- W empik go
Nieznana przyszłość - Twoje przeznaczenie. Wydanie specjalne - ebook
Nieznana przyszłość - Twoje przeznaczenie. Wydanie specjalne - ebook
Isabelle Starlight jest młodą dziewczyną, która skrywa w swoim wnętrzu moce, o jakich świat nigdy nie marzył. Ross Rose Lickien to jej Anioł Stróż, który ma jej móc w wypełnieniu swojej misji… Ale jeszcze się nie spotkali. Ludzie, którzy będą im pomagać też są ważną częścią tej historii, a ich imiona to: Vicky, Becky i reszta zespołu Rossa (Mike, Charlie i Brad). Ale robi się jeszcze trudniej, gdy chłopak Isabelle zostaje porwany przez Ciotkę Andie… I znikają Jaja Smoczycy… Czy ci młodzi ludzie i Ciotka Maddie uratują ludzkość, nim ich serca zamienią się w kamienie, co doprowadzi do wojen i zabijania siebie nawzajem? Czy Isabelle uda się poznać siebie? Czy nauczy się kontrolować swoje moce, nim dojdzie do ostatecznej bitwy? Czy jednak kompletnie pogubi się w labiryncie swojego przeznaczenia? Czy da się pogodzić nieznajomość przyszłości z przeznaczeniem? Czy to, co jest zapisane w gwiazdach, naprawdę musi się wydarzyć?
Kategoria: | Fantasy |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Epilog
Teksty piosenek wspomnianych w powieści
Posłowie
Podziękowania
Zapowiedź
PROLOG
Nasza główna bohaterka miała w zwyczaju siadać na parapecie w swoim pokoju od razu po powrocie ze szkoły. Robiła to, aby pomyśleć, ale też, aby robić zapiski w zeszycie. Tak samo było i tym razem. Spojrzała przez okno i zatonęła myślami w swoim świecie. A brzmiały te myśli tak:
„Jestem, kim jestem… A kim jestem? Mam na imię Isabelle i mam siedemnaście lat. Mieszkam w Los Angeles wraz ze starszą siostrą Kelly. A co z rodzicami? Tak, to skomplikowane i sama nie wiem, jak to rzeczywiście było...
Moim marzeniem jest zostać znaną autorką tekstów. Po prostu kocham muzykę.
Jestem troszkę nieśmiała, ale pracuję nad tym. Staram się dużo uśmiechać i pozytywnie patrzę na świat. Uwielbiam też żartować.
Mój ukochany zespół to _Smile_ i wkrótce odbędzie się ich koncert, na którym oczywiście się pojawię!
Jestem też wysoką ciemną blondynką z niebieskimi oczami.
Chodzę do liceum wraz z moimi bliskimi przyjaciółmi, czyli z Edmundem i Vicky, których znam od dziecka. Znają mnie lepiej niż ja sama!
To chyba tyle o mnie... Czas przedstawić moją paczkę!
Edmund – to jest mój siedemnastoletni przyjaciel, którego znam od dawien dawna. Jesteśmy parą od roku, ale tak szczerze... Nie widzę go jako partnera na całe życie. Lubię go, ale czegoś mi brakuje w tym związku. On nie jest chłopakiem moich snów, nie jest moim ideałem, którego szukam...
A jaki on jest? Lubi się czasami pobić z kolegami, czasami jest troszkę nachalny, wydaje się groźny, nieokiełznany, uparty. Ale mimo wszystko potrafi wysłuchać i pomóc, gdy jest taka potrzeba. Jest dla mnie wielkim wsparciem.
A jak wygląda? Jest niewiele wyższym blondynem ode mnie i ma niebieskie oczy.
Vicky – brunetka o zielonych oczach. W moim wieku. Niezwykle zakręcona z niej dziewczyna. Oczywiście w pozytywny sposób. Razem tworzymy taką parę, że naprawdę, nie ma większych wariatek od nas. To ona zawsze mnie namawia do szalonych rzeczy i absolutnie nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej. Zawsze mogę liczyć na jej pomoc.
Kelly – moja siostra ma już dwadzieścia trzy lata. Nasi rodzice zginęli, gdy miałam trzynaście lat, a ona już dziewiętnaście. Dopiero co skończyła szkołę wtedy. Dlatego też musi (i może) zajmować się mną sama od już czterech lat.
Jest czasami nadopiekuńcza, ale dzięki temu wiem, że bardzo jestem dla niej ważna.
Jest czarnowłosą dziewczyną o niebieskich oczach. Jest przebojowa i lubi dobrze się bawić (mam na myśli to, że dużo imprezuje). Jest także odważna i pomocna. Mogę jej o wszystkim powiedzieć i to właśnie ona często pomaga mi dokonywać trudnych wyborów.
Dziś w swoim zeszycie napiszę te krótkie słowa: „Myślałam, że znam siebie..."”.
*
Izzy jeszcze wtedy nie wiedziała, co się wydarzy w przyszłości. Ale miała przeczucia. Nie wiedziała, jak bardzo jej życie się skomplikuje...
Dziś rano odbyła bardzo niemiłą rozmowę z siostrą na temat rodziców. To, co usłyszała, bardzo ją przeraziło, ale nie mogła tego pokazać po sobie. Lecz to, co wydarzy się na koncercie jej ulubionego zespołu, wywróciło jej życie do góry nogami…
Czy uda jej się odkryć kim tak naprawdę jest? Czy śmiertelnie pogubi się w wirach swojego przeznaczenia?
Czy da pogodzić się niewiedzę o przyszłości z tym, co jest zapisane w gwiazdach? Czy rzeczywiście to, co jest nam pisane, musi się kiedyś wydarzyć?
Odpowiedzi na te kluczowe pytania poznamy już wkrótce.
ROZDZIAŁ 1
„Dziś coś się wydarzy... Czuję to bardzo wyraźnie”, myślała Isabelle, schodząc po schodach na parter domu. Myślała, że jest dobrze przygotowana na dzisiejsze niespodzianki. Dzień ten zapowiadał się z pozoru na taki jak inne. Ale nie tym razem...
Udała się do kuchni, gdzie spotkała siostrę. Jak zwykle zaczęła sobie przygotowywać pożywne śniadanie. Kolorowe kanapki i ciepła herbata… Lecz nie trwało to długo. Czynność tę przerwał głos jej siostry.
– Izzy? Muszę ci coś powiedzieć – zaczęła Kelly, gdy tylko zauważyła jej znajomą sylwetkę.
– No co jest? – zapytała mało zainteresowana.
Siedemnastolatka ubrała się dziś w podarte dżinsy, białą przewiewną koszulę i w swoją ulubioną dżinsową kurtkę. Na nogach miała czarne trampki. Jej lekko pofalowane długie włosy idealnie współgrały z jej ubraniami. Na jednym ramieniu miała skórzany plecak, a w rękach trzymała słuchawki i telefon, którym była bardzo zajęta w danej chwili. Akurat dostała przed chwilą wiadomość od Vicky. Typowa modna, zbuntowana, niezainteresowana światem nastolatka.
– Wiesz, co stało się z naszymi rodzicami? – usłyszawszy pytanie siostry, dziewczyna na chwilę oderwała wzrok od ekranu urządzenia.
– Tak? Słyszałam już z tysiąc razy historię o ich śmiertelnym wypadku. Oszczędź mi dziś tego – odwróciła się w celu powrotu do kuchennych śniadaniowych obowiązków.
– Ale teraz musisz poznać prawdę – powiedziała stanowczo czarnowłosa i tymi słowami zatrzymała siostrę.
– Prawdę? Jak to prawdę…? – zaśmiała się nerwowo.
Kelly gestem ręki pokazała, aby podeszła do stołu i usiadła przy nim. Dziewczyna spokojnie odetchnęła, schowała telefon wraz ze słuchawkami do plecaka i zrobiła to, o co poprosiła ją siostra. Po chwili Kelly zaczęła mówić. Było widać zdenerwowanie i niepewność na jej twarzy.
– No więc… Prawda jest taka, że to nie był wypadek... Kojarzysz ciotkę Andie?
– Tak, ale co to ma do rzeczy? – odparła zdezorientowana brunetka.
– Miałaś jechać wtedy z rodzicami, pamiętasz? Ona o tym wiedziała i zesłała złego smoka, aby cię zgładził. A to wszystko przez moce, jakie drzemią w tobie. Masz niezwykły dar i ważną misję do wypełnienia na świecie. Nie możesz uciec od przeznaczenia, Izzy. Magia istnieje i żyje w tobie.
Wszelkie niebywałe możliwości czasami ludzie nazywają magią… Ale tutaj to po prostu wielki dar i błogosławieństwo…
Dziewczyna przez pewien czas bez słowa patrzyła na siostrę. Powoli nerwy zaczynały w niej bulgotać. W końcu nie wytrzymała i wstała. Nie potrafiła zrozumieć tego, co usłyszała. To nie było zgodne z naturą świata, którą doskonale znała. Wszystkie słowa jej siostry wydały się jej zbyt nieprawdopodobne i po prostu niemożliwe. I to jest właśnie najstraszniejsze! Zawsze obawiamy się tego, co jest nieznane…
– Co ty mi tu za bajki opowiadasz?! Magia nie istnieje! Nie jestem dzieckiem! Dziś jest prima aprilis czy co?!
– Nie! Nie rozumiesz, że to twoje przeznaczenie?! Musisz wypełnić tę misję, bo inaczej wszyscy zginiemy! – zagroziła jej, też wstając.
– Nie mam pojęcia, o jakiej ty misji gadasz! Mam dość! Idę do szkoły!
Isabelle zabrała plecak, szybko wyszła z domu i trzasnęła drzwiami. Kelly chwilę stała nieruchomo i patrzyła się na drzwi, przez które przed chwilą wyszła jej siostra. Oddychała szybko.
Nie tak wyobrażała sobie ten poranek, na który czekała już od wielu lat. Wiedziała, że wytłumaczenie siostrze wszystkiego będzie ciężkim orzechem do zgryzienia. Niestety, nie ma już odwrotu i będzie trzeba doprowadzić tę sprawę do końca...
Nie możemy dziwić się reakcji naszej młodej bohaterki. Chyba każdy odczuwałby absurdalność takiej sytuacji, takich słów! Kto nie czułby się sfrustrowany, słysząc o kłamstwach w sprawie tak ważnej jak śmierć rodziców…? Kto nie wyśmiałby wyznania o posiadaniu magicznych umiejętności, których nigdy się nie zauważyło?
*
Superior High School mieściło się przy ulicy Zwycięzców w centrum Los Angeles. Szkoła niegdyś była pałacem bogatej rodziny nauczycieli, żyjących w XIX w. W swoim domu uczyli i wychowali swoją trójkę dzieci, ale też wiele innych maluchów. Po śmierci pary potomkowie postanowili sprzedać tę budowlę i stała się ona z początku prywatną szkołą. Od czasów drugiej wojny światowej w tych murach znajdowało się jedno z najlepszych liceów w LA. Właśnie w tej szkole od pokoleń uczyła się rodzina Starlight – angielski ród starożytny, z którego pochodzą siostry – Isabelle i Kelly.
Dzwonek. Był to znak, że lekcje na dziś skończyły się dla licealistów. Brunetka pośpiesznie schowała podręczniki wraz z piórnikiem do plecaka i wyszła z klasy. Po chwili znalazła się poza murami szkoły w drodze do domu.
Nagle usłyszała za swoimi plecami znajomy głos.
– Ej Izzy! Poczekaj na mnie! – wołała Vicky.
Dziewczyna zatrzymała się i odwróciła do biegnącej przyjaciółki, która w końcu ją dogoniła. Cieszyła się, że znów widzi swą ulubioną duszyczkę. I wzajemnie.
Vicky była ubrana tego dnia w jeansowe ciemne spodnie, wzorzystą koszulę i czarną skórzaną kurtkę. Jej brązowe lekko kręcące się włosy były do ramion, a w uszach miała szmaragdowe kolczyki, które podkreślały kolor jej oczu. Miała także białe Conversy na nogach… Oni wszyscy należeli do tego klubu, oj tak…
– Idziemy gdzieś dzisiaj? Chcę choć na chwilę zapomnieć o tym, co mi dziś rano siostra powiedziała – westchnęła bezradna Isabelle.
– Mam świetny pomysł! Pójdziemy do parku na naszą ulubioną miejscówkę i postaramy się dobrze zrozumieć, co twoja siostra miała na myśli.
– Czy ty w ogóle mnie słuchasz…? – zaśmiała się.
– No tak, tak, ale myślę, że to najlepsze rozwiązanie tej sprawy – Vicky tak szybko mówiła, że przyjaciółka ledwie ją rozumiała.
– No dobra, niech będzie – uśmiechnęła się do kumpeli, która odwzajemniła jej gest.
Gdy tylko Isabelle dotarła do szkoły tego ranka i spotkała Vicky, musiała jej zaraz wszystko opowiedzieć. Była jeszcze mocno wzburzona i potrzebowała wyrzucić wszelkie negatywne emocje z siebie. Od rana już sporo czasu minęło, więc przyjaciółka jej też już miała trochę czasu na przetrawienie słów Kelly.
Po tej krótkiej rozmowie dziewczyny pogrążyły się w myślach. Isabelle zastanawiała się nad swoimi mocami, o których wspomniała jej siostra. Była niezwykle ciekawa, co ona takiego potrafi niezwykłego robić i co jest jej przeznaczeniem. Chciała to jak najszybciej odkryć.
„Dlaczego przez siedemnaście lat nie zauważyłam nic nadzwyczajnego?”, rozmyślała, patrząc na wyłaniający się na końcu ulicy park. Spojrzała na ptaki siedzące na latarni i uśmiechnęła się pod nosem. Uwielbiała te latające stworzenia od dzieciństwa… Czyż to zamiłowanie nie jest zastanawiające, droga Isabelle?
„Wow. Izzy ma fajny nowy plecak. Chciałabym mieć taki czerwony… Dlaczego go wcześniej nie zauważyłam?!”. Nagle nastolatka usłyszała myśli Vicky. Dziewczyna była jednak pewna, że przyjaciółka wypowiedziała te słowa.
– Dzięki. Tylko czemu mówisz o mnie w trzeciej osobie? – zdziwiła się brunetka.
– Co...? Ja przecież... Nic nie mówiłam... – zaśmiała się nerwowo. Słowa jej się rwały. Stanęła w miejscu z wrażenia. Zaskoczona Isabelle zrobiła to samo. – Ale sobie coś pomyślałam... Izzy! Ty potrafisz czytać w myślach!
– Nonsens… Ale… Cicho Vicky… Bo jeszcze ktoś usłyszy!
Spanikowana dziewczyna zatkała ręką usta przyjaciółce. Po chwili jednak zabrała rękę. Głośno znaczy niebezpiecznie, jeśli chodzi o takie delikatne sprawy jak magia…
– Może to twoja moc, o której wspominała Kelly…? – powiedziała Vicky z poważnym wyrazem twarzy.
– Bardzo możliwe, ale coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec niespodzianek...
Po tych słowach dziewczyny udały się do parku w ciszy. Był już coraz bliżej. Znajdował się po prawej stronie ścieżki, po której szły.
*
Obie siedziały na soczyście zielonej trawie w parku. Była to mała polana pomiędzy dwoma ogromnymi drzewami nad jeziorem. Przychodziły w to odludne miejsce od dzieciństwa. Większość szalonych chwil, jakie spędziły razem, miały miejsce właśnie w tym miejscu.
– A powiedziałaś już Edowi? – zapytała zaciekawiona Vicky, która po tych słowach ugryzła cheeseburgera. Uwielbiała tę kanapkę praktycznie od zawsze. Nic więc dziwnego, że miała taką domową w plecaku.
– Jeszcze nie... I nie wiem, czy powinnam mówić – odpowiedziała szczerze Isabelle.
– Dlaczego? Boisz się jego reakcji? – spojrzała czujnie na przyjaciółkę, zajadając się ślepo smakowitą kanapką.
– Nawet bardzo... Zapewne uznałby, że ja i Kelly oszalałyśmy... A zmieniając temat, to już wiesz, w co się ubierasz na jutrzejszy koncert _Smile_?
Był akurat piątek. Obie były niezwykle podekscytowane sobotnim wydarzeniem, bo to miał być pierwszy koncert ich ulubionego zespołu, na który pójdą.
– Wiem! Zaraz pójdziemy do mnie i ci pokażę, jakie ciuchy wybrałam. Co ty na to?
Izzy pokiwała głową na słowa Vicky.
Dziewczyna nagle zauważyła dziwne światło, sączące się zza krzaków na skraju parku. Po chwili jednak otrząsnęła się z zahipnotyzowania dziwnym zjawiskiem i mocno potrząsnęła za ramię kumpeli.
– Vicky... Czy ty też widzisz to światło? O tam – wskazała palcem. Nastolatka spojrzała w wskazane miejsce.
– Nie widzę nic nadzwyczajnego... – odpowiedziała po chwili.
Izzy się zawiodła, ale też zdziwiła i wystraszyła. To bardzo mocne światło. Dlaczego tylko ona je widzi? To wszystko jest bardzo niepokojące...
– Pójdziesz tam ze mną? – w jej oczach błyszczały iskierki nadziei.
– Ale tam nikt nie chodzi... Tak szczerze boję się tam iść. Bo co, jeśli zza krzaka wyskoczy jakiś facet z siekierą?!
– Nie strasz mnie... No chodźmy tam – nalegała.
Po jakimś czasie Vicky w końcu pękła i się zgodziła. Isabelle bardzo ucieszyła się, na co jej przyjaciółka przewróciła oczami. Obie zebrały swoje rzeczy i powoli bez słowa udały się w tamto miejsce. Przyjaciółka Isabelle wciąż nie widziała żadnego światła, ona zaś była bliska oślepnięcia przez tę mocną białą poświatę. Trochę to przypominało jakieś promieniowanie, które raczej powinno być niewidoczne.
W końcu doszły do krzaków, zza których dochodziło owe tajemnicze światło. Bohaterka niepewnie spojrzała na kumpelę, która dodała jej otuchy, kładąc rękę na jej ramieniu. Pokrzepiona w ten sposób dziewczyna odgarnęła gałęzie i nagle utraciła kontrolę nad swoim ciałem. Bowiem powoli machnęła prawą dłonią od lewej do prawej strony. Zaciekawiona Vicky spojrzała w dane miejsce i na chwilę wstrzymała oddech.
– Widzę jaja... – zaczęła.
Nie potrafiła określić jakiego zwierzęcia. Jeszcze nigdy w życiu nie widziała takiego widoku. Na ziemi znajdowało się sporej wielkości gniazdo z pięcioma jajami. Były śnieżnobiałe z wielkimi czarnymi kropkami. Biło od nich niezwykłe ciepło i jasne białe światło.
– Smoka. Są to Smocze Jaja... – dokończyła za przyjaciółkę zafascynowana Isabelle z wielkim uśmiechem na twarzy.
Czy ona to wiedziała z doświadczenia? Z książki jakiejś tajemnej…? Zastanawiasz się zapewne, czytelniku. Nie, to było przeczucie. Wszystko to, co się wydarzyło tamtego dnia, było przeczuciem. Magia ją nieświadomie wciągała w swe sidła... Była ciągnięta przez nią, jakby była na sznurku.
ROZDZIAŁ 2
W domu Lickienów trwał chaos. Nic nadzwyczajnego. W końcu następnego dnia _Smile_ miało mieć koncert. Każdy chciał się jak najlepiej przygotować do niego.
Myślicie, że znacie amerykańskie wille doskonale dobrze? Ta jest inna niż to, co znacie. Mówię wam. Jest to budowla w całości biało-złota i jest po prostu synonimem bogactwa… Nawet basen jest wyłożony złotymi płytkami… Ale jest to jednocześnie niezwykle ogromny, nowoczesny obiekt, pełen szkła i… magii. A mieszkali w nim tylko Ross, Becky i ich rodzice Adam i Eve. Co za zbytek dla tylko czwórki ludzi!
Jednej osoby brakowało w salonie, gdzie wszyscy byli zebrani w związki z koncertem. Becky rozejrzała się wokół siebie i wstała. Zrozumiała, że jej młodszego brata nie ma. Pośpiesznie udała się po schodach do pokoju nastoletniego blondyna. Po cichu uchyliła drzwi i ujrzała Rossa siedzącego na łóżku. Grał pewną smutną melodię na gitarze.
Ross Rose Lickien jest bohaterem, który zmieni życie Isabelle. Jeszcze się nie spotkali, ale chłopak doskonale zna swe przeznaczenie. Jest to osiemnastoletni blondyn, który ma zielone oczy, muzykę w sercu i magię w każdym centymetrze swego ciała.
Becky Lickien natomiast wygląda jak siostra bliźniaczka Rossa. Też ma blond włosy, też zielone oczy i też kocha muzykę jak on… Jest natomiast starsza o rok od niego i różnice chyba się tutaj kończą…
– Ross? Znowu się martwisz swoją jutrzejszą misją? – weszła do jego pokoju i usiadła obok chłopaka. On przestał grać i podniósł swój smutny wzrok na nią.
Blondyn ma pewną misję do wypełnienia. Musi dopilnować, aby Isabelle spełniła swoje przeznaczenie i ma ją chronić przed niebezpieczeństwem. Jako jedyny z rodziny posiada niezwykłe moce. Jest młodym czarownikiem. Jego przeznaczeniem jest bycie przy brunetce w każdej chwili życia od dnia, który nadejdzie już wkrótce.
– Tak, bo to już jutro... Boję się, Becky... – wbił wzrok w podłogę.
– Ale czego się konkretnie boisz? – zapytała zatroskana.
– Widziałaś, co jest napisane w Kronikach, co nie? Jutro spotkam posiadaczkę najpotężniejszej magii w świecie... Ona sama nie jest jej świadoma i coś się jutro wydarzy ważnego. Nie wiem, czy jestem na to wszystko gotowy...
– Słyszałeś, co mówiła Ciotka Maddie. To twoje przeznaczenie. Musisz pomóc Isabelle. Jesteś przecież... Jej Aniołem Stróżem. Mówię ci. Nie masz się czego bać. Będzie dobrze – dotknęła jego ramienia, w celu dodania mu otuchy. Blondyn się lekko uśmiechnął.
Ciotka Maddie jest główną czarodziejką w świecie magii. Jest kimś na rodzaj dyrektora. Tylko ona potrafi czytać Kroniki z przeznaczeniem różnych ważnych osobowości. Ukrywa się w Antykwariacie w centrum LA. Miejsce to jest niewidoczne dla zwykłych ludzi. Kobieta jest ciotką Isabelle i też siostrą Andie, która próbowała ukraść jaja smoka, które są odpowiedzialne za nadzieję, szczęście i dobroć ludzką. Rodzice Kelly i Izzy opiekowali się Smoczycą, która zniosła te niezwykłe Jaja. Od dnia ich śmierci, w świecie magii panuje chaos, który Isabelle musi odwrócić, nim serca ludzi zamienią się w kamienie. Rezultatem tego byłaby wojna i ostateczna zagłada ludzkości… A wszystko to wina tylko tych pięciu legendarnych Jaj Smoczycy!
– Wiem, że ją widziałaś... Ładna jest? – Ross podniósł jedną brew do góry i na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek. Dziewczyna zaśmiała się na pytanie brata i ten błysk w jego oczach… Zdecydowanie wolimy go w takiej formie.
– Jutro się przekonasz – mrugnęła do niego i pociągnęła go za rękę do wyjścia z pokoju.
Zastanawiamy się, w jaki sposób siostra blondyna spotkała Isabelle? Nic prostszego – w sklepie, w którym znalazła sobie dodatkową pracę. W sumie pracowała tylko tamtego dnia... Może Becky nie ma mocy, ale aktywnie bierze udział w świecie czarodziejów. Musiała ją śledzić przez jakiś czas, „poznać na odległość". Prawda, dziewczyna jest bogata, ale dla brata zawsze może się poświęcić i znaleźć pracę na jeden dzień. Ciężką pracę, każdą pracę.
– A tak w ogóle, w jaki sposób ją rozpoznam? Przecież na sali będzie mnóstwo ludzi... – powiedział Ross, schodząc po schodach. Nim Becky mu odpowiedziała, byli już w salonie.
– Tak, jak mówią Kroniki. Gdy tylko ją zobaczysz, będziesz po prostu wiedzieć, że to ona – odpowiedziała z bardzo poważną miną i oboje usiedli na wolnych miejscach na kanapie.
*
Izzy siedziała na swoim ulubionym miejscu w swoim pokoju, czyli na parapecie. Patrzyła na świat za oknem i myślała:
„Ptaki są takimi pięknymi małymi istotami. Potrafią wzbić się w powietrze, lecieć do chmur. I ten błękit nieba... Latanie w przestworzach jest takie fascynujące... Ale właściwie, dlaczego ptaki, latanie i niebo tak na mnie działają? Dlaczego mam wrażenie, że to wszystko jest częścią mnie...? Może to wina tej całej magii... Tylko co to takiego właściwie jest? I te Smocze Jaja w parku... Dlaczego tylko ja widziałam te światło, które biło od nich? Kim ja właściwie jestem? Sama już nie wiem...”.
Dziewczyna myślała też o swoich bliskich i wszystkim, co się od rana zmieniło. Myślała o swoim życiu (przypomnij sobie o scenie z prologu, mój drogi czytelniku).
Po chwili wzięła swój zeszyt. Jest on czymś w rodzaju pamiętnika. Powoli zapisała w nim krótki tekst:
„Myślałam, że znam siebie...".
Nagle jej wzrok przykuł mały wróbelek, który przez otwarte okno wleciał do jej pokoju. Jakby nigdy nic wylądował na jej kolanie.
– No co jest mały? Może ty mi powiesz, kim jestem? – zapytała ptaka beznamiętnym tonem.
_– Jesteś czarodziejką_ – odpowiedział jej.
Brunetka błyskawicznie zerwała się na równe nogi. Ptaszyna spokojnie wzbiła się w powietrze i zostawała przez chwilę przed nią.
Isabelle była przerażona tym, co się właśnie zdarzyło. Miała ochotę uciec gdzieś, gdzie nie miałaby kontaktu z tym dziwnym światem. Po chwili mała samotna łezka popłynęła po jej policzku. Zrozumiała, że nigdy nie była normalna i nigdy nie będzie.
W końcu wróbel wyleciał przez okno i dziewczyna została sama. Wszystko, czego teraz pragnęła, to rozmowa z Vicky. Starła ciecz z twarzy i powoli zeszła na dół do salonu. Chciała wydostać się z domu niezauważona, lecz to się nie udało. Kelly ją zatrzymała.
– Och, Izzy! Chodź tu do mnie, siostrzyczko! Musimy pogadać – brunetka ciężko wypuściła powietrze z płuc i udała się na kanapę, na której siedziała jej siostra.
– O czym?
– Ty już dobrze wiesz o czym – na te słowa Isabelle przewróciła oczami. – Musisz jutro spotkać się z Ciotką Maddie. Jest to główna osoba, która może ci pomóc w zrozumieniu twoich mocy.
– No dobrze, dobrze. A o której mam to spotkanie? – zapytała spokojnie.
– O 17.
– Co...? Co proszę?! Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! Jutro o tej porze będę na koncercie _Smile_! – emocje trochę poniosły młodą Starlight.
– No to nie pójdziesz na ten koncert.
Kelly było bardzo przykro mówić o tym siostrze. Wiedziała, jak bardzo ważny jest dla niej ten zespół. W końcu czekała na ten moment już bardzo długo. Ale niestety są rzeczy ważne i ważniejsze.
– Nie ma mowy! Idę z Vicky na koncert i mnie nie zatrzymasz! – wrzasnęła.
Po tym wściekła wybiegła z domu. Łzy same cisnęły się jej do oczu. Nic nie było takie, jakie miało być. Nie tak miało wyglądać jej życie. Planowała dzień jutrzejszy już od paru lat. Koncert był dla niej spełnieniem marzeń. Było to dla niej ważniejsze niż wszystko, co miała. Nie mogła zmieść myśli, że to mogłoby się nie udać.
W tym momencie szła czym prędzej do swojej przyjaciółki. Liczyła, że Vicky poprawi jej humor, a może nawet jej pomoże… I rzeczywiście stało się tak. Spędziła miły wieczór u przyjaciółki na pogaduchach, jedzeniu lodów i oglądaniu filmów. Najlepszy sposób zatarcia pamięci i pomocy – dobra zabawa w dobrym towarzystwie.
*
Następny dzień był po prostu piękny. Wymarzony wiosenny dzień. Ciepło, zielono, przyroda wydawała się radosna. Wietrzyk bawił się liśćmi na gałązkach drzew, a ptaki kąpały się w kropelkach wody pobliskiej fontanny. Niedaleki lasek nucił przyjemne szumne melodie, kwiaty wypięły piersi ku słoneczku... Ale może wróćmy już do naszych bohaterek.
Pokój Isabelle. Dziewczyna stała przed lustrem i się przeglądała. Vicky patrzyła na zachowanie swojej przyjaciółki. Lekko to ją śmieszyło. Obie były już w swoich strojach koncertowych. Były gotowe na nowe doświadczenia i spełnienie ich największego marzenia. Właśnie dziś idą na koncert _Smile_.
Izzy miała na sobie białą sukienkę z falbankami i skórzaną kurtkę. Na nogach miała swoje ulubione czarne trampki. Wyprostowała włosy. Vicky założyła białą falbaniastą spódnicę, dżinsową koszulę i czerwone Conversy. Jej włosy były lekko pofalowane.
Po wczorajszej rozmowie z przyjaciółką, Izzy lepiej się już czuła. Rzeczywiście spotkały się jeszcze raz wieczorem i wybrały te oto stroje. Rozmawiały też o znalezisku w parku, oczywiście… Ale była też wciąż zła na siostrę.
Była pewnego tego, co robi. Zdecydowała, że idzie na koncert i już. Kropka. Nie zmieni decyzji. Nikt jej nie zatrzyma.
Isabelle odwróciła się do przyjaciółki i zapytała ją z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy:
– To jak? Gotowa na przygodę życia?
– Gotowa jak nigdy – odpowiedziała jej ze śmiechem.
Po chwili dziewczyny wyszły z domu rodzinnego Starlight, który był zupełnie normalny i typowy... Oprócz faktu, że mieszkały tam tylko dwie młode dziewczyny…
Powolnym krokiem udały się do klubu. Szły pieszo, ponieważ miejsce to nie było zbyt daleko. Po drodze Vicky zabawiała swoją przyjaciółkę. Obie cały czas się śmiały. W końcu dotarły do celu. W klubie było już całkiem sporo ludzi. Większość właśnie w ich wieku. Wszyscy tryskali energią.
Cały lokal był w kolorach czarno-czerwonych. Hala była dość dużych rozmiarów. Nie było w niej okien. Pod ścianami stały trzy czerwone kanapy. Wystrój dawał lekko mroczny efekt, ale było tam przytulnie.
Nagle wszystkie światła zgasły. Vicky się tak mocno wystraszyła, że aż złapała swoją przyjaciółkę za rękę z piskiem. Izzy się zaśmiała pod nosem.
*
Kulisy. Członkowie zespołu _Smile_ siedzieli na dwóch kanapach w ciemnościach. A kto wchodził w skład tego zespołu, zastanawiamy się, co? Rodzeństwo Becky i Ross, ich kuzyn Mike i przyjaciele Bradley i Charlie. Grali rocka. Ross śpiewał i grał na gitarze, Becky grała na klawiszach, Mike na basie, Brad na drugiej gitarze, a Charlie na perkusji. Oczywiście wszyscy byli wtajemniczeni w sekretne życie Rossa. Rozmawiali.
– Czy myślicie o tym samym, co ja? – zapytał Mike reszty zespołu.
– Że korki wysiadły? – odpowiedział mu tępo Brad.
– Nie... W Kronikach było napisane, że zgaszone światło to oznaka... – zaczęła Becky i ciężko przełknęła ślinę.
– Uzewnętrzniającej się magii Isabelle... Bezpieczniki padły, ponieważ energia ją rozpiera z radości, bo już tu jest i zaraz się zacznie koncert jej ulubionego zespołu – dokończył lekko spanikowany Ross. Pstryknął palcami i światło z powrotem się zapaliło w całym klubie. Z jego palców ulatywały małe srebrzyste iskierki, które po chwili zniknęły.
– Wooow. Też tak chcę! – wrzasnął Charlie, który aż wstał z wrażenia. Wszyscy się zaśmiali z zachowania przyjaciela i także wstali.
– Myślę, że już na nas pora – odezwał się najstarszy w zespole blondas, czyli Mike (widać było pokrewieństwo z Lickienami na pierwszy rzut oka, ale nie było to zbyt uderzające… Może to przez jego brązowe oczy i ostrzej podkreślone kości policzkowe…?) i wszedł na schodki, prowadzące na scenę. Wszyscy po kolei zaczęli wychodzić. Brad ze swoją gitarą był za Mikiem, a za nim perkusista. Ross miał zamiar zrobić to samo, ale jeszcze na chwilę Becky go zatrzymała.
– Zobaczysz. Będzie dobrze, bracie – rozczochrała jego piękne blond włosy. On się do niej uśmiechnął i oboje weszli na scenę.
Światła reflektorów oślepiały członków zespołu. Krzyk fanów był wręcz nieznośny. Cały klub zatonął w muzyce. Koncert się zaczął.
Ross na samym początku miał chwilę wolnego od śpiewania – siostra go wyręczała. Akurat ich najnowszy singiel był autorstwa Becky zwany _Stay True Stay Strong_. Dlatego też Ross zajął się przeczesywaniem wzrokiem tłumu. Szukał jednej dziewczyny, która zmieni jego życie... Isabelle Starlight... Przed dłuższy czas trwania piosenki nie wychodziły mu poszukiwania dziewczyny. Wciąż jej nie mógł rozpoznać. Zaczął się w końcu obawiać, że nie wypełni swojej dzisiejszej misji…
Gdy już tracił nadzieję, nagle jego uwagę przykuła pewna dziewczyna. Była brunetką i miała białą sukienkę na sobie. Spodobała się mu jej radość z muzyki. Zapragnął poznać ją bliżej. W jego sercu obudziła się rządza szalonej miłości, której smak chciałby poznać właśnie przy jej boku.
W najmniej spodziewanym momencie stracił równowagę i wraz ze swoją gitarą spadł ze sceny. W tym momencie Isabelle była zszokowana tym, co się dzieje. Wykrzyknęła jego imię i nagle wszystko wkoło się zatrzymało. Zostali zamrożeni w czasie.
Ross szybko się otrząsnął i wstał z ziemi. Wykonał dziwny gest ręką, który spowodował ich przemieszczenie się – Izzy nagle razem z nim pojawiła się za kulisami.
Blondyn był bardzo blisko dziewczyny. Spojrzał w jej oczy i zatonął w nich. W tych błękitach oczach, podobnych do krystalicznie czystej wody. Uśmiechnął się do niej szczerze. Delikatnie dotknął palcami dłoni jej policzka.
– Odnalazłem cię, Isabelle.
– Co się dzieje? – zapytała lekko spanikowana i zdezorientowana.
Nigdy w życiu nie spodziewałaby się takiego obrotu akcji. Wydawało się jej, że śniła. Jeszcze przed chwilą dobrze się bawiła na koncercie ukochanego zespołu, a tu magia się uaktywniła! No i chyba coś jeszcze... Była w transie. Ale też trochę się jej podobała ta bliskość chłopaka...
Po prostu magia.
ROZDZIAŁ 3
Kelly szła główną ulicą, znajdującą się nieopodal domu rodziny Starlight, ponieważ dopiero z niego wyszła. Dziewczyna miała w planach udać się do Antykwariatu, w którym miała nadzieję spotkać ciotkę Maddie. Miały wiele ważnych kwestii do rozważenia. Spotkała się z nią ostatnio dzień wcześniej. Starały się uzyskać jak najwięcej informacji z Kronik na temat Isabelle. Dziś miały kontynuować to zajęcie wraz z posiadaczką niezwykłych mocy. Niestety dziewczyna nie chciała przyjść.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Światło pięknie pokolorowało chmury na odcienie różu, czerwieni i złota. Ta delikatnie różowa poświata stwarzała idealny klimat tego wieczoru na spacery dla zakochanych. I rzeczywiście, ulice były pełne szczęśliwych chwil wielu par. Nawet ptaki fruwały tylko parami. Znowu się rozmarzyłam... Wybacz czytelniku.
Kelly lekko uśmiechnęła się pod nosem, patrząc na te niecodzienne widoki. Praktycznie cała droga do Antykwariatu dała jej wiele radości. Może świat ludzi i natura czuli razem, że jest to wyjątkowy czas?
W końcu czarnowłosa doszła do tajemniczej opuszczonego lokalu. Chwyciła za klamkę i weszła do pustego pomieszczenia. Wszystko, co tam było, to białe gołe ściany. Odwróciła się tyłem do wnętrza i zamknęła drzwi. Gdy rozejrzała się po pomieszczeniu ponownie, ujrzała ściany pomalowane na bordowy kolor i mnóstwo dywanów, nie tylko na podłodze. Dookoła nieskończoność regałów z książkami i ogromne biurko, które było pośrodku Antykwariatu. Za biurkiem siedziała głęboko zamyślona nad pewną książką Ciotka Maddie. Oto jej kryjówka.
Od wieków przychodziło tu wielu czarowników, którzy kupowali przeróżne księgi – od poradników, po żywoty legendarnych postaci czy opowieści o mitycznych stworzeniach. Świat za oknem się nieustannie zmieniał, a Antykwariat wciąż był taki sam i zawsze już będzie. Tak samo jak osoba królująca w tym miejscu. Tak, Ciotka Maddie to nieśmiertelna czarodziejka. Kobieta wyglądała na czterdziestolatkę. Miała krótkie lekko podkręcone brązowe włosy, a jej oczy były błękitne, jak u wszystkich w rodzinie Starlight. Była ubrana w beżowy zestaw, składający się z ołówkowej spódnicy i żakietu.
Nagle ciotka otrząsnęła się i zauważyła znajomą sylwetkę dziewczyny. Uśmiechnęła się do niej, co Kelly odwzajemniła.
– Dzień dobry, kochanie. Jak ja dawno cię nie widziałam – złapała się za głowę.