- W empik go
Nora - ebook
Nora - ebook
Supermoce i troje nastolatków… To nie może skończyć się dobrze.
Detroit to miasto asfaltu, nędzy i braku perspektyw. Zwłaszcza dla nastolatków, którzy dorastali w domu dziecka pod opieką okrutnej wychowawczyni. Nora, Peter i Rayan są dla siebie niczym rodzina, jakiej nigdy nie mieli. Żadne z nich nie zna innego życia niż kradzieże, bójki
i wagary. Do czasu…
Od przypadkowego spotkania Nory z wróżbitką nic nie układa się tak, jak powinno. Niespodziewanie tajemniczy wybuch odmienia losy tej trójki na zawsze. Obdarowani nadprzyrodzonymi mocami Nora, Peter i Rayan muszą stanąć do walki z podstępnym wrogiem i stawić czoła wielu wyzwaniom. Nie wiedzą jednak jeszcze, że posiadanie superzdolności nie zawsze oznacza bycie superbohaterem…
Nora nie wierzyła we wróżby, więc uważała to za zwykłe zmyślanie i przepowiadanie ludziom śmierci, co było „wielką rzeczą”, bo każdy i tak kiedyś umrze.
– Samotny wilk pośród stada owiec oznacza samotność – odpowiedziała, kładąc kartę na stoliku. – Udajesz kogoś, kim nie jesteś – dokończyła.
Kategoria: | Dla młodzieży |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8373-160-5 |
Rozmiar pliku: | 1,3 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
W ośrodku panował spokój, tak jak zawsze w ten stresujący dzień. Przynajmniej taki był dla jego najmłodszych mieszkańców. Co jakiś czas wychowawczyni, pani Alina, zwoływała wszystkich na apel. Każdego razu padało imię któregoś z dzieci i musiały one podejść do niej na „sprawdzenie”. Zawsze był wtedy stres, że wredna baba coś im przy tym zrobi. Tym razem jednak chodziło o coś grubszego, bo ktoś zwędził jej z biura niemałą sumę pieniędzy. Alina oczywiście doskonale wiedziała,, czyja to sprawka, lecz żeby zrobić z tego aferę i przy tym nastraszyć młodszych, zwołała wszystkich. Zawsze była znerwicowana, ale tym razem to wyglądała, jakby serio miała kogoś zatłuc. Wszyscy więc czekali, aż wychowawczyni się odezwie, mając nadzieję, że niczym jej nie podpadną i nie dostanie im się. Nie dało się ukryć, że wychowawczyni była okropna. Ośrodek był okropny i całe miasto było okropne. Nie było lekko żyć na przedmieściach Detroit, a szczególnie wtedy, gdy mieszkało się w tym domu. Ceglany budynek był szary, porośnięty mchem, pozbawiony ogrzewania, a w ciemnobrązowych dachówkach gnieździły się szerszenie. Jednym słowem zaniedbany. Lodówka świeciła pustkami, a poniżej mieszkania znajdowało się wysypisko. Cały ośrodek umieszczony był na górze, z której droga ze starym asfaltem prowadziła do centrum miasta. Tutaj wszyscy się bali, z wyjątkiem trzech sprytnych, wytrzymałych i najstarszych nastolatków.
– Nora – odezwała się wychowawczyni, informując, kto został przez nią wybrany. Nie dostała jednak żadnej odpowiedzi. Nikt też nie wyrwał się na środek. Wszyscy tu obecni obejrzeli się za siebie, lecz dziewczyny tam nie było. Gdy rozległ się dźwięk ruskiego techno, wzrok zebranych padł na otwarte okno umieszczone za wychowawczynią. Na parapecie siedziała nastolatka w czarnych, podartych spodniach, zielonej bluzie z kapturem i z uśmiechem cwaniaka, co było tutaj rzadkością, bo za kombinowanie można było siedzieć w ciemnej i zimnej komórce. Dwaj kumple, Peter i Rayan, rzucili sobie porozumiewawcze spojrzenia.
– Sorry, stara, na dzisiaj mam lepsze plany – powiedziała dumnie, po czym pomachała Alinie, jakby była jej koleżanką, i opuściła przy tym sierociniec. – Żegnajcie, przegrywy! – Zeskoczyła z okna na łamiący się asfalt i prawie się wywaliła. Po czym, słysząc wrzask wychowawczyni, szybko pobiegła przed siebie. „Misja wykonana” – pomyślała, wpatrując się w piękne słońce, które świeciło nad ich zepsutym miastem, dając przy tym jakby znak nadziei. „Znowu musiałabym zmywać po tych świniach” – stwierdziła z pogardą, przypominając sobie jej znienawidzoną robotę. Do tego też wnerwiła tę starą babę, która za dziecka tyle razy chciała dać jej w ryj. Nastolatka przejechała po swoich czarnych włosach, wkładając do kieszeni walkmana, i przeskoczyła przez siatkę szczęśliwa jak nigdy dotąd. Dzisiaj miało spełnić się jej marzenie, a dzień był tak piękny, iż Nora była pewna, że podoła wyzwaniu, jakim była rola w filmie _Powrót do przeszłości_. Nie znała się na aktorstwie wcale, ale wiedziała, że jest idealna do głównej roli. Tym bardziej że miała zamiar zagrać królową. Taka rola to najlepsze, co może się przytrafić, bo wszyscy kojarzą cię wtedy z władzą, a to Norze bardzo odpowiadało. To był cud, że ktoś wpadł na tak świetny pomysł, by kręcić film w ich mieście. Było to trochę zrozumiałe – do średniowiecznej scenerii ich zadupie było idealne. To była ogromna szansa. Nastolatka zawsze marzyła o tym, by zostać sławną i chodzić po czerwonym dywanie w Los Angeles jak celebryta. Chciała, by robili jej zdjęcia, ludzie stali w głośnej kolejce po autografy, a jej twarz była na okładkach magazynu o najbogatszych gwiazdach w Ameryce. Mogłaby jeździć drogim autem, robić i kupować, co tylko zechce, nie martwiąc się o pieniądze, oraz najważniejsze – zemścić się na swoich wrogach. Miała już wszystko zaplanowane, wymyśliła nawet swoje nowe imię. To, które nosiła, wydawało jej się nudne i proste. Wolała coś wyróżniającego się i oryginalnego, aż pewnego dnia postanowiła, że gdy zostanie bogata i sławna, będzie nazywać się Scarlett. To imię było o wiele bardziej niepowtarzalne oraz bez wątpienia pasowało do gwiazdy LA. Zmiana tożsamości dałaby jej szansę na lepsze życie. Marzyła o bogactwie, a jeszcze bardziej o tym, by w końcu wyjechać z tej zatęchłej dziury. Miała dość życia w domu dziecka, wynoszenia śmieci i innych rzeczy, jakie kazała jej robić wychowawczyni. Była jak Harry Potter wykorzystywany przez wredną rodzinę mugoli. Chciała żyć jak najdalej stąd, nie to, co jej koledzy Peter Green i Rayan Scott. Marzyli o lepszym życiu, lecz realizowanie tego trochę ich przerastało. Nie chcieli wyjeżdżać z Detroit, bo skoro tu było okropnie, to czemu gdzieś indziej miałoby być lepiej? Mieszkali w ośrodku o wiele dłużej niż ona. Pit od urodzenia, a Rayan trafił tam kilka lat później. Nora poznała ich, gdy trafiła do Detroit dopiero jako dziesięciolatka. Każde z nich miało innych rodziców, a mimo to traktowali się jak połączona krwią rodzina, której niestety żadne z nich nigdy nie miało. Cała trójka była do tego najstarszymi wychowankami domu dziecka. Jedynymi nastolatkami i dodatkowo jedynymi, którzy nie bali się postawić wychowawczyni.
Nora biegła po murze w swoich ulubionych czarnych butach, robiąc tor przeszkód. Były to jej najstarsze, a zarazem najlepsze buty. Ruska robota, doskonałe do śniegu, chociaż tego w ich mieście naprawdę brakowało. Ostatnio dosyć często bywało tu ponad trzydzieści stopni, a nagrzany asfalt dawał się we znaki. Na drodze pojawiła się flaszka wódki, którą zostawił pewnie jakiś żul. Nastolatka oglądała ją przez chwilę, po czym pokręciła głową i stwierdziła stanowczo:
– Skończyłam z tym. – To mówiąc, przeskoczyła butelkę, ale nastrój trochę jej się pogorszył.
„To już przeszłość…” – pomyślała, nie potrafiąc wymazać z głowy wspomnień.
Przyjaciele nie mieli lekko. A zwłaszcza w dzieciństwie, kiedy to głodni włóczyli się po zmroku ulicami miasta. Alinie nie chciało się chodzić na zakupy, więc w ramach wymówki kazała iść dziesięcioletnim podopiecznym do pracy, by sami zarobili na coś do jedzenia. Trudno było tu o pracę, a nikt przecież nie zatrudniłby dzieci. Przyjaciele znaleźli więc inny sposób, jakim była kradzież. Już jako małe dzieci okradali sklepy i ludzi, wsypywali środki usypiające do kieliszka ich „matki”, by mieć choć trochę spokoju od ciągłego darcia. Tak w zasadzie to nauczyła ich tego Nora, która dotknięta złym losem, już miała w tym doświadczenie. Chodząc po ciemnym mieście, takim jak to, wpadali także w różne kłopoty. Stare dziadki spod bloków podpuszczały ich do przemycania nielegalnego towaru, a oni szczęśliwi, że zarobią, odwalali za nich brudną robotę. Raz nawet, gdy ukradli trochę pieniędzy, znaleźli na wysypisku stary grill i urządzili sprzedaż hamburgerów. Nie zważając na spalone mięso z przeceny, nawet im to wyszło, a wygłodniali klienci pchali się i każdy brał po dwie sztuki. Przyszedł do nich też policjant, zaciekawiony, skąd sieroty mają takie urządzenie. Gość zobaczył wtedy tabliczkę z napisem „Dla policji dwa razy drożej” i z zemsty zarekwirował sprzęt, dając im grzywnę za nielegalny handel. Mówiąc prościej, byli zmuszeni do łamania zasad i radzenia sobie samemu już od najmłodszych lat. Pewnego dnia jednak Nora, Peter i Rayan wspólnie postanowili, że kończą swoją nielegalną działalność, gdyż przyciąga to jedynie problemy, których im nie brakowało. Dlatego Nora oraz jej przyszywani bracia już od prawie dwóch lat nic nie ukradli, nie przemycili, a nawet zachowywali się lepiej. Trudno było im po tym zaaklimatyzować się w szkole, ponieważ za czasów „młodocianych przestępców” nie byli dość szczególnie lubiani. Nie należeli wtedy do najmilszych na świecie, bo gdy po nocach ukrywa się przed policją, trudno jest po tym następnego dnia przyjść jak normalni uczniowie do szkoły. Zachowywali się dosyć specyficznie i raczej nie szukali przyjaciół. Nora szczególnie. Nienawidziła wtedy ludzi i całego świata; nawet nie miała zamiaru tego ukrywać. Trochę zasłużyli sobie na tę nienawiść, lecz pragnęli odczynić to, co złe, i się zmienić. Trudno jest jednak to zrobić, gdy wszyscy są przeciwko tobie. Często przyjaciele stawali w obronie słabszych, lecz ich rówieśnicy nawet po przemianie nadal widzieli w nich jedynie dzieci ulicy. Nie dość, że nie byli lubiani wśród uczniów, to nienawidzili ich jeszcze nauczyciele. Choć wszyscy uważali ludzi z ośrodka za prostaków, idiotów i najgorszą warstwę społeczeństwa, Nora miała wysokie IQ. Była inteligentna i sprytna, choć praktycznie wszystkich swoich umiejętności nauczyła się sama. W tej chwili nie miała zamiaru myśleć o tym, co było, tylko cieszyć się tym, co za niedługo nastąpi. Po dłuższym czasie dostała się do centrum miasta i zadowolona kroczyła główną ulicą. Czuła się, jakby już była gwiazdą. Naprzeciwko niej szli właśnie jacyś ludzie w jej wieku. Nora od razu założyła okulary i poprawiła na ich widok włosy, jednak będąc jedną półkulą mózgu w Los Angeles, nie zauważyła obiektu będącego tuż przed jej nosem i wpadła w latarnię. „Cholera!” Potarła obolałą głowę i postanowiła szybko się zmyć, by nie wyjść na idiotę. Skręciła więc do pierwszego lepszego budynku, zasłaniając czoło. W środku było dość ciemno, na ścianach widniały rosyjskie napisy, a przed nią wisiała jakaś fioletowa zasłona. Nora zauważyła lusterko na komodzie i podeszła do niego, odgarniając włosy.
– Ku*wa, nie tak to sobie wyobrażałam. – Nastolatka ujrzała, że ma na czole krwawy ślad po zderzeniu z latarnią. – Jak ja się im pokażę z takim gównem? – spanikowała.
Zaraz też poprawiła grzywkę, by nie było widać rany, i przeczytała napis umieszczony nad drzwiami: „Przyszłość bez tajemnic”. Nora rzadko bywała w sklepach przy tej ulicy, więc nie miała pojęcia, że takie coś znajduje się w ich zacofanym mieście. Odgarnęła ręką zasłonę i ujrzała siedzącą na krześle starą kobietę. Bladą, z niebieskimi cieniami pod oczami, masą naszyjników, wielkimi pierścieniami na chudych palcach i fioletową chustą na głowie.
– _Privet_ – przywitała się.
– Widzę, że znasz rosyjski – odpowiedziała wróżka, wyraźnie szczęśliwa, że w tym mieście jest ktoś, kto potrafi mówić w jej języku. Jej głos był bardzo przyjemny, jakby od razu pchał człowieka do środka. – A skąd ty po mojemu mówić potrafisz? Widać, że ty z Ameryki – zapytała, dając jej znak, by usiadła. Nora zobaczyła na ścianie kolorowe szkiełka oraz zawieszone sztuczne ptaki. Ten widok wydawał się dziwnie znajomy, przypominał jej trochę gwiazdy na niebie. Na komodzie były porozstawiane jakieś arabskie perfumy, a na ścianie wisiała skóra, chyba z niedźwiedzia. Co więcej, w powietrzu dało wyczuć się zapach dymu. Tak jakby ktoś tu palił fajki wodne. Od tego zapachu zaczynało się kręcić w głowie, było cholernie duszno. Nora nigdy wcześniej nie widziała takiego pomieszczenia, ale i tak będąc w nim, odczuwała mocne poczucie nostalgii.
– Wyglądam na Amerykankę? – odpowiedziała, zadowolona, że ktoś w końcu pochwalił jej umiejętności językowe. Na stole przed nią znajdowała się talia kart, jakieś obrazki i, co najważniejsze, wielka szklana kula.
– Widzę, że sprowadza cię do mnie jakaś magiczna siła – powiedziała poważnym głosem kobieta, pochylając się nad kulą. „Tak, mój idiotyzm i latarnia, którą ktoś postawił na samym środku chodnika” – odpowiedziała sarkastycznie w myślach nastolatka.
– Widzę w tobie determinację, chęć do zmiany zarówno duchowej, jak i materialnej – wróżyła dalej, a Norze wydawało się, że trafiła do wariatki. „Co ona pieprzy?”
– Wybierz kartę – nakazała. Nora wyciągnęła z tali kart jedną, czerwono-czarną kartę. Była na niej jakby jakaś ciemna chmura, z której wystawało coś czerwonego, przypominało to błyskawicę. – Grzmot – odezwała się poważnie wróżka. Norze spodobało się to określenie. – Na pozór zwykła, a tak naprawdę niezwykle niebezpieczna karta – dodała jeszcze. – Widać to po twoich oczach, pełno w nich żalu i nienawiści, które twoja dusza nadzwyczaj sprytnie ukrywa. Widzę, że podoba ci się nazwa karty, lecz nie wróży ona nic dobrego.
Wróżka odwróciła kartę. Na drugiej stronie znajdował się wilk, siedzący w samym środku stada owiec, a powyżej od razu rzucał się w oczy srebrzysty obiekt, który rozświetlał nocne niebo. Ponad nim napisane było: „Szkarłatna gwiazda”.
– A to co oznacza? – zapytała nastolatka, zaciekawiona, co znów wymyśli chora na mózg kobieta. Nora nie wierzyła we wróżby, więc uważała to za zwykłe zmyślanie i przepowiadanie ludziom śmierci, co było „wielką rzeczą”, bo każdy i tak kiedyś umrze.
– Samotny wilk pośród stada owiec oznacza samotność – odpowiedziała, kładąc kartę na stoliku. – Udajesz kogoś, kim nie jesteś – dokończyła. Słowa wróżki utknęły w pamięci dziewczyny: „kogoś, kim nie jesteś”. Kobieta miała rację. Już od dłuższego czasu Nora starała się, by wszyscy wokół ją polubili. Zaczynała wtapiać się w tłum, lecz i tak wszyscy patrzyli na nią, jakby nie widzieli człowieka, a co ważniejsze, zaprzestała tego, co leżało w jej naturze od bardzo dawna: knucia i wymyślania planów, które mogłyby komuś zaszkodzić. Przestała kraść, pić, oszukiwać i robić złe rzeczy. Nie mogła przecież dalej być tą złą, skoro chciała znaleźć przyjaciół (choć to też, szczerze mówiąc, jej nie wychodziło).
– Wydaje ci się, że się zmieniłaś. Prędzej czy później zobaczysz jednak, że nie uda ci się polubić ludzi – powiedziała, poważniejąc jeszcze bardziej.
– Że niby ja nie lubię ludzi? Zaskoczę cię, bo ja wręcz kocham ludzkość! – odpowiedziała, polemizując, ale w środku czuła, że nadal nie przekonała się co do ludzi, i choć próbowała, to nie udawało jej się tego zmienić.
– Osiągniesz wielkie rzeczy, lecz nie tutaj. Nie w tym mieście. Nie w tym filmie. Nie po tej burzy… – Wróżka znacznie spoważniała i posmutniała zarazem.
„Co za bzdety! Czy ona mi sugeruje, że nie dostanę głównej roli w filmie? Jeszcze pewnie chce mnie na kasę naciągnąć”. To pomyślawszy, nastolatka wstała z krzesła i kierując się do wyjścia, rzuciła na pożegnanie:
– Przepraszam, ale śpieszę się. – Nora już miała wyjść, lecz wróżka zaskoczyła ją ostatnim zdaniem:
– Szkarłatna Gwiazdo, uwierz w przeznaczenie.
Nora popatrzyła na nią przez chwilę, zdziwiona, że została nazwana tak dziwnie.
– Ja wierzę tylko w siebie. – To mówiąc, wyszła z budynku. Nie mogła się doczekać, aż pokaże ludziom, jaka jest świetna, i dostanie główną rolę.
* * *
Nora zamknęła za sobą drzwi i z całkiem odmiennym nastawieniem do życia spojrzała na pusty korytarz. Plan o zagraniu w filmie trafił szlag. Nie dostała głównej roli, a co gorsza, zaproponowano jej rolę służącej. Tego było za wiele. Nora miała ochotę rozbić wszystkie lustra, jakie były w pomieszczeniu, gdy usłyszała, że byłaby świetną sługą, ale na królową się nie nadaje. Zawsze nosiła w kieszeni coś do obrony, na wszelki wypadek, ale umiała się powstrzymać i nie narobić głupot. Do tego jeszcze przyczepiono się do jej rany na czole i uznano, że z takim czymś daleko nie zajdzie. Nora zrezygnowała więc ze swojego pomysłu, nie chcąc być nudną, poboczną postacią. „Nie będę się przed nikim kłaniać” – twierdziła, mając już dość bycia miłą, a przynajmniej dzisiaj. Próbowała się zmienić, od dwóch lat już nie była tą samą wredną, nienawidzącą ludzi i egoistyczną osobą myślącą tylko o forsie. A może… tylko jej się tak wydawało? Bez różnicy, była miła i pomocna – nienawidzili jej. Była wredna i egoistyczna – nienawidzili jej. Nora miała już dość udawania, że lubi ludzi. Przecież oni nienawidzili jej, a ona ich. „Ta stara baba miała rację” – uświadomiła sobie, myśląc o wróżce.
– Ja naprawdę nienawidzę ludzi! – To mówiąc, już miała kopnąć kosz na śmieci, lecz w drogę weszła jej grupka dziewczyn, będących mniej więcej w jej wieku. Miały profesjonalne makijaże i dosyć modne ubrania (jak na ich miasto). Wyglądały o niebo lepiej niż ona w swojej niemarkowej i starej bluzie z kapturem, a co ważniejsze, żadna z nich nie miała na czole takiego gówna jak Nora. Były podekscytowane i zdeterminowane, widać było, że się śpieszą. Dwie z dziewczyn zapytały niemal jednocześnie:
– Gdzie jest ten casting? – Wyglądało na to, że chciały zdobyć główną rolę. Nora pomyślała przez chwilę, po czym uśmiechnęła się i odpowiedziała:
– Przenieśli się do kina, pośpieszcie się, bo zaraz odjeżdżają – powiedziała jak dobra koleżanka. Kłamanie szło jej tak dobrze jak kiedyś. W ogóle się nie odzwyczaiła. Nastolatki od razu wybiegły z budynku i poleciały szukać szczęścia, nie wiedząc, że to tak naprawdę ślepa uliczka. Nie minęło pół minuty, a wpadły do głębokiej dziury na placu budowy.
– Aua! Moja ręka! – usłyszała Nora.
„Skoro ja idę w dół, to zabieram ich wszystkich ze sobą” – pomyślała, wychodząc ze znienawidzonego studia nagrań.
* * *
Nastolatka całą drogę do bidula przeszła po murze, wkurzona, co chwilę zeskakując i odłupując stary, i tak już sypiący się beton. Po czasie jednak znów poczuła niechęć i obojętność.
– Przeszłam pięć kilometrów. I po co?
Miasto było dosyć daleko i choć wcześniej w emocjach nie odczuwała zmęczenia, teraz czuła się w stu procentach wyczerpana. Pomijając to, że jedyny autobus, który kursował w jej stronę, odjechał bez niej, a kiedy wracała, zaczął ją gonić wściekły pies, przez co wpadła do błota. Jak zwykle miała pecha, nie mówiąc już, że nie było tak naprawdę dokąd wracać. Bo gdzie niby pójdzie? Do tego zdechłego domu z drącą się starą jędzą? Wszystko było już gotowe: kasa ogarnięta, robota zdobyta, Alina wkurzona i Nora mogłaby stamtąd spieprzać. „Gdybym tylko miała hajs…” – pomyślała ze smutkiem. Sądziła, że już nic nie poprawi jej nastroju, aż zobaczyła dwie znajome twarze.
– Nora, gdzie byłaś?! – zapytał chłopak w krótko ostrzyżonych, ciemnych włosach i czarnej bluzie z kapturem. – Znowu musieliśmy cię kryć – dodał jeszcze, siadając zmęczony.
– Dzięki, jesteście super kumplami – powiedziała, zeskakując z murku, po czym złapała obydwóch za kaptury. – Byłam na przesłuchaniu, miałam zamiar zdobyć główną rolę – odpowiedziała, siadając pośrodku.
– I jak ci poszło?! – zapytał zaciekawiony tymi słowami drugi, z brązowymi, rozczochranymi włosami i czapką baseballową.
Nora zamknęła na chwilę oczy i wzięła do ręki tę samą butelkę, którą przeskoczyła w drodze po sławę. Była jeszcze pełna, a takie rzeczy to skarb w ich mieście. Wróciła myślami do wróżki i jeszcze raz przemyślała swoje postanowienie o „byciu lepszym”.
– Wiecie co, to będzie nasz powrót do przeszłości – oznajmiła. „A ja będę głównym bohaterem” – dokończyła w myślach, popijając wódkę.