Niekończąca się wojna: walka dwóch braci - ebook
Niekończąca się wojna: walka dwóch braci - ebook
Książka ta jest zarówno ciekawostką, jak i drogowskazem. Opowiada historię o chłopcu, który na skutek jednej złej decyzji znajduje się w samym centrum wojny. Audax, nastolatek wchodzący w dorosłe życie, zmuszony do opuszczenia swojej rodziny, ojczyzny, ukochanej, wyrusza w nieznane. Zrządzeniem losu spotyka na swej drodze dwóch mnichów, którzy proponują mu życie w klasztorze. Z biegiem lat młodzieniec, już jako brat Freos, coraz bardziej wchodzi w nową rolę. W tym czasie niszczycielskie siły zostają wprawione w ruch. Wybucha wojna zdolna odmienić cały świat. Ścierają się w niej dwie przeciwstawne siły, których reprezentantami są: Gideon niosący śmierć i zniszczenie oraz jego brat Maksymilian starający się stworzyć świat prawa i porządku.
Bohater, nie zdając sobie sprawy ze swojej roli, niesiony starożytną legendą, wyrusza w podróż, aby odnaleźć trzeciego brata będącego jedyną nadzieją na ocalenie świata i przywrócenie równowagi. Z czym przyjdzie mu się zmierzyć? Co napotka na swojej drodze? Czy uda mu się uratować świat? Czy odnajdzie swą rodzinę i ukochaną? Odpowiedzi na te pytania znajdziesz w książce. Czy warto po nią sięgnąć? Nie wiem. Przekonaj się sam!
O autorze: Młody pisarz, z wykształcenia filolog, a z zamiłowania meloman i językofil, piszący pod pseudonimem Ryszard Król, postanawia wkroczyć w świat pisarski z debiutancką powieścią "Niekończąca się wojna: walka dwóch braci". To opowieść mroczna i niekiedy przerażająca. Pokazująca okrutną prawdę, lecz zarazem pozwalająca inaczej spojrzeć na otaczający nas świat. Pełna rozpaczy, ale dająca nadzieję na lepsze jutro. Opowieść dualistyczna, w której światło i mrok mieszają się ze sobą, tworząc nową rzeczywistość. Zanurz się w tej nowej rzeczywistości i odkryj samego siebie…
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8308-283-7 |
Rozmiar pliku: | 803 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W lewo, w prawo, w prawo, w lewo, znowu w prawo. Przez ciemność korytarzy przedzierało się coś mrocznego i złowrogiego. Starożytna siła tak potężna, że niejeden raz zmieniała bieg wydarzeń. Siła ta rozchodziła się we wszystkie strony, zarażając wszystko swoim jestestwem. Rozsiewała zarazę coraz dalej i dalej, zmieniając wszystko, każdą energię, w coś wypaczonego i pozbawionego racji bytu. Siła ta zrodziła się z pragnienia, które wiele wieków temu zmieniło oblicze świata. Przysięga została złamana, a historia znowu zatoczyła koło. Jednakże historia zawsze zatacza koło, skupiając się na jednym wydarzeniu, od którego wszystko się zaczyna i na którym wszystko się kończy.
Siła ta, zrodzona przez naruszenie _status quo_, ruszyła, aby wykonać swoje zadanie i przywrócić wszystko na stare tory. Zdolna jest do wszystkiego, byleby wykonać powierzone jej zadanie. Siła ta z sekundy na sekundę staje się potężniejsza i obejmuje coraz to większe tereny. Obejmuje wszystko we władanie, nie pozwalając, aby druga strona przejęła kontrolę.
Podporządkowała sobie nawet śmierć – istnienie nie do pokonania, zdolne do niszczenia wszystkiego, doprowadzające do degradacji najmniejszego nawet przejawu życia. Zdolna była ją podporządkować, ponieważ to śmierć została z niej zrodzona, aby utrzymywała równowagę na świecie. Równowagę, która została zachwiana, więc teraz nawet śmierć musi stawić się na służbę.
Do swojej służby zbudzili się również jej strażnicy. Gotowi na walkę za wszelką cenę, gotowi walczyć z każdym, kto stanie jej na drodze. Siła budzi ich i powołuje do wiecznej służby, do której zaprzysięgli się sami. Rozszerzając swoje włości, budzi ona kolejnych, którzy – przez ziemię bądź kamień – przebijają się na zewnątrz i ruszają na jej wołanie. W każdym zakątku grobowca słychać szuranie płyt nagrobkowych.
***
Na drugim końcu świata podobna siła powołała na służbę człowieka, który nie znając swojego przeznaczenia, zmierzał ku niemu nieubłaganie. Na wybrzeżu Partisatu, w małej wiosce rybackiej obok miasta Otro, narodziło się dziecko, które miało wszystko zmienić. Pewnego słonecznego dnia w spokojnej i cichej wiosce dziecko wyruszyło na wezwanie swego ojca. Wioska ta, podobnie jak inne wioski rybackie, leżała na brzegu Morza Karijskiego. Morze to było spokojne i nawet zimą nie podnosiło swoich fal, aby zatapiać statki pływające między dwoma kontynentami. Wioska składała się z kilkunastu drewnianych domków krytych strzechą, zbudowanych wokół małego portu, ze studnią w centrum i z małym molem wybijającym się w kierunku morza. Do mola przywiązano kilka łódek rybackich. Żadnej nie brakowało, ponieważ dzień chylił się już ku końcowi i każdy rybak przeliczał dzisiejszą zdobycz. Dziecko, witane przez mieszkańców wioski, szło radośnie w stronę swojego domu.
– Witaj, ojcze – powiedziało, przestępując próg.
– Witaj, Audaxie. Uznałem, że nadszedł czas, abyś stał się mężczyzną. Wiedz, że nie stanie się to od razu, ale kiedyś trzeba zacząć. Pomożesz mi dzisiaj w lesie na polowaniu – oświadczył jego ojciec. – Jesteś już na tyle dojrzały, że musisz się nauczyć, jak być prawdziwym mężczyzną.
W tym momencie do środka weszła kobieta ubrana w białą suknię zasłaniającą wszystko od ramion po kostki. W rękach trzymała kosz z jakimiś ziołami.
– Mamo, mamo! – zawołał chłopiec. – Tata weźmie mnie dziś do lasu na moje pierwsze polowanie!
Kobieta spojrzała na syna, a następnie gniewnie na męża.
– Dlaczego go zabierasz? Nie uważasz, że jest jeszcze za młody? Pozwólmy mu cieszyć się dzieciństwem. Weźmiesz go w przyszłym roku.
– Nie – odparł mężczyzna. – Pora, aby poznał, czym jest życie. Nie będziemy wiecznie obok niego. Musi zacząć radzić sobie w życiu.
Kobieta spojrzała smutno na chłopca. Wiedziała, że jej mąż ma rację, ale nie mogła pozwolić, aby coś się stało jej małemu synkowi.
– Postanowione. Ma już czternaście lat. Wieczorem, gdy zajdzie słońce, wyruszymy na polowanie – zwrócił się ojciec do Audaxa.
– Hura! – ucieszył się chłopiec i wybiegł z domu, aby opowiedzieć o tym reszcie rodziny.
– Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – odezwała się kobieta. – Jeśli go złapią, to potraktują go jak wszystkich. Znasz prawo.
– Znam, ale mnie nie złapią. Ani jego – odparł mężczyzna. – To będzie po prostu kolejne polowanie.
***
– Tata zabiera mnie na polowanie! – zawołał szczęśliwy chłopiec. – Tak się cieszę!
– Dzisiaj? Na polowanie? – zapytała z przerażeniem Lila. – A co na to twoja mama?
– Moja mama? Martwi się trochę, ale wie, że to musiało w końcu nastąpić – odpowiedział Audax. – Nie cieszysz się, że idę na polowanie?
– Cieszę się, i to bardzo – odrzekła Lila, uśmiechając się do niego promiennie.
– To świetnie. Chciałbym, abyś mogła pójść razem z nami, ale wiesz, jaki jest mój ojciec. Na pewno się nie zgodzi.
– Nie przejmuj się. I tak bym nie wiedziała, co mam robić – oznajmiła Lila. – Poza tym to jest nudne.
– Nudne? – zapytał zdziwiony Audax. – Jak to?
– Tak słyszałam od mamy. Rozmawiała z panią Rozmery, że nie rozumie, dlaczego mężczyźni tak cieszą się z polowań – wyjaśniła Lila. – Ja również tego nie rozumiem.
– Ale mój tata zawsze powtarzał, że prawdziwe życie zaczyna się na polowaniu – oświadczył Audax z nutką złości w głosie. – Nie chcesz iść, to nie musisz, ale wiem, że będę się dobrze bawił.
– Wiem. Jak to chłopcy. Nigdy ich nie zrozumiem – przyznała Lila.
– A ja dziewcząt – odwzajemnił się chłopiec.
Po jego słowach nastała chwila ciszy, w której oboje patrzyli na siebie, aby w następnej wybuchnąć gromkim śmiechem.
***
Wieczorem, gdy słońce chowało się za horyzont, dwaj ludzie: mężczyzna i chłopiec wyszli w ciemną noc na polowanie. Mężczyzna z włócznią w ręce i łukiem na ramieniu stąpał cicho po leśnym runie.
– Staraj się nie robić hałasu. Musimy być cicho, jeśli chcemy podejść bliżej do zwierzyny – polecił ojciec.
– Dobrze, tato. Postaram się.
Audax grzecznie szedł za nim, naśladując ojca. Szli jakiś czas, gdy ojciec natrafił na ślady.
– Oto, czego szukaliśmy. Zobacz – powiedział mężczyzna, wskazując na ziemię.
Chłopiec podszedł bliżej i spojrzał na to, na co wskazywał ojciec.
– Niczego nie wiedzę – przyznał z żalem.
– O, tutaj. Widzisz? Zarys racic dużej łani.
– To wgniecenie w ziemi? To są ślady racic? – zapytał zaskoczony chłopiec.
– Tak. Sądząc po głębokości, pozostawiło je spore zwierzę – wyjaśnił ojciec. – Chodźmy jednak. Musimy zdążyć przed wschodem słońca.
Obaj ruszyli dalej, kierując się śladami pozostawionymi w błocie. Po dłuższym marszu mężczyzna wytropił zdobycz. Była to duża łania. Stała samotnie na środku łąki oświetlonej bladym światłem księżyca. Mężczyzna i chłopiec podeszli do niej najciszej i najbliżej, jak się dało. Spojrzeli na nią, następnie na siebie i się uśmiechnęli. Mężczyzna chwycił za łuk, wyciągnął strzałę z kołczanu. Nałożył ją, napiął łuk i wymierzył. Nagle coś zaszeleściło w krzakach. Zwierzę przerwało posiłek i spojrzało w tym kierunku. W tej chwili obaj zamarli w bezruchu, czekając na przebieg wydarzeń. Gdy łania wracała do przerwanego posiłku, blade światło księżyca padło na nich, czyniąc ich widocznymi dla oczu ofiary. Łania spojrzała w ich stronę. Mężczyzna wypuścił strzałę w kierunku łani, ale chybił, ponieważ zniknęła w okolicznych krzakach. Chłopiec, niewiele myśląc, złapał za włócznię leżącą obok ojca i pobiegł za łanią w ciemny las. Zanim mężczyzna zorientował się, co się stało, było już za późno. Postanowił jednak pobiec za synem. Nie mogąc go dogonić, chciał go zawołać, ale wiedział, że nie byłby to dobry pomysł. W tym okolicach można natrafić na nocne patrole. Choć znał każdy metr tego lasu, nie mógł dogonić Audaxa. W ciemności wszystko się zlewało i chłopiec zniknął z oczu rodzica. W chwili gdy chciał zawołać syna, jak spod ziemi wyrośli strażnicy. Nie mieli zapalonych pochodni, więc trudno było ich zauważyć w tych ciemnościach.
– Stój! – krzyknął jeden z nich. – W imieniu króla Prawosława rozkazuję ci stać!
Przerażony mężczyzna stanął w miejscu i odwrócił się do strażników.
– Co tutaj robisz? Nie wiesz, że nie wolno opuszczać swojego domu po zmroku? – zapytał drugi.
– Wiem, ale mój syn nie wrócił na noc, więc postanowiłem go poszukać – wyjaśnił mężczyzna.
– Twój syn? Tak? Pójdziesz z nami – polecił strażnik, wyciągając krótki miecz. – Nie stawiaj oporu. Opowiesz nam wszystko na posterunku.
Mężczyzna spojrzał na nich, a następnie w kierunku, w którym uciekał chłopiec. Wiedział, że opór na nic się nie zda, że tylko narazi tym swoją rodzinę na niebezpieczeństwo.
– No, ruszaj się! Nie mamy całej nocy! – krzyknął strażnik, gdy mężczyzna nie reagował. Podszedł do niego i uderzył go trzonem miecza w brzuch. Mężczyzna upadł na ziemię.
– Wstawaj! – rozkazał strażnik.
Gdy ten się nie podnosił, kopnął go w brzuch, a następnie w głowę. Mężczyzna, wyjąc z bólu, nadal leżał na ziemi. To rozsierdziło strażników, więc chwycili go pod pachy i podnieśli, a potem związali mu ręce liną.
– Pójdziesz z nami, a kilka dni w celi nauczy cię, aby szanować prawo – oświadczył strażnik.
Mężczyzna ze smutkiem na twarzy i strachem o swojego syna poszedł za strażnikami.
***
Po całonocnej wędrówce po lesie Audax szedł zmęczonym krokiem w stronę swojego domu. Był zły na siebie, ponieważ dał uciec łani, a później się zgubił. Brudny i w podartym ubraniu, głodny i spragniony po całonocnym poszukiwaniu ojca wracał w końcu do domu w nadziei, że znajdzie go tam i że nie będzie on na niego bardzo zły.
Gdy wszedł na plac, zamarł. Stali tam wszyscy mieszkańcy wioski, a wokół nich kręcili się strażnicy. W chwili przerażenia schował się za jednym z budynków i przyglądał się wszystkiemu z ukrycia.
– Gdzie jest twój syn? – zapytał jeden ze strażników.
– Nie wiem. Wyszli z ojcem i jeszcze nie wrócili – odpowiedziała zapłakana kobieta.
– Wyszedł z ojcem? Tym, który siedzi u nas w celi?
Spojrzała na niego z niedowierzaniem i z nadzieją, że kłamie.
– Nie. Mój mąż jeszcze nie wrócił. Poszedł szukać naszego syna, który zgubił się w lesie.
– A więc to twój mąż. Gdzie jest dzieciak?! – krzyknął strażnik zdenerwowany tym, że próbowała go okłamać.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. – Jej głos się załamał.
– Trzeba cię zmusić do gadania – uznał, po czym chwycił małą dziewczynkę za włosy i wywlókł ją na środek przed wszystkich.
Chłopiec spojrzał na dziewczynkę, a ona na niego. Sparaliżowany strachem nie był w stanie nic zrobić. Wiedział, że to nic nie da. Na jego widok zalała się łzami, a jej spojrzenie mówiło tylko jedno: „Ratuj!”.
– Chyba nie chcesz, aby taka piękna istota spędziła resztę życia w ciemnej i zatęchłej celi? – zapytał. – A może mam ją oddać moim podopiecznym? Oni potrafią się zajmować takimi małymi kobietkami.
– Nie, błagam, tylko nie to! Proszę! Nie wiem, gdzie jest mój syn. Wyszedł z moim mężem do lasu i jeszcze nie wrócili – powtórzyła kobieta. – Proszę, nie krzywdź jej!
– Nie pozostawiasz mi wyboru – stwierdził strażnik. – Zabrać ją! Zabrać wszystkich! Urządzimy sobie małe przesłuchanie.
W tej chwili kobieta dostrzegła chłopca chowającego się za budynkiem. Gestem głowy wskazała mu, aby uciekał. Dostrzegł to strażnik i się uśmiechnął.
– Wiemy, że tam jesteś. Wyjdź grzecznie, a nikomu nie stanie się krzywda! – zawołał.
Audaxa sparaliżował strach. Nie wiedział, co ma robić. Uciekać czy pomóc? Wiedział, co zrobiłby jego ojciec, ale czy on tak potrafi? Był tylko małym chłopcem, który zaraz się rozpłacze.
– Przeszukać jeszcze raz obejście! – rozkazał strażnik trzem podwładnym. – Macie go znaleźć!
– Tak jest! – krzyknęli i się rozbiegli.
– A wy pójdziecie ze mną – zwrócił się do grupy wystraszonych wieśniaków. – Zabrać ich!
Chłopiec, bojąc się kary, schował się pod jednym z budynków i okrył się workiem leżącym obok. Zapłakana Lila, widząc, jak się chowa, odwróciła wzrok. Na jej twarzy pojawiły się rozczarowanie i rozpacz. Po chwili wraz z pozostałymi została wsadzona do wozu więziennego.
Audax zamknął oczy i starał się nie krzyczeć. Miał nadzieję, że to tylko zły sen i że za chwilę się obudzi. Teraz zmęczenie z całej nocy dało o sobie znać. Zasnął.
***
Obudził się z przerażeniem, zdając sobie sprawę z zagrożenia. Nie wydając żadnych dźwięków, nasłuchiwał, czy jest bezpiecznie. Spojrzał na plac. Nie było na nim żywej duszy. Poczekał chwilę, a gdy nic nie zwróciło jego uwagi, wygramolił się spod worka i rozejrzał po obejściu. Nie było nikogo. Wszystkich zabrali strażnicy. Mimo młodego wieku wiedział, co strażnicy robią z więźniami, i uświadomił sobie, że jego rodzina już nie wróci. Postanowił uciec. Chęć ta była silniejsza niż wszystko inne. Zdawał sobie sprawę, że nie może tutaj zostać. Przerażała go myśl o spotkaniu ze strażnikami. Zabrał trochę jedzenia i wody, a potem wbiegł w las. Biegł, nie oglądając się za siebie. Biegł i biegł, aż słońce zaczęło znikać za horyzontem. Biegnąc, przypominał sobie twarze swoich rodziców i innych mieszkańców wioski. Nie mógł się pozbyć obrazu twarzy zapłakanej Lili. Nie potrafił powstrzymać tego napływu niewyjaśnionych emocji, które teraz zalewały jego umysł. Nie mógł przestać myśleć o tym, co z nią zrobią. Chwile spędzone razem z Lilą były najszczęśliwszymi w całym jego życiu. Uśmiechnął się na ich wspomnienie. To dało mu siłę.
„Jeszcze cię uratuję!” – postanowił w myślach. „Uratuję was wszystkich”.
Nie chcąc spędzić kolejnej nocy w lesie, ruszył w stronę miasta, do którego chodził z ojcem, aby sprzedać warzywa na targu. Gdy dotarł na miejsce, było już ciemno. Wiedział, że w nocy podczas godziny policyjnej nie można było opuszczać domów, więc starał się nie rzucać w oczy. Strasznie się bał. Dotarł na targ. Nikogo na nim nie było. Dostrzegł leżące na stole kawałki chleba. Sprawdziwszy, że nikogo nie ma, podszedł do niego, zabrał je szybkim ruchem i schował się w ciemności. Zjadł w pośpiechu. Po posiłku postanowił udać się do portu. Wiedział, że nie może zostać w królestwie. Musiał dostać się na statek i popłynąć do innych krain. W porcie również było pusto. Postanowił podbiec do jednego ze statków. Nagle pojawiło się światło. Był to strażnik patrolujący port. Chłopiec zawahał się i w ostatniej chwili schował się z powrotem w ciemności. Odczekał, aż światło zniknie z zasięgu wzroku. Wyszedł z ukrycia, upewnił się, że nikogo nie ma, i podbiegł do pierwszego statku. Na szczęście trafił na trap, po którym mógł z łatwością wejść na pokład. Zszedł do najniższej ładowni i schował się za beczkami.
„Teraz muszę tylko poczekać i liczyć, że mnie nie znajdą” – pomyślał.
Starał się z całych sił nie zasnąć, ale sen był od niego silniejszy.