Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Nieszczęśliwa - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
28 października 2025
52,00
5200 pkt
punktów Virtualo

Nieszczęśliwa - ebook

Sabina, porzucona w ciąży przez Mariusza, decyduje się na małżeństwo z sąsiadem, który od zawsze ją kochał. Wierzy, że to najlepsze rozwiązanie dla niej i dziecka. Z biegiem lat coraz dotkliwiej odczuwa samotność i brak zrozumienia.

Kiedy na jej drodze znów pojawia się Mariusz, przeszłość powraca ze zdwojoną siłą. Jaką decyzję podejmie Sabina?

Czy odważy się pójść za głosem serca, czy też wreszcie odnajdzie szczęście w małżeństwie z rozsądku?

Gdy jedna decyzja zmienia całe życie.

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Kategoria: Obyczajowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 9788368468304
Rozmiar pliku: 1,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

ROZDZIAŁ 1. SABINA

Kiedy dociera do nas, że zmarnowaliśmy swoje życie, to z reguły jego zmiana nie jest już taka prosta. Małżonków czy partnerów łączą już jakieś zobowiązania. Często pojawiają się również dzieci. Obawa przed zranieniem kogoś niewinnego powoduje, że ostatecznie wybieramy wegetację i czekamy na jakiś cud, który sprawi, że znowu będziemy szczęśliwi. Tylko że dość często on nie nadchodzi i to my jesteśmy jedynymi osobami, które mogą dokonać jakichś zmian. Sęk w tym, że kiedy mija kilka, a nawet kilkanaście lat, człowiek z reguły się przyzwyczaja. Nie ma już sił ani woli, by kiwnąć palcem i zawalczyć o lepsze jutro dla samego siebie. Bez oglądania się na innych.

Gdy piętnaście lat temu wychodziłam za mąż, sądziłam, że podjęłam najlepszą decyzję w swoim życiu. Ślub z sąsiadem miał być moim ratunkiem, a okazał się kulą u nogi. Sebastian wtedy był poważny, ustatkowany, z planami na przyszłość. Mariusz, pomimo swoich dwudziestu pięciu lat, nie przepracował pełnego miesiąca. Wyrzucali go praktycznie z każdej pracy, a on zawsze twierdził, że to banda głupców. Mało czym się przejmował, ponieważ bogaci rodzice we wszystkim mu pomagali. Czasami odnosiłam wrażenie, że jest rozpieszczonym – na pozór dorosłym – gówniarzem, ale kiedy próbowałam poruszać tę kwestię, zawsze mnie uciszał słowami: gówno prawda.

Mariusz był mężczyzną, w którym byłam zakochana po uszy. Ciągnęło mnie do tego faceta tak mocno, że mogłam poświęcić dla niego wszystko. Był moją pierwszą i – co stwierdzam z biegiem czasu – jedyną miłością. To z nim straciłam dziewictwo i przeżyłam to, czego zawsze chciałam. Miałam nadzieję, że nasz związek przetrwa wszystko. Pamiętna impreza jednak szybko pokazała różnice w naszych oczekiwaniach.

* * *

Wybraliśmy się ze znajomymi nad morze. Wynajęliśmy pięcioosobowy domek tuż przy plaży. Cieszyłam się jak głupia, bo przez cały tydzień nieźle zasuwałam w markecie. Odkąd pamiętam, na wszystko musiałam zapracować sama. W moim domu nigdy się nie przelewało. Nie narzekałam, a wręcz pomagałam mamie dopinać miesięczny budżet. Problemy z kręgosłupem nie pozwalały jej na pracę, a ojciec ledwo wyrabiał na zakrętach, pracując na dwa etaty. Starałam się wspierać ich z każdej strony, tym bardziej, że miałam młodsze rodzeństwo. Mariusz tego nie rozumiał, bo gdy tylko wyciągnął rękę do rodziców, otrzymywał tyle, ile chciał, a nawet więcej. Nie pochwalałam takiego podejścia. Sprawiało, że mój chłopak stawał się coraz gorszy i bardziej zapatrzony w siebie. Niestety, nie miałam nic do powiedzenia, bo każdą moją próbę wytłumaczenia, że coś jest nie tak, puszczał mimo uszu.

Kilka dni przed wyjazdem zasłabłam. Dodając dwa do dwóch, uświadomiłam sobie, że nie pamiętam, kiedy miałam miesiączkę. Przeraziłam się na samą myśl o ciąży, ale musiałam to sprawdzić. Zabezpieczaliśmy się, ale raz się zdarzyło, że pękła nam prezerwatywa. Początkowo stwierdziłam, że nie będę się martwiła na zapas. Później, wciągnięta w wir obowiązków, zupełnie o tym zapomniałam.

Ten dzień na długo pozostał w mojej pamięci. Po zakończonej zmianie kupiłam pięć testów ciążowych. Miałam gdzieś wzrok kobiety, która mi je sprzedawała, bo najważniejsza była weryfikacja, czy faktycznie moje życie się zmieni. Zamarłam, kiedy jeden z nich wskazał dwie kreski, a później następny i następny… Płakałam tak głośno, że ktoś mógł pomyśleć, iż dzieje mi się krzywda. Nie wyobrażałam sobie, że właśnie teraz mogłabym zostać matką.

Kiedyś pragnęłam mieć dzieci, ale nie w tej chwili. Wiedziałam, że Mariusz będzie wściekły, ale liczyłam na to, że podniesie rękawicę i wraz ze mną wychowa to maleństwo. Kochałam go całym sercem, dlatego nie dopuszczałam do siebie żadnej innej myśli. Musiał przede wszystkim dorosnąć i odciąć się od kieszeni rodziców. O wszystkim zamierzałam powiedzieć mu na wyjeździe. Miał prawo o tym wiedzieć, choć tak naprawdę nie mogłam być pewna jego reakcji. Przez cały ten czas nie dawałam nic po sobie poznać. Odmawiałam alkoholu, a jako przyczynę podawałam złe samopoczucie. Nikt się temu nie dziwił, bo i tak mało piłam.

Weszłam do naszego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Musiałam złapać oddech. Pomyśleć w spokoju. W salonie, ze względu na liczbę osób, nie było to możliwe. Lena gadała jak katarynka, a mnie coraz bardziej zżerał stres. Zerknęłam w stronę drzwi i uśmiechnęłam się, kiedy w progu zobaczyłam swojego chłopaka.

– Michał z Gośką pojechali po zakupy na dzisiejszą imprezę. Rozpalimy sobie ognisko. Widziałem przed domkiem palenisko – powiedział i położył się obok. Nie minęła chwila, gdy zaczął wkładać dłonie pod moją bluzkę.

– Nie teraz. Jestem zmęczona. – Seks był ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę. To ciągłe myślenie sprawiało, że nie miałam energii na cokolwiek.

– Pamiętaj, że się odwdzięczę. – Wytknął mi język i obrócił się na drugi bok. Wiedziałam, że żartuje. Niejednokrotnie tak sobie docinaliśmy. W okamgnieniu przekręcił się na plecy i dodał: – ale dziś będzie świetna impreza. Ma być od groma ludzi.

– Jak to? Przyjechaliśmy w piątkę. – Ułożyłam głowę na klatce piersiowej Mariusza. W jego ramionach czułam się najbezpieczniej i na chwilę wyłączałam natłok myśli.

– Nasi znajomi pościągali swoich. Ma być około dwudziestu osób. Aż zacieram ręce na tę bibę. Wiem, że nie lubisz tak imprezować. Gdy będziesz czuła się zmęczona, to śmiało wracaj do środka i nie zawracaj sobie mną głowy.

Mariusz miał też sporo dobrych stron. Potrafił się troszczyć. Zawsze był miły i nigdy nie wątpiłam w to, że darzy mnie uczuciem. Zagwozdką było, czy po usłyszeniu, że jestem w ciąży, nadal będzie kierował się miłością.

– Spokojnie, dam sobie radę. Musimy o czymś porozmawiać. To bardzo ważne. – Postanowiłam, że raz kozie śmierć. Lepszej okazji nie będzie. Usiadłam na łóżku. Przybrałam taką pozycję, by odwrócić się do niego plecami. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Sama nie rozumiałam swoich reakcji. – Mariusz, bo ja jestem…– nie dokończyłam, bo Lena jak burza wpadła do pokoju i, ciągnąc go za rękę, zaczęła coś trajkotać, że przyszli jacyś mężczyźni, a ona nie wie, o co chodzi, ponieważ mówią po angielsku.

Lena mi nie wadziła, ale swoim zachowaniem potrafiła mocno zirytować. Uważam, że bez problemu by sobie z tym poradziła. No chyba, że nie chciała tego zrobić, a to by dużo tłumaczyło. Coraz częściej zachowywała się co najmniej dziwnie. Odnosiłam wrażenie, że Mariusz się jej podoba. Przytulała się do niego znienacka, uśmiechała i robiła te maślane oczy, które są idealnym dowodem na to, że coś do kogoś czujemy. Przynajmniej ja to tak odbierałam. Nie jestem typem osoby, która milczy, więc gdy czułam się źle w związku z jej wybrykami, automatycznie dawałam sygnał, by przywołać ją do porządku. Zawsze tłumaczyła, że to tylko żarty. Gdyby nie to, że Mariusz poprosił mnie, bym odpuściła, nadal zapewne strofowałabym ją przy każdej takiej sytuacji.

Mariusz powinien był zostać. Tym bardziej że mówiłam, iż mam coś istotnego do powiedzenia. Zrobił jedynie przepraszającą minę i wyszedł. Jak zwykle wszystko bagatelizował. Wkurzyłam się i odwróciłam twarzą do poduszki. Rozpłakałam się, bo ileż można dusić w sobie emocje? Zastanawiałam się, czy w ogóle sobie o mnie przypomni. Gapiąc się w sufit, zmęczona tym wszystkim, musiałam zasnąć, ponieważ w pewnej chwili poczułam delikatne szarpanie za ramię. Powoli otworzyłam oczy i ujrzałam swojego chłopaka.

– Musiałam przysnąć. Która godzina? – Rozprostowałam kości i usiadłam na skraju łóżka.

– Dochodzi dziewiętnasta. No, fakt, trochę się zdrzemnęłaś. Powiedziałbym, że nawet bardziej, niż trochę. – Pocałował mnie w usta. – Przepraszam, że wtedy wyszedłem, ale wiesz, jaka jest Lena.

– Mam ją w dupie! Miałam ci coś ważnego do powiedzenia. – Jeśli myślał, że zaakceptuję takie wytłumaczenie, to był w wielkim błędzie.

– Co jest? Czemu jesteś taka zdenerwowana? – Nadal siedziałam na łóżku, a on uklęknął przede mną. Chwycił za mój podbródek i sprawił, że unosiłam głowę ku górze. – Wyrzuć to z siebie.

Bałam się, lecz wiedziałam, że innego wyjścia już nie ma.

– Jestem w ciąży. – Przełknęłam głośno ślinę. – Gdybyś miał jakieś wątpliwości, to przypominam, że jest to twoje dziecko.

Zaniemówił. W ogóle się nie poruszył, więc zacisnęłam dłonie na jego barkach i potrząsnęłam nim, by wrócił do żywych.

– Od kiedy wiesz? – zapytał oschle. Poczułam ucisk w sercu. Zerwał się na równe nogi, po czym odsunął się kilka kroków do tyłu, jakby chciał stworzyć między nami dystans.

– Dowiedziałam się niecały tydzień temu. – Podeszłam do Mariusza ze łzami w oczach. – Chyba mnie teraz nie zostawisz? – Trzęsącą się dłonią dotknęłam jego policzka.

– Usuniesz.

Po tym, co powiedział, od razu wycofałam rękę.

– Chyba żartujesz! – wykrzyczałam. Miałam gdzieś, że było nas słychać. – Nie jesteś już gówniarzem. Czas dorosnąć.

– Albo usuniesz, albo nie mamy o czym rozmawiać. Nie decydowałem się na dziecko, więc daruj sobie te chujowe teksty. – Ominął mnie i odszedł. Tak po prostu i bez niczego. Zachował się tak, jakbym nic dla niego nie znaczyła.

Łzy ciurkiem spływały mi po policzkach. Czułam, jakby pękło mi serce. Nie potrafiłam określić, ile czasu spędziłam, gapiąc się na zamknięte przez niego drzwi. Łudziłam się, że wróci i przeprosi za swoje zachowanie. Tym bardziej że jeszcze dziś mówił, że mnie kocha. Nie da się przecież ot tak odkochać…

Postanowiłam, że wyjdę za nim i powiem mu, co o nim myślę.

Zamarłam, kiedy znalazłam się w salonie. To, co zobaczyłam, na dobre złamało moje serce. Całował się z tą wywłoką. Obmacywał ją, a gdy zorientował się, że patrzę, wykrzyczał:

– Na pewno się z kimś puściłaś, a mi wmawiasz, że to mój bachor! Nie chcę cię znać. Jesteś zwykłą dziwką.

Nie miałam siły, by do nich podejść. Czułam, jak ziemia osuwa mi się spod nóg. Przytrzymałam się ściany, żeby nie upaść. Wzięłam kilka głębokich wdechów i, ocierając łzy z policzków, wykrztusiłam, że dla mnie już nie istnieje. Resztę pamiętam, jak przez mgłę. Jakimś cudem udało mi się wrócić do domu rodziców. Uratował mnie fakt, że przed wyjazdem wzięłam sobie tydzień wolnego. Przebywając u rodziców, praktycznie nie wychodziłam z łóżka. Zmuszałam się do jedzenia, by nie zaszkodzić temu maleństwu. Aborcja nie wchodziła w grę, nawet, gdybym do końca życia była samotną matką. Z nikim nie chciałam rozmawiać. Zbywałam rodziców półsłówkami. Przedłużyłam urlop, wykorzystując go co do ostatniego dnia. Kierowniczka nie była zadowolona, lecz miałam to gdzieś. Dopiero po kolejnym tygodniu wzięłam się nieco w garść. Względnie się ogarnęłam i zeszłam na dół do rodziców. Okazało się, że mieli gości. Przyszli nasi sąsiedzi ze swoim synem, Sebastianem. Zawsze wydawał mi się w porządku, ale kiedy wyznał mi miłość, powiedziałam mu, że nie jest w moim typie. Uszanował moją decyzję i nigdy więcej się to nie powtórzyło. Wchodząc do kuchni, powiedziałam wszystkim „dzień dobry”. Zrobiłam sobie herbatę i wróciłam do pokoju. Zdążyłam odstawić kubek na biurko, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Wahałam się, czy otworzyć, lecz ostatecznie przełamałam swój opór.

– To ty? – Nie ukrywałam swojego zdziwienia. – Co ty tu robisz?

– Chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku, bo wyglądasz, jakby coś ci dolegało. – Sebastian przyglądał mi się uważnie.

– Nic mi nie jest. – Odwróciłam się i idąc w stronę łóżka, zapytałam: – Wchodzisz? Czy będziesz tak stał?

– Już, już. – Zamknął za sobą drzwi i przysiadł na krześle przy biurku. Wpatrywał się we mnie i chyba próbował zrozumieć, co się dzieje. – Powiedz, może jakoś będę mógł ci pomóc.

– Ta… Mnie nie da się pomóc. No, chyba że się ze mną ożenisz i będziesz tatą dla mojego dziecka. – Sięgnęłam po gorący napój i upiłam łyk. Sebastian zamilkł, zdumiony moją wypowiedzią. Nie ma co, zaskoczyłam go totalnie. Chyba sama potrzebowałam powiedzieć to na głos. Oczywiście nie brałam swoich słów na poważnie.

– Ojciec się wypiął? – zapytał, nie odrywając wzroku od moich oczu.

– Tak. Dodatkowo chciał, żebym usunęła – westchnęłam, po czym ukryłam twarz w dłoniach.

– OK. Zrobię to.

– Co? – Podniosłam głowę, by na niego spojrzeć. Musiałam się upewnić, czy aby na pewno się nie przesłyszałam.

– No, ożenię się z tobą, przecież o tym mówiłaś. – Zachowywał się tak, jakby mówił całkiem poważnie. Nie mogłam się temu nadziwić.

– Sebastian, ale ja żartowałam. Tak się nie da. Ja cię nie kocham. Muszę sama dać sobie radę.

– Pokochasz. Ja kocham cię od dawna. Jestem cierpliwy i poczekam, aż zaczniesz darzyć mnie uczuciem.

Dotarło do mnie, że jest w swoim wyznaniu śmiertelnie poważny. Wstałam z łóżka, bo nie mogłam usiedzieć w miejscu.

– To jest chore. To nie są czasy, w których aranżuje się komuś małżeństwo. Nawet sobie.

Emanował od niego taki spokój, że aż sama nie wiedziałam, jak wybrnąć z tej patowej sytuacji.

– Spójrz na to z innej strony: we wszystkim ci pomogę. Nie będziesz sama wychowywać tego maleństwa. Dziecko to dar i jeśli ten człowiek nie potrafił tego docenić, to jest zwykłym chujem. Wiem, że sama też świetnie dałabyś sobie radę, ale proszę, zastanów się nad tym. – Zamilkł na chwilę, po czym dodał: – Jeżeli się boisz, że będziesz musiała ze mną sypiać, to obiecuję, że cię nie dotknę, dopóki sama nie będziesz tego chciała. Przemyśl to i daj mi znać. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.

Zostawił mnie z takim mętlikiem w głowie, że do rana nie zmrużyłam oka.

Wiedziałam, że mama się załamie, jeśli dowie się o ciąży, a, co gorsza, o samotnym macierzyństwie. Rodzice chcieli, bym skończyła studia, znalazła lepszą pracę i żeby dzięki temu lżej mi się żyło. Byli najcudowniejszymi ludźmi na świecie. Każdego dnia borykali się z różnymi trudnościami. Mieli spore problemy z moim młodszym bratem, który mając szesnaście lat, wpadł w złe towarzystwo i narkotyki. Z trudem go z tego wyciągnęli, ale bali się, że gdy spuszczą go z oka, to znów do tego wróci.

Musiałam się zgodzić na propozycję Sebastiana. Nie miałam wyjścia. Choć było to irracjonalne i niepoprawne, wybrałam mniejsze zło.

Tak przynajmniej wtedy sądziłam…

* * *

– Nad czym tak dumasz? – Głos Sebastiana wyrwał mnie z rozmyślań.

– Co, co? – Udawałam, że nie wiem o co chodzi. Nie chciałam mu mówić, że wróciłam myślami do najgorszego, a zarazem decydującego okresu w moim życiu.

– Stoisz od dobrych dziesięciu minut i patrzysz w okno, a goście na ciebie czekają. Miałaś przyjść tylko po wypieki. Mówiłem coś do ciebie, ale w ogóle nie słuchasz i chcesz mi wmówić, że nad niczym nie myślałaś? – Znał mnie na wylot. Musiałam jedynie wymyślić kłamstwo, by uśpić jego czujność.

– No dobra. Zastanawiałam się, jak cię przekonać do wakacji nad morzem. Wiem, że nie cierpisz tego tłoku, ale może jednak? Tym bardziej że minęło piętnaście lat, odkąd jesteśmy małżeństwem. To przyjęcie jest fajne, ale wiesz… chciałabym gdzieś wyjechać. – Owszem, chciałam odpocząć od codzienności, ale bez niego przy moim boku. Temat przebywania nad morzem w sezonie letnim był dla niego drażliwy, więc wiedziałam, że odpuści i nie będzie już mnie cisnął.

– Nawet nie zaczynaj. Tyle razy o tym rozmawialiśmy, że dłużej nie będę się nad tym rozwodził. Dziś świętujemy naszą rocznicę. Zjechała się cała rodzina, a tobie w głowie jakieś wycieczki. Nie można cię zadowolić – prychnął pod nosem, zniecierpliwiony. – W żaden sposób – dodał, chwytając tacę z ciastem, po czym wrócił do gości.

Tak to zawsze u nas wyglądało. Wiem, że tym razem go podpuściłam, żeby dał mi spokój, lecz nie miałoby to większego znaczenia, gdybym mówiła poważnie. Kiedy pytanie dotyczyło opuszczenia miasta w celach rekreacyjnych, odpowiedź Sebastiana zawsze była na „nie”. W sumie mogłam mieć swoje zdanie, ale nigdy nie robiliśmy tak, jak chciałam. Musiałam się dostosować. W każdą rocznicę naszego ślubu przysięgałam sobie, że to już ostatnia, bo dłużej nie mogę udawać. Tylko że wtedy spoglądałam na nasze szczęśliwe dzieci i nie potrafiłam odejść. Tkwiłam w tym małżeństwie wbrew sobie. Próbowałam go pokochać i kiedy myślałam, że mi się udało, nagle przypominałam sobie o Mariuszu. Pomimo krzywdy, którą mi wyrządził, nie byłam w stanie o nim zapomnieć.

Siadając przy stole i stawiając kolejną tacę z ciastem, nie wiedziałam, że za jakiś czas moje życie ponownie wywróci się do góry nogami.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij