- promocja
- W empik go
Niesamowity świat Tosi i Franka - ebook
Niesamowity świat Tosi i Franka - ebook
Zbiór ciepłych i pozytywnych opowiadań z życia pewnego rodzeństwa. Tosia i Franek przeżywają fascynujące przygody... A wszystko dzięki niezwykle bujnej wyobraźni, która sprawia, że dzieci podróżują po świecie i spotykają na swojej drodze niesamowite postacie i przedmioty, takie jak: dinozaury, magiczne monety, statek kosmiczny i wiele, wiele innych. W książce poruszane są tematy istotne w życiu dziecka: bezpieczeństwo, przyjaźń, lojalność, wiara w siebie, odpowiedzialność za swoje czyny. A wszystko napisane z humorem i z dziecięcej perspektywy. Dzięki sympatycznym bohaterom młody czytelnik lepiej zrozumie otaczający go świat. To idealna lektura do wspólnego czytania, która może być też punktem wyjścia do interesującej rozmowy o tym, co ważne.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8318-739-6 |
Rozmiar pliku: | 3,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Franek stał przy oknie i recytował z powagą:
– „Będę grzeczny i kumaty, będę zawsze słuchał taty”.
– Co dalej? – zapytała Tosia.
– Zapomniałem. – Jej brat rozłożył ręce.
– „I powtarzał cienkim głosem pod swym coraz dłuższym nosem” – dopowiedziała dziewczynka. – Nie jesteś gotowy, żeby zagrać Pinokia – dodała.
– Jestem!
– Nie jesteś.
– A właśnie że jestem!
Do pokoju zajrzał tata.
– Czy wy musicie się ciągle kłócić? – zapytał zmęczonym głosem. – Chodźcie, pomożecie mi. W domu jest mysz.
– Mysz?! – krzyknęła Tosia. – Ja zostaję w pokoju!
Tata nie wyglądał na zadowolonego.
– Można zapytać dlaczego?
– Bo wszystkie dziewczyny boją się myszy. Wchodzą na stół i piszczą. Widziałam w bajce.
– Daj spokój, przecież to malutkie zwierzątko, mniejsze niż twoja dłoń. Rozstawimy pułapki.
– Pułapki? – powtórzył przestraszony Franek.
– Takie, które nie zrobią jej krzywdy – tłumaczył ojciec. – Myszka wejdzie na deseczkę, gdzie będzie orzeszek, trąci sprężynę i zostanie zamknięta w pojemniku. Rano wyniesiemy ją na dwór.
– Już wolę się uczyć tekstu Pinokia – mruknął pod nosem Franek.
Po chwili stwierdził jednak, że nie warto dyskutować, i poszedł pomóc tacie. Mamusia z Tosią piły w tym czasie melisę z miodem i udawały, że temat gryzoni zupełnie ich nie dotyczy.
Rano Franek i Tosia z bijącymi sercami sprawdzili wszystkie pułapki. Były puste. Po śniadaniu mama przebrała Franka w kostium i zarządziła naukę tekstu do szkolnego przedstawienia. Franciszek nie był jakimś tam członkiem chóru czy krzakiem, ale grał główną rolę. Poważna sprawa.
– Skup się, Franiu, powtarzaj za mną – poprosiła mama. – „Jestem z drewna, lecz mam serce, nie chcę życia w poniewierce”.
– Jak mam się skupić, skoro dokleiłaś mi te okropne ośle uszy i długi nos?! – denerwował się chłopiec.
– Do twarzy ci z tymi uszami – śmiała się Tosia.
Mama nie zdążyła odpowiedzieć, bo zadzwonił telefon. To była jej szefowa z biura. Miała poważny głos. Zanosiło się na długą rozmowę.
– Zaraz wracam – szepnęła mama, zamykając za sobą drzwi.
Dzieci zostały same.
– Bawimy się w piratów? – zapytał Franek, zdejmując długi nos i uszy Pinokia.
Tosia pokręciła głową.
– Uczymy się tekstu – powiedziała.
– Mam już dość – naburmuszył się chłopiec. – Dzieci też mają prawo do odpoczynku.
– Czy wy musicie się tak kłócić? – zapytał cienki, piskliwy głosik.
Nie należał ani do mamy, ani do taty. W rogu pokoju siedziało małe, szare zwierzątko.
– Mysz – pisnęła Tosia.
– Mysz, mysz – przedrzeźniał ją gryzoń. – I co z tego?
– Od wczoraj na ciebie polujemy! – krzyknął Franek, ale zaraz tego pożałował. To, co powiedział, nie było zbyt miłe. – Ale nie chcemy ci zrobić krzywdy – dodał szybko.
– Za bardzo gościnni to wy nie jesteście – dokuczała mu mysz. – Do klatki i na dwór. Taki to nasz mysi los.
– Mama się boi, że przegryziesz jakiś kabel albo zniszczysz dywan.
Gryzoń postawił szare, szpiczaste uszy i popatrzył na dzieciaki.
– To może zawrzemy sojusz – zaproponował. – Wasze sprzęty domowe będą bezpieczne, a ja u was zamieszkam. Znalazłam już nawet jedną wygodną norkę na strychu. To jedyne miejsce, do którego nie wejdzie ten wasz kudłaty potwór.
– Luna – powiedziała Tosia – to pies obronno-kanapowy.
– A ja jestem Hrabina. Wasza mysz. Jadam orzechy i ziarna, ale nie pogardzę też płatkami śniadaniowymi. I chętnie zostanę suflerem Franka.
– Kim?
– Będę podpowiadała słowa sztuki, której się uczy od tygodnia. Znam ją już na pamięć. Udowodnić?
Hrabina stanęła na tylnych łapkach i zaczęła recytować:
– „Ręce mam z drewna, ale serce prawdziwe. I ostrzegam wszystkich bardzo życzliwie, że kto się ze mnie jeszcze śmiać będzie, przez tydzień na czterech literach nie siędzie”.
– Oooo!!! – krzyknął z podziwem Franek. – Fenomenalnie!
– Chowaj się, bo idzie mama – ostrzegła Tosia. – Jej nie przekonasz tak łatwo jak nas. Dorośli rzadko zmieniają poglądy.
– Co u was tak cicho? – dociekała mama, otwierając drzwi.
– To chyba dobrze, że cicho. – Tosia uśmiechnęła się przymilnie. – Bawimy się, nie kłócimy.
– No dobrze. Idę, Franiu, wyprasować strój na przedstawienie. A wy powtarzajcie tekst, żeby potem w szkole nie było wstydu.
– Tak jest! – krzyknęło zgodnie rodzeństwo.
Zaskoczona mama chciała jeszcze coś dodać, ale ostatecznie tylko machnęła ręką i poszła po żelazko.
– Uczymy się? – zapytała Tosia, gdy zostali sami.
– Po co? – cieszył się Franek. – Wezmę Hrabinę ze sobą na przedstawienie. Będzie siedziała w kieszeni i podpowiadała, jeśli czegoś zapomnę.
– Nie ma sprawy – zgodziła się mysz – ale to będzie kosztować. – Poruszyła wąsikami. – Trzy orzeszki i garść płatków. I miseczka mleka. Tylko płatki mają być świeże, a mleko tłuste – zastrzegła.
Następnego dnia cała rodzina pojechała do szkoły Franka. W sali gimnastycznej stały krzesła dla publiczności. Rodzice razem z Tosią siedli w pierwszym rzędzie. Mama bardzo się bała, że Franek poplącze tekst i wyjdzie z tego jakaś afera.
– Wszystko będzie dobrze – pocieszyła ją Tosia.
Ona wiedziała przecież, że w kieszeni Franka siedzi jak trusia Hrabina i nie da mu się pomylić.
Na scenie błysnął reflektor i rozpoczęła się sztuka o samotnym Gepetcie, który wystrugał żywą lalkę. Drewniany chłopiec czuł i myślał, a Gepetto kochał go jak syna. Mama kilka razy ocierała łzę, bo Franek grał wspaniale. Nawet tata miał mokre oczy, choć nie za bardzo chciał się do tego przyznać. Kiedy przedstawienie się skończyło, wszyscy długo bili brawo. Franek, dumny z siebie i z wypiekami na policzkach, kłaniał się z dziesięć razy.
– Brawo! – Tata przytulił syna, gdy ten zszedł ze sceny.
– Brawo! – powtarzała mama. – Zrobię coś pysznego na obiad. Na co macie ochotę?
– Na płatki i mleko – krzyknęło rodzeństwo.
Mama zrobiła wielkie oczy, ale pomyślała, że z artystami nie ma co dyskutować. Wszyscy w dobrych humorach wrócili do domu. Gdy dzieci zostały same, Hrabina wyskoczyła z kieszeni Franka.
– Na rudego kota, jak tam było ciasno i ciemno. Kilka razy o mało mnie nie zgniotłeś – żaliła się.
– Wspaniale podpowiadałaś – cieszył się Franek.
– Zasłużyłaś na podwójną porcję płatków i dolewkę mleka – dodała Tosia.
– Nie mogę tyle jeść, bo nie zmieszczę się do swojej dziurki – pisnęła myszka.
Przez kolejne dni dzieci naprawdę zaprzyjaźniły się z Hrabiną. Wykradały dla niej przysmaki i strzegły jej przed Luną. Tata w końcu pochował pułapki, bo sam dwa razy w nie wdepnął. Stwierdził, że jeśli w domu nadal jest jakaś mysz, to musi być bardzo inteligentna.
Pewnego dnia stało się jednak nieszczęście, a przynajmniej tak myśleli Franek i Tosia. Hrabina zaginęła. Dzieci bardzo się martwiły. Szukały na strychu, w piwnicy, patrzyły podejrzliwie na mlaskającą jęzorem Lunę. Bały się, że już nigdy nie zobaczą swojej mysiej przyjaciółki. Ale pewnej nocy usłyszały piszczenie. Zapaliły szybko światło. Na dywanie siedziała Hrabina. Nie była jednak sama.
– Poznajcie Lwa – przedstawiła swojego towarzysza.
– Lwa? – zapytała zaskoczona Tosia.
– Może jestem myszą, ale mam serce jak król zwierząt! – powiedział Lew. – Mieszkam w domu obok. Hrabina dużo mi o was opowiadała.
– Poznałam go w ogródku. To była miłość od pierwszego machnięcia ogonkiem – powiedziała Hrabina. – Lew namówił mnie, żebym zamieszkała u niego. Przyszłam się pożegnać.
– Jak to? – zmartwił się Franek. – A ja myślałem, że będziesz ze mną jeździła do szkoły, podpowiadała na lekcjach i dzieciństwo minie mi w miarę bez przeszkód.
– Myślisz tylko o sobie – skarciła go Tosia. – Każdy ma prawo do szczęścia – dodała, przyklękając. – Będziemy tęsknić – powiedziała ze smutkiem. – Bardzo polubiłam myszy.
– A ja ludzi – odrzekła Hrabina.