Noc w Wiecznym Mieście - ebook
Noc w Wiecznym Mieście - ebook
Księżniczka Halina, całe życie pilnowana w pałacu lub w klasztornej szkole z internatem, marzy o chwili wolności. Podczas pobytu z matką w Rzymie wymyka się w nocy na przyjęcie w hotelu. Przy wejściu poznaje przystojnego Rica Falconego. Nie zdradzając mu, kim jest, przyjmuje zaproszenie do jego apartamentu. Rico, który jest mistrzem krótkich romansów, nie podejrzewa, że właśnie uwodzi księżniczkę i że ten romans zmieni jego życie…
Kategoria: | Romans |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-276-4766-5 |
Rozmiar pliku: | 858 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Ucieczka okazała się zdumiewająco łatwa. Abdul, królewski ochroniarz, który siedział przy drzwiach hotelowego apartamentu, około dziesiątej zapadł w drzemkę. Głowa opadła mu na pierś i Halina Amari, księżniczka Abkar, przemknęła obok niego na palcach, wstrzymując oddech. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie robiła. Bez względu na to, jak ostre nakładano jej ograniczenia, nigdy nie próbowała uciec, choć zdarzało jej się sprawdzać, gdzie leżą granice wolności i próbowała rozwinąć skrzydła na tyle, na ile mogła, choć nie mogła wiele. Ale teraz zapragnęła polecieć.
To mogła być jej ostatnia szansa. Za sprawą ojca i narzeczonego, księcia Zayeda al bin Nura, jej świat coraz bardziej się zmniejszał. Gdy pomyślała, jak niewiele brakowało, żeby stała się zupełnym więźniem, serce podchodziło jej do gardła. A co do Olivii…
Ale teraz nie miała czasu myśleć o Olivii. Pobiegła korytarzem eleganckiego rzymskiego hotelu w stronę windy. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to było takie łatwe. Drzwi apartamentu zamknięte były od środka, a strażnik stał na korytarzu tylko dla formalności. Nikt się nie spodziewał, że Halina może uciec. Ona sama wciąż jeszcze to nie wierzyła.
Drzwi windy otworzyły się ze świstem. Weszła do środka z dudniącym sercem i mokrymi, spoconymi dłońmi. Spędziła dwadzieścia dwa lata życia ukryta za wysokimi murami klasztornej szkoły we Włoszech i królewskiego pałacu, przez cały czas czekając na narzeczonego, którego nigdy wcześniej nie widziała na oczy, a który po objęciu tronu miał się stać konkurentem do jej ręki. Czekała, aż jej życie się rozpocznie albo aż cokolwiek się wydarzy.
Trzy dni temu Zayed al bin Nur przez pomyłkę uprowadził Olivię Taylor, guwernantkę jej siostry i jej przyjaciółkę ze szkoły, w przekonaniu, że jest to Halina. Plotki głosiły, że zanim uświadomił sobie swój godny pożałowania błąd, zdążył poślubić Olivię na pustyni. Przysłał ojcu wiadomość z zapewnieniem, że nie uczynił Olivii żadnej krzywdy, co sprawiło Halinie wielką ulgę, ale zarazem uświadomiło jej, w jak trudnej i niebezpiecznej sytuacji znajduje się ona sama i jak bardzo ograniczona jest jej wolność. Ojciec, sułtan Hassan, był wściekły i wysłał Halinę razem z matką do Włoch, poza zasięg Zayeda.
Halina cieszyła się z tego. Nie chciała wychodzić za Zayeda. W ogóle go nie znała i nie miała ochoty zostać przez niego porwana, choć wątpiła, by był na tyle głupi, żeby po raz drugi próbować tego samego numeru. Wiedziała jednak, że teraz ojciec będzie jej pilnował jeszcze bardziej i tego właśnie nie mogła znieść. Po dwudziestu dwóch latach czekania chciała wreszcie poczuć, że żyje, choćby przez jeden wieczór.
Drzwi windy otworzyły się. W luksusowym holu słychać było muzykę fortepianu, szczęk kryształów i szmer głosów. Przyjechały tu z matką po południu i Halina zauważyła informacje o prywatnym przyjęciu, które miało się tu odbyć. Organizowała je jakaś organizacja dobroczynna i mieli się na nim pojawić wszyscy bogaci i sławni włoscy celebryci.
Halina jeszcze nigdy nie była na prawdziwym przyjęciu. Odkąd skończyła osiemnaście lat, wzięła tylko udział w kilku uroczystościach państwowych, ale nie były to prawdziwe przyjęcia, lecz ciągnące się w nieskończoność bankiety zaszczycane przez wiekowych dygnitarzy. Nigdy nie miała na sobie sukienki koktajlowej ani nie piła szampana, a właśnie na to miała ochotę. Tego wieczoru chciała choć przez chwilę poczuć się jak normalna młoda kobieta i cieszyć się życiem.
Oczywiście musiała przezwyciężyć kilka przeszkód. Pierwszą już pokonała – udało jej się wyjść z apartamentu. Powiedziała, że boli ją głowa i schroniła się w swoim pokoju, a gdy matka poszła do łazienki, żeby wziąć kąpiel, wymknęła się na korytarz.
Drugą przeszkodą było ubranie. Nie miała niczego odpowiedniego. Na szczęście w hotelu był drogi butik. Halina wpadła do środka i ściągnęła z wieszaka pierwszą odpowiednią sukienkę, jaka wpadła jej w oczy – obcisłą, sięgającą kolan, uszytą z czarnego atłasu, prostą i bardzo seksowną. Znalazła również pończochy i buty na wysokich obcasach i kazała to wszystko dopisać do rachunku za pokój. Pomyślała, że konsekwencjami będzie się martwić później. Może matka w ogóle nie spojrzy na rachunek.
Ściskając w ręku elegancką torbę ze srebrnym logo, znalazła toaletę i przebrała się w kabinie. Drżącymi rękami wepchnęła do torby swoją prostą szatę. Pomyślała, że chyba musiała zwariować. Zawsze lubiła prowokacje i odważne żarty, przez co ciągle miała jakieś kłopoty w szkole, ale to było zupełnie co innego. Gdyby matka ją tu znalazła albo gdyby ojciec się o tym dowiedział… Zadrżała, wyobrażając sobie ich rozczarowanie i gniew. Rodzice byli dla niej dobrzy, ale nigdy jeszcze żadna z córek nie zbuntowała się w taki sposób. Mimo wszystko Halina musiała spróbować.
Wstrzymała oddech, gdy ktoś wszedł do toalety, i zacisnęła drżące palce na zasuwce. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby ktoś ją odkrył właśnie teraz, gdy zabawa dopiero miała się zacząć. Usłyszała stukot obcasów i przez szparę pod drzwiami dostrzegła stopy dwóch kobiet, które stały przed rzędem umywalek. Wyjrzała ostrożnie i zobaczyła dwie smukłe, eleganckie damy, które przymrużonymi oczami patrzyły na swoje twarze w lustrze.
– Widziałaś go? – zapytała jedna po włosku. Halina płynnie mówiła w tym języku. Druga otworzyła zamek kosmetyczki.
– Falconego? Tak, właśnie przyjechał – odrzekła, odrzucając włosy do tyłu. – Zimny jak ryba. Piekielnie seksowny, ale serce ma z lodu. Zerwał właśnie z ostatnią kochanką. Jak zwykle dał jej na pociechę diamentową bransoletę i natychmiast przestał ją zauważać. Właśnie siedzi i płacze przy bufecie.
– Ta francuska supermodelka? Nie trwało to chyba dłużej niż tydzień.
– Nigdy nie trwa dłużej. – Kobieta poprawiała szminkę na ustach. – On ci się podoba?
– On się podoba wszystkim. Ale czy bym się na niego zdecydowała? – Kobieta przechyliła głowę na bok, zastanawiając się. – Sądząc z tego, co słyszałam, musi być fantastyczny w łóżku, ale chyba nie potrafiłabym się rozgrzać przy kimś tak zimnym. Któraś z jego kochanek powiedziała, że kiedy jest już po wszystkim, zawsze każe kobiecie wyjść. Od razu, rozumiesz? Kilka sekund po tym, jak skończył.
– Bywają gorsze rzeczy.
– Upiera się, żeby mu nie zadawać żadnych osobistych pytań. Absolutnie żadnych.
– O ile z góry się o tym wie…
– Więc tak naprawdę jest to czysty seks – stwierdziła pierwsza z kobiet. – Zdaje się, że jest to zdumiewający seks. Ta supermodelka powiedziała, że już nigdy w życiu nikt jej nie zadowoli, a była z nim tylko tydzień.
Słuchając tych plotek, Halina poczuła, że wiruje jej w głowie. Kimkolwiek był Falcone, wydawał się odrażającą, a zarazem intrygującą postacią. Zdumiewający seks? Jej dotychczas nikt nawet nie pocałował.
– No cóż – westchnęła znów kobieta, zasuwając kosmetyczkę. – Ktoś mówił, że on dziś ma zamiar poszukać sobie następnej kochanki.
– Zdaje się, że nie może wytrzymać dłużej niż parę minut – orzekła druga. – No cóż, to z pewnością nie będę ja. – W jej głosie nie było jednak słychać determinacji, raczej żal.
Wyszły z łazienki, stukając obcasami. Halina odetchnęła z ulgą i wepchnęła torbę z własną sukienką za toaletę. Miała nadzieję, że nikt jej nie ruszy przez cały wieczór i że znajdzie ją tutaj, gdy poczuje się gotowa, by wrócić do pokoju. Jeszcze się nie zastanawiała, jak wróci. Czy Abdul nadal będzie spał? A jeśli nie, to czy uwierzy, że Halina wybrała się na spacer, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza? Jeszcze ważniejsze było, czy matka w to uwierzy.
Wyszła z kabiny i ze zdumieniem wpatrzyła się w swoje odbicie w lustrze. Obcisła sukienka podkreślała jej kształty w sposób, który nie pozostawiał wiele wyobraźni. Halina jeszcze nigdy nie miała na sobie tak seksownego stroju. Czuła się niemal naga. Nogi w błyszczących pończochach, długie i zgrabne, zdawały się jeszcze dłuższe za sprawą wysokich obcasów. Nie miała biżuterii ani makijażu, a włosy musiała zostawić rozpuszczone. Z pewnością nie wydawała się tak wyrafinowaną pięknością jak te dwie kobiety, które przed chwilą podsłuchiwała, ale nic nie mogła na to poradzić. Tylko jeden wieczór, a nawet jedna godzina. Chciała tylko przejść się między ludźmi, napić szampana, porozmawiać z kimś, może odrobinę poflirtować, a potem wrócić do łóżka. Ale przez tę jedną czy dwie godziny chciała się dobrze bawić i poczuć, że żyje.
Uniosła wysoko głowę i wyszła z łazienki. Nie przywykła do noszenia wysokich obcasów i na początku trochę się potykała, zaraz się jednak nauczyła, jak się poruszać. Zaczęła kołysać biodrami i od razu wzrosła jej pewność siebie. Pomogło również pełne zachwytu spojrzenie recepcjonisty.
Zatrzymała się przed wejściem do sali, gdzie odbywało się przyjęcie. Mężczyzna stojący w drzwiach sprawdzał nazwiska na liście gości. Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że może jej nie wpuścić. Obok niej przemknęła jakaś para. Podali nazwiska i mężczyzna odznaczył je na liście. Potem pojawiła się kolejna para. Czy uda jej się przekonać tego człowieka, żeby ją wpuścił? Jeszcze nigdy nie próbowała czarować obcego mężczyzny, pomyślała jednak, że chyba będzie musiała spróbować.
Napotkała jego spojrzenie. Uniósł brwi i zapytał:
– W czym mogę pani pomóc?
Halina otworzyła usta i serce zabiło jej mocno. Rozpaczliwie próbowała wymyślić jakiś powód, dla którego jej nazwiska nie ma na liście, chociaż powinna się znaleźć na tym przyjęciu.
– No cóż, ja… prawdę mówiąc…
W uprzejmym uśmiechu mężczyzny pojawił się chłód.
– Czy została pani zaproszona na dzisiejszy wieczór, panno…?
Popatrzyła na niego z nieszczęśliwym wyrazem twarzy. A zatem zabawa miała się skończyć, jeszcze zanim się zaczęła. Naraz jednak usłyszała za plecami głos, niski i zmysłowy:
– Ta pani jest ze mną.
Rico Falcone szukał kobiety i ściskanie w dołku powiedziało mu, że znalazł. Westchnęła ze zdumieniem i rozchyliła różowe usta, spoglądając na niego. Ciemne faliste włosy opadały jej na ramiona.
Zauważył ją na korytarzu i jego uwagę natychmiast przyciągnęły ponętne krągłości wciśnięte w obcisłą jedwabną sukienkę. Długie rozpuszczone włosy wyglądały jak zaproszenie. Gdy się odwróciła, dostrzegł ciemnobrązowe oczy otoczone czarnymi jak sadza rzęsami.
– Ja… – zająknęła się, wstrzymując oddech.
– Cara – zamruczał. Objął ją i otarł się biodrem o jej biodro. – To bardzo miło, że zechciałaś na mnie zaczekać.
– Ja… – wyjąkała znowu z wyraźnym oszołomieniem. Udawała niewinną czy była taka tępa? Skoro próbowała się wbić na przyjęcie bez zaproszenia, Rico spodziewałby się po niej nieco większej bystrości. Ale mniejsza o to. Nie wybierał sobie kobiet ze względu na intelekt.
– Rozumiem, signor Falcone – powiedział mężczyzna przy wejściu i odznaczył jego nazwisko na liście. Rico wprowadził kobietę do sali. Zauważył, że nie stawiała oporu.
– Napijemy się szampana – mruknął i pstryknął palcami. Natychmiast podbiegł do nich kelner. Rico zdjął z tacy dwa kieliszki i podał jeden swojej następnej kochance. Postanowił już, że to będzie właśnie ta kobieta, choć nie sądził, by ich znajomość miała przetrwać zbyt długo.
– Jest jasne, że nie byłaś zaproszona na to przyjęcie, ale jak się nazywasz? – To była jedyna rzecz, jakiej chciał się od niej dowiedzieć.
– Ha… Lina – odrzekła, mocno zaciskając palce na nóżce kieliszka.
– Lina – powtórzył. – Zdawało mi się, że chciałaś powiedzieć coś innego.
Uśmiechnęła się słodko, ale w jej oczach pojawił się intrygujący błysk.
– Dla ciebie wystarczy Lina.
A zatem miała charakterek. Podobało mu się to, o ile tylko nie zacznie jej się wydawać, że może go kontrolować. Niektóre kobiety popełniały ten błąd i było to bardzo męczące.
– Lina – powtórzył powoli. – A dlaczego tak bardzo ci zależało, żeby się dostać na przyjęcie, na które nie zostałaś zaproszona?
Przechyliła głowę i jej oczy zabłysły, chociaż wyczuwał w niej dziwne zdenerwowanie.
– Każda dziewczyna lubi się czasem zabawić.
– Prawidłowa odpowiedź – ocenił i stuknął kieliszkiem w jej kieliszek. Z uroczym uśmiechem upiła łyk szampana.
– Ależ to jest pyszne! – wykrzyknęła i Rico musiał się roześmiać.
– Brzmi to tak, jakbyś nigdy jeszcze nie piła szampana.
Spojrzała na niego wyniośle.
– Oczywiście, że piłam – odrzekła i jakby chcąc to udowodnić, opróżniła kieliszek.
Rico przywołał kelnera. Ta Lina była fascynująca. Z całą pewnością szukała na tym przyjęciu majętnych mężczyzn, ale to mu nie przeszkadzało, o ile tylko jasno mówiła, czego chce. Zwykle udawało im się dojść do porozumienia. Lina była pociągająca i miał nadzieję, że z nią również dojdzie do porozumienia. W obcisłej sukience, z rozpuszczonymi włosami, wyglądała seksownie i kusząco. Nie miała żadnego makijażu ani biżuterii, jakby dodatkowe ozdoby nie były jej potrzebne do zawarcia tej, bądź co bądź, bardzo prostej transakcji. Szukała dobrej zabawy i możliwe, że również opiekuna. Rico był w stanie zaspokoić jej potrzeby.
Zdjął z tacy następny kieliszek.
– Cin cin – wymruczał.
– Cin cin – powtórzyła z uśmiechem.
Jej włoski był płynny i bezbłędny, Rico jednak miał wrażenie, że nie jest to jej pierwszy język. Zastanawiał się, skąd dziewczyna pochodzi. Wyglądała nieco egzotycznie, miała złocistą skórę i lekko skośne oczy. Nie miał zamiaru jednak dowiadywać się o niej niczego więcej. Już dawno się przekonał, że kobiety wyobrażają sobie zbyt wiele, gdy pytał je nawet o najprostsze rzeczy, więc przestał pytać.
– Lina – powtórzył. – To przyjęcie jest nudne. Masz ochotę pójść na górę?
– Na górę? – powtórzyła ze zdziwieniem.
– Tak, na górę. Zajmuję penthouse. Myślę, że tam będzie nam o wiele wygodniej. – Uśmiechnął się leniwie. – A poza tym mam tam znacznie lepszego szampana.
– Nie wiem nawet, jak masz na imię – zaprotestowała, rumieniąc się. Wydawała się niepewna, ale również podekscytowana. Może działał nieco zbyt szybko, ale był już zmęczony powtarzaniem wciąż tych samych banałów.
– Rico – odrzekł, choć w istocie był pewien, że ona wie, kim jest. Wszyscy na tym przyjęciu wiedzieli. – Jestem właścicielem i dyrektorem generalnym Falcone Enterprises.
– Falcone? – W jej oczach zamigotał błysk rozpoznania.
– To znaczy, że o mnie słyszałaś.
– Tak, kilka minut temu w łazience. – Przygryzła usta z rozbawieniem. – Dwie kobiety rozmawiały o tobie.
Rico uniósł brwi.
– Kobiece plotki w łazience? Mogę sobie wyobrazić, co mówiły, i zapewniam cię, że to wszystko prawda.
– Wszystko? – powtórzyła z niedowierzaniem.
– Wszystko – potwierdził Rico bez wahania. Lina zaniosła się śmiechem i dostała czkawki. Zauważył, że wykończyła już drugi kieliszek szampana.
– Mówiły, że masz serce z lodu…
– To nie brzmi najlepiej, ale zasadniczo to prawda.
– Tak? – Przechyliła głowę i uśmiechnęła się lekko. – A dlaczego jesteś taki zimny?
Rico przez chwilę zastanawiał się nad tym, popijając szampana. W końcu uznał, że najlepsza będzie szczerość, jak zawsze.
– Jestem konkretny i rzeczowy. Nie ubieram w ładne słówka czegoś, co zasadniczo jest bardzo przyjemną fizyczną transakcją. – Spojrzał na nią śmiało i jej policzki zabarwiły się rumieńcem, a usta rozchyliły bezgłośnie.
– Chcesz powiedzieć, że…?
– Tak – przerwał jej. – Właśnie to chcę powiedzieć.
Powoli potrząsnęła głową.
– Kobiety w łazience mówiły coś jeszcze.
– A co takiego?
– Powiedziały, że… – oblizała wargi – że jesteś doskonały w łóżku. – Zaśmiała się z niedowierzaniem, nie mogąc uwierzyć, że odważyła się wypowiedzieć takie słowa.
– To również jest prawda – uśmiechnął się Rico.
Potrząsnęła głową. Wydawała się skrępowana. Czyżby udawała nieśmiałą, żeby przyciągnąć jego zainteresowanie? Kobieta, która wbiła się w taką sukienkę i próbowała dostać się na przyjęcie, na które nie została zaproszona, z całą pewnością musiała być pewna siebie i żywić jakieś śmiałe nadzieje.
– A więc? – zapytał niskim, zmysłowym głosem. – Pójdziemy na górę?
– Na górę?
– Do mojego apartamentu. Butelka szampana już tam czeka.
– Ja… ja nie…
Poczuł irytację. Szkoda mu było czasu na takie bzdury. Wyciągnął do niej rękę i splótł palce z jej palcami.
– Idziesz czy nie? – zapytał cicho.