- promocja
- W empik go
Nocne godziny - ebook
Nocne godziny - ebook
To miał być najpiękniejszy horror na świecie…
Zimna, deszczowa jesień. Troje nastolatków dostaje role w gotyckim horrorze kręconym na zamku w mglistym i mrocznym zakątku Szkocji. Mają spędzić dwa miesiące na planie filmu pod okiem ekscentrycznej reżyserki, która, jak się okazuje po ich przyjeździe na miejsce, ma bardzo specyficzne podejście do swojej pracy.
Na potrzeby produkcji od razu młodzi aktorzy wcielają się w grane przez siebie postacie i odcinają się od współczesnego świata. Nie spodziewają się jednak, że tajemnicza kobieta ma własny pomysł na tę fabułę, a granice między światem rzeczywistym a filmem coraz bardziej się zacierają.
Czy nastolatkowie wyjdą z tego eksperymentu cali?
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8321-752-9 |
Rozmiar pliku: | 2,9 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
marta bijan • _nocny ptak_
marta bijan • _pod morzem_
Soap&Skin • _Me and the Devil_
Mica Levi • _Lipstick to Void_
Wolfgang Amadeusz Mozart • _Lacrimosa_
Radiohead • _Daydreaming_
Desiderii Marginis • _Silent Messenger_
Kasia Lins • _Moja wina_
Murat Sayginer • _From Strings to Wings_
Cranes • _Shine Like Stars_
Mark Korven • _Caleb’s Seduction_
Ashley Serena • _O Willow Waly_
Weyes Blood • _Movies_
Dead Man’s Bones • _Buried in Water_
Lana del Rey • _Once Upon a Dream_
Lingua Ignota • _Wicked Game_
The Newton • _Go Tommorow_
Thom Yorke • _Suspirium_
Bernadette Carroll • _Laughing on the Outside_
Abel Korzeniowski • _Wayward Sisters_
Sibylle Baier • _The End_NOTA OD AUTORKI
Drogie Osoby Czytające,
chciałabym podziękować Wam z całego serca, że czytacie moje historie. Lubię pisać o tym, co najbardziej mnie boli, dotyka, przejmuje. Pisanie od zawsze pomagało mi uporać się z traumami, lękami i smutkiem. Akurat tak się złożyło, że paradoksalnie uspokaja mnie poruszanie tematów trudnych. W moich poprzednich książkach skierowanych bardziej do osób dorosłych (_Melodia mgieł dziennych_ i _Domy i inne duchy_) nie myślałam o tym, aby tłumaczyć swoje literackie decyzje, bo twórczość kojarzyła mi się z całkowitą wolnością. Później przyszły _Muchomory w cukrze_ – pierwsza książka z gatunku young adult, która pozwoliła mi dotrzeć do szerszego grona, głównie bardzo młodych ludzi. Zrozumiałam, że literatura młodzieżowa wymaga nieco innego podejścia, być może nawet wyjaśnienia tym najmłodszym, z czym przyjdzie im się mierzyć. Cieszę się, że _Muchomory w cukrze_ spodobały się tylu osobom, ale zdaję sobie sprawę, że część z nich miała do powieści zarzuty, szczególnie o toksyczność niektórych zachowań bohaterów, a nawet romantyzowanie ich działań. Chciałabym, żebyście pamiętali, że opisywanie szkodliwych postaw, postaci oraz decyzji nie równa się ich pochwalaniu. Takie zjawiska są po prostu częścią życia, a mnie interesuje ich ukazywanie. Jako że interesują mnie głównie historie ocierające się o thriller czy grozę, w moich powieściach tego typu zachowań jest sporo. Bohaterowie popełniają błędy, a nawet dopuszczają się złych czynów – co jest charakterystyczne dla wybranych przez mnie gatunków. Osobiście nie lubię czytać książek, które moralizują, wolę sama docierać do moich __ prawd, wartości i przekonań, przefiltrowywać wszystko, o czym czytam, na swój sposób. Tego samego życzę Wam. Nie znajdziecie w moich książkach porad, jak dobrze postępować. To zadanie Waszych rodziców i opiekunów, osób, którym ufacie, terapeutów czy nauczycieli. Ja dostarczam jedynie rozrywki ludziom głodnym mrocznych, a jednocześnie emocjonalnych opowieści. Piszę dokładnie takie książki, jakie sama lubię i lubiłam czytać, kiedy byłam nastolatką. Jeśli nie czujecie się na siłach, aby stykać się z takimi tematami, jak śmierć, samobójstwo, choroby, przemoc psychiczna i fizyczna – odłóżcie _Nocne godziny_ na inny czas.
Dziękuję, że jesteście. Uważajcie na siebie.
_Marta Bijan_PROLOG
PLENER – CMENTARZ PRZED ZAMKIEM – NOC
KAIL stoi pomiędzy nagrobkami, przyciskając obie dłonie do uszu, jakby czuł fizyczny ból. Mocno zaciska powieki. Wszystko dookoła jest skąpane w mlecznej mgle.
LAMIA
_(krzyczy)_
Kail!
KAIL otwiera oczy i odsuwa dłonie od uszu. Jego siostry, SALLA i LAMIA, wpatrują się w niego z rozbawieniem.
SALLA
_(radośnie)_
Mamy cię!
SALLA rzuca się KAILOWI na szyję, po czym przybliża usta do jego ucha tak, żeby nikt niczego nie usłyszał.
SALLA
_(szepcze)_
Musimy stąd uciekać.I
NOWE IMIONA
Aby jak najlepiej wczuć się w swoje role, od samego początku posługują się imionami postaci, które mają grać.
Ich prawdziwe imiona, te nadane przez rodziców, są nudne i zwyczajne.
Oni wydają się sobie nudni i zwyczajni, kiedy są w swoich ciałach, domach i szkolnych ścianach obitych tandetną boazerią.
Mają wrażenie, że przez to w jakiś sposób całe ich wnętrze też jest nią obite, a oni zupełnie nic nie czują.
Jeszcze parę godzin temu stali każdy osobno na parkingach w swoich miejscowościach, czekając na przyjazd busa, który zabierze ich na lotnisko w stolicy. Stamtąd mieli wyruszyć do innego świata.
Świata, który sobie wymarzyli, o którym tylko czytali przez ostatnie tygodnie, ucząc się scenariusza.
Teraz stoją przed ogromnym zamczyskiem, owiani nocną mgłą, i czekają na dalsze instrukcje.
Pierwsza dziewczyna przedstawia się jako Salla, ma kasztanowe włosy i ogromne ciemne oczy. Jej twarz pokrywają piegi, asymetrycznie – z lewej strony jest ich znacznie więcej. Salla patrzy na swoich towarzyszy nieufnym wzrokiem, może nawet nieco wyniosłym, chociaż serce łomocze jej w piersi, a krew szumi w uszach niczym ocean.
Druga dziewczyna wygląda, jakby była jej siostrą, choć włosy ma jasne, a rysy ostrzejsze, bardziej surowe. Inaczej niż w przypadku tej pierwszej, twarz Lamii przypomina gładką porcelanę bez skazy. Brakuje jej kilku centymetrów, żeby zrównać się z Sallą wzrostem. Ma smutną twarz, jak postać Maryi na świętych obrazach.
Kail patrzy na nie z góry. Jest znacznie wyższy niż one, ma rozczochrane, niemal białe włosy i wielkie oczy w kolorze węgla. Jego dłonie są pokryte żyłami tak ciemnymi, jakby nie płynęła w nich krew, lecz atrament. Gdy się odzywa, akcentuje końcówki zdań w taki sposób, że brzmią jak łagodne pytania.
– A więc po tylu latach wreszcie będę miał rodzeństwo – mówi, gdy pierwsze niemrawe uprzejmości mają już za sobą.
W taksówce każde z nich siedziało z nosem we własnym telefonie, a wcześniej w samolocie byli rozdzieleni.
– Też jestem jedynaczką – odpowiada Salla, po czym zwraca się do Lamii: – A ty?
– Też.
– To ciekawe, prawda? – Kail uśmiecha się szeroko. – Może to była jedna z wytycznych na castingu, dzięki czemu mieliśmy łatwiej.
– No nie wiem, ja po prostu grałam wcześniej w wielu dobrych produkcjach. – Salla stara się nie zabrzmieć zarozumiale. Chrząka. – Ale możesz mieć rację.
– Trudno powiedzieć. Na logikę, czy nie lepiej zagraliby zgrane rodzeństwo aktorzy, którzy je posiadają?
– Pewnie chodziło o wyzwanie. – Lamia wzrusza ramionami. – Nie ma być łatwo, uważają, że jesteśmy dobrzy w tym, co robimy.
– Jesteśmy.
Milkną i wszyscy spuszczają głowy.
– W czym grałaś? – pyta w końcu Salla, patrząc na Lamię, a ta czuje się dotknięta, choć oczywiście nie mogła być znikąd kojarzona. Ona doskonale zna twarz i nazwisko swojej nowej koleżanki, nie musi zadawać takich pytań.
– Nie było jeszcze większości premier. – Kłamstwo wychodzi z jej ust zadziwiająco gładko. Tak naprawdę to jej pierwsza rola. Większość wielkich projektów Lamii skończyła się na wysłaniu taśmy na castingi online. Tym razem miała ogromne szczęście; wiedziała, że po prostu idealnie wpasowała się urodą. Wygląda dokładnie tak, jak postaci w referencjach wysłanych przez reżysera castingu. I wie, że całe rodzeństwo dopasowano do wyglądu Salli – produkcja od początku musiała liczyć na to, że to ona zagra główną rolę.
Wszyscy mają ciemne sarnie oczy.
– Ciebie kojarzę z tego serialu kryminalnego… – Salla zerka na Kaila. – Tego o kwiatowym mordercy?
– Tak. – Kail drapie się w kark. Nie jest szczególnie dumny z tego, co tam pokazał; postać nie była jego. Grał głupkowatego, wesołego syna policjanta, tymczasem zawsze chciał być kimś zimnym, tajemniczym i najlepiej niebezpiecznym.
Zuzanna, Natalia i Wiktor w filmie _Nocne godziny_ mają grać osierocone rodzeństwo mieszkające samotnie w wielkim zamczysku, świeżo po tragicznej śmierci obojga rodziców. Zamek oczywiście okazuje się nawiedzony, cmentarz przed nim pełen duchów, a oni bez niczyjej pomocy muszą się nauczyć samodzielnego życia. Wszystko to sprawia, że odkrywają, co jest najważniejsze – przecież mają siebie.
Idealny zamek znaleziono w deszczowej, mglistej Szkocji. Mają spędzić tu na planie dwa miesiące, z nielicznymi dniami wolnymi, ale bez powrotu do ojczyzny; na to nie przewidziano środków, chociaż producentem jest jedna z największych platform streamingowych.
– Film będzie niezwykle klimatyczny, historia iście gotycka, a wy niesamowicie piękni i mroczni – powiedziała im na zdjęciach próbnych jedna z producentek wykonawczych.
Reżyserka filmu nie mogła się pojawić ani na castingu, ani na próbnych zdjęciach. Poznają się dopiero tu, na miejscu, już zaraz, podobnie jak z pozostałą ekipą. Wiedzą tylko, że ma piękne imię – Faustyna.
Nastolatkowie są jedynymi głównymi aktorami. Epizodystów i statystów zatrudniono w Szkocji; miejscowych, bez doświadczenia. Okazało się, że będzie to zarówno tańsze, jak i bardziej nowatorskie.
– Będziemy spać tutaj? – pyta Salla, zerkając na kontury zamczyska, co dziwi resztę. Byli pewni, że jako najbardziej doświadczona, będzie znała każdy szczegół.
– Nawet nie czytałem umowy – przyznaje Kail. – Ojciec wszystko podpisywał.
– U mnie matka – mruczy Lamia. Nie chce przyznać, że czytała cały kontrakt od deski do deski, kilkukrotnie, pod kołdrą w swoim łóżku. Czuła taką ekscytację, że nie mogła przestać. Wie, że będą spać na terenie zamku.
– Mhm... – Salla zagryza wargi, po czym wyciąga z kieszeni e-papierosa.
– Palisz? – Kail patrzy na nią ze zdumieniem.
– Jak widać – mówi ze śmiechem Salla. – Mamy po siedemnaście lat, nie dwanaście.
– Ja akurat od razu po skończeniu filmu osiągnę pełnoletność, po prostu myślałem, że jesteś znacznie młodsza. – Chłopak wzrusza ramionami.
„Też mam osiemnaste urodziny jesienią”, myśli Lamia, ale nie mówi tego na głos. Owocowy dym wgryzł się w jej nozdrza i musi się powstrzymać, aby nie kichnąć.
– Opowiedzcie coś o sobie – prosi Kail.
Salla przewraca oczami.
– Robisz nam kolejny casting? Mam na imię Zuzanna, mam siedemnaście lat, lubię grać w filmach i serialach. – Jej ton brzmi pogardliwie, jednak po chwili dziewczyna się reflektuje. – Zapomniałam, że mieliśmy nie używać swoich prawdziwych imion.
– I tak je znamy – zauważa Lamia.
Salla wydmuchuje dym z e-papierosa w powietrze po swojej lewej stronie, ale wiatr uparcie ciągnie go z powrotem i otula nim nos Lamii.
– Coś bardziej wyszukanego – mówi Kail. – Niech każde z nas opowie o sobie trzy absolutnie randomowe rzeczy.
– Hm… – Salla się zamyśla, przez co wygląda jeszcze piękniej niż zwykle.
Lamia czuje delikatne ukłucie, kiedy zdaje sobie sprawę, że oto cała Europa zobaczy ich twarze na ekranach, tuż obok siebie. Ludzie będą siedzieć na swoich kanapach, wylegiwać się w łóżkach i pokazywać sobie palcem dwie młode dziewczyny. Pewnie będą przy tym chrupać popcorn zrobiony w mikrofali.
– Zobacz, jakie podobne, tylko ta brzydsza – będą mówili.
– Pewnie są naprawdę spokrewnione, szkoda tej mniej urodziwej.
– Ta mogłaby być równie ładna, gdyby tylko miała bardziej zadarty nos i pełniejsze usta.
– No i oczy bliżej siebie.
– I trochę większe.
– I jakikolwiek zarys piersi.
– Jakikolwiek zarys bioder.
Lamia gwałtownie wciąga haust powietrza, jakby wybudziła się z głębokiego snu. Owocowy dym tym razem dociera niemal do jej płuc, więc kaszle potężnie, przez co nikt nie pyta, skąd ta nagła walka o oddech.
– Ty pierwsza – zwraca się do niej niespodziewanie Kail.
– Ja?
– Podaj trzy randomowe fakty o sobie.
W głowie Lamii jeszcze przed chwilą kłębiło się mnóstwo różnych błyskotliwych myśli. Teraz jednak nie może sobie nic przypomnieć; jak wtedy, gdy nauczycielka pytała ją o coś, czego uczyła się całą noc, a ona odpowiadała milczeniem.
– Ja już mam – rozbrzmiewa dźwięczny głos Salli. – Mogę?
Lamia przytakuje, Kail rozkłada ramiona.
– Jestem uzależniona od słuchania podcastów kryminalnych, przez co nie ruszam się nigdzie bez tego.
Błysk ostrza oślepia na chwilę Kaila, który aż się odsuwa.
– Chodzisz z nożem?! – krzyczy, na co Salla przykłada palec do ust.
– Ciszej – syczy i rozgląda się z obawą, by sprawdzić, czy ktoś ich słyszał, po czym nachyla się do niego i szepcze konspiracyjnie: – To nóż myśliwski, dostałam go od dziadka. Wyłącznie do samoobrony.
– Wpuścili cię z nim do samolotu? – pyta zdziwiona Lamia, wpatrując się w błyszczące w mroku srebrne ostrze.
Salla unosi na nią spojrzenie i powoli chowa nóż z powrotem do torby.
– Wpuścili – odpowiada, ale Lamia zdążyła wychwycić zawahanie w głosie dziewczyny. – Kolejne, co możecie o mnie wiedzieć, to że udzielam się charytatywnie w różnych organizacjach, co miesiąc przelewam sporą kwotę na dzieci potrzebujące pomocy, na bezdomne zwierzęta, kilka razy byłam nawet w hospicjum, żeby…
Kail i Lamia patrzą na Sallę z wyczekiwaniem, a ta jedynie przedłuża dramatyczną pauzę. Jej oczy się szklą.
– …żeby jakoś wesprzeć je w ostatnich chwilach.
Kail unosi brwi i zerka na Lamię, jakby oczekiwał od niej podpowiedzi w sprawie reakcji. Lamia zastanawia się, czy ma teraz bić brawo, czy powiedzieć, jaka wspaniała z Salli osoba, czy wciąż milczeć.
Na szczęście Kail ją wyręcza.
– Gdybym miał tyle hajsu, też bym tak robił. – Szczerzy się.
Lamia zazdrości mu tego humoru w głosie. Gdyby ona wypowiedziała to zdanie, zabrzmiałoby zawistnie i ponuro.
– Oczywiście szanuję bardzo, fajna sprawa – dodaje Kail.
– No nic, nie chciałam się chwalić, tylko to rzeczywiście jedna z najważniejszych rzeczy w moim życiu – mówi Salla, ocierając kącik oka. – Ostatni fakt: bardzo się boję ciasnych pomieszczeń. Wiem, że większość osób ma w jakimś tam stopniu klaustrofobię, ale u mnie urasta to do niespotykanych rozmiarów. Wrzeszczę, płaczę, czuję, że się duszę. Kompletna panika.
– Jak sobie z tym radzisz na planie? – pyta Lamia z ciekawością. Sama panicznie boi się wody, ale stara się o tym nie myśleć. W ich filmie nie ma scen związanych z pływaniem, sprawdzała dokładnie kilka razy.
– Dublerzy. – Salla wzrusza ramionami i wypuszcza kolejny kłąb dymu. – Nigdy nie robiłam nic, co sprawiałoby mi dyskomfort. Na profesjonalnych planach bardzo dbają o to, by nie przekraczać granic. Zresztą, sami wiecie.
– No tak – mamrocze Lamia.
Kail w milczeniu kiwa głową i targa się za włosy w kolorze mleka z odrobiną miodu.
– Okej, twoja kolej – mówi do Lamii. – To, że jesteś skryta i dość milcząca, już wiemy.
Lamia marszczy brwi.
– Mówię dużo, kiedy mam o czym.
– Aktorzy nie powinni się wstydzić – rzuca Salla, ale jej twarz przybiera pogodny wyraz. – Spokojnie, przywykniesz do nas i za parę tygodni będziemy najlepszymi przyjaciółmi.
Salla powiedziała to tak, jakby znała się z Kailem od dawna. Jakby grali w jednej drużynie, a Lamia była nowa.
A przecież dopiero się poznali, wszyscy mają czyste karty. W teorii – wszyscy są na równi.
Lamia wzdycha, usiłując wyłuskać z głowy jakiekolwiek fakty na swój temat.
– Kiedy byłam mała, myślałam, że kotlety robi się z kotów.
Kail i Salla milczą przez chwilę, po czym wybuchają gromkim śmiechem.
– To rzeczywiście absolutnie randomowy fakt – mówi Kail. – Ma jakąś puentę, czy to wszystko?
– Przez to od dziecka czułam wstręt do mięsa i nie jem go do dziś.
– Wow, gratuluję! – rzuca Kail z nieudawanym podziwem. – Wiele razy próbowałem, ale niestety zawsze coś mnie skusi i do tego wracam. Niejedzenie mięsa to najlepsza rzecz, jaką możesz robić dla świata.
Salla lekko się wzdryga.
– Też ograniczam mięso – dodaje szybko. – Zawsze zamawiam wegetariański catering, myślę, że dziewięćdziesiąt procent mojej diety to dania bezmięsne.
– Super – mówi Kail, nie patrząc na nią, i zachęca Lamię gestem do dalszego mówienia.
Lamia czuje przypływ adrenaliny; gorące, przyjemne pulsowanie w okolicach klatki piersiowej. Ktoś jej słucha. Ktoś na nią patrzy. Ciągle zapomina, że przecież już jutro będzie występować przed kamerą, że zaraz zobaczą ją tysiące, a może nawet miliony par oczu.
Wie, że uwierzy dopiero wtedy, kiedy to już się wydarzy.
– Uwielbiam cmentarze – oznajmia, ale spodziewając się reakcji, dodaje nieco głośniej: – Wiem, jak to brzmi, ale jak już wspomniałam, nie jadam kotów, więc moja miłość do grobów nie wynika z bycia satanistką.
Kail wpatruje się w nią z szerokim uśmiechem.
– Po prostu nic mnie tak nie relaksuje jak spacer po cmentarzu. Czytam nazwiska i te, które zapadną mi w pamięć, zapisuję w notatniku, porównuję daty narodzin i śmierci, doszukuję się zbiegów okoliczności, sprawdzam, czy ktoś zmarł w swoje urodziny, obliczam, ile dokładnie przeżył, patrzę na dopiski, czy może był żołnierzem, czytam epitafia. Niektóre są niezwykle piękne, inne mroczne…
– Żartujesz sobie – wykrztusza Salla, patrząc na Kaila, jakby oczekiwała z jego strony podobnej reakcji.
Ten jednak szczerzy się coraz bardziej.
– Jesteś tak samo popieprzona jak ja. – Celuje w Lamię palcem wskazującym i śmieje się perliście.
Ta, w reakcji na epitet, którym określił ją chłopak, czuje lekkie ukłucie, ale kiedy widzi, że naprawdę go rozbawiła, także się uśmiecha.
– Też jesteś fanem cmentarzy?
– Nie, ale podobnie jak ty zapisuję w notatniku wiele osobliwych rzeczy. Zaraz do tego przejdziemy, najpierw podaj nam ostatni fakt.
– Cóż, nie lubię też żurawiny, bo myślałam, że skoro kotlety robi się z kotów, to żurawina powstaje z mięsa żurawi.
Kail dosłownie płacze ze śmiechu, za to Salla unosi kąciki ust, a w jej oczach błyszczy pytanie: „Serio?”.
_–_ Przy tobie wyjdę na nudziarza – mówi Kail, drapiąc się po szyi, jakby ukąsił go niewidzialny komar.
Powietrze wokół nich pulsuje wieczornym chłodem, poza dymem z e-papierosa Salli wdychają zapach mgły i pobliskich mokradeł.
– Mów – pospiesza chłopaka Salla, chowając urządzenie do kieszeni. – Powinni już po nas być kwadrans temu, prawda?
– Chyba tak – mruczy Lamia.
– Zdążę powiedzieć, zanim przyjdą – stwierdza Kail. – Jak już zapewne zauważyłyście, mam tik nerwowy: mimowolnie i szybko mrugam…
Lamia i Salla w jednej chwili skupiają na nim swoje spojrzenia, a Kail mruga gwałtownie, jakby zalał oczy szamponem.
– Szczerze mówiąc, w życiu bym nie zauważyła, gdybyś tego nie powiedział – wyznaje Salla, odrzucając kaskadę ciemnych włosów na plecy.
– Ja też – dodaje cicho Lamia, mając nadzieję, że Kail nie wstydzi się tego tiku. Tak naprawdę zauważyła, co chłopak robi, już na samym początku, ale uznała to za urocze.
– Najważniejsze jest to, że w trakcie ujęcia wszystko ustaje i potrafię wytrzymać bez tiku długie sekundy, a jak trzeba, to nawet minuty.
– Wow – mówi Salla bez cienia sarkazmu. – To niesamowite. Jak to robisz?
– Po prostu nie skupiam się na sobie, tylko na swojej roli. – Kail się uśmiecha, po czym znów mruga.
Lamia wbija paznokcie we wnętrza dłoni, żeby nie wybuchnąć, bo nagle zaczyna zwracać uwagę na tiki kolegi, a kiedy intensywnie się na czymś skupia, często staje się to nie do zniesienia.
– Jaki jest drugi fakt? – pyta, próbując przybrać swobodny ton.
– Cały czas noszę przy sobie notatnik – informuje chłopak, odgarniając piaskowe pasma włosów z czoła. – Ciągle w nim coś zapisuję. Nie są to wprawdzie epitafia, ale wypowiadane przez ludzi krótkie historie lub zdania, które zapamiętałem i uznałem za piękne.
Lamia ma zachwyconą minę.
– Mówisz poważnie? – pyta.
– Tak. – Kail patrzy na nią z entuzjazmem. – Kiedy tylko ktoś powie coś, co zapadnie mi w pamięć szczególnie mocno, od razu zapisuję te słowa w założonym wiele lat temu zeszycie. Mam w nim masę cytatów z zupełnie obcych mi ludzi, a czytam je tak często, że większość z nich znam na pamięć i czasem wydaje mi się, że to moje własne wspomnienia. Oczywiście moi bliscy uważają, że to nienormalne.
– To piękne – wypala Lamia, a Salla zerka na nią z ukosa.
– Nie chcę wam przerywać, ale…
– Żeby nie było tak pozytywnie, też mam jeden ogromny lęk – ciągnie Kail, nie zwracając uwagi na Sallę. – Boję się ciemności i nie mogę spać bez włączonej chociażby małej lampki. A ty, czegoś się boisz, Lamio?
Lamia zamiera na dźwięk imienia swojej bohaterki. Kiedy pierwszy raz słyszy je z ust kogoś innego, naprawdę czuje się jak ona. Pewniejsza siebie, bardziej wojownicza i nieustraszona. Nieświadomie unosi podbródek wyżej.
Na pytanie o strach od razu czuje lodowatą wodę w nosie, jakby się topiła.
– Ja…
Ale nie jest jej dane dokończyć, bo czyjś głos przerywa rozmowę trojga młodych aktorów.II
SALLA NIE LUBI SWOJEGO UŚMIECHU
Salla leży w wielkim łożu z baldachimem, które napawa ją jednocześnie ekscytacją i obrzydzeniem. Ekscytacją, bo ma wyłącznie dla siebie całą komnatę w starym zamczysku, dzięki czemu rzeczywiście czuje się jak bohaterka gotyckiego filmu. Obrzydzeniem, bo prześwitująca kotara, która ją otacza, jest zatęchła i Salla zastanawia się, czy kiedykolwiek ktoś ją prał.
Przespała cały lot; zasnęła tuż po starcie, a otworzyła oczy, kiedy samolot dotknął ziemi. Nikt nie sprawdzał, czy mają przy sobie niedozwolone przedmioty, co uznała za rodzaj cudu. Później taksówka przywiozła ich tutaj – do ogromnego zamku na wzgórzu, otoczonego drzewami o powykręcanych konarach. To miejsce wygląda, jakby naprawdę wyjęto je prosto z horroru. Salla nie zdążyła dostrzec nic więcej, bo byli zmęczeni, i po szybkiej kolacji, składającej się z trójkątnych kanapek kupionych w sklepie na lotnisku, przydzielono im pokoje.
Na miejsce zbiórki przed zamkiem przyszła kobieta, która wydawała się nienaturalnie wysoka.
– Salla? – Wpatrzyła się prosto na dziewczynę, a jej oczy przypominały ślepia węża. Miała źrenice wielkości główek od szpilki.
– Tak, to ja – odparła Salla trochę niepewnie, zerkając na pozostałych.
Lamia ściskała rączkę swojej walizki tak mocno, że zbielały jej palce. Salla poczuła się jak starsza siostra, która musi o nią zadbać – zupełnie jak grana przez nią postać ze scenariusza.
– Jestem Faustyna, reżyseruję wasz film. Chodźcie za mną.
Kobieta się odwróciła. Szła w taki sposób, że przypominało to lewitację. Długa spódnica, poszarpana na dole, jakby zniszczyło ją jakieś zwierzę, ciągnęła się po ziemi.
– Bardzo dziwna, prawda? – wyszeptał Kail, nachylając się do dziewczyn.
– Dziwne jest to, że odbiera nas sama reżyserka, a nie ktoś z produkcji – odpowiedziała równie cicho Salla. Marszcząc brwi, patrzyła na sylwetkę Faustyny lawirującej między krzewami. Kiedy podczas castingu poznała nazwisko reżyserki, dowiedziała się, że to jej pełnometrażowy debiut. Nie miała okazji wcześniej z nią pracować. W wyszukiwarce nie było o kobiecie żadnej wzmianki poza szczątkowymi informacjami o ukończonej szkole filmowej. Żadnych zdjęć. Żadnego portfolio poza studenckimi etiudami. – Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim.
– Musi być jakiś racjonalny powód – powiedziała Lamia.
W zupełnej ciszy szli za Faustyną, pokonali razem schody, ciągnąc za sobą bagaże podręczne. Wreszcie, bojąc się zapytać o cokolwiek, dotarli do zamku. Dolna część budowli była prosta i surowa, z ciemnego kamienia, zaś wyższe kondygnacje zostały ozdobione wieżyczkami, balustradami i iglicami. Północno-zachodnia wieża wyrastała z całości niczym królowa zamku; budząca respekt, dumna i mroczna. Okna przypominały oczy czujnie obserwujące wszystko dookoła. Główne wejście – rozwarte usta, które miały ich do siebie zaprosić, a potem połknąć i przetrawić. Wszystko to było skąpane we mgle muskającej ich po odsłoniętych fragmentach skóry.
– Zbiórka o ósmej tutaj, przy schodach. Wyśpijcie się.
Usłyszeli tylko tyle i rozeszli się do swoich komnat, nie mając nawet czasu na podziwianie wnętrza, które kojarzyło się z domem Draculi. Zdążyli dostrzec obrazy w potężnych, złoconych, obficie udekorowanych ramach. Malunki przedstawiały w większości martwą naturę, mroczne pejzaże i portrety ludzi o nieodgadnionych twarzach. Ze ścian wyrastały wieloramienne świeczniki z wypalonymi do połowy knotami, potęgujące wrażenie, że to miejsce jest wymarłe. Ściany, podobnie jak na zewnątrz, zbudowano z surowej ciemnej cegły o nieregularnym kształcie.
Salla czuła, że powinni to wspólnie przegadać. Nie dostali żadnych harmonogramów, numerów do ludzi z ekipy, nie wyznaczono im opiekunów na planie. Mijając kamienne poręcze przy schodach, nie dostrzegła żadnych skrzyń ze sprzętem filmowym ani tabliczek z oznaczeniem poszczególnych pomieszczeń.
Myśli o tym od tamtej chwili. Może po prostu jeszcze nie wszystko jest gotowe, przekonuje samą siebie, siedząc w rozkopanej pościeli. Dopiero teraz zauważa, że jedynym źródłem światła w komnacie jest lampa naftowa stojąca tuż przy wezgłowiu łóżka.
– Serio? – mruczy, a jej głos brzmi głucho w wielkim pustym pokoju. Przysuwa się bliżej, żeby sprawdzić, czy to jakaś imitacja, ale ku jej zaskoczeniu, uderza ją ciepło najprawdziwszego ognia.
Czuje, że ktoś na nią patrzy.
Salli chwilę zajmuje zorientowanie się, że to jej własne odbicie w szybie okiennicy. Kiedy wymienia spojrzenie z samą sobą, widzi zaniepokojoną twarz. Niemal machinalnie się uśmiecha, próbując się rozchmurzyć, ale od razu znów opuszcza kąciki ust.
Nie lubi swojego uśmiechu.
Przypomina sobie słowa Kaila, który powiedział, że boi się ciemności. Ona nigdy nie miała z tym problemu, a jednak tej pierwszej nocy postanawia zostawić zapaloną lampę. Zwłaszcza że nie do końca wie, jak się nią posługiwać. Przykłada policzek do poduszki. Do jej nozdrzy wdziera się silny zapach, którego nie potrafi nawet opisać słowami. Przemyka jej przez głowę, że tak musi pachnieć śmierć.
Przeraża ją własna myśl, więc chcąc przenieść się do swojej specyficznej strefy komfortu, Salla wkłada do uszu słuchawki i puszcza najnowszy odcinek ulubionego podcastu kryminalnego.
Zasypia w połowie, gdzieś między zniknięciem ofiary a pierwszymi światłami latarek przecinającymi las w poszukiwaniu zaginionej nieznajomej.III
PUK. PUK. PUK.
Lamia wie, że tej nocy nie zaśnie.
Od kamiennych ścian bije chłód tak wielki, że czuje się jak w zamku zbudowanym z lodu. Chociaż jest nakryta ciężką kołdrą i dodatkowym kocem, trzęsie się z zimna.
Wcześniej zgasiła lampę, przykręcając knot i dmuchając w płomień. W komnacie wcale nie jest ciemno; kiedy jej oczy przyzwyczajają się do mroku, wszystkie meble dookoła zanurzają się w błękitnej poświacie. Lamia myśli nawet, że musi być pełnia księżyca, ale gdy wygląda przez okno, widzi wielką filmową lampę w oddali. Stoi na statywie wysokości sporego drzewa. Pewnie mają jakieś próby techniczne.
Dreszcz podniecenia rozlewa się drobnymi igiełkami po całym ciele dziewczyny.
Jest na planie filmowym.
Naprawdę tu jest.
Te wszystkie marzenia, które snuła już jako dziecko – światła lamp, błyszczące oczy kamer skierowane prosto na nią, plakaty w kinie z jej nazwiskiem i twarzą, ona sama patrząca dumnie na znajomych ze szkoły, którzy wytykali ją na korytarzach palcami – nagle to wszystko staje się rzeczywistością. Mimo ogromnej nieśmiałości Lamia była rozpoznawalna wśród rówieśników, bo grała we wszystkich szkolnych przedstawieniach.
Grała w nich, bo tylko mając na sobie kostium, makijaż, nowe imię i nowe cechy, mogła pokonać strach. Strach przed pokazaniem komuś swojego wnętrza, przed szczerym mówieniem o sobie. Kiedy grała, mogła na oczach oglądających wywrócić całą siebie na lewą stronę niczym sukienkę. Kiedy znów była sobą – cichą, wstydliwą Natalią – zamykała się w skorupie, której nikt nie potrafił przebić.
Może poza Eryką.
Na myśl o Eryce oraz własnym znienawidzonym imieniu Lamia czuje, jakby ktoś wbił jej pięść prosto w żołądek.
Puk. Puk.
Puk.
Ma wrażenie, że ktoś wali otwartą dłonią w ścianę, ale wie już, że to wytwór jej wyobraźni.
Nie będzie teraz o tym myśleć. Nie, kiedy przyjechała, by zrealizować swoje największe marzenie.
Przez wpatrywanie się w lampę zaczynają pulsować jej przed oczami kolorowe plamy. Wraca do łóżka, pocierając ramiona pokryte gęsią skórką. Jeszcze zanim się kładzie, dostrzega cień przemykający pod drzwiami do komnaty. Zastyga w bezruchu w pokracznej półsiedzącej pozycji. Zimna, chropowata pościel przykrywa tylko jej stopy.
Kilka sekund później przemyka drugi cień i Lamia drży, próbując nadążyć za własnymi myślami.
Salla i Kail wybrali się na nocną schadzkę.
Bez niej.
Ta myśl zabolała, ale nie na tyle, żeby Lamia miała od razu płakać. Drasnęła ją jedynie jak sam czubek noża, nie powodując krwawienia.
Lamia czuje palące łzy pod powiekami dopiero wtedy, kiedy pojawia się następny cień.
Po nim kolejny i jeszcze kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt nowych. Zwiększa się też częstotliwość i szybkość ich przemykania. W wąskiej szczelinie pod drzwiami jest naprzemiennie ciemno i jeszcze ciemniej. Szczelina mruga do niej coraz szybciej i szybciej.
Łzy zaczynają płynąć bezwiednie, bo dziewczyna zdaje sobie sprawę, że pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna nie płacze ze smutku.
Płacze ze strachu, nie słysząc odgłosu żadnych kroków dochodzących z korytarza; jakby wszyscy przechodzący pod jej komnatą szli bardzo szybko, ale na palcach.IV
KAIL ZBIERA HISTORIE LUDZI
Kail rozpakował już wszystkie swoje rzeczy. W czeluściach pojemnej szafy wykonanej z mahoniu powiesił w równym rzędzie kilka koszul i marynarek. Matka radziła mu, żeby wziął coś wygodnego, w co będzie mógł się przebierać po zdjęciach, ale nie posłuchał. Nie ma przy sobie nawet jednej pary spodni od dresu.
Jest w zamku.
Chce tu pasować.
Wszystkie swoje notatniki poukładał na parapecie, żeby móc na nie patrzeć, gdy będzie leżał. Wprawdzie teraz nie może otworzyć okiennic, ale do wietrzenia komnaty pozostaje mu drugie okno, to dalej od łóżka.
Kilka świec o przeróżnych kształtach porozstawiał w wielu miejscach, bardziej ze względu na estetykę niż praktyczne zastosowanie, chociaż w zamku mogło się to okazać zbawienne. Kail zbiera świece od dawna – pierwszą dostał z okazji pierwszej komunii świętej i wtedy zaczęły go fascynować, ale swój ostatni nabytek sprawił sobie sam na szesnaste urodziny. To było wtedy, kiedy jego życie ogarnął mrok. Przed rodzicami ukrywał prezent od samego siebie. Gdyby wtedy znaleźli tę świecę, najprawdopodobniej by go wydziedziczyli. Była niezwykle masywna i kruczoczarna, z wyżłobionymi cienkim dłutem pentagramem i symbolem kozła. Wgłębienia wypełniono złotym kolorem. Rodzice nie zrozumieliby, że ich jedyny syn wcale nie ma pociągu do satanizmu – po prostu musiał kupić tę świecę właśnie wtedy; odzwierciedlała ówczesny stan jego duszy.
Dlatego kiedy siada na łóżku, nieco zdyszany od ciągłego chodzenia po ogromnej komnacie, czuje się jak w domu. Kail zawsze uznawał za swój dom miejsce, w którym miał ze sobą najważniejsze dla siebie rzeczy.
Książki, ubrania, świece, pióro i swój aktualny notatnik.
_Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej_