- W empik go
Niepokorny gracz. Niegrzeczna kolekcja. Tom 3 - ebook
Niepokorny gracz. Niegrzeczna kolekcja. Tom 3 - ebook
Burzliwe emocje, potajemne spotkania i nierówna walka z pożądaniem!
Julka spędza lato ze swoim bratem, należącym do zespołu zawodników FMX (freestyle motocross). Byłoby jej jednak łatwiej, gdyby nie musiała trzymać się absurdalnych zasad, które narzucił jej lider klubu, Sebastian. Dziewczyna od samego początku pała do niego gorącą niechęcią – najwyraźniej z wzajemnością – dlatego też stara się go unikać. Nie jest to łatwe, skoro mieszkają pod jednym dachem.
Zbliżają się ważne eliminacje, a Sebastian czuje, że coraz trudniej mu skupić się na treningach. Wie, że nie powinien był zgadzać się na przyjazd Julki, jednak nie mógł odmówić jej bratu, który sporo zainwestował w siedzibę klubu. Dziewczyna zaburza jego codzienną rutynę, rozprasza go i nieustannie działa mu na nerwy. Dlaczego więc nie umie po prostu dać sobie z nią spokoju?
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67137-47-8 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Patrzyłam przez szybę samochodu i liczyłam słupki kilometrowe, które pojawiały się i znikały. Odkąd pamiętam, była to jedna z moich rozrywek podczas podróży.
– Mówię poważnie, Julka, postaraj się być niewidoczna. To dla nas ważny czas. Przyjmujemy rekrutów i przygotowujemy się do mistrzostw.
Przeniosłam znudzony wzrok na brata bliźniaka.
– Który raz mi to powtarzasz, Mati? Piąty?
– Chcę, żebyś zrozumiała, jakie to dla nas ważne, a Sebastian wścieka się o niesubordynację.
– Prawie o nim zapomniałam. – Krzywię się. – Wielki Sebastian Bauman! Nadal zadziera nosa, bo wystąpił w Red Bull X-Fighters? – Biało-czerwony słupek znów przyciągnął moją uwagę i zaczęłam liczyć na nowo.
– Możesz go nie lubić…
– I nie lubię – odpowiedziałam ostro. – Będę niewidoczna.
– On tu dowodzi, nie zapomnij o tym, Julka. – Zerknęłam na brata i dostrzegłam jego zmarszczone czoło. – Mam nadzieję wystąpić z nim na X Games w tym roku, więc potrzebuję maksimum skupienia. Nie chcę mieć z tobą problemów.
– Gdybym miała się gdzie podziać… Ale czekaj, kto sprzedał mieszkanie po rodzicach, żeby zainwestować w wasze motocyklowe lokum? – Uniosłam brew, nie odrywając wzroku od brata, który się skrzywił i docisnął gaz. – No, tak myślałam. Wyraziłam na to zgodę, a ten dom jest w jakiejś części mój, więc nie będę wynajmować mieszkania na wakacje… – Urwałam. Nie odpowiedział mi, więc obróciłam się znów w stronę okna i przymknęłam oczy.
Pogubiłam się w liczeniu. Na samą myśl o Sebastianie, wspólniku mojego brata, przeszywał mnie dreszcz. Sebastiana Baumana znałam jedynie z występów w telewizji i opowiadań brata, nie darzyłam go jednak sympatią. Kiedy byłam na wymianie studenckiej w Londynie i zadzwoniłam do Matiego, Sebastian odebrał telefon i nakrzyczał na mnie, że śmiem przeszkadzać bratu w treningach. Moja porywcza natura nie pozwoliła mi pozostać bierną wobec całej sytuacji. Nawrzeszczałam na niego jak wariatka, a w efekcie mój brat miał przeze mnie kłopoty.
– Zgodziłaś się, żeby sprzedać mieszkanie… – Słowa Mateusza przerwały ciszę. – I tak zamierzałaś zostać w Łodzi i nie wracać do Warszawy.
– Tak, ale póki co tutaj są moi przyjaciele i nie mam pracy, gdybyś nie zauważył, a ty jesteś moim bratem…
– I wywiązuję się ze swoich obowiązków. Opłacam twoje studia, masz akademik, a na wakacje zabieram cię ze sobą. – Nachmurzył się. – Julka, nie chcę się kłócić. Tylko poprosiłem.
– A ja obiecałam, że będę grzeczna – warknęłam. – Nie będę ci wchodzić w drogę, a tym bardziej nie jemu…
– Na litość boską… Okej, słuchaj, masz sprzęt, możesz porobić zdjęcia, na pewno masz jakieś wakacyjne projekty do zrealizowania. Będziemy w wielu pięknych miejscach tego lata.
– I tylko dlatego ci obiecuję, że będę grzeczna. Ale on też niech mnie nie zaczepia i nie traktuje jak gówno. Nie pozwolę się obrażać. Nie jestem dzieckiem.
– On też nie.
– To, że jest od nas dwa lata starszy, nie czyni go ani doroślejszym, ani mądrzejszym. Pamiętasz, jak na mnie nawrzeszczał? Za nic?
– To było rok temu! Nawet go nie znasz!
– Tak, i zakładałam, że nigdy nie poznam, że może roztrza…
– Cicho! – krzyknął Mateusz.
– Co? – zapytałam zdziwiona. Jego reakcja sprawiła, że podskoczyłam na siedzeniu.
– Nie życz mu źle… – Spojrzał na mnie szeroko otwartymi z przerażenia oczami.
Uniosłam brwi.
– Żartujesz? To jakiś przesąd? – Splotłam ręce na brzuchu i wyprostowałam nogi na tyle, na ile pozwalało mi na to wnętrze samochodu.
– Żaden przesąd, po prostu: chciałabyś, żebym ja zginął na motocyklu? Podczas lotu? Albo żebym był kaleką? To nie jest śmieszne, Julka…
– Sorry. – Przewróciłam oczami. Faktycznie nie chciałabym, żeby mojego brata spotkało coś złego. Kocham go nad życie, a on kocha „latanie” na motocyklu. FMX to całe jego życie. Kiedy wybierałam studia, on brał udział w pierwszych zawodach. Ojciec zmarł, gdy byliśmy dziećmi. Matka odeszła dwa lata temu, teraz mieliśmy tylko siebie. Odwróciłam głowę, by spojrzeć na Mateusza z przepraszającym uśmiechem.
– Przepraszam, Mati, nie chciałam. Denerwuję się.
– Nic nie szkodzi, mała. Po prostu nie wchodźcie sobie w paradę i będzie dobrze.
– Jasne… – mruknęłam, wracając do liczenia słupków.
– A oto i ona! – wrzasnął Konrad. – Cześć, Julka!
Ledwo stanęłam w progu z Mateuszem za plecami, a otoczyła mnie ekipa brata. Wszyscy poza nim. Poznałam go od razu. Z resztą chłopaków spotkałam się kilka razy. Robiłam im zdjęcia podczas treningów, ale nie wiedzieć czemu, Mateusz skutecznie izolował mnie od Baumana.
Sebastian stał oparty o blat w kuchni, z rękami splecionymi na brzuchu, i czujnie mnie obserwował. Momentalnie poczułam się skrępowana. Moja pewność siebie najwyraźniej została za drzwiami, bo obrzuciłam go szybkim spojrzeniem i uśmiechnęłam się do Konrada.
– Cześć, Konrad! – Pozwoliłam mu się uścisnąć, wciąż czując na sobie spojrzenie Baumana.
Czułam, że rejestruje każdy mój ruch. Nie mogłam się powstrzymać, by znów na niego nie spojrzeć. Przywitałam się z resztą chłopaków, choć niestety nie byłam w stanie przypomnieć sobie ich imion. Mateusz chwycił moją walizkę, wybawiając mnie z opresji. Marzyłam, by zamknąć się w swoim pokoju i nigdy z niego nie wychodzić. Taka ilość testosteronu w jednym miejscu działała na mnie ogłupiająco, szczególnie ten jeden osobnik.
– Dobra, jest zmęczona, dajcie jej spokój! Chodź, Julka, pokażę ci twój pokój.
Potulnie za nim ruszyłam, chcąc jak najszybciej się oddalić od Sebastiana i jego intensywnego spojrzenia. Nienawidził mnie, chociaż spotkaliśmy się pierwszy raz. Poczułam to, gdy tylko na mnie spojrzał, a jednak nic nie mogłam poradzić na to, że w tej samej chwili przeszły mnie ciarki. Zanim dotarliśmy do schodów, Sebastian już tam był. Stanął na naszej drodze jak cholerny pan i władca. Nie uśmiechał się, nie przywitał jak reszta – po prostu stał i patrzył na mnie przenikliwie. Zrobiło mi się gorąco, walczyłam ze śliną w przełyku. Już dawno doszłam do wniosku, że to typ aroganckiego dupka, który nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa, a mimo to kiedy miałam go tuż przed sobą, poczułam niewyobrażalne przyciąganie.
– Cześć. – Wyciągnął dłoń w moją stronę. – Witaj w naszym domu – powiedział oschle, nie odrywając wzroku od moich oczu. – Jestem Sebastian.
W pierwszym odruchu chciałam powiedzieć, że to również mój dom, ale Mateusz chwycił mnie za łokieć, jakby usłyszał moje słowa w swojej głowie.
– Dzięki. – Uścisnęłam jego dłoń i zamarłam. Patrzyłam w jego czarne oczy z lekko rozchylonymi ustami. W niekontrolowanym odruchu poczułam coś dziwnego. Miałam wrażenie, że znam go od zawsze. – Julia – powiedziałam pozbawiona oddechu.
Dostrzegłam, że oczy Baumana otwierają się odrobinę szerzej, jakby poczuł to samo co ja. Staliśmy i gapiliśmy się na siebie, i przez ułamek sekundy miałam wrażenie, że wszystko, co nas otaczało, po prostu zniknęło. Poczułam zaciskającą się na moim łokciu dłoń Mateusza i wysunęłam swoją dłoń z uścisku Sebastiana. Połączenie zostało przerwane i te dziwne wibracje, które czułam nieco wcześniej, zniknęły. Wysiliłam się na uśmiech i spojrzałam na Mateusza, który kiwnął do kolegi głową.
– Zaprowadzę ją do pokoju i zejdę, okej?
Sebastian nawet na niego nie spojrzał. Ze zmarszczonymi brwiami wciąż patrzył na mnie. Odwróciłam głowę i na drżących nogach zaczęłam piąć się po schodach.
– Jasne – powiedział w końcu. Miał przyjemny, niski głos. Spojrzałam na niego przez ramię. – Czekam w salonie – dodał i obrócił się na pięcie.
– Zaraz będę… – mruknął Mateusz.
Poprowadził mnie wąskim korytarzem i pchnął trzecie drzwi po prawej stronie. Weszliśmy do pokoju, a kiedy chciałam mu podziękować, dostrzegłam jego uniesione brwi i ręce splecione na brzuchu.
– Co to, kurwa, było? – zapytał ostro.
– O co ci chodzi? – prychnęłam, rozglądając się po surowym wnętrzu. W niczym nie przypominało mojego pokoju w dawnym mieszkaniu. Wiedziałam, że są tu moje rzeczy, ale Mateusz nie miał czasu ich rozpakować.
– O ciebie i Sebastiana! Gapiliście się na siebie jak w transie.
– Co ty pieprzysz? – Zaśmiałam się. Byłam pewna, że nikt poza mną tego nie wyłapał. – Nie wiem, co on myślał, ale ja miałam ochotę przywalić mu w pysk. Twoja ręka na moim łokciu skutecznie mnie powstrzymała, ale inaczej udowodniłabym mu, że to również mój dom – odpowiedziałam i przewróciłam oczami.
Musiałam iść w zaparte. Nie chciałam mówić bratu, co sobie pomyślałam, gdy nasze dłonie się spotkały. Mateusz przymknął oczy.
– Boże… A miałem wynająć ci apartament. – Przetarł powieki. – Będą kłopoty…
– Nie będzie żadnych kłopotów. Daj spokój. – Podeszłam i objęłam go w pasie. – Obiecałam ci. Bauman może sobie myśleć, że jest panem i władcą. Mam to w dupie. – Spojrzałam do góry na brata, obdarowując go uśmiechem. – I wiesz… w telewizji jest przystojniejszy.
Mateusz się zaśmiał i delikatnie uszczypnął mnie w policzek.
– Nawet o tym nie myśl, urwisie…
– O czym?
– Żeby go poderwać! Ma laskę! A Luiza to prawdziwa suka, oczy by ci wydrapała…
– Boże, Mateusz, o czym ty do mnie…? – Usiadłam na łóżku. – Tylko żartowałam. Przecież to arogancki dupek. A ta cała Luiza? Mieszka tu? – zapytałam i ziewnęłam przeciągle. Byłam zmęczona, chociaż z Łodzi do Warszawy wcale nie jest daleko.
– W tym domu? Nie… Dziewczyny przyjeżdżają na weekendy albo chłopaki jeżdżą do nich, ale w tygodniu prawie w ogóle nie możemy się z nimi kontaktować.
– Pokręcone te wasze zasady. – Wzruszyłam ramionami. – A co będzie, kiedy wyjedziecie na treningi do Hiszpanii?
– Dziewczyny zostają. Przynajmniej w teorii, bo zwykle się zmawiają i przyjeżdżają…
– Bez sensu. Po co więc te zasady?
– Powinnaś zostać dziennikarką, zadajesz pytania z prędkością karabinu maszynowego! – Pokręcił z niedowierzaniem głową.
– Nie kręci mnie dziennikarstwo. Dobra, jeszcze jedno pytanie i położę się na trochę. Droga mnie wykończyła…
– No, dawaj. – Oparł się o drzwi. – Sebastian czeka…
– Masz kogoś? Nic nie mówisz…
– Nie mam, Julka, przecież bym ci powiedział. – Westchnął. – Ten rok należy do mnie. Nie mogę się rozpraszać. Czy to koniec przesłuchania?
Roześmiałam się i pokiwałam głową. Poświęcenie mojego brata dla FMX było naprawdę godne podziwu.
– Tak, zdrzemnę się.
– Kolację jemy wszyscy razem o dziewiętnastej. Nastaw sobie budzik i zejdź na dół, bo inaczej możesz zapomnieć o jedzeniu. Wszystko tu chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Pilnujemy tego.
– Jasne, nie martw się! Będę! – Zeskoczyłam z łóżka i poczekałam, aż Mati wyjdzie z pokoju, by przekręcić za nim zamek. Sięgnęłam po słuchawki i nałożyłam je na uszy, by zasnąć przy muzyce. Relaksowało mnie to.
Nie obudziłam się o dziewiętnastej, bo zapomniałam o nastawieniu budzika w tej samej chwili, gdy padłam na łóżko. Nie usłyszałam również pukania do drzwi. Muzyka wyciszyła wszystkie dźwięki z zewnątrz. Kiedy otworzyłam oczy i za oknem dostrzegłam gwiaździste niebo, jęknęłam. Spałabym pewnie do rana, gdyby mój brzuch nie obudził się do życia z głośnym burczeniem. Spojrzałam na telefon. Była dwudziesta druga, w dzień powszedni, co oznaczało porę snu dla zawodników, którzy skoro świt zaczynali treningi. Zmrużyłam oczy, byłam cholernie głodna. Skoro śpią, to przecież nie usłyszą, jak wykradam się do kuchni. Włożyłam bluzę i po cichu wyszłam z pokoju. Na palcach zeszłam po schodach. Zaczęłam się rozglądać za włącznikiem światła, ale nie znałam jeszcze rozkładu pomieszczenia. W nikłej księżycowej poświacie dostrzegłam zarys lodówki, więc podeszłam do niej i wyciągnęłam jogurt i owoce.
– Chyba nie zamierzasz odpalać blendera? – usłyszałam ciche pytanie.
Podskoczyłam i upuściłam jogurt, który zalał ciemną podłogę białą zawartością.
– Matko! Ale mnie wystraszyłeś… – powiedziałam zduszonym głosem.
Sebastian oparł się o blat, ani myśląc pomóc mi posprzątać. Podniosłam kubek z ziemi i postawiłam go na blacie, bo nie wiedziałam, gdzie jest cholerny kosz. Uniosłam głowę, by spojrzeć na chłopaka. W półmroku widziałam, że nie przestaje na mnie patrzeć, więc i ja bezwstydnie patrzyłam na niego, chociaż dostrzegłam zaledwie zarys ostrej szczęki i ciemną czuprynę. W zupełnej ciszy badaliśmy kontury swoich sylwetek. Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę.
– Nie zwracaj na mnie uwagi. Kontynuuj kolację, jakby mnie tu nie było – powiedział i przyłożył dłoń do podbródka.
Nie potrafiłam odwrócić od niego wzroku. Nawet w tej ciemności mogłam sobie wyobrazić jego ciemne oczy okolone gęstymi rzęsami i lekko rozchylone, pełne usta.
– Ale tu jesteś… – mruknęłam pod nosem.
Straciłam apetyt. Chciałam wyjść, ścisnęło mnie w gardle. Sebastian obudził we mnie nieznane emocje. Nie wiedziałam, co to jest ani jak to nazwać, ale z jednej strony pragnęłam podejść bliżej niego, a z drugiej czułam, że powinnam wyjść. Bauman nie byłby sobą, gdyby mi na to po prostu pozwolił. Kiedy zrobiłam krok w stronę wyjścia, leniwie chwycił mnie za łokieć i przysunął usta do mojego ucha. Poczułam, jak całe moje ciało zamiera, a włoski na karku unoszą się od jego ciepłego oddechu. Okłamałam brata – prezentował się o wiele lepiej niż w telewizji. Przełknęłam ślinę i z szybko bijącym sercem czekałam, aż przemówi swoim niskim głosem.
– Jestem tu, a ciebie nie powinno tu być. Albo twój brat nie przekazał ci tej informacji, albo jesteś zwyczajnie nieposłuszna. Jest cisza nocna… – wyszeptał, a ja bezwiednie przygryzłam dolną wargę. Ten facet mógł czytać skład domestosu, a ja i tak bym się podnieciła, nic nie mogłam na to poradzić. Nie zamierzałam jednak tego okazywać. Spojrzałam na niego chmurnie, krzywiąc się, chociaż nie miałam pewności, czy to w ogóle dostrzeże.
– Dopiero przyjechałam. Mateusz wszystko mi przekazał, ale po prostu zaspałam, tobie się to nie zdarza? – Szarpnęłam ręką, by puścił mój łokieć. – Nie jestem twoją niewolnicą, Bauman, więc pozwól zabrać mi owoce i wrócić do pokoju – odparłam, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Słyszałam, że ciężko oddycha.
– Niech to będzie ostatni raz, Julka. Pilnujemy w tym domu zasad… – odpowiedział znudzonym tonem. – Nie każ mi żałować mojej decyzji.
– Jakiej decyzji? – zapytałam, obracając się z bananem w ręce. Tylko to zostało mi po nieudanym lodówkowym szabrze.
– Że pozwoliłem ci tu przyjechać na wakacje – oświadczył, przesuwając się, i nagle małe punktowe światło rozbłysnęło nad aneksem kuchennym. Wtedy dostrzegłam jego nagi tors i tatuaż na lewym ramieniu. Nie mogłam oderwać wzroku od jego umięśnionego brzucha. Nie żebym tego nie widziała wcześniej. Mój brat miał taki sam. Wszyscy zawodnicy dbali o kondycję, ale Sebastian wyrastał ponad przeciętną. Wyglądał jak pieprzona rzeźba. Popatrzyłam mu w oczy i dopiero wtedy jego słowa nabrały sensu.
– Czekaj, co ty powiedziałeś? – zapytałam, licząc, że pogrążona w obserwacji jego boskiego ciała zwyczajnie się przesłyszałam. – Ty mi pozwoliłeś? – Zmrużyłam oczy.
Wściekłam się nie na żarty. Jak on mógł tak mówić? Gdyby nie mój wkład, gówno by mieli, a nie dom. Sebastian uniósł prawy kącik ust, jakby spodziewał się takiej reakcji.
– To mój dom, więc na to wygląda – odpowiedział pewnie.
– To też dom mojego brata, a biorąc pod uwagę, że przekazałam mu swoją część pieniędzy za mieszkanie rodziców, ten dom jest również mój! – Nerwowo obrałam banana i wsadziłam sobie do ust. Potrzebowałam cukru. Nie wiedziałam, czy kręci mi się w głowie z nerwów, czy z podniecenia.
Bauman miał w sobie coś, co mogło wytrącić z równowagi. Nie tylko mięśnie, ale cała jego aparycja wołała, że jest bogiem. Pieprzonym synem Zeusa i Hery. W jego postawie krył się luz, miał wręcz powolne, nieco leniwe ruchy. Z drugiej strony jego oczy wyrażały głód. Nawet teraz, gdy patrzył, jak jem banana, z jego spojrzenia wyzierała żądza zmieszana z niepohamowanym mrokiem. Był połączeniem seryjnego mordercy z bożyszczem nastolatek, a mi coraz bardziej się to podobało. W ciszy, która zapadła po moich słowach, mierzyliśmy się spojrzeniami. Nie mrugaliśmy, jak w tej dziecięcej zabawie, gdzie słabość doprowadza do kapitulacji. Widziałam go, jak na crossie wjeżdża na rampę, wznosi się w niebo i wykonuje niebezpieczne triki. Wiedziałam, że nie ma w nim lęku. Nie mogło go w nim być. Może jest szalony?
Przełknęłam ostatni kęs, odłożyłam skórkę na blat i zaplotłam ramiona na piersi. Czekałam. Chciałam, by coś powiedział, ale on przez cały czas uparcie milczał. Wyraźnie się ze mnie naigrywał. Postanowiłam odejść. Przerwałam naszą bitwę na spojrzenia.
– Najedzona? – usłyszałam, gdy stanęłam w progu. Obróciłam się i cofnęłam o krok, zaskoczona, jak blisko się znajduje. Poruszał się jak cień, stał tuż za moimi plecami. Skinęłam głową.
– Tak, dzięki.
Jego dłoń wylądowała na moim podbródku. Otworzyłam szeroko oczy, nie wiedziałam, co zamierza. Czy chce mnie pocałować? Co on najlepszego wyprawia? Myśli przemykały przez moją głowę z prędkością światła. Tymczasem Sebastian kciukiem zdjął niesforną nitkę ze skórki banana z mojego policzka. Spojrzał na mnie z zadziornym uśmiechem i oblizał palec. Mój puls pędził jak szalony, gdy chłopak chwycił mnie za podbródek, przygwożdżając mnie spojrzeniem. Teraz już na pewno musiałam uciec – jeszcze moment, a będę gotowa go pocałować. Bauman najwyraźniej nic sobie nie robił z tego, jak mięknę pod jego spojrzeniem, bo trzymał moją brodę w żelaznym uścisku, choć byłam bliska upadku.
– Nie będę się powtarzać, Julka. – Jego oczy znalazły się na wysokości moich, chociaż był o wiele wyższy i musiał się w tym celu schylić. – Trzymaj się zasad. Śniadanie o szóstej i lepiej, żebyś usłyszała budzik – oznajmił, po czym puścił mój podbródek. Zachwiałam się i resztkami sił wykonałam niezgrabny obrót. Z walącym sercem ruszyłam schodami na górę. Za mną zgasły światła i jedynym, co słyszałam w ciszy nocy, był jego przyspieszony oddech. Dupek.
* Zawodnik umieszcza kolana pod kierownicą motocykla i kładzie się na siodełku, równocześnie zakładając ręce za głowę. Ciało zawodnika powinno przylegać do motocykla, jakby na nim odpoczywał.