Nikt się nie dowie - ebook
Nikt się nie dowie - ebook
Agentka hollywoodzkich gwiazd Kendall Squire odwiedza aktora Maxa Dunna w jego górskim domu. Prosi go, by zastąpił w reklamie brata bliźniaka, który zapadł się pod ziemię. Max niechętnie się zgadza. Ale burza śnieżna zasypuje drogi, loty zostają odwołane, nie może do nich dotrzeć wybrana do zdjęć modelka. Zleceniodawca proponuje Kendall, by ją zastąpiła. Odgrywana w filmiku zmysłowa scena przeradza się w prawdziwą namiętność...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-9521-5 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Była nieodpowiednio ubrana na tę pogodę.
Wjeżdżając ostrożnie na górę Million Dollar, Kendall Squire zdjęła rękę z kierownicy, by nakierować strumień ciepłego powietrza na przemarznięte stopy. Botki na obcasie, z odkrytymi palcami, sprawdzały się w Los Angeles, a na pobyt w górzystych rejonach Wirginii lepiej pasowałyby śniegowce.
Jeszcze raz powtórzyła w myślach, co powie, kiedy dotrze na miejsce. Mężczyzna, z którym chciała się zobaczyć, nie wiedział, że będzie miał gościa. Wcześniej, w słonecznej Kalifornii, wahała się, czy informować go o swoich planach, ale uznała, że niekoniecznie. Wierzyła, że na żywo jest bardziej przekonująca.
Harowała po szesnaście godzin na dobę w agencji aktorskiej Legacy, odkąd właściciel agencji Lou przeszedł na emeryturę. Podzielił między pracowników swoją doborową listę klientów, a agencję sprzedał.
Kendall przypadły w udziale znane nazwiska, ale gdy zaczęła się kontaktować z nowymi klientami, żeby im się przedstawić, spotkały ją różne reakcje. Czasem wrogie, niekiedy przepraszające.
Wszyscy kolejno rezygnowali z jej usług – ich kontrakty na to pozwalały. Nikt nie chciał powierzyć swojej kariery w ręce „dziecka”. Wprawdzie dziecko miało trzydzieści cztery lata i spore doświadczenie, no ale…
Ostatnią osobą, do której zadzwoniła, był Isaac Dunn, jeden z braci bliźniąt, który grał rolę Danny’ego Brooksa w emitowanym dwadzieścia lat temu popularnym serialu „Brooks Knows Best”. Pomiędzy piątym a piętnastym rokiem życia Isaac z Maxem dorastali na ekranie, wcielając się w syna Samuela i Pauline Brooksów.
Serial został niedawno wskrzeszony w serwisie streamingowym; dodatkowo planowano nakręcić miniserię rocznicową, którą widzowie mogliby obejrzeć za rok. Fani „Brooks” byli podnieceni, snuli domysły na temat scenariusza oraz spraw sercowych Danny’ego. Max, który zrezygnował z aktorstwa lata temu, nie był zainteresowany powrotem do serialu. Kendall podejrzewała, że usłyszy równie zdecydowane „nie” od Isaaca, kiedy zaproponuje mu siebie jako agentkę.
Rozmowa ją zaskoczyła. Okazało się, że Lou osobiście poinformował aktora o zmianach w Legacy. Kendall zapewniła Isaaca, że będzie najlepszą agentką, jaką miał w życiu; przysięgła, że nigdy go nie zawiedzie. I właśnie dlatego jechała do Maxa Dunna: by nie zawieść swojego jedynego klienta.
Z zadumy wyrwał ją telefon. Na szczęście wynajęty samochód miał zestaw głośnomówiący, więc nie musiała odrywać ręki od kierownicy. Na wyświetlaczu pojawiło się imię młodszej siostry.
- Jesteś już na miejscu? – Meghan ledwo tłumiła ekscytację.
- Masz strasznie piskliwy głos. Dobrze się czujesz?
- Błagam, nie trzymaj mnie w niepewności!
- No więc jeszcze nie. Akurat jadę po ośnieżonej górskiej drodze.
- To pośpiesz się, a potem zadzwoń do mnie i włącz nagrywanie, żebym mogła obejrzeć tego tajemniczego Maxa. Myślisz, że zdołasz go namówić, żeby udzielił mi wywiadu?
Meghan prowadziła popularny podcast „Superfan TV”. Tematem każdego odcinka były dawne telewizyjne seriale, kryminalne, sądowe, rodzinne. „Brooks” należał do jej ulubionych.
- Jeśli będzie okazja, to spytam – obiecała Kendall. – Ale podejrzewam, że może być ciężko. – Na drugim końcu linii usłyszała westchnienie. – Może Isaac się zgodzi?
Na razie Isaac przebywał poza Stanami, ale o ile się orientowała, był znacznie większym luzakiem niż Max.
- Myślisz? – W głosie Meghan zabrzmiała nadzieja.
- Daj mi tydzień lub dwa. Muszę przekonać Maxa do zagrania w reklamie, wrócić do LA, zorganizować wszystko, potem zwabić Isaaca z powrotem do Kalifornii. Czeka mnie pracowity miesiąc.
- Wiedziesz światowe życie, a ja siedzę w wynajętym domu na wsi i patrzę, jak kot gania myszy. – Nastała cisza. – Dzwonię z jeszcze jednego powodu – dodała Meghan. – Sprawdzić, jak się miewasz.
- Dziękuję, dobrze.
- Dziś są jego urodziny.
- Wiem. – Kendall wzięła głęboki oddech.
Biały krajobraz stał się rozmazany. Oczami wyobraźni zobaczyła swojego starszego brata o kręconych blond włosach i szerokim uśmiechu. Quinton zmarł w wieku dwudziestu lat. Nigdy nie wybaczyła mu, że odszedł tak niespodziewanie. Potrzebowała go wtedy i teraz.
- I naprawdę nic mi nie jest. A ty? Jak się czujesz?
- W porządku. Lubię w tym dniu z nim pogadać, a potem wrócić do własnych spraw.
W chwili śmierci Quina Meghan miała jedenaście lat, a Kendall szesnaście. Obie kochały brata, ale Kendall była bardziej z nim związana.
Podobnie jak siostra też czasem z nim rozmawiała. A raczej zasypywała go pytaniami: czy tamtego lata musiałeś jechać na tę wycieczkę? Nie mogłeś zostać w domu?
- No dobra, pozdrów Maxa od największej fanki „Brooks”. Jedź bezpiecznie i zadzwoń, jak będziesz mogła.
Pożegnały się w samą porę, bo przed oczami Kendall wyrósł dom, a koła zaczęły się ślizgać na nieodgarniętym śniegu. Dom z bali, duży, jednopiętrowy – dwupiętrowy, jeśli liczyć strych – stał nieco odsunięty od drogi. Wokół panował nieskazitelny porządek.
Max przeniósł się z LA do Wirginii, ale w obecnym miejscu zamieszkał dopiero po dziesięciu latach. Niedługo później miasteczko zmieniło nazwę na Dunn, na część człowieka, który wykupił jego większą część. Według internetowych plotek, Max samotnik zaszył się w górach Wirginii, by uciec od zgiełku świata.
Kendall zaparkowała przed dużym garażem i wysiadła z ciepłego samochodu, zabierając telefon. Ruszyła po śniegu, piszcząc, ilekroć zimny biały puch wciskał się jej do butów. Zdecydowanie powinna była włożyć śniegowce. Ale botki z odkrytymi palcami przynosiły jej szczęście: kupiła je za pierwszą podwyżkę, którą dostała w agencji.
Nastawiając się psychicznie, że za moment ujrzy Isaaca, wyprostowała ramiona i zapukała do drzwi.
Czekała. Długo. Żeby nie zamarznąć na kość, zaczęła podskakiwać. Wreszcie usłyszała szuranie. Próbowała sobie wyobrazić mieszkającego tu samotnika: pewnie był potargany, miał wystający brzuch i nosił rozciągnięty, poplamiony T-shirt. Kiedy otworzyły się drzwi, jej wizja prysła jak bańka mydlana.
W progu stał wysoki mężczyzna. Włosy, owszem, miał długie, ale starannie uczesane, miał też gęstą ciemną brodę. Był szczupły, wysportowany, ubrany w niebieski T-shirt, kraciastą flanelową koszulę i dżinsy.
Kendall powiodła po nim wzrokiem, po czym utkwiła spojrzenie w jego twarzy. I zastygła.
Patrzyła na brodatego sobowtóra Isaaca Dunna. Zamrugała nerwowo. Byli bliźniętami jednojajowymi, więc nie zaskoczyło jej to, że wyglądali identycznie. Natomiast zaskoczyło ją gorąco, jakie poczuła w całym ciele.
Isaac niewątpliwie był atrakcyjny, ale takich w LA nie brakuje. Gdziekolwiek się człowiek obróci, tam widzi przystojnych samców w dowolnym odcieniu skóry, od złocistej do czarnej.
Nieraz zachwycała się urodą Isaaca, jego prostym nosem, wzrostem, uśmiechem, ale Max… z Maxa buchały feromony niczym iskry z ogniska.
Stał w drzwiach z zasznurowanymi ustami i zmarszczonym czołem. Wyglądał mrocznie, groźnie i piekielnie seksownie.
Kendall ocknęła się. Przypuszczalnie pomógł w tym lodowaty podmuch wiatru, który owinął się jej wokół nóg.
- Max Dunn? – spytała, starając się przybrać pewny siebie uśmiech. – Cześć, jestem Kendall… Kendall Squire, agentka Isaaca.
Weź się w garść, przestań dukać, przykazała sobie.
Niebieskie oczy pociemniały, mars na czole się pogłębił, ale w najmniejszym stopniu to nie wpłynęło na atrakcyjny wygląd Maxa.
Powiódł spojrzeniem po jej skórzanym płaszczu i butach, potem zatrzymał wzrok na mokrych od śniegu włosach.
- Wszystko w porządku? – spytał.
Może spowodowała to szczerość widoczna w jego błękitnych oczach, może zmęczenie podróżą, Kendall nie była pewna, ale postanowiła odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
- Kilka ostatnich miesięcy miałam bardzo ciężkich. A właściwie lat. – Popatrzyła na stos polan leżących pod ścianą. – Jednak nie ma sensu oglądać się za siebie. Trzeba iść naprzód. Rozumie pan, co mam na myśli?
Mężczyzna zmrużył oczy, po czym uniósł brwi. Jego twarz nie zdradzała emocji.
- Przykro mi słyszeć o pani kłopotach, ale moje pytanie dotyczyło Isaaca. Zakładam, że to z jego powodu pani tu przyjechała?
Kendall się zaczerwieniła.
- Tak, oczywiście. – Przełknęła ślinę. Zęby dzwoniły jej z zimna. – U Isaaca wszystko w porządku. Ma się wspaniale. To znaczy on ma się świetnie, ale w pracy… Chodzi o to, że jest nam potrzebny w LA, a przebywa na wyspie, której jest właścicielem. Nie miałam pojęcia, że kupił wyspę… - trajkotała jak najęta. – Utknął na niej.
- Utknął? – Max ponownie uniósł brwi.
- Z wyboru. Jego pilot jest na urlopie. Isaac dał mu wolne. No i mieszka tam w szałasie. Czy rezydencji.
Urwała; uświadomiła sobie, że tak naprawdę niewiele wie o swoim jedynym kliencie.
- Rzecz w tym, że za dwa dni będzie mi potrzebny w LA, a nie dotrze na czas. I dlatego postanowiłam wpaść do pana. Chciałabym zamienić słowo. Ma pan chwilkę?