Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • nowość

Niektórzy lubią chłód - ebook

Wydawnictwo:
Tłumacz:
Format:
EPUB
Data wydania:
12 listopada 2025
37,99
3799 pkt
punktów Virtualo

Niektórzy lubią chłód - ebook

"Niektórzy lubią chłód" autorstwa Elle McNicoll to klimatyczna powieść młodzieżowa, która łączy w sobie urok małego miasteczka, magię świątecznej atmosfery i pełen emocji wątek miłosny. Akcja rozgrywa się w Lake Pristine – miejscu pełnym zimowego czaru, przytulnych kawiarni i lokalnych tradycji, które przyciągają czytelnika swoim ciepłem. Główna bohaterka, Jasper Montgomery, wraca tam na święta z zamiarem pożegnania się z rodzinnym miastem na zawsze. Jednak jej plan zostaje zakłócony, gdy niespodziewanie spotyka Arthura Lancastera – dawnego szkolnego rywala, a dziś początkującego filmowca. Ich relacja, pełna ciętych ripost i niewypowiedzianych emocji, przeradza się w klasyczną opowieść z nurtu enemies-to-lovers.

Książka wyróżnia się nie tylko urokiem romantycznego wątku, ale także głębią psychologiczną postaci. McNicoll przedstawia Jasper jako bohaterkę neuroróżnorodną, ukazując jej świat przez pryzmat doświadczeń związanych z autyzmem. Dzięki temu historia nabiera wyjątkowej autentyczności, a czytelnicy mogą dostrzec, jak ważne jest miejsce osób neuroatypowych w literaturze młodzieżowej. Wątki przyjaźni, relacji rodzinnych, oczekiwań społecznych i radzenia sobie z przeszłością splatają się w opowieść o poszukiwaniu akceptacji i własnego miejsca w świecie.

"Niektórzy lubią chłód” to coś więcej niż romans – to ciepła, pełna nadziei historia o drugich szansach, odwadze bycia sobą i o tym, że nawet w najzimniejszą zimę można odnaleźć ciepło bliskości. To powieść, która zachwyci zarówno miłośników romantycznych historii, jak i tych, którzy szukają w literaturze ważnych tematów społecznych.

 

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Dzieci 6-12
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-8425-794-4
Rozmiar pliku: 4,0 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

AKT PIERWSZY, SCENA PIERWSZA
JASPER

Czym byłby powrót do domu bez opadów śniegu?

Co prawda na zewnątrz nie szalała zamieć, ale porządnie prószyło.

Wielki znak drogowy z napisem „Witamy w Lake Pristine” był nieskazitelnie czysty, zupełnie jak płatki śniegu, które z każdą chwilą powiększały zbierającą się pod nim puchową pierzynę. Nie było mowy, żeby w tym miasteczku tablica powitalna była choć trochę brudna.

Jasper mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy swojego starego jeepa. Nie była fanką rzeczy idealnych. Ani nieskazitelnych.

A jej rodzinne miasteczko było ich pełne.

Lake Pristine¹ zasługiwało na swoją nazwę. Było idealnym miejscem dla niepoprawnych romantyków i osób, które lubiły wtykać nos w nie swoje sprawy. To bogate i malownicze miasteczko leżało nad wielkim, czystym jak łza jeziorem o tej samej nazwie. Oprócz głównej ulicy znajdowały się tu: szkoła baletowa, labirynt z żywopłotu (istna pułapka na turystów), księgarnia, Lamówka – sklepik z ubraniami w stylu vintage, ratusz, rynek, targ (na którym równie łatwo dało się znaleźć stopery do drzwi w kształcie leśnych zwierzaków, co butelkę mleka), pasmanteria, jeden bar i kultowe kino rodziny Lancasterów.

Jasper Montgomery nie miała pojęcia, że jej powrót do domu był ostatnio na językach całego miasteczka. Wieść o jej przyjeździe zaczęła swoje tournée po Lake Pristine od Ester przy stoisku z cytrynami na targu i dotarła aż do Doreen, zamiatającej schody pod kościołem. Wzmianki o powrocie Jasper nie zabrakło nawet w lokalnej gazecie:

Nasze słoneczko wraca do domu! Jasper Montgomery przyjeżdża na ferie zimowe po spędzeniu półtora roku w wielkomiejskim koledżu, gdzie studiuje psychologię. Od jej rodziny wiemy, że po uzyskaniu dyplomu będzie próbowała swoich sił na wydziale prawa. Jesteśmy niezmiernie dumni z jej akademickich postępów, ale nie możemy się doczekać, aż wróci do nas na stałe. Nasi czytelnicy bez wątpienia pamiętają, jak przykro było nam w zeszłe ferie, gdy nas nie odwiedziła. Czekaliśmy na nią z utęsknieniem przez ponad rok, a jeśli wy robiliście to samo, to zapraszamy was na wielkie powitanie Jasper w domu nad jeziorem pierwszego dnia następnego miesiąca. Poczęstunek zacznie się równo o 19.00!

Złota dziewczyna Lake Pristine wracała do domu. Jasper, która nosiła sąsiadom torby z zakupami. Jasper, która wstawała wcześnie rano, żeby pomóc w przygotowaniu zebrań miejskich. Jasper, która była asystentką w sezonie szczepień i podczas zbiórek krwi. Jasper, która grabiła sąsiadom liście, odśnieżała im podjazdy i przynosiła wodę w upalne letnie dni.

Jasper, która nigdy nie mówiła „nie”.

Cieszyła ją sama droga do domu. Jej prawko było nowiusieńkie – w przeciwieństwie do jej starego, rozklekotanego jeepa – ale i tak tworzyli niezły duet. Puszczała piosenki z musicali na cały regulator i rozkoszowała się „międzyczasem”, w którym nie była ani studentką, ani chlubą miasteczka.

Gdy dojechała do centrum, jej oczom ukazał się rynek, a na nim – tłum ludzi. Znała tam wszystkich. Gromadzili się właśnie pod sceną koncertową i nikogo nie obchodził prószący z nieba śnieg, bo mieszkańców Lake Pristine rozpierała radość na myśl o czymś znacznie bardziej ekscytującym.

– Co to ma być? – zamruczała pod nosem Jasper, mrużąc oczy. – Co oni wszyscy tutaj robią?

Na scenie stała Christine, starsza siostra Jasper. Była ubrana w sztuczne różowe futro, dopasowane do niego puchate śniegowce i futrzaste nauszniki. Skupiała na sobie wszystkie spojrzenia. Jeśli porównać by Lake Pristine do niewielkiej sadzawki, to Christine byłaby w niej grubą rybą. Jasper przyjrzała się siostrze rozdającej uśmiechy na prawo i lewo i przeszło jej przez myśl, że być może Christine zorganizowała imprezę powitalną z okazji jej powrotu do domu. I że zaprosiła na nią całe miasteczko. Szybko jednak przestała się łudzić. W końcu to Christine zawsze była w centrum uwagi, a o Jasper przypominano sobie dopiero wtedy, gdy było po wszystkim i trzeba było posprzątać. A że ostatnio zdążyła już zobaczyć trochę świata i dowiedziała się nieco więcej o ludziach, miała świadomość, że w tej małomiasteczkowej sadzawce ona byłaby co najwyżej jakimś kolczastym szkarłupniem.

Znacząco zwolniła i zasłoniła dłonią oczy, bo raziło ją odbijające się od śniegu słońce. Kevin, chłopak Christine, z którym była już od dawna (a raczej który już od dawna musiał znosić jej humory), paradował właśnie po małym, kamiennym placu tuż przed schodami prowadzącymi na scenę, na której stała jego dziewczyna. Ludzie bili mu brawo. Dopiero gdy Jasper podjechała nieco bliżej, zrozumiała, skąd te oklaski.

Kevin właśnie sięgał do kieszeni swojego odjechanego garniaka, z której po chwili wyjął małe aksamitne pudełeczko.

Jasper wzięła głęboki oddech i uderzyła w radio, by uciszyć Bernadette Peters śpiewającą Stay with Me. Nagle Kevin klęknął na jedno kolano, przykuwając wzrok obu sióstr. Jasper rozkojarzyła się…

I wpadła samochodem prosto do rowu.

Głośno zaklęła, gdy poduszka powietrzna otworzyła się w ten najbardziej powolny i upokarzający sposób, w jaki tylko się da. Jasper wyważyła drzwi kopniakiem i chwiejnym krokiem weszła na leśną ścieżynkę. Nogawki jej dżinsów były pokryte okropną błotnistą mazią, ale wykrzesała z siebie delikatny uśmiech, starając się nie przejmować zszokowanymi i współczującymi spojrzeniami gapiów.

Jej przyszły szwagier nadal klęczał przed Christine, trzymając w wyciągniętej dłoni pierścionek. A ta nadal stała przed nim zaskoczona z otwartymi ustami, ale jej gniewne spojrzenie zdążyło już powędrować w stronę Jasper. Zebrali się tu dziś wszyscy – rodzina, przyjaciele, znajomi – żeby towarzyszyć parze w tym szczególnym momencie. Jeden z synów Lancasterów nagrywał nawet wszystko starą kamerą.

Jego spojrzenie na chwilę spotkało się ze spojrzeniem Jasper, ale później przeniósł wzrok na jej przemoczone do suchej nitki buty.

Arthur Lancaster.

Opryskliwy, małomówny i krytyczny. W pewnym sensie był dawnym wrogiem Jasper. Oboje dorastali w Lake Pristine i chodzili razem do liceum. Wolałaby w ogóle go nie spotkać, a tym bardziej tu i teraz, gdy była pokryta śniegiem i błotem. Z jego twarzy nie dało się zbyt wiele wyczytać, ale patrzył na nią z typowym dla siebie chłodem.

Jasper słynęła z tego, że dla wszystkich była miła i uprzejma.

Dla wszystkich oprócz Arthura Lancastera.

Omiotła osłupiały tłum wzrokiem, jednak tylko jego twarz zdradzała cień pogardy.

Najwyraźniej całe miasteczko przybyło zobaczyć księżniczkę Christine i podziwiać jej zaręczyny, ale Jasper Montgomery, miejscowa czarna, neuroróżnorodna owca, przez przypadek wszystko popsuła.AKT PIERWSZY, SCENA DRUGA
ARTHUR

Tego samego dnia, jeszcze zanim Jasper Montgomery zaliczyła swoje dramatyczne wejście, Arthur znalazł w dawnym gabinecie ojca starą kamerę.

Nie pamiętał za bardzo, żeby Tayo Lancaster jej używał. Ojciec Arthura nie był z tych, co to lubią stać z boku. Zawsze musiał być w centrum wydarzeń, a przy tym roztaczał wokół siebie atmosferę radości i beztroski. Kamera tylko by mu ciążyła.

Ale Arthur w niczym nie przypominał taty.

Widział za to mnóstwo skrzących iskierek jego osobowości w swoim starszym bracie Henrym i w młodszej siostrze Grace. Oboje odziedziczyli po ojcu zapał i miłość do ludzi. Byli tak samo szczodrzy i promienni jak on.

Arthur natomiast odziedziczył po nim jedynie mało używaną kamerę.

– Myślisz, że działa? Musi działać, bo jest mi potrzebna – powiedział Marcus, kuzyn Arthura i jego najlepszy przyjaciel w jednej osobie.

– Powinna… – odpowiedział Arthur. – A tak właściwie, to po co ci ona?

Marcus położył na blacie kuchennym telefon i pokazał Arthurowi ostatniego maila.

– Archiwum Narodowe daje dziesięć koła za najlepszy film krótkometrażowy o życiu w małym miasteczku – wyjaśnił, a jego twarz rozjaśnił szeroki uśmiech. – Chodzi o to, że mniejsze miejscowości zwykle nie dostają wsparcia finansowego na projekty artystyczne i nie są znaczącą częścią filmowego światka. Dlatego w archiwum szukają projektów, które pokazałyby to, czego kamera zwykle nie widzi, czyli między innymi takie mieściny jak nasza. Nareszcie będziemy coś mieli z mieszkania w tym cyrku!

Na twarzy Arthura mimowolnie pojawił się złośliwy uśmieszek. Lake Pristine było bogatą miejscowością, ale gdyby zapytać mieszkańców, jakie wiodą życie, większość powiedziałaby raczej, że „komfortowe”, a nie „wystawne”. Rodzina Arthura i Marcusa należała do klasy średniej, więc żaden z nich nie miał domku letniskowego. A kino studyjne Lancasterów nie było wyłącznie miejscem pracy Arthura, ale też jego jedynym domem.

Jakiś czas temu pani Lancaster powierzyła zarządzanie kinem swoim dwóm synom, Arthurowi i Henry’emu, podobnie jak i opiekę nad ich młodszą siostrą – po czym wyjechała do Indii razem z nowym mężem, żeby „odnaleźć siebie na nowo”. Pewnie zdążyła już zapomnieć o Lake Pristine.

„I o swoim pierwszym, zmarłym mężu” – pomyślał rozgoryczony Arthur.

Powinna wrócić z ojczymem już za kilka dni, ale dla Arthura i Henry’ego to i tak nie miało znaczenia, bo od dawna byli przyzwyczajeni do opiekowania się Grace w czasie wakacji czy ferii, niezależnie od tego, co planowała ich mama.

Ich siostra uwielbiała spędzać czas w rodzinnym kinie, które było oczkiem w głowie ich taty. Jego obecność nadal dało się wyczuć w każdym zakamarku. Arthur chciał tu wprowadzić przeróżne zmiany. Miał sporo pomysłów, ale zawsze, gdy wypowiadał je na głos, czuł się winny, że ingeruje w wizję ojca.

– Pomóż mi nakręcić ten film, pokażemy ludziom prawdziwą twarz Lake Pristine. Razem uchwycimy to, czego kamera zwykle nie widzi, co myślisz? – powiedział Marcus i trącił palcem starą kamerę kuzyna.

Marcus pracował w rodzinnym kinie na pół etatu jako bileter.

– Dziesięć koła? – Arthur wbił w niego wzrok.

Taka suma mogłaby odmienić ich życie.

– Podzielimy się po połowie – dodał Marcus. – Ty będziesz kręcił, a ja ogarnę montaż.

– Nie mamy przecież nawet żadnego pomysłu na ten film – odparł Arthur. – A poza tym – dodał i zjechał w dół maila, żeby sprawdzić termin nadsyłania zgłoszeń, wytłuszczony na czerwono – formularze trzeba wysłać do końca stycznia. Nie wyrobimy się.

– To pomylone miasto samo w sobie jest pomysłem na film! – nie ustępował Marcus.

Wyrwał Arthurowi telefon z ręki, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie podziela jego pesymistycznej wizji.

W oczach Marcusa tańczyły płomyki. Myśl o tym, że będzie mógł się zemścić na Lake Pristine, była wyjątkowo kusząca. Arthur trochę nawet go rozumiał. W liceum bez przerwy znęcano się nad Marcusem. Dorośli też za nim nie przepadali, bo w dzieciństwie miał przez chwilę zapędy do malowania graffiti. Arthur musiał go zawsze ratować przed szkolnymi dręczycielami i nawet teraz, gdy mieli po osiemnaście lat, niewiele się zmieniło. Młodszy syn Lancasterów nadal odstraszał wszelkich agresorów, bo z jego twarzy rzadko znikał grymas złości, a do tego miał metr dziewięćdziesiąt trzy wzrostu.

Innymi słowy – wszystko w nim mówiło: „Lepiej nie podchodź!”. I podobało mu się to.

– Możemy zacząć już dzisiaj. Te megaspontaniczne oświadczyny Kevina posłużą nam za pierwszą scenę – nalegał Marcus.

– Nie mam zamiaru na to patrzeć – prychnął Arthur.

Wziął do ręki starą kamerę taty i poczuł ostre ukłucie w sercu. Chciałby, żeby tata nadal tu był i sam wysłał go na rynek z kamerą, by Arthur sprawdził, skąd to całe zamieszanie.

Ale odszedł i już nigdy nie wróci.

Arthur odłożył kamerę na stół, zrzucając przy tym stertę gazet, rachunków i innych papierów, które Henry zapomniał uprzątnąć. Gdy układał je na nowo w równy stosik, jego uwagę przykuła pierwsza strona „The Lake Pristine Courier”, lokalnej gazety od dawna cierpiącej na braki kadrowe.

Marcus spojrzał mu przez ramię i przeczytał na głos nagłówek:

– „Złota dziewczyna Jasper Montgomery wraca do domu”. Rany, już naprawdę nie mają o czym pisać. Jak zwykle.

Arthur milczał. Wpatrywał się w małe zdjęcie Jasper zamieszczone w artykule. Musiało być zrobione w zeszłym roku, gdy jeszcze byli w ostatniej klasie liceum, najprawdopodobniej niedługo przed końcem zajęć i przed wakacjami. Tuż przed tym, gdy Jasper spakowała wszystkie swoje manatki do samochodu rodziców i pojechała w wielki świat studiować psychologię. Uśmiechała się ciepło do osoby po drugiej stronie obiektywu.

– W sumie to mogę na chwilę pójść na rynek – powiedział w końcu Arthur, nie odrywając wzroku od zdjęcia.

– Super! To musimy się powoli zbierać.

– Czyli mam ją ze sobą zabrać? – zapytał Arthur i ponownie wziął kamerę do ręki.

Nagle w drzwiach do jadalni pojawiło się jego rodzeństwo. Henry i Grace wkładali już szaliki i czapki, gotowi na kolejne opady śniegu. Arthur dowiedział się o tym, że Kevin zamierza oświadczyć się Christine Montgomery, właśnie od swojego starszego brata. Z całej ich trójki tylko mała Grace tak naprawdę chciała to zobaczyć.

– Jeśli się postarasz i nakręcisz spoko filmik, możesz go potem opchnąć Christine – rzucił Marcus, gdy wychodzili już całą czwórką na zewnątrz.

Arthur zapoznawał się z funkcjami kamery przez całą drogę ze starego klimatycznego kina do centrum Lake Pristine. Henry, który nigdy nie był wielkim fanem Marcusa ani jego specyficznego poczucia humoru, szedł przodem razem z Grace.

– Mówię serio! – kontynuował rozbawiony Marcus z typową dla siebie upierdliwością. – Nagraj ich, skasuj ich za to, a potem jeszcze nakręcimy całe miasto i zgarniemy dziesięć koła.

Arthur przystanął na chwilę. Nastąpił na świeżą warstewkę śniegu, zostawiając na niej odcisk buta, i jeszcze raz przeanalizował propozycję kuzyna.

– Naprawdę chcesz nakręcić film na ten konkurs?

– No ba! – odpowiedział beztrosko Marcus. – Jeszcze nie wiem, co to będzie za film, ale możemy zacząć nagrywać i liczyć na to, że pomysł sam się wyklaruje albo…

– Fajnie byłoby się pospieszyć i nie stracić dobrego widoku – rzucił przez ramię Henry i spojrzał wymownie na Marcusa.

– Racja – zgodził się Arthur i podbiegł, żeby zrównać się z rodzeństwem.

Wokół niewielkiej sceny na rynku zebrał się już spory tłumek. Udekorowano ją światełkami, bo niedługo miał się tu odbyć zimowy karnawał. Co roku w okresie ferii miasteczko stawało się wręcz teatralne i do granic cukierkowate. Ludzie ubierali się w pastelowe kolory, nosili nauszniki ze sztucznego futra i mówili na gorącą czekoladę „czekusia”. Arthur uważał, że to powinno być nielegalne.

Spojrzał na kamerę, którą cały czas trzymał w dłoniach, i ścisnął ją mocniej, bo nagle go olśniło.

Zdał sobie sprawę, że większość mieszkańców Lake Pristine uważa, że ich miasto jest normalne, bo od zawsze tu mieszkali. Siedzieli w garnku, a temperatura wody podnosiła się na tyle powoli, że nie zorientowali się, gdy woda zaczęła wrzeć. Nie dziwiła ich zbiorowa obsesja na punkcie porządku w mieście czy używania tylko stonowanych, nieinwazyjnych barw ani nawet kampanie nawołujące do zakazania sprzedaży wszystkich rodzajów alkoholu poza tymi, których używa się do robienia ajerkoniaku.

Arthur przyznał w myślach rację Marcusowi. To miasto idealnie nadawało się na temat filmu dokumentalnego. Może uda im się obnażyć opresyjny charakter Lake Pristine, a może przy okazji odkryją nawet coś głębszego i mroczniejszego. Ich krótki film zgłębi odcienie szarości miasteczka, które na pierwszy rzut oka jest pudroworóżowe.

Arthur miał sporo wolnego czasu. Zrezygnował ze studiów ze względu na rodzinny interes, a „randkowanie” było dla niego obcym słowem, więc poza pracą zajmowało go niewiele.

Kiedy Christine Montgomery z udawaną nonszalancją zaczęła wspinać się po schodkach na scenę, włączył kamerę. Pozwolił po prostu, żeby stary aparat taty nacieszył się tym widokiem. Kevin wyszedł naprzód, a ludzie zaczęli mu kibicować i wzdychać z rozczulenia. Arthur zobaczył kątem oka, że Henry momentalnie zesztywniał, ale postanowił nie uwieczniać tego na filmie.

W zamian zrobił szerokie ujęcie mieszkańców Lake Pristine. Starał się jak najlepiej uchwycić ich zaciekawienie i ekscytację. Kamera sunęła wzdłuż tłumu, obejmując swoim uważnym okiem klosz, pod którym żyli.

Christine i Kevin już od jakiegoś czasu byli ulubioną parą całego miasteczka i pasowali do tej roli idealnie. Kevin był dobrze ułożony i skromny. Pamiętał imiona ludzi, których poznał tylko przelotnie. Pytał, co słychać u ich rodzin. Pomagał starszym paniom dostać się do samochodu, gdy było ślisko. Zawsze uprzejmy. Romantyczny. Trudno byłoby znaleźć kogoś, kto by nie lubił Kevina. Arthur postanowił, że nie będzie mu żałować miejsca w swoim filmie.

Z kolei Christine potrafiła pstrykać palcami na kelnerki w restauracji, odsyłać jedzenie do kuchni i domagać się, by przygotowano je od nowa.

„Świetnie się uzupełniają” – pomyślał z przekąsem Arthur. To był najbardziej dyplomatyczny sposób, w jaki dało się to wyjaśnić.

Kevin klęknął, ale w tej samej chwili coś gruchnęło i rozległ się wrzask. Spojrzenie Arthura powędrowało w stronę pani Lafferty, bo to ona tak głośno krzyknęła, a potem przeniosło się na główną drogę.

– Jasper! – zawołała Grace z mieszaniną radości i troski w głosie. Jej oczy i słodka buzia rozpromieniły się na widok młodszej z sióstr Montgomery. Tej, która była rówieśniczką Arthura. Tej, która od półtora roku studiowała w wielkim mieście i ani razu nie odwiedziła rodzinnych stron. Tej, której stary zdezelowany jeep utknął właśnie w rowie. Nadal dobiegały z niego dźwięki musicalowych hitów, a z deski rozdzielczej wyskoczyła poduszka powietrzna.

Arthur zamarł. Miał fioła na punkcie bezpieczeństwa, więc ten widok go przeraził. Jednak gdy zobaczył, że Jasper wysiadła z auta o własnych siłach, odetchnął z ulgą. Co prawda nie zrobiła tego z największą gracją, ale mimo wszystko zdołała wykrzesać z siebie przepraszający uśmiech i posłać go starszej siostrze. Christine nie była jednak w stanie ukryć niezadowolenia.

Jasper. Ta, która chowała się za ciemnymi okularami od Diora. Ta, która była kiedyś najlepszą baletnicą w mieście, za co uwielbiała ją Grace. Ta, która nosiła botki w panterkę, wywołujące niemalże odruch wymiotny u Christine. Ta, która nadal używała iPoda. Ta, która była bardzo popularna w liceum. I która wydawała się niewzruszona, gdy jej znajomi dokuczali Arthurowi i Marcusowi na stołówce.

– Czyli… – rzucił Marcus zza pleców Arthura. – Jasper na serio wróciła.

Młodszy syn Lancasterów zignorował nutkę złośliwości w tonie kuzyna.

Zanim Jasper zdążyła ściągnąć na siebie całą uwagę gapiów, Christine przepędziła ją gestem w stronę rodziców i już po chwili mogła wejść na nowo w swoją wystudiowaną rolę zaskoczonej prawie narzeczonej. Poprawiła włosy i poszczypała się po policzkach, po czym odwróciła się do Kevina, który wyglądał na oszołomionego i zdezorientowanego. Jednak po chwili się ocknął i wrócił do miejsca, w którym mu przerwano.

– Christine – zaczął, a jego głos wybrzmiał, bo wszyscy od razu zamilkli. – Wiedziałem, że jesteś wyjątkowa, już w dniu, w którym cię poznałem.

Arthur utrzymywał zbliżenie na scenę, przez co oświadczyny wydawały się kameralne, choć tak naprawdę odbywały się na oczach sporej publiczności.

– Zakochałem się w tobie już wtedy, gdy poprosiłem, żebyś ściszyła tę potworną muzykę na swojej imprezie w koledżu, a ty zagroziłaś, że zrzucisz mnie z dachu.

Arthur patrzył, jak uśmiech na twarzy Christine zamiera, gdy mieszkańcy zaczęli się gromko śmiać z historii Kevina. Zrobił zbliżenie na jej twarz i poprawił ostrość. Obłudność tej sytuacji, jej wyreżyserowana spontaniczność – wszystko to go fascynowało.

– Wyjdziesz za mnie?

Mimo że Kevin ewidentnie nie trzymał się ustalonego scenariusza, Christine odpowiedziała mu głośnym: „Tak!”.

Arthur rzucił okiem na Jasper, która dopiero co wróciła do Lake Pristine. Wyglądała na osłupiałą, jakby zupełnie nie spodziewała się tych zaręczyn.

Zawsze gdy ją widział, nie mógł oderwać od niej wzroku, choć nie do końca wiedział dlaczego. Jednak był pewny, że jeśli tego nie zrobi, jej siostra może odegrać jakąś dramatyczną scenę, więc miał się na baczności.

Poza tym wielokrotnie kłócił się z Jasper i odnosił wrażenie, że był jedyną osobą w mieście, której ta „złota dziewczyna” nie lubiła. Jej popularność była dla niego solą w oku. Owszem, często proszono go o przysługę, o pomoc w pracach dorywczych, o to, by był złotą rączką, ale gdy tylko pojawiała się ona, Arthura spychano na dalszy plan, bo każdy wolał rozmawiać z nią niż z nim.

– Cieszę się, że wróciła… – powiedziała rozmarzonym głosem Grace. – Jej mama mówiła, że to Jasper będzie decydować, kto zagra w Dziadku do orzechów.

– Naprawdę? – zadrwił Arthur. – I co jeszcze słyszałaś, fasolko?

– Jedna z dziewczyn ze szkoły baletowej zdradziła mi, że Jasper pokłóciła się ze swoją mamą przed wyjazdem. To znaczy, nie pokłóciła się, ale zdenerwowały się na siebie z jakiegoś powodu.

Arthur oderwał się od kamery i spojrzał na młodszą siostrę. Miał nadzieję, że nie zapomni wyciąć ich rozmowy przed zgłoszeniem filmu na konkurs.

– O co poszło?

– Nie wiem, może o studia?

To by go wcale nie zdziwiło. Jasper zawsze błyszczała na zajęciach z plastyki w liceum. Zaprojektowała mnóstwo scenografii i kostiumów dla szkolnego kółka teatralnego. Dlatego, kiedy zdecydowała się pójść na psychologię, sam nie wiedział, co o tym myśleć. Jej rodzice byli znani z tego, że są bardzo wymagający. Lokalna społeczność ich uwielbiała, ale Jasper i Christine raczej nie miały z nimi łatwo, bo musiały przestrzegać wielu zasad i meldować się w domu o określonej porze.

Być może to właśnie dlatego dwudziestotrzyletnia Christine była taka nieokrzesana.

Zebrani szybko zapomnieli o spektakularnym wejściu ich małej księżniczki, bo byli zbyt zajęci świętowaniem i składaniem gratulacji jej starszej siostrze. Arthur wyłączył kamerę.

Jasper wróciła.

Spojrzała na niego przez krótką ulotną chwilę, a potem odwróciła wzrok. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Nigdy nie poświęcała mu za dużo uwagi. W szkole była znacznie bardziej lubiana i nie miała powodu, żeby się z nim przyjaźnić. Poza tym pewnie zbyt wiele razy na nią naskoczył, a ona wolała pozostać wierna swoim okropnym znajomym.

Tak czy siak, wyróżniała się na tle Lake Pristine. W końcu nikt oprócz niej nigdy nie opuścił tego malowniczego miasteczka na tak długo.

Arthur ponownie włączył kamerę i skierował obiektyw w stronę swojego starszego brata.

– To… – zaczął szorstko, a z ust poleciała mu para, odznaczająca się w mroźnym powietrzu. – Co myślisz o naszym mieście? Czego w nim nie lubisz? Wal prosto z mostu, bo kręcimy dokument.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij