan, jednak Paweł twierdził, że jest to kontrolowany przez niego porządek – każda rzecz była pod ręką i zawsze wiedział, gdzie co się znajduje. Obok biurka stał najważniejszy w pokoju mebel – regał – na którym leżały książki, aparatura stereo i duże akwarium ustawione na wysokości blatu biurka. Do niedawna znajdował się tu również pokaźny zbiór płyt, po którym pozostała tylko pusta wnęka.

Paweł lubił obserwować hodowane przez siebie rybki, szczególnie gdy wszystkie nagle gromadziły się przy lustrze wody po tym, jak nasypał im pokarm. Właśnie teraz, gdy siedział przy biurku z głową opartą o zaciśniętą pięść, spoglądał, jak przepychały się między sobą w walce o żywność. Przypominało to wyścig, grę drużynową, w której należało uzyskać jak najwięcej punktów za zdobyte pożywienie. Jedna mała rybka zdawała się być niedopuszczana do jedzenia, była ciągle odpychana przez większe osobniki. Kiedy to zauważył, sięgnął do szuflady biurka i wyciągnął niewielki słoik, do którego zaczerpnął wody z akwarium. Potem chwycił za specjalne sitko, którym wyciągnął zabłąkaną rybkę, i umieścił ją w słoju do połowy zapełnionym wodą.

– Masz, to wszystko twoje – wyszeptał, nasypując trochę pokarmu do słoika.

Przez chwilę siedział tak dziwnie zamyślony i w zupełnym bezruchu obserwował małe pożywiające się stworzonko. Głęboką zadumę przerwało głośne pukanie do drzwi. Jeszcze w tym samym momencie wychylił się zza nich Dawid – młodszy brat Pawła. Dawid był pełnym energii dzieckiem, a jego sposób bycia nie odbiegał od zachowania większości jego rówieśników. Zazwyczaj ubrany był w kolorowe podkoszulki, których wzornictwo imitowało stroje zawodników drużyn sportowych. Był bardzo wysoki jak na swój wiek. Gdy wszedł do pokoju, był spokojny, ale jego spojrzenie zdradzało narastający w nim entuzjazm. Z jakichś przyczyn starał się jednak zapanować nad swoim nastrojem.

– Cześć, Paweł. Mogę wejść? – zapytał.

– Jasne… – westchnął Paweł. – Co jest grane?

Dawid wyczuł, że Paweł wcale nie jest chętny do rozmowy.

– Jeśli ci przeszkadzam, to powiedz – rzucił, wciąż stojąc w progu.

– Nie. Wchodź – odparł zdecydowanie.

Dawid zamknął za sobą drzwi i stanął naprzeciw Pawła.

– Nie uwierzysz, co się dzisiaj wydarzyło – powiedział.

– Co takiego?

– Zostałem kapitanem drużyny! – oznajmił z radością.

– Tej koszykarskiej? – dopytał Paweł.

– No tak – odparł Dawid, rozkładając ręce. – Nie trenuję niczego innego – dodał. – Trener mówił, że teraz ktoś musi stać na czele i że mi idzie najlepiej. Może nawet zostanę kiedyś prawdziwym koszykarzem – emocjonował się.

Paweł był w takim stanie, że trudno mu było szczerze wykazać zainteresowanie, uśmiechnął się tylko w nieco wymuszony sposób i powiedział machinalnie:

– Fajnie, Dawid, cieszę się…

– Nie powiedziałem jeszcze rodzicom – kontynuował, wciąż się ekscytując. – W przyszłym tygodniu gramy pierwszy mecz i chcę im zrobić niespodziankę!

Gdy Paweł to usłyszał, prychnął tylko, przewracając oczami. Dawid zareagował od razu.

– Myślisz, że nie przyjdą?

Paweł zastanowił się chwilę, po czym w iście kabaretowym tonie odparł:

– Przykro mi, że to ja muszę ci to oznajmić, ale naszych starych prawdopodobnie niewiele to obchodzi. – Uśmiechnął się szyderczo. – Myślisz, że mama weźmie wolne z twojego powodu? Albo że tata będzie stał na trybunach i ci kibicował?

Dawid spojrzał na niego zdezorientowany.

– Dlaczego nie?! – rozzłościł się. – Wygadujesz głupoty!

– Według nich wszystko, co nas cieszy, to głupoty – powiedział Paweł. Przewracając oczami i krzywiąc usta, podsumował: – Więc nie liczyłbym na ich obecność jakoś szczególnie.

Entuzjazm Dawida przygasł znacznie i chłopak bez słowa skierował się do wyjścia z pokoju. Paweł zorientował się, że jego ironiczne podejście do sprawy musiało go urazić.

– Dawid, poczekaj! – zawołał, ale w odpowiedzi usłyszał tylko dźwięk zatrzaskujących się drzwi.

Deszczowa pogoda sprawiła, że krajobraz stał się posępny, co pogłębiło i tak nie najlepszy nastrój Pawła. Wstał i niemal odruchowo ruszył w stronę kąta, gdzie miała stać gitara. W chwili, gdy zobaczył tylko pusty stojak, przypomniał sobie, że przecież nie ma jej tam od pewnego czasu. Z wściekłością szarpnął stojak i pociągnął za sobą, przemieszczając się na fotel umiejscowiony przy oknie. Postawił go przed sobą i patrzył na niego ze złością. Bardzo chciałby zagrać chociaż parę dźwięków i uzewnętrznić jakoś to, co teraz czuł. Myślał nad melodią, akordami, ale nie miał ich na czym zagrać. Sfrustrowany trącił stojak nogą, tak że ten odbił się od ściany i upadł kawałek dalej. Odgarnął włosy z czoła i podszedł do leżącego przy biurku plecaka. Rozpinając go, spojrzał na pusty regał obok aparatury stereo. Potem sięgnął do plecaka i wyciągnął z niego starą płytę analogową, której obwoluta była mocno nadgryziona zębem czasu. Umieścił ją w podłączonym do nowoczesnego sprzętu stereo adapterze. Potencjometr ustawił na nieco więcej niż minimum. Gdy igła dotknęła płyty, z głośników popłynął najpierw szmer demaskujący wady przestarzałej technologii zapisu dźwięku. Trwało to przez kilka obrotów, a zakłócenia stały się niezauważalne, gdy rozpoczął się utwór, którego spokojny wstęp zagrano na czysto brzmiącej gitarze elektrycznej. Paweł rozsiadł się wygodnie w fotelu. Spoglądał na kłębiące się nad domami chmurzyska poszarzające krajobraz. Wsłuchany był w słowa śpiewane przez wokalistę. Jego spokojny, ledwie przebijający się przez akompaniament głos wprawiał słuchacza w refleksyjny nastrój. Parę razy usta Pawła niemo powtarzały wyśpiewywane słowa. Z każdym kolejnym czuł się coraz słabszy, poddawał się coraz bardziej ogarniającej go apatii. Nie mógł uciec od dręczących go myśli, toteż pozwolił im zająć swój umysł. Jedynie cicha muzyka łagodziła powstały w jego głowie niepokój. Spędził całe popołudnie, siedząc na fotelu. Tylko parę razy podniósł się, by odwrócić płytę w gramofonie. Kilkakrotnie przesłuchał każdą ze stron.

***

Gdy wieczorem rodzina zebrała się w kuchni, Justyna parę razy zawołała Pawła na kolację. Nie przyniosło to jednak żadnego rezultatu, więc postanowiła osobiście po niego pójść. Gdy weszła do pokoju, ledwo wypatrzyła go w zlewających się w jedną całość odcieniach szarości, które spowiły pomieszczenie. Spał na fotelu przy cicho nastawionej aparaturze stereo. Ze zdziwieniem spojrzała na leżące na podłodze okładki płyt. Nie chciała go obudzić i nie ruszając niczego, po cichu wyszła z pokoju.

Było już bardzo późno, gdy Paweł się obudził. Prawdopodobnie domagający się pożywienia żołądek nie pozwolił mu na kontynuowanie snu. Pozostali domownicy już dawno udali się na spoczynek. Kiedy wyszedł z pokoju, usłyszał jedynie Krzysztofa, który na tę noc przygotowywał dla siebie pokój gościnny. W kuchni znalazł nakrycie z posiłkiem pozostawione na stole przy jego miejscu. Nie czuł się na tyle swobodnie, by tu zjeść. Obawiał się, że któreś z rodziców zaraz przyjdzie i będzie zmuszony tłumaczyć, dlaczego tak późno zszedł na kolację. Nalał sobie szklankę soku, zabrał posiłek ze stołu i wrócił do swojego pokoju. Naczynia położył na biurku, na którym wciąż znajdował się słój z rybką. Zanim sam się pożywił, nasypał dla niej pokarmu. Pomyślał, że takie odizolowanie służy jej bardziej aniżeli życie pomiędzy przedstawicielami swojego gatunku. Potem usiadł i zabrał się do jedzenia, a istotka w słoju była jego jedynym towarzyszem. Poszedł spać, nawet nie zmieniwszy ubrania.ROZDZIAŁ DRUGI

Olśnienie

Następnego ranka rodzina zebrała się przy stole kuchennym i w ciszy spożywała śniadanie. Paweł wstał nieco później niż pozostali i gdy był już gotowy, również zszedł na dół. Zatrzymał się przed drzwiami kuchennymi i wytężył słuch, by dowiedzieć się, co dzieje się za nimi. Nie usłyszał jednak nic poza cichymi uderzeniami podnoszonych i opuszczanych wciąż kubków z kawą, herbatą oraz ledwo słyszalnym dzwonieniem znajdujących się w ciągłym ruchu sztućców. Domyślił się, jaka atmosfera panuje po drugiej stronie drzwi, niechętnie uchylił je i wszedł do kuchni.

– Cześć! – powiedział, kierując swe przywitanie przede wszystkim do młodszego rodzeństwa. Potem dosiadł się do stołu i nalał sobie herbaty.

Wszyscy siedzący przy stole milczeli. Monika i Dawid byli pochyleni nad talerzami, jakby starali się unikać kontaktu z resztą rodziny. Rodzice jedli w pośpiechu – Krzysztof co chwilę odsuwał mankiet swojej białej koszuli, by zerknąć na zegarek. Zaraz potem nerwowo poprawiał krawat i szybko popijał kawę. Justyna przeglądała jakieś dokumenty, energicznie przewracając kolejne kartki. Zachowywała się tak, jakby chciała dać do zrozumienia, że nie ma czasu na rozmowę z kimkolwiek. Paweł zaobserwował ich wrogie spojrzenia, gdy przypadkiem napotkali się wzrokiem. Nerwowy nastrój nie był obojętny Monice i Dawidowi. Byli wyraźnie wyczuleni na każdy swój ruch, obawiając się, że przypadkowo rozdrażnią któregoś z rodziców, co w efekcie mogłoby wywołać jakąś nieprzyjemną sytuację. Postanowił zatem, że postara się w jakiś sposób rozluźnić atmosferę. Wypatrzył na stole naczynie, które znajdowało się najdalej od niego.

– Dawid, mógłbyś mi podać dzbanek z mlekiem? – zapytał. – Chciałbym spróbować tych waszych płatków – powiedział żartobliwie i przewrócił oczami.

Dawid spojrzał na niego jakoś podejrzliwie, bo wiedział, że Paweł nie lubi płatków śniadaniowych. Mimo to podsunął dzban bliżej niego.

– Dzięki. Spróbuję tylko trochę. – Sięgnął po głęboki talerz. Nasypał do niego niewielką ilość płatków, które następnie zalał mlekiem. Spróbował kilku łyżek i krzywiąc się, odstawił je. – Są okropne. Jak wy możecie to jeść? – spytał z uśmiechem.

Monika spojrzała na niego, Dawid również podniósł od niechcenia swój wzrok. Spoglądali na Pawła, jakby mieli mu za złe, że w ogóle się odzywa. Wtedy spuścił głowę i przez chwilę mieszał łyżką w talerzu.

– Nie musicie zachowywać się jak na pogrzebie… – westchnął. – Chyba możemy przez chwilę porozmawiać jak normalna rodzina? – powiedział, znów przewracając oczami.

Słysząc to, rodzice zastygli na moment. Justyna odłożyła dokumenty.

– Że też ty jeszcze masz czelność oceniać, co jest normalne, a co nie… – mruknęła. – Po co nam to pajacowanie przy płatkach? Co to ma znaczyć?

– Nic… – zirytował się. – Ale denerwuje mnie, że Dawid i Monika nawet nie chcą się do mnie odezwać, bo boją się, że jak powiedzą coś nie tak, to zaraz na nich nakrzyczysz.

– Naprawdę, Paweł? Chcesz teraz odwrócić uwagę od siebie, wywracając kota ogonem w ten sposób? Przecież nie krzyczałabym na nikogo bez powodu.

– Jasne – fuknął Paweł, ale nim powiedział coś jeszcze, Justyna spojrzała na niego i nachylając się, odparła:

– Posłuchaj, Paweł, jutro będziemy mieli okazję porozmawiać o naszych problemach i będziesz mógł powiedzieć wszystko, na co masz ochotę. Na razie powstrzymaj się od swoich złośliwych komentarzy, bo jestem zmęczona twoim zachowaniem.

– Naprawdę? – zapytał drwiącym tonem.

– Tak – powiedziała stanowczo. – Dojedz posiłek i nie spóźnij się na autobus – nakazała, wracając do przeglądania dokumentów. Niedługo potem Paweł odszedł od stołu, nie powiedziawszy już ani słowa.

Nie był w dobrym humorze, gdy opuszczał dom. Autobus przyjechał odrobinę za wcześnie i stał na przystanku w oczekiwaniu na pasażerów. Paweł wsiadł do niego i zajął miejsce blisko kierowcy, by uniknąć kontaktu z siedzącymi z tyłu kolegami. Pojazd ruszył o czasie. Uczniowie nie nudzili się podczas jazdy, urozmaicając sobie drogę różnymi wygłupami. Przypadkowo dotarła do Pawła wiadomość o teście z fizyki, który miał się odbyć tego dnia. Nie był przygotowany i natychmiast wyciągnął z plecaka podręcznik. Starał się wykorzystać pozostały czas na przyswojenie przynajmniej części materiału. Gdy byli już na miejscu, Paweł wysiadł razem z innymi uczniami, wciąż nie odrywając oczu od książki. Na przystanku co parę minut pojawiał się kolejny autobus i na ścieżce ciągnącej się przez park znajdowała się już spora gromada uczniów zmierzających w stronę szkoły. Paweł był trochę zdenerwowany. Czuł się obco wśród rówieśników i bardzo zależało mu na tym, by pozostać niezauważonym. Teraz trzymany przed oczami podręcznik służył mu jedynie jako coś w rodzaju maski zakrywającej twarz.

– No proszę, wrócił… – rzucił ktoś z tłumu.

– Czy to prawda, że Kamila wybiegła za nim, a on nawet nie zareagował? – spytał ktoś jeszcze.

Paweł obniżył książkę i rozejrzał się, ale wtedy rozmowa ucichła. Przyspieszył i szybko znalazł się w budynku szkolnym. W sali pojawił się chwilę po dzwonku, gdy właśnie rozpoczynała się lekcja matematyki. Usiadł z tyłu przy oknie. Przez całą lekcję nauczyciel tłumaczył jakiś nowy materiał, zapisując różne znaki na tablicy. Wszystko, co robił, i tak nie zdołało zainteresować Pawła tematem. Siedział w ławce i wyglądał przez okno; wpatrzony w kołyszące się gałęzie drzew, w przelatujące wysoko nad nimi ptaki i szare chmury płynące po niebie. Tego dnia wszystko zdawało się być nijakie – nie dość wyraźne, by przykuć jego uwagę. Nawet mocne oświetlenie w sali nie pozwalało mu na postrzeganie świata jako czegoś więcej niż tylko mdłej rzeczywistości. Gdy nauczyciel omówił wreszcie wszystkie aspekty poruszonego tematu i wyjaśnił przeznaczenie nowo nabytej wiedzy, postanowił sprawdzić, czy uczniowie są w stanie zastosować ją w praktyce. Na tablicy napisał zadanie, a następnie rozejrzał się po sali, szukając kogoś, kto by je rozwiązał.

– Może… Jacek – wywołał chłopaka po chwili zastanowienia.

Jacek bez większych trudności poradził sobie z zadaniem. Po nim przyszła kolej na Magdę i kilka kolejnych osób. Nauczyciel komentował czynności, jakie trzeba było wykonać, aby rozwiązać zadanie. Pomagał, gdy uczniowie mieli jakieś wątpliwości. Lekcja dobiegała właśnie końca, ale wydawało się, że jest jeszcze dość czasu, by poprosić do tablicy ostatnią osobę

– Paweł, teraz ty– zdecydował nauczyciel. Jego słowa nie spotkały się jednak z żadną reakcją. Minęło parę sekund, więc powtórzył: – Paweł, podejdź do tablicy. – A gdy i to nie poskutkowało, podszedł do jego ławki. – Coś mi się wydaje, że to, o czym mówiliśmy dziś na lekcji, nie dla wszystkich było dostatecznie ciekawe – powiedział i dopiero wtedy zdołał zwrócić na siebie uwagę.

Paweł ocknął się i spojrzał na niego tak, jakby zaskoczony był faktem, że ktoś prosi go o cokolwiek. Nauczyciel fuknął, założył ręce i dodał jeszcze:

– Od siedzenia tutaj i wyglądania przez okno nie zostaniesz gwiazdą rocka. Rusz się i rozwiąż to zadanie.

Po tych słowach Paweł spojrzał na niego z kamiennym wyrazem twarzy. Nauczyciel cofnął się o krok, robiąc mu miejsce do przejścia. Chłopak nie miał wyboru, wstał, przez chwilę nie odrywał wzroku od mężczyzny, po czym ruszył w stronę tablicy. Wziął do ręki kredę i spojrzał na zadanie. Niestety, zapis był dla niego niejasny – kilka iksów i igreków w jakichś dziwnych klamrach połączonych znakami mnożenia i dzielenia. Zupełnie nie rozumiał, co powinien z tym zrobić, stał więc zakłopotany, odgarniając wciąż włosy. Uczniowie szeptali między sobą, chichocząc cicho. Nauczyciel ponaglił Pawła.

– Czekamy… – westchnął. – Gdybyś uważał przez całą lekcję…

– Tak, wiem – przerwał mu Paweł, raz jeszcze kierując swój wzrok w jego stronę.

Nauczyciel zamilkł, a Paweł dostrzegł przy okazji wskazówki zegara wiszącego nad drzwiami. W tej samej chwili zacisnął zęby i ostentacyjnie odłożył kredę na podpórkę pod tablicą, dociskając ją przez chwilę palcami. Potem odwrócił się w stronę klasy, włożył ręce do kieszeni i stał tak ze wzrokiem wbitym w podłogę. Nauczyciel kiwnął tylko głową parokrotnie. Piętnaście sekund później zadzwonił dzwonek. Paweł powoli ruszył po swoje rzeczy.

– Ostatnio ciągnie się za tobą zła opinia – powiedział nauczyciel, wracając do swojego biurka. – Rób tak dalej, a źle się to skończy – dodał, jednak chłopak zdążył już wyjść z sali.

– Artur miał rację, on jakoś dziwnie się zachowuje. – Usłyszał jeszcze Paweł na korytarzu.

– A wiesz, że oni już ze sobą nie rozmawiają? – skomentował ktoś.

Paweł skierował się w inne miejsce niż pozostali i nie usłyszał już niczego więcej.

***

W Urzędzie Miasta odbywała się narada zwołanych przez Krzysztofa pracowników. Czworo z nich siedziało w jego gabinecie naprzeciw biurka. Sekretarka protokołowała treść zebrania. Krzysztof mówił krótko i zwięźle, nie wdając się w niepotrzebne szczegóły. Na koniec zapytał:

– Są jeszcze jakieś kwestie do poruszenia? Jeżeli nie, to możecie wrócić do pracy.

Głos zabrał Filip, bliski współpracownik Krzysztofa.

– Chciałem porozmawiać o naszym stażyście. Podobno chcesz, żeby został?

– Tak. Wydaje mi się, że to dobry wybór.

– Jesteś pewien? Pracował tu parę miesięcy i moim zdaniem niewiele wniósł do zespołu.

– Rozumiem cię, ale to młody człowiek. Powinniśmy dać mu więcej czasu, a gdy teraz przyjmiemy kogoś nowego, nic na tym nie zyskamy.

– Nie chciałbym, żebyś tego później żałował.

– Miło z twojej strony – odparł Krzysztof. – Ale podjąłem już decyzję i biorę za nią odpowiedzialność. Jeżeli to już wszystko, to możemy zakończyć.

Pracownicy pozbierali swoje rzeczy i skierowali się do wyjścia. Przy biurku został tylko Filip.

– Dlaczego się tak upierasz? Nie pracowałeś z nim bezpośrednio.

Krzysztof uśmiechnął się.

– Wiem, że nie przypadliście sobie do gustu, ale w pracy to chyba nie najistotniejsze…

– Nie o to chodzi. Po prostu daliśmy mu szansę się wykazać, a on jej nie wykorzystał, to wszystko.

– To nie jest casting do programu telewizyjnego. Nie szukam efekciarza z niewyparzoną gębą, ale kogoś, na kim będziemy mogli polegać.

Filip milczał przez chwilę i dodał:

– Wiesz, tak abstrahując od tej sprawy, to czasami mam wrażenie, że ty w ogóle nie wiesz, co się tu dzieje.

– Filip, nie przesadzaj… Kto by to nie był i tak będzie siedział przed komputerem i…

– Nie no, mówię… Nie mam na myśli obsadzenia tego stanowiska.

– No to nie rozumiem. O co chodzi? – zdziwił się.

– Ciągle cię nie ma, a jak już się pojawiasz, to, nie obraź się, mam wrażenie, że traktujesz wszystko bardzo powierzchownie. Trudno mi zgodzić się z którąś z twoich decyzji, ponieważ nie mam pewności, czy w ogóle się angażujesz.

– To niezupełnie tak – przerwał mu Krzysztof. – Wiesz, że nie lubię rozwodzić się nad każdą najdrobniejszą kwestią.

– OK, ale ostatnio nie było tygodnia, żebyś nie brał wolnego. Jako twój współpracownik nie wiem, co mam o tym myśleć. Potem przychodzisz do pracy i muszę cię o wszystkim informować, a jak się już rozkręcamy, to za parę dni znów cię nie ma. Rozumiesz, o co mi chodzi?

– Może masz trochę racji. Ostatnio byłem mało skoncentrowany – przyznał Krzysztof. – Ale mam to już za sobą. Wprawdzie w piątek znów biorę wolne – uśmiechnął się – ale to chyba ostatni raz.

– Masz jakieś problemy? Może chcesz pogadać?

– Nie, dzięki… Czasami lubię zająć się domem, idzie jesień, mam dużo pracy.

– Mógłbyś kogoś wynająć do takiej roboty – poradził Filip.

– Nie… To rzeczy, które lubię zrobić sam – wyjaśnił zadowolony.

***

Test z fizyki poszedł Pawłowi nadspodziewanie dobrze. Odczuwał nawet satysfakcję, że stało się tak dzięki szybkiemu przyswojeniu materiału w drodze do szkoły, a nie studiowaniu podręcznika poprzedniego wieczoru. Chodził po korytarzu, rozglądając się, zupełnie jakby nie wiedział, gdzie jest. Zupełnie jakby po raz pierwszy zobaczył nazwy przedmiotów na drzwiach mijanych pracowni, swoich rówieśników angażujących się w to, co działo się w tym miejscu. Przenikały go sprzeczne odczucia – a to cieszył się z zaliczanego testu, a to prychał zobojętniale na wszystko, co widział. Zadzwonił dzwonek. Minęło parę chwil, nim Paweł znalazł się sam na opustoszałym korytarzu. W przeciwieństwie do pozostałych uczniów nie czuł żadnego przymusu, by pospieszyć do sali lekcyjnej. Odkrywał w sobie swobodę, dzięki której czuł, że nawet pójście na zajęcia zdaje się być świadomym, zależnym od niego wyborem. Za oknami na korytarzu szkoły, gdzieś tam w oddali, widać było wysokie zabudowania miasta. Gdy skierował się w końcu do sali, obejrzał się jeszcze za siebie, by przyjrzeć się im z tej perspektywy. Otworzył drzwi i nie zwróciwszy na siebie uwagi, zajął miejsce w ostatnim rzędzie. Ze skupieniem oczekiwał na dalszy bieg wydarzeń. Nauczycielka prowadząca zajęcia siedziała już za biurkiem. Nim rozpoczęła lekcję, rozejrzała się po klasie. Paweł miał wrażenie, że ma przed sobą aktorkę przygotowującą się do występu. Cała jej postawa sprawiała, że można było się poczuć jak na widowni teatru. Nosiła dwuczęściowy, niwelujący wrażenie nadwagi strój, którego pistacjowy odcień kojarzył mu się z barwą ścian poczekalni u dentysty. Miała pofałdowane włosy, spięte idealnie z tyłu głowy, zupełnie niczym w teatralnej peruce, którą notabene mógłby przywdziać odtwórca roli męskiej. Obrazu dopełniał nieco wynaturzony uśmiech – ni to szyderczy, ni to grzecznościowy – który kamuflował jej prawdziwe odczucia. To była jedna z tych osób, których wypowiedzi zdawały się być utartymi schematami, niczym aktorskie kwestie rzucane tu i ówdzie, gdy tylko wpasowały się w sytuację.

– Oceniłam wasze wypracowania – powiedziała na przywitanie. – Muszę przyznać, że większość z was zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Macie pomysły na to, co chcecie robić w dorosłym życiu, wykazaliście się też sporą dojrzałością w ocenie aktualnych problemów – mówiła, zbierając stos kartek z biurka. Potem wstała i chodziła po sali, rozdając ocenione prace. Czyniła przy tym uwagi na temat każdej z nich: jednych chwaliła za bogate słownictwo, innym radziła pracę nad stylem. W końcu zatrzymała się przy ławce Artura.

– To jedna z najciekawszych prac – powiedziała. – Przeczytałam ją z przyjemnością, dostajesz najwyższą ocenę – uśmiechnęła się. Wyróżniła jeszcze kilkoro innych uczniów, w tym Dominika i Agatę. Gdy rozdała już wszystkie prace, stanęła naprzeciw klasy. – Niestety wciąż nie otrzymałam wypracowania od Kasi. Czy ktoś z was wie, co się z nią dzieje? – zapytała.

Żadne z nich nie był w stanie udzielić odpowiedzi.

– Jeśli ktoś ma z nią kontakt, to przekażcie jej, proszę, że musi je oddać, jeśli chce zaliczyć semestr. – Mówiąc to, sięgnęła po ostatnie leżące na biurku wypracowanie. – Otrzymałam również pracę, której nie mogę ocenić. Nie wiem, co chciał udowodnić jej autor, ale nie przypominam sobie, żebym wcześniej spotkała się z takim lekceważeniem ze strony ucznia, szczególnie takiego, który nigdy przedtem nie sprawiał problemów. – Powiedziawszy to, spojrzała na Pawła.

Pozostali uczniowie byli trochę zaskoczeni, że to właśnie o niego chodzi. Tylko Artur zwrócił się w jego stronę i spojrzał wyniośle, jakby chciał dać do zrozumienia, że to właśnie po nim się czegoś takiego spodziewał. Paweł nie bardzo się tym przejął. Siedział bez ruchu w ławce na końcu sali i gryzmolił coś w swoim notatniku. Nauczycielka nie była tym zachwycona. Liczyła przynajmniej na jakieś wyjaśnienia.

– Zostań po lekcji, Paweł – powiedziała. – Musimy porozmawiać.

– Nie mogę się doczekać… – wymamrotał.

– Słucham? Mówiłeś coś? – spytała.

– Nie, nic… – westchnął od niechcenia.

Nauczycielka nie mogła powstrzymać się od dalszych komentarzy.

– Jestem naprawdę zaskoczona tym, jak się zachowałeś. Nawet nie wyobrażam sobie, że któryś z twoich kolegów mógłby zrobić coś podobnego.

Na te słowa Paweł zareagował natychmiast.

– Nie jestem jak oni wszyscy – odparł i na krótką chwilę spojrzał jej prosto w oczy.

– Nie wątpię. Ale to nie znaczy, że nie obowiązują cię te same zasady. Wykazałeś się niebywałym brakiem szacunku nie tylko dla mnie jako nauczycielki, ale i całej szkoły – mówiła, wywijając kartkami w powietrzu.

Paweł prychnął tylko, przewracając oczami, na co nauczycielka westchnęła z niezadowoleniem.

– Widzę, że nie robi to na tobie wrażenia.

Paweł znów zamilkł. Wzruszył tylko ramionami i pochylił się nad notatnikiem.

– Dobrze, nie traćmy już czasu – powiedziała, siadając za biurkiem i jeszcze raz spojrzała na Pawła. – Porozmawiamy po lekcji. I niech ci się nie wydaje, że nie będziesz musiał napisać tej pracy raz jeszcze. Może myślałeś, że uda ci się od tego wykręcić, ale ja przywołam cię do porządku – kontynuowała, wyciągając z leżącej na biurku teczki, kartki z notatkami. – Zapamiętaj, że obowiązkiem ucznia jest wykonywanie poleceń nauczyciela. Zadałam wam pracę domową, a ty to wykorzystałeś do robienia głupich żartów. To niedopuszczalne.

Po tych słowach miała zamiar przejść do tematu dzisiejszych zajęć, ale Paweł spojrzał na nią i odważnie powiedział:

– To nie był żart.

– Czyżby? – powątpiewała. Odłożyła notatki i znów sięgnęła po jego wypracowanie. Przejrzała je, szukając konkretnych fragmentów. Zaczęła głośno czytać: – „W końcu zrozumiałem, dlaczego wszyscy musimy chodzić do szkoły. To właśnie tu ma dokonać się ta magiczna przemiana, dzięki której zaczynamy rozumieć, że łatwiej nam będzie być jak inni, niż szukać spełnienia, idąc własną drogą…”. Jakie to poetyckie – zakpiła. – „W końcu poklask starszego pokolenia staje się wartościowszy niż rozwijanie własnych talentów, a rzeczy, do których czuliśmy się stworzeni, nigdy nie będą tak ważne jak zdobyte dobra materialne…”. To nie kółko literackie – skwitowała. – Nie wierzę, że napisałeś to z pełną powagą i z innych powodów niż tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę – powiedziała, przewracając oczami. – Chyba nie myślałeś, że zrobisz na kimkolwiek wrażenie takimi pseudobuntowniczymi banałami? – zapytała, wypuszczając z ręki wypracowanie, które wylądowało na biurku.

Paweł wiedział, że zrobiła to, by dać mu do zrozumienia, że nie zgadza się z ani jednym słowem, które napisał, że w jej odbiorze nie mają one żadnej wartości i z niezadowoleniem spojrzał na rzucone na biurko wypracowanie.

– Będę bronił swojego prawa do powiedzenia tego, co naprawdę myślę – powiedział stanowczo. – Poza tym to wypracowanie nie odbiega od zadanego tematu.

– Czasami warto się odrobinę zastanowić, nim wyrazi się swoją opinię – kontrowała, przerywając mu. – Nie mówiąc już o tym, że trzeba się nauczyć spełniać oczekiwania otaczającego cię świata.

Paweł nic nie odpowiedział. Zrobił jednakże minę, która jasno obrazowała jego frustrację spowodowaną sposobem, w jaki toczy się rozmowa. Nauczycielce nie przeszkadzało to kontynuować:

– Nasza szkoła jest jedną z najbardziej szanowanych w tym mieście – mówiła. – Przygotowujemy was do dorosłego życia i pójścia na studia. Uczenie się tutaj to przywilej, wielu młodych ludzi chciałoby być na twoim miejscu, a ty zachowujesz się, jakby to wszystko ci się tak po prostu należało, a w dodatku z pogardą odnosisz się do szkoły – ciągnęła, spoglądając raz jeszcze w kartki. – „Powodująca trwałe otępienie wytwórnia bezdusznych pacynek”, jak ją nazwałeś. „Nie będę podążał za robakami”. Co to w ogóle ma znaczyć? – spytała, unosząc brwi.

W sali rozległ się szmer – taki pomiędzy śmiechem a oburzeniem. Uczniowie spoglądali na siebie nawzajem, reagując w różny sposób. Gdy zgiełk zaczął narastać, nauczycielka spojrzała na uczniów srodze i po chwili znów nastała cisza.

– Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że powiadomię twoich rodziców i dyrektora? – spytała.

Paweł znów wzruszył ramionami i zupełnie zobojętniały odwrócił wzrok. Choć było to frustrujące, jednak nie zdziwiło go, że zawarte w tekście aluzje i nawiązania nie zostały przez nikogo zrozumiane.

– Możesz udawać, że wszystko ci jedno, ale ja przypomnę ci, gdzie jest twoje miejsce – powiedziała. Zaraz potem wstała i odwróciła się w stronę tablicy, by zapisać na niej temat zajęć. Wzięła kredę i uniosła dłoń.

– Moje miejsce? – Usłyszała pełen ironii głos, jeszcze zanim napisała pierwszą literę.

Znów odwróciła się w stronę Pawła i powstrzymywana resztkami cierpliwości spoglądała na niego w milczeniu. Myślała, że w ten sposób onieśmieli go, a on znów pochyli się pokornie, milknąc wreszcie. Wbrew jej oczekiwaniom Paweł patrzył na nią ze spokojem. To było jak próba wytrzymałości dla obojga. Nauczycielka nie mogła znieść tego, że uczeń tak bezczelnie spogląda jej prosto w oczy, bez jakiejkolwiek uniżoności i szacunku. Ale Paweł zachował spokój, a jego spojrzenie stawało się coraz bardziej przenikliwe. Miał minę, jakby olśniło go nagle, jakby w tym momencie zrozumiał coś bardzo istotnego. Chwilę później podniósł z podłogi swój plecak, włożył do niego notatnik i pióro. Bez słowa wstał i ruszył w stronę wyjścia. Nauczycielka zareagowała błyskawicznie.

– Dokąd to się wybierasz?! – zapytała z oburzeniem. – Natychmiast wracaj na miejsce!

Paweł zignorował nakaz, chwycił za klamkę i otworzył drzwi. Wtedy, podejmując ostatnią próbę przejęcia kontroli nad jego zachowaniem, nakazała stanowczo:

– Idź do gabinetu dyrektora, i to już!

Paweł rzeczywiście zatrzymał się. Wrócił do sali i spojrzał na nią. W tej samej chwili sięgnął raz jeszcze do swojego plecaka i wyciągnął z niego kilka losowo wybranych podręczników.

– A oto gdzie jest miejsce tego wszystkiego – powiedział, ostentacyjnie wrzucając książki do śmietnika stojącego przy wyjściu.

Nauczycielka zaniemówiła, a Paweł znikł za zatrzaskującymi się drzwiami.

***

W redakcji Justyny zadzwonił telefon. Sekretarka znalazła ją w sali konferencyjnej i podała jej słuchawkę. Justyna zwróciła się do swoich współpracowników.

– Przepraszam na chwilę – powiedziała, ruszając w stronę swojego gabinetu. Zaraz potem przybliżyła słuchawkę do ucha. – Tak, słucham… Nie ma problemu, zostawiłam gdzieś swój telefon, w razie potrzeby może pani dzwonić do redakcji – mówiła, rozglądając się po swoim biurze.

Rozmowa telefoniczna nie trwała zbyt długo. Justyna zanosząc słuchawkę sekretarce, była gotowa do wyjścia.

– Muszę wziąć dziś wolne, powiedz reszcie, że skontaktuję się w sprawie tej publikacji, a felieton przesuniemy do następnego wydania.

***

Paweł włóczył się po mieście bez wyraźnego celu. Odwiedził kilka miejsc, w których zazwyczaj bywał: sklep z płytami, salonik prasy, gdzie przejrzał kilka numerów magazynów muzycznych. Tak naprawdę to nie wiedział, co ze sobą zrobić, i pomyślał, że lepiej będzie znaleźć się w domu, nim rodzice wrócą. Chciałby mieć jakieś inne miejsce, do którego mógłby pójść, ale ostatecznie wsiadł do autobusu, który kursował do jego dzielnicy. W czasie drogi zastanawiał się, jak przeprowadzić rozmowę z rodzicami. Wiedział, że to, co się wydarzyło, nie przejdzie bez echa. Pocieszał się tym, że było jeszcze dość wcześnie, jednakże na miejscu zaskoczył go widok obu samochodów zaparkowanych przed garażem. Powodów wczesnego powrotu rodziców mógł się tylko domyślać i bardzo ostrożnie otworzył drzwi wejściowe. Ledwo znalazł się w holu usłyszał głosy dobiegające z salonu:

– …ciebie też ciągle nie ma – mówił Krzysztof. – Więc dlaczego do mnie masz żal?

– Ja to co innego – odparła Justyna. – Moja praca wymaga ode mnie dwudziestoczterogodzinnej gotowości.

– To z niej zrezygnuj, skoro nie dajesz sobie rady.

– Staram się wszystko ze sobą pogodzić. Uważam, że radzę sobie nie najgorzej – westchnęła. – Gdybym zmieniła pracę, musiałabym zaczynać wszystko od nowa. Poza tym wiem, że mówisz tak, bo gdybym to zrobiła, nie czułbyś, że ty sam do niczego nie doszedłeś!

– Skończ z tym wreszcie! – zezłościł się. – Lubię pracę w urzędzie.

– Miałeś szansę być wiceprezesem w dużej korporacji.

– Chyba nie będziemy się teraz licytować, które ma bardziej wymagającą pracę!? Jakie to teraz ma znaczenie, co z tobą?! – dziwił się.

Justyna zamilkła, a Krzysztof po chwili powiedział:

– Zastanówmy się lepiej, co zrobimy z Pawłem.

– Wiesz, jakie mam propozycje – odparła. – Uważam, że to dobre rozwiązanie.

– To ostateczność – zaprotestował. – Nie przeczę, że musimy jakoś zareagować, ale najpierw rozważmy inne możliwości.

– Jakie? Dotychczas nic nie poskutkowało.

– Wiem i zdaję sobie sprawę, że powinniśmy być stanowczy. Poczekajmy, aż wróci, porozmawiamy z nim i zobaczymy, co z tego wyniknie.

– Dobrze – zgodziła się. – Ale jeśli on nadal będzie taki uparty, to automatycznie podejmę decyzje. Nie będę patrzyła ze spokojem na to, co się z nim dzieje.

Słysząc to, Paweł wycofał się po cichu i ostrożnie stawiając każdy krok, poszedł do swojego pokoju. Po tym, co usłyszał, był zniechęcony do rozmowy z rodzicami, choć jeszcze przed chwilą zbierał się na odwagę, by stanąć przed nimi. Nie zamierzał zdradzać swojej obecności, przynajmniej do czasu, gdy ktoś go nie zauważy. W pokoju usiadł na fotelu i zastanowił się, co powinien zrobić. Z podsłuchanej rozmowy jasno wynikało, że rodzice wiedzą już o wszystkim. Znał ich nastawienie i wiedział, że będzie musiał przyznać, że zachował się nieodpowiednio. Spoglądał na wywrócony stojak na gitarę, na pusty regał, w którym miały znajdować się płyty. Poważnie zastanawiała go jedna sprawa: czy rodzice rzeczywiście będą w stanie podjąć decyzje, które przekreślą wszystko, na czym mu najbardziej zależy? Czuł, że nie ma wyboru, że jeżeli nie podda się ich woli, to wiele go to będzie kosztowało. Wydawało się, że są dwa wyjścia – albo zrobi to, czego wszyscy od niego oczekują i uchroni się przed daleko idącymi konsekwencjami, albo wytrwa w swej postawie, ale jednocześnie będzie skazany na łaskę rodziców. Paweł myślał nad trzecim rozwiązaniem, jeszcze nie dość odważnie, ale zdążył już opróżnić swój plecak, energicznym ruchem wysypując jego zawartość na podłogę.

***

Justyna i Krzysztof nie zdając sobie sprawy z obecności Pawła w domu, zajęli się swoimi sprawami. Justyna przeniosła się do kuchni, by przygotować coś do zjedzenia na wieczór, Krzysztof pozostał w salonie i wypełniał jakieś rubryki na swoim laptopie. W domu pojawili się Monika i Dawid. Po krótkim przywitaniu z rodzicami udali się do swojego pokoju. Zbliżała się pora, o której Paweł przychodził zwykle ze szkoły, i rodzice zaczęli się niecierpliwić. Wciąż nie zdawali sobie sprawy, że ich syn jest w swoim pokoju. Właśnie zebrał wszystkie swoje oszczędności i włożył je do portfela. Portfel był kolejną rzeczą, którą wrzucił do zawieszonego na ramieniu plecaka. Przez chwilę chodził po pokoju, rozglądając się wokół. Myślał o tym, co jeszcze mogłoby mu się przydać. Wciąż zadawał sobie pytanie, czy rzeczywiście nie ma innego wyjścia niż to, na które się zdecydował. Zatrzymał się przy półkach i uważnie przejrzał każdy regał. Wzrok zawiesił na akwarium. Zauważył, że musi jeszcze nakarmić rybki. Dosypał porcję pokarmu i chwycił za stojący obok słój z zamiarem wpuszczenia małej rybki z powrotem do reszty. W chwili gdy przechylił słój, a woda zaczęła się przelewać, przypomniało mu się, dlaczego ją stamtąd wyciągnął. Z powrotem wyprostował słój i przyjrzał się istotce. Powtórnie wypełnił naczynie wodą, nasypał do niego pożywienia i odłożył na osobny regał. Przez chwilę spoglądał na odosobnione, lecz swobodnie pożywiające się stworzenie, niebędące skazane na walkę z innymi osobnikami. Upewniwszy się, że wszystko jest z nim w porządku, skierował się do wyjścia. Powoli otworzył drzwi. Wytężył słuch, nie chciał natknąć się na nikogo. Idąc korytarzem, usłyszał rozmowę dobiegającą zza drzwi pokoju Dawida i Moniki. Delikatnie zapukał i zajrzał do środka.

– Cześć! – przywitał się.

Monika i Dawid siedzieli na podłodze, przy kolorowej grze planszowej. Zaskoczeni jego pojawieniem się, spojrzeli na brata w milczeniu. Paweł wszedł i zamknął za sobą drzwi. Usiadł obok nich. Widział, że czują się skrępowani jego obecnością.

– Posłuchajcie… – westchnął. – Wiem, że ostatnio spędzaliśmy razem mało czasu i że… – zastanowił się – nie zawsze wszystko się układało… – przerwał znowu. Po chwili pozbierał się. – Zawsze zależało mi na tym, żebyśmy się trzymali razem, mimo że ostatnio było trochę inaczej… – Westchnął raz jeszcze. – Nie chciałem, żeby cokolwiek się zmieniło. – Odgarnął nieśmiało włosy za ucho.

Monika i Dawid nie wiedzieli, jak się zachować. Paweł nie chciał, żeby czuli się skrępowani jego towarzystwem. Wstał i podszedł do okna.

– Nie będzie mnie przez jakiś czas. Przyszedłem się pożegnać – powiedział.

– Jedziesz na wycieczkę? – zapytała Monika, wskazując na jego plecak.

– Tak jakby… – odparł.

– Dokąd jedziesz? – zapytał Dawid.

Paweł zastanawiał się przez chwilę.

– Jeszcze nie wiem. – Spojrzał na niego. – Będę w pobliżu, może zobaczymy się za parę dni?

Dawid zaczął rozumieć, co się dzieje. Odwrócił wzrok i zacisnął szczęki. Paweł zareagował od razu.

– Nie miej mi tego za złe. – Zbliżył się i przykucnął. – Muszę się oderwać od tego wszystkiego. Jak tu zostanę, będzie jeszcze gorzej – przekonywał.

To, co powiedział, nie spotkało się z żadną reakcją. Dawid wciąż spoglądał w inną stronę. Paweł nie chciał go do niczego zmuszać, wstał i wyszedł z pokoju. Powoli zszedł po schodach. Rodzice pochłonięci swoimi zajęciami nie usłyszeli, jak opuścił dom. Szybkim krokiem skierował się na przystanek autobusowy. Po chwili wsiadł do pojazdu zmierzającego do centrum miasta.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: