Noc rozkoszy - ebook
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Noc rozkoszy - ebook
Praca Conrada zniszczyła jego małżeństwo. Kiedy Jayne przyjechała do Monte Carlo, by sfinalizować rozwód, Conrad postanowił ją odzyskać. Ponowne uwiedzenie żony było proste, bo nadal go kochała, ale zdobycie jej zaufania to inna sprawa. Conrad nie zamierza rezygnować...
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-1967-9 |
Rozmiar pliku: | 734 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Monte Carlo, Casino de la Méditerranée
Nie każdego dnia zdarza się, by kobieta stawiała w ruletce pierścionek zaręczynowy z pięciokaratowym brylantem. Tylko w ten sposób jednak Jayne Hughes mogła zmusić swego upartego męża do przyjęcia go z powrotem. Zostawiała Conradowi wiadomości, by skontaktował się z jej adwokatem, ale on je ignorował. Jej prawnik zadzwonił do jego adwokata, również bez rezultatu. Papiery rozwodowe zostały przesłane kurierem, doręczone do rąk osobistej sekretarki Conrada, której przykazano, by nie podpisywała odbioru przesyłki.
Przeciskając się przez tłum graczy w stronę stołu do ruletki, Jayne zaciskała palce na pierścionku, który dostała od Conrada siedem lat temu. Gdy go straci w grze, pierścionek wróci do Conrada, ponieważ kasyno należało do niego. Wszystko albo nic. Musi stracić, żeby zyskać. Chciała tylko uczciwego zakończenia małżeństwa i położenia kresu swej udręce.
Umieściła pierścionek na czerwonym kwadracie z liczbą 12. Rocznica ich rozstania przypada w przyszłym tygodniu, 12 stycznia. Trzy lata z trwającego siedem lat związku spędzili osobno, Conrad powinien więc wreszcie zaakceptować fakt, że każde z nich pójdzie własną drogą.
Otoczyły ją znajome dźwięki, piski podniecenia zmieszane z westchnieniami rozczarowania. Przez cztery lata, kiedy mieszkali tutaj, będąc małżeństwem, te zdobione freskami ściany nazywała domem. W Miami wychowywała się w skromniejszym otoczeniu, choć praktyka dentystyczna ojca zapewniała im wygodne życie. Oczywiście, byłoby ono bardziej komfortowe, gdyby ojciec nie utrzymywał na boku drugiej rodziny. Nic jednak nie mogłoby się równać z dostatkiem, jakiego zaznała w małżeństwie z Conradem.
Pierścionek pochodzący ze słynnej firmy jubilerskiej Van Cleef&Arpels olśnił ją, kiedy jeszcze wierzyła w bajki. Ale Kopciuszek opuścił pałac. Szklany pantofelek Jayne został roztrzaskany równocześnie z sercem. Uroczy książę nie istnieje.
Kładąc pierścionek na czerwonym polu, skinęła głową w stronę krupiera. Ten zmarszczył brwi i poprawił krawat, patrząc ponad jej ramieniem i rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie, zanim…
Conrad. Nie musiała oglądać się za siebie, by wyczuć za plecami obecność męża. Nawet po trzech latach separacji, w czasie których nie widziała się z nim ani razu, jej ciało wciąż go rozpoznawało. I wciąż pragnęło. Skóra ją paliła pod jedwabną beżową sukienką, a w głowie kłębiły się wspomnienia weekendu, kiedy kochali się nieprzerwanie, chłodzeni śródziemnomorską bryzą wpadającą przez otwarte drzwi.
– Żetony do gry leżą po twojej lewej stronie, mon amour – usłyszała.
Jego miłość? Raczej własność.
– A dokumenty rozwodowe są do odebrania u mojego adwokata – odrzekła. Była pielęgniarką w hospicjum, nie kapryśną księżniczką.
– Ale dlaczego miałbym chcieć się rozwieść, skoro wyglądasz tak podniecająco, że każdy mężczyzna straciłby przy tobie głowę?
Conrad przesunął się nieznacznie, stając jeszcze bliżej niej. Poczuła nagły przypływ pożądania. Odwróciła się i spojrzała na niego. Wyglądał znakomicie. Kruczoczarne włosy lśniły w świetle ogromnego kryształowego żyrandola i, o ile pamiętała, były gęste, zadziwiająco miękkie i miłe w dotyku. Spędziła niejedną noc, obserwując, jak śpi i gładząc je palcami. Nie sypiał wiele, jak gdyby nie chciał na długo stracić kontroli nad otaczającym go światem. Rozkoszowała się więc tymi rzadkimi momentami, kiedy mogła patrzeć na niego niezauważona.
Ilekroć Conrad Hughes przechodził, kobiety wodziły za nim wzrokiem i szeptały coś do siebie. Teraz także nie próbowały ukryć pełnych zachwytu spojrzeń. W smokingu Conrad prezentował się doskonale, ale nawet gdy miał na sobie tylko dżinsy i koszulkę polo, też trudno byłoby mu się oprzeć. Choć był stuprocentowym Amerykaninem z Nowego Jorku, miał w sobie coś egzotycznego, co upodobniało go nieco do włoskiego arystokraty z minionego stulecia.
Był jednak również uosobieniem arogancji. Zgarnął teraz ze stołu pierścionek i wcisnął go jej w dłoń.
– Conrad – parsknęła, wyszarpując rękę.
– Jayne – warknął, wciąż ją ściskając, aż pierścionek boleśnie przeciął jej skórę. – To niezbyt odpowiednie miejsce na nasze spotkanie.
Pociągnął ją za sobą, odchodząc od stołu gry. W tłumie gości widziała wiele znajomych twarzy, ale nie była w stanie zatrzymać się na jałową pogawędkę, udając, że jest szczęśliwa wśród dawnych przyjaciół i pracowników.
Kasyno męża gromadziło znamienitych gości, samą elitę, nawet członków rodziny książęcej. Conrad był właścicielem jeszcze kilku innych kasyn na świecie, ale to było jego ulubione, jak też stanowiło jego główną rezydencję. Goście kasyna cenili sobie tradycję. Byli ubrani jak spod igły, mężczyźni w smokingi, panie w wieczorowe suknie od Diora. Wokół błyszczała oryginalna biżuteria od Cartiera czy Bulgariego.
Jayne stukała obcasami coraz szybciej po marmurowych płytach posadzki, z trudem nadążając za mężem. Zatrzymał się przy windzie prowadzącej na prywatne piętro i nacisnął guzik.
– Nie mam zamiaru iść do twoich apartamentów – oświadczyła Jayne.
– Do naszego apartamentu w penthousie – skorygował Conrad, wyjmując z jej dłoni pierścionek i wrzucając go do torebki, którą miała przewieszoną przez ramię. – Do naszego domu.
– Dobrze, i tak muszę z tobą pomówić – zgodziła się niechętnie. Nie miała ochoty spierać się z nim w holu, gdzie każdy mógł ich usłyszeć. – Sam na sam.
Drzwi windy otworzyły się. Conrad odesłał windziarza i wprowadził Jayne do kabiny.
– Przesyłanie mi dokumentów nie sprawi, że je podpiszę – zauważył.
– Chyba nie chcesz żyć w nieskończoność w separacji – zauważyła sfrustrowana.
– Może tylko chciałem, żebyś miała odwagę porozmawiać ze mną osobiście, a nie przez kolejnego pośrednika… – Zmrużył lekko oczy. – Żebyś powiedziała mi prosto w oczy, że jesteś gotowa spędzić resztę życia, już nigdy nie dzieląc ze mną łóżka.
Dzielić z nim łóżko? Wykluczone.
Nie mogła mu ufać, a już na pewno nie po tym, co zrobił jej ojciec. Nie pozwoli, by jakikolwiek mężczyzna oszukał ją tak, jak została oszukana jej matka.
– Chodzi ci o to, żeby dzielić łóżko, kiedy przypadkiem będziesz w domu. A najpierw znikniesz na całe tygodnie – wybuchnęła. – Przerabialiśmy to milion razy. Nie mogę sypiać z mężczyzną, który ma sekrety.
Conrad zatrzymał nagle windę i spojrzał jej poważnie w oczy.
– Nigdy cię nie okłamałem – oświadczył.
– Nie. Tylko po prostu znikasz, kiedy nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie.
Był inteligentny. Manipulował słowami z taką samą zręcznością jak pieniędzmi. Gdy miał zaledwie piętnaście lat, wykorzystał swój fundusz powierniczy do podejrzanych machinacji na giełdzie, gdzie wyrolował niejednego cwaniaka, i o mało nie wylądował w więzieniu dla nieletnich. Dzięki wpływom rodziny został skierowany do szkoły wojskowej, gdzie zamiast się zresocjalizować, udoskonalił swoje talenty.
Niestety Jayne wciąż była pod jego urokiem. Trzymała się więc od niego z daleka i próbowała uzyskać rozwód z zagranicy. Czara goryczy przelała się, gdy wpadła w panikę po wykonaniu mammografii. Rozpaczliwie potrzebowała wsparcia Conrada, ale przez blisko tydzień nie mogła ustalić miejsca jego pobytu. Było to najdłuższe siedem dni w jej życiu.
Jej obawy o zdrowie okazały się na szczęście bezpodstawne, ale obawy o małżeństwo? Wprost przeciwnie. Z szacunku dla tego, co ich łączyło, zaczekała na jego powrót. Dała mu ostatnią szansę, by zachował się wobec niej uczciwie. Uraczył ją jednak taką samą historyjką co zawsze, tłumacząc się obowiązkami służbowymi i zapewniając, że może mu ufać. Wyprowadziła się jeszcze tej samej nocy z jedną walizką w ręce. Nie pomyślała tylko, by zostawić pierścionki.
Stojąc teraz w kabinie windy, w której dyskretnie rozbrzmiewała muzyka klasyczna, myślała o czasach, kiedy Conrad przyciskał ją do pokrytej lustrem ściany i kochał się z nią tak, że nie mogła zebrać myśli, a tym bardziej pamiętać, by go zapytać, gdzie był przez ostatnie dwa tygodnie.
– No i co, Conrad? Nie masz mi nic do powiedzenia? – zagadnęła.
– Problemem nie jestem ja – stwierdził. – Problem w tym, że nie potrafisz mi zaufać. A ja nie jestem taki jak twój ojciec.
– To chwyt poniżej pasa – parsknęła gniewnie.
Stał zaledwie parę centymetrów od niej, na tyle blisko, że mogli zacząć się całować, zamiast ranić. Ona jednak nie zamierzała ponownie pójść tą drogą, tyle że była tak oszołomiona jego zapachem, tak bardzo pragnęła, by ich usta się zetknęły, że z trudem cofnęła się o krok.
– Jeśli tak ci zależy na prawdzie, to jak dowiedziesz, że nie jesteś taki jak twój ojciec? – spytała prowokacyjnie.
Kiedy Conrada jako nastolatka aresztowano, we wszystkich gazetach pojawiły się nagłówki: „Jaki ojciec, taki syn”. Ojciec Conrada, mający na sumieniu niejedną defraudację, uniknął wyroku skazującego za przestępstwa urzędnicze dzięki temu samemu dobrze opłacanemu adwokatowi.
W głębi duszy Jayne wiedziała, że Conrad jest inny. Włamywał się do systemów komputerowych firm na Wall Street, by demaskować swego ojca i jemu podobnych. Zdawała sobie z tego sprawę… ale wszystko to było pokrętne, wyrastały między nimi mury niedomówienia. Po prostu nie mogła w ten sposób żyć.
– Proszę, zaoszczędzę ci wycieczki do adwokata. – Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej złożony plik dokumentów, po czym nacisnęła guzik windy na piętro, gdzie znajdowały się apartamenty gościnne.
Zarezerwowała tam pokój, posługując się fikcyjnym nazwiskiem. Nie zniosłaby przebywania w dawnym mieszkaniu, które było niegdyś jej przybytkiem nadziei i miłości.
– Uznaj, że zostały ci doręczone drogą urzędową. I nie martw się o pierścionek. Sprzedam go na cele charytatywne. Teraz potrzebny mi jest tylko twój podpis.
Drzwi windy rozsunęły się. Jayne, wysoko unosząc głowę, wyszła na wyłożony dywanem korytarz. Szybko oddaliła się od Conrada, starając się zignorować fakt, że wciąż był w stanie ponownie złamać jej serce.
Tego wieczoru Conrad miał szansę raz na zawsze zamknąć sprawę z Jayne, by nie prześladowała go w snach każdej nocy przez resztę życia. Złożył papiery, które wręczyła mu w windzie, wsunął je pod marynarkę i ponownie zjechał na dół. Gdy wszedł do sali, barman wskazał ruchem głowy ostatni wysoki stołek – i znajomego klienta.
Do licha. Akurat teraz nie miał ochoty na to spotkanie, ale i nie mógł uniknąć rozmowy z pułkownikiem Johnem Salvatorem, dawnym dyrektorem jego szkoły, a teraz pośrednikiem we współpracy z Interpolem i zwierzchnikiem. To właśnie ta współpraca odsunęła go od Jayne. Ze względów bezpieczeństwa nie informował jej o swojej działalności tajnego agenta, do której nadawał się wręcz idealnie. Majątek, którym dysponował, oraz wpływy i znajomości zawarte dzięki kasynom dawały mu łatwy dostęp do kręgów władzy.
Kiedy Interpol potrzebował wtyczki, powołano grupę tajnych agentów kontraktowych kierowanych przez Johna Salvatorego, zaoszczędzając w ten sposób miesięcy potrzebnych na wyszkolenie agenta zawodowego. Salvatore na ogół zwracał się do Conrada tylko raz albo dwa razy w roku. Gdyby korzystał z jego usług zbyt często, ryzykowałby zdemaskowanie całej struktury organizacyjnej.
To dlatego Conrad znikał bez śladu na całe tygodnie, co wywoływało irytację i gniew Jayne. Z jednej strony rozumiał, że powinien poinformować żonę o swojej niejawnej „karierze”, nie wtajemniczając jej w szczegóły. Z drugiej jednak chciał, by żona mu ufała, a nie podejrzewała, że jest podobny do ojca kryminalisty czy do jej ojca, drania oszukującego matkę.
Usiadł na stołku obok pułkownika.
– Jayne mogłaby pana tu zobaczyć – zauważył.
Jeśli pułkownik tu jest, to znaczy, że przywiodła go sprawa służbowa. W ciągu trzech ostatnich lat Conrad skwapliwie korzystał ze sporadycznie zlecanych misji, by wypełnić czymś swoje puste życie, ale teraz nie miał na to ochoty.
– No to by pomyślała, że twój dawny dyrektor przyszedł cię odwiedzić, jako że chce pójść na koncert innego swego ucznia na Lazurowym Wybrzeżu. – Salvatore miał na sobie szary garnitur i czerwony krawat.
– To nie najlepszy termin – zauważył Conrad.
– Przywiozłem pewne papiery do uporządkowania. – Pułkownik podał mu zakodowaną płytkę. – Z naszego ostatniego… przedsięwzięcia.
Przedsięwzięcie, znane również jako sprawa fałszywych banknotów Zhutova, zakończona miesiąc temu. Gdyby Conrad myślał mózgiem, a nie hormonami, zorientowałby się, że pułkownik nigdy by nie zaryzykował wprowadzenia go do innej akcji po tak krótkiej przerwie. Tymczasem Jayne zupełnie zmąciła mu umysł, mimo że nie upłynęła jeszcze nawet godzina, odkąd wróciła.
– Każdy chce mi dziś dawać jakieś dokumenty. – Poklepał marynarkę, szelest papierów przypomniał mu, że od zakończenia małżeństwa dzieli go zaledwie jeden podpis.
– No to jesteś dziś bardzo popularnym dżentelmenem – skwitował pułkownik.
– Jestem sarkastyczny i arogancki. – W każdym razie według opinii Jayne, a Jayne jest bystrą kobietą.
– I nieprzyzwoicie pewny własnych możliwości. – Pułkownik dokończył drinka, cały czas lustrując wzrokiem salę. – Zawsze byłeś, nawet w szkole. Większość chłopców przybywała tam, żeby przeciwko czemuś zademonstrować albo uwierzyć w siebie po rozczarowaniach, jakie ich spotkały. Ty od początku zdawałeś sobie sprawę ze swoich możliwości.
Na wspomnienie lat młodzieńczych Conrad poczuł się nieswojo, przypomniały mu toksyczny okres w jego życiu, kiedy ojciec spadł z hukiem z piedestału, na który syn go wzniósł.
– Czy te wspomnienia mają jakiś cel? – spytał pułkownika.
– Znałeś swoje mocne strony, ale nie znałeś swoich słabości – odparł Salvatore, odsunął szklankę i podniósł się ze stołka. – Twoim słabym punktem jest Jayne, musisz to zrozumieć albo zniszczysz siebie.
– Wezmę to pod uwagę – mruknął Conrad.
Gorzka prawda tego stwierdzenia kłuła jak diabli, od kiedy powiedział swemu kumplowi Troyowi mniej więcej to samo, gdy ten zakochał się po uszy.
– Uparty jak zawsze. – Salvatore poklepał go po ramieniu. – Będę w mieście przez weekend. Spotkajmy się, powiedzmy pojutrze, na lunch – zaproponował. – Dograć szczegóły sprawy Zhutova. Dobranoc.
Dobra noc? To raczej nie było mu dziś pisane. Jednak nie tracił nadziei. Wieczór jeszcze się nie skończył, a Jayne wkrótce odkryje, że jej bagaż został przeniesiony do penthouse’u, który niegdyś razem zajmowali. Jeszcze jeden powód, by przekazać kontrolę nad kasynem zastępcy i wrócić jak najprędzej do apartamentu. Jayne będzie wściekła. Nie może przeoczyć tego wspaniałego widoku.
Pomstując na Conrada, Jayne wjechała windą do penthouse’u, swego dawnego domu. Recepcjonista bez wahania podał jej klucz. Conrad niewątpliwie poinformował go, że jej oczekuje, skoro przeniósł jej rzeczy z pokoju, który wynajęła. Niech go diabli!
Złocone drzwi do apartamentu otworzyły się bezszelestnie, ukazując przepastny hol. Jayne nastawiła się na znajomy widok krzeseł w stylu Ludwika XVI i stylowego stołu, który wybierała z niezwykłą starannością, a tymczasem…
Conrad wszystko zmienił. Nie oczekiwała, że to miejsce będzie wyglądało dokładnie tak jak wtedy, gdy je opuszczała – no dobrze, może i oczekiwała – ale aż takich zmian się nie spodziewała.
Znalazła się w typowo męskim pomieszczeniu pełnym masywnych skórzanych mebli, z ogromnym telewizorem częściowo ukrytym za obrazem olejnym. Nawet zasłony w oknie na całą ścianę, z którego rozciągał się rozświetlony księżycową poświatą widok na Morze Śródziemne, zostały zmienione. Teraz były rozsunięte, toteż można było podziwiać światełka jachtów zacumowanych w zatoce, wyglądające niczym gwiazdy na wodzie. Całość była utrzymana w takim samym stylu jak kasyno, ale bez żadnych detali wskazujących na kobiecą rękę.
Najwyraźniej po rozstaniu Conrad pozbył się wszystkich śladów, które by mu ją przypominały.
Jayne spędziła lata na gromadzeniu lokalnych francuskich szczegółów wystroju, który miał łączyć stylową elegancję z ciepłem, jakie powinno charakteryzować każdy dom. Czy Conrad zniszczył to wszystko w przypływie złości? Czy mu na tym nie zależało? Nie była pewna, czy chciałaby wiedzieć, jaki los spotkał ich stare meble. Teraz zależało jej tylko na tym, by skonfrontować się ze swoim wkrótce już byłym mężem. Nie musiała go długo szukać.
Conrad siedział w ogromnym fotelu z kryształowym kieliszkiem w ręce. Na mahoniowym stoliku zobaczyła otwartą butelkę jego ulubionej whisky. Kiedyś stała w tym miejscu miękka sofa, na której nieraz się kochali.
Gdy się zastanowiła, doszła do wniosku, że pozbycie się mebli było mądrym pociągnięciem z jego strony.
– Gdzie moja torba? – zapytała ze złością.
– Twój bagaż jest oczywiście tutaj, w naszym apartamencie – odrzekł. – Gdzie indziej mógłby być?
– W moim pokoju. Jeśli chcesz wiedzieć, zarezerwowałam sobie pokój na piętrze dla gości.
– Zostałem o tym poinformowany w chwili, gdy odbierałaś klucz. – Conrad wypił ostatni łyk whisky.
– A ty przeniosłeś moje rzeczy tutaj. – Rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie. Ciekawe, czego się spodziewał, robiąc to?
– Jestem arogantem, zapomniałaś? Powinnaś już wiedzieć, co się stanie, gdy się zgłosiłaś do recepcji. Niezależnie od tego, jakim nazwiskiem byś się posłużyła, personel i tak by poznał moją żonę.
– Rzeczywiście, to głupie, że spodziewałam się, że personel będzie honorował moją prośbę.
– I głupie, że liczyłem, że nie postawisz mnie w niezręcznej sytuacji wobec pracowników.
Jayne poczuła skruchę. Niezależnie od tego, co wydarzyło się między nimi pod koniec ich małżeństwa, wciąż kochała Conrada. Była zmęczona przykrą sytuacją w ich stosunkach. Opadła na fotel obok niego, chcąc jak najprędzej zakończyć całą sprawę i zacząć nowe życie, osiąść gdzieś z kimś cudownie nudnym i nieskomplikowanym.
– Przepraszam, masz rację – przyznała. – Nie zastanowiłam się, co robię.
– Dlaczego to zrobiłaś? – Conrad odstawił szklankę i pochylił się ku niej. – Wiesz, że w naszym apartamencie jest aż nadto miejsca.
– Bo bałam się być z tobą sama – wyznała szczerze.
– Na Boga, Jayne. – Chwycił ją za nadgarstek. – Może i drań ze mnie, ale nigdy bym cię nie zranił – zapewnił ją.
Delikatny dotyk jego palców potwierdził te słowa, zresztą przez te wszystkie lata, które ze sobą spędzili, Conrad zawsze zachowywał samokontrolę, nawet w czasie najbardziej zażartych kłótni. Żałowała, że nie potrafi tak jak on panować nad emocjami. Dałaby wszystko, by powstrzymać zalewającą ją teraz falę uczuć.
– Nie to miałam na myśli – wymknęło jej się bezwiednie. – Boję się, że nie mogłabym ci się oprzeć.
Monte Carlo, Casino de la Méditerranée
Nie każdego dnia zdarza się, by kobieta stawiała w ruletce pierścionek zaręczynowy z pięciokaratowym brylantem. Tylko w ten sposób jednak Jayne Hughes mogła zmusić swego upartego męża do przyjęcia go z powrotem. Zostawiała Conradowi wiadomości, by skontaktował się z jej adwokatem, ale on je ignorował. Jej prawnik zadzwonił do jego adwokata, również bez rezultatu. Papiery rozwodowe zostały przesłane kurierem, doręczone do rąk osobistej sekretarki Conrada, której przykazano, by nie podpisywała odbioru przesyłki.
Przeciskając się przez tłum graczy w stronę stołu do ruletki, Jayne zaciskała palce na pierścionku, który dostała od Conrada siedem lat temu. Gdy go straci w grze, pierścionek wróci do Conrada, ponieważ kasyno należało do niego. Wszystko albo nic. Musi stracić, żeby zyskać. Chciała tylko uczciwego zakończenia małżeństwa i położenia kresu swej udręce.
Umieściła pierścionek na czerwonym kwadracie z liczbą 12. Rocznica ich rozstania przypada w przyszłym tygodniu, 12 stycznia. Trzy lata z trwającego siedem lat związku spędzili osobno, Conrad powinien więc wreszcie zaakceptować fakt, że każde z nich pójdzie własną drogą.
Otoczyły ją znajome dźwięki, piski podniecenia zmieszane z westchnieniami rozczarowania. Przez cztery lata, kiedy mieszkali tutaj, będąc małżeństwem, te zdobione freskami ściany nazywała domem. W Miami wychowywała się w skromniejszym otoczeniu, choć praktyka dentystyczna ojca zapewniała im wygodne życie. Oczywiście, byłoby ono bardziej komfortowe, gdyby ojciec nie utrzymywał na boku drugiej rodziny. Nic jednak nie mogłoby się równać z dostatkiem, jakiego zaznała w małżeństwie z Conradem.
Pierścionek pochodzący ze słynnej firmy jubilerskiej Van Cleef&Arpels olśnił ją, kiedy jeszcze wierzyła w bajki. Ale Kopciuszek opuścił pałac. Szklany pantofelek Jayne został roztrzaskany równocześnie z sercem. Uroczy książę nie istnieje.
Kładąc pierścionek na czerwonym polu, skinęła głową w stronę krupiera. Ten zmarszczył brwi i poprawił krawat, patrząc ponad jej ramieniem i rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie, zanim…
Conrad. Nie musiała oglądać się za siebie, by wyczuć za plecami obecność męża. Nawet po trzech latach separacji, w czasie których nie widziała się z nim ani razu, jej ciało wciąż go rozpoznawało. I wciąż pragnęło. Skóra ją paliła pod jedwabną beżową sukienką, a w głowie kłębiły się wspomnienia weekendu, kiedy kochali się nieprzerwanie, chłodzeni śródziemnomorską bryzą wpadającą przez otwarte drzwi.
– Żetony do gry leżą po twojej lewej stronie, mon amour – usłyszała.
Jego miłość? Raczej własność.
– A dokumenty rozwodowe są do odebrania u mojego adwokata – odrzekła. Była pielęgniarką w hospicjum, nie kapryśną księżniczką.
– Ale dlaczego miałbym chcieć się rozwieść, skoro wyglądasz tak podniecająco, że każdy mężczyzna straciłby przy tobie głowę?
Conrad przesunął się nieznacznie, stając jeszcze bliżej niej. Poczuła nagły przypływ pożądania. Odwróciła się i spojrzała na niego. Wyglądał znakomicie. Kruczoczarne włosy lśniły w świetle ogromnego kryształowego żyrandola i, o ile pamiętała, były gęste, zadziwiająco miękkie i miłe w dotyku. Spędziła niejedną noc, obserwując, jak śpi i gładząc je palcami. Nie sypiał wiele, jak gdyby nie chciał na długo stracić kontroli nad otaczającym go światem. Rozkoszowała się więc tymi rzadkimi momentami, kiedy mogła patrzeć na niego niezauważona.
Ilekroć Conrad Hughes przechodził, kobiety wodziły za nim wzrokiem i szeptały coś do siebie. Teraz także nie próbowały ukryć pełnych zachwytu spojrzeń. W smokingu Conrad prezentował się doskonale, ale nawet gdy miał na sobie tylko dżinsy i koszulkę polo, też trudno byłoby mu się oprzeć. Choć był stuprocentowym Amerykaninem z Nowego Jorku, miał w sobie coś egzotycznego, co upodobniało go nieco do włoskiego arystokraty z minionego stulecia.
Był jednak również uosobieniem arogancji. Zgarnął teraz ze stołu pierścionek i wcisnął go jej w dłoń.
– Conrad – parsknęła, wyszarpując rękę.
– Jayne – warknął, wciąż ją ściskając, aż pierścionek boleśnie przeciął jej skórę. – To niezbyt odpowiednie miejsce na nasze spotkanie.
Pociągnął ją za sobą, odchodząc od stołu gry. W tłumie gości widziała wiele znajomych twarzy, ale nie była w stanie zatrzymać się na jałową pogawędkę, udając, że jest szczęśliwa wśród dawnych przyjaciół i pracowników.
Kasyno męża gromadziło znamienitych gości, samą elitę, nawet członków rodziny książęcej. Conrad był właścicielem jeszcze kilku innych kasyn na świecie, ale to było jego ulubione, jak też stanowiło jego główną rezydencję. Goście kasyna cenili sobie tradycję. Byli ubrani jak spod igły, mężczyźni w smokingi, panie w wieczorowe suknie od Diora. Wokół błyszczała oryginalna biżuteria od Cartiera czy Bulgariego.
Jayne stukała obcasami coraz szybciej po marmurowych płytach posadzki, z trudem nadążając za mężem. Zatrzymał się przy windzie prowadzącej na prywatne piętro i nacisnął guzik.
– Nie mam zamiaru iść do twoich apartamentów – oświadczyła Jayne.
– Do naszego apartamentu w penthousie – skorygował Conrad, wyjmując z jej dłoni pierścionek i wrzucając go do torebki, którą miała przewieszoną przez ramię. – Do naszego domu.
– Dobrze, i tak muszę z tobą pomówić – zgodziła się niechętnie. Nie miała ochoty spierać się z nim w holu, gdzie każdy mógł ich usłyszeć. – Sam na sam.
Drzwi windy otworzyły się. Conrad odesłał windziarza i wprowadził Jayne do kabiny.
– Przesyłanie mi dokumentów nie sprawi, że je podpiszę – zauważył.
– Chyba nie chcesz żyć w nieskończoność w separacji – zauważyła sfrustrowana.
– Może tylko chciałem, żebyś miała odwagę porozmawiać ze mną osobiście, a nie przez kolejnego pośrednika… – Zmrużył lekko oczy. – Żebyś powiedziała mi prosto w oczy, że jesteś gotowa spędzić resztę życia, już nigdy nie dzieląc ze mną łóżka.
Dzielić z nim łóżko? Wykluczone.
Nie mogła mu ufać, a już na pewno nie po tym, co zrobił jej ojciec. Nie pozwoli, by jakikolwiek mężczyzna oszukał ją tak, jak została oszukana jej matka.
– Chodzi ci o to, żeby dzielić łóżko, kiedy przypadkiem będziesz w domu. A najpierw znikniesz na całe tygodnie – wybuchnęła. – Przerabialiśmy to milion razy. Nie mogę sypiać z mężczyzną, który ma sekrety.
Conrad zatrzymał nagle windę i spojrzał jej poważnie w oczy.
– Nigdy cię nie okłamałem – oświadczył.
– Nie. Tylko po prostu znikasz, kiedy nie chcesz odpowiedzieć na moje pytanie.
Był inteligentny. Manipulował słowami z taką samą zręcznością jak pieniędzmi. Gdy miał zaledwie piętnaście lat, wykorzystał swój fundusz powierniczy do podejrzanych machinacji na giełdzie, gdzie wyrolował niejednego cwaniaka, i o mało nie wylądował w więzieniu dla nieletnich. Dzięki wpływom rodziny został skierowany do szkoły wojskowej, gdzie zamiast się zresocjalizować, udoskonalił swoje talenty.
Niestety Jayne wciąż była pod jego urokiem. Trzymała się więc od niego z daleka i próbowała uzyskać rozwód z zagranicy. Czara goryczy przelała się, gdy wpadła w panikę po wykonaniu mammografii. Rozpaczliwie potrzebowała wsparcia Conrada, ale przez blisko tydzień nie mogła ustalić miejsca jego pobytu. Było to najdłuższe siedem dni w jej życiu.
Jej obawy o zdrowie okazały się na szczęście bezpodstawne, ale obawy o małżeństwo? Wprost przeciwnie. Z szacunku dla tego, co ich łączyło, zaczekała na jego powrót. Dała mu ostatnią szansę, by zachował się wobec niej uczciwie. Uraczył ją jednak taką samą historyjką co zawsze, tłumacząc się obowiązkami służbowymi i zapewniając, że może mu ufać. Wyprowadziła się jeszcze tej samej nocy z jedną walizką w ręce. Nie pomyślała tylko, by zostawić pierścionki.
Stojąc teraz w kabinie windy, w której dyskretnie rozbrzmiewała muzyka klasyczna, myślała o czasach, kiedy Conrad przyciskał ją do pokrytej lustrem ściany i kochał się z nią tak, że nie mogła zebrać myśli, a tym bardziej pamiętać, by go zapytać, gdzie był przez ostatnie dwa tygodnie.
– No i co, Conrad? Nie masz mi nic do powiedzenia? – zagadnęła.
– Problemem nie jestem ja – stwierdził. – Problem w tym, że nie potrafisz mi zaufać. A ja nie jestem taki jak twój ojciec.
– To chwyt poniżej pasa – parsknęła gniewnie.
Stał zaledwie parę centymetrów od niej, na tyle blisko, że mogli zacząć się całować, zamiast ranić. Ona jednak nie zamierzała ponownie pójść tą drogą, tyle że była tak oszołomiona jego zapachem, tak bardzo pragnęła, by ich usta się zetknęły, że z trudem cofnęła się o krok.
– Jeśli tak ci zależy na prawdzie, to jak dowiedziesz, że nie jesteś taki jak twój ojciec? – spytała prowokacyjnie.
Kiedy Conrada jako nastolatka aresztowano, we wszystkich gazetach pojawiły się nagłówki: „Jaki ojciec, taki syn”. Ojciec Conrada, mający na sumieniu niejedną defraudację, uniknął wyroku skazującego za przestępstwa urzędnicze dzięki temu samemu dobrze opłacanemu adwokatowi.
W głębi duszy Jayne wiedziała, że Conrad jest inny. Włamywał się do systemów komputerowych firm na Wall Street, by demaskować swego ojca i jemu podobnych. Zdawała sobie z tego sprawę… ale wszystko to było pokrętne, wyrastały między nimi mury niedomówienia. Po prostu nie mogła w ten sposób żyć.
– Proszę, zaoszczędzę ci wycieczki do adwokata. – Sięgnęła do torebki i wyjęła z niej złożony plik dokumentów, po czym nacisnęła guzik windy na piętro, gdzie znajdowały się apartamenty gościnne.
Zarezerwowała tam pokój, posługując się fikcyjnym nazwiskiem. Nie zniosłaby przebywania w dawnym mieszkaniu, które było niegdyś jej przybytkiem nadziei i miłości.
– Uznaj, że zostały ci doręczone drogą urzędową. I nie martw się o pierścionek. Sprzedam go na cele charytatywne. Teraz potrzebny mi jest tylko twój podpis.
Drzwi windy rozsunęły się. Jayne, wysoko unosząc głowę, wyszła na wyłożony dywanem korytarz. Szybko oddaliła się od Conrada, starając się zignorować fakt, że wciąż był w stanie ponownie złamać jej serce.
Tego wieczoru Conrad miał szansę raz na zawsze zamknąć sprawę z Jayne, by nie prześladowała go w snach każdej nocy przez resztę życia. Złożył papiery, które wręczyła mu w windzie, wsunął je pod marynarkę i ponownie zjechał na dół. Gdy wszedł do sali, barman wskazał ruchem głowy ostatni wysoki stołek – i znajomego klienta.
Do licha. Akurat teraz nie miał ochoty na to spotkanie, ale i nie mógł uniknąć rozmowy z pułkownikiem Johnem Salvatorem, dawnym dyrektorem jego szkoły, a teraz pośrednikiem we współpracy z Interpolem i zwierzchnikiem. To właśnie ta współpraca odsunęła go od Jayne. Ze względów bezpieczeństwa nie informował jej o swojej działalności tajnego agenta, do której nadawał się wręcz idealnie. Majątek, którym dysponował, oraz wpływy i znajomości zawarte dzięki kasynom dawały mu łatwy dostęp do kręgów władzy.
Kiedy Interpol potrzebował wtyczki, powołano grupę tajnych agentów kontraktowych kierowanych przez Johna Salvatorego, zaoszczędzając w ten sposób miesięcy potrzebnych na wyszkolenie agenta zawodowego. Salvatore na ogół zwracał się do Conrada tylko raz albo dwa razy w roku. Gdyby korzystał z jego usług zbyt często, ryzykowałby zdemaskowanie całej struktury organizacyjnej.
To dlatego Conrad znikał bez śladu na całe tygodnie, co wywoływało irytację i gniew Jayne. Z jednej strony rozumiał, że powinien poinformować żonę o swojej niejawnej „karierze”, nie wtajemniczając jej w szczegóły. Z drugiej jednak chciał, by żona mu ufała, a nie podejrzewała, że jest podobny do ojca kryminalisty czy do jej ojca, drania oszukującego matkę.
Usiadł na stołku obok pułkownika.
– Jayne mogłaby pana tu zobaczyć – zauważył.
Jeśli pułkownik tu jest, to znaczy, że przywiodła go sprawa służbowa. W ciągu trzech ostatnich lat Conrad skwapliwie korzystał ze sporadycznie zlecanych misji, by wypełnić czymś swoje puste życie, ale teraz nie miał na to ochoty.
– No to by pomyślała, że twój dawny dyrektor przyszedł cię odwiedzić, jako że chce pójść na koncert innego swego ucznia na Lazurowym Wybrzeżu. – Salvatore miał na sobie szary garnitur i czerwony krawat.
– To nie najlepszy termin – zauważył Conrad.
– Przywiozłem pewne papiery do uporządkowania. – Pułkownik podał mu zakodowaną płytkę. – Z naszego ostatniego… przedsięwzięcia.
Przedsięwzięcie, znane również jako sprawa fałszywych banknotów Zhutova, zakończona miesiąc temu. Gdyby Conrad myślał mózgiem, a nie hormonami, zorientowałby się, że pułkownik nigdy by nie zaryzykował wprowadzenia go do innej akcji po tak krótkiej przerwie. Tymczasem Jayne zupełnie zmąciła mu umysł, mimo że nie upłynęła jeszcze nawet godzina, odkąd wróciła.
– Każdy chce mi dziś dawać jakieś dokumenty. – Poklepał marynarkę, szelest papierów przypomniał mu, że od zakończenia małżeństwa dzieli go zaledwie jeden podpis.
– No to jesteś dziś bardzo popularnym dżentelmenem – skwitował pułkownik.
– Jestem sarkastyczny i arogancki. – W każdym razie według opinii Jayne, a Jayne jest bystrą kobietą.
– I nieprzyzwoicie pewny własnych możliwości. – Pułkownik dokończył drinka, cały czas lustrując wzrokiem salę. – Zawsze byłeś, nawet w szkole. Większość chłopców przybywała tam, żeby przeciwko czemuś zademonstrować albo uwierzyć w siebie po rozczarowaniach, jakie ich spotkały. Ty od początku zdawałeś sobie sprawę ze swoich możliwości.
Na wspomnienie lat młodzieńczych Conrad poczuł się nieswojo, przypomniały mu toksyczny okres w jego życiu, kiedy ojciec spadł z hukiem z piedestału, na który syn go wzniósł.
– Czy te wspomnienia mają jakiś cel? – spytał pułkownika.
– Znałeś swoje mocne strony, ale nie znałeś swoich słabości – odparł Salvatore, odsunął szklankę i podniósł się ze stołka. – Twoim słabym punktem jest Jayne, musisz to zrozumieć albo zniszczysz siebie.
– Wezmę to pod uwagę – mruknął Conrad.
Gorzka prawda tego stwierdzenia kłuła jak diabli, od kiedy powiedział swemu kumplowi Troyowi mniej więcej to samo, gdy ten zakochał się po uszy.
– Uparty jak zawsze. – Salvatore poklepał go po ramieniu. – Będę w mieście przez weekend. Spotkajmy się, powiedzmy pojutrze, na lunch – zaproponował. – Dograć szczegóły sprawy Zhutova. Dobranoc.
Dobra noc? To raczej nie było mu dziś pisane. Jednak nie tracił nadziei. Wieczór jeszcze się nie skończył, a Jayne wkrótce odkryje, że jej bagaż został przeniesiony do penthouse’u, który niegdyś razem zajmowali. Jeszcze jeden powód, by przekazać kontrolę nad kasynem zastępcy i wrócić jak najprędzej do apartamentu. Jayne będzie wściekła. Nie może przeoczyć tego wspaniałego widoku.
Pomstując na Conrada, Jayne wjechała windą do penthouse’u, swego dawnego domu. Recepcjonista bez wahania podał jej klucz. Conrad niewątpliwie poinformował go, że jej oczekuje, skoro przeniósł jej rzeczy z pokoju, który wynajęła. Niech go diabli!
Złocone drzwi do apartamentu otworzyły się bezszelestnie, ukazując przepastny hol. Jayne nastawiła się na znajomy widok krzeseł w stylu Ludwika XVI i stylowego stołu, który wybierała z niezwykłą starannością, a tymczasem…
Conrad wszystko zmienił. Nie oczekiwała, że to miejsce będzie wyglądało dokładnie tak jak wtedy, gdy je opuszczała – no dobrze, może i oczekiwała – ale aż takich zmian się nie spodziewała.
Znalazła się w typowo męskim pomieszczeniu pełnym masywnych skórzanych mebli, z ogromnym telewizorem częściowo ukrytym za obrazem olejnym. Nawet zasłony w oknie na całą ścianę, z którego rozciągał się rozświetlony księżycową poświatą widok na Morze Śródziemne, zostały zmienione. Teraz były rozsunięte, toteż można było podziwiać światełka jachtów zacumowanych w zatoce, wyglądające niczym gwiazdy na wodzie. Całość była utrzymana w takim samym stylu jak kasyno, ale bez żadnych detali wskazujących na kobiecą rękę.
Najwyraźniej po rozstaniu Conrad pozbył się wszystkich śladów, które by mu ją przypominały.
Jayne spędziła lata na gromadzeniu lokalnych francuskich szczegółów wystroju, który miał łączyć stylową elegancję z ciepłem, jakie powinno charakteryzować każdy dom. Czy Conrad zniszczył to wszystko w przypływie złości? Czy mu na tym nie zależało? Nie była pewna, czy chciałaby wiedzieć, jaki los spotkał ich stare meble. Teraz zależało jej tylko na tym, by skonfrontować się ze swoim wkrótce już byłym mężem. Nie musiała go długo szukać.
Conrad siedział w ogromnym fotelu z kryształowym kieliszkiem w ręce. Na mahoniowym stoliku zobaczyła otwartą butelkę jego ulubionej whisky. Kiedyś stała w tym miejscu miękka sofa, na której nieraz się kochali.
Gdy się zastanowiła, doszła do wniosku, że pozbycie się mebli było mądrym pociągnięciem z jego strony.
– Gdzie moja torba? – zapytała ze złością.
– Twój bagaż jest oczywiście tutaj, w naszym apartamencie – odrzekł. – Gdzie indziej mógłby być?
– W moim pokoju. Jeśli chcesz wiedzieć, zarezerwowałam sobie pokój na piętrze dla gości.
– Zostałem o tym poinformowany w chwili, gdy odbierałaś klucz. – Conrad wypił ostatni łyk whisky.
– A ty przeniosłeś moje rzeczy tutaj. – Rzuciła mu oskarżycielskie spojrzenie. Ciekawe, czego się spodziewał, robiąc to?
– Jestem arogantem, zapomniałaś? Powinnaś już wiedzieć, co się stanie, gdy się zgłosiłaś do recepcji. Niezależnie od tego, jakim nazwiskiem byś się posłużyła, personel i tak by poznał moją żonę.
– Rzeczywiście, to głupie, że spodziewałam się, że personel będzie honorował moją prośbę.
– I głupie, że liczyłem, że nie postawisz mnie w niezręcznej sytuacji wobec pracowników.
Jayne poczuła skruchę. Niezależnie od tego, co wydarzyło się między nimi pod koniec ich małżeństwa, wciąż kochała Conrada. Była zmęczona przykrą sytuacją w ich stosunkach. Opadła na fotel obok niego, chcąc jak najprędzej zakończyć całą sprawę i zacząć nowe życie, osiąść gdzieś z kimś cudownie nudnym i nieskomplikowanym.
– Przepraszam, masz rację – przyznała. – Nie zastanowiłam się, co robię.
– Dlaczego to zrobiłaś? – Conrad odstawił szklankę i pochylił się ku niej. – Wiesz, że w naszym apartamencie jest aż nadto miejsca.
– Bo bałam się być z tobą sama – wyznała szczerze.
– Na Boga, Jayne. – Chwycił ją za nadgarstek. – Może i drań ze mnie, ale nigdy bym cię nie zranił – zapewnił ją.
Delikatny dotyk jego palców potwierdził te słowa, zresztą przez te wszystkie lata, które ze sobą spędzili, Conrad zawsze zachowywał samokontrolę, nawet w czasie najbardziej zażartych kłótni. Żałowała, że nie potrafi tak jak on panować nad emocjami. Dałaby wszystko, by powstrzymać zalewającą ją teraz falę uczuć.
– Nie to miałam na myśli – wymknęło jej się bezwiednie. – Boję się, że nie mogłabym ci się oprzeć.
więcej..