- W empik go
Niedziela z Pati w muzeum - ebook
Niedziela z Pati w muzeum - ebook
Niedziela z Pati w muzeum – wiersze z różnych lat, skojarzone w jednym miejscu: muzeum odwiedzanym w niedzielne przedpołudnie. E-tomik zawiera: Niedzielę z Pati w muzeum, projekt zima 05 – wiersze wizualne, eksperymenty z tekstem i obrazem; parę z nich dotarło na wystawę poezji elektronicznej w Urugwaju; z Female in @llenstein – wiersze z poematu gotycko-internetowego, który jako część instalacji pokazany był w olsztyńskiej galerii BWA w 06; przekłady / translations – wiersze w przekładzie na angielski, niemiecki i francuski, m.in. autorstwa Anthoniego Oscara Milosza, syna poety, tłumacza jego utworów na angielski.
"Pierwsze publiczne czytanie moich wierszy miało miejsce późno, jak na długą przygodę z układaniem poezji, bo jesienią 2009 w Paryżu, na polsko-francuskim salonie artystycznym Fibert. Utwory czytała aktorka i reżyserka polskiego pochodzenia Monique Stalens, matka wielkiej aktorki filmowej Juliette Binoche. Wiersze te: godzina smutku i Gasną Gwiazdy – pierwszy o młodej kobiecie w Paryżu, z dalekiego kraju, drugi, elegia o Stockhausenie – zabrzmiały w przekładzie na francuski i znalazły się w tym zbiorze."
Paweł Zapendowski
Patronat medialny:
Gazeta Paryska
Kategoria: | Poezja |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-62480-29-6 |
Rozmiar pliku: | 5,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Spotykam się z Pati przy wejściu
Entrance
Pod okiem Picassa
Z tyłu głowy
Całuję Pati w policzek
Pati nadstawia drugi
Całuję ją w drugi
Pati nadstawia trzeci
Pati masz trzy policzki?
Mam cztery ręce
Mam otwory szczęścia
Mam uchwyt na wieszaczek
A ty co ty masz?
Mam jedne usta
Jedyne ubranie
Jedno pragnienie:
Oblecieć wszystkie piętra
I usiąść z tobą przy kawie
Na tym oszklonym tarasie
Z widokiem na Pati
Och to takie łatwe
Mieć oko z tyłu głowy
Exit
02godzina smutku
paryskie niebo jak sandwich przecięte wpół
kapią żółtawe zrąbki sera, szyba oddziela nas
od miasta, liści koloru czerniejącej sałaty
ulice mkną w skupieniu, płyną strugami farb
wzdłuż wielkich okien wchodzących na czyjś sen
w tłumie biegnie koszulka, młode piersi dyszą
ochoczo, jak uwolnione gołąbki albo balony w Ogrodach
Run for fun. Karminowe wargi palnięte kredką
gną się w zabawną dupkę – godzinki podpatrywanej mowy
znad otwieranego wina ona spogląda na swój
kraj za siedmioma rzekami, dobyty korkociąg
tęsknie wkręca się w samotnych dłoniach, czerwień
dudni w szkle i usta dotykają trunku
nazajutrz zrobi się wieczór, wczesny, z łaciatym
niebem i mnóstwem ludzi, chórami Ives’a w Centre
– myśli o tym ważąc w palcach szklaną nóżkę
skoki przed smutkiem – na godziny
w seledynowe zaklęcie
85Moja Muzo
Jak dobrze że jesteś pośród żywych
(twój samochód stanął
kilka ulic dalej od mego skrzyżowania)
nie w greckim Panteonie
pełnym szat i zwiewnych postaci
na rydwanach
w które trudniej jeszcze uwierzyć
niż w obecność Baranka.
Jak mówisz, przeszły rzeczy piękne
i młodzieńczy patos
już bezużyteczny i złudzenia.
Marszczysz czoło widząc za szybą
mijające życie i światła.
Wiatr nas popycha w różne strony.
Rozjeżdżamy się.
Hałas wielkiego miasta brzmi jak hałas
nie jak chorał.
Układam odę do twych nóg
bez pantofli, tańczących zwinnie
na sylwestrowym balu.
Odę do twej twarzy
z miną zawiedzionej księżniczki.
Odę do imienia.
Obym cię Muzo ja nie zawiódł.
Ja, Ajschylos lub inny – bez sławy.
99Holy Plotter
Robert Redford porywa Faye Dunaway
jadą do mieszkania
gdzie ona „niby” mieszka z bratem
kurwa z żadnym bratem
mieszka sama
i brandzluje się przy robieniu smutnych zdjęć
opuszczone plaże zimą leżaki i tak dalej
myślicie że co on tam z nią robi
czyta TIMESA?
przywiązuje ją do łóżka
musi się zdrzemnąć kwadrans
by zanalizować sytuację
to Kondor
ucieka przed CIA (chcą go dopaść skurwiele
ale nie tak prosto nie tak zaraz chłopaki)
a tu puka paluszkiem w oszronione drzwi
bo jest winter gnoje
mały czarodziej
chciałem shakować duszę tej pisarki
ale same zapory wściekłe psy
opętańcze bluzgi mać i mać
warunek: zgwałć madonnę...
ale ja nie pójdę na to
nie ja na to nie idę
gdy się zbudził
razem z Dunaway skaptowali modzelowatego
na końcu nie wiadomo tylko
czy w NEW YORK TIMES
wydrukują
czy oni to wydrukują
co on im wszystkim opowiedział
07Wracając do Franka O’Hary
Powroty na pp
wejście do tego samego łóżka
z trzydziestoma kobietami
Kronem, Słowacką i Dziubdzińską
byle do następnego usunięcia wierszy
minęło pół roku
byle psychiczna wpadka
starczy za krzesło elektryczne
dla poematu
niedoszli samobójcy z pp
z wami trzymam
peleton jadący po Nike
mija mnie na składakach marki Kolbe
a ja podchodzę do Franka O’Hary
gdy stoi z ciepłą bułeczką i kubkiem coli
na Park Lane
koło kibla
wymieniamy spojrzenia
Hi, Frank
jakie tylko mogą wydarzyć się w poezji
06
pp – internetowy portal poetyckizmienia się klimat
nie będzie więcej prawników. ceny usług wzrosną
palestra ma wpływ na rząd. tak zwane lobby
co mnie to obchodzi. pytasz pykając lodem
jeśli w moim drineczku
driniu driniu
jeśliś w moim łóżeczku
janeczku trzeci
co ma długość prawnika do mojej rozkoszy
zmienia się nagle klimat. między nami. zapalam
zapalasz. włączam telewizor. idziesz do łazienki
tusk na nartach. belweder zaciąga story. sobieski
pod śniegiem. zapalają się kandelabry. 23.15
wracasz. zmienia się klima. floryda. ocieplenie
rybacy z tajlandii wychodzą w rejs. oka sieci. silnik
sobieska. osuwasz się na konia. na belwedery
08