- promocja
Niewinna - ebook
Niewinna - ebook
Druga część namiętnej trylogii Domniemanie niewinności.
Aubrey okłamała Andrew, złamała podstawową zasadę, której on był wierny całe życie. Chodziło tylko i wyłącznie o szczerość. Gdyby zrobiła to inna kobieta, już dawno wyrzuciłby ją ze swego życia. Jednak ona jest dla niego wyjątkowa.
Andrew z nikim nie był tak blisko jak z Aubrey i dlatego stara się nie dopuścić jej do przeszłości, która ma pozostać nietknięta i niewidoczna dla nikogo.
Jednak gdy w ich życiu pojawia się tajemnicza kobieta, Aubrey zaczyna odkrywać prawdę o Andrew. Na jaw wychodzi coraz więcej kłamstw, które pokazują, że milczenie może być gorsze od prawdy.
Co tak naprawdę wydarzyło się sześć lat temu w życiu Andrew? Czy kłamstwa zniszczą jego związek z Aubrey??
__
Whitney Gracia Williams kolejny raz zaskakuje! Kiedy już myślisz, że nie istnieje pikantniejszy kochanek od Jake’a z Turbulencji, do gry wkracza jeszcze bardziej grzeszny i namiętny Andrew, który potrząśnie twoim ciałem i duszą. Obezwładniająca proza.
__
O autorce
Whitney G. – optymistka przed trzydziestką, która ma obsesję na punkcie dalekich podróży, herbaty i pysznej kawy. Przy okazji jest bestsellerową pisarką „The New York Times” i „USA Today” oraz współautorką „The Indie Tea” – inspirującego bloga poświęconego tematyce romansów. Kiedy nie czatuje z czytelniczkami na fanpage’u, spędza czas na dopieszczaniu swojej strony internetowej. A jeśli nie robi nawet tego, to prawdopodobnie zanurza się w świat kolejnej zwariowanej książki, którą tworzy.
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-66074-17-0 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Nowy Jork
Sześć lat temu…
Andrew
Już trzeci tydzień z rzędu to odpychające miasto od rana zalewa nieustający deszcz. Niebo zasnute było ohydną szarością chmur, a rozświetlające je co kilka sekund zygzaki błyskawic nie wydawały się już cudem natury; były zbyt przewidywalne.
Z parasolem nad głową podszedłem do kiosku i sięgnąłem po „New York Timesa”, starając się zebrać siły na to, co znajdę w środku.
– Jak pan sądzi, ile lasek facet może puknąć w ciągu całego życia? – spytał kioskarz, wydając mi resztę.
– Nie wiem – odparłem. – Przestałem liczyć.
– Przestał pan liczyć? A co, dojechał pan do dziesięciu i uznał, że już wystarczy i można się ustatkować? – Wskazał na złotą obrączkę, którą nosiłem na palcu lewej ręki.
– Nie. Najpierw się ustatkowałem, a potem zacząłem pukać laski.
Uniósł brwi, wyraźnie zszokowany, po czym odwrócił się i zaczął przestawiać cygara na wystawie.
Kilka miesięcy temu rozbawiłaby mnie ta jego próba podjęcia rozmowy i z żartobliwym śmiechem odpowiedziałbym: „Więcej, niż kiedykolwiek przyznamy”, ale już nie umiałem się śmiać.
Moje życie przypominało przygnębiającą serię oglądanych w kółko slajdów – noce w hotelach, zimne poty, zniszczone wspomnienia i deszcz.
Ten cholerny deszcz.
Wetknąłem gazetę pod pachę i odwróciłem się, zerkając na obrączkę na palcu.
Nie nosiłem jej od dawna i nie miałem pojęcia, co mnie opętało, by ją dzisiaj włożyć. Zdjąłem ją i przyjrzałem się jej po raz ostatni, kręcąc głową nad jej bezużytecznością.
Przez ułamek sekundy chciałem ją zachować, aby przypominała mi o człowieku, którym kiedyś byłem. Ale tamta wersja mnie była żałosna – naiwna – i chciałem jak najszybciej o niej zapomnieć.
Gdy zapaliło się zielone światło, przeszedłem przez ulicę, a gdy tylko znalazłem się na chodniku, wrzuciłem obrączkę tam, gdzie powinna się znaleźć wiele miesięcy temu.
Do ścieku.Dowód uniewinniający
Dowód wskazujący na to, że oskarżony nie popełnił zarzucanego mu czynu.
------------------------------------------------------------------------
Obecnie
Andrew
Gorąca kawa, która właśnie przesączała się przez moje spodnie i parzyła mi skórę, była dokładnie tym powodem, dla którego nigdy nie pieprzyłem się dwa razy z tą samą kobietą.
Wzdrygnąłem się i głęboko wciągnąłem powietrze.
– Aubrey…
– Jesteś żonaty, do cholery.
Zignorowałem te słowa i odchyliłem się na krześle.
– W interesie twojej przyszłej, krótkotrwałej i miernej kariery prawniczej wyświadczę ci dwie olbrzymie przysługi: po pierwsze przeproszę cię za ponowne pieprzenie się z tobą i zapewnię, że nie powtórzy się to nigdy więcej. Po drugie udam, że nie zaatakowałaś mnie przed chwilą tą pieprzoną kawą.
– Daruj sobie. – Rzuciła mój kubek na podłogę, rozbijając go na drobne kawałki. – Właśnie, że to zrobiłam. I kusi mnie, aby to powtórzyć.
– Pani Everhart…
– Pierdol się – rzuciła, mrużąc oczy, po czym wypadła z gabinetu, dodając: – Mam nadzieję, że fiut ci odpadnie.
– Jessico! – Wstałem, aby sięgnąć po rolkę papierowych ręczników. – Jessico?
Żadnej odpowiedzi.
Podniosłem słuchawkę telefonu, aby do niej zadzwonić, kiedy nagle wkroczyła do gabinetu.
– Tak, panie Hamilton?
– Zadzwoń do Luksusowej Pralni Chemicznej i każ im przywieźć do kancelarii jeden z moich garniturów. A potem przynieś mi nowy kubek kawy i akta pani Everhart z kadr. I powiedz panu Bachowi, że się spóźnię na to spotkanie o szesnastej.
Czekałem na jej zwykłe: „Natychmiast, proszę pana” albo: „Już się tym zajmuję, panie Hamilton”, ale nic takiego nie powiedziała. Milczała, rumieniąc się i wlepiając wzrok w moje krocze.
– Może pomogę panu to wyczyścić? – Jej usta wygięły się w uśmiechu. – Mam bardzo gruby ręcznik w szufladzie biurka. Jest bardzo miękki… i delikatny.
– Jessico…
– Jest ogromny, prawda? – W końcu spojrzała mi w oczy. – Naprawdę nikomu nie pisnęłabym ani słowa. To byłby nasz mały sekret.
– Pieprzona pralnia chemiczna, nowy kubek kawy, akta pani Everhart i wiadomość dla pana Bacha, że się spóźnię. Natychmiast.
– Ten opór mnie podnieca… – Wyszła, rzuciwszy ostatnie spojrzenie na moje spodnie.
Westchnąłem i zacząłem wycierać plamę. Już od chwili, w której dowiedziałem się, że sfałszowała swoją tożsamość na LawyerChat, powinienem był wiedzieć, że Aubrey jest impulsywna, niestabilna i niezdolna do normalnego zachowania. Nie powinienem był jej mówić, że pragnę jej cipki i przeklinałem się za to, że wczoraj pojechałem do jej mieszkania.
Nigdy więcej…
Właśnie odrywałem kawałek papierowego ręcznika, gdy w gabinecie rozległ się znajomy głos.
– Dzień dobry… Miło cię znów zobaczyć – usłyszałem.
Uniosłem głowę z nadzieją, że to jakaś halucynacja – że tak naprawdę w drzwiach nie stoi ta kobieta z uśmiechem na ustach. Że nie wkracza do mojego gabinetu z wyciągniętą ręką, jakby to nie z jej powodu moje życie wywróciło się do góry nogami sześć lat temu.
– Uściśnie pan moją dłoń, panie Hamilton? – Uniosła brwi. – Chyba takim nazwiskiem się teraz posługujesz, prawda?
Wbiłem w nią długie, intensywne spojrzenie. Jej włosy, kiedyś jedwabiste i czarne, teraz były obcięte krótko, na bob, a jasnozielone oczy, choć równie łagodne i kuszące jak kiedyś, nie robiły już na mnie wrażenia.
Wszystkie wspomnienia, które próbowałem stłumić, nagle stanęły mi przed oczami, a krew w żyłach aż zawrzała.
– Panie Hamilton? – powtórzyła.
Sięgnąłem po telefon.
– Ochrona?
– Żarty sobie, kurwa, stroisz? – Wyrwała mi słuchawkę i odłożyła ją z trzaskiem. – Nawet nie zapytasz, po co przyszłam?
– Nie, bo to by znaczyło, że mnie to obchodzi.
– Wiedziałeś, że większość skazańców w pierwszym dniu odsiadki dostaje paczki lub przekazy pieniężne, a przynajmniej ktoś do nich dzwoni? – Zacisnęła szczękę. – Ja dostałam pozew o rozwód.
– Mówiłem, że do ciebie napiszę.
– Mówiłeś, że nie odejdziesz. Że mi wybaczasz, że będziesz na mnie czekał i że zaczniemy od nowa, gdy tylko wyjdę…
– Zniszczyłaś mnie, Avo. – Rzuciłem jej gniewne spojrzenie. – Zniszczyłaś mnie, a te wszystkie pieprzone brednie powiedziałem ci tylko dlatego, że tak mi kazał mój prawnik.
– Więc już mnie nie kochasz?
– Nie odpowiadam na pytania retoryczne – odparłem. – I nie trzeba być geografem, by wiedzieć, że Karolina Północna leży poza granicami Nowego Jorku, więc łamiesz warunki zwolnienia warunkowego. Jak myślisz, co się stanie, kiedy dowiedzą się, że tu jesteś? Może każą ci odsiedzieć wyrok, na który tak cholernie zasługujesz?
– Podkablowałbyś mnie? – wykrztusiła.
– Rozjechałbym cię własnym samochodem.
Otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale otworzyły się drzwi i weszli strażnicy.
– Proszę pani? – Szef ochrony, Paul, odchrząknął wymownie. – Muszę panią prosić o opuszczenie terenu biura.
Ava spojrzała na mnie gniewnie.
– Serio? Naprawdę pozwolisz im mnie stąd wywlec, jakbym była jakąś bestią?
– To kolejne pytanie retoryczne. – Usiadłem w fotelu, dając Paulowi znak, by ją wyprowadził.
Mówiła coś jeszcze, ale ja już nie słuchałem. Była dla mnie nikim i chciałem jak najszybciej wymazać z pamięci jej twarz, więc musiałem znaleźć sobie w sieci jakąś chętną na wieczorne bzykanie.