- W empik go
Niespodziewana miłość - ebook
Niespodziewana miłość - ebook
Nie chciał, żeby dla niego pracowała. Ale nie pozostawiono mu wyboru.
Eliana Bartoli postanawia uciec z Florydy do Los Angeles i zamieszkać u swojej kuzynki. Kobieta nie potrafi poradzić sobie ze stalkerem i uznaje, że wyjazd z rodzinnego miasta to jedyne wyjście.
Kuzynka oferuje Elianie pomoc i załatwia jej posadę u członków rodziny swojego męża jako opiekunka nastolatki. Kobieta nie ma pojęcia, że w ten sposób trafi do posiadłości braci Russo, w której po akceptacji warunków umowy zatrudnienia, będzie musiała zamieszkać.
Nie wie też, że przyjdzie jej opiekować się siostrą Harry’ego Russo, mężczyzny, z którym połączyła ją wcześniej pewna sprzeczka i zasiane wtedy ziarno srogiej nienawiści.
Jednak Eliana otrzymała obietnicę, że Harry nie zacznie jej wchodzić w drogę.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.
Opis pochodzi od Wydawcy.
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8362-677-2 |
Rozmiar pliku: | 1,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Eliana
Promienie słoneczne w tym mieście nieznośnie paliły skórę. Zerknęłam na odsłonięte ręce, które się zaróżowiły. Nasunęłam okulary bardziej na nos. Uniósłszy zamglone i zmęczone spojrzenie, zauważyłam numer domu, w którym mieszkała moja kuzynka Ella. Podeszłam do wielkiej, bardzo wysokiej bramy – do złudzenia przypominała tę z Pałacu Buckingham. Posiadłość otaczały mury, na których były rzeźbienia, ale nie byłam na tyle zainteresowana, żeby im się przyglądać.
Oczy utkwiłam w ekranie telefonu i patrzyłam na otworzoną wiadomość SMS od kuzynki. Upewniłam się, czy aby nie pomyliłam domów, bo… znajdowałam się w bardzo bogatej dzielnicy. Każdą posiadłość otaczały wysokie mury chroniące prywatność mieszkańców. Jadąc tu taksówką, tylko gdzieniegdzie ujrzałam niskie ogrodzenia.
Nie pomyliłam się. Co prawda z kuzynką nie widziałam się bardzo długo, ale nie wspominała, że jej przyszły mąż, Michael Russo, jest aż tak bogaty!
Przyciągnęłam bliżej ogromną walizkę, która była wyjątkowo ciężka. Zmęczenie dawało mi się we znaki, przez co mój wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Przetłuszczone włosy upięłam w wysoki kok, a kilka kosmyków wymknęło się z niego i opadło mi na twarz. Na sobie miałam szeroki T-shirt i legginsy. Wychodząc z klimatyzowanego lotniska na buchające żarem powietrze, cieszyłam się, że szybko wsiadłam do również klimatyzowanej taksówki, ale teraz? Czekałam, aż będę mogła się wykąpać i przebrać, bo byłam przepocona.
Do bramy podszedł postawny mężczyzna ubrany w elegancki, skrojony na miarę garnitur.
Współczułam mu, bo zakładałam, że pot spływa mu po plecach. W pewnej chwili zauważyłam jego ucho, które wyglądało jak ucho zapaśnika – było strasznie spuchnięte i zdeformowane. Dziwiłam się, jak upchnął tam przezroczystą słuchawkę.
Otaksował mnie od góry do dołu i zatrzymał oceniające spojrzenie na mojej walizce.
Spakowałam się w jedną noc, a lot tutaj był wyjątkowo męczący, bo samolot opóźnił się aż osiem cholernych godzin! A co gorsza, dzisiaj odbywał się wieczór panieński mojej kuzynki, a ja pragnęłam rzucić się na łóżko i spać dwa dni. Na początku od razu kategorycznie jej odmówiłam, wymigując się trylionami wymówek, jednak koniec końców i tak się tutaj znalazłam. Ale nie przyjechałam specjalnie na panieński.
Pragnęłam rozpocząć w tym miejscu swoje nowe życie. Uciekałam od mężczyzny, który był moją zmorą, który sprawił, że co chwila oglądałam się za siebie. Teraz moim celem było znalezienie mieszkania i pracy, mimo że nie przyjechałam tutaj bez środków do życia, bo to byłoby głupotą.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, mężczyzna się odezwał:
– Szuka panienka czegoś? Jedzenie jest podawane z drugiej strony – rzucił z lekkim przekąsem.
– Słucham? – zapytałam oniemiała, bo jego słowa wybiły mnie z pantałyku.
– Jedzenie dla bezdomnych. Jest wydawane na tyłach tego domu. Tam jeden z ochroniarzy ci pomoże – doprecyzował z lekkim rozdrażnieniem, chcąc się mnie szybko pozbyć.
Jego krawat był mocno owinięty wokół szyi i widziałam, że mężczyzna po prostu męczył się w tym upale. Gdy podeszłam bliżej, na jego skroniach ujrzałam powoli spływające strużki potu.
Wyciągnął chusteczkę i przetarł nią twarz, cicho wzdychając.
Może faktycznie wyglądałam jak siedem bolesnych nieszczęść? Bez makijażu, z worami pod oczami… Ubiór może nie był taki najgorszy… Czy serio wyglądałam na osobę bezdomną?
– Pomylił mnie pan z kimś… – Starałam się być miła.
Jeśli faktycznie dokarmiali bezdomnych, a on mnie nie znał i nikt nie powiadomił go o moim przyjeździe, to nie miałam mu tego za złe.
– Idzie tam pani czy nie? Bo jak nie, będę musiał panią stąd przegonić.
– Ja do Elli. Jestem jej kuzynką. Podała mi ten adres… – wytłumaczyłam, a on lekko pobladł, jakby wiedział, że wzięcie mnie za kogoś innego i obrażanie będzie go kosztować życie.
Niby kto miałby mu coś zrobić, nawet jakbym się poskarżyła? Bez przesady…
– Spokojnie – roześmiałam się delikatnie. Nie ubodło mnie to w żaden sposób, lecz rozbawiło. Byłam zbyt wesołą osobą, żeby się na niego obrażać. – To będzie nasza tajemnica. Cśśś. – Przyłożyłam palec wskazujący do warg. – Wpuści pan tę bezdomną do środka? Czy chce się pan upewnić, że nie kłamię?
Mężczyzna sapnął, jakby dźwigał ciężki krzyż, po czym szybciutko otworzył mieszczącą się obok bramy furtkę. Wcześniej nawet jej nie zauważyłam.
– Przepraszam panią… Co prawda pani Ella mówiła mi o przyjeździe swojej kuzynki, ale…
Nie dałam mu dokończyć.
– …ale wyobraził pan sobie kogoś innego, prawda? Pewnie jakąś dystyngowaną modnisię, która podjedzie porsche czy coś takiego? – Uniosłam brew.
– Głupio mi…
– Nie szkodzi. Trochę mnie tym pan rozbawił. – Zerknęłam na niego z delikatnym uśmiechem.
Gdy go odwzajemnił, jego twarz nieco się rozpogodziła i stwierdziłam, że był naprawdę przystojnym mężczyzną o brązowych włosach i oczach.
Nim ruszyliśmy z miejsca, wyciągnęłam rękę w jego stronę.
– Eliana jestem.
– Yyy…
Przyjrzałam mu się badawczo, gdy na jego okrągłą twarz wyszło lekkie zdezorientowanie.
– Donavan – bąknął po chwili, ujmując delikatnie moją dłoń.
– Opowiedz mi coś o tych bezdomnych – poprosiłam zainteresowana.
Maszerując z nim kamiennym podjazdem pod górkę, czułam jeszcze większe zmęczenie z powodu upału i wysiłku. Spojrzawszy w lewo, ujrzałam kilku ochroniarzy, którzy przyglądali nam się z ciekawością.
Odpowiedziała mi cisza, dlatego przeniosłam spojrzenie na Donavana i zobaczyłam, że się zawstydził.
– Oj, nie! Nie chciałam cię docisnąć do muru! Naprawdę jestem ciekawa – wytłumaczyłam szybko.
– Pani Ella zadecydowała, żeby jedzenie, które zostaje, rozdawać bezdomnym i potrzebującym.
Serce spuchło mi z dumy, gdy usłyszałam słowa ochroniarza. Naprawdę dużo ludzi zapomina o potrzebujących, mimo że posiada tak wiele pieniędzy.
– To miłe z jej strony. Naprawdę.
Na mojej twarzy odmalowało się zaszokowanie, gdy ujrzałam ekstrawagancką, piękną i zachwycającą willę! Kim był ten człowiek, że miał tyle pieniędzy? Ella nie wspominała, że jej przyszły mąż prowadzi interesy. I żeby nie było – nie zachwycałam się pieniędzmi, tylko po prostu byłam zaskoczona i podekscytowana, że kuzynka mieszkała w tak pięknym domu.
– Jaka chata!
Ochroniarz spojrzał na mnie zainteresowany, unosząc brew, przez co lekko się zarumieniłam.
W holu ściągnął marynarkę, a moim oczom ukazała się kabura z dwoma pistoletami. Przeszły mnie niemiłe dreszcze. Ale przecież był ochroniarzem bogatego człowieka. Miał pozwolenie na broń.
– Patrzysz na moje spluwy, jakbyś była zaskoczona – zagadnął.
– Trochę mnie przerażają, wiesz? Widziałam je tylko u policjantów.
Roześmiał się miękko, a jego wesołość udzieliła się także mnie.
Obróciłam się wokół własnej osi, rozglądając się dookoła, i nie dowierzałam, jaki elegancki był ten dom. Podobały mi się szerokie schody wyglądające jak żywcem wyjęte z filmów. Dziewczyny schodziły po nich w pięknych sukniach do chłopaka, w którym była zakochana.
– Ależ tu pięknie!
Może Donavan weźmie mnie za wariatkę, ale nie miałam bogatych znajomych ani nigdy nie byłam w takiej wypasionej posiadłości. Widziałam takie w magazynach, internecie bądź telewizji.
– Życzę ci miłego pobytu i przepraszam jeszcze raz. Jestem szefem ochrony, więc gdybyś miała problem, zgłaszaj się do mnie o każdej porze.
– Okej. – Puściłam mu nonszalancko oczko, a mężczyzna wciągnął powietrze ze świstem.
Nie miałam pojęcia, co to oznaczało.
– Eliana! Jesteś już! – krzyknęła kuzynka, a mój wzrok powędrował na schody.
Schodziła niczym wyuczona modelka z wybiegu – tak, aby ładnie wyglądać. Była odziana w satynowy biały szlafrok przewiązany w talii paskiem. Wyglądała jak chodząca bogini. Piękna, zadbana, delikatna cera bez jakiejkolwiek skazy. Figura? Na Boga! Sama chciałabym taką mieć. Mimo że pół roku temu urodziła śliczną dziewczynkę o imieniu Leah.
Podbiegłyśmy do siebie, wpadłyśmy sobie w ramiona i przez dłuższą chwilę bujałyśmy się w objęciach. Dopadało mnie poczucie bezpieczeństwa i ciepła rodzinnego, którego ostatnimi czasy potrzebowałam, bo byłam kompletnie sama.
– Piękny dom! – powiedziałam z uznaniem. – Wiem, że jestem dopiero w holu, ale już zrobił na mnie ogromne wrażenie.
– Trafiło się jak ślepej kurze ziarno. – Obróciła to w żart, po czym złapała mnie pod ramię. – Pokażę ci twój pokój, a Donavan zaraz wniesie twoją walizkę. Cóż… – Spojrzała na mnie łobuzersko. – Nasz ochroniarz stroni od kobiet i od rozmów z nimi. Dziwię się, że z tobą rozmawiał.
– Co prawda wziął mnie za bezdomną – parsknęłam śmiechem – ale to sympatyczny mężczyzna.
– Za bezdomną?
Zaskoczenie widoczne na jej twarzy mnie rozśmieszyło.
– Zaraz ci wszystko opowiem…
***
Opadłam na łóżko, jak tylko Ella wyszła z pokoju, w którym miałam spać. Gdy się obudziłam, na dworze była już szarówka. Jęknęłam niezadowolona, bo chciałam nadal spać. Był jednak wieczór panieński kuzynki i pragnęłam z nią spędzić ten czas; widziałam, jak się cieszy na ten wieczór. Plan miałam taki: szybki, zimny, orzeźwiający prysznic, makijaż, a potem mocna kawa, która postawi mnie na nogi.
W domu dzięki klimatyzatorom panował chłód, więc włożyłam oversizowe dresy i koszulkę, bo zrobiłam sobie śliczny makijaż i nie chciałam pozostawiać plam na odzieży w trakcie przebierania się.
W holu spotkałam Donavana, który szedł w samych spodenkach i butach sportowych, a na gołej klatce piersiowej miał założoną kaburę. Przystanął, gdy mnie zobaczył, i obejrzał mnie od góry do dołu. W jego spojrzeniu nie widziałam już takiego zdystansowania, co wcześniej.
– Gdzie znajdę kuchnię? Chciałabym się napić kawy, a nie chcę się włóczyć po domu.
– Zaprowadzę cię. – Machnął ręką, bym szła za nim.
Po chwili znalazłam się u jego boku i maszerowaliśmy ramię w ramię.
– Idziesz biegać? – zagadnęłam, gdy minęliśmy jadalnię.
– Tak, skończyłem pracę. Co prawda tutaj pracuję dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale jeśli mogę, robię sobie chwilę dla siebie.
– Po co ci broń?
– Jesteś słodka, gdy udajesz, że nie wiesz.
– Ale…
– Tu jest kuchnia. Ekspres stoi tam. – Wskazał palcem na sprzęt. – Ziarna kawy są już nasypane, a mleko masz w pojemniku. Musisz tylko kliknąć na panelu, jaką kawę wybierasz. Filiżanki masz w górnej szafce nad ekspresem.
– Dziękuję, Donavanie.
– Nie ma za co, Eliano.
Zawrócił na pięcie ku wyjściu, a kiedy się oddalał, rzuciłam:
– Miłego biegania!
***
Wcisnęłam się w apetycznie obcisłą czarną sukienkę (każda z nas miała włożyć małą czarną). Co prawda nie lubiłam się dostosowywać do innych, ale czarny był klasyczny i uniwersalny.
Eliana weszła do mojego pokoju, wcześniej zapukawszy, i usiadła na brzegu łóżka. Rozkloszowana biała sukienka pasowała do jej ciemnych włosów, a delikatny makijaż podkreślał jej kobiecość.
– Kiedy chcesz wracać do domu? – zapytała z nutą ciekawości i oparła dłonie na biodrach. – Oczywiście, po ślubie możesz tu zostać, ile chcesz. Nie ma najmniejszego problemu. To nawet byłoby lepiej, bo przydałoby mi się w tym wielkim domu jakieś towarzystwo.
– Wiesz co… – Podeszłam, przysiadłam obok i spojrzałam na nią. W ręku trzymałam buty na wysokim słupku. – Tak naprawdę chcę na razie zostać w Los Angeles.
– Serio? To świetna wiadomość! – Poruszyła się, podekscytowana. – Dłuższe wakacje?
– Nie, Ello. – Pokręciłam głową z nostalgią i cicho westchnęłam, co nie umknęło kuzynce.
Ella była moją jedyną rodziną, z którą utrzymywałam kontakt. Na Florydzie miałam kilka koleżanek, ale nie ufałam im tak jak Elli.
– Uciekłam stamtąd – doprecyzowałam, przez co na jej twarzy odmalowało się zdezorientowanie.
– Przed czym? – spytała zaniepokojona i zwróciła się ciałem w moją stronę, kładąc dłonie na kolanach.
– Był pewien mężczyzna, który, nazwijmy rzeczy po imieniu, mnie stalkował. Miał na moim punkcie obsesję. Na początku to olewałam, bo to mogły być przypadki, że a to gdzieś go spotkałam albo gdzieś na siebie wpadliśmy. Ale gdy pojawił się pod drzwiami mojego domu, który odziedziczyłam po rodzicach, strach zajrzał mi w oczy. Była trzecia nad ranem, a ja nie spałam, bo oglądałam serial, i słyszałam, że ktoś się kręci wokół domu. W judaszu zobaczyłam jego… On nie mógł wiedzieć, gdzie mieszkałam. Musiał za mną iść któregoś dnia. Tamtej nocy coś we mnie pękło, zawładnął mną piekielny strach. Nic mnie nie trzymało na Florydzie, dlatego przyjechałam tutaj… Uciekłam. Bałam się. Naprawdę… tak się bałam. Połączyłam fakty, bo wcześniej zarówno na maila, jak i do skrzynki pocztowej dostawałam tajemnicze listy. A to z pogróżkami, a to z wyznaniem miłości. To było coś strasznego. Nawet gdy w nocy spakowałam się i zarezerwowałam lot tutaj, bałam się wyjść z domu, chociaż nigdzie go nie widziałam. Tutaj czuję się już bezpiecznie.
– Eliano, tak mi przykro! Nic nie mówiłaś. Pomogłabym ci jakoś… Zgłosiłaś to na policję?
– No jasne! Ale jak to oni… Stwierdzili, że nie było żadnych dowodów i nic nie mogą z tym zrobić. Chociaż pokazałam im maile i listy. Olali mnie, dosłownie mnie olali.
– Donavan zrobiłby z nim porządek… – mruknęła pod nosem dziewczyna. – A wiesz chociaż, kto to jest?
– Oczywiście. To chłopak z uczelni. Był na tym samym roku co ja. Robił kiedyś podchody w moją stronę, ale dałam mu jasno do zrozumienia, że nie jestem nim zainteresowana. Wiesz… wyglądał na takiego spokojnego, ułożonego i cichego, jednak coś od razu mnie od niego odepchnęło. W stosunku do mnie był strasznie natrętny i, co dziwne, bardzo śmiały, nie jak do innych studentów. Wystarczyło, że tylko na niego popatrzyli, a już się kulił i spuszczał spojrzenie na buty.
– A co z domem?
– Zostawiłam go. Na razie pod opieką małżeństwa, które znam, odkąd pamiętam. Mama miała do nich takie zaufanie, że już dawno dała im klucz od domu. Zadzwoniłam do nich z rana i powiedziałam o niespodziewanym długim wyjeździe. W zamian oddałam im samochód, bo własnego nie mieli, a czasem było im ciężko dostać się do miasta. Nie miałabym serca, gdybym choć w taki sposób się nie odwdzięczyła, bo kiedy zaproponowałam im pieniądze, to prawie się na mnie obrazili. Nie chcę tam wracać. Nie wiem, czy zostanę akurat tutaj, ale… nie myślę na razie o tym, żeby wrócić na Florydę. Ogarnia mnie czysty strach, gdy myślę, że miałabym to zrobić.
– Czekaj. – Zmarszczyła brwi. – Czyli… nie przyjechałaś specjalnie na mój panieński?
– Nie. – Spuściłam głowę, zawstydzona. – Przepraszam, nie chciałam ci sprawić przykrości…
– Nie przepraszaj… Nie miałaś obowiązku. – Położyła dłoń na mojej, dzięki czemu poczułam ciepło i troskę, które chciała mi okazać. – I tak miałaś przylecieć na ślub, to się liczy. Ale powiedz mi jedno… Czyli przyjechałaś tutaj w ciemno. Nie masz gdzie mieszkać, nie masz pracy i masz ze sobą tylko jedną dużą walizkę. Dobrze myślę?
– No tak. – Zrobiłam dzióbek. – Obiecuję, że nie będę nadużywać twojej gościnności i dopóki niczego nie znajdę, zamieszkam w jakimś hotelu.
– Chyba sobie ze mnie żartujesz! – uniosła się. – Mieszkaj tutaj, jak długo będziesz chciała. Widziałaś ten dom? Chyba nie zdajesz sobie sprawy, ile pustych pokoi tutaj jest…
– Nie chcę się narzucać, naprawdę.
– Och, Eliano… – zaśmiała się dźwięcznie. – Jesteś moją kuzynką, a rodziny nie zostawia się na pastwę losu. I proszę mnie nie denerwować, bo mamy dzisiaj fajną imprezę!
Zarzuciła smukłe ramię na moje barki, a ja nachyliłam się, by się do niej przytulić.
– Jesteś kochana. Dziękuję, naprawdę.
– Właśnie! – pisnęła, jakby ją nagle olśniło. – Lubisz dzieci?
– No pewnie! Lubię je za to, że są słodkie i niewinne. A! No i… zazdroszczę im tego beztroskiego życia.
– Kuzyni Michaela potrzebują opiekunki dla jedenastoletniej dziewczynki. Zechciałabyś taką pracę? Na pewno sobie z nią poradzisz. Aurelka jest naprawdę kochana i bardzo mądra. Dosłownie do rany przyłóż.
– Pewnie, chcę spróbować.
Serce zaczęło mi dudnić z euforii, że wszystko od razu zaczęło mi się układać. Nie przeszło mi przez myśl, że natychmiast znajdę pracę! O ile ją oczywiście dostanę, ale wiadomo, że po znajomości dostaje się ją szybciej, nie mydlmy sobie oczu.
– Okej, to wkładaj buty, a ja przedzwonię szybko do Christiana i umówię rozmowę na jutro. Pasuje?
– Oczywiście, że tak!
Przeszedł mnie dreszcz, gdy kuzynka trzasnęła drzwiami. To musiała być ekscytacja wywołana takim fajnym początkiem nowego rozdziału życia.
***
Limuzyna już czekała na nas na podjeździe przed domem, a w niej siedziało kilka dziewczyn, które zaczęły piszczeć, gdy nas zobaczyły. Kątem oka zauważyłam, że obok długiego czarnego wozu stoją trzy duże, pancerne samochody, w których siedzieli ochroniarze.
Ella wsunęła się do środka jako pierwsza, a ja, nim weszłam, ujrzałam idącego w naszą stronę Donavana, który rozmawiał z Michaelem – przyszłym małżonkiem mojej kuzynki. Najwyraźniej wyczuł moje spojrzenie, bo gdy mówił do swojego szefa, wodził po mnie ciemnymi oczami. Uśmiechnęłam się do niego, a kiedy dziewczyny krzyknęły, żebym wsiadała, tak też zrobiłam. Przecież impreza nie mogła czekać.
***
Siedziałyśmy w tętniącym życiem klubie na samej górze w loży VIP, która była zarezerwowana tylko dla nas. Pilnowała nas ochrona na czele z Donavanem instruującym swoich ludzi. Kątem oka widziałam, że obserwował mnie z zaciekawieniem.
Piłam różowego drinka i bawiłam się wyśmienicie. W pewnej chwili po schodach wszedł przystojny mężczyzna o okrągłej twarzy. Nie miałam pojęcia, kim był i co tu robił. Nie wyglądał na kelnera, bo każdy z obsługi miał ten sam ładny strój.
– To nie miała być damska impreza? – szepnęłam do jednej ze znajomych Elli.
– To jej przyjaciel, John. Wiesz… są nierozłączni. No i on lubi mężczyzn, nie kobiety – wytłumaczyła mi szybciutko, także szeptem.
Pokiwałam znacząco głową.
Gdy mężczyzna znalazł się przy Elli, wyściskał ją tak mocno, że aż sama to poczułam.
– John! To moja kuzynka Eliana. Wspominałam ci o niej, pamiętasz?
– No pewnie, że pamiętam. Miło cię poznać, skarbeńku. – Nachyliwszy się w moją stronę, ucałował trzykrotnie moje policzki.
Nie wiem, co to było, ale ten cały John miał w sobie coś, co przyciągało do niego innych. Od razu się go lubiło, mimo że nie poznało się go wcześniej. Biła od niego pozytywna energia, którą roztaczał na wszystkich znajdujących się w jego pobliżu.
Tańczyliśmy i śmialiśmy się. A alkohol? Och, lał się strumieniami. Z każdym toastem unosiłam szkło, nie myśląc o jutrzejszych skutkach ubocznych. To najlepsze towarzystwo, z jakim imprezowałam.
John, po wypiciu sporej dawki alkoholu, wyszedł na środek i zaczął tańczyć, udając striptizera. Najpierw zdjął śnieżnobiałą koszulę i rzucił ją w naszą stronę, na co my piszczałyśmy jak głupie, a potem krzyczałyśmy, żeby ściągnął spodnie. Mężczyźni pilnujący nas tylko kręcili głowami w niedowierzaniu na to, co właśnie się działo. Nie musiałam nawet zerkać w stronę Donavana, by wiedzieć, że na mnie patrzy. Wzrokiem wypalał mi dziurę w skórze, czułam to. Takie rzeczy się czuje.
Klaskałam Johnowi, na co on podbiegł i wyciągnął mnie na środek. Pod wpływem alkoholu i endorfin zaczęłam tańczyć razem z mężczyzną, a dziewczyny jeszcze głośniej piszczały.
On, lekko zmachany, po chwili złapał się za serce, bo już nie wytrzymywał tempa. Położył dłoń na moim ramieniu i zaczął mówić, sapiąc:
– Dziewczyno! Współczuję chłopu, który znajdzie się z tobą w łóżku. – Jego policzki pokryły się szkarłatem, co znaczyło, że dla niego to naprawdę nie lada wyczyn. – Całe szczęście, że lubuję się w spokojnych chłoptasiach.
Złapał haust powietrza i pociągnął mnie w stronę stołu, gdy zobaczył, że zmierzają do nas skąpo odziane kelnerki niosące odpalone race. Dwie inne trzymały w górze po butelce szampana i machały nimi w rytm muzyki klubowej. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nikt nie wyjdzie stąd o własnych siłach.
***
Schodziłam z Johnem krętymi, metalowymi schodami. Chciał się przejść po klubie i trochę potańczyć na parkiecie, a nikt inny tam na górze nie był w stanie mu towarzyszyć. Żaden z ochroniarzy za nami nie ruszył, i całe szczęście. Oni mieli pilnować Elli, nie mnie.
Mężczyzna miał jednak na początku inny plan, złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę baru, a ja o mało się nie przewróciłam. Było mi gorąco, miło i przyjemnie. Buzujące w mojej krwi procenty powodowały fajne zaćmienie.
– John. – Pomachałam mu przed twarzą, bo był wpatrzony w barmana, który obsługiwał kogoś innego. – John! – Położyłam dłoń na jego ramieniu.
Obdarzył mnie pijanym spojrzeniem i uśmiechnął się głupio.
– Tak, skarbeńku? – wybełkotał ledwo i przymknął na chwilę oczy.
Piłam równo z nimi, a wychodziło na to, że byłam najbardziej trzeźwa. Co prawda sama byłam pijana, ale nie tak jak oni.
– Idę do toalety! – krzyknęłam mu do ucha, żeby mnie usłyszał.
Pokazał mi tylko kciuk do góry i powrócił spojrzeniem na barmana.
Wracałam bokiem parkietu, bo było tu mnóstwo ludzi. Weszłam po dwóch małych stopniach do części, w której znajdowały się loże. Jakaś dziewczyna najwyraźniej też chciała uniknąć tłumu, bo również szła podwyższeniem. Przechodząc obok mnie, wypuściła butelkę, a ja zareagowałam dość chaotycznie – chciałam przekroczyć, a raczej przeskoczyć roztłuczone szkło i wpadłam na przeszkodę. Całe szczęście nie przytuliłam się z filarem, tylko z mężczyzną. Po chwili poczułam, jak w mój dekolt wlewa się ciecz. Następnie znów usłyszałam huk roztrzaskiwanego szkła.
Odskoczyłam do tyłu, patrząc na podłogę, i ujrzałam potłuczoną szklankę. Niespokojnie uniosłam wzrok, by popatrzeć na mężczyznę, który miał tak posępną minę, że spokojnie leżałabym martwa, jeśli dałoby się takim zimnym spojrzeniem zabijać.
Na jego koszuli zauważyłam plamę.
Co ja najlepszego narobiłam?!
Szkło, jak i to, że miałam zalany dekolt, mnie nie obchodziły, ale to, że on był oblany, wywołało niepokój i zażenowanie.
– Przepraszam pana najmocniej! – krzyknęłam tak, że chyba słyszał mnie cały klub.
Obdarzył mnie znów zdystansowanym spojrzeniem. I wcale mu się nie dziwiłam. Zacisnął szczęki tak mocno, że nawet pod lekkim zarostem widziałam, jak napinają się mięśnie jego twarzy.
Przeczesał palcami czarne jak jego spodnie włosy, po czym spiął się, jakby chciał mnie zaatakować.
– Przepraszam – powtórzyłam skruszona.
Wpatrywał się we mnie ze złością ciemnymi oczami, po czym minął mnie bez słowa.
– Rozumiem, że pan się na mnie złości! – krzyknęłam znów, gdy wpatrywałam się w jego szerokie plecy. Materiał ładnie opinał jego wysportowaną sylwetkę.
Zatrzymał się w pół kroku, ale nie odwrócił.
– Moja wina. Odkupię panu tę koszulę, naprawdę.
– Nie trzeba – rzucił oschle i zwrócił się wreszcie ku mojej osobie. – Zresztą to pieprzony Armani i… – Nie dokończył swoich słów i przygryzł dolną wargę, powstrzymując się od niezbyt miłego komentarza.
Zabolało mnie jego zachowanie i to, że sugerował, że nie byłoby mnie stać na odkupienie tej koszuli. Gdybym musiała, pracowałabym dzień i noc, żeby „spłacić dług”.
Rozumiałam, że mógł być zły, ale nie musiał zwracać się do mnie takim tonem. Wyraziłam skruchę, chciałam zrekompensować swoją niezdarność.
– Coś jeszcze? – Uniósł ciemną, grubą brew.
Pod nią miał wachlarz długich, czarnych rzęs, co zauważyłam w momencie, gdy światło ze stroboskopu na chwilę padło na jego twarz.
– No nie – rzuciłam z przekąsem. – Przeprosiłam, chciałam się zrekompensować, ale pan nie chce, więc moja odpowiedź brzmi: nie.
Znów uniósł lekceważąco brew, jakby nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zaintrygowany podszedł do mnie, czym sama byłam zaskoczona.
– Dam pani radę na przyszłość. – Obok mojego ucha rozbrzmiał tubalny głos.
Spięłam się, a w płucach, nie wiedzieć czemu, zabrakło mi tchu.
– Tak?
– Następnym razem niech pani nie pije, bo alkohol jest dla odpowiedzialnych osób – oznajmił nonszalancko.
– Jesteś dupkiem – rzuciłam od razu.
– Może jestem dupkiem, ale za to nie jestem taką niezdarą jak ty.
– Pfff. Całe szczęście ja nie zachowuję się tak, jakby ktoś włożył mi kołek w tyłek. Żegnam pana, jeśli nie chce pan niczego w ramach rekompensaty.
Odwróciłam się na pięcie. Nie miałam zamiaru dalej z nim rozmawiać. Nie będę go przepraszać na kolanach. Ubodły mnie jego słowa, ale… przejmowałam się nimi może ze dwadzieścia sekund. Uśmiech wrócił na swoje miejsce. Nie będę tego rozpamiętywała nie wiadomo jak długo. Było, minęło.
Szybciutko wróciłam do Johna, który tłumaczył coś Donavanowi. Ochroniarz, gdy tylko mnie ujrzał, podszedł i obdarzył mnie niespokojnym spojrzeniem.
– Gdzie byłaś?
– W toalecie… – Zmarszczyłam delikatnie nos.
– Tak długo? – Przeniósł wzrok na moje mokre piersi i wciągnął powietrze ze świstem. – Jesteś mokra…
– Miałam małą stłuczkę z pewnym panem… ale – machnęłam dłonią – już nieważne. Wróćmy może na górę.ROZDZIAŁ 2
Eliana
Stałyśmy w imponującym holu. Kuzynka obdarzyła mnie ciepłym spojrzeniem, a potem niespodziewanie złapała za ramiona i odwróciła tyłem do siebie. Dała mi delikatnego kopniaka na szczęście i miałam nadzieję, że on mi pomoże. Zaczęłam się nieco stresować, a żołądek podchodził mi do gardła.
Ella pożyczyła mi piękną rozkloszowaną sukienkę od Versace w kolorze bieli, z którą moja porcelanowa skóra prawie wcale nie kontrastowała. Mimo tego bardzo dobrze w niej wyglądałam. Pakowałam się na szybko, więc nie wzięłam żadnego stosownego ubioru na pierwszą rozmowę o pracę. Miałam zamiar dopiero dzisiaj pojechać i kupić sobie ubrania i potrzebne rzeczy, których w pośpiechu zapomniałam spakować. Na myśl o tym, co mnie czeka, aż mnie skręcało, bo kac nadal mnie trzymał, a głowa pulsowała. Niestety, nie mogłam ot tak przełożyć rozmowy o pracę, bo jej potrzebowałam.
Odwróciłam się do kuzynki i ujrzałam Michaela, który objął ramieniem talię przyszłej żony i przyciągnął ją do swojego boku. Co prawda Michael trochę przytłaczał urodą i pewnością siebie, ale mimo to bardzo go polubiłam.
– Na rozmowę? – zagadnął.
– Tak – westchnęłam cichutko, bo zaczynałam się naprawdę stresować.
– Nie przejmuj się nimi. Krótka rada ode mnie: Christian zapewne będzie cię kokietował, więc zduś jego zapędy w zarodku, no chyba że… – Uśmiechnął się głupio. – A Harry… cóż… – Jego mina mówiła, że coś z nim było nie tak. – Nie lubi zbytnio kobiet.
Nie doprecyzował, więc nie miałam pojęcia, o co mu chodziło. Harry był gejem? Nic nie szkodzi, naprawdę mi to nie przeszkadzało! Nie miał się czego wstydzić.
Nie chciałam wyjść na wścibską, ale i tak dopytałam:
– Lubi facetów, tak?
Wytarłam spocone dłonie o sukienkę. Nie dosyć, że się stresowałam, to jeszcze z minuty na minutę wyparowywał ze mnie alkohol. Rano łyknęłam chyba z pięć tabletek, choć nie powinnam, a mimo to czułam się jak flak.
– Facetów? – Michael zaśmiał się dźwięcznie, ukazując białe zęby. – Sama go zapytaj.
– Michael – zganiła go Ella.
– No co?
Cmoknął ją przelotnie w usta, przez co uśmiechnęłam się głupio. Idealnie do siebie pasowali. Tworzyli taką dobraną parę, a ich córka Leah była ucieleśnieniem piękna.
– Powodzenia! – zaszczebiotała kuzynka, gdy spojrzała na kogoś za moimi plecami.
Był to zapewne Donavan, który miał osobiście zawieźć mnie na rozmowę. Upierałam się, że pojadę taksówką, ale nie dali za wygraną.
Była to zwykła rozmowa o pracę. Ella zapewniała, że na pewno im się spodobam i dostanę tę posadę, ale… zawsze była możliwość, że nie zrobię dobrego wrażenia, że powiem coś złego lub głupiego pod wpływem stresu.
Ochroniarz otworzył mi drzwi na tyle, ale pokręciłam głową. Spojrzał na mnie skonsternowany.
– Mogę usiąść z przodu? Nie lubię jeździć na tyle, a nie jestem nie wiadomo kim, żeby jechać jak bogata dama. Chyba że ci to przeszkadza?
– Nie przeszkadza mi to.
Niespodziewanie położył dłoń na moich lędźwiach i zaprowadził mnie do przodu. Otworzył drzwi i gdy umościłam się na wygodnym luksusowym siedzeniu, zaraz je zamknął. Widząc, jak wypasiona była tapicerka tego auta, nie chciałam wiedzieć, ile kosztowało to cacko.
– Coś nie tak? – zagadnął, gdy ruszyliśmy z podjazdu.
– Nie jechałam nigdy takim drogim autem, wiesz? Ale jest bardzo ładne i w środku, i na zewnątrz.
– To mój samochód. – Kiedy wyjechaliśmy z bramy, skręcił od razu w lewo. – Cieszę się, że ci się podoba.
– Pewnie kazali ci mnie zawieźć, co? I marnujesz swój czas? – Poprawiłam torebkę na kolanach.
– Sam im to zaproponowałem. – Posłał mi przelotne spojrzenie.
– To chyba wypada się jakoś odwdzięczyć, nie sądzisz? Może wyjdziemy… nie wiem… na jakąś kawę?
– Nie musisz. – Uniósł kąciki ust, ale cały czas uważnie patrzył na drogę.
Zerknęłam na niego. Białe polo od Ralpha Laurena podkreślało jego opaleniznę. Do tego włożył długie lniane spodnie, w których na pewno nie grzał się tak, jak w garniturze, gdy go wczoraj poznałam.