Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

  • promocja

Niezliczone języki - ebook

Format:
EPUB
Data wydania:
24 czerwca 2025
5865 pkt
punktów Virtualo

Niezliczone języki - ebook

Jesteśmy jedynym znanym gatunkiem, którego system komunikacji tak bardzo różni się w różnych populacjach. Przeciętna osoba poproszona o wymienienie wszystkich znanych jej języków, wskazuje ich maksymalnie kilkadziesiąt. Tymczasem liczba języków, którymi współcześnie mówią ludzie na świecie, według szacunków oscyluje wokół siedmiu tysięcy. Żyjąc w zachodniej, uprzemysłowionej kulturze, mylnie zakładamy, że wszystkie języki są ukształtowane w podobny sposób – jednakowo odnoszą się do takich podstawowych elementów doświadczenia, jak czas, przestrzeń, kolor i zapachy. Badania prowadzone w różnych częściach świata pokazują jednak, że nie wszyscy odnosimy się do czasu w perspektywie: przeszłość – teraźniejszość – przyszłość. Wiele języków, jak angielski lub polski, ma systemy trójczasowe, lecz istnieją również takie, które mają systemy dwuczasowe – niektóre rozróżniają czasy „przeszły/nieprzeszły”, a inne „przyszły/nieprzyszły”, w innych zaś nie ma w ogóle określenia na „czas”! Podobnie rzecz się ma z określaniem przestrzeni. O położeniu obiektów możemy mówić z perspektywy antropocentrycznej (prawo−lewo), ale niektóre ludy opisują przestrzeń, odnosząc się do perspektywy geocentrycznej (kierunki świata) lub ukształtowania terenu (np. w górę/w dół rzeki lub wzniesienia). Ta fascynująca książka pokazuje, jak języki, którymi mówimy, uwidaczniają różnice w myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości. Języki świata są niesamowicie zróżnicowane, częściowo ze względu na zróżnicowane środowiska fizyczne i społeczne, w których żyją ludzie. W tej książce przedstawiam wybrane ustalenia na temat różnorodności językowej i kulturowej, w tym na temat tego, jak ludzie się komunikują i myślą. Celem tej publikacji jest podkreślenie szczególnie żywych wątków badań prowadzonych między innymi przez psychologów, językoznawców i antropologów, które zmieniają rozumienie ludzkiej mowy i związanych z nią myśli i zachowań. Z tekstu

Kategoria: Popularnonaukowe
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-01-24363-0
Rozmiar pliku: 2,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

WPROWADZENIE

Grymasy na twarzach przechodniów pozwalają założyć, że podmuchy mroźnego wiatru są nieprzyjemne nawet jak na standardy mieszkańców Manhattanu. Schroniłem się w maleńkiej kawiarni na 8 Alei. Miasto wygląda na zaskoczone brutalną styczniową śnieżycą, z zaspami piętrzącymi się wzdłuż wlokącego się porannego szczytu. Czucie w policzkach powoli powraca, w ręce trzymam cappuccino i odkrywam, że widok z kawiarnianego okna robi się czarujący. Ale ów czar szybko znika, gdy widzę, jak na rogu 8 i 42 srebrna toyota prius przy próbie skrętu w prawo grzęźnie w śniegu. Przez myśl przemyka mi, że temu kierowcy daleko do zachwytu. Przednie opony kręcą się w miejscu, na skrzyżowaniu przybywa samochodów, których klaksony wyją pomimo wyraźnej bezradności osoby kierującej hybrydą. Mija chyba minuta, zanim opony łapią przyczepność, przebijając się przez warstwy śniegu. Auto rusza z miejsca pośród niecierpliwej masy ludzi dojeżdżających do pracy.

Nasuwa mi się pytanie: czy to, w czym utknął samochód, rzeczywiście było śniegiem? Dobór słowa nie wydaje mi się do końca trafny. „Zgnieciony śnieg” byłby bardziej odpowiedni, samo „śnieg” jest niedokładne lub co najmniej niewystarczające. „Ubity śnieg”? Nie był to śnieg z deszczem, ponieważ padał w postaci płatków, a nie lodowych kulek. Kiedy tak próbuję znaleźć lepsze określenie, uświadamiam sobie językową zagwozdkę. To ewidentnie był rodzaj śniegu, lecz każdemu dostępnemu określeniu brakuje semantycznej precyzji. Koła samochodu utknęły w „śnieżnym lodzie”, „zlodzonym śniegu” lub „śnieżnej brei”. Wszystkie terminy, które przychodzą mi na myśl, mają nieco chaotyczny i nieszablonowy charakter i większość z nich to zbitki, w których słowo „śnieg” jest modyfikowane przez jakiś inny termin.

Wtedy uświadamiam sobie pewien geograficzny zbieg okoliczności. Siedzę zaledwie kilka mil od dawnego miejsca pracy Franza Boasa, autora tezy, że „niektóre języki mają wiele słów na określenie śniegu” i, w oczach wielu, założyciela amerykańskiej antropologii. Boas był profesorem na Uniwersytecie Columbia i pierwszym uczonym, który zasugerował, że angielskie słownictwo opisujące śnieg jest stosunkowo ubogie. Teza była pokłosiem jego obserwacji poczynionej w 1911 roku, że język Inuitów ma co najmniej cztery odrębne i podstawowe terminy, które można przetłumaczyć za pomocą angielskiego słowa „snow” i powiązanych deskryptorów. Jest qana, czyli „falling snow” , piqsirpoq, czyli „drifting snow” , qimuqsuq, „snow that is already in a drift” i aput, „snow that is on the ground” . Obserwacja Boasa zaczęła żyć swoim życiem i w cyklu wykładniczej przesady ostatecznie doprowadziła do powstania wrażenia, jeśli nie wśród naukowców, to w duchu epoki, że Inuici mają dziesiątki, a nawet setki słów na określenie śniegu. Powtarzano to nawet w New York Timesie. W humorystycznym eseju sprzed dziesięcioleci autorstwa językoznawcy Geoffa Pulluma można przeczytać, że wiele twierdzeń wokół „słów oznaczających śnieg” charakteryzowała komiczna niedokładność. Ta niedokładność nie oznacza jednak, że języki nie różnią się w nieoczekiwany i głęboki sposób tym, jak opisują pewne zjawiska fizyczne. Zakres tej zmienności był być może pomijany w niektórych kręgach właśnie z powodu przesadnych i dających się łatwo obalić twierdzeń w stylu „śniegu” u Inuitów. Jak pokażę na stronach tej publikacji, w badaniach języków świata wielokrotnie dochodziło do analogicznego odrzucenia różnorodności językowej. Pomijając tę szerszą kwestię, toczono wiele debat na temat przesadnego założenia, że niektóre języki mają nieograniczone terminy na określenie śniegu oraz tego, jak to interpretować. Wiele z nich pomijało zasadniczą i prostą tezę, ukazaną w przykładzie Boasa: języki mają tendencję do odzwierciedlania środowisk, w których ewoluują. Populacje zamieszkujące Grenlandię prawdopodobnie odnoszą się do różnych rodzajów śniegu, ponieważ tak często się z nimi stykają i muszą uwzględniać je w swoich zachowaniach i działaniach. Grupa rdzennych mieszkańców Australii może być niezaznajomiona ze śniegiem i nie potrzebować żadnych podstawowych słów, by się do niego odnosić – tym bardziej do jego odmian. Wątek „słów określających śnieg” jest w swej istocie prostą ilustracją faktu, że języki są kształtowane przez specyficzne potrzeby społeczne i środowiskowe ich użytkowników. Języki świata są niesamowicie zróżnicowane, częściowo ze względu na zróżnicowane środowiska fizyczne i społeczne, w których żyją ludzie. W tej książce przedstawiam wybrane ustalenia na temat różnorodności językowej i kulturowej, w tym na temat tego, jak ludzie się komunikują i myślą. Celem tej publikacji jest podkreślenie szczególnie żywych wątków badań prowadzonych między innymi przez psychologów, językoznawców i antropologów, które zmieniają rozumienie ludzkiej mowy i związanych z nią myśli i zachowań.

Różnorodność językowa świata jest ekstremalna i, według mojego doświadczenia, przez większość ludzi niedoceniana. Oto przykład: kiedy prowadzę kurs wprowadzający do lingwistyki antropologicznej na moim uniwersytecie, na pierwszym wykładzie często proszę studentów, aby wymienili jak najwięcej języków. Grupa pięćdziesięciu studentów zazwyczaj ma kłopot z nazwaniem kilkudziesięciu – przeważnie pojawia się łacina, klingoński lub jakiś inny język o wątpliwym cenzusie. Niektórzy studenci nie dają rady przywołać dwudziestu języków. (To nie jest krytyka, ponieważ większość inteligentnych i oczytanych ludzi ma problem z tym zadaniem – spróbuj swoich sił, jeśli masz ochotę). Według większości szacunków obecnie istnieje ich ponad siedem tysięcy. Większość języków, które przychodzą na myśl moim studentom, ma europejskie pochodzenie i jest blisko spokrewniona. Pomijając kilka powszechnie nazywanych, jak mandaryński i arabski, te najczęściej cytowane – niemiecki, hiszpański, francuski, włoski, a nawet łacina – są przedstawicielami tylko jednej z około 350 rodzin językowych. Wszystkie wywodzą się z jednego języka, praindoeuropejskiego, którym mówiono w pobliżu Morza Czarnego jakieś sześć tysięcy lat temu. Krótko mówiąc, świadomość różnorodności językowej większości studentów kształtuje się na podstawie ich rozległej ekspozycji na niewielką część aktualnie istniejących języków, reprezentującą tylko jeden z tysięcy dawnych języków, którymi prawdopodobnie mówiono tysiące lat temu, gdy praindoeuropejski zaczął zyskiwać na znaczeniu.

Ta tendencja nie dotyczy wyłącznie studentów. Języki europejskiego pochodzenia od wieków cieszą się przesadną uwagą zachodnich uczonych. To powszechne skupienie ma jasne i zrozumiałe korzenie historyczne, ale ponieważ kształtowało wiele teorii języka, spore grono naukowców zajmujących się kognitywistyką słusznie uważa je za problematyczne. Nawet w XX wieku, kiedy uczeni byli już świadomi istnienia bardzo dużej liczby języków, teorie językoznawcze powstawały w dużej mierze na bazie wiedzy o językach europejskich, takich jak angielski, czyli tych, które dla większości tych teoretyków były językiem ojczystym. W niektórych kręgach ten systematyczny błąd teoretyczny utrzymuje się do dziś i ma swój udział w niefortunnej tendencji do myślenia o językach jako o czymś zasadniczo podobnym, ponieważ wiele języków indoeuropejskich ujawnia liczne podobieństwa ze względu na pokrewieństwo i częste kontakty między ich użytkownikami. Ta zawężona perspektywa wzmacniała powszechny niegdyś pogląd, że języki wykazują jedynie powierzchowne zróżnicowanie (które zaciemnia ich głębokie podobieństwa) lub nawet „uniwersalną gramatykę”. Przyglądając się aktualnym, ważnym badaniom językoznawczym, można stwierdzić, że perspektywa uniwersalistyczna traci na znaczeniu i podejrzewam, że powód tego jest prosty. Gdy lingwiści rozszerzyli zakres swoich badań, aby przyjrzeć się bliżej językom świata, odkryli o wiele większe zróżnicowanie niż to wynikające z wielu teorii. Gdyby biolodzy skupiali się na kilku spokrewnionych gatunkach w jednym ekosystemie, a tylko okazjonalnie zajmowali się gatunkami żyjącymi gdzie indziej, prawdopodobnie nie doszacowaliby zakresu bioróżnorodności. Na szczęście wraz z równoległą zmianą w badaniu ludzkiej myśli i zachowania nastąpiła radykalna i trwała zmiana w badaniu języka. Zamiast na hipotetycznych cechach uniwersalnych, widocznych we wszystkich językach, skupiono się na krytycznych czynnikach ich różnicowania – i na tym, co ta rozbieżność może nam powiedzieć o ludziach w szerszym ujęciu. Na przykład, w badaniu autorstwa zespołu znanych naukowców, szeroko udostępnianym w mediach społecznościowych pod koniec 2022 roku, na wiele sposobów analizowano, jak nadmierne poleganie na języku angielskim ograniczyło zrozumienie nie tylko języków, ale także ludzkiej myśli. Autorzy zauważają, że uznanie olbrzymiej różnorodności językowej i poznawczej jest niezbędne do głębszego zrozumienia naszego gatunku. Ta różnorodność jest fundamentem historii, którą opowiadam w tej książce, chociaż subtelne i wszechobecne tendencje w językach świata również są jej częścią.

W artykule sprzed nieco ponad dekady, zatytułowanym „The Myth of Language Universals” (Mit uniwersaliów językowych), językoznawcy Nick Evans i Stephen Levinson przedstawili mnóstwo argumentów za tym, że różnorodność językowa przeczy istnieniu znaczących uniwersaliów w językach świata. Wielu językoznawców, którzy poświęcili dużo czasu na badania terenowe w odległych miejscach (w tym ja), zgodziło się z głównymi tezami tego artykułu, który ukazał się w Behavioral and Brain Sciences. Brak uniwersaliów językowych jest w pewnym sensie zaskakujący, jeśli weźmiemy pod uwagę, że wszystkie populacje ludzkie łączy ta sama podstawowa anatomia związana z myśleniem i mówieniem, która ewoluowała przed afrykańskim exodusem. Zaskakuje też dlatego, że język pełni podobne funkcje w różnych populacjach. I chociaż presja funkcjonalna rzeczywiście skutkuje podobieństwami formy w różnych językach, nie wystarcza, by wyłoniły się jakiekolwiek prawdziwe uniwersalia językowe. Evans i Levinson zasugerowali, że głównym pytaniem jest to, dlaczego języki są tak zróżnicowane. Zauważyli, że jesteśmy jedynym znanym gatunkiem, którego system komunikacji tak bardzo różni się w różnych populacjach. Niezliczone badania, które skupiały się na językach z różnych rodzin i regionów, przedstawiają jednoznaczne dowody tej głębokiej zmienności, która obejmuje wszystko: od rodzajów czasów gramatycznych (patrz rozdz. 1), przez podstawowe szyki wyrazów (patrz rozdz. 8), aż po – a jakże – rodzaje słów opisujących śnieg (patrz rozdz. 5). W żadnej pojedynczej książce nie da się objąć wszystkich tych różnic, ale lektura tej publikacji pozwoli lepiej zrozumieć skalę językowej i – powiązanej z nią – poznawczej różnorodności.

Językoznawcy wciąż nie potrafią pojąć, jak niesamowicie języki świata różnią się od siebie. Tymczasem psychologowie i inni specjaliści dostrzegają różnorodność myśli i zachowań w populacjach ludzkich. W innym znanym artykule, opublikowanym w Behavioral and Brain Sciences nieco ponad dekadę temu, psychologowie Joseph Henrich, Steven Heine i Ara Norenzayan przedstawili krytyczne stanowisko na temat naszego rozumienia ludzkiego poznania: niemal wszystko opiera się na badaniach ludzi z zachodnich, wykształconych, uprzemysłowionych, bogatych i demokratycznych społeczeństw (western, educated, industrialized, rich, democratic, WEIRD – akronim; słowo „weird” znaczy dziwny). Te społeczeństwa są dziwne, jeśli porówna się je z większością społeczeństw, które istnieją teraz lub istniały w przeszłości. Henrich i współpracownicy zasugerowali, że „członkowie społeczności WEIRD, w tym małe dzieci, należą do najmniej reprezentatywnych populacji, jakie tylko można znaleźć, do formułowania uogólnień na temat ludzkości”. Dzieje się tak z wielu powodów, w tym przemożnych skutków, jakie industrializacja i piśmienność wywarły na środowiska społeczne i materialne, w których dorastają członkowie tej populacji.

Fakt, że populacje WEIRD są marnym odpowiednikiem całej ludzkości, wynika również ze skutków intensywnej edukacji dla rozumowania symbolicznego i matematycznego, z którym mamy do czynienia od najmłodszych lat. W mojej poprzedniej książce, Numbers and the Making of Us, przedstawiłem badania sugerujące, że ludzkie praktyki numeryczne różnią się w zależności od kultury znacznie bardziej, niż wielu z nas sobie uświadamia. Treść tamtej publikacji wynikała częściowo z mojej własnej pracy z populacjami tubylczymi, które używają systemów liczbowych bardzo odmiennych od tych, z którymi większość z nas jest zaznajomiona. Zasugerowałem, że przeważająca część populacji ludzkich, które istniały w historii naszego gatunku, a już na pewno te, które rozwinęły się przed emigracją naszych przodków z Afryki (do której doszło ok. stu tysięcy lat temu), nie były eksponowane na matematyczne symbole i słowa. Nasza wiedza o psychologii człowieka w odniesieniu do takich rzeczy jak rozumowanie numeryczne jest w dużej mierze ukształtowana przez jedną odnogę ludzkiej populacji, która nie jest reprezentatywna dla naszego gatunku ani w sensie współczesnym, ani historycznym. Większość głównych uniwersytetów i ośrodków badawczych ma stosunkowo łatwy dostęp do populacji WEIRD, przeważnie studentów. To prawdopodobnie jeden z powodów, dla których międzykulturowa różnorodność ludzkich procesów poznawczych, podobnie jak różnorodność języków, była niedoceniana. Gdy kognitywiści zaczęli poważnie podchodzić do eksploracji ludzkiego poznania za pomocą reprezentatywnych prób populacji o zróżnicowanej historii, ekologii i trybie życia, na jaw zaczął wychodzić rzeczywisty stopień heterogeniczności ludzkich procesów poznawczych. Ta widoczność nadal rośnie, podobnie jak świadomość różnorodności językowej. A jednak świadomość głębokiej różnorodności językowej i poznawczej nie rozpowszechniła się wystarczająco w świadomości opinii publicznej ani nawet wśród wielu naukowców spoza lingwistyki i szerzej rozumianych nauk kognitywnych. W tej książce przedstawiam najważniejsze wnioski z badań wielu różnych języków na całym świecie (nie tylko języków ludzi WEIRD) dla nauki o poznaniu, lingwistyki i innych kluczowych dziedzin badań nad ludzkością.

Powinienem chyba wspomnieć, że spędziłem większość dzieciństwa w dżunglach Amazonii. To właśnie te doświadczenia wzbudziły moją fascynację zakresem różnorodności językowej i poznawczej i ostatecznie popchnęły mnie ku antropologii i lingwistyce oraz ścieżkom badawczym wykorzystującym różnorodną metodologię. Niektóre z tych ścieżek zaprowadziły mnie z powrotem do rdzennych mieszkańców Amazonii i moje skupienie na tym obszarze będzie czasami widoczne. Mimo to przedstawiam tu odkrycia dotyczące różnorodności językowej i poznawczej z całego świata, głównie z kultur nie-WEIRD, ale także i z nich. Część odkryć pochodzi z eksperymentów laboratoryjnych lub z badań obliczeniowych na nowych bazach danych karmionych danymi językowymi z setek, a nawet tysięcy kultur z całego świata. Moje własne badania wykorzystujące takie metody, wraz z bardziej tradycyjnymi badaniami terenowymi, zostaną w stosownych momentach przedstawione na stronach tej publikacji. Oczywiście tematy poruszane w tej książce zostały dobrane subiektywnie, ponieważ kilka omawianych tu zagadnień jest przedmiotem moich naukowych dociekań. Starałem się unikać nadmiernego skupiania na pracy jednego naukowca (w tym mojej), aby pokazać fascynujące badania różnorodności językowej świata prowadzone przez wielu naukowców, często za pomocą nowych metod. Ci badacze zmieniają nie tylko nasze rozumienie tego, jak działa język, ale także tego, jak ludzie myślą i się zachowują, kiedy mówią. Warto również zauważyć, że sami badacze reprezentują coraz bardziej zróżnicowaną grupę uczonych, co niewątpliwie przyczynia się do zwiększania zakresu i jakości prac przedstawianych w tej książce.

W przeciwieństwie do większości badań lingwistycznych prowadzonych w XX wieku, te współczesne kładą coraz większy nacisk na współpracę i, jeśli tylko jest to możliwe, powtarzalność. Zamiast introspekcji prowadzonych przez poszczególnych lingwistów i filozofów na znanych uniwersytetach, teraz w centrum dyskusji o badaniach nad językiem należne im miejsce zajmują dane i metodologia. To kolejny powód, dla którego unikam tu skupiania się na konkretnym uczonym lub grupie naukowców, chociaż badania niektórych pojawią się wielokrotnie. Książka wpisuje się w ogólne przesunięcie ku wspólnym i powtarzalnym wysiłkom, wynikającym przynajmniej częściowo z większej integracji badań nad językiem z innymi dziedzinami. Rosnąca konsolidacja badań nad zachowaniami językowymi z badaniami nad innymi formami zachowań ludzkich nie wynika wyłącznie z większego skupienia na metodach i danych. Wielu badaczy języka doszło do wniosku, że musimy polegać na spostrzeżeniach dotyczących innych zachowań, żeby naprawdę zrozumieć język i powiązane z nim myśli. Pod koniec XX wieku lingwistyka intensywnie dążyła do oderwania języka od pozajęzykowych przejawów kultury i innych procesów poznawczych, lecz obecnie językoznawcy coraz częściej uznają, że tych zjawisk nie da się od siebie oddzielić. W rozdziale 1 wskazuję, że nie można ustalić, jak w niektórych kulturach ludzie mówią i myślą o czasie bez zrozumienia gestykulacji odnoszącej się do czasu. W rozdziale 6 zaś przedstawiam wpływ środowisk społecznych na strukturę rozwijających się w nich języków. Ze względu na coraz bardziej zintegrowany pogląd na zachowania językowe często odchodzę w tej publikacji od podejścia ściśle lingwistycznego, ponieważ, cóż, niewiele wątków ma właśnie taki charakter. Na przykład, w rozdziale 4 pokażę, jak interakcja niektórych stylów życia z pewnymi środowiskami pomaga rozwijać odrębne terminy dla kolorów i zapachów, które z kolei mogą wpływać na sposób, w jaki ludzie zapamiętują bodźce wzrokowe i węchowe. Rosnąca świadomość powiązań rozumowania i zachowań językowych oraz niejęzykowych oznacza, że osoby zajmujące się zachowaniem językowym musiały zaznajomić się z innymi dziedzinami. Moja praca stała się bardziej zależna od ustaleń z takich dziedzin, jak psychologia poznawcza, data science i medycyna układu oddechowego, i czasami skręcała w ich stronę. Obecnie moimi współpracownikami są biolodzy, chemicy, politolodzy i inżynierowie. Nie jestem tu wyjątkiem: coraz więcej badaczy języka sięga po metody i współpracę interdyscyplinarną, ponieważ jest coraz bardziej oczywiste, że nie można zrozumieć języka w próżni. Współpraca z takimi dyscyplinami to kolejny motyw widoczny na stronach tej publikacji, co dobrze ilustrują trzy przykłady różnokierunkowości w moich badaniach. Podstawą prowadzonych przeze mnie badań nad liczebnikami są eksperymenty i analizy obliczeniowe w tysiącach języków. W innych obszarach współpracuję ze specjalistami z dziedzin medycznych i chemikami, aby lepiej zrozumieć powstawanie maleńkich cząsteczek aerozolu podczas mówienia i to, jak mogą one przenosić patogeny. I ostatni przykład: niektóre z moich dociekań sugerują, że ekstremalna suchość otoczenia wpływa na ewolucję języków, ponieważ wywiera subtelną presję na używanie niektórych dźwięków. Te kontrowersyjne badania, nawiązujące do prac eksperymentalnych w biomedycynie, przedstawię nieco bliżej w rozdziale 5. Podane przykłady ilustrują, że badania językowe są potencjalnie istotne dla wielu rozmaitych dyscyplin oraz że same podlegają wpływom ustaleń licznych innych dziedzin. A zatem, chociaż przedstawiam wyniki bezpośrednio lub pośrednio związane z językiem, większości z nich warto się przyjrzeć również w kontekście różnych sfer ludzkiego rozumowania i zachowania. W tym sensie nie jest to książka lingwistyczna per se. Jest to książka o tym, jak badania lingwistyczne zmieniają nasze pojmowanie sposobu myślenia ludzi, gdy mówią, a w niektórych przypadkach również wtedy, kiedy nie mówią.

Chociaż przedstawiam tu ustalenia z wielu dyscyplin akademickich, większość omawianych prac w taki czy inny sposób odwołuje się do terenowych badań lingwistycznych, w których w ciągu ostatnich kilku dekad dokumentowano niezliczone, niepowiązane ze sobą języki. W wielu przypadkach naukowcy prowadzący badania terenowe zwrócili uwagę na interesujące zjawiska poznawcze, w tym te nielingwistyczne, po prostu dlatego, że spędzili dużo czasu w codzienności bardzo zróżnicowanych populacji tego świata. Żeby studiować konkretny język, często trzeba poświęcić niezliczone godziny na słuchanie i nagrywanie go. Zwiększone skupienie lingwistów na niepowiązanych ze sobą językach oznaczało spędzanie czasu z odrębnymi kulturami, które oprócz posługiwania się rozmaitymi językami nierzadko charakteryzują się też zróżnicowanym stylem życia w odmiennych środowiskach. Krótko mówiąc, cała dokumentacja lingwistyczna ostatnich kilku dekad poszerzyła świadomość różnorodności kulturowej i poznawczej. Wielu językoznawców wskazywało na taką różnorodność, z którą zetknęli się podczas pracy terenowej. Doniesienia te, czasem tylko anegdotyczne, często zachęcały innych do wypraw w odległe miejsca, by z pomocą lingwistów badać różnorodność behawioralną. I tak dokumentacja lingwistyczna jest dziś pokaźnym zbiorem ustaleń na temat ludzkiej różnorodności poznawczej i kulturowej, wykraczającej poza różnorodność językową.

Na stronach tej książki koncentruję się na ustaleniach wynikających bezpośrednio lub pośrednio z danych zebranych wśród kultur nie-WEIRD, ale omawiam również niektóre badania dotyczące języka angielskiego i innych języków z bogatą dokumentacją. Niektóre aktualne prace dotyczące języka angielskiego zostały zainspirowane pracami nad językami niezwiązanymi, czego rezultatem były odkrycia odnoszące się zarówno do języka angielskiego, jak i innych języków używanych przez kultury WEIRD. Podkreślam tu niedawne ważne odkrycia z różnych kultur, które w taki czy inny sposób łączą się z rosnącą świadomością większego zróżnicowania sposobów myślenia i mówienia. Używam słowa „niedawne” w sensie względnym. Niektóre z omawianych prac powstały dziesięciolecia temu, lecz pamiętajmy, że ludzie studiują języki od tysiącleci. Sporo badań, które tu przedstawiam, przeprowadzono w ostatniej dekadzie. Moim celem nie jest wyczerpujące skatalogowanie najważniejszych odkryć w sferze mowy – to wymagałoby tomów. Oferuję przegląd wycinka wiedzy wskazującej szersze trendy w badaniach nad językiem, ze szczególnym uwzględnieniem wcześniej wymienionych tematów. Rozdziały 1, 2 i 3 pokazują, jak odkrycia dotyczące mówienia zmieniają nasze rozumienie ludzkiej myśli związanej z czasem, przestrzenią i relacjami. W rozdziałach 4, 5 i 6 analizuję wzajemne powiązania mowy, rozumowania i środowisk, w których mówi się językami. Na koniec w rozdziałach 7 i 8 przedstawiam odkrycia, które zmieniają nasze rozumienie sposobu myślenia niezbędnego do tworzenia słów i zdań.

Paradoksalnie, odkrycia językowe, które omówię, pojawiły się w trakcie trwającego spadku kulturowej i językowej różnorodności. Według niektórych szacunków zaledwie sześćset języków świata, czyli mniej niż 10 procent, przetrwa to stulecie. Mediana rodzimych użytkowników języka wynosi zaledwie około dziesięciu tysięcy, a setkami języków posługuje się nie więcej niż sto osób. Takie liczby wskazują na proces wymierania języków, który zachodzi, jeśli młodsi użytkownicy w mniej zaludnionych kulturach przechodzą na języki hegemoniczne, bardziej użyteczne ekonomicznie, jak angielski. Świadomość tego wymierania zmotywowała wielu naukowców do badania tych języków, póki jeszcze istnieją. Wiele z nich nie jest zapisanych ani zarejestrowanych, stąd pilność lingwistycznych badań terenowych. Jesteśmy więc na fascynującym etapie życia naszego gatunku, w ulotnym ogniwie, niedostrzeganym przez większość. Stoimy na przecięciu dwóch trajektorii: wzrostu uznania różnorodności poznawczej i językowej wśród populacji ludzkich oraz nieustannego spadku różnorodności językowej, która to uznanie umożliwiła. Niestety, nieuniknione zniknięcie większości języków jest, według wszelkich miar, jednorazowym odpływem, znacznie silniejszym niż jakiekolwiek działania mające mu przeciwdziałać. Chociaż terenowa praca lingwistów z pewnością nie zatrzyma cofających się wód, to jednak pozwoliła wyciągnąć z nich niesamowite okazy i zachować je, by inni mieli szansę je docenić. Przedstawiam tu niektóre z tych „okazów” i wyjaśniam, jak bardzo są niezbędne do zrozumienia, jak ludzie faktycznie mówią i myślą.

Niezależnie od tego, czy Inuici rzeczywiście mają aż tyle słów na określenie śniegu, tego śnieżnego poranka uświadamiam sobie, że sam nie mam ich zbyt wielu na podorędziu. Wychodzę z kawiarni, żwawo kierując się do kolejnego schronienia, tym razem podziemnego, gdzie wskoczę do metra jadącego przez miasto. Świeże płatki śniegu chrzęszczą pod stopami. Ale „płatki śniegu” nie wydają się do końca właściwym określeniem, skoro śnieg już nagromadził się na chodniku. Kiedy robię kolejny krok pod wiatr, dochodzę do wniosku, że śnieg, po którym chodzę, prawdopodobnie nie jest już qana. Chyba teraz jest aput.ROZDZIAŁ 1.
TWOJA PRZYSZŁOŚĆ JEST ZA TOBĄ

Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Wydają się – przynajmniej w życiu dorosłych – podstawowe, niemal namacalne. Już na wczesnych etapach życia zaczynamy się uczyć, że te trzy podstawowe elementy postępu czasowego są odzwierciedlone w języku, którym mówimy, i że czasowniki przyjmują różne formy w zależności od czasu wystąpienia czynności. Uczymy się, że jeśli czynność miała miejsce w przeszłości, mówimy „I jumped” . Czyli (osoby anglojęzyczne – przyp. tłum). dowiadują się, że do wielu czasowników dodaje się końcówkę „-ed”, by poinformować słuchacza, że coś już się wydarzyło. Dziecko mówiące po angielsku musi się również nauczyć, że odnosząc się do przyszłego skoku, powinno powiedzieć coś w rodzaju „I will jump” lub, częściej, „I’ll jump” lub „Ima jump” . To duże wyzwanie dla dziecka lub osoby dorosłej uczącej się języka angielskiego; opanowanie sposobu przekazywania przeszłego, teraźniejszego i przyszłego statusu wydarzeń nie jest łatwe. Żeby jeszcze bardziej wszystko skomplikować, osoby uczące się języka angielskiego muszą się dowiedzieć, że oznaczenia czasu w czasownikach często są nieregularne. Muszą na przykład zapamiętać, że „they ate lunch earlier” , ale „they will eat dinner later” . Te osobliwości – i wiele innych doświadczeń towarzyszących nauce języka – mogą doprowadzać do szału.

Takie wyjątki na poziomie słów niekiedy przesłaniają bardziej podstawową wiedzę o czasie, którą poznajemy, stając się użytkownikami języka. Uczymy się, że istnieje konkretnie sprecyzowana przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Kiedy uczymy się angielskiego jako dzieci, powinniśmy się również nauczyć, że te szczególne kategorie czasowe istnieją, że są niemal namacalne, albo przynajmniej, że są podstawowymi kategoriami, do których powinniśmy się z założenia odwoływać, ponieważ właśnie tak działa czas. Język pomaga utrwalać abstrakcyjne kategorie czasu. W końcu przeszłość, teraźniejszość i przyszłość to mgliste pojęcia, których nie postrzegamy w sposób konkretny, tak jak na przykład przestrzeni fizycznej wokół własnego ciała. Nie możemy powrócić do przeszłości ani udowodnić jej istnienia przez wyciągnięcie ręki i dotknięcie jej, tak jak jest to możliwe w odniesieniu do obiektu w fizycznym otoczeniu. Nigdy też tak naprawdę nie docieramy do przyszłości. Również teraźniejszość nie daje się uchwycić, ponieważ każda chwila, którą rozpoznajemy, mija, zanim to zrobimy. W dużej mierze dzięki językowi kategorie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości wydają się nam naturalne. W tym rozdziale pokażę, że niektóre właściwości czasu, które wydają się tak „naturalne” osobom mówiącym po angielsku, mogą wyglądać na nienaturalne dla ludzi posługujących się innymi językami. Nie oznacza to, że doświadczamy czasu w wyjątkowy sposób, lecz dowody językowe sugerują, że konceptualnie dzielimy czas w sposób wyjątkowy ze względu na język, którym mówimy. Czyli osoby mówiące innym językiem, choć mogą doświadczać postępu czasowego podobnie, to jeśli chcą opanować nowy język w stopniu biegłym, muszą jako podstawowe uznać inne kategorie czasowe – niekoniecznie przeszłość, teraźniejszość lub przyszłość. Omówię tu kilka sposobów, jak, zgodnie z różnymi nurtami badań, języki wyrażają i potencjalnie wpływają na odmienne myślenie o czasie.

Czas różnie rozumiany

Zacznijmy od czasu gramatycznego. Kiedy zapytałem moich studentów, dlaczego język angielski ma trzy czasy, niektórzy wydawali się zdezorientowani. To pozornie dziwne pytanie. Dla nich język angielski ma trzy czasy, ponieważ w czasie są trzy czasy. Gramatyka angielska odnosi się do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, ponieważ, cóż, tak właśnie działa wszechświat. A jednak istnieją inne sposoby gramatycznego wyznaczania czasu i można argumentować, że przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są naturalnymi domenami naszego życia właśnie dlatego, że mówimy językiem, który wyznacza czas zgodnie z tymi parametrami. Zatem prawdziwy związek przyczynowo-skutkowy może być odwrotnością tego, co się zwykle zakłada – niewykluczone, że to nasz język ogranicza nasz domyślny sposób odnoszenia się do czasu (a może nawet jego pojmowania), a nie cechy czasu determinują sposób, w jaki o nim mówimy. Nie sugeruję, że ludzie z różnych zakątków świata fizycznie doświadczają czasu w wyraźnie odmienny sposób. Twierdzę – jak inni przede mną – coś mniej radykalnego, lecz nadal potencjalnie sprzecznego z intuicją: to sposób, w jaki osoby mówiące po angielsku mówią o czasie, wpływa na ich domyślny umysłowy opis tego, jak działa czas. Jeśli to twierdzenie jest prawdziwe – to znaczy, jeśli gramatyczna cecha języka angielskiego wpływa na sposób, w jaki jego użytkownicy postrzegają postęp czasowy, lub przynajmniej dyktuje, jak się do czasu odnoszą – możemy oczekiwać, że nie wszystkie języki będą dzielić czas na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Okazuje się, że wiele języków świata nie wymaga od użytkowników odwoływania się do tych kategorii. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość nie są kategoriami czasowymi w wielu gramatykach świata, co pokażę na przykładzie języka, nad którym prowadziłem badania terenowe.

Większość tego, czego dowiedzieliśmy się o językach w ciągu ostatnich kilku dekad, opiera się na badaniach z udziałem grup tubylczych całego świata. Współczesne lingwistyczne badania terenowe składają się z różnych zadań, które potencjalnie obejmują przeprowadzanie podstawowych eksperymentów i analizowanie danych akustycznych pod kątem wzorców ilościowych. Jednak metody takiej pracy nadal obejmują tylko pozornie proste, staromodne podejścia, jak siedzenie z osobą płynnie mówiącą w jakimś języku, używanym w odległym zakątku dżungli, i zadawanie jej pytań. W idealnym przypadku pytania te są wynikiem wielu lat wcześniejszych studiów nad rodzajami zjawisk występujących w językach świata, na kursach i w bibliotekach. Ostatecznie praca terenowa często wymaga po prostu rozmowy i nagrywania ludzi w odległych miejscach. Większość mojej pracy terenowej dotyczyła języka karitiâna, którym posługuje się grupa mieszkańców południowej Amazonii. Ten fascynujący język był badany zarówno zanim ja się do tego zabrałem, jak i później. Przez blisko dwa lata pracy nad doktoratem spędzałem dnie z użytkownikami karitiâna, aby lepiej zrozumieć zawiłości ich języka. Praca terenowa czasami polegała po prostu na siedzeniu naprzeciwko i zadawaniu im pytań.

Choć zadanie może się wydawać proste, było psychicznie wyczerpujące. Lingwiści prowadzący badania terenowe są niemal jednomyślni, że tego rodzaju badania są mozolne, lecz satysfakcjonujące. Jeśli kiedykolwiek próbowałaś/próbowałeś nauczyć się innego języka jako osoba dorosła, wiesz, że trudno jest opanować go dobrze, nawet mając do dyspozycji książki, przykłady na YouTube, teksty ChatGPT lub inne przydatne narzędzia. Dotyczy to nawet nauki języka blisko spokrewnionego z językiem ojczystym, na przykład, jeżeli osoba mówiąca po angielsku uczy się niemieckiego. Opisywanie i mówienie w języku bez takiego pokrewieństwa i bez takich narzędzi może być męczące. Sam bardzo skorzystałem z pracy wcześniejszych lingwistów, zwłaszcza misjonarzy, którzy dokumentowali język karitiâna. Mimo to często czułem się zdezorientowany, z poczuciem, że próbuję rozszyfrować kod w tropikalnym upale, rozpraszany przez chmary insektów i inne dystraktory.

Praca terenowa może prowadzić do ekscytujących przeżyć, jeśli czujesz, że udało ci się złamać kod i osiągnąć wgląd przydatny do szerszego zrozumienia studiowanego języka. Doświadczyłem tego, gdy zacząłem lepiej rozumieć, jak język karitiâna odnosi się do czasu – pod pewnymi względami w sposób „typologicznie niezwykły”, mało powszechny w innych językach. Pewna niezwykłość dotyczy użycia czasu, o którym my tak często myślimy w kategoriach „przeszły, teraźniejszy i przyszły”. Zobacz, jak w karitiâna wygląda pożegnanie – za pomocą wyrażenia, które dosłownie oznacza „I will go” :

(1) ytakatat- i yn

„I will go”

Należy zauważyć, że czasownik w tym przypadku to ytakatat, oznaczający „I go” . Do czasownika dołączony jest sufiks -i, który oznacza, że czynność jeszcze nie nastąpiła. Dla kontrastu, oto fraza używana do powiedzenia „I went” :

(2) ytakatat yn

„I went”

Jak widać, w tym przypadku nie dodano -i do czasownika. Możemy więc pokusić się o stwierdzenie, że czas przeszły w karitiâna jest oznaczany przez brak przyrostka, że jest to w jakiś sposób czas domyślny. Do pewnego stopnia tak właśnie jest, ale ta wersja nie wytrzymuje próby, gdy przyjrzymy się, jak w tym języku mówi się „I go” :

(3) ytakatat yn

„I go”

Jak widać, w tym przypadku mamy tę samą frazę, jak dla „I went”. Nie jest to również czasownik nieregularny i mógłbym podać niezliczone podobne przykłady. To, co widzimy dla czasownika „go” , wskazuje, jak działa podstawowy system czasu w języku karitiâna. System ten rozróżnia wydarzenia, które nastąpią w przyszłości od tych, które wydarzyły się w przeszłości lub tych, które dzieją się w czasie teraźniejszym. W języku karitiâna czas przeszły i teraźniejszy są nierozróżnialne. Oczywiście, jego użytkownicy nadal rozpoznają, że niektóre wydarzenia dzieją się teraz, a inne działy się w przeszłości, ale podobnie jak niektóre inne języki na świecie, w języku karitiâna mamy binarny system czasu przyszłego i nieprzyszłego. Kiedy tłumaczę zdania z języka angielskiego (lub portugalskiego) na język karitiâna, jestem zmuszony połączyć trzy czasy gramatyczne w dwa. I odwrotnie, jeśli użytkownik języka karitiâna uczy się portugalskiego (co robi większość z nich), musi zdać sobie sprawę, że portugalski dzieli jeden z czasów, czas nie-przyszły, na dwie kategorie: przeszłą i teraźniejszą.

Nie chodzi o to, że język karitiâna jest dziwny. Wiele języków, jak angielski, ma systemy trójczasowe, lecz istnieją również takie, które mają systemy dwuczasowe – niektóre rozróżniają czasy „przeszły/nieprzeszły”, a inne „przyszły/nieprzyszły”. Egzotyczny charakter czasów przyszłych i nieprzyszłych w karitiâna może powiedzieć więcej o naszych oczekiwaniach co do tego, jak powinien działać język, ze względu na znajomość języków trójczasowych, takich jak angielski, niż o samym języku karitiâna. Ogólnie rzecz biorąc, postrzeganie cech języka niespokrewnionego z naszym będzie nieuchronnie osadzone w cechach języka (języków), którym naprawdę dobrze się posługujemy, i lingwiści prowadzący badania terenowe muszą o tym pamiętać. Staramy się, by nasze oczekiwania co do cech języka opierały się na tym, co wiemy o języku w znacznie szerszym sensie, niż na tym, co wiemy o naszym języku ojczystym. W końcu ojczystym językiem badaczy często jest język indoeuropejski, którym posługują się ludzie WEIRD.

Nie wszystkie języki używają tylko dwóch lub trzech różnych czasów. Niektóre nie mają żadnego czasu gramatycznego, a inne mają ich więcej. Przyjrzyjmy się kilku przykładom. W języku mandaryńskim ogólnie brakuje przyrostków i przedrostków, więc czasowniki technicznie nie są odmieniane przez czas. Ale istnieją inne słowa, które potencjalnie oznaczają czas. Lepszymi przykładami języków bezczasowych byłyby język maya z grupy jukatańskiej, birmański, paragwajski guaraní (który jest dalekim krewnym karitiâna) i wiele innych. Oto przykładowe zdanie z języka maya, które jest bezczasowe, o czym świadczy niejednoznaczna natura jego angielskiego tłumaczenia:

(4) túumben lenaho’

„The house is / was / will be new”

Tutaj czasownik, túumben, oznacza „być nowym” i pojawia się na początku zdania, w odwrotnej kolejności niż w jego angielskim przekładzie. Zasadnicze jest to, że to zdanie nie zmienia się w zależności od tego, czy dom był kiedyś nowy, jest nowy dopiero teraz lub będzie nowy w przyszłości. Ten wzór jest typowy dla języka bezczasowego.

Na drugim końcu wymiaru czasów gramatycznych znajdują się języki z więcej niż trzema czasami. Być może najbardziej skrajnym przypadkiem jest yagua, język amazoński z ośmioma czasami. Pięć z nich precyzyjniej rozdziela przeszłość. Istnieje czas „odległej przeszłości”, inny dla wydarzeń, które miały miejsce między miesiącem a rokiem temu, inny dla tych, do których doszło przed mniej więcej tygodniem do miesiąca, inny dla wydarzeń sprzed około tygodnia i jeszcze inny dla tych z wczoraj lub sprzed chwili, w której ktoś mówi. Istnieje również czas teraźniejszy, a także oddzielne czasy dla wydarzeń, które mają się wydarzyć, i tych, które mają się wydarzyć w dalszej przyszłości. Oto dwa przykłady:PRZYPISY KOŃCOWE

Wprowadzenie

Prace Boasa nad słowami oznaczającymi „śnieg” w języku Inuitów, patrz: Franz Boas, „Introduction”, w: The Handbook of North American Indians (Waszyngton, DC: Smithsonian Institution Bulletin, 1911), 25–26. Stopniowe wyolbrzymianie słów oznaczających śnieg opisano w: Laura Martin, „‘Eskimo Words for Snow’: A Case Study in the Genesis and Decay of an Anthropological Example”, American Anthropologist 88 (1986): 418–423, a także w: Geoffrey K. Pullum, The Great Eskimo Vocabulary Hoax (Chicago: University of Chicago Press, 1991). Należy zauważyć, że nieco tu sprawę uprościłem, ponieważ słowa oznaczające śnieg w tym języku nie są w rzeczywistości w całości ograniczone tymi konkretnymi rdzeniami wyrazów. Rdzenie mogą być również modyfikowane przez serię przyrostków w języku inuickim, co sprawia wrażenie istnienia wielu słów oznaczających śnieg. Jest to jednak trochę jak stwierdzenie, że język polski ma wiele słów oznaczających „bieganie”, ponieważ mogę powiedzieć „biegłem”, „będę biegał”, „biegałem” itd. Język inuicki nie ma dziesiątek rdzeni wyrazów oznaczających śnieg.

Być może najlepszym źródłem klasyfikacji wielu języków i rodzin językowych świata jest: David Eberhard (red)., Ethnologue (Dallas: SIL International, 2020).

Należy zauważyć, że moje twierdzenie o malejącym wpływie perspektywy uniwersalistycznej wynika z wniosków z najgłośniejszych aktualnie badań. Analiza badań lingwistycznych lub kognitywistycznych w prestiżowych czasopismach naukowych ujawnia deficyt badań w paradygmacie uniwersalistycznym. Niemniej wiele wydziałów językoznawczych nadal w tej czy innej formie stosuje się do paradygmatu uniwersalistycznego. Powszechnie udostępniane badanie na temat nadmiernego polegania na języku angielskim, patrz: Damián Blasi, Joseph Henrich, Evangelia Adamou, David Kemmerer i Asifa Majid, „Over-reliance on English Hinders Cognitive Science”, Trends in Cognitive Sciences 26 (2022): https://doi.org/10.1016/j.tics.2022.09.015.

Dyskusja na temat gramatyki uniwersalnej i braku dowodów istnienia jakichkolwiek znaczących uniwersaliów językowych, patrz: Nicholas Evans i Stephen Levinson, „The Myth of Language Universals: Language Diversity and Its Importance for Cognitive Science”, Behavioral and Brain Sciences 32 (2009): 429–492.

Joseph Henrich, Steven Heine i Ara Norenzayan, „The Weirdest People in the World?”, Behavioral and Brain Sciences 33 (2010): 61–135, 61.

Caleb Everett, Numbers and the Making of Us (Cambridge, MA: Harvard University Press, 2017).

Moi rodzice byli misjonarzami w Amazonii, gdzie wychowałem się razem z dwiema siostrami (którym dedykuję tę książkę). Mój ojciec ostatecznie porzucił tę dyscyplinę i został profesorem i językoznawcą; część jego prac jest wymieniona w tej książce. Więcej na ten temat, w: Daniel Everett, Don’t Sleep There Are Snakes (New York: Vintage, 2008).

Dane dotyczące wymierania języków pochodzą z: David Graddol, „The Future of Language”, Science 303 (2004): 1329–1331. Patrz też: Eberhard, Ethnologue.

Rozdział 1

Wiele ustaleń dotyczących języka karitiâna pochodzi z mojej rozprawy doktorskiej: Caleb Everett, „Patterns in Karitiâna: Articulation, Perception and Grammar” (rozprawa doktorska, Rice University, 2007).

Ten przykład z języka yucatec maya pochodzi z publikacji Jürgena Bohnemeyera, „Temporal Anaphora in a Tenseless Language”, w: Wolfgang Klein i Ping Li (red)., The Expression of Time (Berlin: Walter de Gruyter, 2009), 83–128. Kompleksowa dyskusja na temat czasu i sposobu jego wyrażania w językach świata, patrz: Bernard Comrie, Tense (Cambridge, UK: Cambridge University Press, 1985). Wiele punktów w tej dyskusji, szczególnie tych związanych z yaguą, opiera się na książce Thomasa Payne'a Describing Morphosyntax (Cambridge, UK: Cambridge University Press, 1997). Szczegółowa dyskusja na temat tego, jak języki kodują czas i dlaczego przestrzeń odgrywa w tym tak dużą rolę, patrz: Vyvyan Evans, Language and Time: A Cognitive Linguistics Approach (Cambridge, UK: Cambridge University Press, 2013).
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij