- promocja
- W empik go
Niewinna współpraca. Niegrzeczna Kolekcja. Tom 4 - ebook
Niewinna współpraca. Niegrzeczna Kolekcja. Tom 4 - ebook
Arogancki prawnik, zadziorna księgowa i wielki przekręt
Kinga po powrocie do rodzinnej Zielonej Góry ma szansę zacząć wszystko od nowa. Stanowisko głównej księgowej w dużej i znanej firmie zapowiada się na kamień milowy jej kariery. Szybko jednak okazuje się, że ktoś wyprowadza pieniądze z firmowych kont. Kinga musi odkryć, kto stoi za oszustwem. Niestety do pomocy ma najbardziej denerwującego, zarozumiałego faceta, którego samą obecność trudno jej znieść.
Hubert jest prawnikiem w tej samej firmie, prawą ręką szefa. Jest znany ze swoich podbojów i niechęci do wszelkiego rodzaju trwałych związków. Chociaż nowa główna księgowa doprowadza jego krew do wrzenia, jako jedyna wydaje się odporna na jego urok. W dodatku zdecydowanie nie należy do uległych, delikatnych kobiet, z jakimi zwykle miał do czynienia…
Kategoria: | Erotyka |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-67335-91-1 |
Rozmiar pliku: | 1,8 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Obudziłem się nagle, bo miałem nieprzyjemny sen. Zerknąłem na drewniany sufit, zmarszczyłem brwi, nie ogarniając rzeczywistości, i dopiero po dłuższej chwili przypomniałem się, że jesteśmy w Łagowie Lubuskim. Mój przyjaciel Bartek jest właścicielem domku z widokiem na jedno z piękniejszych jezior w województwie. Cała wioska szczyci się dostępem do dwóch jezior, Łagowskiego i Trześniowskiego, które łączy wąski przesmyk. To idealne miejsce na całodniowe dryfowanie po wodzie na rowerkach lub łódkach, a krystalicznie czysta woda zachęca do schładzania przegrzanych ciał.
Jeszcze lepiej, gdy są to ciała seksownych, młodych kobiet, które mogliśmy obserwować z niewielkiego tarasu, sącząc zimne piwo. Z Zielonej Góry mieliśmy niedaleko i uwielbialiśmy spędzać w tym miejscu letnie weekendy. No i jak już wspomniałem, zawsze było na kim zawiesić oko lub zaprosić na wieczornego drinka. A potem… A potem działo się wiele różnych rzeczy.
Wczoraj też musiało się dziać wiele różnych rzeczy, bo ból niemal rozrywa moją głowę.
Podniosłem się z łóżka i wyszedłem z niewielkiej sypialni. Za kolejnymi drzwiami dostrzegłem śpiącego Bartka. Poprzedniego wieczoru znowu zabalowaliśmy, więc nie spodziewałem się widzieć go zbyt szybko na nogach. Jeśli chodzi o alkohol, mój przyjaciel nie miał umiaru. Poszedłem do niewielkiej kuchni, której okna wychodziły bezpośrednio na jezioro. Wziąłem jedną tabletkę ibuprofenu, włączyłem ekspres, podstawiłem filiżankę do espresso i oparłem się o blat, czekając na kawę. Gdy stałem, dostrzegłem, że z domku obok wychodzi Olka, koleżanka z pracy i była dziewczyna Bartka. Kiedy jeszcze byli parą, wygrali pieniądze na loterii i kupili te dwa domki. Z góry założyli, że prędzej czy później się rozstaną. Obydwoje byli bezbłędni. Mimo rozstania łączyło ich coś na zasadzie przyjaźni z bonusami. Nieraz widziałem Olkę wybiegającą nad ranem z jego domku lub odwrotnie. Tacy byli. Mogłem się założyć, że i tak skończą z obrączkami na palcach, które sami sobie pozakładają. Uwielbiałem ich.
Chwyciłem filiżankę i wyszedłem na zewnątrz, by porozmawiać z koleżanką.
– Wyspana? – zapytałem, a Olka odwróciła głowę w moją stronę.
– Raczej wyczerpana. Okazało się, że Kinga nie jest już tak wprawiona w imprezowanie, jak kiedyś. Na studiach można było z nią więcej wypić. – Ściszyła głos i dodała: – Zdziadziała dziewczyna.
Uniosłem kąciki ust i przypomniałem sobie naszą nową firmową księgową, którą miałem okazję poznać poprzedniej nocy.
– Polej mi też! – krzyknąłem do Bartka, który dopijał resztki jacka danielsa z butelki. – Bez jaj… Stary!
– Nie ma już! – Wyrzucił ręce w górę jak małe dziecko, które w strachu przed rodzicami zjada żelki. Byleby tylko nie zdążyli mu zabrać.
_– Jakim, kurwa, cudem?! – Podniosłem się i przytrzymałem stołu. Przymknąłem powieki, gdy zakręciło mi się w głowie. – Przecież przywiozłem litr!_
– Oddałem go Olce.
– Co? Dlaczego?! – wrzasnąłem.
– Bo ta nowa, Kaśka czy Kinga, potłukła butelkę.
– Idę to odzyskać. – Chwyciłem szklanki. – Albo chociaż pożyczyć. Nie chcę wyjść na kutasa.
– Jesteś kutasem, Hubercie. Ale idź! Tylko zapnij spodnie, bo ta jej koleżanka to niezła sztuka. – Machnął ręką i oparł głowę o elewację domku. Widziałem, że przymyka oczy, więc istniała możliwość, że gdy wrócę, nie będę miał już z kim rozmawiać.
_Stanąłem pod drzwiami Olki i chwyciłem za klamkę, ale były zamknięte. Zapukałem, a kiedy drzwi się uchyliły, poczułem się, jakbym trafił do raju. Zagryzłem wargę, gdy mój wzrok zatrzymał się na najpiękniejszej twarzy, jaką kiedykolwiek widziałem. Jej bursztynowe oczy zdradzały stan upojenia, a uśmiech à la Scarlett Johansson dodatkowo ozdabiał dołeczek na prawym policzku, z którego zgarnęła kosmyk jasnobrązowych włosów. To niemożliwe, żeby za jej urodę odpowiadał jedynie wypity przeze mnie alkohol, ona była zjawiskiem._
– Jesteś jakaś zajebiście ładna, Olka – zażartowałem, a dziewczyna parsknęła śmiechem. – Nie poznałem cię!
Panienka cofnęła się i wpuściła mnie do środka. Dopiero wtedy dostrzegłem, że jest w białym stroju kąpielowym. Tak, dopiero wtedy.
– Ty chyba jesteś Hubert? Pójdę po nią. Olka! – wydarła się, aż drgnąłem, a potem odwróciła i pobiegła do sypialni, by zawołać koleżankę. Jęknąłem, gdy zgrabny tyłek kusząco podskakiwał w rytm jej ruchów.
Zanim dziewczyna wróciła, na stole znalazłem resztkę zaginionego alkoholu i wlałem trochę do szklanek. Swoją drogą, jeśli wypiły to wszystko, nie dziwię się, że kontakt z nimi jest utrudniony.
_– Złodziej alkoholu! – burknęła Kinga, wyrywając mi butelkę z ręki. – Olka śpi, czego od niej chcesz?_
– Tego. – Wskazałem brodą butelkę, którą tuliła do piersi.
– Zboczeniec! – Zrobiła krok w tył.
– Mówię o butelce, a nie o… – Twoich piersiach. Zawiesiłem na nich wzrok na tak długo, że dziewczyna siłą wypchnęła mnie z domku. – Żartowałem! Tak naprawdę mówiłem o twoich cycuszkach, cnotko! – krzyknąłem do zamkniętych drzwi.
_Odpowiedziała mi jedynie cisza, więc ze śmiechem wróciłem do Bartka, który spał już jak zabity. Usiadłem na leżaku obok niego i sączyłem whisky z dwóch szklanek._
– To jest życie… – mruknąłem do siebie i zerknąłem w stronę domku, w którym zgasło światło.
– Z tego, co wiem, to ty zasnęłaś pierwsza – stwierdziłem, puszczając jej oko.
– Ale wstałam rano! A ona jest nieprzytomna.
– Wam obydwu nie wyszło na dobre mieszanie wina z whisky. Ale muszę przyznać, że fajna ta Kinga – zacząłem wchodzić na grząski grunt. Olka broniła przede mną swoich przyjaciółek jak lwica. Nie zawsze jednak odnosiła sukces, a ja kosztowałem zakazanych jabłuszek z rozkoszą.
– Daj spokój, Hubert – powiedziała groźnie. – Mało masz dup na jedną noc? Ona nie jest taka…
– Nie musisz jej bronić. Zresztą i tak kiepska byłaby z ciebie prawniczka. Wszystkie te twoje koleżanki to takie niby-cnotki, a przy pierwszej lepszej okazji rozkładały przede mną nogi i jęczały moje imię tyle razy, ile chciałem. – Zaśmiałem się i napiłem kawy. – Nie chcę się z nią żenić, chętnie bym ją tylko przeleciał i dał jej spokój.
– Miałaś rację, to arogancki dupek. – Zakrztusiłem się napojem, gdy usłyszałem zachrypnięty głos za swoimi plecami. Wstałem i odwróciłem się w stronę Kingi, która w krótkiej szarej sukience opierała się o barierkę. Jej założone na piersi ręce i wściekłe spojrzenie sugerowały, że powinienem jak najszybciej opuścić to miejsce. Upewniłem się jedynie, że uroda, którą mnie oczarowała, jest prawdziwa.
_Jesteś idealna, mała._
– Miło będzie nam się razem pracowało – rzuciłem do bursztynowookiej, a potem puściłem oko Olce i wróciłem do Bartka.
Byłem przekonany, że się polubimy. Chociaż… może nie od razu.KINGA
Dlaczego ja tutaj w ogóle jestem?!
Kątem oka zerkałam na sprzedawczynię, która obsługiwała jakąś parę. Miałam maksymalnie kilka minut, by zorientować się w asortymencie i niemal niezauważalnie uciec.
– Proszę mi dać chwilkę, za moment się panią zajmę – usłyszałam, po czym zawstydzona machnęłam ręką w geście, który miał oznaczać, że nie potrzebuję jej pomocy. Mężczyzna oglądający produkty ze swoją partnerką rzucił mi zabawne spojrzenie.
_Czyli widać po mnie, że nie powinno mnie tu być? Przysięgam, że kiedyś zabiję Olkę._
– Bez stresu, ja się tylko rozglądam – burknęłam.
Piękna brunetka jedynie kiwnęła głową i dała mi przestrzeń, której potrzebowałam. Odwróciłam się w stronę szklanych regałów i próbowałam opanować zdziwienie.
– Ludzie… – wyszeptałam, widząc coś, czego bałabym się dotknąć, a co dopiero użyć. Na mojej twarzy musiało malować się coś na wzór obrzydzenia, bo ekspedientka, która znalazła się obok mnie, powiedziała:
– To masażer. – Zerknęła w kierunku pary, która chowała się właśnie za czarną kotarą. – Mamy chwilkę, żeby porozmawiać. Państwo mają kilka kompletów do przymierzenia. Spokojnie. – Kobieta rzuciła mi przyjazne spojrzenie i nie dostrzegłam w jej oczach ani grama szyderstwa.
Ponownie zwróciłam wzrok na czarną zabawkę, która przypominała ogromny mikrofon.
– Jak się tego używa? – zapytałam cicho, ze wstydu przygryzając wargę.
Moja rozmówczyni zmarszczyła brwi i przez chwilę się nad czymś zastanawiała.
– Dobra. Ty jesteś Kinga, prawda? – Odchrząknęła.
– Niestety tak. Moja przyjaciółka przesłała mi współrzędne, pisząc w wiadomości, że w tym miejscu czeka na mnie fantastyczna niespodzianka.
– No i miała rację. – Dziewczyna posłała mi triumfalny uśmiech.
– Przegrałam zakład i musiałam wykonać to zadanie. – Przewróciłam oczami.
– Rozumiem, że nie chcesz tu być, ale musimy dokończyć zadanie.
– Boże, jakie znowu zadanie? – _Olka, nie żyjesz!_
_–_ Czy masz jakąś erotyczną zabawkę? – zapytała, pomijając zwroty grzecznościowe. W tym sklepie panowały specjalne zasady albo ja byłam indywidualnym przypadkiem. Jakbym musiała zgadywać, obstawiałabym tę drugą opcję.
– Na osiemnastkę dostałam wibrator. Na baterie… – Lewy kącik ust ekspedientki lekko się uniósł.
– Używałaś?
– Raz czy dwa. – _Zaraz spalę się ze wstydu i nie będzie nawet czego zbierać._
– Okej. Wierzę ci. – Odwróciła się i podeszła do innej półki, z której zdjęła coś na wzór sztucznego penisa, którego miałam w szufladzie. – Coś takiego?
Nieśmiało kiwnęłam głową. _Boże drogi, co za festiwal żenady!_
– Ale to chyba nie dla mnie. Powinnam już pójść – powiedziałam i zaczęłam się wycofywać. – Mam się za szaloną dziewczynę, ale nie potrzebuję w swoim życiu tego czegoś. – Wskazałam chaotycznie przedmioty, które nas otaczały.
Dziewczyna złapała mnie za rękę i posadziła na czerwonym szezlongu.
– Miewasz orgazmy? – zapytała, trzymając ręce na biodrach.
– Nie chcę… – _O tym rozmawiać._ Powstrzymałam się jednak przed dokończeniem zdania, widząc jej zażenowaną minę. – Tak. Sama. Miewam.
Uśmiechnęła się krzywo i odeszła na chwilę, by po chwili wrócić z dziwnie wyglądającym różowym wibratorem.
– To jest mój ulubiony króliczek. Jest idealnie wyprofilowany. Nagrzewa się do temperatury ciała. Ładujesz go jak telefon, a jego moc rozwali cię tak, że wrócisz po więcej. Olka chciała kupić to dla ciebie, ale podpowiedziałam jej, że chcę cię zobaczyć i dopasować coś sama. I wiem już, że to będzie idealne.
– No nie wiem – zawahałam się. Spojrzałam na zabawkę w jej rękach i nieśmiało po nią sięgnęłam. – Miły w dotyku.
– To silikon medyczny. Bezpieczny materiał. Gdy wsuniesz go w siebie, jest jeszcze milszy. To prezent od Olki, a teraz muszę cię przeprosić. – Puściła mi oko i wróciła do pary, która podeszła do kasy.
Tak. Wzięłam ze sobą to ustrojstwo, choć wcale nie zamierzałam go używać. Moja ukochana Ola mogła się spodziewać najgorszego.
Wróciłam do domku na obrzeżach Zielonej Góry, który kupili mi rodzice. Sprzedali swoją okazałą posiadłość, by zamieszkać w niemal bezobsługowym apartamencie w nowym budownictwie. Rozumiałam ich, bo nasz rodzinny dom był nieekologiczny, wymagał sporo pracy, a rodzicom już brakowało sił, by się wszystkim zajmować. Ziemia i dom były sporo warte, więc mogli kupić coś sobie i mnie. Mieli też świetny pretekst, by ściągnąć mnie z powrotem do miasta. Wybrałam dla siebie niewielki domek w cenie mieszkania. Jedno z popularnych rozwiązań w dużych miastach. Szeregowe budownictwo, w którym każdy budynek wygląda identycznie, budziło we mnie spokój. A tego potrzebowałam w swoim życiu najbardziej. Rzuciłam pracę we wrocławskiej korporacji i zdecydowałam, że wrócę do rodzinnej Zielonej Góry. Zrozumiałam, że życie w wielkim mieście nie jest czymś, czego pragnę.
Zaparkowałam swoją wiekową toyotę, chwyciłam torby z zakupami i podeszłam do drzwi. Sąsiad podlewał swój zadbany trawnik i pomachał mi na przywitanie. Mieszkałam w tym miejscu od tygodnia, a on od początku uśmiechał się do mnie częściej, niż powinien. Naprawdę chciałam wierzyć, że to zwykła uprzejmość.
Postanowiłam wykorzystać ciepły dzień, nalałam sobie lemoniady przygotowanej według przepisu babci i usiadłam na bujanym fotelu na tarasie. Zdecydowałam się napisać wiadomość do sprawczyni całego zamieszania.
Kinga: Byłam tam. Nie żyjesz, gnido.
Odpowiedź nadeszła, zanim zdążyłam odłożyć telefon.
Ola: Wiem! Marta wybrała dla ciebie fajne cacko!
Miłej zabawy!
Przeklęłam pod nosem. Życie z tą kobietą nigdy nie było nudne.
Olka była moją przyjaciółką, która gdy wróciłam, załatwiła mi pracę w swojej firmie. Sama pracowała tam w dziale promocji. Poznałyśmy się na studiach we Wrocławiu, gdzie dzieliłyśmy pokój w akademiku. Co prawda studiowałyśmy na różnych kierunkach, ale i tak byłyśmy niemal nierozłączne. Olka wróciła do Zielonej Góry zaraz po uzyskaniu dyplomu, a ja próbowałam ułożyć sobie życie na miejscu, zwłaszcza że jeszcze wtedy miałam faceta. Faceta, którego ostatecznie zostawiłam krótko po zaręczynach, bo czułam, że to nie jest to, czego szukam. Nie kochałam go i nie miałam prawa bawić się jego uczuciami. Nawet poczucie stabilizacji mnie nie przekonywało, choć było dla mnie niezwykle ważne.
Ola próbowała zaplanować mi życie, które moim zdaniem układało się całkiem nieźle. Jednak przyjaciółka uważała, że stabilna praca, wypchane od samotnego życia konto i brak kredytów nie oznaczają niczego dobrego. „Dobrze jest mieć kredyt we frankach i faceta, który po dobrym rżnięciu pomoże ci go spłacać” – powtarzała_._ Bardzo się różniłyśmy, a mimo to była jedną z najważniejszych osób, które stanęły na mojej drodze. Miała duży wpływ na to, że zdecydowałam się wrócić do rodzinnego miasta.
Poddając się jej kolejnemu pomysłowi, by urozmaicić mi życie, przytargałam do domu przedmiot, który miał trafić do niemal nigdy nieotwieranej szuflady. To nie tak, że nie potrzebowałam orgazmów. Każdy ich potrzebuje. Mnie jednak wystarczała krótka runda pod prysznicem, by zmniejszyć napięcie. Nic więcej. Ola chciała, bym cieszyła się życiem, seksem i czasem wolnym. Podejrzewała, że moje niskie libido jest wynikiem uśpienia po poprzednim związku. Powiedzieć, że Piotrek nie miał polotu w łóżku, to jakby nic nie powiedzieć. Równie dobrze moglibyśmy uprawiać seks tylko dla prokreacji. Przykra sprawa.
Przyjaciółka zalecała mi codzienne zabawy przed snem (serio!) i niezobowiązujący seks z kimś gorącym. Miałam tylko jeden zakazany owoc. Huberta.
Nie wiem dlaczego, ale gdy tylko wspomniałam jej, że jest nieziemsko seksowny, ochrzaniła mnie i zabroniła zbliżać do niego bardziej niż na metr. Gdyby nie to, że byłam przekonana, że nadal podkochuje się w Bartku, pomyślałabym, że sama coś do niego czuje.
Odłożyłam telefon na stolik, bo zdecydowałam, że nic jej nie odpiszę, a zamiast tego wróciłam do domu, by przejrzeć czasopisma branżowe. Przepisy zmieniały się bardzo często, a ja nie chciałam wypaść z obiegu. Następnego dnia zaczynałam nową pracę, zależało mi na tym, by nikt nie pomyślał, że jestem nieprofesjonalna.
Tak. Tym zajmowałam się w wolnym czasie. Pracą.