Niepokorna narzeczona - ebook
Niepokorna narzeczona - ebook
W dniu zaręczyn księżniczka Annalina uświadamia sobie, że za nic w świecie nie chce poślubić króla Raszida Zahaniego. Ucieka z przyjęcia zaręczynowego, ale dogania ją królewski ochroniarz. Ponieważ natychmiast obok zjawia się paparazzo, Annalina wpada na pomysł wywołania skandalu, który uniemożliwi planowany ślub. Całuje ochroniarza przed obiektywem kamery. Nie wie jednak, że to brat jej narzeczonego, książę Zahir Zahani. I teraz to jego będzie musiała poślubić…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3838-0 |
Rozmiar pliku: | 781 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Zaciskając palce na zimnej metalowej poręczy, Annalina patrzyła w otchłań pogrążonej w ciemności Sekwany. Szczupłymi ramionami wstrząsały dreszcze, serce tłukło się w piersi ciasno otulonej zdobnym gorsetem długiej wieczorowej sukni. Pantofle na niebotycznie wysokich szpilkach uwierały. Z pewnością nie nadawały się do szaleńczego sprintu po zatłoczonych bulwarach i wyłożonych brukiem uliczkach Paryża. Wciągnęła w płuca haust zimnego nocnego powietrza. Co ja najlepszego zrobiłam?
Daleko za nią, w jednym z najelegantszych hoteli Paryża, odbywało się przyjęcie, w którym brali udział członkowie rodziny królewskiej, arystokraci, politycy oraz wielu sławnych i bogatych, znanych z pierwszych stron gazet. Przyjęcie zostało wydane na jej cześć. Co gorsza, na przyjęciu tym mężczyzna, którego ledwo co poznała, miał ogłosić, że Annalina zostanie jego żoną.
Wypuściła powietrze, obserwując przez chwilę białą chmurkę, która utworzyła się tuż przed nią i po chwili rozpłynęła w powietrzu. Nie miała bladego pojęcia, dokąd zaniosły ją nogi, ani co powinna teraz zrobić, ale wiedziała, że nie ma dla niej powrotu.
Nie mogła być żoną tego człowieka, i to bez względu na konsekwencje. Aż do dzisiejszego wieczora była przekonana, że zdoła wejść w ten związek, by zadowolić ojca i uratować kraj od finansowej ruiny. Jeszcze wczoraj, gdy po raz pierwszy spotkała się ze swoim przyszłym mężem, wszystko było na dobrej drodze. Jak przez mgłę obserwowała tego zupełnie obcego mężczyznę, który wsunął na jej palec pierścionek. Swój obowiązek spełnił w obecności jej ojca, którego stalowe spojrzenie nie pozostawiało miejsca na żadne wątpliwości. Będąc królem niewielkiego państwa o nazwie Dorrada, musiał dopilnować, by jego córka poślubiła króla Raszida Zahaniego, władcę Nabatean, nawet jeśli miałaby to być ostatnia rzecz w jej życiu.
Ta wersja wydarzeń nie wydawała się, szczerze mówiąc, tak bardzo odległa. Annalina popatrzyła na swoją dłoń ozdobioną pierścionkiem. Ogromny brylant mienił się odbitym światłem latarni, jakby drwiąc z jej przemyśleń. Ciekawe, ile był wart. Pewnie można by nim opłacić całą służbę zamku przez rok i jeszcze by zostało. Gwałtownym ruchem ściągnęła pierścionek z palca i trzymała go w dłoni, czując jego ciężar, jakby był kamieniem uwiązanym do jej serca.
Do diabła z nim!
Zacisnęła pięść i stanęła na palcach, wychylając się przez balustradę tak daleko, jak tylko mogła. Zrobi to. Wrzuci znienawidzony pierścionek do rzeki i odzyska kontrolę nad swoim losem.
Wyrósł obok niej jak spod ziemi. Lawina ciepła i twardych mięśni przygniotła ją swoim ciężarem i oderwała od zimnej jak lód balustrady. Nie widziała nic poza ciemną, górującą nad nią posturą, która wzbudzała strach i szacunek. Annalina poczuła, jak jej ciało wiotczeje w silnych ramionach. Słyszała tylko głuche bicie własnego serca, które próbowało utrzymać ją przy życiu.
– Ani się waż! – Słowa zagrzmiały tuż nad jej głową, w świecie, który jeszcze parę chwil temu wydawał jej się dobrze znany. Teraz miała wrażenie, że już do niego nie wróci.
Jak śmiał jej rozkazywać? To ona powinna powiedzieć, żeby ją puścił. Tymczasem żelazny uścisk wokół jej ramion nie zelżał. Gdy próbowała zaczerpnąć powietrza, w jej nozdrza wdarł się upojny zapach, będący mieszaniną wody kolońskiej i niedawnego wysiłku. Usta dotykały ciepłej, lekko wilgotnej skóry. Bała się otworzyć oczy. Zamiast tego rozchyliła usta i… gwałtownym ruchem zamknęła je, zaciskając zęby na maleńkim fragmencie skóry.
– Co, do diabła! – krzyknął i odepchnął ją od siebie. – Zachowujesz się jak rozjuszone zwierzę!
– Ja? – Annalina momentalnie ochłonęła i przyglądała się ciemnej sylwetce, usiłując wybadać, kim jest agresor i czego od niej chce. – Przecież to ty na mnie napadłeś!
Ciemne oczy zwęziły się, wprawiając ją w drżenie. Ten człowiek na pewno nie miał dobrych zamiarów, więc może nie powinna się z nim drażnić.
– Słuchaj – dodała tonem, który w jej pojęciu miał go udobruchać. – Jeśli chodzi ci o pieniądze…
– Nie chcę twoich pieniędzy.
Strach powrócił. Jeśli nie chciał pieniędzy, to czego w takim razie? Bała się nawet myśleć o innych możliwościach. Rozpaczliwie poszukiwała punktu zaczepienia, czegoś, co mogłoby rozproszyć na chwilę uwagę mężczyzny. Nagle przypomniała sobie o pierścionku, który wciąż tkwił w jej zaciśniętej dłoni.
– Mam tylko pierścionek. Dam ci go, jeśli pozwolisz mi odejść.
Mężczyzna prychnął tylko.
– Jest naprawdę sporo wart. Tysiące, może nawet milion…
– Dobrze wiem, ile jest wart.
Annalina poczuła ulgę. Chodziło mu o ten przeklęty pierścionek! Musiał go zauważyć na jej ręce i poszedł za nią, skuszony łatwym zyskiem… Ach, gdyby w równie łatwy sposób mogła się pozbyć nie tylko pierścionka, ale i narzeczonego.
– Zapłaciłem za niego, stąd wiem – dodał po chwili i Annalina zastygła w bezruchu.
Co takiego? Zrobiła krok do przodu i w bladym świetle latarni przyjrzała się rysom, które dopiero teraz powoli zaczynała rozpoznawać. Poważne, ciemne jak węgle oczy, prosty nos, kanciasta, jakby wyciosana w kamieniu szczęka.
Pamiętała, że twarz ta mignęła jej także dziś na przyjęciu. Trzymał się blisko Raszida Zahaniego, jej narzeczonego. Musiał być ochroniarzem. Zawsze o krok z tyłu, a mimo to jego siła i władza były odczuwalne, jakby sprawował kontrolę nad rozświetloną żyrandolami salą balową i wszystkimi zgromadzonymi w niej gośćmi.
Tylko dlaczego ochroniarz miałby płacić za jej pierścionek zaręczynowy?
Trudno jej było wyobrazić go sobie nad gablotą wypełnioną biżuterią. Zresztą, czy to miało jakiekolwiek znaczenie? W tej chwili liczyło się jedynie to, by wreszcie zostawił ją w spokoju.
– Jeśli to nie napad – zaczęła – może mogłabym się w końcu dowiedzieć, dlaczego zostałam zatrzymana, i to w tak brutalny sposób. Zakładam, że wiesz, kim jestem?
– Oczywiście, że wiem, Wasza Wysokość. – Ostatnie słowa zabrzmiały w jego ustach niemal pogardliwie. – Odpowiadając na pytanie, chciałem uchronić Waszą Wysokość od zrobienia czegoś wyjątkowo nieprzemyślanego.
– Masz na myśli wrzucenie pierścionka do wody? – Annalina otworzyła dłoń, w której spoczywał oprawiony w złoto brylant.
– Tego i całej reszty.
– Reszty? – Annalina spojrzała na niego zdziwiona. – Nie myślisz chyba, że chciałam…
– Że chciała Wasza Wysokość skoczyć do rzeki? – podpowiedział. – To właśnie pomyślałem.
– A dlaczego miałabym to zrobić?
– Ucieka Wasza Wysokość ze swojego przyjęcia zaręczynowego, dobiega do mostu i wychyla się przez barierkę w bardzo nieostrożny sposób. Co miałem sobie pomyśleć?
– Trzeba było zająć się swoimi sprawami, a mnie zostawić w spokoju.
– Ależ to jest moja sprawa.
Annalina westchnęła i wzniosła oczy ku niebu.
– No dobrze, możesz już wracać do swojego szefa i powiedzieć mu, że udało ci się zapobiec samobójstwu, o którym nie było mowy, i rzuciłeś się na Bogu ducha winną osobę, którą przeraziłeś na śmierć i która, przypominam uprzejmie, jest księżniczką! Jestem pewna, że cię za to pochwali.
Ciemne oczy wpatrywały się w nią ze spokojem węża hipnotyzującego swoją ofiarę. Ale było w nich coś jeszcze. Rozbawienie? Arogancja? Annalina miała nie lada problem z interpretacją kamiennej twarzy.
– Zastanawiam się, czy nie zgłosić tego na policji. Zostałam napadnięta.
– Moją intencją było tylko odprowadzić Waszą Wysokość na przyjęcie. Wszyscy czekają na ogłoszenie daty ślubu, o czym, mam nadzieję, Wasza Wysokość nie zapomniała?
– Nie, nie zapomniałam – powiedziała i chrząknęła nerwowo. – Po prostu zmieniłam zdanie. Nie poślubię króla Raszida. Możesz wracać na przyjęcie i powiedzieć mu o tym.
– Ha! – Okrutny śmiech wyrwał się z jego ust. – Mogę zapewnić, że nic podobnego się nie stanie. Wróci Wasza Wysokość ze mną i będzie udawać, że nic się nie stało. Zaręczyny i data ślubu zostaną ogłoszone zgodnie z planem.
– Zdaje się, że się zapominasz. – Annalina wyprostowała się dumnie, mierząc zuchwałego ochroniarza pełnym wyższości spojrzeniem. – Jak śmiesz zwracać się do mnie w ten sposób?
– Będę mówił, jak mi się podoba. A ty będziesz robić, co ci każę. Możesz zacząć od założenia pierścionka. – Zmienił nagle ton i przestał ją tytułować, co wprawiło ją w jeszcze większe zdumienie.
Obserwując go kątem oka, wsunęła pierścionek z powrotem na palec. Gdy to zrobiła, ujął ją pod ramię i odciągnął od barierki. Niebywałe! Pierwszy raz spotkała się z podobnym zachowaniem. Może dlatego nie zareagowała, tylko poszła za nim, usiłując sformułować w myślach przemowę, w której powie, że nie ma zamiaru przyjmować rozkazów od byle ochroniarza, nawet jeśli miał coś wspólnego z kupnem tego cholernego pierścionka. Prawdopodobnie jednak mężczyzna, u którego boku teraz szła pospiesznym krokiem w kierunku hotelu, pracował dla króla Raszida. A jeśli tak, nie powinna wywoływać awantury na środku ulicy.
Jej myśli rozbiegły się we wszystkich kierunkach, gdy próbowała ustalić, co powinna teraz zrobić, aby rozwiązać niespodziewany problem. Ponowna ucieczka nie wchodziła w grę. Mężczyzna trzymał ją za ramię, a palce drugiej ręki wpijały się w jej ciało. Nawet gdyby jakimś cudem zdołała się wyrwać, nie ucieknie przed nim. Był sprawniejszy, a przede wszystkim miał lepsze buty. Wizja, w której goni ją, dopada w ślepym zaułku i przyciska do muru swoim umięśnionym ciałem, wydała jej się nad wyraz erotyczna, biorąc pod uwagę okoliczności.
Cóż, będzie musiała użyć innej broni, pomyślała i wyprostowała się. Biust, ledwo przykryty ciasnym gorsetem, powędrował do przodu. O tak, teraz wreszcie zwrócił na nią uwagę, a nawet zwolnił kroku. Spojrzenie zanurkowało w jej dekolcie. Annalina wstrzymała oddech. Mimo chłodnej aury jej ciało wypełniło przyjemne ciepło. Nie była pewna, czy to ona próbuje uwieść jego, czy on ją.
– Jestem pewna, że jakoś dojdziemy do porozumienia – powiedziała, nadając swojemu głosowi jak najbardziej zmysłowe brzmienie.
Mężczyzna zatrzymał się i popatrzył na nią pytająco. Uniosła ramiona, gotowa zarzucić mu je na szyję. Nie do końca wiedziała, co chce zrobić, ale przyszło jej do głowy, że może przekupi go pochlebstwem albo pocałunkiem, po którym, rzecz jasna, zaszantażuje go, a wtedy on pozwoli jej odejść.
Jednak zanim zdążyła spełnić swój zamiar, mężczyzna jedną ręką chwycił ją za nadgarstek, a drugą objął w talii i gwałtownym ruchem przyciągnął ku sobie. Jęknęła, uderzając o twarde jak skała ciało i natychmiast zrobiła się czerwona. Czyżby był podniecony?
Sądząc po wyrazie jego twarzy, musiał to być dla niego szok. Dłoń zaciśnięta wokół jej nadgarstka zadrżała. Annalina postanowiła wykorzystać przewagę. Podniosła głowę, by spojrzeć mu prosto w oczy. Na jedną krótką chwilę umknął spojrzeniem w bok. Był jej, pomyślała z triumfem.
– Księżniczko Annalino!
Oślepiające światło zalało ich sylwetki złączone w dwuznacznej pozie.
– Co, do diabła! – Z gardła mężczyzny wydobył się groźny pomruk.
Oboje odwrócili głowy w kierunku światła, by zobaczyć reportera z aparatem.
Annalina, oślepiona błyskającym raz po raz fleszem, poczuła, że ma wolne ręce, a mężczyzna, którego więźniem była jeszcze przed chwilą, rzuca się w stronę fotografa. Zrobiła krok w drugą stronę, wahając się, czy powinna uciekać, czy może bronić fotografa przed ewidentnym zamiarem zabójstwa, ale w tej samej chwili mężczyzna porzucił swój plan i jednym skokiem znalazł się przy niej.
– O nie, ty zostajesz ze mną – rzucił władczym tonem.
– Gorzko, gorzko! – Opodal rozległo się rozbawione wołanie. Reporter nadal robił im zdjęcia.
Annalina miała ułamki sekund na podjęcie właściwej decyzji. Jeśli chciała pozbyć się natręta, który poszedł za nią aż nad rzekę i pod przymusem chciał odprowadzić na przyjęcie, to właśnie nadarzyła się ku temu okazja. Szybko wspięła się na palce, objęła dłońmi głowę mężczyzny i przyciągnęła ku sobie. Jeśli fotograf chciał zdjęć, zaraz je dostanie. A zdjęcia te staną się dla niej przepustką na wolność. Czując pod palcami opór, przywarła do nieznajomego całym ciałem i w akcie ostatniej desperacji złożyła pocałunek na jego ustach.
Z powodu szoku Zahir Zahani omal nie stracił tchu. Bezsilnie zacisnął pięści, wzbraniając się przed pocałunkiem, który z siłą tajfunu zawładnął jego zmysłami. Jej miękkie usta szybko ogrzały się pod wpływem dotyku. Czuł przyspieszony oddech i delikatny zapach perfum, który zmącił mu rozum, a jednocześnie wprawił jego ciało w stan oczywistego podniecenia. Tętniąca w żyłach krew kazała mu rozchylić usta i pozwolić Annalinie wedrzeć się do środka. Jak ona całowała!
– Świetnie, Annalino, dalej! – dopingował fotograf, skacząc wokół nich, by zdobyć jak najlepsze ujęcia.
Pocałunek trwał i trwał, aż wreszcie błyskanie flesza ustało. Annalina powoli uniosła powieki, dostrzegając, że reporter wsiada na skuter. Odjechał chwilę potem, machając jej na pożegnanie.
– Do zobaczenia, Annalino, byłaś cudowna!
Zahir popatrzył za nim, ale dopiero po chwili dotarła do niego groza całej sytuacji. W panice zaczął przeszukiwać kieszenie, by po chwili wyjąć telefon. Rzuciłby się w pogoń za fotografem sam, gdyby nie to, że miał na głowie jeszcze Annalinę.
– Nie. – Położyła chłodną dłoń na jego ręce, chcąc go powstrzymać. – Już za późno. Jutro będziemy na pierwszych stronach gazet.
– Mowy nie ma! – rzucił tylko i odtrącił jej rękę. Nerwowo wstukiwał kolejne cyfry numeru. – Nic nie opublikuje. Moja ochrona go dopadnie.
– Nie ma po co – stwierdziła tylko Annalina.
Zawahał się.
– Jak to nie ma po co? – Przyłożył telefon do ucha, oczekując na połączenie.
– Przykro mi, ale musiałam to zrobić.
Straszna prawda zmierzała w stronę Zahira, a on stał na linii strzału. Został wrobiony. Ta mała podstępna oszustka zastawiła na niego pułapkę, a on w nią wpadł. Furia wstrząsnęła całym jego ciałem. Nie wiedział, jaki przyświecał jej cel, ale był pewny, że odpłaci jej pięknym za nadobne. Nikt nie będzie z niego robił głupca. Nigdy!
– Pożałujesz tego, przysięgam! – powiedział celowo przyciszonym głosem, próbując zapanować nad gniewem, który pompował w jego żyły czystą adrenalinę.
– Naprawdę nie miałam wyboru! – W jej głosie dosłyszał strach. Ale teraz już było za późno. Kolejny raz go nie oszuka.
Przysunął się bliżej i zdecydowanym ruchem ujął jej podbródek. Chciał, żeby na niego patrzyła. Chciał, żeby zrozumiała, w co się wplątała.
– Ależ miałaś wybór. Wybrałaś pogrążenie w skandalu obu naszych państw, ale wierz mi, zapłacisz za to, młoda damo. Najpierw jednak wytłumacz mi, co ci strzeliło do głowy?
Pod palcami poczuł drżenie podbródka. Oczy jej zwilgotniały. Zamrugała kilka razy długimi ciemnymi rzęsami, ale nie pomogło.
Wbrew rozsądkowi Zahir miał ochotę przytulić ją i ogrzać w swoich ramionach. Nie wolno mu jednak było czegoś takiego zrobić.
– Byłam w rozpaczy – wyszeptała, patrząc na niego czystymi jak jezioro, niebieskimi oczami.
– W rozpaczy? – powtórzył zdegustowany.
– Tak! Nie mogę wrócić na przyjęcie.
– I dlatego zaaranżowałaś tę całą farsę?
– To nie tak. Ja tylko skorzystałam z okazji.
– Chciałaś, żebym cię śledził i sprowadziłaś tu tego fotografa!
– Nie! Nie wiedziałam, że ktoś za mną idzie.
– Kłamiesz. Ten reporter cię znał.
– Nie znał mnie, po prostu wie, kim jestem. Prasa ugania się za mną przez cały czas. Zdążyłam się przyzwyczaić.
– Więc to nie była zasadzka? – Annalina pokręciła głową. – Zastanów się dobrze nad odpowiedzią – drążył Zahir. – Ostrzegam, że jeśli teraz skłamiesz, gorzko tego pożałujesz.
– Przysięgam, że mówię prawdę!
Zahir był nawet skłonny jej uwierzyć. Wspomnienie pocałunku wprawiło go w dziwny stan.
– Co takiego się stało, że postanowiłaś pogrążyć siebie i sfabrykować ten cały… skandal? – zapytał.
– Skandal szybko ucichnie – odparła Annalina głosem, któremu brakowało poprzedniej pewności. – Zrobiłabym wszystko, byle nie wyjść za Raszida Zahaniego. To małżeństwo jest dla mnie jak wyrok śmierci.
– Jak śmiesz znieważać w ten sposób króla? – Oburzył się Zahir. – Zapewniam cię, że zaręczyny i ślub odbędą się zgodnie z planem.
– Nie! – zaprotestowała. – Możesz mnie zmusić do powrotu na przyjęcie. Może nawet dojdzie do ogłoszenia zaręczyn, ale kiedy te zdjęcia trafią do sieci, ja będę wolna.
Zahir nie mógł oderwać oczu od pięknej twarzy księżniczki. Jej skóra była tak blada, że wydawała się niemal przezroczysta. Gdyby nie czerwone, poruszające się usta, i niebieskie jak czyste niebo oczy, Zahir byłby skłonny uwierzyć, że jest jakąś zjawą, za którą nie wiedzieć czemu gonił.
Czuł, że Annalina nie cofnie się przed niczym. Była zdeterminowana i gotowa działać w obronie swej wolności. Mógłby co prawda znaleźć tego fotografa i zniszczyć zdjęcia, które już jutro wstrząsną obydwoma krajami, ale co by przez to osiągnął?
Do diaska! Cała jego misterna robota zdała się na nic. Tyle czasu zajęło mu przekonanie Raszida do zawiązania unii i poślubienia księżniczki z małego, ale ważnego dla nich państwa w Europie. Miesiące negocjacji i przygotowań, przyjęcie zaręczynowe w luksusowym hotelu i mnóstwo znamienitych gości. Wszystko po to, by Raszid został upokorzony przez stojącą przed nim upartą osóbkę.
Nie mógł na to pozwolić. I nie pozwoli. Dał się ogłupić krnąbrnej księżniczce i pustym obietnicom jej zdesperowanego ojca. Ale sprawy zaszły za daleko. Musiał w jakiś sposób uratować sytuację. Musiał znaleźć rozwiązanie.
I znalazł.
Zdecydowanym ruchem ujął Annalinę pod ramię.
– Wrócisz ze mną na przyjęcie, poszukamy króla i powiemy mu o tym, co się stało. Potem ogłosimy zaręczyny.
Annalina wyrwała się z jego uchwytu.
– Chyba nie rozumiesz. Król nie będzie chciał mnie poślubić i właśnie o to mi chodziło.
– Ogłosimy twoje zaręczyny – powtórzył Zahir. – Ale nie z królem, tylko z jego bratem, księciem Nabatean.
– Wspaniały pomysł – odparła kpiącym tonem Annalina. – Jak na pracownika dworu nie grzeszysz zbytnią inteligencją. Książę też nie będzie mnie chciał poślubić!
Zahir stężał. Jedynie drobny mięsień w jego twarzy drżał, gdy nerwowo zaciskał szczęki, by nie wybuchnąć. Ukarze ją kiedyś za to zuchwalstwo i to będzie bardzo przyjemna chwila, pomyślał, zanim otworzył usta.
– Od jakichś pięciu minut książę nie ma innego wyboru – powiedział, wpatrując się znacząco w swoją oponentkę.
Przepiękne oczy Annaliny powoli się rozszerzały. Drżąca dłoń przytknięta do ust zdradziła, że kobieta z trudem powstrzymuje łzy.
– Widzę, że zaczynasz rozumieć, to dobrze.
Wyprężył dumnie pierś.
– Zahir Zahani, książę Nabatean, brat króla Raszida i twój przyszły mąż. Do usług.