Noc euforii - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Noc euforii - ebook
Alicia nigdy nie przepadała za seksem. Była zbyt nieśmiała i skrępowana, przy Jake’u jednak zapomniała o zahamowaniach. Oddała mu się z taką pasją, że wspomnienie tej nocy wywoływało na jej twarzy rumieniec wstydu...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-3020-9 |
Rozmiar pliku: | 687 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Przykro mi, panie Claiborne. Decyzja została podjęta. Został pan wykluczony z tego projektu. Wielu ludziom nie podoba się rozgłos, jaki panu ostatnio towarzyszy, ze względu na pańskie kontakty z Mitchellem Butlerem i jego córką. Proszę nie mieć do mnie pretensji; ja jestem tylko posłańcem przekazującym niepomyślne wieści.
Jake Claiborne był zbyt doświadczony, by się bronić, tłumacząc, że on też jest ofiarą Butlera. Ścisnął kurczowo słuchawkę, ale milczał. Nie zamierzał błagać o wyrozumiałość.
Na początku tygodnia próbował wyjaśniać sytuację dziennikarzom, którzy koczowali pod jego domem i biurem. Reporterzy jednak przekręcili jego wypowiedzi w taki sposób, że wyszedł na wspólnika Butlera, biorącego czynny udział w jego oszukańczych machinacjach i ponoszącego część winy.
W słuchawce rozległ się trzask oznaczający koniec połączenia, a potem sygnał. Jake wrócił na chwilę myślami do Mitchella Butlera i jego pięknej córki. Zastanawiał się, czy świadomie pomagała ojcu.
Odłożył słuchawkę i poczuł silny ból głowy. Spodziewał się tego telefonu, ale nie poprawił on jego samopoczucia. Postanowił nie myśleć o Alicii. O nocy, którą spędził w jej ramionach. O chłodnej wyniosłości, z jaką go od tej pory traktowała. Nie miał do niej pretensji. Przecież to on i Hayes Daniels, naczelny dyrektor firmy jego brata, poinformowali służby federalne o przestępczej działalności jej ojca w dzień po tej upojnej nocy.
Nie ulegało wątpliwości, że jest równie winna jak ojciec. Myślenie o niej to najlepszy sposób na powiększenie rozmiarów katastrofy. Wiedział, że musi zapomnieć o jej istnieniu i stawić czoła przyszłości.
Patrzył przez chwilę na zbudowaną przez siebie miniaturową makietę Nowego Orleanu. Zmontowane z tektury, plastiku i malowanej pianki atrapy budowli wyglądały bardzo atrakcyjnie w padającym z okna świetle. Kiedy spojrzał na model imponująco nowatorskiego stadionu sportowego, który jeszcze przed pięcioma minutami zamierzał zbudować wraz ze swą ekipą, poczuł silniejsze niż dotąd pulsowanie w prawej skroni.
Nie myśl o niej! – szepnął jego wewnętrzny głos.
Zaledwie sześć tygodni temu Mitchell Butler był bogaty, potężny i powszechnie podziwiany. Teraz jego stocznia zbankrutowała, a plany jej fuzji z firmą Claiborne Energy należały do przeszłości. Jego rozpieszczona córka straciła stanowisko redaktorki w „Louisiana Observer”. Z należącego do Butlera banku na Kajmanach i z kasy Funduszu na Rzecz Ofiar Huraganu wyparowały miliony dolarów. A może miliardy? Sumy wymieniane przez media błyskawicznie rosły.
Mitchell zbankrutował i pociągnął za sobą inwestorów. Ten najbardziej pogardzany człowiek w stanie Luizjana był odpowiedzialny nie tylko za katastrofę, jaka spadła na Jake’a, lecz również za ruinę wielu ludzi.
Pod wpływem nagłego przypływu złości Jake zacisnął dłoń w pięść, by roztrzaskać ustawione na kreślarskim stole budynki. Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą. Przez chwilę stał nieruchomo, zastanawiając się, jak przekazać tę fatalną wiadomość pracownikom. I doszedł do wniosku, że najlepiej zrobić to od razu. Włożył ręce do kieszeni wytartych dżinsów i poszedł do sekretariatu.
– Vanessa, poproś wszystkich do sali konferencyjnej, powiedzmy za pięć minut. I nie łącz telefonów.
Starsza od niego o dwadzieścia lat sekretarka, zahartowana przez gorzkie doświadczenia, w jakie obfitowało jej życie małżeńskie, nie oderwała rąk od klawiatury. Była znakomitym pracownikiem i dzielną kobietą, wychowującą samotnie trójkę dzieci.
– To nie moja wina, że twój były mąż cię oszukał i zrobił dziecko innej kobiecie – powiedział szeptem, podchodząc bliżej do jej biurka.
Vanessa oderwała wzrok od monitora i spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Ja tylko sprawdzam, czy zauważyłaś, że tu jestem i usłyszałaś choć słowo z tego, co mówiłem – wyjaśnił z uśmiechem.
– Pięć minut. Wszyscy. Sala konferencyjna. Nie łączyć telefonów – powtórzyła jak automat, a potem odwróciła się w kierunku interkomu i wyrecytowała stosowne polecenia.
Dziesięć minut później Jake, nadal czując dotkliwy ból głowy, stał przed sześćdziesiątką swoich podwładnych.
– Mam złe wiadomości – oznajmił, przechodząc od razu do sedna. Nie lubił zawodzić ludzi, którzy na niego liczyli, i nie znosił porażek. – Nie dostaniemy funduszy, których wymaga budowa stadionu. Jones nie zapłaci nawet za ostatnie korekty projektu. Więc niestety, nie mam wyboru…
Zamierzał właśnie oznajmić, że będzie musiał z wieloma osobami omówić warunki zwolnienia z pracy, gdy do sali weszła Vanessa. Wyglądała jak ciężka ciemna chmura, zapowiadająca nadejście huraganu. Podeszła do Jake’a i wręczyła mu telefon.
Widząc jej minę, nie spytał nawet, co ją upoważnia do przerywania ważnego spotkania, na którym postanowił poinformować ludzi o katastrofie wywołanej przez Mitchella Butlera. Nie musiał zresztą tego robić, gdyż sama udzieliła mu niezbędnej informacji.
– W twoim domu uruchomił się alarm. Firma ochroniarska mówi, że doszło do włamania. Ktoś wybił szybę i dostał się do środka.
– Powiedz im, żeby wezwali policję.
– Już to zrobili. Chce z tobą rozmawiać obecny na miejscu porucznik Thomas. Twierdzi, że zastał w domu niejaką Alicię Butler, która ma z sobą walizkę oraz kota i żąda spotkania z tobą. Co się dzieje?
– Nie mam pojęcia.
Co ona może robić w moim domu? – myślał. Po co tam się zjawia, skoro od kilku dni nie reaguje na jego prośby o kontakt telefoniczny?
– Claiborne – warknął z irytacją do aparatu.
– Dzień dobry. Tu porucznik Thomas. Przykro mi, że muszę pana niepokoić. Przed pańskim domem koczuje tłum dziennikarzy i grupa rozwścieczonych demonstrantów.
– Wiem.
Działo się tak od dnia, w którym jedna z gazet oskarżyła go w artykule wstępnym o udział w sprzeniewierzeniu środków Funduszu na Rzecz Ofiar Huraganu. Sam założył ten fundusz i nieopacznie postawił na jego czele Mitchella Butlera.
– Kiedy tu przyjechaliśmy, na werandzie domu siedziała panna Alicia Butler, trzymając na kolanach kota – tłumaczył porucznik Thomas. – Wygląda na to, że inwestorzy, którzy powierzyli pieniądze jej ojcu, przyjechali za nią do pańskiego domu. Zebrał się tu spory tłum rozwścieczonych ludzi. Ktoś rzucił cegłą we frontowe okno i uciekł. Panna Butler i kot siedzą w moim radiowozie. Jest roztrzęsiona, a kot nie przestaje miauczeć.
Wynajmowany przez Jake’a nowoczesny dom stał na terenie najbardziej ekskluzywnej dzielnicy miasta. Jego właścicielka, wścibska i apodyktyczna Jan Grant, mieszkała niestety tuż obok. Zdążyła już mu się poskarżyć na nachalnych reporterów zakłócających jej spokój od wczesnych godzin rannych. Zdał sobie sprawę, że obecność policji może ją jeszcze bardziej zaniepokoić i stać się pretekstem do wypowiedzenia umowy najmu.
– Panie poruczniku, przykro mi z powodu tego zamieszania. Muszę przez chwilę pomyśleć. Pana telefon przerwał mi ważne spotkanie.
Potarł dłonią czoło, zastanawiając się, co robić. Chciał jak najszybciej poinformować personel o nieuchronnych redukcjach, ale… Alicia, nękana przez media w związku z problemami ojca, jest w dramatycznej sytuacji. Musiała przyjechać do niego z ważnego powodu…
Odkąd jej ojciec został postawiony w stan oskarżenia przez władze federalne i skazany na areszt domowy, prześladowały ją nie tylko służby śledcze, lecz również media i tłumy oszukanych przez Butlera inwestorów. Kiedy widział ją w telewizji, wydała mu się zastraszona.
Przypomniał sobie upojną noc, do której nigdy nie powinno było dojść, i drżące w jego objęciach cudowne ciało. Zawsze poprawna i nieskazitelnie wychowana Alicia doprowadziła go na skraj erotycznego szaleństwa. Chciał wymazać ją z pamięci, ale mimo wszystkich informacji dotyczących jej ojca, jakie dotarły do niego po tej nocy, nie był w stanie o niej zapomnieć.
Tamtego wieczoru… weszli do jego domu, zamknęli za sobą drzwi, a już po chwili ogarnęło ich erotyczne szaleństwo… Zdał sobie nagle sprawę, że pracownicy obserwują go uważnie i słyszą każde słowo, więc szybko wrócił do rzeczywistości.
– Powiedział pan, że ma z sobą kota? I walizkę?
– Tak. Ona chyba nie jest w najlepszej formie…
– Co pan ma na myśli?
– Mówi tak cicho, że prawie jej nie słyszę.
Jake przypomniał sobie dźwięczny głos, którym Alicia wymawiała jego imię w chwili uniesień. I nagle twarze pracowników zlały się w jego oczach w niewyraźną całość.
– Już tam jadę.
Policjant przyjął tę deklarację z wyraźnym zadowoleniem, a Jake pospiesznie przeprosił zebranych i ruszył w kierunku gabinetu.
– Nie miałam pojęcia, że jesteś aż tak blisko zaprzyjaźniony z Alicią Butler – mruknęła Vanessa, gdy znaleźli się za zamkniętymi drzwiami sekretariatu.
Jej oskarżycielski ton wzbudził w nim irytację. Przesłuchanie przez sekretarkę było ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Nie patrząc na nią, wyjął z szuflady klucze i zarzucił sobie na ramię kurtkę.
– Wcale nie jestem – skłamał.
– Więc co ona robi pod twoim domem?
– Nie mogę ci tego wyjaśnić, dopóki sam się nie dowiem.
– To wszystko wcale mi się nie podoba. Skoro razem z nią zjawili się tam dziennikarze i policjanci, cała sprawa nabierze jeszcze większego rozgłosu. Butler i jego córka są złodziejami, a część ich fatalnej opinii spadnie na ciebie. I bez tego jesteśmy o krok od katastrofy.
– Do diabła, czy myślisz, że nie wiem? I tak już jestem oskarżany o to, co zrobił Mitchell. Posłuchaj, zostań w biurze i spróbuj zapanować nad sytuacją, a ja pojadę do domu i dowiem się, czego ona chce, zgoda?
– Oczywiście. Wybacz mi. Jestem po prostu roztrzęsiona.
Jake zjechał do garażu i wsiadł do samochodu. Ale zanim ruszył z miejsca, uświadomił sobie nagle, ilu ludzi będzie musiał zwolnić z winy Alicii Butler i jej ojca.
Niech ją diabli wezmą, mruknął ze złością.
Gdy zaparkował przed domem, dostrzegł na mokrym trawniku sześciu reporterów, którzy ruszyli w jego kierunku. Zanim otworzył drzwi samochodu, wszyscy podsunęli mu pod nos mikrofony.
Zerknął w kierunku sąsiedniego domu i zauważył, że kotara w oknie salonu Jan Grant jest częściowo odsunięta. W padającym z zewnątrz świetle dostrzegł masywną sylwetkę właścicielki domu, która z pewnością bacznie obserwowała wszystkie wydarzenia.
– Co robiła w pana domu Alicia Butler? – spytał stojący najbliżej reporter.
Jake nie zaszczycił go odpowiedzią. Jego uwagę przyciągnęła drobna postać skulona na tylnym siedzeniu radiowozu. Potem zerknął w kierunku okna tuż obok drzwi wejściowych, i dostrzegł wybitą szybę.
Wiedział, że powinien nienawidzić Alicii Butler, ale nie mógł zapomnieć o tym, że od kilku tygodni jest ona ofiarą prasowej nagonki. Wyobrażał sobie, co musiała przechodzić od dnia, w którym jedna z gazet doniosła o zniknięciu zasobów Funduszu na Rzecz Ofiar Huraganu, którego skarbnikiem był jej ojciec.
Załamana dziewczyna siedząca w radiowozie nie przypominała wcale eleganckiej kobiety, z którą spędził noc, i która wysłała go następnego ranka do wszystkich diabłów. Nie potrafił jej nienawidzić. Co więcej, budziła w nim współczucie. Przepchnął się przez gromadę reporterów, podszedł do radiowozu i zastukał w okno.
– Alicia?
Opuściła szybę na tyle, że dostrzegł jej bladą twarz z rozmazanym makijażem i kosmyki mokrych włosów oblepiające szyję. Mimo wszystko wydała mu się równie atrakcyjna jak podczas owej wspólnie spędzonej nocy.
Otworzył drzwi, chwycił ją za rękę, która była niemal lodowata, i pomógł jej wysiąść. Miała na sobie cienką białą sukienkę, która była tak mokra, że przylegała do skóry. Z jej twarzy kapały krople deszczu.
– Dziękuję, że przyjechałeś tak szybko – powiedziała cichym głosem.
– Jak się tu dostałaś?
– Taksówką.
– Jak mogłaś postąpić tak nieostrożnie? Przecież musiałaś wiedzieć, że ta banda ruszy za tobą.
– Nie przyszło mi to do głowy. Przepraszam, jeśli naraziłam cię na krępującą sytuację.
– Mogłaś zadzwonić. Spotkalibyśmy się w bardziej ustronnym miejscu.
– Przykro mi, ale dla mnie to całe zamieszanie jest równie niezręczne jak dla ciebie.
Porucznik Thomas miał rację, twierdząc, że Alicia nie jest w dobrej formie. Oczy, w których dawniej iskrzyła się radość życia, były teraz matowe i pełne bólu.
Wiedział, że postąpiłby najrozsądniej, oznajmiając policjantom, że umywa ręce od tej sprawy. Ale niefortunna mieszanka współczucia, ciekawości i autodestrukcyjnej sympatii wzięła górę nad jego instynktem samozachowawczym.
Zamiast pozostawić dziewczynę porucznikowi, chwycił ją za rękę i wskazał jej drzwi domu. Potem wyjął z wnętrza radiowozu walizkę oraz klatkę z kotem, który zaczął miauczeć jeszcze bardziej przeraźliwie. Ignorując jego wrzaski, ruszył za Alicią. Gdy dotarł do wejścia, przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi tak gwałtownie, że odbiły się z głośnym trzaskiem od framugi.
Odsunął się na bok, by wpuścić Alicię przodem, a ona zastygła na sekundę w bezruchu i spojrzała na niego z mieszaniną niepewności oraz lęku.
– Na wypadek, gdybyś tego nie zauważyła, zapraszam cię do środka – oznajmił ironicznym tonem.
– Zauważyłam – odparła tonem, który go zirytował.
– A więc proszę.
W tym momencie niebo rozjaśniła błyskawica, a chwilę później rozległ się grzmot. Równocześnie zostali oślepieni kilkoma lampami błyskowymi. Z wnętrza klatki rozległo się żałosne wycie.
– Twój kot mówi, że wolałby znaleźć się w środku domu – zauważył Jake.
– Gus nie znosi wody, nie mówiąc o piorunach.
– No cóż, jeśli zamierzasz udzielać wywiadów na moim tarasie, to rób, co chcesz. Ale Gus i ja mieliśmy już swoje pięć minut sławy, więc wejdziemy i otworzymy puszkę tuńczyka. – Przekroczył próg, postawił walizkę i klatkę na zasłanej odłamkami szkła podłodze, i zapalił światło, po czym zerknął w kierunku Alicii, która nadal stała przed drzwiami, jakby nie mogąc się zdecydować.
– Twój przedpokój nie jest dla mnie obszarem neutralnym – szepnęła.
– Nie musisz mi o tym przypominać.
Owej nocy zdarli z siebie ubrania tuż po przekroczeniu progu. Nie zapalali światła. Owładnięci pożądaniem rzucili się na siebie jak szaleńcy. Pierwsze zbliżenie nastąpiło na dywanie, na którym teraz stał. Na wspomnienie tych chwil zrobiło mu się gorąco.
Bladą twarz Alicii ponownie oświetliły lampy błyskowe. Gdy wyciągnął rękę, odskoczyła gwałtownie i sama przekroczyła próg. Jake natychmiast zatrzasnął drzwi. Kiedy znaleźli się sami, Alicia zaczęła drżeć.
– Ty chyba jesteś przemarznięta – mruknął Jake szorstkim tonem, mającym ukryć jego niepokój.
– Prze…przepraszam – wykrztusiła, szczękając zębami. – To przez tę klimatyzację w radiowozie. Co gorsza, moczę twoją kosztowną podłogę.
– To są ceramiczne płytki. Nic im nie będzie. Przyniosę ci ręcznik.
Zadowolony z pretekstu, że może opuścić na chwilę Alicię i wziąć się w garść, szybkim krokiem wszedł do holu i przełączył termostat, by w domu zrobiło się trochę cieplej. Potem wpadł do gościnnej łazienki i wziął z półki ręcznik. Po powrocie do przedpokoju zarzucił Alicii na ramiona swoją marynarkę. Gdy ich dłonie zetknęły się, poczuł, że jej palce są lodowate.
– Dziękuję – wyszeptała, a następnie owinęła głowę ręcznikiem i zaczęła ją wycierać. – Przykro mi, że narażam cię na kłopot.
– Nic nie szkodzi – mruknął, z trudem odrywając wzrok od jej twarzy. – Poczujesz się lepiej, kiedy zdejmiemy z ciebie te mokre ciuchy i trochę cię wysuszymy.
– My? – spytała, a on dostrzegł na jej policzkach rumieniec zażenowania. Pospiesznie odwrócił wzrok od jej piersi, czując przypływ irytacji i zastanawiając się mimo woli, czy Alicia celowo włożyła sukienkę, która po zmoczeniu staje się niemal przezroczysta.
– Chcę powiedzieć, że tam, na końcu korytarza, jest łazienka. Pewnie pamiętasz, że brałaś w niej prysznic.
Kiedy znów się zaczerwieniła, zdał sobie sprawę, że stali pod tym prysznicem obok siebie i zacisnął zęby, oburzony własnym brakiem taktu.
– Przyniosę ci płaszcz kąpielowy – oznajmił i ruszył w głąb domu, słysząc za sobą stukot jej obcasów. Gdy tylko weszła do łazienki, pospiesznie się z niej wycofał, by spokojnie zebrać myśli. Wydała mu się fascynująca, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Pojawiła się na przyjęciu z okazji osiemdziesiątych urodzin jego dziadka. Miała na sobie obcisłą suknię ze złotej lamy i wyglądała niezwykle pociągająco. Przez długi czas był przekonany, że jej partnerem na ten wieczór jest jego brat, Logan.
Kiedy Cici poprosiła go, by zaopiekował się Alicią, bo ona chce zatańczyć z Loganem, chętnie się na to zgodził. Potem Cici i Logan ulotnili się bez pożegnania, a on zaproponował Alicii, że odwiezie ją do domu. Pijąc z nią po drodze kawę, odkrył, że jest czarująca i w niczym nie przypomina swego wyrachowanego ojca. Wziął ją w pierwszej chwili za rozpuszczoną panienkę z bogatej rodziny, ale ona okazała się ambitną dziennikarką. Gdy roześmiała się głośno, wysłuchawszy jednej z jego dowcipnych uwag, pocałował ją na znak sympatii. I nagle oboje zapłonęli gwałtownym pożądaniem.
Spędzili upojną noc, a następnego dnia naczelny dyrektor firmy Logana, Hayes Daniels, przedstawił mu dowody na to, że ojciec Alicii jest przestępcą. Kiedy Jake i jego główny księgowy zajrzeli do dokumentów finansowych i wyciągów bankowych Funduszu, odkryli w nich niepokojące rozbieżności. Jake i Hayes poinformowali o kryminalnych poczynaniach Mitchella federalne organy ścigania.
Kiedy odkrył, że ojciec Alicii okradł Fundusz, zdrowy rozsądek kazał mu natychmiast zerwać z nią kontakty. Ale mimo wszystko nie potrafił o niej zapomnieć. Dzwonił do niej wielokrotnie, ale nie odbierała telefonu i nie reagowała na jego nagrania na automatycznej sekretarce. Był przekonany, że wini go za upadek ojca.
A teraz zjawiła się niepodziewanie w jego domu. On zaś, zamiast posłać ją do wszystkich diabłów, udzielił jej schronienia. Bo mimo wszystko nadal budziła w nim dzikie pożądanie.
– Przykro mi, panie Claiborne. Decyzja została podjęta. Został pan wykluczony z tego projektu. Wielu ludziom nie podoba się rozgłos, jaki panu ostatnio towarzyszy, ze względu na pańskie kontakty z Mitchellem Butlerem i jego córką. Proszę nie mieć do mnie pretensji; ja jestem tylko posłańcem przekazującym niepomyślne wieści.
Jake Claiborne był zbyt doświadczony, by się bronić, tłumacząc, że on też jest ofiarą Butlera. Ścisnął kurczowo słuchawkę, ale milczał. Nie zamierzał błagać o wyrozumiałość.
Na początku tygodnia próbował wyjaśniać sytuację dziennikarzom, którzy koczowali pod jego domem i biurem. Reporterzy jednak przekręcili jego wypowiedzi w taki sposób, że wyszedł na wspólnika Butlera, biorącego czynny udział w jego oszukańczych machinacjach i ponoszącego część winy.
W słuchawce rozległ się trzask oznaczający koniec połączenia, a potem sygnał. Jake wrócił na chwilę myślami do Mitchella Butlera i jego pięknej córki. Zastanawiał się, czy świadomie pomagała ojcu.
Odłożył słuchawkę i poczuł silny ból głowy. Spodziewał się tego telefonu, ale nie poprawił on jego samopoczucia. Postanowił nie myśleć o Alicii. O nocy, którą spędził w jej ramionach. O chłodnej wyniosłości, z jaką go od tej pory traktowała. Nie miał do niej pretensji. Przecież to on i Hayes Daniels, naczelny dyrektor firmy jego brata, poinformowali służby federalne o przestępczej działalności jej ojca w dzień po tej upojnej nocy.
Nie ulegało wątpliwości, że jest równie winna jak ojciec. Myślenie o niej to najlepszy sposób na powiększenie rozmiarów katastrofy. Wiedział, że musi zapomnieć o jej istnieniu i stawić czoła przyszłości.
Patrzył przez chwilę na zbudowaną przez siebie miniaturową makietę Nowego Orleanu. Zmontowane z tektury, plastiku i malowanej pianki atrapy budowli wyglądały bardzo atrakcyjnie w padającym z okna świetle. Kiedy spojrzał na model imponująco nowatorskiego stadionu sportowego, który jeszcze przed pięcioma minutami zamierzał zbudować wraz ze swą ekipą, poczuł silniejsze niż dotąd pulsowanie w prawej skroni.
Nie myśl o niej! – szepnął jego wewnętrzny głos.
Zaledwie sześć tygodni temu Mitchell Butler był bogaty, potężny i powszechnie podziwiany. Teraz jego stocznia zbankrutowała, a plany jej fuzji z firmą Claiborne Energy należały do przeszłości. Jego rozpieszczona córka straciła stanowisko redaktorki w „Louisiana Observer”. Z należącego do Butlera banku na Kajmanach i z kasy Funduszu na Rzecz Ofiar Huraganu wyparowały miliony dolarów. A może miliardy? Sumy wymieniane przez media błyskawicznie rosły.
Mitchell zbankrutował i pociągnął za sobą inwestorów. Ten najbardziej pogardzany człowiek w stanie Luizjana był odpowiedzialny nie tylko za katastrofę, jaka spadła na Jake’a, lecz również za ruinę wielu ludzi.
Pod wpływem nagłego przypływu złości Jake zacisnął dłoń w pięść, by roztrzaskać ustawione na kreślarskim stole budynki. Szybko jednak odzyskał panowanie nad sobą. Przez chwilę stał nieruchomo, zastanawiając się, jak przekazać tę fatalną wiadomość pracownikom. I doszedł do wniosku, że najlepiej zrobić to od razu. Włożył ręce do kieszeni wytartych dżinsów i poszedł do sekretariatu.
– Vanessa, poproś wszystkich do sali konferencyjnej, powiedzmy za pięć minut. I nie łącz telefonów.
Starsza od niego o dwadzieścia lat sekretarka, zahartowana przez gorzkie doświadczenia, w jakie obfitowało jej życie małżeńskie, nie oderwała rąk od klawiatury. Była znakomitym pracownikiem i dzielną kobietą, wychowującą samotnie trójkę dzieci.
– To nie moja wina, że twój były mąż cię oszukał i zrobił dziecko innej kobiecie – powiedział szeptem, podchodząc bliżej do jej biurka.
Vanessa oderwała wzrok od monitora i spojrzała na niego ze zdumieniem.
– Ja tylko sprawdzam, czy zauważyłaś, że tu jestem i usłyszałaś choć słowo z tego, co mówiłem – wyjaśnił z uśmiechem.
– Pięć minut. Wszyscy. Sala konferencyjna. Nie łączyć telefonów – powtórzyła jak automat, a potem odwróciła się w kierunku interkomu i wyrecytowała stosowne polecenia.
Dziesięć minut później Jake, nadal czując dotkliwy ból głowy, stał przed sześćdziesiątką swoich podwładnych.
– Mam złe wiadomości – oznajmił, przechodząc od razu do sedna. Nie lubił zawodzić ludzi, którzy na niego liczyli, i nie znosił porażek. – Nie dostaniemy funduszy, których wymaga budowa stadionu. Jones nie zapłaci nawet za ostatnie korekty projektu. Więc niestety, nie mam wyboru…
Zamierzał właśnie oznajmić, że będzie musiał z wieloma osobami omówić warunki zwolnienia z pracy, gdy do sali weszła Vanessa. Wyglądała jak ciężka ciemna chmura, zapowiadająca nadejście huraganu. Podeszła do Jake’a i wręczyła mu telefon.
Widząc jej minę, nie spytał nawet, co ją upoważnia do przerywania ważnego spotkania, na którym postanowił poinformować ludzi o katastrofie wywołanej przez Mitchella Butlera. Nie musiał zresztą tego robić, gdyż sama udzieliła mu niezbędnej informacji.
– W twoim domu uruchomił się alarm. Firma ochroniarska mówi, że doszło do włamania. Ktoś wybił szybę i dostał się do środka.
– Powiedz im, żeby wezwali policję.
– Już to zrobili. Chce z tobą rozmawiać obecny na miejscu porucznik Thomas. Twierdzi, że zastał w domu niejaką Alicię Butler, która ma z sobą walizkę oraz kota i żąda spotkania z tobą. Co się dzieje?
– Nie mam pojęcia.
Co ona może robić w moim domu? – myślał. Po co tam się zjawia, skoro od kilku dni nie reaguje na jego prośby o kontakt telefoniczny?
– Claiborne – warknął z irytacją do aparatu.
– Dzień dobry. Tu porucznik Thomas. Przykro mi, że muszę pana niepokoić. Przed pańskim domem koczuje tłum dziennikarzy i grupa rozwścieczonych demonstrantów.
– Wiem.
Działo się tak od dnia, w którym jedna z gazet oskarżyła go w artykule wstępnym o udział w sprzeniewierzeniu środków Funduszu na Rzecz Ofiar Huraganu. Sam założył ten fundusz i nieopacznie postawił na jego czele Mitchella Butlera.
– Kiedy tu przyjechaliśmy, na werandzie domu siedziała panna Alicia Butler, trzymając na kolanach kota – tłumaczył porucznik Thomas. – Wygląda na to, że inwestorzy, którzy powierzyli pieniądze jej ojcu, przyjechali za nią do pańskiego domu. Zebrał się tu spory tłum rozwścieczonych ludzi. Ktoś rzucił cegłą we frontowe okno i uciekł. Panna Butler i kot siedzą w moim radiowozie. Jest roztrzęsiona, a kot nie przestaje miauczeć.
Wynajmowany przez Jake’a nowoczesny dom stał na terenie najbardziej ekskluzywnej dzielnicy miasta. Jego właścicielka, wścibska i apodyktyczna Jan Grant, mieszkała niestety tuż obok. Zdążyła już mu się poskarżyć na nachalnych reporterów zakłócających jej spokój od wczesnych godzin rannych. Zdał sobie sprawę, że obecność policji może ją jeszcze bardziej zaniepokoić i stać się pretekstem do wypowiedzenia umowy najmu.
– Panie poruczniku, przykro mi z powodu tego zamieszania. Muszę przez chwilę pomyśleć. Pana telefon przerwał mi ważne spotkanie.
Potarł dłonią czoło, zastanawiając się, co robić. Chciał jak najszybciej poinformować personel o nieuchronnych redukcjach, ale… Alicia, nękana przez media w związku z problemami ojca, jest w dramatycznej sytuacji. Musiała przyjechać do niego z ważnego powodu…
Odkąd jej ojciec został postawiony w stan oskarżenia przez władze federalne i skazany na areszt domowy, prześladowały ją nie tylko służby śledcze, lecz również media i tłumy oszukanych przez Butlera inwestorów. Kiedy widział ją w telewizji, wydała mu się zastraszona.
Przypomniał sobie upojną noc, do której nigdy nie powinno było dojść, i drżące w jego objęciach cudowne ciało. Zawsze poprawna i nieskazitelnie wychowana Alicia doprowadziła go na skraj erotycznego szaleństwa. Chciał wymazać ją z pamięci, ale mimo wszystkich informacji dotyczących jej ojca, jakie dotarły do niego po tej nocy, nie był w stanie o niej zapomnieć.
Tamtego wieczoru… weszli do jego domu, zamknęli za sobą drzwi, a już po chwili ogarnęło ich erotyczne szaleństwo… Zdał sobie nagle sprawę, że pracownicy obserwują go uważnie i słyszą każde słowo, więc szybko wrócił do rzeczywistości.
– Powiedział pan, że ma z sobą kota? I walizkę?
– Tak. Ona chyba nie jest w najlepszej formie…
– Co pan ma na myśli?
– Mówi tak cicho, że prawie jej nie słyszę.
Jake przypomniał sobie dźwięczny głos, którym Alicia wymawiała jego imię w chwili uniesień. I nagle twarze pracowników zlały się w jego oczach w niewyraźną całość.
– Już tam jadę.
Policjant przyjął tę deklarację z wyraźnym zadowoleniem, a Jake pospiesznie przeprosił zebranych i ruszył w kierunku gabinetu.
– Nie miałam pojęcia, że jesteś aż tak blisko zaprzyjaźniony z Alicią Butler – mruknęła Vanessa, gdy znaleźli się za zamkniętymi drzwiami sekretariatu.
Jej oskarżycielski ton wzbudził w nim irytację. Przesłuchanie przez sekretarkę było ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Nie patrząc na nią, wyjął z szuflady klucze i zarzucił sobie na ramię kurtkę.
– Wcale nie jestem – skłamał.
– Więc co ona robi pod twoim domem?
– Nie mogę ci tego wyjaśnić, dopóki sam się nie dowiem.
– To wszystko wcale mi się nie podoba. Skoro razem z nią zjawili się tam dziennikarze i policjanci, cała sprawa nabierze jeszcze większego rozgłosu. Butler i jego córka są złodziejami, a część ich fatalnej opinii spadnie na ciebie. I bez tego jesteśmy o krok od katastrofy.
– Do diabła, czy myślisz, że nie wiem? I tak już jestem oskarżany o to, co zrobił Mitchell. Posłuchaj, zostań w biurze i spróbuj zapanować nad sytuacją, a ja pojadę do domu i dowiem się, czego ona chce, zgoda?
– Oczywiście. Wybacz mi. Jestem po prostu roztrzęsiona.
Jake zjechał do garażu i wsiadł do samochodu. Ale zanim ruszył z miejsca, uświadomił sobie nagle, ilu ludzi będzie musiał zwolnić z winy Alicii Butler i jej ojca.
Niech ją diabli wezmą, mruknął ze złością.
Gdy zaparkował przed domem, dostrzegł na mokrym trawniku sześciu reporterów, którzy ruszyli w jego kierunku. Zanim otworzył drzwi samochodu, wszyscy podsunęli mu pod nos mikrofony.
Zerknął w kierunku sąsiedniego domu i zauważył, że kotara w oknie salonu Jan Grant jest częściowo odsunięta. W padającym z zewnątrz świetle dostrzegł masywną sylwetkę właścicielki domu, która z pewnością bacznie obserwowała wszystkie wydarzenia.
– Co robiła w pana domu Alicia Butler? – spytał stojący najbliżej reporter.
Jake nie zaszczycił go odpowiedzią. Jego uwagę przyciągnęła drobna postać skulona na tylnym siedzeniu radiowozu. Potem zerknął w kierunku okna tuż obok drzwi wejściowych, i dostrzegł wybitą szybę.
Wiedział, że powinien nienawidzić Alicii Butler, ale nie mógł zapomnieć o tym, że od kilku tygodni jest ona ofiarą prasowej nagonki. Wyobrażał sobie, co musiała przechodzić od dnia, w którym jedna z gazet doniosła o zniknięciu zasobów Funduszu na Rzecz Ofiar Huraganu, którego skarbnikiem był jej ojciec.
Załamana dziewczyna siedząca w radiowozie nie przypominała wcale eleganckiej kobiety, z którą spędził noc, i która wysłała go następnego ranka do wszystkich diabłów. Nie potrafił jej nienawidzić. Co więcej, budziła w nim współczucie. Przepchnął się przez gromadę reporterów, podszedł do radiowozu i zastukał w okno.
– Alicia?
Opuściła szybę na tyle, że dostrzegł jej bladą twarz z rozmazanym makijażem i kosmyki mokrych włosów oblepiające szyję. Mimo wszystko wydała mu się równie atrakcyjna jak podczas owej wspólnie spędzonej nocy.
Otworzył drzwi, chwycił ją za rękę, która była niemal lodowata, i pomógł jej wysiąść. Miała na sobie cienką białą sukienkę, która była tak mokra, że przylegała do skóry. Z jej twarzy kapały krople deszczu.
– Dziękuję, że przyjechałeś tak szybko – powiedziała cichym głosem.
– Jak się tu dostałaś?
– Taksówką.
– Jak mogłaś postąpić tak nieostrożnie? Przecież musiałaś wiedzieć, że ta banda ruszy za tobą.
– Nie przyszło mi to do głowy. Przepraszam, jeśli naraziłam cię na krępującą sytuację.
– Mogłaś zadzwonić. Spotkalibyśmy się w bardziej ustronnym miejscu.
– Przykro mi, ale dla mnie to całe zamieszanie jest równie niezręczne jak dla ciebie.
Porucznik Thomas miał rację, twierdząc, że Alicia nie jest w dobrej formie. Oczy, w których dawniej iskrzyła się radość życia, były teraz matowe i pełne bólu.
Wiedział, że postąpiłby najrozsądniej, oznajmiając policjantom, że umywa ręce od tej sprawy. Ale niefortunna mieszanka współczucia, ciekawości i autodestrukcyjnej sympatii wzięła górę nad jego instynktem samozachowawczym.
Zamiast pozostawić dziewczynę porucznikowi, chwycił ją za rękę i wskazał jej drzwi domu. Potem wyjął z wnętrza radiowozu walizkę oraz klatkę z kotem, który zaczął miauczeć jeszcze bardziej przeraźliwie. Ignorując jego wrzaski, ruszył za Alicią. Gdy dotarł do wejścia, przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi tak gwałtownie, że odbiły się z głośnym trzaskiem od framugi.
Odsunął się na bok, by wpuścić Alicię przodem, a ona zastygła na sekundę w bezruchu i spojrzała na niego z mieszaniną niepewności oraz lęku.
– Na wypadek, gdybyś tego nie zauważyła, zapraszam cię do środka – oznajmił ironicznym tonem.
– Zauważyłam – odparła tonem, który go zirytował.
– A więc proszę.
W tym momencie niebo rozjaśniła błyskawica, a chwilę później rozległ się grzmot. Równocześnie zostali oślepieni kilkoma lampami błyskowymi. Z wnętrza klatki rozległo się żałosne wycie.
– Twój kot mówi, że wolałby znaleźć się w środku domu – zauważył Jake.
– Gus nie znosi wody, nie mówiąc o piorunach.
– No cóż, jeśli zamierzasz udzielać wywiadów na moim tarasie, to rób, co chcesz. Ale Gus i ja mieliśmy już swoje pięć minut sławy, więc wejdziemy i otworzymy puszkę tuńczyka. – Przekroczył próg, postawił walizkę i klatkę na zasłanej odłamkami szkła podłodze, i zapalił światło, po czym zerknął w kierunku Alicii, która nadal stała przed drzwiami, jakby nie mogąc się zdecydować.
– Twój przedpokój nie jest dla mnie obszarem neutralnym – szepnęła.
– Nie musisz mi o tym przypominać.
Owej nocy zdarli z siebie ubrania tuż po przekroczeniu progu. Nie zapalali światła. Owładnięci pożądaniem rzucili się na siebie jak szaleńcy. Pierwsze zbliżenie nastąpiło na dywanie, na którym teraz stał. Na wspomnienie tych chwil zrobiło mu się gorąco.
Bladą twarz Alicii ponownie oświetliły lampy błyskowe. Gdy wyciągnął rękę, odskoczyła gwałtownie i sama przekroczyła próg. Jake natychmiast zatrzasnął drzwi. Kiedy znaleźli się sami, Alicia zaczęła drżeć.
– Ty chyba jesteś przemarznięta – mruknął Jake szorstkim tonem, mającym ukryć jego niepokój.
– Prze…przepraszam – wykrztusiła, szczękając zębami. – To przez tę klimatyzację w radiowozie. Co gorsza, moczę twoją kosztowną podłogę.
– To są ceramiczne płytki. Nic im nie będzie. Przyniosę ci ręcznik.
Zadowolony z pretekstu, że może opuścić na chwilę Alicię i wziąć się w garść, szybkim krokiem wszedł do holu i przełączył termostat, by w domu zrobiło się trochę cieplej. Potem wpadł do gościnnej łazienki i wziął z półki ręcznik. Po powrocie do przedpokoju zarzucił Alicii na ramiona swoją marynarkę. Gdy ich dłonie zetknęły się, poczuł, że jej palce są lodowate.
– Dziękuję – wyszeptała, a następnie owinęła głowę ręcznikiem i zaczęła ją wycierać. – Przykro mi, że narażam cię na kłopot.
– Nic nie szkodzi – mruknął, z trudem odrywając wzrok od jej twarzy. – Poczujesz się lepiej, kiedy zdejmiemy z ciebie te mokre ciuchy i trochę cię wysuszymy.
– My? – spytała, a on dostrzegł na jej policzkach rumieniec zażenowania. Pospiesznie odwrócił wzrok od jej piersi, czując przypływ irytacji i zastanawiając się mimo woli, czy Alicia celowo włożyła sukienkę, która po zmoczeniu staje się niemal przezroczysta.
– Chcę powiedzieć, że tam, na końcu korytarza, jest łazienka. Pewnie pamiętasz, że brałaś w niej prysznic.
Kiedy znów się zaczerwieniła, zdał sobie sprawę, że stali pod tym prysznicem obok siebie i zacisnął zęby, oburzony własnym brakiem taktu.
– Przyniosę ci płaszcz kąpielowy – oznajmił i ruszył w głąb domu, słysząc za sobą stukot jej obcasów. Gdy tylko weszła do łazienki, pospiesznie się z niej wycofał, by spokojnie zebrać myśli. Wydała mu się fascynująca, gdy ujrzał ją po raz pierwszy. Pojawiła się na przyjęciu z okazji osiemdziesiątych urodzin jego dziadka. Miała na sobie obcisłą suknię ze złotej lamy i wyglądała niezwykle pociągająco. Przez długi czas był przekonany, że jej partnerem na ten wieczór jest jego brat, Logan.
Kiedy Cici poprosiła go, by zaopiekował się Alicią, bo ona chce zatańczyć z Loganem, chętnie się na to zgodził. Potem Cici i Logan ulotnili się bez pożegnania, a on zaproponował Alicii, że odwiezie ją do domu. Pijąc z nią po drodze kawę, odkrył, że jest czarująca i w niczym nie przypomina swego wyrachowanego ojca. Wziął ją w pierwszej chwili za rozpuszczoną panienkę z bogatej rodziny, ale ona okazała się ambitną dziennikarką. Gdy roześmiała się głośno, wysłuchawszy jednej z jego dowcipnych uwag, pocałował ją na znak sympatii. I nagle oboje zapłonęli gwałtownym pożądaniem.
Spędzili upojną noc, a następnego dnia naczelny dyrektor firmy Logana, Hayes Daniels, przedstawił mu dowody na to, że ojciec Alicii jest przestępcą. Kiedy Jake i jego główny księgowy zajrzeli do dokumentów finansowych i wyciągów bankowych Funduszu, odkryli w nich niepokojące rozbieżności. Jake i Hayes poinformowali o kryminalnych poczynaniach Mitchella federalne organy ścigania.
Kiedy odkrył, że ojciec Alicii okradł Fundusz, zdrowy rozsądek kazał mu natychmiast zerwać z nią kontakty. Ale mimo wszystko nie potrafił o niej zapomnieć. Dzwonił do niej wielokrotnie, ale nie odbierała telefonu i nie reagowała na jego nagrania na automatycznej sekretarce. Był przekonany, że wini go za upadek ojca.
A teraz zjawiła się niepodziewanie w jego domu. On zaś, zamiast posłać ją do wszystkich diabłów, udzielił jej schronienia. Bo mimo wszystko nadal budziła w nim dzikie pożądanie.
więcej..