Niewiniątko w krainie rozkoszy - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Niewiniątko w krainie rozkoszy - ebook
Logan, właściciel hotelu na małej wyspie, od pierwszego spotkania nie potrafi oderwać oczu od Grace. Ale kiedy się dowiaduje, że nie jest ona tym, za kogo się podaje, każe jej wyjechać. A gdy Grace kategorycznie odmawia, układa cyniczny plan – pozwoli jej zostać, aby zaciągnąć ją do łóżka...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3039-1 |
Rozmiar pliku: | 808 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Przemierzając wolnym krokiem lobby ekskluzywnego hotelu na wyspie Alleria, Logan Sutherland usłyszał dobiegający z baru koktajlowego ogłuszający łoskot tłukącego się szkła.
Takie są nieuchronne koszty prowadzenia interesu, pomyślał, niemniej przystanął, nasłuchując, co będzie dalej. Nie usłyszał jednak niczego wartego uwagi.
– Dziwne – mruknął, zerkając na zegarek. Ale chociaż telekonferencja miała się rozpocząć już za kwadrans, a on nie miał czasu na zajmowanie się drobiazgami, to jednak zaskakująca cisza kazała mu skierować się do baru.
Logan i jego brat bliźniak Aidan dorobili się majątku na zakładaniu egzotycznych barów w wielogwiazdkowych hotelach na całym świecie. W tego rodzaju lokalach dźwięk tłuczonego szkła jest zjawiskiem raczej normalnym. Logan wiedział jednak z doświadczenia, że w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto towarzyszą mu głośne śmiechy i wesołe pokrzykiwania.
Fakt, iż tym razem zapadła cisza, wróży kłopoty. Należy sprawdzić, co się stało, i podjąć odpowiednie kroki.
Rozejrzawszy się po barze, stwierdził, że w wypełnionym gośćmi lokalu wszyscy dobrze się bawią, kelnerzy i kelnerki jak gdyby nigdy nic obsługują stoliki, a tylko w głębi, koło lady, paru pracowników zbiera kawałki szkła z podłogi.
Logan podszedł do głównego barmana.
– Sam, co się dzieje?
– Nic szczególnego – odparł Sam. – Po prostu nowa kelnerka upuściła tacę z drinkami.
– To dlaczego jest tak cicho?
Tym razem Sam spojrzał najpierw na dwóch pomocników zajętych przygotowywaniem nowych drinków, i dopiero potem popatrzył szefowi w oczy.
– Wszyscy się o nią trochę niepokoimy – przyznał.
– Coś jej się stało? Skaleczyła się?
– Nie, nie – uspokoił go Sam. – Ale to taka słodka dziewczyna. Nieładnie by było śmiać się z niej.
Logan popatrzył ze zdziwieniem na krzepkiego barmana, po czym skierował wzrok na drugi koniec baru, gdzie pomocnicy kelnerów właśnie skończyli zbierać większe odłamki i zaczęli się rozchodzić. Kiedy jeden z nich zmiótł na szufelkę resztki szkła, młoda kelnerka uklękła na podłodze i wytarła ją starannie papierowymi ręcznikami.
– Nie wiem, jak ci dziękować, Paolo – powiedziała z wdzięcznością w głosie, na co chłopak wyjął jej z ręki mokre ręczniki.
A gdy w następnej chwili kelnerka wstała z podłogi i zbliżyła się do baru, na widok „słodkiej dziewczyny” Logan doznał wstrząsu, który omal nie zwalił go z nóg.
Drugą myślą, jaka przyszła mu do głowy, było: „Mam nadzieję, że używa kremu z filtrem”, ponieważ dziewczyna miała niezwykle delikatną jasnokremową cerę. Pierwsza myśl, całkowicie niecenzuralna, nie nadaje się do zacytowania.
Była typowym rudzielcem o alabastrowej cerze, lekko przyprószonej piegami wokół zgrabnego noska. Na jej ramiona spadała burza gęstych rudych włosów. Służbowy „uniform” złożony z kostiumu bikini i przejrzystej spódnicy typu sarong pozwalał docenić walory kształtnego tyłeczka i idealnych piersi.
Odznaczała się wysokim wzrostem, cechą, którą Logan cenił u kobiet. Było to zresztą bez znaczenia, bo nie miał czasu ani ochoty na romanse. Ale przelotny seks? Czemu nie? Obliczając w myślach, ile czasu musiałby poświęcić na zaciągnięcie jej do łóżka, zaczął się zastanawiać nad korektą planu zajęć na najbliższe dni.
Dziewczyna poruszała się z naturalną gracją, właściwą niektórym wysokim kobietom. Na pewno nie wyglądała na niezdarę, której tace z kieliszkami same wylatują z rąk. Przeciwnie, robiła wrażenie osoby bystrej i pewnej siebie.
Czyżby uprawiała jakieś gierki?
Surowy zazwyczaj Sam, który nazwał ją słodką dziewczyną i tak bardzo się troszczył, aby nie robiono jej przykrości, jest w końcu mężczyzną łatwo dającym się wziąć na sztuczki sprytnej intrygantki, która nareszcie zauważyła Logana i obdarzyła go olśniewającym uśmiechem.
Była bez wątpienia wyjątkowo piękna. Nic dziwnego, że gburowaty barman zmieniał się w jej obecności w potulnego baranka.
Miała niezwykle seksowne pełne usta i wielkie zielone oczy, w których iskrzyła się autentyczna, przynajmniej na pozór, życzliwość. Pewnie długo ćwiczyła ten swój olśniewająco przyjazny uśmiech. Choćby z myślą o hojnych napiwkach.
Ale może się z nimi pożegnać, jeśli będzie dalej upuszczać na ziemię tace z drinkami, pomyślał Logan, przypominając sobie, po co tu przyszedł.
Nim jednak zdążył do niej podejść, pomocnicy barmana zawołali, że przygotowali dla niej nowy zestaw drinków.
– Dzięki, chłopcy, jesteście kochani.
Obaj barmani poczerwienieli z radości, tymczasem kelnerka zerknęła szybko do wyciągniętego zza paska notesika i zaczęła ustawiać drinki na tacy w osobliwym koncentrycznym porządku. Kiedy wszystko było gotowe, chwyciła tacę dwiema rękami i zaczęła ją podnosić. Nagle taca zachwiała się, a przy barze zapadła grobowa cisza.
Logan odruchowo podskoczył i, wyjąwszy tacę z rąk przerażonej kelnerki, umieścił ją na lewym ramieniu.
– Dokąd? – zapytał.
– Och, jest pan cudowny! – zawołała. – Do tamtego stolika w rogu – dodała, idąc w kierunku stolika przy oknie, z którego rozciągał się widok na pokrytą śnieżnobiałym piaskiem plażę. – Drinki dla pana i pani McKee oraz ich przyjaciół.
– Cześć, laleczko – powiedział siwowłosy pan. – Obiecałem, że sam przyniosę nasze drinki, ale widzę, że znalazłaś sobie młodszego pomocnika.
Gość wielogwiazdkowego hotelu chciał ją wyręczyć w podawaniu drinków? A jakby tego było mało, wziął jego, Logana, za usłużnego pomocnika. Najwyższy czas na odbycie z panną niezdarą poważnej rozmowy.
– Och, panie McKee, serdecznie dziękuję za miłą ofertę, ale tutejsza obsługa – tu kelnerka delikatnie dotknęła ramienia Logana – jest bardzo przyjacielska i…
– Proszę nie robić sobie kłopotu – przerwał jej Logan, opierając tacę o stolik i rozstawiając szklanki. – Mam nadzieję, że drinki będą państwu smakowały – dodał najuprzejmiejszym tonem, na jaki potrafił się w tej sytuacji zdobyć.
– Nie ma obawy – odparł pan McKee, popijając ze smakiem daiquiri, podczas gdy jego żona wyjęła z torebki i wcisnęła kelnerce do ręki pięćdziesięciodolarowy banknot.
– Och, dziękuję! – wybąkała obdarowana, nie wierząc własnym oczom.
– Nie musisz dziękować, kochanie.
– Ale ja najmocniej przepraszam za to…
– Nie będziemy państwu dłużej przeszkadzać – ponownie przerwał jej Logan. – Życzę państwu miłego wieczoru. – To powiedziawszy, chwycił dziewczynę za ramię i delikatnie, ale stanowczo, poprowadził w kierunku baru. Tam rzucił tacę na blat, po czym ruszył do wyjścia.
– Puść mnie! – zaprotestowała kelnerka, usiłując się wyzwolić. – Jestem w pracy. Mam teraz dyżur.
– Najpierw musimy porozmawiać – odparł Logan z ponurym uśmiechem, prowadząc ją przez recepcję do swego gabinetu.
– Proszę mnie zostawić! – zaprotestowała po raz drugi. – Co to ma znaczyć i kim pan właściwie jest?
– Na razie jestem jeszcze twoim pracodawcą, ale boję się, że ten stan wkrótce się zmieni.
Grace zrobiło się słabo. Co za pech, że człowiekiem, który ją uratował od ponownej katastrofy, musiał być jeden z braci Sutherlandów!
Przed przyjazdem na Allerię zebrała podstawowe informacje o Loganie i Aidanie Sutherlandach. Wiedziała, że we wczesnej młodości obaj należeli do surfingowej śmietanki i dzięki swym sportowym sukcesom zaczęli zakładać wysokiej klasy bary koktajlowe i kluby nocne w różnych częściach świata. Powiadano, że swój pierwszy lokal wygrali w pokera za studenckich czasów, ale Grace uznała to za plotkę rozpuszczaną przez zazdrośników.
Ponadto dowiedziała się, że ostatnimi czasy bliźniacy połączyli siły ze swymi bliskimi kuzynami, braćmi Duke’ami, właścicielami kilku luksusowych kurortów na zachodnim wybrzeżu.
Jednakże zdjęcia ukazujące Logana i Aidana w trakcie sportowych wyczynów, nie dały jej najmniejszego wyobrażenia o nieodpartej urodzie idącego teraz obok niej mężczyzny.
W pewnym momencie zatrzymał się i wyjąwszy z kieszeni plastikową kartę, otworzył drzwi elegancko umeblowanego apartamentu. Pod jedną ścianą obszernego pokoju stała kanapa i dwa fotele w barwach mlecznej czekolady i głębokiego brązu, a po przeciwległej stronie znajdowało się biuro, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt.
– A więc tak wygląda pana gabinet – rzekła, rozglądając się po pokoju.
Trzecią ścianę tworzyły rozsuwane szklane drzwi prowadzące na taras z widokiem na palmowy gaj, piaszczystą plażę i turkusowy przestwór morza.
– Niezły widok, prawda? – zauważył gospodarz.
– Cudowny! – przyznała. – Szczęściarz z pana.
– Nie narzekam – odparł, obdarzając Grace uśmiechem, który sprawił, że poczuła, jak miękną jej kolana.
Zarazem zdała sobie sprawę, że z ciemnobłękitnych oczu tego władczego mężczyzny wyziera cyniczna świadomość własnej potęgi. Jedyne, co jej pozostało, to mieć nadzieję, że cynizm nie wyklucza ludzkich uczuć.
Logan podniósł tymczasem słuchawkę i, nacisnąwszy jakiś guzik, oznajmił: „Proszę przełożyć telekonferencję na szesnastą”, po czym skierował wzrok na Grace. Ale chociaż wiedziała, że nie czeka jej nic dobrego, to jednak nie mogła się oprzeć urokowi jego przykuwających uwagę oczu i przystojnej twarzy.
– Siadaj! – powiedział surowo, ale sam nie usiadł. Pewnie żeby ją jeszcze bardziej onieśmielić.
Nic nie szkodzi. Gdyby się nawet okazało, że są to jej ostatnie chwile na wyspie, z radością spędzi je w towarzystwie tego zachwycającego przystojniaka obdarzonego muskularnym ciałem, którego wprawdzie nie mogła w pełni podziwiać, bo kryło się pod świetnie skrojonym ubraniem, ale które mogła sobie wyobrazić, pamiętając, z jaką łatwością parę minut temu wyjął jej z rąk i postawił sobie na ramieniu ciężką tacę.
Grace dotąd nie spotkała równie imponującego mężczyzny. Prawdę mówiąc, poza wnętrzem laboratorium w ogóle niewiele w życiu widziała. Miała ochotę podejść do niego i pomacać ukryte pod marynarką muskuły.
– Jeśli chodzi o twoje kwalifikacje, jestem gotów zaryzykować twierdzenie, że dotąd nie pracowałaś w barze – oświadczył Logan, przerywając jej miłe rozmyślania.
Grace wstrzymała oddech. Przez moment zastanawiała się, czy nie skłamać, ale wiedziała, że nie robi tego przekonująco. Z drugiej strony, nie może się przecież przyznać, o co jej naprawdę chodzi. Chociaż dlaczego nie? W końcu wydusiła z siebie:
– Owszem, ma pan rację, ale…
– Wystarczy. To wszystko, co chciałem wiedzieć – odparł. – Zwalniam panią.
– Nie! – wykrzyknęła. – Nie może pan tego zrobić! Jeszcze nie teraz!
– Jeszcze nie teraz? Niby dlaczego? Bo jeszcze nie zdążyła pani wytłuc w barze całej zastawy?
Grace bezradnie zwiesiła głowę.
– Bo… nie mogę już teraz wrócić do domu.
Logan przyjrzał się jej uważnie.
– Jak się pani nazywa? – zapytał.
– Grace. Grace Farrell.
– Grace? Ma pani na imię Grace? Czyli wdzięczna i zręczna? – zawołał Logan, wybuchając śmiechem. – Przepraszam, to może nie najlepszy żart, ale…
– Przyznaję, że nie wykazałam się specjalną zręcznością.
– Raczej niedołęstwem.
– Nie musi mnie pan obrażać – zaprotestowała Grace, prostując się na krześle.
– To nie trzeba było składać kłamliwych deklaracji przed przyjęciem do pracy.
– Nie składałam żadnych… – Nie, to na nic, nie potrafi nawet skłamać, że nie kłamała. – A zresztą, skąd pan wie, czy skłamałam, czy nie?
– Nic prostszego – oświadczył Logan, zakładając ręce na piersi. – Zatrudniamy wyłącznie doświadczone kelnerki. A zatem, skoro przyjęto panią do pracy, musiała pani w podaniu napisać, że zna się pani na robocie kelnera, co okazało się oczywistym kłamstwem. I dlatego proszę się uważać za zwolnioną.
– Mam nadzieję, że nie jest to pana ostatnie słowo. Zapewniam, że miałam poważne powody, żeby… trochę minąć się z prawdą.
– Trochę minąć się z prawdą? Z poważnych powodów? Ciekawe.
– Nie ma z czego kpić – obruszyła się Grace. – Zechce mnie pan wysłuchać?
– Niech pani mówi, jestem zawsze otwarty na rozsądne argumenty, ale proszę się streszczać. Czeka mnie ważna konferencja, którą musiałem odłożyć w wyniku pani głośnego występu w barze.
– Strasznie mi przykro z powodu tego, co się stało.
– Mnie również. A więc słucham.
– Już mówię. Rzecz jest w istocie bardzo prosta.
Wyjaśnienie swoich racji byłoby łatwiejsze, gdyby zamiast kostiumu bikini i przezroczystej szmatki miała na sobie przyzwoity poważny strój. Ale ponieważ nie mogła tego zmienić, oświadczyła:
– Macie tutaj wielkie kolonie zarodników.
– Czego? – zdumiał się Logan.
– Na wyspie Alleria dojrzewa bardzo rzadki gatunek zarodników, których właściwości lecznicze mogą w przyszłości okazać się nieocenione dla medycyny. Jestem botanikiem i prowadzę nad nimi badania. Przyjechałam tu po to, żeby zebrać niezbędny materiał badawczy.
Grace zamilkła. Odniosła wrażenie, że w oczach Logana dostrzega błysk zainteresowania. Zaraz jednak zerknął na zegarek i wyraz jego twarzy radykalnie się zmienił.
– Ma pani sporo fantazji, co nie zmienia faktu, że została pani godzina na opuszczenie wyspy.
– Co? O nie! – zaprotestowała, podrywając się z krzesła. – Pan nic nie rozumie. Nie ruszę się stąd, dopóki nie skończę tego, po co przyjechałam!
– To pani nie rozumie, co się do pani mówi.
– Doskonale rozumiem – odparła, wymachując z przejęcia rękami. – Wiem, że kłamałam co do kwalifikacji i ma pan prawo wylać mnie z pracy, ale ja po prostu nie mogę w tej chwili opuścić wyspy.
Logan z niekłamanym uznaniem obserwował jej namiętny występ. Ciekawe, czy w łóżku zachowywałaby się z podobnym temperamentem?
Zmrużył oczy, wyobrażając sobie szczegóły miłosnej sceny, ale natychmiast przywołał się do rzeczywistości. Co mu przyszło do głowy, żeby myśleć o nieudolnej kelnerce w erotycznym kontekście? Nakłamała, by dostać pracę w barze, i tłucze naczynia, a teraz niepotrzebnie zabiera mu czas. Powinien jak najszybciej się jej pozbyć.
Niemniej wizja sceny łóżkowej mocno osłabiła jego stanowczość. Panna Farrell jest wprawdzie kłamczuchą, ale kłamczuchą niezwykle pociągającą. Dlaczego nie miałby zażyć z nią odrobiny rozkoszy, zanim ostatecznie odeśle ją do domu?
Ten pomysł bardzo mu się spodobał. Najwidoczniej zbyt ciężko ostatnimi czasy pracował. Dobrze by było trochę się odprężyć i skorzystać z prostych uroków życia. Wprawdzie nadal jej nie wierzył, lecz z drugiej strony od wielu miesięcy żadna kobieta nie zaintrygowała go ani nie zadziałała na zmysły tak bardzo jak ona.
– W takim razie proszę mi powiedzieć coś więcej o tych zarodnikach, na których tak bardzo pani zależy – oświadczył, sadowiąc się wygodnie na kanapie.
Grace zaczęła się przechadzać po pokoju, uderzając nerwowo pięścią w otwartą dłoń drugiej ręki.
– Zarodniki występujące na Allerii, u których proces odtwarzania genomu zachodzi identycznie jak u ludzi, są mi niezbędnie potrzebne do kontynuowania badań, które prowadzę od blisko dziesięciu lat. Przez ostatnie dwa lata eksperymentowałam z posiadanym zasobem zarodników, ale na to, żeby zdobyć fundusze na dalsze badania, muszę się zaopatrzyć w nowy materiał.
– Odtwarzanie genomu? – powtórzył nieco oszołomiony Logan.
Grace zatrzymała się w pół kroku.
– Słyszał pan pewnie, na czym ten proces polega.
– Jasne. W sensie ogólnym.
– Uhm, to świetnie. A zatem musi pan przyznać, jakie to ważne, żebym mogła się zaopatrzyć w nowy materiał badawczy. Opublikowane przeze mnie wyniki badań dotyczących mejotycznego podziału zarodników oraz potencjalnych możliwości wykorzystania komórek haploidalnych spotkało się w świecie naukowym z dużym zainteresowaniem. Jestem głęboko przekonana, że dalsze eksperymenty pozwolą odkryć nieznane dotąd metody leczenia najgroźniejszych chorób nękających współczesnego człowieka.
– Doprawdy? – Logan nic z tego nie rozumiał, lecz nie zamierzał się z tym zdradzać.
– Z całą pewnością. Po ukończeniu etapu wstępnego wystąpiłam o grant na dalsze bardzo ważne badania, ale muszę w tym celu pozyskać duże ilości świeżych zarodników.
– Coś takiego! – mruknął Logan, zachowując nieprzenikniony wyraz twarzy.
– Proszę wejść w moje położenie. Jestem poważnym naukowcem, ale powodzenie moich badań zależy od tego, czy zachowam swoją obecną posadę. Pański kurort jest na wyspie głównym pracodawcą.
– Jedynym, panno Farrell – poprawił ją Logan i unikając jej wzroku, ciągnął: – Jednym słowem skłamała pani w swojej aplikacji po to, żeby pracować w moim barze i, mieszkając za darmo w moim hotelu, oddawać się studiowaniu pani ulubionych zarodników.
– W pewnym sensie tak, ale…
– A wszystko pod fałszywym pretekstem, podając się na wykwalifikowaną kelnerkę.
– Ale ja…
– Wniosek jest oczywisty. Nie lubię się powtarzać, muszę jednak ponownie oświadczyć, że zwalniam panią.
– Niech pan tego nie robi! – poprosiła zrozpaczonym tonem, siadając obok niego na kanapie.
Poczuł egzotyczny aromat ziół zmieszanych z zapachem dojrzałych pomarańczy, widział z bliska falujące piersi i obsypane delikatnymi piegami ramiona. Miał dziwną ochotę ich dotknąć.
– Pan chyba w ogóle mnie nie słuchał. Nie zamierzam wyjeżdżać z wyspy.
– Ależ nic nie stoi na przeszkodzie. Może pani wynająć pokój w hotelu na własny koszt i oddawać się do woli swoim studiom. Ja nie zamierzam ich finansować.
– Ale… – Usta jej zadrżały.
Chyba się nie rozpłacze? Bo jeśli chce go wziąć na litość, to wyleci z wyspy, zanim zdąży się obejrzeć. Życie nauczyło Logana, że płacz stanowi ostateczne narzędzie każdej intrygantki.
– Nie mam pieniędzy na wynajęcie pokoju w tak drogim hotelu. Mogę tu zostać, tylko jeżeli zachowam pracę w pańskim barze.
– Wykluczone.
– W takim razie rozbiję namiot na plaży – oświadczyła Grace, zrywając się z kanapy.
– Nie pozwalam nikomu nocować na mojej plaży.
– To pana plaża?
– Tak, jak zresztą prawie cała wyspa. I nie toleruję włóczęgów biwakujących na plaży.
– Nie jestem włóczęgą – zaprotestowała.
Bezradnym gestem założyła ręce na piersi i wydęła wargi. Mimo całej niechęci do oszustek Logan nie mógł zaprzeczyć, że najchętniej by ją pocałował.
– Tak czy owak, nie wyjadę stąd z pustymi rękami.
Logan przypatrywał się jej przez długą chwilę.
– Nie wygląda pani na naukowca.
Grace pokręciła głową.
– Mój wygląd nie ma tu nic do rzeczy.
Omal nie parsknął śmiechem. Czyżby naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że gdyby nie wygląd, w ogóle by z nią nie rozmawiał? Chyba ostatnie dziesięć lat rzeczywiście spędziła w dusznym laboratorium.
Zaraz, zaraz. Dziesięć lat? Na jego oko nie mogła mieć więcej jak dwadzieścia pięć lat, czyli swoje rzekome badania musiałaby rozpocząć jako piętnastolatka. A to jest po prostu niemożliwe. Kolejne kłamstwo!
Nim jednak zdążył powiedzieć, co o niej myśli, Grace popatrzyła mu prosto w oczy i oświadczyła:
– Być może nie odpowiadam pańskiemu wyobrażeniu o kobiecie naukowcu, ale nie zmienia to faktu, że nim jestem. Prowadzę badania naukowe i nie wyjadę z wyspy, dopóki nie zbiorę materiału, którego potrzebuję, aby je kontynuować.
– Serio?
– Jak najbardziej serio. Zwracam się do pana jeszcze raz. To, co robię, jest dla mnie tak ważne, że jestem gotowa niemal na wszystko. Jeżeli nie pozwoli mi pan pracować jako kelnerka, mogę być sprzątaczką, pomywaczką, robić cokolwiek. Jedyne, o co proszę, to żebym mogła wczesnym rankiem wyjść na plażę i zbierać zarodniki. Dlatego popołudniowa praca w barze wydała mi się idealna. Ale jeśli to niemożliwe, będę robić wszystko, co pan każe.
Czy ona rzeczywiście nie rozumie, jak dowolnie można interpretować jej ofertę? Czyżby była aż tak naiwna? Przez moment wydało mu się to możliwe, lecz szybko się zreflektował. Przecież jest jasne jak słońce, że nie można jej wierzyć. Jest taką samą oszustką jak wszystkie kobiety, z którymi miał kiedykolwiek do czynienia. Niesłychanie pociągającą i seksowną, niemniej oszustką.
Zarazem jednak jej uroda działała mu na zmysły i mąciła rozum. Może zwariował, ale musi się do niej dobrać.
– No dobrze – odparł po dłuższej chwili. – Daję pani tydzień na sprawdzenie się w roli kelnerki.
– Och, dziękuję! – zawołała, rzucając mu się z radości na szyję. – Na pewno dam sobie radę.
Logan wciągnął w płuca rozkoszny zapach jej ciała. Musiał się zmusić, by wyzwolić się z uścisku.
– Proszę tylko uważać, żeby nie wytłuc reszty szklanek.
– Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
– I od tej chwili nie mów do mnie pan. Dla pracowników jestem po prostu Logan.
– Tak jest, Logan. Proszę mówić do mnie Grace. – Ku jego zaskoczeniu wzięła go za rękę i, patrząc mu poważnie w oczy, oświadczyła: – Nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Przyrzekam, że nie pożałujesz swojej decyzji. Postaram się zostać najlepszą kelnerką, jaka kiedykolwiek podawała w twoim barze.
– Aż tak?
– Tak – przytaknęła z głębokim przekonaniem. Puściła jego rękę i wyjęła zza paska kajecik. – Jestem bardzo bystra i szybko się uczę. Znam już na pamięć skład wszystkich drinków opisanych w podręczniku barmana. A jeśli chodzi o noszenie tacy, to wszystko zależy od właściwego rozmieszczenia szklanek. Widzisz ten wykres? – Pokazała mu rysunek w notatniku. – Oto schemat właściwego rozstawienia szklanek na tacy, żeby nie chybotały. Oparty na podstawowych prawach fizyki.
– Ciekawe – mruknął Logan.
– Prawda? – ucieszyła się. – Niestety nie przewidziałam, że taca będzie aż tak ciężka. Muszę to przemyśleć.
– Myślenie niewiele ci pomoże. Trzeba umieć wykorzystać mięśnie nie tylko rąk, ale całego ciała i odpowiednio rozłożyć ciężar.
– Och, to ważna wskazówka. – To mówiąc, chwyciła leżący na biurku długopis i zanotowała coś w swoim zeszyciku. – Czyli zgadzasz się, że cała tajemnica polega na odkryciu dynamiki związanej z procesem noszenia tacy.
Logan bezradnie pokręcił głową. On swoje, a ona swoje.
– Jeszcze raz dziękuję i przyrzekam poprawę.
– Tylko nie zapominaj, że masz na to tydzień. Jeśli do tego czasu nic się nie zmieni, wylatujesz z pracy.
Przemierzając wolnym krokiem lobby ekskluzywnego hotelu na wyspie Alleria, Logan Sutherland usłyszał dobiegający z baru koktajlowego ogłuszający łoskot tłukącego się szkła.
Takie są nieuchronne koszty prowadzenia interesu, pomyślał, niemniej przystanął, nasłuchując, co będzie dalej. Nie usłyszał jednak niczego wartego uwagi.
– Dziwne – mruknął, zerkając na zegarek. Ale chociaż telekonferencja miała się rozpocząć już za kwadrans, a on nie miał czasu na zajmowanie się drobiazgami, to jednak zaskakująca cisza kazała mu skierować się do baru.
Logan i jego brat bliźniak Aidan dorobili się majątku na zakładaniu egzotycznych barów w wielogwiazdkowych hotelach na całym świecie. W tego rodzaju lokalach dźwięk tłuczonego szkła jest zjawiskiem raczej normalnym. Logan wiedział jednak z doświadczenia, że w dziewięćdziesięciu dziewięciu przypadkach na sto towarzyszą mu głośne śmiechy i wesołe pokrzykiwania.
Fakt, iż tym razem zapadła cisza, wróży kłopoty. Należy sprawdzić, co się stało, i podjąć odpowiednie kroki.
Rozejrzawszy się po barze, stwierdził, że w wypełnionym gośćmi lokalu wszyscy dobrze się bawią, kelnerzy i kelnerki jak gdyby nigdy nic obsługują stoliki, a tylko w głębi, koło lady, paru pracowników zbiera kawałki szkła z podłogi.
Logan podszedł do głównego barmana.
– Sam, co się dzieje?
– Nic szczególnego – odparł Sam. – Po prostu nowa kelnerka upuściła tacę z drinkami.
– To dlaczego jest tak cicho?
Tym razem Sam spojrzał najpierw na dwóch pomocników zajętych przygotowywaniem nowych drinków, i dopiero potem popatrzył szefowi w oczy.
– Wszyscy się o nią trochę niepokoimy – przyznał.
– Coś jej się stało? Skaleczyła się?
– Nie, nie – uspokoił go Sam. – Ale to taka słodka dziewczyna. Nieładnie by było śmiać się z niej.
Logan popatrzył ze zdziwieniem na krzepkiego barmana, po czym skierował wzrok na drugi koniec baru, gdzie pomocnicy kelnerów właśnie skończyli zbierać większe odłamki i zaczęli się rozchodzić. Kiedy jeden z nich zmiótł na szufelkę resztki szkła, młoda kelnerka uklękła na podłodze i wytarła ją starannie papierowymi ręcznikami.
– Nie wiem, jak ci dziękować, Paolo – powiedziała z wdzięcznością w głosie, na co chłopak wyjął jej z ręki mokre ręczniki.
A gdy w następnej chwili kelnerka wstała z podłogi i zbliżyła się do baru, na widok „słodkiej dziewczyny” Logan doznał wstrząsu, który omal nie zwalił go z nóg.
Drugą myślą, jaka przyszła mu do głowy, było: „Mam nadzieję, że używa kremu z filtrem”, ponieważ dziewczyna miała niezwykle delikatną jasnokremową cerę. Pierwsza myśl, całkowicie niecenzuralna, nie nadaje się do zacytowania.
Była typowym rudzielcem o alabastrowej cerze, lekko przyprószonej piegami wokół zgrabnego noska. Na jej ramiona spadała burza gęstych rudych włosów. Służbowy „uniform” złożony z kostiumu bikini i przejrzystej spódnicy typu sarong pozwalał docenić walory kształtnego tyłeczka i idealnych piersi.
Odznaczała się wysokim wzrostem, cechą, którą Logan cenił u kobiet. Było to zresztą bez znaczenia, bo nie miał czasu ani ochoty na romanse. Ale przelotny seks? Czemu nie? Obliczając w myślach, ile czasu musiałby poświęcić na zaciągnięcie jej do łóżka, zaczął się zastanawiać nad korektą planu zajęć na najbliższe dni.
Dziewczyna poruszała się z naturalną gracją, właściwą niektórym wysokim kobietom. Na pewno nie wyglądała na niezdarę, której tace z kieliszkami same wylatują z rąk. Przeciwnie, robiła wrażenie osoby bystrej i pewnej siebie.
Czyżby uprawiała jakieś gierki?
Surowy zazwyczaj Sam, który nazwał ją słodką dziewczyną i tak bardzo się troszczył, aby nie robiono jej przykrości, jest w końcu mężczyzną łatwo dającym się wziąć na sztuczki sprytnej intrygantki, która nareszcie zauważyła Logana i obdarzyła go olśniewającym uśmiechem.
Była bez wątpienia wyjątkowo piękna. Nic dziwnego, że gburowaty barman zmieniał się w jej obecności w potulnego baranka.
Miała niezwykle seksowne pełne usta i wielkie zielone oczy, w których iskrzyła się autentyczna, przynajmniej na pozór, życzliwość. Pewnie długo ćwiczyła ten swój olśniewająco przyjazny uśmiech. Choćby z myślą o hojnych napiwkach.
Ale może się z nimi pożegnać, jeśli będzie dalej upuszczać na ziemię tace z drinkami, pomyślał Logan, przypominając sobie, po co tu przyszedł.
Nim jednak zdążył do niej podejść, pomocnicy barmana zawołali, że przygotowali dla niej nowy zestaw drinków.
– Dzięki, chłopcy, jesteście kochani.
Obaj barmani poczerwienieli z radości, tymczasem kelnerka zerknęła szybko do wyciągniętego zza paska notesika i zaczęła ustawiać drinki na tacy w osobliwym koncentrycznym porządku. Kiedy wszystko było gotowe, chwyciła tacę dwiema rękami i zaczęła ją podnosić. Nagle taca zachwiała się, a przy barze zapadła grobowa cisza.
Logan odruchowo podskoczył i, wyjąwszy tacę z rąk przerażonej kelnerki, umieścił ją na lewym ramieniu.
– Dokąd? – zapytał.
– Och, jest pan cudowny! – zawołała. – Do tamtego stolika w rogu – dodała, idąc w kierunku stolika przy oknie, z którego rozciągał się widok na pokrytą śnieżnobiałym piaskiem plażę. – Drinki dla pana i pani McKee oraz ich przyjaciół.
– Cześć, laleczko – powiedział siwowłosy pan. – Obiecałem, że sam przyniosę nasze drinki, ale widzę, że znalazłaś sobie młodszego pomocnika.
Gość wielogwiazdkowego hotelu chciał ją wyręczyć w podawaniu drinków? A jakby tego było mało, wziął jego, Logana, za usłużnego pomocnika. Najwyższy czas na odbycie z panną niezdarą poważnej rozmowy.
– Och, panie McKee, serdecznie dziękuję za miłą ofertę, ale tutejsza obsługa – tu kelnerka delikatnie dotknęła ramienia Logana – jest bardzo przyjacielska i…
– Proszę nie robić sobie kłopotu – przerwał jej Logan, opierając tacę o stolik i rozstawiając szklanki. – Mam nadzieję, że drinki będą państwu smakowały – dodał najuprzejmiejszym tonem, na jaki potrafił się w tej sytuacji zdobyć.
– Nie ma obawy – odparł pan McKee, popijając ze smakiem daiquiri, podczas gdy jego żona wyjęła z torebki i wcisnęła kelnerce do ręki pięćdziesięciodolarowy banknot.
– Och, dziękuję! – wybąkała obdarowana, nie wierząc własnym oczom.
– Nie musisz dziękować, kochanie.
– Ale ja najmocniej przepraszam za to…
– Nie będziemy państwu dłużej przeszkadzać – ponownie przerwał jej Logan. – Życzę państwu miłego wieczoru. – To powiedziawszy, chwycił dziewczynę za ramię i delikatnie, ale stanowczo, poprowadził w kierunku baru. Tam rzucił tacę na blat, po czym ruszył do wyjścia.
– Puść mnie! – zaprotestowała kelnerka, usiłując się wyzwolić. – Jestem w pracy. Mam teraz dyżur.
– Najpierw musimy porozmawiać – odparł Logan z ponurym uśmiechem, prowadząc ją przez recepcję do swego gabinetu.
– Proszę mnie zostawić! – zaprotestowała po raz drugi. – Co to ma znaczyć i kim pan właściwie jest?
– Na razie jestem jeszcze twoim pracodawcą, ale boję się, że ten stan wkrótce się zmieni.
Grace zrobiło się słabo. Co za pech, że człowiekiem, który ją uratował od ponownej katastrofy, musiał być jeden z braci Sutherlandów!
Przed przyjazdem na Allerię zebrała podstawowe informacje o Loganie i Aidanie Sutherlandach. Wiedziała, że we wczesnej młodości obaj należeli do surfingowej śmietanki i dzięki swym sportowym sukcesom zaczęli zakładać wysokiej klasy bary koktajlowe i kluby nocne w różnych częściach świata. Powiadano, że swój pierwszy lokal wygrali w pokera za studenckich czasów, ale Grace uznała to za plotkę rozpuszczaną przez zazdrośników.
Ponadto dowiedziała się, że ostatnimi czasy bliźniacy połączyli siły ze swymi bliskimi kuzynami, braćmi Duke’ami, właścicielami kilku luksusowych kurortów na zachodnim wybrzeżu.
Jednakże zdjęcia ukazujące Logana i Aidana w trakcie sportowych wyczynów, nie dały jej najmniejszego wyobrażenia o nieodpartej urodzie idącego teraz obok niej mężczyzny.
W pewnym momencie zatrzymał się i wyjąwszy z kieszeni plastikową kartę, otworzył drzwi elegancko umeblowanego apartamentu. Pod jedną ścianą obszernego pokoju stała kanapa i dwa fotele w barwach mlecznej czekolady i głębokiego brązu, a po przeciwległej stronie znajdowało się biuro, wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt.
– A więc tak wygląda pana gabinet – rzekła, rozglądając się po pokoju.
Trzecią ścianę tworzyły rozsuwane szklane drzwi prowadzące na taras z widokiem na palmowy gaj, piaszczystą plażę i turkusowy przestwór morza.
– Niezły widok, prawda? – zauważył gospodarz.
– Cudowny! – przyznała. – Szczęściarz z pana.
– Nie narzekam – odparł, obdarzając Grace uśmiechem, który sprawił, że poczuła, jak miękną jej kolana.
Zarazem zdała sobie sprawę, że z ciemnobłękitnych oczu tego władczego mężczyzny wyziera cyniczna świadomość własnej potęgi. Jedyne, co jej pozostało, to mieć nadzieję, że cynizm nie wyklucza ludzkich uczuć.
Logan podniósł tymczasem słuchawkę i, nacisnąwszy jakiś guzik, oznajmił: „Proszę przełożyć telekonferencję na szesnastą”, po czym skierował wzrok na Grace. Ale chociaż wiedziała, że nie czeka jej nic dobrego, to jednak nie mogła się oprzeć urokowi jego przykuwających uwagę oczu i przystojnej twarzy.
– Siadaj! – powiedział surowo, ale sam nie usiadł. Pewnie żeby ją jeszcze bardziej onieśmielić.
Nic nie szkodzi. Gdyby się nawet okazało, że są to jej ostatnie chwile na wyspie, z radością spędzi je w towarzystwie tego zachwycającego przystojniaka obdarzonego muskularnym ciałem, którego wprawdzie nie mogła w pełni podziwiać, bo kryło się pod świetnie skrojonym ubraniem, ale które mogła sobie wyobrazić, pamiętając, z jaką łatwością parę minut temu wyjął jej z rąk i postawił sobie na ramieniu ciężką tacę.
Grace dotąd nie spotkała równie imponującego mężczyzny. Prawdę mówiąc, poza wnętrzem laboratorium w ogóle niewiele w życiu widziała. Miała ochotę podejść do niego i pomacać ukryte pod marynarką muskuły.
– Jeśli chodzi o twoje kwalifikacje, jestem gotów zaryzykować twierdzenie, że dotąd nie pracowałaś w barze – oświadczył Logan, przerywając jej miłe rozmyślania.
Grace wstrzymała oddech. Przez moment zastanawiała się, czy nie skłamać, ale wiedziała, że nie robi tego przekonująco. Z drugiej strony, nie może się przecież przyznać, o co jej naprawdę chodzi. Chociaż dlaczego nie? W końcu wydusiła z siebie:
– Owszem, ma pan rację, ale…
– Wystarczy. To wszystko, co chciałem wiedzieć – odparł. – Zwalniam panią.
– Nie! – wykrzyknęła. – Nie może pan tego zrobić! Jeszcze nie teraz!
– Jeszcze nie teraz? Niby dlaczego? Bo jeszcze nie zdążyła pani wytłuc w barze całej zastawy?
Grace bezradnie zwiesiła głowę.
– Bo… nie mogę już teraz wrócić do domu.
Logan przyjrzał się jej uważnie.
– Jak się pani nazywa? – zapytał.
– Grace. Grace Farrell.
– Grace? Ma pani na imię Grace? Czyli wdzięczna i zręczna? – zawołał Logan, wybuchając śmiechem. – Przepraszam, to może nie najlepszy żart, ale…
– Przyznaję, że nie wykazałam się specjalną zręcznością.
– Raczej niedołęstwem.
– Nie musi mnie pan obrażać – zaprotestowała Grace, prostując się na krześle.
– To nie trzeba było składać kłamliwych deklaracji przed przyjęciem do pracy.
– Nie składałam żadnych… – Nie, to na nic, nie potrafi nawet skłamać, że nie kłamała. – A zresztą, skąd pan wie, czy skłamałam, czy nie?
– Nic prostszego – oświadczył Logan, zakładając ręce na piersi. – Zatrudniamy wyłącznie doświadczone kelnerki. A zatem, skoro przyjęto panią do pracy, musiała pani w podaniu napisać, że zna się pani na robocie kelnera, co okazało się oczywistym kłamstwem. I dlatego proszę się uważać za zwolnioną.
– Mam nadzieję, że nie jest to pana ostatnie słowo. Zapewniam, że miałam poważne powody, żeby… trochę minąć się z prawdą.
– Trochę minąć się z prawdą? Z poważnych powodów? Ciekawe.
– Nie ma z czego kpić – obruszyła się Grace. – Zechce mnie pan wysłuchać?
– Niech pani mówi, jestem zawsze otwarty na rozsądne argumenty, ale proszę się streszczać. Czeka mnie ważna konferencja, którą musiałem odłożyć w wyniku pani głośnego występu w barze.
– Strasznie mi przykro z powodu tego, co się stało.
– Mnie również. A więc słucham.
– Już mówię. Rzecz jest w istocie bardzo prosta.
Wyjaśnienie swoich racji byłoby łatwiejsze, gdyby zamiast kostiumu bikini i przezroczystej szmatki miała na sobie przyzwoity poważny strój. Ale ponieważ nie mogła tego zmienić, oświadczyła:
– Macie tutaj wielkie kolonie zarodników.
– Czego? – zdumiał się Logan.
– Na wyspie Alleria dojrzewa bardzo rzadki gatunek zarodników, których właściwości lecznicze mogą w przyszłości okazać się nieocenione dla medycyny. Jestem botanikiem i prowadzę nad nimi badania. Przyjechałam tu po to, żeby zebrać niezbędny materiał badawczy.
Grace zamilkła. Odniosła wrażenie, że w oczach Logana dostrzega błysk zainteresowania. Zaraz jednak zerknął na zegarek i wyraz jego twarzy radykalnie się zmienił.
– Ma pani sporo fantazji, co nie zmienia faktu, że została pani godzina na opuszczenie wyspy.
– Co? O nie! – zaprotestowała, podrywając się z krzesła. – Pan nic nie rozumie. Nie ruszę się stąd, dopóki nie skończę tego, po co przyjechałam!
– To pani nie rozumie, co się do pani mówi.
– Doskonale rozumiem – odparła, wymachując z przejęcia rękami. – Wiem, że kłamałam co do kwalifikacji i ma pan prawo wylać mnie z pracy, ale ja po prostu nie mogę w tej chwili opuścić wyspy.
Logan z niekłamanym uznaniem obserwował jej namiętny występ. Ciekawe, czy w łóżku zachowywałaby się z podobnym temperamentem?
Zmrużył oczy, wyobrażając sobie szczegóły miłosnej sceny, ale natychmiast przywołał się do rzeczywistości. Co mu przyszło do głowy, żeby myśleć o nieudolnej kelnerce w erotycznym kontekście? Nakłamała, by dostać pracę w barze, i tłucze naczynia, a teraz niepotrzebnie zabiera mu czas. Powinien jak najszybciej się jej pozbyć.
Niemniej wizja sceny łóżkowej mocno osłabiła jego stanowczość. Panna Farrell jest wprawdzie kłamczuchą, ale kłamczuchą niezwykle pociągającą. Dlaczego nie miałby zażyć z nią odrobiny rozkoszy, zanim ostatecznie odeśle ją do domu?
Ten pomysł bardzo mu się spodobał. Najwidoczniej zbyt ciężko ostatnimi czasy pracował. Dobrze by było trochę się odprężyć i skorzystać z prostych uroków życia. Wprawdzie nadal jej nie wierzył, lecz z drugiej strony od wielu miesięcy żadna kobieta nie zaintrygowała go ani nie zadziałała na zmysły tak bardzo jak ona.
– W takim razie proszę mi powiedzieć coś więcej o tych zarodnikach, na których tak bardzo pani zależy – oświadczył, sadowiąc się wygodnie na kanapie.
Grace zaczęła się przechadzać po pokoju, uderzając nerwowo pięścią w otwartą dłoń drugiej ręki.
– Zarodniki występujące na Allerii, u których proces odtwarzania genomu zachodzi identycznie jak u ludzi, są mi niezbędnie potrzebne do kontynuowania badań, które prowadzę od blisko dziesięciu lat. Przez ostatnie dwa lata eksperymentowałam z posiadanym zasobem zarodników, ale na to, żeby zdobyć fundusze na dalsze badania, muszę się zaopatrzyć w nowy materiał.
– Odtwarzanie genomu? – powtórzył nieco oszołomiony Logan.
Grace zatrzymała się w pół kroku.
– Słyszał pan pewnie, na czym ten proces polega.
– Jasne. W sensie ogólnym.
– Uhm, to świetnie. A zatem musi pan przyznać, jakie to ważne, żebym mogła się zaopatrzyć w nowy materiał badawczy. Opublikowane przeze mnie wyniki badań dotyczących mejotycznego podziału zarodników oraz potencjalnych możliwości wykorzystania komórek haploidalnych spotkało się w świecie naukowym z dużym zainteresowaniem. Jestem głęboko przekonana, że dalsze eksperymenty pozwolą odkryć nieznane dotąd metody leczenia najgroźniejszych chorób nękających współczesnego człowieka.
– Doprawdy? – Logan nic z tego nie rozumiał, lecz nie zamierzał się z tym zdradzać.
– Z całą pewnością. Po ukończeniu etapu wstępnego wystąpiłam o grant na dalsze bardzo ważne badania, ale muszę w tym celu pozyskać duże ilości świeżych zarodników.
– Coś takiego! – mruknął Logan, zachowując nieprzenikniony wyraz twarzy.
– Proszę wejść w moje położenie. Jestem poważnym naukowcem, ale powodzenie moich badań zależy od tego, czy zachowam swoją obecną posadę. Pański kurort jest na wyspie głównym pracodawcą.
– Jedynym, panno Farrell – poprawił ją Logan i unikając jej wzroku, ciągnął: – Jednym słowem skłamała pani w swojej aplikacji po to, żeby pracować w moim barze i, mieszkając za darmo w moim hotelu, oddawać się studiowaniu pani ulubionych zarodników.
– W pewnym sensie tak, ale…
– A wszystko pod fałszywym pretekstem, podając się na wykwalifikowaną kelnerkę.
– Ale ja…
– Wniosek jest oczywisty. Nie lubię się powtarzać, muszę jednak ponownie oświadczyć, że zwalniam panią.
– Niech pan tego nie robi! – poprosiła zrozpaczonym tonem, siadając obok niego na kanapie.
Poczuł egzotyczny aromat ziół zmieszanych z zapachem dojrzałych pomarańczy, widział z bliska falujące piersi i obsypane delikatnymi piegami ramiona. Miał dziwną ochotę ich dotknąć.
– Pan chyba w ogóle mnie nie słuchał. Nie zamierzam wyjeżdżać z wyspy.
– Ależ nic nie stoi na przeszkodzie. Może pani wynająć pokój w hotelu na własny koszt i oddawać się do woli swoim studiom. Ja nie zamierzam ich finansować.
– Ale… – Usta jej zadrżały.
Chyba się nie rozpłacze? Bo jeśli chce go wziąć na litość, to wyleci z wyspy, zanim zdąży się obejrzeć. Życie nauczyło Logana, że płacz stanowi ostateczne narzędzie każdej intrygantki.
– Nie mam pieniędzy na wynajęcie pokoju w tak drogim hotelu. Mogę tu zostać, tylko jeżeli zachowam pracę w pańskim barze.
– Wykluczone.
– W takim razie rozbiję namiot na plaży – oświadczyła Grace, zrywając się z kanapy.
– Nie pozwalam nikomu nocować na mojej plaży.
– To pana plaża?
– Tak, jak zresztą prawie cała wyspa. I nie toleruję włóczęgów biwakujących na plaży.
– Nie jestem włóczęgą – zaprotestowała.
Bezradnym gestem założyła ręce na piersi i wydęła wargi. Mimo całej niechęci do oszustek Logan nie mógł zaprzeczyć, że najchętniej by ją pocałował.
– Tak czy owak, nie wyjadę stąd z pustymi rękami.
Logan przypatrywał się jej przez długą chwilę.
– Nie wygląda pani na naukowca.
Grace pokręciła głową.
– Mój wygląd nie ma tu nic do rzeczy.
Omal nie parsknął śmiechem. Czyżby naprawdę nie zdawała sobie sprawy, że gdyby nie wygląd, w ogóle by z nią nie rozmawiał? Chyba ostatnie dziesięć lat rzeczywiście spędziła w dusznym laboratorium.
Zaraz, zaraz. Dziesięć lat? Na jego oko nie mogła mieć więcej jak dwadzieścia pięć lat, czyli swoje rzekome badania musiałaby rozpocząć jako piętnastolatka. A to jest po prostu niemożliwe. Kolejne kłamstwo!
Nim jednak zdążył powiedzieć, co o niej myśli, Grace popatrzyła mu prosto w oczy i oświadczyła:
– Być może nie odpowiadam pańskiemu wyobrażeniu o kobiecie naukowcu, ale nie zmienia to faktu, że nim jestem. Prowadzę badania naukowe i nie wyjadę z wyspy, dopóki nie zbiorę materiału, którego potrzebuję, aby je kontynuować.
– Serio?
– Jak najbardziej serio. Zwracam się do pana jeszcze raz. To, co robię, jest dla mnie tak ważne, że jestem gotowa niemal na wszystko. Jeżeli nie pozwoli mi pan pracować jako kelnerka, mogę być sprzątaczką, pomywaczką, robić cokolwiek. Jedyne, o co proszę, to żebym mogła wczesnym rankiem wyjść na plażę i zbierać zarodniki. Dlatego popołudniowa praca w barze wydała mi się idealna. Ale jeśli to niemożliwe, będę robić wszystko, co pan każe.
Czy ona rzeczywiście nie rozumie, jak dowolnie można interpretować jej ofertę? Czyżby była aż tak naiwna? Przez moment wydało mu się to możliwe, lecz szybko się zreflektował. Przecież jest jasne jak słońce, że nie można jej wierzyć. Jest taką samą oszustką jak wszystkie kobiety, z którymi miał kiedykolwiek do czynienia. Niesłychanie pociągającą i seksowną, niemniej oszustką.
Zarazem jednak jej uroda działała mu na zmysły i mąciła rozum. Może zwariował, ale musi się do niej dobrać.
– No dobrze – odparł po dłuższej chwili. – Daję pani tydzień na sprawdzenie się w roli kelnerki.
– Och, dziękuję! – zawołała, rzucając mu się z radości na szyję. – Na pewno dam sobie radę.
Logan wciągnął w płuca rozkoszny zapach jej ciała. Musiał się zmusić, by wyzwolić się z uścisku.
– Proszę tylko uważać, żeby nie wytłuc reszty szklanek.
– Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
– I od tej chwili nie mów do mnie pan. Dla pracowników jestem po prostu Logan.
– Tak jest, Logan. Proszę mówić do mnie Grace. – Ku jego zaskoczeniu wzięła go za rękę i, patrząc mu poważnie w oczy, oświadczyła: – Nie masz pojęcia, ile to dla mnie znaczy. Przyrzekam, że nie pożałujesz swojej decyzji. Postaram się zostać najlepszą kelnerką, jaka kiedykolwiek podawała w twoim barze.
– Aż tak?
– Tak – przytaknęła z głębokim przekonaniem. Puściła jego rękę i wyjęła zza paska kajecik. – Jestem bardzo bystra i szybko się uczę. Znam już na pamięć skład wszystkich drinków opisanych w podręczniku barmana. A jeśli chodzi o noszenie tacy, to wszystko zależy od właściwego rozmieszczenia szklanek. Widzisz ten wykres? – Pokazała mu rysunek w notatniku. – Oto schemat właściwego rozstawienia szklanek na tacy, żeby nie chybotały. Oparty na podstawowych prawach fizyki.
– Ciekawe – mruknął Logan.
– Prawda? – ucieszyła się. – Niestety nie przewidziałam, że taca będzie aż tak ciężka. Muszę to przemyśleć.
– Myślenie niewiele ci pomoże. Trzeba umieć wykorzystać mięśnie nie tylko rąk, ale całego ciała i odpowiednio rozłożyć ciężar.
– Och, to ważna wskazówka. – To mówiąc, chwyciła leżący na biurku długopis i zanotowała coś w swoim zeszyciku. – Czyli zgadzasz się, że cała tajemnica polega na odkryciu dynamiki związanej z procesem noszenia tacy.
Logan bezradnie pokręcił głową. On swoje, a ona swoje.
– Jeszcze raz dziękuję i przyrzekam poprawę.
– Tylko nie zapominaj, że masz na to tydzień. Jeśli do tego czasu nic się nie zmieni, wylatujesz z pracy.
więcej..