Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nikolaj - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
16 grudnia 2023
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, PDF
Format PDF
czytaj
na laptopie
czytaj
na tablecie
Format e-booków, który możesz odczytywać na tablecie oraz laptopie. Pliki PDF są odczytywane również przez czytniki i smartfony, jednakze względu na komfort czytania i brak możliwości skalowania czcionki, czytanie plików PDF na tych urządzeniach może być męczące dla oczu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(3w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na laptopie
Pliki PDF zabezpieczone watermarkiem możesz odczytać na dowolnym laptopie po zainstalowaniu czytnika dokumentów PDF. Najpowszechniejszym programem, który umożliwi odczytanie pliku PDF na laptopie, jest Adobe Reader. W zależności od potrzeb, możesz zainstalować również inny program - e-booki PDF pod względem sposobu odczytywania nie różnią niczym od powszechnie stosowanych dokumentów PDF, które odczytujemy każdego dnia.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
32,00

Nikolaj - ebook

Książka zawiera sceny przemocy, treści mocno kontrowersyjne, akty koprofilii, kazirodztwa i wulgaryzmy. Czytasz ją na własną odpowiedzialność. Nie jest przeznaczona dla czytelników poniżej osiemnastego roku życia. Autorka nie popiera zawartych w niej zachowań, a jedynie je opisuje. Ostrzeżenia proszę wziąć na serio, bo nie jest to tani chwyt reklamowy!
Życie w piekle zawsze ma swój początek. Pewnego deszczowego dnia na ulicach Pietropawłowska Kamczackiego ginie kobieta, osierocając sześcioletniego syna. Przez kolejne dwa lata jego życiem rządzi umysłowo chory ojciec, wykorzystując chłopca i znęcając się nad nim fizycznie i psychicznie. W końcu ofiara zabija swego kata, lecz to zbyt mało, aby nie pogrążyć się w mroku. Od tego momentu Nikolaj przez całe swoje życie, będzie nie tylko służył złu – będzie też jego najgorliwszym wysłannikiem. Bezlitosny morderca, szaleniec i biseksualny maniak, napotka jednak na swej drodze kobietę, dla której zapragnie się zmienić. Lecz nie tak łatwo jest wymówić służbę piekłu i pokonać demony we własnej głowie. Czy Nikolajowi wystarczy na to sił? Czy też ostatecznie pogrąży się w otchłani własnego szaleństwa?
Nikolaj to kontynuacja Nie ten czas, pozycji, która przez wiele czytelniczek i recenzentek została zaliczona do najlepszych kontrowersyjnych polskich tytułów. Ta książka to studium szaleństwa, a jej bohatera powinno się nienawidzić, chociaż w równie niezrozumiały sposób fascynuje i budzi współczucie. To także historia uczucia, które chociaż z góry skazane na porażkę, powoli, niczym cień, wkrada się do serca bestii.
okładka model:Taras Tsymbaliuk, fot. Roman Zubarev
Kategoria: Erotyka
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66821-37-8
Rozmiar pliku: 1,4 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG

Wskazówka licznika prędkości niebezpiecznie wychyliła się w prawo, ale on ani trochę nie zwolnił. Zacisnął zęby i pędził, jakby goniły go diabelskie zastępy, chociaż sam mógł się do nich zaliczać. W mroku rozproszonym ostrym światłem przednich lamp, w ciszy zakłócanej jedynie pracą silnika i szumem wiatru gonił śmierć, która tym razem nie była jego sprzymierzeńcem. Była wrogiem, którego musiał pokonać.

Zaczęło padać. Grube krople zabębniły o szyby i rozgrzaną karoserię i zamieniły się w gęstą kurtynę deszczu. Nawet wtedy mężczyzna nie zwolnił, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmował.

Nie mógł.

Rozpędzony samochód niczym strzała wyprysnął z drogi wijącej się wśród drzew. Ulewa na chwilę zelżała, a w oddali zamajaczył niewyraźny kształt mostu. Dopiero wtedy kierowca zaczął hamować. Bynajmniej nie ze strachu; dostrzegł tego, którego ścigał.

Ciemne niebo rozdarła zygzakowata błyskawica. Nawałnica, dotąd czająca się gdzieś w cieniu, w końcu postanowiła ukazać swe majestatyczne, groźne piękno. Potężny grom przetoczył się przez okolicę, a deszcz znów zaczął rzęsiście padać. Kolejny jaskrawy błysk oświetlił dwóch mężczyzn. Stali oddaleni od siebie o kilka metrów i mierzyli się spojrzeniami. Dwóch niedawnych sojuszników, teraz dwóch zaprzysięgłych wrogów. Jeden z nich zaciskał palce na smukłej szyi kobiety uwięzionej w uścisku. W drugiej dłoni trzymał pistolet, którego lufa wbiła się w skroń ofiary.

Cała trójka zdawała sobie sprawę, że wystarczył ułamek sekundy, aby kula znalazła się u celu, bo oprawcą był rasowy morderca, człowiek niecofający się przed niczym. W jego oczach migotało szaleństwo, usta wykrzywiły się w sardonicznym, pełnym zła uśmiechu. Ten, który mierzył się z nim spojrzeniem, wiedział, że szanse na ocalenie kobiety są znikome. Pamiętał, co powiedział przeciwnik.

– Jeśli ja nie mogę czegoś mieć, nikt inny też nie będzie tego miał.

Mimo to podjął decyzję, by walczyć. Jeśli ona umrze, nic mu nie zostanie.

Słowa były zbędne, bo niczego nie mogły zmienić. Stałyby się jedynie balastem, który mógłby ściągnąć ich na samo dno piekła i stać się impulsem do naciśnięcia spustu. Czas był wrogiem, bo decyzje trzeba było podjąć w ułamku sekundy. Uwięziony w przyspieszonych oddechach, w tysiącach kropli deszczu, w napiętych do granic wytrzymałości mięśniach czekał na wyzwolenie.

Mężczyzna będący niewolnikiem i tego czasu, i tych niewypowiedzianych słów zdał sobie sprawę, że w tej wojnie nie ma sojuszników. Otaczająca go rzeczywistość nie weźmie zakładników i nie nagnie praw fizyki do jego pragnień. Musiał działać, atakować, chronić to, co dla niego było najcenniejsze. Teraz, zaraz, bez planu, z niewielką szansą na powodzenie, bez wahania, aby znaleźć się krok przed śmiercią.

Każda sekunda stała się kadrem z filmu odtwarzanego w zwolnionym tempie. Huk wystrzału zlał się z hukiem gromu. Rozlewająca się plama krwi, którą spłukiwał deszcz. Obezwładniający ból i determinacja, aby dopaść przeciwnika i ocalić własną duszę, póki miał jeszcze na to szansę. Bezwładne kobiece ciało przerzucone przez barierkę i szybujące w dół, prosto w odmęty wzburzonej rzeki. I on sam również podążający tą drogą, mimo iż przeciwnik starał się go powstrzymać.

Chłód wody odrobinę go ocucił, scalił myśli, pomógł skoordynować ruchy. Z góry skazany na porażkę, choć nie potrafił się z nią pogodzić, walczył z rozszalałym żywiołem, ze słabością własnego ciała i z przytłaczającym poczuciem klęski. Walczył o każdy oddech, o każdą sekundę, która mogła zadecydować o wygranej. Walczył, aż jego palce zacisnęły się na bezwładnym ramieniu kobiety, którą musiał ocalić za wszelką cenę.

Kiedy wynurzył się ze wzburzonych odmętów rzeki, łapczywie łapiąc oddech, po raz pierwszy zrozumiał coś, co od dawna powinien był wiedzieć.

Walczył o ocalenie własnej duszy.I

Sowa Polarna – kolonia karna specjalnego reżimu dla więźniów dożywotnich, 2017 r.

Nagie ściany wywoływały u niego szaleństwo. Były niczym projekcja przeszłości, o której nigdy nie miał zapomnieć. Dlaczego, do chuja, stracił wspomnienia z ostatnich dziesięciu lat, a nie tamte przywołujące koszmary i cierpienie?

Pamiętał swoje początki w Petersburgu. Co tu dużo mówić, zaczął jako męska dziwka, ale ci, którzy go lekceważyli z tego powodu, bardzo szybko pożałowali swoich kpin. Trafił do więzienia z krótkim wyrokiem. I znów wrócił do Stepana.

Podziwiał go. Może nawet kochał na swój pokręcony sposób. Byli nie tylko partnerami w związku; Stepan szybko się postarał, aby jego podopieczny uzyskał oficjalny status złodzieja w prawie. Tylko jemu Nikolaj pozwalał na rolę dominującego podczas seksu. Jednak z czasem pojawiły się kłótnie i awantury, bo Nikolaj nie grzeszył wiernością, a Stepan był o niego cholernie zazdrosny. Być może doszliby do porozumienia, a być może pozabijaliby się nawzajem, ale wtedy Aleksandrowicza zamknięto na kilka lat. Można powiedzieć, że poczuł się zbyt pewnie i zabił nie tego człowieka, co trzeba. Kobietę, z którą Nikolaj miał romans i córkę wpływowego prominenta. Tego nie mogła mu już darować nawet skorumpowana władza.

Później pamiętał Kuzniecowa. Siergiej był innym rodzajem pracodawcy, bardziej normalnym. Otaczał się wpływowymi ludźmi, popularnymi artystami i znanymi sportowcami. Niestety, tutaj urywał się wątek i pojawiało się dziesięć bezpowrotnie straconych lat.

Teraz znalazł się w pułapce bez wyjścia. Nawet nie zachodził w głowę, co takiego zmalował, że dostał dożywocie. Powód na pewno się znalazł.

Sowa Polarna była miejscem, którego bali się nawet najbardziej zatwardziali recydywiści. Kto tu trafił, mógł się pożegnać z nadzieją, że żywy opuści te mury. To tutaj odsiadywali wyroki seryjni mordercy, gwałciciele, pedofile, terroryści i przywódcy gangów przestępczych. Stąd nie było ucieczki, chyba że nogami do przodu. Tak naprawdę zastępowała w Rosji karę śmierci, co oznajmiano każdemu więźniowi zaraz po przybyciu.

Ocknął się w szpitalu. Co prawda przykuty do łóżka, ale gdy już odzyskał siły, sprawnie sobie z tym poradził. Poderżnął gardło lekarzowi i wydłubał oko pielęgniarce. Okazało się, że już dawno go osądzono, ale zdołał zbiec z konwoju i przez dłuższy czas skutecznie unikał kary. Niestety, gdy znaleziono go prawie martwego, nie miał najmniejszych szans na kolejną ucieczkę.

Dostał pojedynczą celę, bo jego napady furii od samego początku wzbudzały strach we współwięźniach. Pomieszczenie było skromnie umeblowane: zbiornik na wodę, wieszak na ubrania, ubikacja i miejsce do spania. Codziennie wstawał o szóstej rano, potem nadchodziła pora na poranną toaletę. Śniadanie, tak jak inne posiłki, jadł w swojej komórce. Dalej były badania lekarskie, obiad i spacer, który polegał na przebywaniu w betonowym obwodzie z okratowanym dachem, przez które wpadało świeże powietrze. Niebo mógł podziwiać jedynie, gdy uniósł głowę. Na samym końcu była kolacja i o dwudziestej drugiej gaszono światła. Z rozrywek przewidziano tylko słuchanie radia i oglądanie telewizji, czym Nikolaj wzgardził ze wstrętem. Do pracy również się nie palił i już pierwszego dnia oznajmił, że ma to wszystko głęboko w dupie. Zawartością biblioteki, w której zgodnie z regulaminem znajdowały się treści wyłącznie o charakterze duchowym lub artystycznym, nawet się nie zainteresował.

Najbardziej jednak wkurwiały go zasady poruszania się po więzieniu. Miał prawo to robić tylko w jednej pozycji – zgięty w pół, z rękoma skrępowanymi kajdankami i z uniesionymi, rozcapierzonymi palcami. Na dodatek miał zabronione, by patrzeć, dokąd go prowadzą. Każdorazowe złamanie tych zasad było surowo karane. To właśnie z tym Nikolaj nie potrafił się pogodzić i po kilku dniach uznano, że cela karna będzie dla niego najbardziej odpowiednim miejscem. W takiej celi znajdowała się jedynie składana prycz, na której w ciągu dnia nie można ani siedzieć, ani leżeć.

Niestety, tym razem trafił się więzień nie tylko krnąbrny, ale również wyjątkowo odporny na „środki dyscyplinarne”. Co z tego, że z niezwykłym okrucieństwem wyładowywali na nim swoją frustrację, jeśli nie odnosiło to zamierzonego skutku. Jeśli pluł krwią i śmiał się im w twarz. Jeśli szydził z nich i opowiadał, co zrobi z ich kobietami czy dziećmi, jak tylko stąd wyjdzie.

Jego status kryminalny nie miał tutaj znaczenia, ale za to szaleństwo, w które wpadał, już jak najbardziej. Budził przerażenie wśród współwięźniów, którzy przecież wcale nie należeli do niewinnych, i wśród doświadczonego, doskonale wyszkolonego personelu. W końcu uznano, że lepiej będzie zamknąć go na stałe i udawać, że wszelkie procedury zostały zachowane. Może furiat zdoła się zabić i pozbędą się kłopotu?

Życie w warunkach całkowitej izolacji miało swoją cenę. Nikolaj z dnia na dzień czuł, że traci rozum i to dosłownie. W dzień jeszcze jakoś sobie radził, niestety później nadchodziła noc i z mroku wyłaniały się dobrze znane demony. Nie był jednak w stanie się dostosować, nawet za cenę pewnych przywilejów. Kilka razy dziennie się masturbował i wyobrażał sobie, co mógłby zrobić, gdyby miał pod ręką żywą istotę, obojętnie kobietę czy mężczyznę. Kurwa, nie pogardziłby nawet głupim bachorem, chociaż dotąd ta myśl napawała go obrzydzeniem.

Kolejna pełnia księżyca wywołała kolejny napad szaleństwa.

Pełne bólu wycie rozniosło się echem wewnątrz więziennych murów. Na wąskim korytarzu dał się słyszeć rytmiczny stukot ciężkich, żołnierskich butów, lecz krzyczącemu mężczyźnie było to obojętne. Jego umysł spowiła mgła, bo wróciły wspomnienia, których nie potrafił wyrzucić z głowy.

Był silny ze swoją dzikością, ale nie dał rady się postawić doskonale wyszkolonym strażnikom. Musiał ulec, chociaż zdołał kilku powalić na ziemię. Kiedy go kopali, głośno się śmiał. Pragnął tego. Pragnął, aby ból fizyczny pokonał ten, który drążył jego duszę. Miał nadzieję, że w końcu go zabiją.

Który to już raz…

W końcu stracił przytomność.

Lecz nie umarł.

Kiedy się ocknął, dostrzegł nad sobą biel sufitu. Przekręcił głowę w bok i ku swojemu zaskoczeniu zamiast małego, zakratowanego okienka ujrzał duże okno z muślinową firanką. Nie był związany. Uniósł zakrwawione dłonie, które wyglądały tak, jakby zanurzył je w wiadrze z czerwoną farbą. Usiadł z cichym stęknięciem i wtedy dostrzegł siedzącego w bezruchu mężczyznę. Wysokiego, z siwiejącymi włosami i z pociągłą, surową twarzą. Intensywnie niebieskie oczy świadczyły o tym, że nieznajomy był typem człowieka, którego ze wszystkich sił należało się wystrzegać.

– Witaj, Nikolaju – odezwał się schrypniętym głosem i obdarzył go szerokim, nieco krzywym uśmiechem. – Powiedzieć, że wyglądasz chujowo, to za mało. Coś ty ze sobą zrobił, chłopaku?

Nie odpowiedział. Wstał i się przeciągnął. Ani trochę nie przejmował się tymi słowami czy bólem poobijanego ciała. Ziewnął, przesunął ubrudzoną dłonią po włosach obciętych prawie przy samej skórze, po czym nagle się roześmiał. Jednak miał o wiele więcej wspomnień, niż przypuszczał.

– Witaj, Stepanie Aleksandrowiczu. – Górna warga uniosła się jak u atakującego drapieżnika, a w złocistych oczach zamigotało szaleństwo. – Tak, pamiętam cię.

Mężczyzna wstał, a wtedy Nikolaj chwycił go za kark, przyciągnął ku sobie i pocałował. Pazernie, z niezwykłym głodem, jak dawno niewidzianego kochanka.

Miał jebane szczęście, bo obudził się nie tylko wolny, ale również w towarzystwie człowieka, którego doskonale znał, pamiętał oraz cenił, chociaż to ostatnie w przypadku Nikolaja zakrawało na drwinę.

– Przebierz się i wykąp – powiedział Stepan, gdy przerywał namiętny pocałunek. – Potem ruszamy w drogę.

– Mam ochotę na solidne rżnięcie. Też byś miał po trzech miesiącach pobytu w tym jebanym kurwidołku.

– Wszystko w swoim czasie. Towaru ci u mnie pod dostatkiem.

– Zmieniłeś branżę? – Zerknął na niego bystro.

– Nie tylko branżę, ale i miejsce zamieszkania. Między innymi dlatego nie chciałeś do mnie wrócić.

– Serio? – Sięgnął po papierosy, które leżały na stole. – A ja myślałem, że to dlatego, iż już ci nie stawał – zakpił. – Dobra, idę się wykąpać. To moje ciuchy?

– Tak. Powinny pasować.

– Nieźle, cholera, nieźle! Nawet nie pytam, kogo zabiłeś i ile zapłaciłeś, aby mnie stamtąd wydostać.

– Kola… – Mężczyzna chwycił go za ramię. – Masz wiele wad, ale byłeś jedyną osobą, której bezgranicznie ufałem. – Głos miał poważny, ale w niebieskich oczach ukazało się coś, co niepoprawny optymista nazwałby czułością. – Tylko tobie, chłopaku.

– Wiem. – Nikolaj uśmiechnął się asymetrycznie, tak jak miał to w zwyczaju. Znów chwycił go za kark, przyłożył czoło do jego czoła i powtórzył szeptem: – Wiem to, Stepanie Aleksandrowiczu. Wolałbym nie pamiętać powodu, dla którego cię porzuciłem, ale możesz być pewien, że to przeszłość. O ile oczywiście pozwolisz mi zaszaleć. – Wyszczerzył zęby. – Wierność nie jest moją cnotą.

Stepan nagle się roześmiał.

– Nie jest, Kola, z pewnością nie jest. Dostaniesz wszystko, czego zapragniesz, każdą i każdego. Teraz idź pod prysznic, bo cuchniesz tak, że muchy zdychają w locie. – Klepnął go w plecy, a później sięgnął po papierosy i podążył za mężczyzną.

Nikolaj bez skrępowania zrzucił brudną, zakrwawioną odzież, po czym wszedł pod prysznic, zamknął oczy i z wyraźną przyjemnością delektował się chłodem zimnego strumienia wody. Wspomnienia, które stracił, przestały mieć znaczenie. Najważniejsze było to, iż odzyskał wolność. A że zawdzięczał ją właśnie Stepanowi… Cóż, to akurat go nie dziwiło. Ich burzliwy związek przetrwał niejedno zawirowanie, ale zawsze opierał się na wspólnym zaufaniu. On ufał Aleksandrowiczowi, a tamten ufał jemu. Swego czasu Nikolaj zrobił wszystko, co w jego mocy, aby kochanek nie trafił do więzienia. Odpuścił dopiero na wyraźne polecenie mężczyzny, który z filozoficznym spokojem uznał, że przyda mu się mała przerwa i krótki odpoczynek. Nakazał mu się nie wychylać i znaleźć sobie godziwe zatrudnienie, co akurat Nikolajowi przyszło bez trudu. Siergiej Kuzniecow też stwarzał spore możliwości rozwoju i od samego początku pozwalał mu na wiele, nawet na zbyt wiele.

– Ta cholerna luka w pamięci! – syknął.

Zakręcił wodę i wyszedł spod prysznica. Nie sięgnął po ręcznik, ale stanął naprzeciwko przybrudzonego lustra. Ponuro zapatrzył się we własne odbicie i po raz nie wiadomo który się zastanawiał, skąd się wzięła paskudna blizna na prawej połowie jego twarzy. Przeciągnął opuszkami palców po nierównej szramie, a wtedy dostrzegł odbicie sylwetki Stepana, który stanął tuż za nim.

– Nie wiem wszystkiego, ale całkiem sporo. Kuzniecow traktował cię dobrze. Tak dobrze, że nie chciałeś do mnie wrócić – powiedział mężczyzna z wyrzutem. – A ja nie nalegałem.

– Bywa.

– Znaleziono cię w lesie, niedaleko jego posiadłości. Balansowałeś na granicy życia i śmierci, chociaż nie dawano ci żadnych szans. Dwa postrzały, brzuch i głowa. Miałeś złamane kilka żeber, liczne wybroczyny na ciele, jakby ktoś z zaciętością się nad tobą pastwił. Pokiereszowaną twarz. – Silna, męska dłoń dotknęła paskudnej blizny na policzku Nikolaja. – Nawet zbytnio się nie starali cię ratować, a jednak ku ich zdumieniu przeżyłeś.

– Ten, kto mnie tak urządził, powinien był odrąbać mi łeb i wyrwać serce – mruknął. – Bo teraz, jak znajdę tę gnidę…

– Pamiętasz siostrzeńca Kuzniecowa?

– Tego chłoptasia, co się bał własnego cienia? Nikitę? Nie mów, że to on – roześmiał się. – Ten popierdolony tchórz nie byłby w stanie w żaden sposób mi zagrozić.

– A jednak mu się udało. To była kara za twoją niesubordynację, tyle wyjaśnił mi Siergiej. Dodał, że odpuści, jeśli znikniesz z Petersburga.

– Jebać go! Dopadnę gnoja i…

– Nie, Kola! – Otoczył go ramieniem, a drugą dłonią sunął po nagiej skórze pokrytej kropelkami wody. – Odpuścisz. Dałem słowo. W zamian otrzymasz nową tożsamość. Wyjedziemy z Rosji, zajmiemy się interesami. Nie warto znów się narażać dla głupiej zemsty, zwłaszcza że zabójstwo Kuzniecowa zostałoby bardzo źle przyjęte w naszym środowisku.

– Nie odpuszczam zemsty.

– To on mi pomógł wydostać cię z Sowy Polarnej. O twoim nowym życiu wiem ja i Siergiej, nikt więcej. Więc odpuścisz. – Zwinne palce zacisnęły się wokół jego miękkiego penisa, aby chwilę później umiejętnie zacząć pieszczoty. Nikolaj wyraźnie się odprężył. Czuł, jak powoli budzi się w nim podniecenie, a w podbrzuszu zaczyna kiełkować leniwie budząca się przyjemność. – W zamian za to będziesz mógł wyżyć się w sposób, w jaki tylko zamarzysz.

– W każdy? – W bursztynowych oczach zamigotało okrucieństwo i głód nowych doznań.

– Każdy, chłopaku, każdy.

Uwielbiał sposób, w jaki Stepan wypowiadał to słowo. Od samego początku miał dreszcze, tak mocno pobudzał go niski tembr głosu kochanka i specyficznie akcentowana pierwsza sylaba. Tylko jemu pozwalał tak się do siebie zwracać. Tak samo jak tylko on miał prawo wsadzać mu kutasa w dupę. Na usta Nikolaja wypełzł szeroki, pełen satysfakcji uśmiech. Nowe życie? Już on się postara, aby nie różniło się od starego.

Odwrócił się i pchnął Stepana na przeciwległą ścianę. Przycisnął go własnym ciałem i pazernie pocałował, wgryzając się w męskie usta. Językiem zebrał wilgoć spomiędzy warg. Czuł twardniejącego penisa kochanka. W pośpiechu podyktowanym pożądaniem rozpiął jego spodnie, zsunął je w dół razem z bielizną i sam osunął się na kolana.

Zawsze był aktywem, stroną, która tylko korzystała. Jedynym wyjątkiem był Aleksandrowicz. Jemu pozwalał na wszystko. Na początku z bardzo prozaicznych powodów – chciał się wkraść w jego łaski. Potem zaczęło mu się to podobać. A jeszcze później czerpał z tego prawdziwą przyjemność. Tak jak teraz, gdy klęczał przed kochankiem, pochłaniał ustami jego penisa i jedną ręką pieścił nabrzmiałe jądra, a drugą gładził owłosione uda. Nie zaprotestował nawet wtedy, gdy poczuł silny uścisk na swojej głowie. Wręcz przeciwnie, dreszcz przyjemności targnął jego ciałem, a podniecenie osiągnęło apogeum.

– Tak, Nikolaju, tak! – Stepan zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu. W łazience rozległo się coraz głośniejsze mlaskanie i ciche pomruki narastającej rozkoszy. – Mocniej, chłopaku! Rób to mocniej, do cholery!

Mężczyzna nie chciał pozostać jedynie tym, który posłusznie wykonuje polecenia. Błyskawicznie uwolnił się z uścisku Stepana, po czym brutalnie odwrócił go do siebie plecami i uderzył ręką w męskie pośladki.

– Dziś ja mam ochotę – oświadczył bezczelnie i splunął na palec wskazujący. – Rozluźnij się, na początku będę delikatny – zakpił.

– To zrób to tak, jak powinieneś zrobić! – syknął. – Wiesz, jak lubię?

– Wiem. Za tym akurat tęskniłem – dodał drwiąco.

Bursztynowe oczy zmętniały i pociemniały z podniecenia, na czole pojawiła się pionowa zmarszczka, a twarzy wykrzywiła się pod wpływem myśli o tym, co zaraz nastąpi. Najpierw musiał jednak porządnie go nawilżyć, aby gładko wszedł w wąski odbyt. Aleksandrowicz syknął, gdy twardy i sporych rozmiarów penis zaczął się zagłębiać w jego ciele, ale nie zaprotestował, nie próbował się wycofać. Wręcz przeciwnie, postarał się przyjąć taką pozycję, aby kochankowi było łatwiej zanurzyć się aż po same jądra.

– Dobrze? – wyszeptał Nikolaj. Przytulił się do jego pleców, a jedną rękę zacisnął na twardym jak skała kutasie. – Dobrze ci, Stiopa?

W takich chwilach potrafił zwracać się do niego niemal czule, chociaż nie leżało to w jego charakterze.

– Wiesz, że tak, więc przestań tracić czas na głupoty!

– Chciałem najpierw stworzyć odpowiedni nastrój – roześmiał się nieco drwiąco i przymknął oczy.

Wycofał się, aby później wbić się z jeszcze większą siłą. Kilka wolnych ruchów, a później prawdziwy pęd ku spełnieniu. Coraz szybsze tempo, coraz głośniejsze oddechy, nieartykułowane jęki i odgłos powstający przy zderzaniu się dwóch nagich ciał. Stepan już dawno zapomniał o bólu i sycił się rozkoszą, za którą tęsknił przez wiele lat. Bo tylko ze swoim chłopakiem przeżywał tak odlotowe orgazmy. Ledwo utrzymywał się na nogach. Czuł, jak dłoń Nikolaja zaciska się na jego krtani i lekko go poddusza. To mu nie przeszkadzało, przeciwnie, jeszcze bardziej go rozpalało. Gardłowe jęki zamieniły się w niemal zwierzęcy charkot, a wtedy nadszedł koniec – szybki, niespodziewany, ale obezwładniający zmysły.

– Kurwa! – wyjęczał Nikolaj i wbił się po raz ostatni. Potem gwałtownie się wycofał, a mlecznobiała sperma zalała plecy i pośladki kochanka. Ciężko dyszał, chociaż jednocześnie miał ochotę na więcej, bo zaspokoił jedynie najbardziej palącą potrzebę. – Życie bez seksu jest do dupy – wymruczał i znów klęknął. Ujął w dłoń nabrzmiałego penisa Stepana, splunął i rozprowadził ślinę wzdłuż pulsującej, wypukłej żyły, aby na samym końcu wsadzić sobie go głęboko w usta. Dla mężczyzny było to zbyt wiele. Spuścił się głęboko w gardle Nikolaja, który masował jego żołądź i jednocześnie łykał cały ładunek.

Stepan uwielbiał patrzeć, jak chłopak z zamkniętymi oczami delektował się jego spermą. Dowód największego zaufania, całkowitego oddania, chociaż tak różnie między nimi bywało. Właśnie dlatego dokonał niemożliwego i wydostał go z miejsca, z którego dotychczas nikt nigdy nie uciekł. Zapłacił za to fortunę, wykorzystał wszystkie możliwe sposoby i znajomości, aby to zrobić.

Bo dla Nikolaja stać go było na wszystko. Gdyby ten dalej pracował u Kuzniecowa, Stepan nie ingerowałby w jego życie, lecz gdy znalazł się w więzieniu, samotny i opuszczony przez wszystkich, nie mógł go tak zostawić.

– To gdzie teraz? – zapytał Nikolaj i otarł usta wierzchem dłoni. – Skoro nie zostaniemy w Rosji, to gdzie jedziemy?

– Teraz? – Aleksandrowicz szeroko się uśmiechnął. – Teraz czeka na nas cały świat, Kola. Czeka, abyśmy uczynili go jeszcze bardziej paskudnym i odrażającym, bo właśnie w takim świecie czujemy się najlepiej.II

Polska, obecnie

Czasami pozwalała sobie na marzenia. Podczas bezsennych nocy i samotnych wieczorów, gdy powinna była spać, wyobrażała sobie życie, którego tak naprawdę nigdy nie mogła mieć. Nie mogli mieć, bo te sny na jawie zawsze były związane z Nikolajem. Czy byłby z nią podczas porodu? Trzymałby ją za rękę i dodawał jej otuchy? Czy kiedy pierwszy raz chwyciłby w ramionach ich córkę, byłby szczęśliwy? Uczyłby ją stawiać pierwsze kroki?

Oczami wyobraźni widziała go, jak siedzi w fotelu, z głową lekko opadającą na bok, z zamkniętymi oczami, a w jego ramionach śpi Oleńka. Wyobrażała sobie, że razem z nią ogląda przedszkolne przedstawienie. Byłby wtedy jak lew wpuszczony na wybieg dla gazeli. Drapieżnik wśród bezbronnych ofiar. W dodatku siedziałby na takim małym krzesełku, bo przedszkole nie dysponowało dużymi. Przyciągałby spojrzenia niczym magnes, pełne ciekawości, podziwu i niechęci. Damskie i męskie. Nie tylko wyróżniałby się z tego tłumu, ale również górowałby nad nim. Ubrany na czarno, wysoki, doskonale zbudowany, z ostrym, przeszywającym spojrzeniem nie mógłby pozostać niezauważony.

Czy siadałby też przy łóżeczku córeczki i wpatrywałby się w nią rozmarzonym wzrokiem? Nie, stary Nikolaj z pewnością by nie zniknął. Nikt aż tak bardzo się nie zmienia, lecz była pewna, że oszalałby na punkcie córki. Słowo „tatusiu” nokautowałoby bestię jednym ciosem.

Może to były jedynie jej pobożne życzenia. Może to mogłaby być prawda. Tego nie wiedziała. Pozostały marzenia, sceny przewijające się przed oczami niczym kadry z filmu puszczonego w przyspieszonym tempie. Zaraz po nich pojawiały się wspomnienia, te złe i te jeszcze gorsze.

Wciąż nie rozumiała, dlaczego tak bardzo ją skrzywdził. Wciąż zadawała sobie pytanie, czy gdyby przeżył, potrafiłaby mu wybaczyć całe wyrządzone zło.

Najgorsza była świadomość, że chyba nie…

Mimo to tęskniła. Czasami gniewała się na samą siebie, czasami płakała aż do utraty tchu. Z biegiem czasu coraz mniej intensywne były te uczucia, a marzenia wyblakły i zszarzały. Pozostał smutek i córeczka, która teraz stała się jej całym światem.

Z rodziną utrzymywała ograniczony kontakt. Denerwowały ją ciekawskie spojrzenia oraz bezczelne pytania o ojca jej córki. Nie miała wielu znajomych nawet przed wyjazdem do Petersburga. Co do kolegów z pracy – w tym hermetycznym męskim towarzystwie zawsze patrzono na nią z lekką niechęcią oraz zazdrością. Kiedy odeszła, nikogo to zbytnio nie zmartwiło. Słyszała nawet, że krążyły plotki, iż nie wytrzymała presji.

Za to zupełnie niespodziewanie zyskała przyjaciółkę. Chociaż miały zupełnie różne temperamenty, doskonale się dogadywały. Poza tym Kamila nie ukrywała, że ma ją za nieco szurniętą. Mówiła to Iwonie ze śmiechem, jakby nie do końca serio traktowała własne słowa.

– Jestem i co? Ktoś na tym świecie musi być wariatem. Padło na mnie, więc muszę zasłużyć na tę reputację.

Tylko czasami przyjaciółka poważniała i patrzyła na nią nieodgadnionym wzrokiem. Kamila nie lubiła tych momentów, ale nigdy nie ośmieliła się zapytać o powód. Miała nadzieję, że kiedyś Iwona sama jej to wyjaśni.

Kiedy jednak nadszedł ten moment… Przez bardzo długą chwilę nic nie mówiła. To, co usłyszała, nie mieściło się jej w głowie.

– Kiedy? – wykrztusiła w końcu.

– Poznałam go, kiedy jeszcze byłaś w ciąży.

Znów zapadła cisza, ciężka, pełna nieokazanej jeszcze złości.

– Jak mogłaś… Jak w ogóle możesz być z kimś takim? – wyszeptała Kamila i drżącą dłonią sięgnęła po szklankę z wodą.

– To proste. Kocham go.

– Kochasz?

– A on kocha mnie.

– Ten bydlak… zgwałcił cię!

– Ja jego też.

– To morderca, prawdziwy skurwiel!

– Jak Nikolaj? – zapytała cicho Iwona, a wtedy w oczach przyjaciółki pojawiły się łzy.

– Jak Nikolaj – potwierdziła szeptem Kamila. – Tylko że on miał powód.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo są do siebie podobni. Chociaż jego nie gwałcił ojciec, a matka.

– Słucham?

– Matka. Była popierdoloną alkoholiczką, aż za bardzo dbającą o swojego synusia. Za to ojczym zatroszczył się o siostry Nikity. Jedną zabił, drugą przez lata wykorzystywał przy nagrywaniu filmów pornograficznych i to takich, których nie chciałabyś oglądać. Byłam z nim, kiedy ją znaleźliśmy i kiedy ją zastrzelił.

– Zabił własną siostrę? – zapytała z niedowierzaniem.

– Uwolnił. Wierz mi, nic więcej nie mógł zrobić. Nic! – W oczach Iwony pokazały się łzy i to znacznie bardziej przemówiło do Kamili niż słowa. Nie widziała jeszcze tak poruszonej przyjaciółki. – Wiem, że to chore, popaprane, ale ja naprawdę go kocham. Nawet nie sądziłam, że można kochać tak bardzo.

– A on?

– Wysupłać Nikitę z tej skorupy, która go otacza, to karkołomne zadanie. Czasami mam wrażenie, że walczę na próżno, że połączył nas jedynie zajebisty seks. Lecz później… Kiedy mnie przytula, całuje, kiedy czasami wymsknie mu się słowo „kochanie”, wiem, że jest mu po prostu ciężko.

– Przynajmniej możesz o niego walczyć – westchnęła. – Nie obraź się, ale muszę sobie to wszystko przemyśleć. Nigdy bym się nie spodziewała… Iwona! – Tknięta nagłym przeczuciem spojrzała w kierunku kanapy, na której siedziała mała Ola i oglądała swoją ulubioną bajkę.

– Tak?

– Czy ty… Czy on…

– Raz – przyznała z oporem Iwona. – Wtedy, gdy byłaś w szpitalu na badaniach, a Oleńka nocowała u mnie.

– Zwariowałaś?

– Było całkiem miło. Uczył ją rysować czołgi, a później siedział z misiami i udawał, że pije herbatkę.

– Nikita?!

– Szczęśliwy nie był, ale też zbytnio nie protestował. Powiem ci, że nie miałam pojęcia, iż tak świetnie plecie warkocze. Mówił, że zawsze pomagał siostrze.

– Rozumiesz sens wypowiedzianych przed chwilą słów? – zapytała złowieszczo Kamila.

– Rozumiem. Właśnie dlatego tak długo z tym zwlekałam i nie będę ci miała za złe, jeśli wyrzucisz mnie na zbity pysk z zakazem dożywotniego zbliżania się.

– Jesteś z nim prawie sześć lat i przez ten cały czas nie zdradziłaś się ani słowem. Oszukałaś mnie!

– Nie, zataiłam prawdę, ale nie oszukałam – odparła twardo Iwona. – To, że jestem z Nikitą, nie oznacza, że przestałaś być moją przyjaciółką. Zdajesz sobie sprawę, jakie to dla mnie trudne? Jak ciężko mi było go zostawiać, gdy zapraszałaś mnie na wszystkie wspólne uroczystości i gdy nie mogłam ci się pochwalić, jakiego mam cudownego faceta?

– On i cudowny, to antonimy.

– Nie dla mnie, Kamilo, nie dla mnie – powiedziała cicho Iwona, po czym podniosła się z ciężkim westchnieniem. – Przemyśl to sobie.

– Niby co? Wspólnego grilla z kimś, kto mnie zgwałcił? Kto zabił mężczyznę, którego kochałam? – zapytała Kamila z wyraźną ironią.

– Nie. Przemyśl sobie, co jest ważniejsze. Tamte wspomnienia czy moje dobro.

– Twoje dobro?

– Tak, moje – powtórzyła cierpliwie. – Nie żądam, żebyś go polubiła, zaakceptowała czy tolerowała. Chciałabym jedynie, abyś zrozumiała, że naprawdę go kocham. Tylko to.

– Przyjaźń obarczona takim nadbagażem?

– To już twój wybór. Ja go nie mam.

– Wiem. – Kamila pochyliła głowę i oparła ją na złączonych dłoniach. – Idź już, bo masz rację, muszę sobie to przemyśleć. Odezwę się, gdy będę gotowa.

W ciszy, która zapadła, słychać było tylko miarowe cykanie kuchennego zegara. O blat stołu uderzyła pierwsza łza. Potem dołączyła do niej kolejna i Kamila się rozpłakała. Nic nie mogła poradzić na to, że wyznanie przyjaciółki odebrała jako zdradę.

Dlaczego akurat Nikita? Na całym cholernym świecie żyło tylu facetów, więc dlaczego akurat on? Wydłubała z pamięci obraz wysokiego, młodego mężczyzny, o ciemnych włosach i zaciętej twarzy. Powróciły wspomnienia mrocznego, pełnego zła spojrzenia czarnych oczu, na swój sposób może i fascynującego, ale ona już na samym początku poczuła do Nikity irracjonalną niechęć.

Jeśli był na tym świecie człowiek, którego nienawidziła, to był nim właśnie on. Jak mogła zaakceptować ten związek?

Drgnęła, gdy telefon rozdzwonił się skoczną melodią. Z niechęcią spojrzała na ekran. Dominik. Tak, to była ironia losu, że od kilku miesięcy starał się o jej uwagę mężczyzna prawie idealny. Przystojny, seksowny i ustatkowany. Nie palił, pił jedynie piwo bezalkoholowe, uwielbiał podróże i dobrą kuchnię, a nade wszystko był wyraźnie zafascynowany jej skromną osobą. Cierpliwie wyznaczał szlak do serca Kamili, choć nie wiedział, że ono już od dawna jest zajęte przez cień złotookiego drania.

Nie, nie był idealny.

Miał jedną wadę.

Nie był Nikolajem.

Tyle lat, dni pełnych obowiązków, samotnych nocy. Samotnych, bo Oleńka nie potrafiła całkowicie wypełnić tej pustki, nie w taki sposób, jak mógł to zrobić ukochany mężczyzna. Minął taki szmat czasu, a Kamila nadal nie chciała z nikim się wiązać. Tak, nie chciała.

Coraz bardziej była pewna, że gdyby żył, wszystko by mu wybaczyła. Całe zło, każdą krzywdę. Tym razem nie czekałaby, aż się zmieni, ale sama walczyłaby o tę zmianę.

– Nikolaju Arnautowiczu – wyszeptała, kreśląc na blacie stołu niewielki znak krzyża. – Co mam zrobić, aby trafić do piekła? Powiedz mi, co mam zrobić? Bo życie w niebie… – roześmiała się z goryczą. – Wieczność bez ciebie będzie niekończącą się torturą.

Powróciła myślami do Iwony i znów się rozpłakała. Kapryśny los podarował jej przyjaciółce szansę, aby stanęła do walki o swoją miłość.

Jej, Kamili, odebrał tę szansę już dawno temu.III

Malta, La Valletta, obecnie

Powietrze było ciężkie od lepkiego żaru i przesiąknięte znużeniem kończącego się dnia. Przy jednym ze stolików znanej restauracji w centrum miasta siedział znudzony mężczyzna. Nie pasował do tego miejsca, eleganckiego i luksusowego, ale nie z powodu ubioru czy braku pieniędzy. W jego postawie, w sposobie, w jaki pochylał głowę i w jaki palił papierosa, było coś z drapieżnika, coś dzikiego, nieokiełznanego. Coś, co nie mieściło się w normie. Prawą stronę twarzy szpeciła rozległa blizna, chociaż absolutnie nic mu nie odebrała z niebezpiecznego uroku, a w bursztynowych oczach wirowało szaleństwo. Ciemne włosy przetykane siwizną miał zaczesane do góry, a usta wykrzywione w sardonicznym uśmiechu. Siedział wygodnie rozparty w niskim fotelu, popijał kawę i wpatrywał się w ekran telefonu. Nie interesowali go zgromadzeni dookoła ludzie. Dla niego byli niczym robactwo zasługujące jedynie, aby je zdeptać, zniszczyć. Znalazł się tutaj zupełnie przez przypadek, gdy podążał za upatrzoną ofiarą.

Do stolika podeszła zgrabna kelnerka, ale nawet nie raczył na nią spojrzeć. Zamówił kolejną kawę i kolejnego drinka. Nie oderwał się od mało pasjonującego zajęcia, jakim było śledzenie bieżących informacji. W końcu doszedł do wniosku, że z każdym dniem świat staje się coraz bardziej chujowym miejscem, i nawet poczuł odrobinę rozbawienia, iż on sam ma w tym spory udział.

Zajęcie, którym od lat imał się Stepan, początkowo wzbudziło w Nikolaju obrzydzenie, bo przecież podstawową zasadą, którą kierował się w życiu, było zwalczanie takich zboczeńców jak jego własny ojciec. Postanowił w końcu tolerować ten „biznes”, zająć się kwestią eliminacji konkurencji i nie zagłębiać się w pozostałe szczegóły. Akurat zabijać i katować potrafił bez skrupułów. Zawarł też ze Stepanem umowę – kochanek miał się nie afiszować ze swoimi wyuzdanymi upodobaniami do młodych chłopców. Taki stan rzeczy Nikolaj mógł zaakceptować, bo wyznawał zasadę co z oczu, to z serca. Od kilku lat tworzyli więc nader zgodny związek zarówno w życiu prywatnym, jak i w interesach. Nic więcej nie było mu potrzebne.

Drgnął, gdy obok rozległ się dźwięczny, kobiecy głos, ale nie spojrzał w stronę, z której dochodził. Dokładnie wiedział, kim była jego właścicielka. Rozrywką na nadchodzącą noc. Upartą suką, która miesiąc temu została żoną ich byłego wspólnika w interesach. Głupią, zakochaną kurwą, ale Nikolaj miał co do niej własne bardzo obiecujące plany. Nie, nic na siłę. Gwałt był dla niego narzędziem pracy, nie przyjemnością.

Zgasił papierosa, dopił kawę i wstał. Gdy chciał, potrafił być czarującym uwodzicielem, a szaleństwo w bursztynowych oczach kusiło i mamiło obietnicą podróży w nieznane. Pod pustą szklankę wsunął banknot. Nie spuszczał wzroku ze stojącej nieopodal posągowej brunetki, po czym nagle znieruchomiał, bo przez szum ludzkich głosów przebił się jeden, całkowicie mu nieznany.

Nieznany?

Impuls narodził się w głębi umysłu, pomknął sobie tylko znanymi ścieżkami i obudził tęsknotę. Uczucie, do którego Nikolaj nie przywykł, którego w zasadzie nie znał. Nie, więcej, on go nienawidził! Sprawił, że nawet w taki upał jego ciało pokryła gęsia skórka, a po karku przebiegł cień chłodu. Wraz z nim pojawiło się palące pragnienie, aby sprawdzić, kim była właścicielka tego głosu. Dobiegał on z tarasu sąsiedniej kafejki, zza niewysokiego przepierzenia. To zapewniło Nikolajowi dyskrecję, gdy ostrożnie przysunął się do szerokiej szpary pomiędzy pobielonymi deskami.

Kobieta siedziała do niego tyłem. Dostrzegł jedynie szczupłe plecy, jasne włosy obcięte do ramion i smukłą dłoń, niespotykanie piękną w swym kształcie, w prostocie każdego ruchu, każdego subtelnego gestu. Kolejny dreszcz wstrząsnął jego ciałem i stał się źródłem nowych, całkiem obcych emocji.

Nieznajoma lekko obróciła głowę i wtedy przez ułamek sekundy mignął mu jej profil.

Nie, nie znał jej. Nie była ani jego kochanką, ani ofiarą. A jednak jej głos i każde słowo wypowiedziane w obcym języku wwiercały się w duszę, paraliżowały i obezwładniały. Tak bardzo był zafascynowany tym dźwiękiem, że dopiero po chwili zauważył, iż nie była sama. Towarzyszyła jej mała dziewczynka o ciemnych włosach ubrana w błękitną sukienkę, ale to ani trochę go nie zaciekawiło.

Kobieta znów się odwróciła i teraz w końcu mógł dostrzec więcej szczegółów. Owalna twarz o regularnych rysach, z podbródkiem, w którym widać było wyraźnie zgrabny dołeczek. Odrobinę zadarty nos. Duże oczy w ciemnej oprawie. I usta, których kąciki lekko się unosiły i sprawiały wrażenie, jakby ich właścicielka ciągle się uśmiechała. Nie potrafił oderwać od niej zachłannego spojrzenia, nie potrafił się poruszyć, ani opanować własnych emocji.

Była taka piękna… Nie potrafiłby tego opisać słowami, ale ten widok pobudził wszystkie jego zmysły. Sprawiło, że serce przyspieszyło, a podbrzusze zapulsowało słodkim smakiem podniecenia.

Obie dłonie oparł na ściance, a paznokciami wbił się w chropowatą powierzchnię drewna. Nie zważał na pęczniejące krople krwi. Miarowy oddech zamienił się w ciche dyszenie, źrenice się powiększyły, a na skroniach uwypukliły się sinofioletowe żyły. Chłonął wszystkimi zmysłami obecność nieznanej mu kobiety i pogrążał się w szaleństwie głodu, którego źródła nie potrafił określić. Ciało oblał żar pożądania, a po chwili stłumił go lodowaty chłód wściekłości, bo Nikolaj nienawidził tracić nad sobą kontroli do tego stopnia.

Kim ona, do diabła, była? Kim była dla niego? Wspomnieniem z przeszłości, które utracił? I dlaczego tak silnie reagował na jej obecność?

Niemożność znalezienia odpowiedzi na te pytania wzmogła furię. Ta wystrzeliła w górę nieokiełznanym płomieniem, a wtedy nieznajoma roześmiała się radośnie i przytuliła się do małej dziewczynki. Dźwięk tego śmiechu, blask bijący od kobiecej twarzy znokautował budzącą się bestię. Został tylko oszołomiony, podniecony mężczyzna, który nie potrafił zrozumieć, co się z nim dzieje.

Kobieta wstała, bo zamierzała odejść. Nie mógł do tego dopuścić, po prostu nie mógł. Jak zahipnotyzowany podążał tuż za nią, za barwną plamą turkusowej sukienki, za blaskiem złocistych włosów, za nieuchwytnym zapachem ciała. Lawirował w tłumie ludzi i starał się, aby nie dostrzegła jego obecności.

Pragnął jedynie znów na nią popatrzeć; na czyste rysy twarzy, na pełne usta i rumieniec pokrywający szczupłe policzki.

Pragnął ponownie wsłuchać się w jej głos, sycić się jego ciepłą barwą i czystym dźwiękiem.

Pragnął jej dotknąć, sprawdzić, czy nie była złudzeniem.

Pragnął mieć ją pod sobą, wijącą się w szale miłosnych uniesień, wstrząsaną drgawkami orgazmu.

Pragnął zasmakować soczystych warg, skraść ciepło oddechu przekazanego w namiętnym pocałunku.

Pragnął tego, czego nie znał, bo dotąd seks był tylko seksem. Dlaczego więc nagle stał się czystym pożądaniem w abstrakcyjnym wymiarze nieznanych dotychczas emocji?

Ocknął się, dopiero gdy nieznajoma wraz z dziewczynką zniknęła za drzwiami niewielkiego hotelu. Wtedy zdołał odzyskać zmysły. Zamroczenie minęło, opadło podniecenie. Pojawił się gniew i zimna furia skierowana przeciwko Bogu ducha winnej kobiecie. Ale nawet to nie sprawiło, aby po prostu odwrócił się na pięcie i odszedł.

Musiał się dowiedzieć, kim była.

Ten wewnętrzny przymus okazał się nieprzezwyciężony i Nikolaj kwadrans później siedział w kafejce sąsiadującej z hotelem, palił kolejnego już papierosa i wpatrywał się w niewielki kawałek papieru zapisany równym pismem. W końcu go zmiął, lecz nie wyrzucił, a prawie wbrew sobie wsunął go do kieszeni. Sięgnął po telefon, by skupić się na czymś innym, ale nadaremnie. Kolejny papieros, kolejne niechciane myśli i znienawidzone emocje.

– Kurwa! – warknął i poderwał się gwałtownie. – Dość tego!

Stracił całe opanowanie, leniwe rozbawienie i wyraźną pogardę dla otaczającej go rzeczywistości. Był wściekły, bo plany na dziś szlag trafił. Był rozdrażniony, bo spotkał się z czymś, czego dotychczas nie znał. A ta wściekłość i to rozgoryczenie splotły się w łańcuch niechcianych uczuć. Jeszcze raz spojrzał w kierunku hotelu, po czym zdusił papierosa i wstał. Nie zamierzał się jednak poddać.

Pragnął czegoś innego.

Cudzej krwi, bo tylko jej smak mógł ukoić rozedrgane zmysły.IV

Pietropawłowsk, 1989 r.

Wpadające przez zakurzone okno promienie złocistego słońca nie rozjaśniły mroku panującego w obskurnym pokoju. Na łóżku siedział chłopiec, może sześcioletni, a może starszy. Ciężko byłoby to określić, bo bardziej przypominał dzikie zwierzątko niż dziecko. Brudny, zaniedbany, z obłędem w bursztynowych oczach otulał ramionami podciągnięte pod brodę kolana. Palce z obgryzionymi do krwi paznokciami zacisnął na chudych łydkach, a wzrok wbił w cienie migoczące na ścianie.

Nie płakał. Od dawna nie uronił ani jednej łzy. Zadawany mu ból znosił w milczeniu. Nie szukał pomocy od chwili, gdy zrozumiał, że nie ma nikogo, kto by mu pomógł. Przyzwyczaił się do brudu, fetoru fekaliów, głodu i do robaków pełzających po jego ciele, zostawiających tysiące mikroskopijnych śladów swojej nędznej egzystencji. Czasami je łapał, dusił palcami i zjadał. Pierwsze dwa razy zwymiotował, później było już lepiej. Niekiedy znajdował je w kaszy, którą przynosił mu ojciec, a to czyniło ją bardziej treściwą, nawet smaczną.

Od prawie półtora roku nie opuścił swojego pokoju, chociaż nie umiał policzyć upływających dni. Wcześniej ojciec zabierał go na spotkania z matką, chociaż Nikolaj od samego początku podejrzewał, że tak naprawdę to nie była ona. Nie wyczuwał jej zapachu, nie mógł dostrzec w oczach zasnutych mgiełką śmierci tego ciepła i niewypowiedzianej w słowach miłości. Było jedynie martwe ciało, ohydny odór i wszechobecny chłód.

Później, gdy rozkład stał się zbyt zaawansowany, przestał ją odwiedzać. I dobrze, bo to, co robił z nią ojciec, wzbudzało w nim ogromne obrzydzenie i prowokowało wymioty. To, co robił z nim… Teraz, po tylu nocach pozostał jedynie fizyczny ból.

Najgorszy był ten tydzień, gdy zachorował. Gorączka dręczyła wątłe ciało chłopca, a silny kaszel doprowadzał do torsji. Szeptem błagał o coś do picia, ale Iwan nie zamierzał mu pobłażać. Wściekły, bo sam się zaraził, nie zaglądał do syna przez trzy dni. A kiedy w końcu się pojawił, przyniósł całą butelkę cuchnącego, mętnego moczu. Zanosił się śmiechem, gdy Nikolaj łapczywie rzucił się na coś, co wydało mu się wodą. Klepał się po kolanach z uciechy, gdy dostrzegł obrzydzenie na twarzy chłopca. A kiedy ten mimo wszystko usiłował się napić, wył z radości.

Ludzka wola przetrwania bywa zdumiewająca, a walka o własną wolność łączy się z pozornie absurdalną nadzieją. Nikolaj zaczął cicho nucić zapamiętaną melodię kołysanki, kiwając się do przodu i do tyłu, jednak to nie wspomnienia zaprzątały jego głowę.

Czekał, aż zapadnie zmrok i zjawi się bestia.

Czekał na swoją okazję. Jedyną, jaką mógł podarować mu los i jaką mógł wykorzystać.

Czekał, aż zapadnie ciemność, bo była ona dla niego sprzymierzeńcem.

A kiedy w końcu złociste promienie przestały się przebijać przez brudną szybę, gdy mrok zawładnął przestrzenią nabrzmiałą od niewysłowionego zła, gdy cicho zaskrzypiały drzwi, ostrożnie wsunął dłoń pod poduszkę i zacisnął drżące palce na smukłej rękojeści noża, który udało mu się zdobyć, kiedy nocą zakradł się do kuchni. Później go puścił, bo pośpiech mógłby tylko zaszkodzić.

– Kola, syneczku – wybełkotał Iwan i usiadł na skraju łóżka. – Dziś nie mam siły, ale obciągniesz tatusiowi, prawda? Weźmiesz go do buzi i pobawisz się nim tak, jak tylko ty to umiesz robić.

Niezdarnie szarpnął rozporkiem, a potem zaklął, bo ten się zaciął.

– Kurwa, jebana sucz!

W końcu udało mu się opuścić spodnie. Oparł się plecami o ścianę i złapał chłopca za kark. Ten nie protestował, bo wiedział, co ma robić. Nawet się nie skrzywił, gdy poczuł ostry, męski zapach potu, brudu i moczu. Otworzył usta i fachowo, z widoczną wprawą wciągnął pomiędzy wargi sflaczałego penisa.

– O, tak! – sapnął Iwan.

W panujących ciemnościach nie dostrzegł błysku szaleństwa w złocistych oczach syna. Nie dostrzegł też, że chłopiec sięgnął po nóż schowany pod poduszką. Nie spodziewał się buntu, nie brał pod uwagę sprzeciwu. Zamknął oczy, bo czuł narastającą przyjemność, którą dostarczał mu własny ośmioletni syn.

Pierwszy cios sięgnął celu. A później posypały się kolejne. Nikolaj z zapiekłą nienawiścią dźgał tłuste cielsko i jednocześnie nie wypuszczał z ust na wpół stwardniałego penisa, na którym z całej siły zacisnął zęby. Wycie pełne bólu wypełniło pokój, rozniosło się echem po domu i nagle się urwało, bo chłopiec się poderwał, aby niezdarnie i płytko przejechać ostrzem po krtani swojego kata.

Teraz ciszę zakłócał głośny oddech dziecka i cichnące rzężenie umierającego mężczyzny.

Nikolaj się wyprostował i spojrzał z góry na ojca, a wtedy blask księżyca rozświetlił panujący w pokoju mrok, wydobył wszystkie ohydne szczegóły i zamigotał w kroplach krwi, zwiastując śmierć jednego potwora oraz narodziny kolejnego. I w tym blasku Nikolaj raz po raz zatapiał nóż w bezwładnym ciele. Nie umiał liczyć, ale chciał zadać tyle ciosów, ile razy ojciec zadał mu ból. A kiedy skończył, osunął się na podłogę i się rozpłakał.

Płakał po raz ostatni w swoim życiu.Nika na skutek fatalnego zbiegu okoliczności trafia w ręce ludzi, dla których życie nie ma żadnej wartości. Zostaje uwięziona i zmuszona do małżeństwa, a jej mężem okazuje się bezwzględny i brutalny wariat, równie fascynujący, co odrażający. Aleksandr jest także człowiekiem, który nie przebiera w środkach, aby utrzymać się na samym szczycie przestępczej działalności. Nikomu nie ufa, w nic nie wierzy i jest pozbawiony hamulców moralnych.

Chociaż początek ich znajomości należy do wyjątkowo nieudanych, to z czasem sytuacja zaczyna ulegać powolnej, zauważalnej zmianie. Ona jest nim coraz bardziej zauroczona, on coraz bardziej jej pożąda. Lecz w jego głowie siedzą demony, z którymi niełatwo wygrać. I te demony wydostaną się na świat, gdy w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach na jaw wyjdą pewne sekrety. Czy pokona je uczucie, do którego Aleksandr nie potrafi się przyznać? Ją życie nauczy wybaczać, jego nauczy pokory. Bo czasami lepiej zaryzykować, niż cierpieć w samotności.Co się kryje za kpiącym spojrzeniem chłopaka, który został wychowany przez mordercę, człowieka bez sumienia? Czy potrafi tylko zabijać, swoje okrucieństwo maskując dowcipnymi słowami? Kim tak naprawdę jest i jakie demony kryją się w jego duszy? Na te pytania będzie musiał odpowiedzieć sobie sam, a wszystko zacznie się pewnego dnia, gdy Żora obudzi się przywiązany do łóżka w nieznanym sobie domu. Oczywiście wyswobodzenie się z więzów nie będzie najmniejszym problemem, tak samo, jak uzyskanie przewagi nad porywaczem. A w zasadzie porywaczką, posterunkową Julitą Grodzką. Lecz właśnie wtedy pojawi się nowy wróg, tym razem o wiele groźniejszy. I nie da się ani pokonać, ani przekupić. Wróg, który narodził się w odległej przeszłości i nie zamierza się poddać. Wróg, z którym Litka będzie musiała się zmierzyć w walce o duszę ukochanego mężczyzny.Konrad wraca do kraju po trzech latach służby w Legii Cudzoziemskiej. Lecz nie jest już tym samym człowiekiem co wcześniej. Trzymiesięczna niewola, okrucieństwa, których był świadkiem i których sam dokonywał, odcisnęły na nim piętno, pokancerowały psychicznie. Zatrudnia się jako stróż w biurowcu jednej z największych firm w stolicy. Tam nieoczekiwanie spotyka dawną narzeczoną, obecnie żonę samego prezesa. Ponieważ wciąż jest w niej zakochany, zgadza się zostać jej ochroniarzem i kochankiem. Jednak nie wszystko układa się po ich myśli. Zwłaszcza że w głowie Konrada kryją się demony, a w jego życie wkracza niespodziewanie inna kobieta, najmłodsza córka prezesa, Jagna. Ponury, cynicznie nastawiony do świata i ludzi mężczyzna, powoli zaczyna ulegać urokowi młodej dziewczyny, a ona sama jest nim z każdym dniem coraz bardziej zafascynowana. Dokąd ich to zaprowadzi i czy możliwe jest pokochać kogoś, kto nie chce miłości?Jacob nie zna znaczenia słowa litość. To zimny, egocentryczny dupek zabijający na zlecenie i to za niemałe pieniądze. Podczas podróży przez pustkowie zasypane śniegiem jego samochód wpada w poślizg i ląduje w przydrożnym rowie. Pomoc przychodzi z rąk Zuzy, roześmianej wiecznej optymistki, która mieszka nieopodal. W normalnych warunkach zawiozłaby go do najbliższego szpitala, ale właśnie tego dnia zima postanowiła pokazać, na co ją stać. I dlatego ponury, wściekły Jacob ląduje ze złamaną nogą w przytulnym domku pośrodku lasu.

Ona jest pełna ognia, on zimny niczym lód. Czas pokaże, że to nie może być zwyczajna znajomość, bo oboje skrywają tajemnicę, która, choć o tym nie wiedzą, okaże się ich wspólną.Gdy znajdziesz się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie, konsekwencje mogą być nie do przewidzenia. Mariel jest świadkiem zbrodni. Idzie na policję i wtedy z przerażeniem dowiaduje się, iż zna mordercę. Od tej chwili nawiązuje się pomiędzy nimi specyficzna więź, pełna strachu, nieufności, wzajemnej fascynacji i ukrywanego pożądania. W swoistej grze lęków i uczuć pomiędzy pełnym cynizmu egocentrykiem a młodą, niedoświadczoną dziewczyną, nie ma pewności, gdzie przebiega podział pomiędzy dobrem a złem i czy tak naprawdę wszystko nie zmierza ku całkowitej klęsce.

Bo żaden układ nie jest doskonały, zwłaszcza ten pomiędzy mordercą i jego ofiarą.
mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: