- W empik go
Nigdy ci nie wybaczę - ebook
Nigdy ci nie wybaczę - ebook
Nigdy Ci nie wybaczę to trzymająca w napięciu opowieść o miłości, nienawiści i dramatycznej walce o obronę dobrego imienia, tocząca się w środowisku ludzi związanych z mediami.
Stella Lerska, znana nam już powieści Pewna pani z telewizji i Zemsta na ekranie gwiazda telewizyjna, decyduje się wnieść pozew przeciwko stacji, która dyscyplinarnie zwolniła ją z pracy.
Jednak podczas procesu okazuje się, że prawie żadna z osób współpracujących z nią w telewizji, nie chce zeznawać na jej korzyść.
Nad głową Stelli zawisa więc groźba przegranej. Ma również kłopot ze znalezieniem nowej pracy, a kiedy okazuje się, że ktoś wyczyścił jej konto w banku, sytuacja staje się krytyczna. Jakby tego było mało, dorosły syn nieżyjącego kochanka Stelli, nie ustaje w działaniach mających ją zniszczyć, a nawet pozbawić życia. Wszystko to zmusza ją do refleksji nad dotychczasowym życiem, także osobistym.
Czy Stella znajdzie w sobie siłę, aby wszystko poukładać od nowa i udowodnić swoją niewinność przed sądem?
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-64378-74-4 |
Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stella Lerska, znana dziennikarka telewizyjna, została porwana tuż przed swoimi trzydziestymi piątymi urodzinami. Mimo że jej talk-show „Rozmowy o niewidzialnym” miał dużą oglądalność, jej zniknięcie nie od razu zostało zauważone przez media. Pewnie dlatego, że Stella, po krótkim oporze, poddała się i porywacz, Miłosz Dziemski, mógł bez żadnej przemocy zrealizować swój szalony plan wywiezienia jej do najdalej wysuniętego na północ miejsca w Polsce. Mężczyzna, na co dzień przyjaciel i sąsiad Lerskiej, liczył, że wyjazd nad morze pomoże jej zebrać siły przed dwiema sprawami sądowymi, które ją czekały w najbliższej przyszłości. Pierwsza – przeciwko telewizji – w związku ze zwolnieniem dyscyplinarnym z pracy, a druga – przeciwko Jackowi Milińskiemu – za pobicie i próbę gwałtu.
„Nie sądziłam, że porwanie może być takie miłe” – pomyślała Stella, kiedy dżip Miłosza pokonywał kolejne kilometry na drodze prowadzącej na Wybrzeże.
Lerska była nawet wdzięczna Dziemskiemu, iż z troski o nią wywrócił swoje życie do góry nogami i postanowił ją zabrać nad morze. Spacery plażą uwielbiała o każdej porze roku.
Stella i Miłosz dotarli do Jastrzębiej Góry, najdalej wysuniętej na północ polskiej miejscowości, późno w nocy. Byli tak zmęczeni, że wypicie herbaty wydawało im się równie trudne, jak zdobycie Mont Everestu.
– Marzę tylko o szybkim prysznicu i łóżku – powiedziała Stella, kiedy gospodyni wręczała im klucze od domków usytuowanych w pięknie utrzymanym ogrodzie. Przed wejściem do swojego apartamentu Stella spojrzała na rozgwieżdżone niebo.
„Zapowiada się piękny dzień. A może nawet kilka?” – pomyślała, zamykając za sobą drzwi.
Wnętrze zaskoczyło ją komfortowym urządzeniem, ale nie skupiała się nad tym zbyt mocno.
– Ledwie przyłożyłam głowę do poduszki, odleciałam. Spałam jak górnik po szychcie – opowiadała Miłoszowi, kiedy rano spotkali się na śniadaniu w jadalni znajdującej się w willi, w której mieszkali właściciele pensjonatu. – Mała kanapka i duża kawa, a potem długi spacer brzegiem morza, bo grzech przy takiej pogodzie siedzieć w domu – dodała, zerkając na bezchmurne niebo za oknem.
– Takiego listopada nie pamiętam – odparła gospodyni, która serwowała im posiłek. – Nigdy też nie gościłam u siebie równie znanej osoby jak pani – zwróciła się do Stelli. – Wiem, wiem, nikomu ani słowa. Może być pani spokojna. Moje prawdziwe nazwisko to dyskrecja – dodała, zanim dziennikarka zdążyła się odezwać.
Kiedy Stella w towarzystwie Miłosza pierwszy raz popatrzyła z klifu na morze, promienie słoneczne, niczym morsy, beztrosko pławiły się w szafirowej, spokojnej wodzie. Wciągnęła haust powietrza i zmrużyła oczy. Miała wrażenie, że tysiąc świetlików pływa po gładkim lustrze wody.
„Muszę go dotknąć” – pomyślała i zbiegła w dół stromymi schodami.
Miłosz po chwili wahania ruszył za nią. Zatrzymał się na brzegu, a ona skropiła mu twarz kilkoma kroplami morskiej wody. Potem przez chwilę cieszyli wzrok widokiem ogromnego, lśniącego w słońcu i cicho szumiącego królestwa Neptuna. W końcu ruszyli plażą w kierunku Rozewia. Stella szybko wysunęła się do przodu. Idąc energicznym krokiem, nosem wciągała rześkie powietrze i zatrzymywała je w płucach, żeby po dłuższej chwili wypuścić ustami. Po kilkunastu takich głębokich wdechach i wydechach zachwiała się na nogach. Pewnie by upadła, gdyby Miłosz jej nie podtrzymał.
– Co się dzieje? – zapytał.
– Zaszumiało mi w głowie – odpowiedziała i uśmiechnęła się.
Zdjęła czapkę, a gęste, jasne włosy rozsypały jej się na plecach. Przeczesała je dłońmi, posłała całusa wspierającemu ją mężczyźnie i ruszyła w dalszą drogę. Po kilku minutach dostrzegła po prawej stronie niezbyt szeroki wąwóz, pnący się do góry.
– Idziemy? – zwróciła się do Miłosza.
– Chcesz zobaczyć obelisk?
Nie miała pojęcia, o czym mówi, co pokazała, krzywiąc twarz i wzruszając ramionami.
– Na szczycie jest pomnik upamiętniający powrót Zygmunta III Wazy z nieudanej wyprawy do Szwecji po koronę. Legenda mówi, że w tych okolicach rozbił się statek, którym płynął, a rybacy pomogli królowi i załodze się uratować – wyjaśnił.
– Skąd ty to wiesz? Bywałeś tu wcześniej? – zdziwiła się.
– Przygotowując się do porwania ciebie, poczytałem trochę o okolicy, żeby znaleźć najlepsze miejsce, gdzie cię będę przetrzymywał – zażartował. – Poważnie mówiąc, kiedyś konsultowałem scenariusz filmu dokumentalnego o tym rejonie i trochę rzeczy mi zostało w głowie. Na przykład to, że ten wąwóz nazywa się Lisi Jar.
Stella z uznaniem pokiwała głową.
– To co? Kto pierwszy u góry? – zaproponował i chciał wystartować, ale ona go przytrzymała.
– Nie. Dzisiaj jednak tylko spacer brzegiem morza, dobrze? – zapytała.
Zgodził się bez dyskusji i delikatnie zagarnął ją ramieniem, dając sygnał, że mogą iść dalej.
– Powiesz mi, jak to się stało, że zostałeś scenarzystą? Czy archeologia tak cię rozczarowała? – zapytała, kiedy znowu szli w kierunku Rozewia.
– Odezwała się w tobie natura dziennikarki?
– Ona nie ucichła, tylko czekała na odpowiedni moment, żeby zadać to pytanie.
Stella zerknęła na niego zaczepnie, ale on tego nie dostrzegł, bo odwrócił głowę w bok. Miał regularne rysy twarzy. Był wysoki. Jego sportowa sylwetka świadczyła, że mimo wielu godzin spędzonych na pisaniu nie zaniedbał się. Patrząc w dal, mrużył oczy i marszczył nos. Jego przedłużające się zamyślenie podsycało ciekawość Stelli.
– Byłem z dziewczyną, która coś tam pisała i postanowiła pójść na kurs dla scenarzystów. Miałem przerwę między wykopaliskami i zapisałem się razem z nią na zajęcia. No i mnie zassało – wyjaśnił, ciągle patrząc w bok. – Ją jednak straciłem – dodał po dłuższej chwili zmienionym głosem.
Stella zauważyła, że schował głowę w ramiona, a jego twarz zszarzała.
„To chyba była bardzo ważna dziewczyna” – pomyślała.
Do Przylądka Rozewie szli w milczeniu. Jednak nie wspięli się stromymi schodami prowadzącymi do latarni, bo dowiedzieli się, że jest czynna tylko wiosną i latem. W drodze powrotnej do Jastrzębiej Góry Stella zdjęła buty i skarpetki, a potem zanurzyła stopy w morzu. Po pierwszym kontakcie z wodą parsknęła jak źrebię i odskoczyła w bok. Po chwili jednak wróciła i pozwoliła, by jęzor wody oblizał jej nogi. Na początku miała wrażenie, że tysiące cieniutkich igieł wbiło jej się w stopy. Trwała w bezruchu, wstrzymując oddech. W końcu głośno wypuściła powietrze i poczuła, że igły zniknęły, a otulająca jej stopy woda już nie jest taka zimna. Weszła głębiej, do kostek. Miłosz nie od razu ruszył w jej ślady. Jednak kiedy się zdecydował i wytrzymał pierwszy szok, przyznał jej rację, że brodzenie w wodzie jest przyjemne. Przebyli w ten sposób całą drogę do głównego wejścia na plażę w Jastrzębiej Górze. Schody do góry też pokonali boso. Dopiero na szczycie klifu włożyli buty, żeby pójść do pobliskiej kawiarni na kawę.
Zajęli miejsca w koszach plażowych, które wystawiono na tarasie przylegającym do lokalu. Jesienny dzień, który coraz bardziej udawał wiosenny, sprawił, że wiele osób siedziało na zewnątrz, pozwalając, by słońce muskało ich twarze.
– Miałeś fajny pomysł z tym porwaniem – powiedziała Stella.
– Dzięki, że nie stawiałaś zbyt dużego oporu. Mogłem w ten sposób sprawdzić, jak działa jeden z moich najnowszych pomysłów scenariuszowych – stwierdził z łobuzerskim uśmiechem.
– I co? Wprowadzisz go do swojego serialu?
– Jeszcze nie wiem. Może zachowam go tylko dla nas? – Otoczył ją ramieniem.
Pozwoliła, żeby dotknął ustami jej włosów. Kiedy jednak pochylił się, żeby ją pocałować, zgrabnie wysunęła się z jego ramion.
– Miłosz, niech zostanie tak jak jest – poprosiła. – Nie jestem gotowa na nic więcej – dodała po chwili.
– Przecież ja ci nie proponuję małżeństwa – zażartował.
– Nie? – zdziwiła się w podobnym tonie. – To czego ty chcesz ode mnie?
– Seksu.
Otworzyła usta i westchnęła.
– To faktycznie zmienia postać rzeczy. Muszę się zastanowić – stwierdziła poważnie i popatrzyła w bok, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Kiedy znowu spojrzała na Miłosza, nie mogła się powstrzymać. Jego mina była tak komiczna, że po chwili śmiali się wszyscy wokół. Tylko on zdawał się nie rozumieć, co ich tak bawi i z powagą na twarzy rozglądał się dookoła.
Kiedy kelnerka podała im kawę, zaczęli rozmawiać o wycieczkach na najbliższe dni. Stella zdziwiła się, kiedy odkryła, że Miłosz szczegółowo zaplanował ich pobyt.
– Ale dlaczego uważasz, że właśnie okoliczne zamki powinniśmy przede wszystkim odwiedzić? – zapytała.
– Zanim znowu będziesz królowała w telewizji, musisz popraktykować jako księżniczka. Ja się wcielę w rolę twojego giermka.
– Znowu jakiś serialowy pomysł? – udawała, że nie sprawił jej przyjemności swoją odpowiedzią.
Wzruszył ramionami i zrobił nieszczęśliwą minę.
– Ty powinnaś być dziennikarzem śledczym. W mig umiesz rozszyfrować człowieka.
Przed kolejnym spacerem po okolicy postanowili sprawdzić, jak miewa się jego papuga. Została sama w nowym miejscu i różnie mogła na to zareagować. Kiedy po cichu otworzyli drzwi do jego domku, usłyszeli, jak żako gada.
– Nie ma! Wycieczka! Nie ma! – skrzeczała. – Dobrze! Dobrze! Cześć! Pa!
– Chyba jest zła, że jej nie wziąłeś – wyszeptała Stella.
Papuga zamilkła, jakby zorientowała się, że ktoś wszedł do środka. Słychać było, jak przenosi się z jednej żerdzi na drugą, ale już nie gadała. Stella zdecydowanym krokiem podeszła do jej klatki, stojącej w pobliżu kominka.
– Cześć! – przywitała papugę.
– Stella! Co robisz? – zaskrzeczała żako.
– Wróciłam z Miłoszem ze spaceru. A ty? Jak się masz?
– Masz! Masz!
Stella doskonale rozumiała, czego chce od niej papuga. Ruszyła do aneksu kuchennego po smakołyk dla żako. Po chwili wrzuciła kawałek mandarynki do metalowej miski stojącej w klatce. Uśmiechnęła się, kiedy ptak głośno wyrażał swoje zadowolenie .
– Aaa... Mniam – skrzeczał. – Masz! Masz – powiedział, kiedy skończył.
Stella wrzuciła jeszcze dwie cząstki owocu do miski. Nie mogła jednak dłużej obserwować, jak żako pochłania smakołyk, bo zabrzęczał jej telefon. Odebrała połączenie i usłyszała głos Jacka. Przysiadła na krześle z wrażenia. Krew odpłynęła jej z twarzy.
– Jak ci się odpoczywa nad morzem? Może wpadnę jak kiedyś na lampkę szampana? – zapytał Miliński ciepłym głosem.
Stella mocniej zacisnęła dłoń na aparacie. Czuła na sobie wzrok Miłosza, ale nie była w stanie popatrzeć na niego. Siedziała jak sparaliżowana.
– Potem moglibyśmy się zabawić tak jak lubisz. Tęsknisz za mną tak jak ja za tobą? – dopytywał się uwodzicielskim tonem.
Stella rozłączyła połączenie i ze wstrętem odrzuciła telefon na stolik. Starała się zapanować nad wewnętrznym dygotem. Po jakimś czasie zorientowała się, że Miłosz klęczy obok niej.
– Jacek! – wyrzuciła z siebie łamiącym się głosem.
– Po co odbierałaś?
– Dzwonił nie ze swojego numeru – wyjaśniła. – Tylko skąd on wie, że wyjechałam? Śledzi mnie?
Popatrzyła na Miłosza przerażonym wzrokiem. On delikatnie ścisnął jej dłonie. Telefon Stelli zasygnalizował nadejście SMS-a. Drżącą dłonią sięgnęła po aparat i głośno wypuściła powietrze, kiedy otworzyła wiadomość.
– „Wykończyłaś moich rodziców. Poniesiesz za to karę” – przeczytała na głos.
– On jest idiotą. Przecież jak ci wysyła takie groźby, to się pogrąża – skomentował SMS-a Miłosz.
– Wysłał to z bramki internetowej. Trzeba udowodnić, że to on zrobił.
– Przecież pisze o rodzicach, czyli myśli o Marku i Monice i ich wypadku samochodowym.
Miłosz podniósł się i ruszył w kierunku kominka, żeby podsycić ogień, który ledwie się tlił.
– Jak go znam, będzie się upierał, że może byłam kochanką jeszcze innego faceta niż jego ojciec i to jego dziecko mi przysłało SMS-a.
Oboje zamilkli. Stella przyglądała się, jak Miłosz pogrzebaczem rozgarnia żar w kominku, a potem podrzuca drewno. Krótko po tym jak zamknął okrągłe szklane drzwiczki, pojawiły się czerwono-niebieskie płomienie, a ze środka zaczęły dochodzić trzaski zasysanego przez ogień drewna i dudnienie z komina. Miłosz odwrócił się do Stelli i popatrzył na nią pytająco.
– Jacek wie, że cierpię na depresję i napady paniki. Będzie robił wszystko, żeby mój stan się pogorszył – odezwała się.
– Niepotrzebnie mu kiedyś odpuściłaś…
– Miłosz, nie wracajmy do tego – zdecydowanie mu przerwała. – Tłumaczyłam ci wiele razy, dlaczego to zrobiłam. Twoja siostra też mu odpuściła. A tobie dopiero po latach się przyznała, że próbował ją zgwałcić.
Miłosz chciał coś powiedzieć, ale tym razem zabrzęczał jego telefon. Zerknął na wyświetlacz i się skrzywił.
– Stella! Kocham cię! – zaskrzeczała papuga.
Stella podeszła do niej. Żako radośnie uderzyła w dzwonek-zabawkę.
– Ale jak to? Nie mogę! – dobiegł do Stelli fragment telefonicznej rozmowy Miłosza.
Tymczasem papuga postanowiła wykonać koncert na dzwonku na cześć Stelli, waląc w zabawkę jak opętana. Żadne słowa nie były w stanie jej przekonać, żeby przestała. Miłosz musiał wyjść na zewnątrz, żeby dokończyć rozmowę telefoniczną. Stella wróciła na swoje miejsce na fotelu, licząc, że jak zignoruje papugę, ona w końcu odpuści.
– Gram! Gram! – zaskrzeczała papuga, kiedy zmęczyło ją walenie w zabawkę. – Gram! – zaczęła powtarzać w kółko.
W końcu zamilkła, ale nie na długo. Zaintonowała Sen o Warszawie i nie przestała go gwizdać, nawet wtedy, gdy Miłosz pojawił się znowu w salonie. Kiedy usłyszał, czego tym razem się uczepiła, zrobił zdziwioną minę i zatrzymał się na środku pokoju.
– Skąd wiesz? – zawołał do papugi.
Jednak żako nie dała się wciągnąć w rozmowę. Dalej gwizdała piosenkę.
„Wracamy? Co się stało?” – pomyślała Stella.
– Nie mam dobrych wiadomości – oświadczył Miłosz i nerwowo podrapał się po głowie. – Zostaniesz z Żakuszką sama? – Posłał Stelli proszące spojrzenie. – Muszę pojechać na plan zdjęciowy. Aktorka miała wypadek i na miejscu trzeba poprawić scenariusz, żeby nie przerywać zdjęć – wyjaśnił. – Zostaniecie same? – zapytał, przenosząc wzrok ze Stelli na papugę. Żakuszka zignorowała jego pytanie i dalej gwizdała Sen o Warszawie.
– Ona podjęła decyzję za nas obie. – Stella pokazała na klatkę. – Wracamy z tobą.
– Czemu? Za dwa, trzy dni będę z powrotem, a ty w tym czasie złapiesz oddech.
Stella kochała spacery brzegiem morza. Na najbliższe dni zapowiadano słoneczną pogodę, więc kusiła ją perspektywa pozostania. Z drugiej strony po telefonach Jacka nie czuła się pewnie.
„Zostanę bez samochodu. Co zrobię, jak ten drań się pojawi?”
„Ma dyżury w szpitalu. Program w telewizji. Nie przyjedzie”.
„On ma obsesję na moim punkcie. Zdolny jest do różnych szaleństw”.
Pochłonięta rozmową ze sobą nie zauważyła, że Miłosz zbliżył się do niej. Delikatnie ją przytulił i cicho zapytał:
– Co się dzieje?
Popatrzyła na niego spłoszona.
– Wszystko w porządku. Kiedy ruszamy? – Starała się, żeby jej głos zabrzmiał rzeczowo.
– Naprawdę chcesz jechać? – Spojrzał jej w oczy.
Nerwowo zamrugała powiekami, udając, że coś jej wpadło do oka. Przestraszyła się, że odkryje jej małe kłamstwo. Miłosz przyciągnął jej głowę do swojego policzka.
– Jeśli będziesz wszędzie chodziła z Żakuszką, nikt ci nie podskoczy – wyszeptał jej do ucha, jakby naprawdę miał dostęp do jej myśli.
– Co ty opowiadasz? – Popatrzyła na niego podejrzliwie.
– Na pewno nie bajki. Żakuszka zaatakuje każdego, kto będzie próbował się do ciebie zbliżyć, kiedy będzie siedziała na twoim ramieniu. Tylko musisz ją ubrać w specjalne szelki, żeby nie odfrunęła.
Stella zmarszczyła czoło i z niedowierzaniem pokręciła głową.
– Stella, nie psuj mojego porwania. Miałaś wrócić z nowymi siłami do Warszawy – powiedział i cmoknął ją w policzek.
Kiedy był obok, czuła się bezpiecznie. Jednak nie była pewna, co się stanie, gdy on wyjedzie.
„Masz wygrać wojnę z telewizją! Pokonać Jacka! A boisz się zostać sama nad morzem?” – skarciła samą siebie w myślach.
– Dobrze – powiedziała głośno.
Miłosz nie zrozumiał, co ma na myśli. Pochylił się i zapytał:
– Co dobrze?
– Zostaję – wyjaśniła, patrząc mu w oczy.
Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
– Co jest? Co robisz? – zaskrzeczała papuga.
Miłosz zerknął na żako i rzekł:
– Uwodzę Stellę.
– Dobrze – zaskrzeczała żako, czym spowodowała ich wybuch radości.
Papuga polubiła Stellę od pierwszego spotkania, które miało miejsce kilka tygodni temu. Z zasady potrzebowała czasu, aby zaakceptować osobę pojawiającą się w pobliżu Miłosza, ale dla Stelli zrobiła wyjątek. Sympatia była obopólna, bo Lerska też bardzo lubiła gadającego ptaka.ROZDZIAŁ 2
Pół godziny później Stella odprowadziła Miłosza do samochodu, a potem poszła do swojego domku po kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Zdecydowała, że na czas jego nieobecności zamieszka z papugą.
– Nie? Nie ma? – zaskrzeczała żako, kiedy znowu się pojawiła.
– Pojechał, ale za dwa, trzy dni wróci – wyjaśniła.
Na pocieszenie wrzuciła jej smakołyk do miski. Usiadła przed komputerem, żeby sprawdzić, jakimi informacjami żył świat przez ostatnie kilka godzin. Po chwili przetarła oczy ze zdumienia, bo na jednym z portali zobaczyła zdjęcie Miłosza pochylonego nad nią tak, jakby chciał ją pocałować. Nie miała wątpliwości, że tę fotografię zrobiono, kiedy siedzieli na tarasie w kawiarni. Podpis pod zdjęciem informował, że Stella Lerska w trudnym momencie swojego życia szuka pocieszenia w ramionach znanego scenarzysty i wyjechała z nim nad morze.
– Zostałam porwana – zamruczała.
– Co tam? – zainteresowała się papuga.
– Piszą o mnie i Miłoszu.
– Dobrze! – zaskrzeczała żako.
– Mam po kokardę zainteresowania moją osobą. O tak! – Stella gestem podkreśliła swoje słowa.
– No tak. Tak. Tak!
Zrozumienie w głosie papugi nieco rozładowało wściekłość Stelli.
– Dobrze na mnie działasz, wiesz? – zwróciła się do żako.
Papuga przekrzywiła na bok głowę, jakby nie dowierzała.
– Naprawdę. Umiesz rozbroić człowieka – stwierdziła Stella.
– No, no – powiedziała żako, wywołując uśmiech na twarzy Stelli.
Będąc w lepszym nastroju niż przed chwilą, zdecydowała się zajrzeć na strony internetowe swoich podopiecznych. Nie zdążyła, bo dostrzegła, że na komunikatorze internetowym zalogował się Adrian, reżyser jej talk-show „Rozmowy o niewidzialnym”.
„Super. Muszę z nim porozmawiać o procesie z telewizją”.
Adrian Zawilski przez ostatni rok współpracował z nią przy tworzeniu programu. Miała wrażenie, że może na nim polegać. Dlatego trochę ją zdziwiło, że nie odezwał się do niej od momentu, kiedy wręczono jej zwolnienie dyscyplinarne. Właśnie nadarzyła się okazja, żeby się dowiedzieć dlaczego.
– Cześć. Co u ciebie? – zapytała, kiedy Adrian odebrał komputerowe połączenie.
– Jakoś żyję – odpowiedział.
Na łączach zapanowała cisza.
– A czy mój adwokat z tobą rozmawiał? – odezwała się.
– Dzwonił, ale w niezbyt dobrym momencie.
– A zdążył ci powiedzieć, że chciałabym, żebyś był moim świadkiem w procesie przeciwko telewizji?
– Coś wspomniał – bąknął pod nosem.
– Adrian, czy ja ci przeszkadzam? – Zmusiła się, żeby ton jej głosu nie zdradził wściekłych myśli, które kłębiły się w jej głowie.
– Nie.
Dobrze, że miała wyłączoną w swoim laptopie kamerę, bo inaczej by zobaczył, jak wygraża mu dłonią zaciśniętą w pięść.
– Wal! Wal! – zaskrzeczała papuga.
Stella posłała jej karcące spojrzenie i odwróciła laptop tak, by mikrofon nie zbierał tego, co mówi żako.
– Wal! Mocniej! – papuga powtarzała jak nakręcona.
– Adrian? Jesteś tam? – zapytała Stella, bo miała wrażenie, że połączenie się zerwało.
– Jestem – mruknął, jakby opędzał się od natrętnej muchy.
– Będziesz zeznawał na procesie?
Nie odpowiedział. Słyszała w słuchawkach jego nieco świszczący oddech.
– No dobra – odezwał się po chwili. – Miejmy to za sobą. Nie chcę, żebyś mnie w to mieszała.
Stella otworzyła usta i zaczęła nimi bezgłośnie poruszać. Walczyła ze sobą przez chwilę, zanim wreszcie przemówiła:
– Adrian, ale jak to? Przecież wiesz…
– Wiem, nie wiem. Stella, nie chcę w tym brać udziału, rozumiesz?
– Nie.
– Twój problem. Właściwie to już muszę kończyć.
Uznał, że ucieczka będzie najlepszym wyjściem z tej sytuacji, ale Stella nie pozwoliła mu się rozłączyć.
– Czemu mnie tak traktujesz?! – wrzasnęła. – Już zapomniałeś, jak żebrałeś u mnie o pracę?! Jak mnie błagałeś, żebym ci dała szansę?! Adrian, jak…
– Opanuj się! Mam iść do sądu, bo jestem ci coś winien?! – przerwał jej, podnosząc głos.
Stella miała wrażenie, że również ją uderzył. W podbrzusze. Skuliła się z bólu i na chwilę straciła oddech. On z jakiegoś powodu nie rozłączył się i słychać było, jak dyszy z emocji.
– Masz tylko powiedzieć, co wyprawiał Jacek – Stella odezwała się z trudem.
– Niewiele pamiętam.
– To niemożliwe.
– Możliwe. Muszę kończyć. Cześć. – Rozłączył rozmowę.
– Drań! Padalec! Zero!
Zerwała się na nogi i nerwowo zaczęła chodzić do pokoju.
– Zero! Zero! – zaskrzeczała papuga.
– Żebyś wiedziała!
Stella zatrzymała się na środku pokoju i popatrzyła na papugę siedzącą na najwyższej żerdzi. Jej okrągłe, ciemne oczy błyszczały groźnie. Stella była przekonana, że ptak doskonale odczytuje jej emocje i w napięciu czeka, co będzie dalej.
– Poradzę sobie bez gnoja. Jest kilka osób, które na pewno powiedzą w sądzie, jak było. Udowodnię, że moje zwolnienie było niesprawiedliwe i zażądam odszkodowania za szkalowanie mnie w mediach – powiedziała do papugi.
– Dobrze! – zaskrzeczała żako. – Dobrze! – powtórzyła radośnie, wywołując uśmiech na twarzy Stelli, czym zasłużyła sobie na smakołyk.
Kiedy papuga z wielkim apetytem pochłaniała cząstkę jabłka, zabrzęczał telefon Stelli. Zerknęła na wyświetlacz i zawahała się, czy odebrać. Dzwonił Krystian, jej chłopak z czasów, gdy zaczynała pracę w telewizji. Nie miała z nim kontaktu od wielu lat.
– Słucham? – odezwała się niepewnie.
– Stella? Mówi Krystian.
– Wiem.
– To miłe, że mnie masz w swoim telefonie. Jadę do ciebie – powiedział radośnie.
– Krystian, przestań się wygłupiać – fuknęła na niego.
– Mówię poważnie. Jutro się zobaczymy. Mam nadzieję, że się nie zwiniesz z tej Jastrzębiej. Musimy pogadać.
– Ale o czym? Stary, co cię napadło?
– Jeśli na kogoś napadli, to na ciebie. – Zarechotał ze swojego dowcipu. – Mówiąc poważnie, kolega ma zlecenie na wywiad z tobą. Ja przyjadę jako operator.
Stella przysiadła w fotelu i zerknęła w bok. W lustrze wiszącym na ścianie zobaczyła swoje odbicie, które ją lekko przestraszyło. Miała bladą twarz i oczy błyszczące niezdrowo.
– Tylko że ja nie udzielam wywiadów – powiedziała po krótkiej pauzie.
– Przestań. Kilka widziałem. Poza tym w twojej sytuacji… no, ale o tym pogadamy, jak się zobaczymy. Gdzie się zatrzymałaś? – zapytał.
Przez kolejne kilka minut Stella wiła się jak piskorz, żeby nie zdradzić miejsca swojego pobytu. W końcu wyszła z tej walki zwycięsko. Umówiła się z nim w kawiarni na klifie.ROZDZIAŁ 3
Następnego poranka telefon od ciotki Wandy przypomniał Stelli, że właśnie kończy trzydzieści pięć lat. Młodsza siostra jej nieżyjącej mamy, jak to miała w zwyczaju od lat, nie złożyła jej tradycyjnych życzeń, ale przytoczyła kilka wersów z Dezyderaty Maxa Ehramanna:
– Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech. Bądź sobą. Dąż do szczęścia. To są wersy, które wybrałam dla ciebie na ten rok, a ty jak zwykle puść sobie całość w wykonaniu artystów Piwnicy pod Baranami i dobierz coś jeszcze – oznajmiła.
Ciotka nie miała męża ani dzieci i pewnie dlatego całą swoją troskliwą uwagę skierowała na siostrzenicę. Wanda była przeciwieństwem swojej starszej siostry, mamy Stelli, która uciekła w pracę po gwałtownym rozstaniu z mężem, stając się współczesną doktor Judym.
– Pracujesz całymi dniami, a nie możesz mi kupić tego, o co cię proszę – wyrzucała mamie Stella, kiedy była nastolatką.
Mama nic nie odpowiadała, tylko patrzyła na nią w taki sposób, że Stella nie wytrzymywała jej karcącego spojrzenia i uciekała do swojego pokoju. Czasami płakała.
W tamtych czasach atrakcyjne prezenty Stella dostawała od ciotki. Ona też zawsze miała czas dla siostrzenicy i była zachwycona wszystkim, co Stella robiła. Kiedy rozpoczęła pracę w telewizji, Wanda oglądała każdy program, z którym siostrzenica miała coś wspólnego. Mamę Stelli to nie zachwycało. Uważała, że córka powinna pójść w jej ślady i zostać lekarzem.
– Jakie masz plany na dzisiaj? – zapytała ciotka po złożeniu życzeń.
– Pójdę na długi spacer brzegiem morza.
– Wyjechałaś? – ucieszyła się.
„Zostałam porwana”.
– Spontaniczna decyzja – powiedziała głośno.
– Bardzo dobry pomysł. Powinnaś złapać oddech po tym wszystkim, co cię ostatnio spotkało.
– A tobie i Milenie jak jest w Ciechocinku?
Stella nie chciała rozwijać tematu urodzin, bo bała się, że ciotka zasmuci się, kiedy zorientuje się, że spędzi ten dzień tylko z papugą.
– Fantastycznie. Kilka razy dziennie powtarzamy, że miałaś świetny pomysł z tym wyjazdem – zaszczebiotała ciotka.
Stella uśmiechnęła się, bo przypomniała sobie rozmowy, w których dwoiła się i troiła, żeby przekonać Wandę do kuracji w sanatorium. Mimo że ciotka podupadła na zdrowiu, nie chciała słyszeć o wyjeździe. W końcu Stella wykombinowała, że wyśle ją do sanatorium z Mileną, przyjaciółką i sąsiadką. Obu w dużej mierze sfinansowała ten pobyt, bo wtedy jeszcze miała pracę i było ją na to stać.
Po rozmowie poszła na plażę. Morze dłuższymi niż poprzedniego dnia jęzorami lizało piasek. Stella zrzuciła buty i ruszyła w stronę słońca, które wisiało na niebiesko-fioletowym niebie. Wiosenna temperatura zachęcała do zdjęcia czapek i szalików oraz rozpięcia kurtek czy płaszczy. Większość spacerowiczów z chęcią to zrobiła. Ale nikomu nie przyszło do głowy chodzić boso po wodzie. Może dlatego Stella budziła zainteresowanie. A może również dlatego, że rozpoznawano w niej panią z telewizji? Nie zwracała na to uwagi i pewnym krokiem szła przed siebie. Wiatr delikatnie smagał ją po twarzy i rozwiewał włosy. Wpatrywała się w morze i nie myślała o niczym.
Dźwięk telefonu przerwał jej kontemplowanie piękna. Krystian poinformował ją, że popsuł im się samochód i szybko nie pojawią się w Jastrzębiej Górze.
– Mówiłam, żebyście nie jechali – powiedziała.
– Pojawimy się dla samej przyjemności zobaczenia ciebie – zażartował. – Dam znać, jak będziemy dojeżdżali – dodał i pozwolił jej wrócić do świata, z którego chwilę wcześniej ją wyrwał. Postanowiła zanurzyć się w nim jeszcze mocniej i wyłączyła telefon.
Gdy po kilku godzinach nieobecności pojawiła się w domku Miłosza, papuga powitała ją milczeniem.
– Czemu nie odpowiadasz na moje cześć? – zapytała Stella.
Żako siedziała na żerdzi i bacznie ją obserwowała. Jej ciemne oczy były okrągłe jak monety.
– Masz do mnie pretensję, że cię zostawiłam? Przepraszam. Ale Miłosz w końcu mi nie pokazał, jak ci zapiąć szelki. Poza tym nie wiem, czy byś się nie przeziębiła. Pochodzisz z gorącego klimatu.
Stella stała przy klatce i tłumaczyła się jak uczennica przed nauczycielem z nieprzygotowania do zajęć. Kiedy zdała sobie z tego sprawę, roześmiała się głośno. Żako jej zawtórowała.
– Myślałam, że człowiek to jedyne stworzenie, które potrafi się śmiać – zdziwiła się Stella.
Papuga jeszcze głośniej zarechotała. Stella wpatrywała się w nią jak urzeczona. W końcu wrzuciła jej do miski smakołyki.
– Masz, masz – zaskrzeczała żako i szybko pochłonęła cząstki jabłka i mandarynki.
Późnym wieczorem Krystian dał znać Stelli, że dojeżdżają do Jastrzębiej Góry.
– Gdzie się spotkamy? Ale tylko ja i ty. Wywiad przełożymy na jutro – powiedział.
Stella przez chwilę się wahała. Nie miała ochoty iść do kawiarni na klifie.
„Wyszło na jego” – pomyślała i podała mu adres swojej kwatery.
– Mamy zarezerwowane noclegi w hotelu Primavera. Czy to jest daleko od ciebie? – zapytał.
– Kilka minut spacerem – odpowiedziała z przekonaniem, bo idąc nad morze, zwróciła uwagę na hiszpańską nazwę hotelu.
„Gdyby temperatura była kilkanaście stopni wyższa, czułabym się jak w mojej ukochanej Hiszpanii” – pomyślała wtedy, mijając elegancko wyglądający hotel z przeszklonym basenem.
– Spodziewaj się mnie niebawem – rzekł Krystian.
Kiedy się pojawił, zabrała go do swojego domku, a on gwizdnął, kiedy wszedł do środka.
– Ale wypas – stwierdził, omiatając wzrokiem salon z niedużym aneksem kuchennym.
Stella wskazała mu fotel przy kominku, obok niedużego stolika, na którym wystawiła drobne przekąski.
– Chcesz herbaty? – zapytała.
– Przyniosłem to. – Podniósł butelkę wina. – Może byśmy wznieśli toast za spotkanie po latach – zaproponował z uśmiechem, który kiedyś wprawiał jej ciało w podniecenie.
Podała kieliszki. Kiedy Krystian napełniał je czerwonym winem, ona dyskretnie mu się przyglądała. Nadal był tak przystojny jak przed laty, a może nawet przystojniejszy.
„Jest jak dobre wino”.
– Cudowna chwila – powiedział, wręczając jej kieliszek. – Często myślę o tobie.
Zawiesił głos i popatrzył jej w oczy tak, że jej ciało zadrżało niczym kamerton przy uderzeniu.
„Zwariowałaś?” – skarciła się myślach.
Rozstali się dziesięć lat temu. W tym czasie ona z początkującej reporterki zmieniła się w gwiazdę telewizyjną z własnym programem, a on umocnił swoją pozycję na rynku jako operator. Za kilka filmów dokumentalnych, do których robił zdjęcia, dostał nagrody w kraju i za granicą.
– Za nas i za to spotkanie – wzniósł toast i gestem dał znak, że chce się z nią stuknąć kieliszkiem.
Po chwili szkło zawibrowało szlachetnym tonem. Stella przełknęła duży łyk wina.
„Wybrał idealnie”.
Wino miało delikatny smak z lekką goryczką w tle. Przypomniało jej wieczory, które kiedyś spędzali razem. Wtedy zazwyczaj dyskutowali o telewizji, na której punkcie oboje byli zakręceni. Wydawało się, że wspólna pasja cementuje związek. Jednak w pewnym momencie on chciał mieć ją bardziej dla siebie, a ona coraz mocniej angażowała się w pracę. Drobne sprzeczki zmieniły się w poważne kłótnie. Lina, którą każde próbowało przeciągnąć na swoją stronę, pewnego dnia pękła i zgodnie uznali, że nie da się jej związać.
– Nie masz dosyć telewizji po tym, co cię spotkało? – przerwał ciszę, która zapanowała w pokoju.
– Może trochę – odpowiedziała.
– A pamiętasz, jak cię ostrzegałem? Gdybyś mnie wtedy posłuchała, może byśmy mieli dziecko albo kilkoro, a ty byś była szczęśliwą żoną przy mężu.
Mimo że zrobił wszystko, żeby jego głos brzmiał poważnie, wiedziała, że się wygłupia. Obrzuciła go pobłażliwym spojrzeniem. Odpowiedział całusem przesłanym na odległość.
– Mam nadzieję, że znalazłeś sobie inną, która zajęła moje miejsce i jest matką twoich dzieci – spróbowała skierować rozmowę na jego życie.
– Próbowałem. Ale nadzieja, że jednak wrócimy do siebie, przeganiała wszystkie – odparł.
– Bardzo śmieszne. Naprawdę.
Stella opróżniła kieliszek i odstawiła go na stolik. Czuła na sobie jego spojrzenie. Fala ciepła z prędkością wodospadu przelała się przez jej ciało.
– To nie był żart. Cierpliwie czekam.
Z obojętną miną dolał wina jej i sobie. Tymczasem ona siedziała oszołomiona tym, co usłyszała.
– Co ty opowiadasz? – odezwała się w końcu.
– Że znowu nadszedł nasz czas.
Stella pokiwała z dezaprobatą głową, a potem popukała się w czoło.
– Ten facet, z którym cię widziałem na zdjęciu, nie jest dla ciebie – oświadczył.
– A skąd wiesz? – zapytała i popatrzyła na niego wyzywająco.
Krystian przez chwilę mierzył ją wzrokiem, jakby nad czymś się zastanawiał. Stella wytrzymała jego spojrzenie.
– No dobra – rzekł z rezygnacją w głosie. – Będę czekał dalej.
Oboje sięgnęli po kieliszki. Krystian poprawił się w fotelu i założył nogę na nogę.
Popatrzył na Stellę inaczej niż wcześniej i odezwał się zupełnie innym głosem. Brzmiał jak mentor.
– Dziennikarz, z którym przyjechałem, jest trochę cięty na ciebie. Nie daj się podpuścić.
– Krystian, ale ja nie powiedziałam, że zgadzam się na rozmowę.
Skrzywił się pobłażliwie.
– Nawet mi nie powiedziałeś, dla jakiej telewizji to ma być i do jakiego programu – dodała, ignorując jego miny.
– Mówiłem. Chodzi o naszą stację matkę. A wywiad ma być do programu publicystycznego „W cztery oczy”.
Znała program, chociaż rzadko go oglądała.
– Miliński i ludzie z twojej telewizji oczerniają cię na lewo i prawo. Musisz się nie tylko bronić, ale również stosować ich chwyty.
– Gram fair – zaoponowała.
– Pięknie. Tylko do czego to cię doprowadziło? Kobieto, ochłoń! Powiesz mi, dlaczego dopiero teraz zdecydowałaś się oskarżyć Jacka Milińskiego o pobicie i próbę gwałtu?
Stella nie była pewna, czy chce z nim rozmawiać na ten temat.
– Słuchaj, spędziliśmy razem kilka lat. Jesteś kawałkiem mojego życia. Wytłumacz mi – poprosił, a spojrzeniem zachęcił ją do zwierzeń.
– Marek Miliński, ojciec Jacka… – zaczęła i urwała.
– No wiem, był twoim kochankiem. Planowaliście wspólne życie, ale zginął w wypadku samochodowym – powiedział, a ona zdziwiła się, jak dużo o niej wie.
Ona nie miała żadnej wiedzy o jego prywatnym życiu. Znała jedynie jego zawodowe sukcesy.
– Wtedy… kiedy to się stało z Jackiem… nie miałam siły go oskarżyć. Bo był synem Marka.
Siedziała z kieliszkiem w dłoni i patrzyła w bliżej nieokreślony punkt.
– Jacek zrobił mi coś strasznego. Ale ja… ja nie wyobrażałam sobie, że mogę syna Marka wysłać do więzienia. – Stella głośno westchnęła. – Wydawało mi się, że on… że Jacek doceni mój gest… da mi spokój… niestety…
Upiła łyk wina i odstawiła kieliszek na stolik.
– Niepoprawna idealistka albo idiotka – stwierdził Krystian.
Posłała mu oburzone spojrzenie. Chciała coś powiedzieć, ale on jej nie pozwolił.
– Nie obrażaj się. Ludzie w pewnym wieku powinni… – Urwał.
Zmarszczył czoło i sięgnął po komórkę, żeby coś w niej sprawdzić. Po chwili zerwał się na nogi i narzucił pośpiesznie kurtkę.
– Niedługo wrócę – rzucił przez ramię i wybiegł z domku.
„Niemożliwe, żeby pamiętał”.
Korzystając z nieobecności Krystiana, poszła do papugi.
– Cześć! – zaskrzeczała żako, kiedy weszła.
– Cześć! Co u ciebie?
– Może być – odpowiedziała papuga.
Stella sprawdziła, czy ma wodę w misce i podrzuciła jej garść ziaren. Dołożyła kilka szczap drewna do kominka i przysiadła na krześle.
– Słuchaj, znowu muszę wyjść. Ale niedługo wrócę – przemówiła do papugi.
Żako siedziała na środkowej żerdzi i patrzyła na nią z taką uwagą, jakby każde słowo rozumiała.
– Jutro już powinien przyjechać Miłosz. Jeśli nie będzie za zimno, zabierzemy cię na spacer nad morze. Dobrze?
– Dobrze! Dobrze! – odpowiedziała papuga.
Stella uznała, że doszły do porozumienia i poszła z powrotem do siebie. Kilka minut później pojawił się Krystian z ogromnym bukietem kwiatów i butelką szampana. Stella miała wilgotne oczy, kiedy składał jej urodzinowe życzenia, a potem pocałował w policzki i mocno przytulił.
– Zostawmy to, w czym tkwisz i pogadajmy o czymś milszym – zaproponował.
Usiedli na kanapie. Krystian otoczył ją ramieniem. Sączyli szampana, zerkając na ogień w kominku.
– A pamiętasz swój pierwszy materiał? – zapytał i z dwuznacznym uśmiechem popatrzył na nią.
Stężenie alkoholu we krwi albo ciepło bijące z kominka, albo dawne wydarzenie, a może wszystko razem wywołały rumieniec na twarzy Stelli.
– Chcesz, żebym po raz enty przyznała, że gdyby nie ty, to w tym samym momencie zaczęłaby się i skończyła moja kariera reporterki telewizyjnej? – zapytała z udawaną pretensją.
– Próbuję sprawdzić, co gwiazda telewizyjna przechowuje w pamięci – powiedział i cmoknął ją w policzek.
– Wszystko. Każdą sekundę tamtego czasu. Nigdy nie zapomnę, ile wtedy nagrałam materiału. Wystarczyłoby na dwa dwudziestominutowe felietony, a nie jeden – trzyminutowy. No i nie potrafiłam sobie poradzić z montażem, a minuty do emisji zbliżały się nieubłaganie. W końcu wkroczyłeś ty i razem z montażystą przygotowaliście mój felieton. Po programie odebrałam od wydawcy gratulacje, a ciebie i montażystę zaprosiłam na piwo. Tam wybijaliście mi z głowy pomysł bycia reporterką telewizyjną i wlewaliście we mnie coraz więcej procentów. Następnego dnia obudziłam się wczorajsza i z takim kociokwikiem w głowie, że przez jakiś czas unikałam alkoholu jak albinos słońca. Jednak nawet w takim stanie nie umiałam zrezygnować z pracy w telewizji.
– A później okazało się, że jesteś ćpunką telewizyjną i ja poszedłem w odstawkę, bo próbowałem cię z tego wyciągnąć. – Pochylił się i zaczął ją całować.
Poddała się i przez chwilę miała wrażenie, że zgodzi się na coś więcej. W tym momencie drzwi domku otworzyły się i w progu stanął Miłosz. Stella i Krystian odskoczyli od siebie jak oparzeni.
– Miłosz, już wróciłeś? – odezwała się najgłupiej jak można było w tej sytuacji.
– A co? Za wcześniej? – warknął.
Jego zacięta twarz nie zapowiadała niczego dobrego.
– Niech pan za dużo sobie nie wyobraża. Może najlepiej będzie, jak się poznamy – powiedział Krystian i ruszył do Miłosza.
Wyciągnął do niego dłoń. Miłosz zmierzył go mrożącym spojrzeniem i zawahał się, czy zaakceptować gest. W końcu uścisnął rękę Krystiana, a Stella odzyskała rezon.
– Krystian jest operatorem. Jutro będzie robił wywiad ze mną – wyjaśniła.
– Przepraszam. Przerwałem przygotowania. – Jad spływał z każdego słowa, które wypowiedział Miłosz.
Krystian uznał, że nie powinien przedłużać swojej wizyty i pożegnał się pośpiesznie. Kiedy wyszedł, Stella zajęła się sprzątaniem kieliszków i talerzyków ze stolika. Miłosz stał ciągle w tym samym miejscu i ją obserwował.
– Z Jackiem też piłaś alkohol, a potem… – Urwał.
– O czym ty mówisz? Jak śmiesz?!
– Kojarzę fakty.
Popatrzyła na niego z pogardą.
– Wynoś się! – rzuciła i ruszyła w głąb domku. Przytrzymał ją za ramię, ale zgrabnie uwolniła się z jego uścisku.
– Spadaj! I nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy! – powiedziała, patrząc mu prosto w twarz.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. W końcu Miłosz zamknął drzwi za sobą. Nie płakała, ale wyła przez kolejne godziny. W końcu zmęczona zasnęła.ROZDZIAŁ 4
Następnego dnia rano czuła się tak, jakby oprócz syndromu dnia poprzedniego miała również objawy przetrenowania. Zaraz po otwarciu oczu zamarzyła, żeby przez cały dzień nie ruszać ręką ani nogą, ale nie mogła sobie na to pozwolić. Przede wszystkim dlatego, że umówiła się na wywiad. Musiała również jakoś dostać się do Warszawy. Pobyt w Jastrzębiej Górze uznała za zakończony.
Kiedy weszła do jadalni, Miłosz siedział przy stoliku. Mruknięciem odpowiedziała na jego dzień dobry, a potem pośpiesznie zrobiła sobie kawę i małą kanapkę. Była przy drzwiach, kiedy poczuła jego dłoń na swoim ramieniu.
– Poczekaj. Porozmawiajmy – poprosił.
Fuknęła i spróbowała odejść, ale ją przytrzymał.
– Przepraszam. Możesz mi wybaczyć? – zapytał.
Pokręciła przecząco głową i zdecydowanym krokiem odeszła. Słowa, które wczoraj usłyszała od niego, bardzo ją zabolały.
„Kolejna osoba, na której się zawiodłam w ostatnim czasie” – myślała z goryczą, szykując się do wywiadu, na który umówiła się u siebie w domku.
Przez ostatnie kilka lat, kiedy była autorką i prezenterką talk-show „Rozmowy o niewidzialnym”, unikała wywiadów.
– Rozmawiam z bohaterami mojego programu i w ten sposób wyczerpuję limit tego, czego potrzebuję w tej materii – zwykła wtedy powtarzać.
To nie zjednywało jej popularności w środowisku, ale gdy z tą samą konsekwencją odmawiała bywania na czerwonych dywanach i zdjęć na ściankach, zaczęto ją traktować jak niegroźną dziwaczkę, która z niezrozumiałych powodów nie chce czerpać dodatkowych korzyści z bycia popularną.
Po zwolnieniu dyscyplinarnym z telewizji byli współpracownicy opowiedzieli o niej mnóstwo kłamstw w różnych mediach. Wtedy złamała swoje postanowienie. Udzieliła wywiadu kolegom z konkurencyjnej stacji, z programu „To się nadaje do telewizji”. Teraz czekała ją kolejna rozmowa. Nie wykluczała, że zgodzi się na następne, jeśli szum medialny wokół jej osoby będzie nadal trwał. Podejrzewała, że podsycał go Jacek Miliński.
Krystian w towarzystwie dziennikarza pojawił się w domku Stelli kilka minut przed wyznaczoną godziną.
– Muszę dokończyć makijaż – powitała ich i wróciła do łazienki.
– Spokojnie. Wybierzemy miejsce i rozstawimy sprzęt – uspokajali ją jeden przez drugiego.
Rozpoczęli lustrowanie wnętrza, żeby wybrać najlepszy plan do przeprowadzenia długiej rozmowy. W końcu zgodnie zdecydowali, że najlepsze miejsce jest przy kominku. Jedną kamerę zafiksowali do szerokich ujęć, a za drugą, do bliższych planów, miał stanąć Krystian. Kiedy ustawiał światło, Stella pojawiła się w salonie i usiadła na fotelu naprzeciwko dziennikarza skupionego na notatkach. Przerwał czytanie i popatrzył na nią. Na jego twarzy pojawił się grymas udający uśmiech.
– Muszę coś jeszcze sprawdzić – usprawiedliwił się i wrócił do przeglądania zapisków.
Stella bez żadnego skrępowania mogła mu się przyjrzeć. Był drobnym mężczyzną, wyglądającym jak nastolatek przebrany w garnitur. Skojarzył jej się z przecinkiem, który udaje kropkę.
„Nie bagatelizuj go”.
„Przecież tego nie robię. Tylko w jego wyglądzie jest coś niepoważnego”.
Przed rozpoczęciem nagrania wstała i zajrzała w wizjery ustawionych na statywach kamer.
„Obrazkowo nieźle się zapowiada”.
„Przecież Krystian to robi”.
– Jeśli chcesz zobaczyć, jak będziesz wyglądała, mogę nagrać kawałek i ci pokazać – zaproponował.
– Byłam ciekawa kadrów, a nie siebie – skwitowała jego propozycję i odeszła na bok.
Zerknęła w lustro i uznała, że powinna mocniej podkreślić usta. Przy okazji przeczesała włosy. Nie związała ich na nagranie, tylko pozwoliła, żeby swobodnie opadały na plecy. Czarno-czerwony kombinezon, który miała na sobie, subtelnie podkreślał jej zgrabną sylwetkę. Była zadowolona ze swojego odbicia w lustrze i nawet uśmiechnęła się do siebie.
„Czego nie powiesz, to dowyglądasz” – zażartowała z siebie w myślach i wróciła na miejsce naprzeciwko dziennikarza.
Kiedyś nie przywiązywała tak wielkiej wagi do wyglądu, ale odkąd zaczęła występować przed kamerą, zdała sobie sprawę, że jest to bardzo ważne, ponieważ widzowie najpierw oceniają prezencję dziennikarki, a dopiero później skupiają się na tym, co mówi.
Tuż przed rozpoczęciem rozmowy dostrzegła kropelki potu na czole dziennikarza i zawahała się, czy mu nie zasugerować, żeby przypudrował twarz. Jednak powstrzymała się, uznając, że może go zestresować swoimi uwagami. Poprawiła się na krześle, wyprostowała się i przeniosła wzrok z dziennikarza na Krystiana, dając znać obydwu, że jest gotowa do wywiadu.
– W jakiej sprawie wniosła pani pozew przeciwko telewizji, w której do niedawna pani pracowała? – zapytał dziennikarz zaraz po sygnale od Krystiana, że kamery poszły.
– Moje zwolnienie dyscyplinarne było bezpodstawne, a ingerencje szefa w treść talk-show „Rozmowy o niewidzialnym”, którego byłam autorką i prezenterką, doprowadziły do katastrofy na antenie. To on powinien stracić pracę za złe zarządzanie – odpowiedziała.
– Uważa pani, że Robert Kolski, szef kanału, w którym pani pracowała, jest odpowiedzialny za awanturę, która miała miejsce podczas emisji pani programu?
– Tak, jego błędne decyzje programowe do tego doprowadziły.
– A nie to, że robiła pani wszystko, żeby Jacek Miliński nie poprowadził talk-show medycznego w pani stacji?
– Ktoś pana wprowadził w błąd. Nie podejmowałam żadnych działań w tej sprawie – odpowiedziała spokojnie.
– Jednak zaprosiła go pani do swojego programu i ośmieszyła na oczach całej Polski – dziennikarz powtórzył to, o czym można było przeczytać na wszystkich plotkarskich portalach.
– Co pan opowiada? Nie zapraszałam Milińskiego do swojego programu. Sam się pojawił. Ja czekałam na reżysera jego talk-show. Niestety nie przyszedł i musiałam wpuścić do studia pana Milińskiego, bo program był emitowany na żywo. Nie mogłam sama ze sobą rozmawiać o nowym programie medycznym, który miał pojawić się na naszej antenie. – Posłała dziennikarzowi pełne wyrzutu spojrzenie. – Mam nadzieję, że widział pan, jak pan Miliński zachowywał się w moim programie podczas emisji na żywo? – zapytała.
– Został sprowokowany przez studentów, których zaprosiła pani do studia i nastawiła przeciwko niemu – odpowiedział, nie spuszczając z niej wzroku.Zapraszamy na stronę www.melanz.com.pl
BIOGRAFIE
Piotr Szarama
Jerzy Kulej. W cieniu podium
Stanisław Mikulski
Niechętnie o sobie
Emil Karewicz
Moje trzy po trzy
Lidia Grychtołówna
W metropoliach świata. Kartki z pamiętnika
Grażyna Biskupska
Skorpion z wydziału terroru
PROZA
Dorota Kowalska
Czas dobrej zmiany
Dorota Kowalska
Pasjonaci. Rozmowy o tym, co w życiu ważne
Dorota Kowalska
Barbara Piwnik rozmawia z Dorotą Kowalską
Iwona Sulik
Byłam rzecznikiem rządu
Krystyna Gucewicz
Jeszcze wczoraj miałam raka
POWIEŚCI
Piotr Jan Marczyński
Obchód
Małgorzata Wachowicz
Pokochaj mnie
Anna Mentlewicz
Zemsta na ekranie
Anna Mentlewicz
Pewna pani z telewizji
Krzysztof Beśka
Przepustka do piekła
Krzysztof Beśka
Spowiedź w fotoplastikonie
Krzysztof Beśka
Rikszą do nieba
Krzysztof Beśka
Autoportret z samowarem
Tomasz Turowski
Egzekucja
Tomasz Turowski
Moskwa nie boi się krwi
Tomasz Turowski
Krwawiące serce Azji
Tomasz Turowski
Dżungla we krwi
Alina Lużyńska
Łza przeszłości
Paweł Oksanowicz
Biuro Spełniania Marzeń
Halina Teresa Godecka
Celestyna
Halina Teresa Godecka
Michasia
Marta Kijańska
(Nie)winna
REPORTAŻ
Dorota Kowalska
W kręgu zła
KRYMINAŁY
Kasia Magiera
Echo milczenia
Alek Rogoziński
Morderstwo na Korfu
Alek Rogoziński
Ukochany z piekła rodem
Paweł Oksanowicz
Kra Kra krakowski kryminał
DZIENNIKI
Rajmund Kalicki
Dziennik podróży na Ocolorę
Janusz Drzewucki
Życie w biegu. O ludziach, miejscach, literaturze, piłce nożnej, maratonach i całej reszcie
HISTORIA
Jacek M. Kowalski, Robert J. Kudelski, Robert Sulik
Lista Grundmanna. Tajemnice skarbów Dolnego Śląska
Sławomir Bogacki, Robert J. Kudelski
Tajemnice wydobyte z jeziora
OPOWIADANIA
Literacki MELANŻ z Pragi
POEZJA
Stan Borys
Daleko donikąd
Krystyna Gucewicz
Wtorek z kremem waniliowym
Marta Kijańska
Nigdy zawsze
Marta Kijańska
Okno życia
DRAMAT
Hamlet
w przekładzie Ryszarda Długołęckiego
ALBUM FOTOGRAFICZNY
Maciej Billewicz
O Czesławie Miłoszu mniej znanym
PORADNIK KULINARNY
Anna Popek, Magdalena M. Krupa
Siostry gotują