Niezwykłe małżeństwo - ebook
Niezwykłe małżeństwo - ebook
Lady Meleri i sir Roberta połączył przypadek. Meleri, aby uniknąć ślubu z okrutnym mężczyzną, ucieka z rodzinnej posiadłości. Robert musi znaleźć angielską żonę, by zachować zamek i szlachectwo. Decydują się na małżeństwo z rozsądku, licząc, że w ten sposób pozbędą się kłopotów. Ich nadzieje okazują się jednak złudne. Odrzucony mężczyzna planuje zemstę i małżonkowie będą musieli stawić czoło niebezpieczeństwu...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1112-3 |
Rozmiar pliku: | 1 019 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Bywają chwile,
Gdy to, co realne, cieniem się zdaje,
A cień tym, co realne;
Gdy wytyczona granica
Między tym, co jest, a tym, czego nie ma, zdaje się rozmyta,
Jakby oko duszy zyskało moc spoglądania
Poza obrzeża istniejącego świata.
Takie godziny cienistych snów miłuję bardziej
Niźli wszelkie pospolite realności życia.
Anonim
Jeśli ktoś wierzył w legendę, wierzył i w duchy.
Pewna zjawa podobno nawiedzała zamek Beloyn. Na przestrzeni wieków różnie ją zwano, dla większości Szkotów jednak był to po prostu duch Czarnego Douglasa.
Był ich przodkiem, ich przeszłością i przyszłością, mistyczną istotą, w którą wierzono z pokolenia na pokolenie, bowiem duch ofiarował im coś bardziej rzeczywistego i krzepiącego niż swą fizyczną obecność.
Podarował im nadzieję.
Nikt nigdy go nie widział, ale nigdy nie kwestionowano, że istnieje. Na tej ziemi, pełnej magicznych opowieści, wszyscy wiedzieli, że to, co już się wydarzyło, rzuca cień na to, co nastąpi. Sława może zblednąć i obrócić się w nicość. Wielkie nazwiska mogą odejść w nieznane, ale magia pokrewnej duszy przetrwa w miejscach przez nią nawiedzonych i objawi się niczym zagadkowa woń róż w grudniu.
Duch krążył tam na długo przed ich narodzinami, nim wilki i jelenie znikły z niziny, nim John Knox, wielki reformator, wygłosił w tysiąc pięćset pięćdziesiątym dziewiątym roku swoje słynne kazanie przeciwko bałwochwalstwu. Duch był tu, nawet zanim Robert Bruce zasiadł na szkockim tronie w tysiąc trzysta osiemnastym roku.
Mijały wieki, a każde następne pokolenie było świadome bliskości ducha, albowiem trwał on tu zawsze, bez względu na porę roku. Śpiewano o nim ballady, dostrzegano go w pustych dolinach i zburzonych twierdzach, słyszano w szczęku oręża zbrojnych mężów. Lud mówił o nim, z wieku na wiek powtarzano sobie historie z czasów, w których żył i umarł, i wierzono, że znowu powróci.
– Przemierzy Lammermuirs, gdy księżyc wysrebrzy wrzosowiska, a wiatr owieje wzgórza – mówiono.
Czas nie osłabił ludzkiej wiary. Wszyscy wiedzieli, że ta chwila nadejdzie i duch wyłoni się z otchłani przeszłości, by wkroczyć w teraźniejszość. Nikt nie wiedział, kim będzie ten, kto ujrzy go pierwszy i w którym momencie to nastąpi. To jednak musiało się stać.
Nie znaczyło nic, że go nie widzieli, bowiem wyczuwali jego obecność. Przemawiał do nich w snach, nocami krzewił idee w żyznej glebie ich umysłów, aby po przebudzeniu rozmyślali o tym, co utracone i co da się odbudować po jego powrocie.
Był w głuchej ciszy szarych wzgórz, w gromie i błyskawicy przed nawałnicą. Podmokłe wrzosowiska szeptały jego imię nocą, a gdy dzieci płakały, rodzice tulili je, śpiewając:
Luli, luli, oczka zmruż
Czarny Douglas jest tuż, tuż…
Wierzyły w niego i jego opiekę.