Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Niemożliwe? - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
27 maja 2019
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
21,00

Niemożliwe? - ebook

Violka nękana jest przez celebrytkę. Czy kult celebrytów to także przyzwolenie na dopuszczanie się przez nich do psychicznej przemocy względem tak zwanych zwykłych osób, których w książce „Niemożliwe?” uosabia Violka? Współczesna historia towarzyska w realiach współczesności, napisana przez autorkę wielu książek, Monikę Raczkowską-Zabawa.

www.monikaraczkowska.pl

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-939919-9-0
Rozmiar pliku: 1,8 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

2.

A te śnieżki takie śnieżne

Deszcz deszczowy

A my w zależności od pogody

W igloo albo na tratwie

Podobno zmienia się coś w klimacie. Raz dowiaduję się, że będzie coraz cieplej, a innym razem, że nadchodzi epoka lodowcowa. Osobiście wolałbym ocieplenie klimatu, bo lodowato czuję się od dawna. Właściwie po co ma klimat się ochładzać, skoro i tak ludziom jakby zlodowaciały serca. Choć niekiedy wydaje się inaczej. Wzajemne deklaracje o miłości i solidarności nie mają końca, a gdy dochodzi do momentu: „sprawdzam!”, nigdzie ani miłości, ani solidarności. Ale za to ile ciepłych kolorów tu i tam, ile uśmiechów, obietnic o spełnieniu marzeń, zapewnień, że wystarczy tylko chcieć. A może właśnie problemy zaczynają się od marzeń, gdy po lekturze celebryckich wyznań oraz rozmaitych książek zaczynamy wierzyć, że i nam uda się to i owo. Więc zaczynamy marzyć. Aha! W każdym poradniku psychologicznym jest dodatkowa informacja, że nie należy tylko marzyć, ale jeszcze coś robić, aby te marzenia się spełniły. Najlepiej zatem uwierzyć w bajki albo zafundować sobie czarodzieja, ponieważ nie należy zniechęcać się już na początku, lecz aspirować. Zatem zaczynamy od wiary w marzenia, w siebie, w innych oraz w to, że wystarczy pracować i bardzo chcieć, aby marzenia się spełniły. Gdy nie zaczynają się spełniać, specjaliści od niespełnionych marzeń informują, że widocznie za mało pracy włożyliśmy, albo talent mierny, a marzenia wielkie. I tak na przykład z marzeń o przystojnym blondynie: Miśka wychodzi za mąż za krępego szatyna, a ja z marzeń o pracy pedagoga w szkole średniej – otrzymałam zatrudnienie jako opiekunka do rocznego malucha, któremu pedagogicznie zmieniam pampersy i podaję kolorowe papki do jedzenia. Pewnie, jedno i drugie prawie się spełniło, bo coś robiłyśmy na niwie spełnienia. Miśka przecież była zakochana i już prawie miała pierścionek zaręczynowy od przystojnego blondyna, a ja gorliwie studiowałam i nawet otrzymałam za tę gorliwość stypendium. Ale zarówno miłość, jak i pracowitość nie wystarczą, aby marzenia się spełniły. Ponieważ niektórym marzenia jednak się spełniają, więc trzeba wziąć pod uwagę jeszcze jakiś dodatkowy czynnik sprawczy. Na przykład przypadek albo zestaw cech charakteru, właściwy epoce, w jakiej żyjemy.

– Moja sprawa była typowa. Nie robię z niej tragedii romantycznej, tym bardziej że czasy, w których żyjemy, nie są zbyt romantyczne – westchnęła Miśka po tym, gdy rozstała się z Dominikiem. Najpierw nie chciała mówić, dlaczego się rozstali, ale gdy zapytałam, gdzie ma tę fantastyczną bransoletkę, którą tak lubiła, a dostała ją od Dominika właśnie, spokojnie stwierdziła, że Dominik to już przeszłość i obecnie rozdaje bransoletki innym dziewczynom.

– Co on sklep jubilerski otworzył z opcją charytatywną? – zapytałam, myśląc, że opinia Miśki to jedynie chwilowa złośliwość wynikająca z jakiegoś nieporozumienia między nimi. – Pogodzicie się i znów bransoletka nabierze magicznej mocy i uroku – powiedziałam, uśmiechając się.

– Nie ma się z czego śmiać, Violka. Owszem, było nieporozumienie, ale efekt tego nieporozumienia jest jak najbardziej zrozumiały i wymierny. Dominik założył się o „przespanko” z jakąś laską prominentnego tatusia, a laska zapomniała o tym, że to XXI wiek i używa się środków antykoncepcyjnych wtedy, gdy nie planuje się macierzyństwa.

– Ale może planuje małżeństwo – dodałam niezbyt fortunnie, ale na Miśce ta uwaga nie zrobiła wrażenia. Wzruszyła ramionami i widać było, że potok łez już wylała kilka dni temu, natomiast obecna Miśka to skała uczuć oraz emocji.

No cóż, dowiedziałam się, że bliźniaczki dziewczynki będą inicjacją ojcostwa Dominika. Zatem rozumiesz, że będzie miał komu kupować bransoletki. I do tego w szpitalu, gdzie mam staż, ta larwa ma swojego lekarza, a ja swoją koleżankę, która życzliwie poinformowała mnie, co nosi w brzuchu dziewczyna Dominika.

– Doigrał się – stwierdziłam beznamiętnie.

– Rzecz w tym, że on nie należy do tych chłopaków, którzy nie przepuszczą żadnej, która na nich spojrzy. Tak czy inaczej, fakt, że brał udział w jakimś zakładzie o du...ę, wszystko jedno czyją, to świństwo. Wiesz, nawet gdyby dziewczyna nie zaszła w ciążę, a ja dowiedziałbym się o tym pomyśle, to pogoniłabym go precz. W rezultacie chyba są siebie warci. Ona to podobno dziwka bez skrupułów, a on? Nawet nie wiem, jak nazwać takie cyniczne bzykanko. Fee! – Miśka wyraźnie była zdegustowana.

– Ale za to tatusia będzie miał Dominik wpływowego. Może w końcu uda mu się zrealizować ten projekt, o którym marzy.

– O tak! – przytaknęła Miśka, chyba jednak smutna. – Uda mu się na pewno.

– A ty skupisz się na swojej specjalizacji – podsumowałam.

– Pewnie – znowu przytaknęła Miśka i znowu jakby smutna. Nie wiedziałam wtedy jednak, że miała profesjonalne wsparcie. Nieco krępe, średnio ładne, ale empatyczne, czułe i wierne. Nie psa mam na myśli, ale Łukasza. Psychologa, z którym Miśka zaprzyjaźniła się i wciąż tylko przyjaźni – jak twierdziła po roku ślubu, który wzięli, ponieważ Łukasz się jej oświadczył. Ona zgodziła się bez emocji, uważając, że emocjonalna inwestycja w Łukasza to dobra inwestycja... tyle że wielkich emocji poza przyjaźnią w ich związku nie było, oczywiście ze strony Miśki. Co Łukasz czuje? – Miśkę niespecjalnie interesowało. „Jest psychologiem, więc ogarnia nasz związek” – uzasadniała. – Zatem, Violu, nic romantycznego, tylko prozaiczność i racjonalizm.

Moja historia jest jak ocean altruizmu, emocji i romantyzmu. Marzenia o pomaganiu innym, wielkiej miłości i ekstremalnych pozytywnych uczuciach, wszystko z całego serca, po przyjacielsku. Każdy gest, słowo, uczucie, przeczucie, całym sercem wydawane. Zamiast rogalika Viola na tacy poda kilogram nadziei, optymizmu, poczucia wartości. A na deser inspiracja plus komplement. Cukier wydaje się solą w kontekście Violi cukierniczki. Uśmiech, empatia na tony i żadnych zobowiązań za uczynność. To nie dobroć, ale naiwność – stwierdziłam, gdy zaczęłam się uśmiechać sama do siebie, a inni patrzyli na mnie z nienawiścią, a nie sympatią. Za co? – zastanawiałam się.

– Jesteś jakaś dziwna. O co właściwie ci chodzi, żeś wciąż taka milusia? To nienormalne i nieracjonalne w rezultacie – dowiedziałam się od normalniejszych i bardziej racjonalnych ode mnie. – Ludzie nie ufają ci, podejrzewają, że coś knujesz lub chcesz coś ich kosztem zyskać.

– Co zyskać? Nic nie zyskałam na tym, że jestem taka, jaka jestem.

– To się zmień. Współczesne czasy wymagają innych charakterów – pouczyli mniej lepiej przystosowani i ci, którzy dużo zyskali z tego, że są takimi, jakimi są. Może gdybym miała dużo pieniędzy...

– Faktycznie, pieniądze świadczą o tym, czy ktoś kupuje cię taką, jaką jesteś, czy nie. W rezultacie nieważne, jaka jesteś naprawdę, ważne, czy się dobrze sprzedajesz – poinformowali mnie ci, którzy sprzedają się świetnie.

– Rozumiem – przytaknęłam. I te wszystkie doskonałe oceny w indeksie wydały mi się bezużyteczne, jak i ja czuję się bezużyteczna ze swoim charakterem.

– Przecież możesz się zakochać. Takie milusie znajdą chętnych do zagospodarowania na służącą. – Miśka się roześmiała. Popatrzyłam na nią zdziwiona. Aż tak bardzo stała się cyniczna?

– Żartowałam – powiedziała Miśka. – Nie chciałam cię obrazić niestosownym skojarzeniem. Po prostu denerwuję się przed zabiegiem, który pierwszy raz mam sama wykonać.

– Iść z tobą? A może zrobię ci jajecznicę na szynce, którą tak uwielbiasz? Zresztą jak zwykle, wszystko ci się uda, bo masz taki charakter jak potrzeba do tego, co robisz, czyli masz predyspozycje – podsumowałam zestaw swoich propozycji i rad.

Miśka jednak w tym momencie nie wyglądała na pewną siebie profesjonalistkę.

– Co ci się stało, straciłaś pewność siebie czy wiarę?

– I jedno, i drugie. Nagle wszystko jakby ze mnie wyszło. I pewność siebie, i wiara. Zjadła jednak jajecznicę na szynce, którą jej podałam, a następnie razem poszłyśmy pod szpital, gdzie za godzinę w sali zabiegowej będzie czekał na nią pacjent.

– Co ja bym bez ciebie zrobiła, Violka? – Miśka cmoknęła mnie w policzek i wbiegła po schodach do szpitalnego holu. Pomachałam jej jeszcze i pokazałam, że trzymam za nią kciuki. Wróciłam do domu, a później powlokłam się do Kacperka, aby zmotywować go do zjedzenia obiadku oraz wypowiedzenia jakiegoś słowa, gdy mnie zobaczy, a może także i emocjonalnej reakcji w postaci uśmiechu. Następnie zmienię mu pampersa i razem tego dnia osiągniemy wielki pedagogiczny sukces. Ze względu na mój charakter nie czułam się jednak usatysfakcjonowana, ale na pocieszenie nie miał mi kto zrobić ulubionego kakao ani powiedzieć coś miłego. I wtedy znów pojawiła się Waleria.

– Jestem!

– Co? Nie pisałam nic do ciebie ani nie dzwoniłam.

– To co? – Waleria stała w drzwiach mojego pokoju i przyglądała mi się z niepokojem. – Jakoś dziwnie wyglądasz – stwierdziła.

– Daj spokój! Nie mam tym razem zrobionego makijażu ani nie zmieniłam fryzury, więc o co ci chodzi?

– Tak w ogóle.

– Tak w ogóle to zbyt ogólnie. Sprecyzuj.

– Dobra. Jesteś mi potrzebna.

– Pewnie. Ja wszystkim jestem potrzebna. Ogólnie i wirtualnie.

– Ale mam na myśli real i konkretnie.

– To znaczy?

– Możesz się nim zaopiekować?

Zza pleców Walerii wyszedł kilkulatek, trochę zaniedbany, ale to zaniedbanie wynikało raczej z tego, że dzieciak chyba nie lubi się przebierać, natomiast bardzo lubi się bawić na podwórku. Ciuchy na sobie miał drogie i porządne.

– Nie, sorry. Nie jestem przedszkolanką, zresztą mam dosyć już jednego szkraba. I tak ledwo wytrzymuję opiekę nad nim. Nie, nie mogę.

– O! To już coś! Violka odmówiła, powiedziała „nie”. – Waleria jakby się ucieszyła, ale jednocześnie spochmurniała. – To mój brat – przedstawiła wyraźnie niezadowolonego z sytuacji chłopca.

– Co się dzieje, że nie może mieszkać u ciebie w domu?

– A u ciebie nie może? – odpowiedziała pytaniem Waleria.

– Nie – powtórzyłam zdecydowanym głosem.

– Więc nie. Więc nie jesteś taka szlachetna i empatyczna, jak o sobie mówiłaś – dodała zawiedziona.

– Rozczarowałam cię?

– Nie. Jestem do tego przyzwyczajona. W każdym razie nie jesteś taka milusia, jak o sobie myślisz.

– To zależy.

– To zbyt ogólnie. – Waleria się uśmiechnęła. – Sprecyzuj.

Dzieciak w tym czasie rozsiadł się na kanapie, włączył telewizor i zjadł wszystkie owoce z patery. Zachowywał się bardzo swobodnie, a nawet arogancko. Podbiegł do komputera i bez problemu go włączył. Wykrzywił się, oceniając mojego laptopa jako złom i zażądał fotelika, takiego w sam raz dla niego.

– Zaradny – skwitowałam ironicznie.

Waleria wzięła malca za rękę i wyszła. Nie zatrzymywałam ich. Zrobiłam sobie kakao i odetchnęłam. Nareszcie wykazałam się asertywnością. Tyle się o tym uczyłam... więc jednak studia się przydały. Co za sukces to stwierdzić – znowu ironicznie doprecyzowałam refleksję, tym razem na swój temat.

Pogoda jakby się poprawiła. Błękitne niebo rozpłynęło się jak ocean gdzieniegdzie przetykany białymi obłokami fal. Nie dostrzegałam jeszcze promieni słońca, ale miałam nadzieję, że te wkrótce rozświetlą to i owo, aby poczuć jego energię. To niby namiastka zasilającej baterii słonecznej. Niezależnie od pory roku jest jak przypływ dobrego nastroju. Dlatego tak lubię wyjeżdżać tam, gdzie dużo słońca, a ludzie wydają się nieustannie szczęśliwi. Wydają się... bo nie ma się pewności, co ktoś myśli naprawdę. Naprawdę jest pogoda jakaś, choć nie zawsze można ją przewidzieć. Białe obłoki zamieniły się w szare, puszyste waciki nasączone kroplami rosy. Wrzosy ozdobione koralami rosy wyglądają przepięknie na moim tarasie. Tego dnia deszcz nie padał, więc nie miałam poetyckiego nastroju na recytowanie wierszy. Poza tym nie było Walerii, a solo nie chciało mi się być romantyczną. Waleria po tym, gdy nie zechciałam, aby jej brat u mnie pomieszkał, nie pogniewała się. Przysłała mi SMS-a, że mnie rozumie. Tym razem, w kwestii brata, ja nie rozumiałam Walerii. Ale sprawę wyjaśnię i to wystarczyło jako substytut promieni słonecznych. Zrobiłam sobie śródziemnomorską sałatkę (niektórzy nazywają ją „bałkańską”) i sentymentalnie rozmarzyłam o czymś, co dorówna widokom wybrzeży mórz Europy Południowej. Północ nastraja mnie byronowsko^(), południe nostalgicznie, gdy jestem tu, gdzie jestem.

------------------------------------------------------------------------

^() Określenie pochodzi od nazwiska lorda George’a Byrona (1788–1824) angielskiego poety, jednego z twórców europejskiego romantyzmu.4.

Śmiać się czy nie śmiać – oto jest pytanie...

Bez motywacji nawet wizyta w Akademii Urody wydaje się czasem straconym. Co z tego, że wyglądam na mniej zmęczoną, skoro czuję się znużona i zmęczona. Przeglądam oferty pracy, dużo tego, ale w dziedzinach, które zawodowo mnie nie dotyczą. Muszę jednak coś zmienić w swoim życiu. Piszę CV takie, że teoretycznie powinni mnie zatrudnić w każdej korporacji. Umiejętności mienią się kolorami, wyretuszowane zdjęcie nadaje się prawie na okładkę magazynu dla pań. Ślę w kilkadziesiąt miejsc swoją aplikację. Czuję się jak robot, naciskając kolejny raz przycisk „wyślij”. Żadnej odpowiedzi na super CV, tylko informacja od operatora dotycząca opłaty za Internet. Czyżby zbyt naciągnęłam zestaw swoich możliwości zawodowych? Czyżby jasnowidzów zatrudniali przy odbiorze CV? Co mogę zatem jeszcze zmienić poza pracą? Mieszkanie, kolor włosów albo chociaż dywan w pokoju. Właśnie bardzo intensywnie zastanawiałam się nad rozmaitymi zmianami, których mogę dokonać, gdy ktoś powiedział mi: dzień dobry. Nie spojrzałam nawet kto to taki, tylko odpowiedziałam klasykiem: dla kogo dobry to dobry, a następnie od niechcenia zerknęłam na optymistę, który tak dobrze mi życzył. Widok, jak to się mówi, był powalający. Piękno ze stylem plus inteligencja emanująca z całokształtu wizerunku. To zapewne nie dzieje się naprawdę – pomyślałam i uszczypnęłam się w policzek, tak pracowicie zrewitalizowany przez Polę.

– Coś nie tak? – piękno przemówiło męskim, aksamitnym, upajającym głosem, z niepokojem patrząc na moje nerwowe szczypanie się w policzek.

– Ależ nie, wszystko dobrze, tylko sprawdzam, czy prawidłowo odbieram bodźce.

– I jaka diagnoza? – zapytało piękno.

– Pobudzenie adekwatne do sytuacji – odpowiedziałam napakowana taką ilością endorfin, która starczyłaby do uzdrowienia ciężkich depresji całego oddziału szpitalnego.

Skinął głową ze zrozumieniem, chociaż wyraz jego twarzy wskazywał, że obserwuje mnie z dystansem. Ale okazało się, że tym razem źle oceniłam sytuację. On się zastanawiał, skąd mnie zna. Banał, prawda? Piękny facet zaczepia mnie na ulicy i zmaga się z przypomnieniem sobie jakiegoś epizodu, który kojarzy z moją osobą raczej do niego niepasującą.

– Pewnie ci się przyśniłam – zaryzykowałam sugestię i natychmiast sobie uświadomiłam, że dziewczyny czy kobiety takie jak ja nie śnią się mężczyznom. My po prostu istniejemy, a gdy którąś z nas przy okazji jakiś rodzaj męski zauważy, to może również się zdarzyć, że zapyta o godzinę, jak dojść do sklepu monopolowego lub gdzie jest klub, w którym można nieźle się zabawić... i poinformowany, osiągając satysfakcję intelektualną, odchodzi. Ten jednak nie odszedł, tylko wciąż z zagadkową miną przyglądał się, jak mi oznajmił, coraz bardziej rozprzestrzeniającej się na moim policzku czerwonej plamie, powstałej prawdopodobnie w wyniku nadmiernego szczypania.

– Lubisz zadawać sobie ból? – zapytał znowu.

– Chyba wciąż go sobie zadaję niewłaściwymi myślami. Jakoś nie mogę wpłynąć na to, abym miała tylko fajne myśli. Raczej nawiedzają mnie te wywołujące gorszy nastrój i nic nie mogę zrobić, aby powstrzymać ten ponury myślowy proces – westchnęłam. Westchnęłam dlatego, ponieważ sądziłam, że już sobie poszedł, a on wciąż stał naprzeciwko mnie i nad czymś się zastanawiał.

– Co ty poeta jesteś, żeś taki refleksyjny? – powiedziałam nieco ironicznie, czując, że faktycznie przesadziłam z uciskiem policzka. – Chyba puchnie – dodałam.

– No tak, nie najlepiej wygląda. – I Piękny wpatrywał się w ten mój puchnący policzek. Gdyby wiedział, że był to test na realność sytuacji...

– Też czasem się szczypię, szczególnie wtedy, gdy nie jestem pewien, że coś dzieje się naprawdę.

– Naprawdę? – zagaiłam głupio.

– Ale zawsze robię to z wyczuciem – dokończył prezentację swojej wrażliwości.

– Ja też się staram wszystko robić z wyczuciem, ale nie zawsze mi się to udaje. Zazwyczaj przeważają uczucia nad wyczuciem.

– Zauważyłem – ocenił z wnikliwością. Natomiast mnie jego wpatrywanie się w mój mieniący odcieniami czerwieni policzek zaczęło irytować.

– Przepraszam, ale się śpieszę, muszę iść.

– Dokąd?

– Najpierw do apteki, może otrzymam jakiś kompres na urazy. Potrzebuję więc odpowiedniej porady farmaceutycznej. A później się okaże, co z sobą zrobię.

– Czy ty przypadkiem nie przysłałaś swojego CV do KRESU?

– Możliwe. Przypominam sobie, że nazwa firmy zrobiła na mnie wrażenie. Idealnie wpisywała się w mój stan kresu wytrzymałości.

– No właśnie. To zdjęcie sobie przypominam. Jest jakieś podobieństwo.

– Zdjęcie? Ach tak. Czytałeś, co było pod zdjęciem?

– Nie. Zdjęcie mnie zaciekawiło. Masz dobrego fotoshopa.

– Ale nie odpowiedziałeś na moją aplikację.

– Więc teraz odpowiadam, a właściwie opowiadam to i owo. Nie traktuj tego jako rozmowy kwalifikacyjnej. Szukasz pracy?

– A jak myślisz, po co przysłałam CV?

– No tak – przyznał z oszałamiającą inteligencją, która, wydawało mi się, tak od niego emanowała. – Więc jeszcze raz przejrzę twoją ofertę i może z niej skorzystam. – Uśmiechnął się, jakby reklamował pastę do zębów, a nie chciał być miły. O, mój autobus! Przyjemnie było pogadać! – Rzucił się w pogoń za solarisem, który otworzył przed nim drzwi. Nic jednak ta rozmowa nie zmieniła w moim życiu poza kilkuminutową nadzieją na zmianę. Piękny też miał nadzieję, że bardziej pasuję do potrzeb jego firmy, o czym mnie powiadomił. Ale pozazawodowo miał dla mnie propozycję.

– Mam przyjaciółkę, która jest dermatologiem. Chcesz z nią porozmawiać? Masz bardzo wrażliwą skórę. Może trzeba jakoś ją wzmocnić?

– Dziękuję. Mam przyjaciółkę, która jest kosmetologiem i już odbywam terapię wzmacniania skóry – uprzejmie go poinformowałam.

– Aha! – ucieszył się.

Uczucie czy wyczucie było jego motywacją? Uczucia nie wyczułam, a wyczucie chłopak ma, bo przecież mógł mi zaproponować wizytę u psychiatry, a nie u dermatologa w sprawie nadmiernych odruchów bezwarunkowych, takich jak na przykład szczypanie policzka.

Ciąg dalszy w wersji pełnej
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: