- W empik go
Notatki 2019 Niesekretny dziennik siedemdziesięciopięciolatka - ebook
Notatki 2019 Niesekretny dziennik siedemdziesięciopięciolatka - ebook
Książka ta przedstawia indywidualne, nierzadko kontrowersyjne spojrzenie człowieka, który ma już „swoje lata” na aktualne wydarzenia zachodzące w otaczającym go świecie, mające związek zarówno z polityką jak i życiem osobistym. Otwiera ona cykl spisywanych niemal codziennie Notatek, począwszy od 2019 do 2023 roku.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-967023-0-2 |
Rozmiar pliku: | 3,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
5 – sobota
Już od jakiegoś czasu dojrzewała we mnie (a może nękała?) myśl o prowadzeniu notatek, zawierających systematyczne podsumowywanie przeżywanych dni. Zastanawiam się — „dojrzewała”, czy „nękała”. Chyba bardziej to drugie, bo wprowadzenie tego postanowienia w życie wymagało ode mnie przełamania bariery niechęci do rozruszania szarych komórek. Jest to wynikiem upływającego czasu, powodującego, niestety, starcze zmiany w mózgu. Nie jestem bowiem młodym człowiekiem, który ma świeże spojrzenie na świat i większość życia przed sobą. W moim przypadku, jest już, jak to mówią — bliżej, niż dalej. Powstaje pytanie — czy warto na nowo odkrywać to, co zostało już dawno poznane? No i jeszcze jedno — czy potrafię dokonać tego w miarę sprawny i składny sposób?
W rezultacie, do podjęcia decyzji o prowadzeniu tych Notatek skłoniła mnie lektura Dzienników, Andrzeja Łapickiego, który też był w zaawansowanym wieku kiedy je zaczynał pisać. Był jednak w lepszej sytuacji. Jako osoba znana mógł liczyć na zainteresowanie licznych czytelników. Co innego ja, szary człowiek i moje zdanie na temat tego, co się dzieje i jak widzę otaczający mnie świat. …
Dlaczego wybrałem ten rok na początek moich Notatek? Otóż uważam, że będzie to rok przełomowy, zarówno w polityce, jak i w moim życiu.
Jeśli chodzi o mnie — w lipcu kończę siedemdziesiąt pięć lat. Osiągam więc status pełnoprawnego, czcigodnego seniora oraz dostępuję zaszczytu korzystania z łączących się z tym faktem przywilejów, którymi obdarza mnie hojna władza. Są to niektóre lekarstwa za darmo, dodatek pielęgnacyjny do emerytury oraz uwolnienie od obowiązku corocznego płacenia abonamentu na telewizję i radio — oba te media, zwane eufemistycznie publicznymi, a w rzeczywistości, propagandowa tuba aktualnej władzy.
A w polityce — rok wyborczy. W maju wybory do Europarlamentu, a na jesieni do polskiego Sejmu i Senatu. Nadzieja na zmiany na szczytach władzy.
Piszę to wszystko nieużywanym od wielu lat, prawdziwym wiecznym piórem marki Pelikan. Namówiła mnie do tego Iza, moja Towarzyszka Życia, twierdząc, że dziennik powinno się prowadzić za pomocą właśnie tego narzędzia, a nie długopisem, ołówkiem, czy przez wklepywanie tekstu klawiaturą. Tak każe tradycja, do której się przychyliłem, na przekór dobie komputerów, laptopów i smartfonów.
Siedzę przy okrągłym stoliku, w części wypoczynkowej naszego salonu. Mam dogodny widok na wyjątkowo ładną w tym roku choinkę, regały zapełnione książkami, no i na telewizor. A w tym telewizorze, na razie ciemnym i milczącym, czają się wiadomości ostatnich dni i miesięcy. Na razie nie będę o nich wspominał
A za oknem — pierwszy, prawdziwie zimowy dzień w Warszawie. Niestety, temperatura dodatnia i wkrótce biały śnieg zamieni się w brudnawą breję.
Po południu — eliminacje do ostatniego etapu Turnieju Czterech Skoczni w ramach Pucharu Świata. Jutro skoki w Bischofshofen. Nasi na razie w miernej formie. Stoch w ogólnej klasyfikacji Turnieju na piątym miejscu. Słabo. W zeszłym sezonie triumfował.
Zdrowie — stan dobry, nie narzekam. Będę do tego siłą rzeczy wracał.
Wieczne pióro – trochę kłopotu. Atrament nie chce stabilnie spływać. Widocznie jeszcze się nie rozpisało po wieloletniej przerwie. Palce poplamione, wspomnienie dawnych, szkolnych czasów.
Brulion, w którym piszę — prezent od Izy z wyrazami miłości na szczęście.
7 – poniedziałek
Jest co prawda poniedziałek, ale wpis będzie dotyczył głównie dnia wczorajszego — zabezpieczenie przed możliwością sklerotycznego, starczego zapominania tego, co się przeżyło. W miarę upływu lat, coraz trudniej jest przypomnieć sobie, co działo się przed paroma dniami.
Więc — niedziela. Świat pracy odpoczywa, odpoczywaliśmy i my, mimo że nie mamy żadnych obowiązków zawodowych – wielki plus przebywania na emeryturze.
Nasz odpoczynek nie był jednak ograniczony jedynie do siedzenia w fotelu i oglądania telewizji. Przynajmniej do połowy dnia był odpoczynkiem aktywnym. Obudziliśmy się dopiero o godzinie 7.30. Panująca jeszcze ciemność sprawia, że zatraca się poczucie granicy między dniem a nocą, zwłaszcza rano. Tu dygresja — czas jest zimowy, GMT+1. Jednak są zakusy, aby odstąpić od zmiany czasu, cyklicznie na zimowy i letni. Nie byłoby to to złe, ale niektórzy optują za wprowadzeniem na stałe czasu letniego, GMT+2. To absurdalny pomysł. Gdyby do tego doszło, to dzisiaj obudzilibyśmy się dopiero o godzinie 8.30.
Tak więc obudziliśmy się jeszcze o godzinie. 7.30. Potem śniadanko, które codziennie przygotowuję. To mój obowiązek z mojego wyboru, w ramach sprawiedliwego podziału domowych czynności. W każdą niedzielę stajemy się „jajojeżami” – neologizm, wywodzący się od pytania: „dzisiaj jest niedziela, czy jajo jesz?”. Jajeczko na miękko, kilka kromek żytniego chleba, kozi twarożek, zwykły i smakowy. W pierwszej wersji to połączenie białego koziego sera z kozim jogurtem, a w drugiej, dodane do niego różne przyprawy. Jest jeszcze roladka z wędzonego twardego sera krowiego, oraz serek gotowy, w kubeczku, też o różnych smakach. Do picia, dla Izy przegotowana woda, a dla mnie zioła z torebki na obniżenie cholesterolu.
Nie popijamy jedząc — robimy to dopiero po zakończeniu śniadania, aby nie rozrzedzać soków żołądkowych i nie ograniczać wydzielania się śliny.
Jednym słowem, samo zdrowie!
Jednak, niestety, nie da się uniknąć połykania porannej porcyjki lekarstw — wątpliwa przyjemność tak zwanego zaawansowanego wieku.
Po śniadanku, ceremonia przygotowania dwóch rodzajów soku, owocowego i warzywnego.
W październiku ubiegłego roku kupiliśmy wyciskarkę do soków (nie mylić z sokowirówką). Polecam — w efekcie, otrzymuje się zdrowy, gęsty płyn, zawierający oprócz samego soku dużo błonnika. Jeszcze o tym wspomnę.
O godzinie 11.30, rzecz kluczowa w naszej walce o utrzymanie sprawności — ćwiczenia fizyczne. Zajmują nam prawie półtorej godziny. Te siłowo-wytrzymałościowe oboje wykonujemy na urządzeniu Total Crunch, a ja jeszcze serię ćwiczeń na rozruszanie stawów i wzmocnienie mięśni brzucha, na karimacie.
Niedzielne ćwiczenia, to tylko część przez nas uprawianych. Następna ich porcja w tygodniu, na ogół we środę lub we czwartek. Ja wtedy do Total Crunch dodaję trening z wykorzystaniem niewielkiej, wykonanej na zamówienie, sztangi oraz sztangielek ręcznych.
Dopiero po ćwiczeniach mogliśmy sobie pozwolić na odpoczynek w fotelu i zależnie od upodobania, książkę, rozwiązywanie krzyżówek lub Jolek i ewentualnie oglądanie telewizji. Oczywiście przy herbatce lub kawie.
To tyle, jeśli chodzi o nas.
A poza tym — eliminacje do ostatniego, czwartego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w ramach Pucharu Świata (PŚ), oraz sam konkurs w Bischofshofen. Do konkursu zakwalifikowali się: Kubacki, Żyła, Stoch, Hula i Wolny. Kubacki uzyskał 145 metrów, nowy rekord obiektu. Natomiast sam konkurs wygrał niepokonany Ryoyu Kobayashi, Kubacki 2, Stoch 12. W klasyfikacji ogólnej całego Turnieju – Kobayashi 1, Kubacki 4, Stoch 6.
Święto Trzech Króli. Jak zwykle, przemarsz Orszaku Trzech Króli z Placu Zamkowego na Plac Piłsudskiego, tym razem pod hasłem „Odnów oblicze ziemi”. Tłumy chętnych i entuzjastów tego rodzaju wydarzeń.
W USA bałagan, związany z częściowym zawieszeniem rządu z powodu braku porozumienia między Białym Domem a Kongresem w sprawie budowy muru na granicy USA z Meksykiem. Mają Amerykanie swojego Dudę — Trumpa!
Zapowiedź finału WOŚP. Ma się odbyć 13 stycznia. Owsiak niezmordowany, wbrew nagonce ze strony osób związanych z obozem rządzącym. Tak trzymaj, Jurek – nie daj się!
Węgry – protesty żółtych kamizelek przeciw tak zwanej ustawie niewolniczej. Opozycja obudziła się z ręką w nocniku. Rozbita, bez wpływu na to, co wyprawia Orban. Przestroga dla naszej rodzimej opozycji.
W Austrii i Niemczech paraliż komunikacyjny, spowodowany obfitymi opadami śniegu.
Ostatni Konkurs Czterech Skoczni wygrał niepokonany Ryoyu Kobayashi, Kubacki 2, Stoch 12.
W klasyfikacji ogólnej całego Turnieju — Kobayashi 1, Kubacki 4, Stoch 6.
A u nas — ostrzeżenie pierwszego stopnia przed silnym mrozem dla woj. Podlaskiego. Nowa afera w sprawie ustawy o świeckim państwie i niekończące się dyskusje na temat szans odsunięcia PIS-u od władzy.
A wszystko to opisuję dzisiaj, w poniedziałek, po dokonaniu cotygodniowych zakupów w Centrum Handlowym, siedząc wygodnie w fotelu i popijając kawkę. Obok, kieliszek koniaku, kawałek czekolady i szklanka soku owocowego z wyciskarki. W żołądku, banan, szaronka i kiwi. Iza oczywiście mi towarzyszy, konsumując i popijając to samo.
Pióro — w dalszym ciągu atrament co jakiś czas wysycha. Palce znowu poplamione.
Zdrowie — bez przykrych niespodzianek. Oby tak dalej.
Rano było na zewnątrz -8o C. W ciągu dnia ociepla się do -4o C .
Obiadu dzisiaj zwyczajowo nie będzie. Poniedziałek jest dniem „bezobiadowym”. Z tym dniem tygodnia tradycyjnie łączy się „bez”. W czasach komuny był to dzień „bezmięsny”.
8 – wtorek
Przeczytałem swoje wypociny z dni poprzednich. Trochę rozwlekłe i za obszerne. No cóż, to, jak mówią, „pierwsze początki”. Obawiam się jednak, że nawyk nadmiernego rozpisywania się pozostanie.
Oczyściłem i porządnie wypłukałem moje pióro. Może teraz atrament będzie spływał bez przerw i konieczności ciągłego podkręcania tłoczka.
Powrócę jeszcze do poniedziałku.
Jak wspomniałem, jest to dzień cotygodniowych zakupów, które teoretycznie powinny starczyć na cały tydzień. Bywa z tym oczywiście różnie, nie da się wszystkiego przewidzieć.
Dlaczego właśnie wybraliśmy poniedziałek? Odpowiedź jest prosta — ze starczej oszczędności. W supermarkecie, do którego jeździmy, w poniedziałki szczególnie są forowani seniorzy. Dokonane przez nich zakupy premiowane są pięcioprocentową zniżką, której kwota kumulowana jest na Karcie Skarbonka. Można w ten sposób uciułać w ciągu roku niezłą sumkę i w listopadzie lub w grudniu zaszaleć za darmo, płacąc za zakupy Skarbonką. W ubiegłym roku uzbieraliśmy 460 złotych. Zawsze coś.
W Centrum Handlowym spędzamy zwykle od trzech do czterech godzin. Po zapełnieniu wóz… (znowu atrament nie chce spływać). A więc, po zapełnieniu wózka zakupami, idziemy do bardzo przyjemnej czekoladziarnio-kawiarni, gdzie przy herbatce (bo kawa jest najlepsza jedynie w naszym domu przy ul. A…) i zwyczajowej pralince z gorzkiej belgijskiej czekolady, oddajemy się lekturze dostępnych tam pism.
Sama rozkosz! Żeby jeszcze tylko oczy nie odmawiały posłuszeństwa. Zdarza się, że zapominam wziąć z domu okularów do czytania i wtedy męczę się, bo mimo wszystko, przy dobrym oświetleniu mogę coś odcyfrować.
Na starość zrobiłem się klasycznym dalekowidzem. Z daleka wszystko widzę bardzo dobrze i wyraźnie. Nie narzekam jednak. Mogłoby być znacznie gorzej — dwie pary okularów. Na razie pozostaję przy jednej. Iza natomiast, po operacji zaćmy w obu oczach, stała się krótkowidzem. Czyta wszystko bez problemu, ale za to musi nosić okulary do dali.
Po herbatce i lekturze czasopism, często jeszcze odwiedzamy znajdujące się w galerii sklepy. Ten utarty zwyczaj świadczy o błogiej stabilizacji. Oby jak najdłużej — bez przykrych niespodzianek!
Kiedy płaciłem w kawiarni za dokonane zamówienie, wypadły mi z portmonetki dwie monety i potoczyły się po podłodze. Schyliłem się natychmiast po jedną z nich, uprzedzając usiłującą mi pomóc młodą dziewczynę. Była chyba zdumiona moją sprawnością, bo jęknęła rozczarowana, ale z ukrywanym podziwem.
— Jestem sprawnym staruszkiem — stwierdziłem triumfalnie. Obserwujące to zdarzenie ekspedientki uśmiechnęły się życzliwie.
— W lipcu kończę siedemdziesiąt pięć lat! — dodałem z dumą, mając niemal pewność, że na tyle nie wyglądam.
— Chyba nie obca panu joga? — dpytała jedna z nich, premiując w ten sposób mój wygląd i fizyczne możliwości.
— Jogi nie uprawiam, ale regularnie ćwiczę. Bezczynność, to śmierć. Na szóste piętro wchodzę bez zadyszki.
— No, no, bez zadyszki… na szóste piętro — skwitowała ze zdumieniem i odrobiną zazdrości druga.
Odniosłem swój mały, prywatny sukces…
Dzisiaj od rana sypie drobniutki, uciążliwy śnieżek. Systematycznie pokrywa wszystko. Jest tylko jeden stopień mrozu. Nie jest to jeszcze dla Warszawy kataklizm. Ruch na ulicach nie jest utrudniony.
A w górach zimowy Armagedon. Zaspy do wysokości kilku metrów. Turystyczne szlaki zamknięte. Obserwatorium na Śnieżce zasypane pod dach. Znajdują się jednak szaleńcy, którzy ryzykują wyprawę w góry, nawet powyżej schronisk. Oczywiście błądzą, i nie wytrzymując mrozu, zawiadamiają GOPR, aby ich stamtąd bezpiecznie sprowadziło.
Bezmyślność, która przecież kosztuje, jednak nie sprawców. Gdyby znaleźli się po czeskiej stronie, musieliby za akcję ratunkową zapłacić. Praktyczni Czesi w takim przypadku obciążają kosztami wszystkich tych, którzy na tę ewentualność się nie ubezpieczyli.
W polityce draka z powodu horrendalnie wysokich zarobków jednej z asystentek Glapińskiego.
Rokowania ZNP z minister oświaty w sprawie podwyżek. Nauczyciele grożą strajkiem.
Awantura z powodu ujawnionego projektu ustawy o przemocy w rodzinie.
W tle — zbliżający się nieubłagania (na początku lutego) zjazd, tworzonej przez Biedronia partii. Trwają spekulacje i domysły, jaki będzie miała program i jakie poparcie. A nad tym wszystkim wisi wypuszczony przez PIS balon o ewentualnym rozpisaniu przedterminowych wyborów.
Moje wieczne pióro w dalszym ciągu trochę przerywa. No cóż, muszę się do tego przyzwyczaić. Nie zrezygnuję z niego, bo moje niewyraźne pismo jest jednak nieco bardziej czytelne, niż bazgranina długopisem.
10 – czwartek
Już dziesiąty dzień Nowego Roku. Pierwsza dekada minęła nie wiadomo kiedy. Za oknem, od kilku dni, niezmiennie zima. Wszystko pokryte warstewką śniegu. Temperatura w ciągu dnia od -2o C do -4o . W nocy spada nawet do -10o C. Już dawno nie było w Warszawie o tej porze zimy. A jeśli temperatura spadała poniżej zera, to śniegu nie uświadczyło się ani grama.
Przypominają mi się zimowe miesiące z okresu mojej wczesnej młodości – lata pięćdziesiąte i sześćdziesiąte ubiegłego wieku ( ale to brzmi, „ubiegły wiek”, to tak, jakbym odwoływał się do czasów prehistorycznych!). Gruba warstwa śniegu na ulicach, ubita i nieusuwana. Znakomite podłoże do jazdy na łyżwach. Trzeba było tylko uczepić się ciężarówki, i hulaj dusza, piekła nie ma!
No tak, czas leci…
Zanim wrócę do poprzednich dwóch dni, z kronikarskiego obowiązku zanotuję, że dnia 3 stycznia, w czwartek, a więc zanim rozpocząłem swoje notatki, odbył się pogrzeb biskupa Tadeusza Pieronka, jednego z niewielu hierarchów kościoła katolickiego, który nie obawiał się mówić prawdy i wygłaszać sądów, nie zawsze będących po myśli Kościoła i rządzącej partii. Myślę, że wielu z jego wrogów odetchnęło z ulgą.
W ubiegły wtorek zrobiłem zakupy w Hali Mirowskiej. Zawsze tam jeżdżę, bo ceny lekarstw w tamtejszej aptece są przynajmniej o jedną trzecią niższe, niż w pozostałych, a przecież drobne dolegliwości senioralnego wieku wymagają systematycznych wydatków na ten cel. Od tego się nie ucieknie, (musiałem o tym wspomnieć, bo przecież mój już dość zaawansowany wiek, powinien być już z urzędu obciążony jakimiś dolegliwościami). Na szczęście, tak naprawdę, to nie czuję upływu lat, poza strzykaniem w lewym kolanie, prawej stopie i drobnymi pobolewaniami w części lędźwiowej kręgosłupa.
A więc, dokonałem zakupów dla siebie i Izy, za mimo wszystko niezłą sumkę. Kupiłem między innymi końską maść, z dodatkiem ekstraktu z konopi, również i dla mojej siostry, Joli, która skarży się na uporczywe bóle kolana, na skutek nabytej przed paru laty kontuzji. Siostra jest młodsza od mnie o siedem lat, i podobnie, jak ja, nieźle się trzyma. W zeszłym roku spotkało ją wielkie nieszczęście – nagle umarł jej mąż, Grzegorz. Wspomnę o tym później. Jola ma jutro do nas wpaść na obiad.
Opłaciłem też, po raz ostatni, haracz na tak zwane wolne media, czyli opanowaną przez PIS TVP, 152 złote 10 groszy za siedem miesięcy. W lipcu kończę siedemdziesiąt pięć lat i koniec opłat!
Pozostało mi jeszcze uiszczenie corocznej składki do Koleżeńskiej Kasy Pogrzebowej PLL LOT. To dodatkowe ubezpieczenie kosztów pogrzebu w razie, gdybym przeniósł się na tamten świat.
Wczoraj, we środę, obowiązkowe ćwiczenia fizyczne. Total Crunch, sztangielki i mała sztanga, którą swego czasu wycyganiłem od swego siostrzeńca, Michała (zamiana na worek treningowy do boksowania). Zajęło mi to około półtorej godziny. Iza oczywiście dzielnie mi w tym sekundowała, ograniczając się jedynie do Total Crunch, ale to i tak wystarczy. Jest bardzo sprawna, mimo trapiącego ja od kilkunastu lat RZSu. Podziwiam jej determinację i wolę walki.
Po ćwiczeniach, drugie śniadanko w postaci owoców (banan, szaronka i kiwi), oraz gęstego soku owocowego z wyciskarki. Potem wypad do miasta na umówioną wizytę u optyka – Iza zamówiła okulary do czytania, no i, mimo brei na chodnikach, przejście do sklepu, gdzie kupiliśmy nowy ciśnieniomierz. Stary odmówił posłuszeństwa.
Iza okupiła ten spacer pęknięciem podeszwy w bucie i przemoczoną stopą. Buty nie nadają się już do użytku. Na szczęście, w rezerwie są inne.
W polityce — dziki pod ostrzałem. Planowane jest wybicie większości populacji dzików. Minister Środowiska tłumaczy to walką z szerzeniem się afrykańskiego pomoru świń (APŚ). Cała akcja ma się rozpocząć już w ten weekend. Pomysł durny i zdaniem fachowców w żadnym wypadku nie ograniczy APŚ. Są protesty obrońców przyrody i dzików. Prezydent Duda obudził się i zamierza spotkać się w tej sprawie ze wszystkimi zainteresowanymi stronami (oprócz dzików, oczywiście). Jak doświadczenie uczy, będzie to kolejna akcja naszego prezydenta, która nie przyniesie żadnych rezultatów.
Prezes NBP, Glapiński, nie chce ujawnić ani swoich zarobków, ani pobieranych przez pracowników — nie boi się przeciwstawić nawet naciskom swej macierzystej partii PIS i Kaczyńskiego.
Wizyta Matteo Salviniego, wicepremiera Włoch, szefa tamtejszego MSW, polityka faszyzującego i rusofila, ze swoim odpowiednikiem, Brudzińskim. W planach, spotkanie z Kaczyńskim na Nowogrodzkiej i prawdopodobnie próba zawarcia koalicji z PIS w Parlamencie Europejskim (PE), oraz utworzenie tak zwanej Osi Włosko – Polskiej, w opozycji do Osi Niemiecko – Francuskiej. Ta Oś niechlubnie kojarzy się w kontekście nie tak odległej historii.
A teraz — herbatka z imbirem, po tradycyjnych owocach i soczku. Odpoczynek po wypadzie do Centrum Handlowego Arkadia. Iza kupiła tam sobie na wyprzedaży wełniany sweter – granatowy golf. Wygląda w nim bardzo ładnie. Oczywiście po zakupach nie odmówiliśmy sobie kawki u Grycana i rurek z bitą śmietaną.
Ja nie kupiłem nic. Szukam rozpinanego swetra, ale od dawna nie mogę go znaleźć. W starym zrobiły się dziury na łokciach, które Iza zacerowała i zasłoniła granatowymi podłokietnikami.
No i proszę, znowu się rozpisałem!12 – sobota
Wczoraj, w piątek, musieliśmy się zerwać skoro świt, około 6.30, ponieważ Iza miała od dawna umówioną na godzinę 9.30 wizytę w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu. Ma on swoją siedzibę w Kajetanach, ale na szczęście, otworzył swoją filię w Warszawie, przy ulicy Mochnackiego. Gdyby nie to, musielibyśmy pokonać kawał drogi aż do tych Kajetan.
Prawie półtorej godziny zajęło nam oprzytomnienie, umycie się, ubranie i zjedzenie porządnego śniadania. Główne danie, kaszę wraz z dodatkami, ugotowałem poprzedniego wieczoru, wystarczyło więc jedynie ją podgrzać. Wszystko spokojnie, bez pośpiechu i na czas.
Tym razem, nie pojechaliśmy tam samochodem. O tak wczesnej porze, wszystkie okoliczne ulice, a zwłaszcza główne trakty, są zakorkowane. Natomiast komunikacja miejska jest niezawodna, dobrze zorganizowana i w miarę punktualna. Musieliśmy tylko ciepło się ubrać, bo za oknem straszyło dziewięć stopni mrozu.
Autobus, przesiadka do tramwaju, i bez przeszkód, sprawnie, znaleźliśmy się na miejscu, nie tracąc nerwów staniem w korkach.
Iza przeszła wszystkie niezbędne, cykliczne badania, łącznie z regulacją aparatów słuchowych. Zajęło to nam dwie godziny z kawałkiem.
Potem wpadliśmy do pobliskiej pasmanterii, przy ul. Filtrowej, aby kupić podkolanówki. Znamy tę pasmanterię od 1969 roku, to jest od czasu, kiedy wprowadziliśmy się do naszego pierwszego mieszkania – 36,6 m2, ze ślepą kuchnią, dwie ulice dalej.
To wyjątkowo przypadek, aby sklep przetrwał tyle lat w tym samym miejscu, bez zmiany branży. Nawet akwarium to samo, z którymś tam już pokoleniem rybek. Nie ma jedynie niewielkiego pieska, który biegał po kontuarze.
Około 15 wpadła do nas na obiad Jola. Spędziła z nami dobrych parę godzin przy smacznym, przygotowanym przez Izę jedzeniu. Jest w niezłej formie. Doszła już do siebie po niespodziewanej śmierci Grzesia i załatwia formalności, związane ze spadkiem.
Kątem oka, bez włączania dźwięku, śledziłem eliminacje naszych skoczków do dzisiejszych zawodów. Najlepszy z nich, Kubacki, zajął trzecie miejsce, a zwyciężył oczywiście fenomenalny Japończk, Ryoyu Kobayashi. Jak dotąd, jest niepokonany (poza jednym przypadkiem). Wszystkich naszych siedmiu skoczków zakwalifikowało się do konkursu.
A dzisiaj, w sobotę, od rana realizacja przyjętego przez nas planu na przedpołudnie. Śniadanie — tym razem kasza jaglana, potem akcja wyciskania soku owocowego i warzywnego, a w przerwie, cotygodniowe ćwiczenia, dla utrzymania sprawności i opóźnienia procesu starzenia. Następnie, chwila relaksu — Iza umyła głowę, a ja, po wyrzuceniu śmieci, znalazłem czas na skrobnięcie tych paru słów.
O godzinie 16.00 ma się odbyć konkurs skoków PŚ w Val di Fiemme. Ciekawe, jak wypadną nasi. Czy Stoch odzyska formę? Zobaczymy.
A w polityce — pierwszy weekend masowej rzezi dzików. Na skutek licznych protestów, minister środowiska zaapelował, aby nie strzelać do prośnych loch i do tych, które wiodą warchlaki. Łaskawca…
PIS igra z ogniem i planuje wraz z USA konferencję, której tematem ma być bezpieczeństwo na Bliskim Wschodzie. Ma się ona odbyć w lutym, w Warszawie. Przedstawiciel dyplomacji Iranu wysłał ostrą notę, krytykującą ten pomysł i strasząc konsekwencjami tych, którzy będą w niej uczestniczyć. Czy zawoalowana groźba dokonania ewentualnych zamachów?
Zdrowie — stan stabilny, poza rutynowym pobolewaniem w prawej stopie i w lewym kolanie. Kręgosłup, dzięki systematycznym ćwiczeniom, opanowany.
Iza narzeka na ból palucha prawej stopy. No cóż, bez tego się nie obejdzie w naszym wieku.
Aha — przyszedł list z Australii, z życzeniami świątecznymi i noworocznymi, wysłany 6 grudnia ubiegłego roku! I my narzekamy na nasza pocztę… Chociaż, może rzeczywiście gdzieś utknął na naszym terytorium.
15 – wtorek
No i połowa stycznia za nami. Czas upływa. Choinka powoli schnie, ale nadal jest bardzo ładna. Na zewnątrz, pogoda zmienna – raz mróz, raz odwilż. Dzisiaj śniegu już nie ma. Plucha, ciśnienie spadło do 980 haPa (734 mmHg). Dawno nie było tak niskie. Nie sprzyja to aktywności i jasnemu myśleniu. Wytężam te kilka szarych komórek, aby przypomnieć sobie, co się wydarzyło podczas ubiegłych dwóch dni.
Konkurs skoków w Val di Fiemme tym razem nie zakończył się kolejnym sukcesem dla Kobayashiego, zajął dopiero 7 miejsce. Natomiast Kubacki był 1, Stoch 3, Żyła 10. Reszta naszej ekipy na odległych miejscach. W sumie, nasi spisują się całkiem nieźle. Drużynowo zajmujemy 1 miejsce, przed ekipą Niemiec. Za tydzień, Zakopane – konkurs drużynowy i indywidualny.
W niedzielę, od rana, Orkiestra Świątecznej Pomocy grała swój finał, już dwudziesty siódmy, mimo bezinteresownej zawiści niechętnych im ludzi i polityków PISu. O godzinie 14.00, było na jej koncie już 23 miliony złotych. Kwota rosła bardzo szybko. O 17.00, 33 miliony, o 19.00, 45 milionów. W wielu miastach Polski i świata, nastrój radosny i prawdziwie świąteczny. Nic nie zwiastowało zbliżającej się tragedii…
O godzinie. 20.00, kulminacja wydarzenia — światełko do nieba. Na scenach świętujących miast, odliczanie minut, dzielących nas od tej godziny. W Gdańsku, na scenie jest również prezydent miasta, Paweł Adamowicz. Też odlicza, trzymając się z innymi za ręce — 6, 5, 4, 3, 2, 1. Muzyka, śpiew, feeria świateł. I w tym momencie, podbiega do niego wysoki mężczyzna, trzykrotnie zadając mu cios nożem. Prezydent upada. Sprawca wkrótce zostaje obezwładniony i aresztowany. Karetka odwozi prezydenta do szpitala.
W nocy, po pięciu godzinach operacji, nadano komunikat — sprawca uszkodził serce, przeponę i niektóre organy w brzuchu. Prezydent w bardzo ciężkim stanie, ale żyje. Najbliższe godziny będą dla niego krytyczne.
Niestety, w poniedziałek, około godziny 15.00, prezydent umiera.
Komentatorzy określają ten zamach, jako drugi w dziejach niepodległej Polski mord polityczny, po zamachu na prezydenta Narutowicza.
Polityka nietolerancji, dzielenia społeczeństwa, nienawiści do osób o odmiennych poglądach politycznych i światopoglądach, po trzech latach nowej władzy zaowocowała tragedią…
Zamachowiec, kryminalista, który w grudniu wyszedł z więzienia, zanim został obezwładniony, wykrzyczał, że został niesłusznie uwięziony i że PO go torturowało.
Pytanie — czy działał sam, czy za czyjąś namową?
W poniedziałek wieczorem Owsiak rezygnuje z przewodniczenia Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Ma dość kilkuletnich ataków na swoją osobę, dyskredytujących działalność Fundacji i jej uczciwość. Orkiestra ma nadal grać, ale już pod kierownictwem pozostałych osób z Zarządu. On sam, na szczęście, ma nadal dla niej pracować. Szlachetna idea, na przekór wszystkiemu, przetrwała.
Od dziś w Warszawie trzy dni żałoby. Prezydent Duda zapowiedział ogólnopolską żałobę w dniu pogrzebu.
A świat nadal funkcjonuje, mimo tragicznego zgrzytu. Iran zawiesza, mający się odbyć pod koniec stycznia, festiwal polskich filmów w Teheranie. Dera, z kancelarii prezydenta, głupawo stwierdził, że jest problem z Iranem i że trzeba o tym dyskutować. Może i tak, ale dlaczego u nas?
Zamach i śmierć prezydenta Adamowicza odsunęły na dalszy plan emocje, związane z masowym polowaniem na dziki, ale ono z pewnością nadal było realizowane, aż do końca weekendu.
Wraz z Izą, przygnębieni ostatnimi wypadkami, usiłujemy się w tym wszystkim jakoś odnaleźć. Wczoraj, słuchaliśmy do późna komentarzy i wiadomości. Zadzwonił do nas Adam, mąż kuzynki Izy, Ewy, również podłamany sytuacja polityczną i tym, co się dzieje w Polsce. U nich nie najlepiej. Walczą z uciążliwymi chorobami.
Skończyłem czytać Dzienniki 1984 – 2005, A. Łapickiego. Świetna rzecz, polecam każdemu. Teraz sięgam po Wodeckiego Tak mi wyszło. Dostałem tę książkę od Izy na Gwiazdkę.
W najbliższy czwartek mam wizytę u kardiologa. Kontrola, jak co pół roku. A 31 stycznia u naszej lekarki rodzinnej po skierowanie na coroczny przegląd techniczny mojego organizmu. Trzeba panować nad tym, co w nim piszczy. Taki nawyk, który pozostał mi po latach mojej pracy na morzu i w powietrzu.
Jutro, rutynowe ćwiczenia — Total Crunch i ciężary (hantle i sztangielka).
16 – środa
Smutny i szary dzień. Odwilż, +3o C. Topnieją resztki śniegu, który spadł w nocy. Żałoba po śmierci prezydenta Gdańska. Pogrzeb ma się odbyć w sobotę. Prawdopodobnie jego prochy zostaną pochowane w Bazylice Mariackiej.
W mediach i na portalach akcja poparcia dla Jerzego Owsiaka, mająca na celu zmianę jego decyzji o nieprzewodniczeniu Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Dyskusja na temat skutków szerzącej się od trzech lat mowy nienawiści i dzielenia ludzi na lepszy i gorszy sort, w zależności od politycznych poglądów.
PIS ubrał się w owczą skórę i oficjalnie też pogrążony jest we współczuciu i żałobie. Nawet propagandowa TVP spuściła z tonu. Nie wiem, na ile jest to prawdziwe i ile w tym wyrachowania, ze względu na rok wyborczy. Może rzeczywiście partia ta poszła po rozum do głowy i przestraszyła się skutków uprawianej przez nią polityki? To ostatnie bardzo wątpliwe.
Niezależna telewizja (TVN) przywołuje obraz milczącego w zadumie tłumu mieszkańców Gdańska, zebranych na Długim Targu w proteście przeciw przemocy. W uszach brzmi przejmujące wykonanie The Sound of Silence, śpiewanej a cappella pięknym, męskim głosem. I te twarze, po których toczą się łzy…
W Sejmie, rozpoczęły się trzydniowe obrady, poświęcone budżetowi na ten rok. Zostały otwarte krótkim wspomnieniem o zamordowanym prezydencie, wygłoszonym przez Schetynę, i minutą ciszy. Schetyna pewnie ma moralnego kaca po tym, jak jego partia cofnęła poparcie startującemu w wyborach Adamowiczowi, forując Jarosława Wałęsę. Polityka…
Na prawicowych portalach fala nienawiści. Głosy podziwu i poparcia dla mordercy. To się nie mieści w głowie. Przekroczyliśmy Rubikon… Dotychczas, czołowi politycy na pierwszej linii mogli czuć się bezpieczni. A teraz? Kto wie, może znajdą się naśladowcy mordercy i zamachowca?
Czas niesprzyjający aktywności, ale przecież trzeba się zmobilizować i jakoś żyć. Wszystko w naszych rękach. Zagłosujmy w nadchodzących wyborach i zmieńmy rzeczywistość, odsuwając PIS od władzy.
A co u nas, w naszym prywatnym grajdole?
Mimo wszystko, odbyliśmy co środowe, rutynowe ćwiczenia, nerwowo słuchając wiadomości, w niezależnej rozgłośni, TOK FM. Potem odpoczynek przy doskonałej kawie i czymś słodkim. Iza rozwiązuje „żółtą” krzyżówkę i Jolkę w „Angorze”, a ja zacząłem czytać książkę o Wodeckim. W przerwie, skrobnąłem tych parę słów.
Acha, podlałem choinkę, która mimo że schnie, pije jeszcze z wysiłkiem wodę. Niedługo trzeba będzie ją rozebrać.
17 – czwartek
Od rana jestem na nogach. Pobudka o 6.30 śniadanie i wizyta u kardiolożki. Rutynowa, półroczna kontrola. Serce w normie, nadal pracuje. Ciśnienie wyregulowane. Zmieniła tylko dwa lekarstwa. Następna wizyta w czerwcu.
Po powrocie do domu, akcja wyciskania soków, owocowego i warzywnego. Wyszło sporo, starczy na trzy dni.
A w prasie i w telewizji nadal komentarze na temat zamordowania prezydenta Gdańska. Nastrój żałoby i refleksji. Dominuje temat mowy nienawiści i skutków, jakie może wywołać. W szkołach organizowane są na ten temat lekcje; lepiej późno, niż wcale.
W PISie panika. Obowiązuje zakaz negatywnego wyrażania się o tym, co się wydarzyło. Wszyscy przysiedli, przykucnęli, udając, że są wstrząśnięci. Zakaz ten został oczywiście złamany w rządowej TVP, która w Wiadomościach wieczornych wyemitowała nienawistny i szczujący materiał na temat Pawła Adamowicza. Program ten na swój sposób usankcjonował sam prezes PISu, Kaczyński, który wraz z wicemarszałkami, Terleckim i Mazurek, nie był obecny podczas wczorajszego wystąpienia Schetyny i ceremonii uczczenia pamięci zamordowanego minutą ciszy i krótką modlitwą. Dopiero potem, cała trójka ostentacyjnie wkroczyła na salę posiedzeń. Godni pożałowania ludzie, których nie porusza nawet majestat śmierci. Ich symptomatyczną nieobecność dostrzegli również zagraniczni komentatorzy.
Dzisiaj, o godzinie 15.00 ma się odbyć w Dworze Artusa uroczyste posiedzenie Rady Miasta. O godzinie 17.00 trumna ze zwłokami zamordowanego prezydenta zastanie wystawiona w Europejskim Centrum Solidarności, gdzie przez najbliższą dobę będzie można Adamowicza pożegnać.
W piątek, trumna zostanie w pochodzie przewieziona do Bazyliki Mariackiej. Pozostanie tam do północy. Potem ciało prezydenta ma być spopielone.
W sobotę, o godzinie 12.00 msza pogrzebowa i pochowanie prochów prezydenta w specjalnie przygotowanej niszy, w ścianie kościoła. Ma być obecny prezydent Duda i premier Morawiecki.
Duda ogłosił żałobę narodową od godziny 17.00 w piątek, do godziny 10.00 w sobotę. Pogrzeb ma się odbyć z „elementami państwowymi”, cokolwiek to może znaczyć.
Rodzina zamordowanego zaapelowała, aby nie przynosić kwiatów, a zamiast tego, wesprzeć datkami WOŚP lub Hospicjum ks. Dudkiewicza.
Na komisarza miasta została powołana dotychczasowa wiceprezydent, Aleksandra Dulkiewicz. W ciągu trzech miesięcy mają się odbyć wybory uzupełniające. Ciekawe, kto będzie w nich startował.
To na razie wszystko. O godzinie 15.00, włączam telewizję, oczywiście nie TV-PIS, a TVN 24.
Nadal trwa szeroko zakrojona akcja #MuremzaOwsiakiem, której celem jest przekonanie dyrygenta WOŚP, aby nie poddawał się i zmienił swoją decyzję i nadal nią kierował. Nie można pozwolić, aby zło zwyciężyło i pogrążyło tę fundację.
20 – niedziela
Jest niedziela. Zwykle jest to czas odpoczynku, rozluźnienia, spokoju i wyciszenia. Tym bardziej trudniej jest mi powrócić do ubiegłych dni, napiętnowanych skutkami zbrodni i żałoby.
W piątek, trumna zamordowanego prezydenta Gdańska przeniesiona została z Europejskiego Centrum Solidarności (ESC) do Bazyliki. Towarzyszył jej wielotysięczny kondukt. Wstrząsające wrażenie. Dźwięk dzwonów, kilka pocztów sztandarowych, orkiestra Marynarki Wojennej, asysta honorowa żołnierzy Marynarki Wojennej.
Do Bazyliki została wniesiona na barkach sześciu prezydentów miast — Trzaskowskiego, Karnowskiego, Żaka, Dutkiewicza, Jaśkiewicza i Frankiewicza. Potem odbyła się msza w intencji zmarłego. Przewodniczył jej Metropolita Gdański, ABP Leszek Głódź. Obecny był min. Szef Rady Europejskiej, Donald Tusk.
W sobotę, o godzinie 12.00 msza pogrzebowa w obecności około 4000 osób, prezydentów wszystkich miast, byłych prezydentów Rzeczypospolitej i wielu osobistości z zagranicy. Zjawił się także prezydent Duda i premier Morawiecki, a także ministrowie, reprezentujący rząd PIS-u. Usadzono ich w tylnych rzędach kościelnych ław. Ani Kaczyński, ani Terlecki nie zjawili się, mimo obecności wszystkich pozostałych szefów klubów parlamentarnych i partii. Bardzo symptomatyczne i dające do myślenia.
Mszy przewodniczył ABP Stanisław Gądecki, a homilię wygłosił biskup Zbigniew Zieliński.
Urna z prochami zamordowanego prezydenta została złożona w niszy Kaplicy św. Marcina.
Nie milkną komentarze na temat tego, co się wydarzyło. Wyważone jeszcze i powściągliwe, ale pod ich przykrywką wrze. Za parę dni nastąpi z pewnością eksplozja nienawiści i wzajemnych oskarżeń, jak to zwykle u nas bywa.
Owsiak, pod wpływem licznych apeli, w tym żony tragicznie zmarłego, zdecydował się zmienić swoją decyzję i nadal przewodniczyć WOŚP.
W uszach nadal brzmi znakomite wykonanie pieśni Sound of Silence. Wspaniała i wstrząsająca klamra, spinająca wydarzenia ostatniego tygodnia.
Życie toczy się dalej. Mimo żałoby i związanej z nią obchodów, odbył się drużynowy konkurs PŚ w Zakopanem. Pierwsze miejsce zajęły Niemcy. Polska trzecia. W klasyfikacji ogólnej w dalszym ciągu prowadzimy. Za nami, tuż, tuż, Niemcy.
Dzisiaj o 17.00, konkurs indywidualny. Pogoda piękna i słoneczna. W cieniu 0o C. W nocy było -5o.
Zacząłem przygotowywać materiał do kolejnej publikacji na portalu Facta Nautica. Tym razem, tematem będą marynarskie wachty. Przełamałem w ten sposób trwający przez ostatnie dni „komputerowstręt”.
Wróble i sikorki jedzą, wywieszone przez nas, kulki i ziarna.
24 – czwartek
Niestety, niedzielny konkurs indywidualny PŚ w Zakopanem okazał się klęską dla naszych zawodników. Najlepszy z Polaków, Kubacki, zajął 12 miejsce, a Stoch w ogóle nie zakwalifikował się do rundy finałowej. Wygrał Austriak, Stefan Kraft. Myślę, że jest to pochodną tego, co się ostatnio w Polsce wydarzyło, więc trudno im się dziwić. Przecież doskonale zdają sobie sprawę z tragizmu tych wydarzeń.
Sprawa mordu, dokonanego na prezydencie Adamowiczu, usuwa w cień resztę życia politycznego. PIS, oczywiście, usiłuje ją rozmydlić. Dochodzą do głosu tak zwani. symetryści, którzy udowadniają, że wina leży po obu stronach. Spory są, siłą rzeczy, jeszcze stonowane, ale pod przykrywką wrze. Tylko patrzeć, jak nastąpi wybuch…
TVN24 wyemitowała wstrząsający wywiad z żoną zamordowanego, Magdaleną Adamowicz. Otwarcie obciążyła partię rządzącą za to, co się stało. Określa ją, jako siłę sprawczą. Przypomniała o wieloletnim nękaniu jej męża przez prokuraturę i Centralne Biuro Śledcze (CBŚ), posądzające go o wydumane nadużycia. Wspomniała też o reżimowej telewizji, w której programach negatywnym bohaterem był właśnie jej mąż.
Tym negatywnym obrazem rzeczywistości, oskarżaniem za wszystko zło, które się dzieje w Polsce, opozycję, a przede wszystkim PO, karmiony był, właśnie odbywający karę wieloletniego więzienia, Stefan W. gdzie jedynym dostępnym kanałem informacyjnym w telewizji był TVP info.
Stefana W. badają teraz psycholodzy i psychiatrzy. Obawiam się, że będą badać go bardzo długo, aż sprawa ucichnie i się rozmydli.
No, na razie wystarczy o tych dołujących i przygnębiających sprawach. Trzeba się z tego chwilowo otrząsnąć.
Z tego, co przyjemniejsze i podnoszące na duchu — nasz film, Zimna Wojna, otrzymał trzy nominacje do Oscara, za najlepszy film nieanglojęzyczny, za zdjęcia i za reżyserię. Czy otrzyma którąś z tych statuetek, okaże się podczas gali Oscarów, 24 lutego.
Kilkudniowa akcja „zapełnijmy ostatnią puszkę Adamowicza”, zakończyła się spektakularnym zwycięstwem, kwotą blisko 16 milionów złotych. Zostanie ona przeznaczona min. na karetkę neonatologiczną dla gdańskiego szpitala pediatrycznego.
Aleksandra Dulkiewicz zdecydowała się kandydować na urząd prezydenta Gdańska. Wybory uzupełniające odbędą się 3 marca.
A my, jeszcze w ubiegłą sobotę, byliśmy na obiedzie u Zosi, kuzynki Izy. Byli tam również dwaj bracia N. kuzyni Zosi i Izy. Takie małe spotkanie towarzystwa 70+ i 80+.
Uiściłem coroczną składkę na Koleżeńską Kasę pogrzebową (200 złotych). Trzeba o tym niestety myśleć. Wydałem na lekarstwa dla siebie i Izy 141 złotych, pozycja w naszych wydatkach niemała, średnio kilkaset złotych miesięcznie.
Iza odebrała okulary do czytania. Nareszcie będzie mogła pozbyć się lupy.
Na nadchodzącą niedzielę, zaprosiliśmy do siebie na obiad czworo naszych przyjaciół. Znamy się od kilkudzięsięciu lat. Kiedyś spotykaliśmy się bardzo często. Teraz, kiedy prawie wszyscy jesteśmy już 70+, brak już na to chęci, a przede wszystkim siły na organizowanie takich spotkań. Jednak trzeba podtrzymywać tak sympatyczne znajomości, przypominając o sobie, że jeszcze żyjemy.
Dzięki temu spotkaniu, nasza choinka pożyje jeszcze o kilka dni dłużej. Planowaliśmy rozebrać ją w tym tygodniu. Niech jeszcze postoi i nacieszy nasze oczy i gości. Mimo że schnie, wygląda bardzo ładnie.
Wczoraj, odbyliśmy cotygodniową gimnastykę. Gimnastykujemy się dwa razy w tygodniu, w środę i w niedzielę. Nie ma litości dla starości!
Wysłałem do publikacji na „Facta Nautica” kolejny artykuł wspomnieniowy, z okresu mojej pracy na morzu, pt. Wachta. Natomiast wpisy na moim blogu zaniedbuję. Mam z tego powodu wyrzuty sumienia.
26 – sobota
Piękna zima w Warszawie. Nie za dużo śniegu, biało, w nocy osiem stopni mrozu, w dzień minus pięć. Zaczęły się ferie zimowe, między innymi dla województwa Mazowieckiego. Przez dwa tygodnie będzie w stolicy nieco luźniej.
Bladym świtem, o godzinie 7.45, transmisja z Japonii kolejnego konkursu w skokach, w ramach PŚ. Tym razem z Sapporo. Stoch nareszcie błysnął formą i ostatecznie zajął drugie miejsce. Reszta Polaków poza najlepsza dziesiątką. A Kobayashi znowu na odległej pozycji.
Po rutynowych ćwiczeniach gimnastycznych (tym razem, z konieczności w sobotę, a nie w niedzielę), ruszyły przygotowania do jutrzejszego spędu towarzyskiego. Iza w kuchni warzy strawę, a ja robię za kolumnę sanitarną: sprzątanie mieszkania + zmywanie, oraz za siłę roboczą — proste czynności, wymagające męskiej siły, ale niewymagające myślenia, na przykład otwieranie puszek, przenoszenie czegoś ciężkiego, wyrzucanie śmieci, itp. No cóż, trzeba się poświęcić, w końcu przychodzą do nas ludzie.
A w polityce — dalszy ciąg wymiany ciosów, w związku z zamordowaniem prezydenta Adamowicza. Wyszło na jaw, że morderca, na siedem dni przed wyjściem z więzienia, powiedział psychologowi, że nienawidzi PO, że Kaczyński powinien zostać dyktatorem, że nie chce być na Pomorzu, bo to siedlisko Platformy Obywatelskiej.
Ani służba więzienna, ani policja, nic nie zrobiły z tą informacją, zachowując ją dla siebie. Wszystko więc przemawia za tym, że była to zbrodnia na tle politycznym. Tego stwierdzenia panicznie boi się PIS. Nic dziwnego, rok wyborczy.
Premier Morawiecki usiłuje ratować sytuację. Na wczorajszym spotkaniu z sejmową opozycją, podobno doszło do porozumienia w sprawie dokonania zmian w wymiarze sprawiedliwości. Natomiast postulat zmiany na stanowisku prezesa TVP nie zyskał jego aprobaty. Zobaczymy, co będzie dalej. W tym całym, dołującym bałaganie trudno dostrzec światełko nadziei na pozytywna współpracę z rządem.
A w temacie zdrowia — odniosłem mały sukces, pokonałem chroniczne zaparcia! Zacząłem codziennie pić jogurt, zawierający bakterie probiotyczne, La-5 i BB-12, cokolwiek to znaczy. Wykonują w moich kiszkach bardzo pożyteczna robotę.
Ot, taka mała radość, na miarę prawie siedemdziesięciopięciolatka.
29 – wtorek
Choinka rozebrana. Spełniła już swoją rolę. Przez ponad miesiąc cieszyła nas kolorowymi ozdobami, lampkami i zapachem lasu. Podziwiali ją też nasi przyjaciele, którzy przyszli do nas w niedzielę na obiad. Teraz, biedna, ogołocona ze świecidełek, usycha do reszty na stosie jej podobnych, pod śmietnikiem. Potem zostanie zabrana przez specjalne służby i przeznaczona na opał.
Niedzielne spotkanie przebiegło w bardzo miłej atmosferze. Towarzystwo wyraźnie chciało się rozluźnić, bo przybyło środkami komunikacji miejskiej, licząc na parę kieliszków alkoholu.
Nie zawiedli się. Zaserwowałem piwko, białe i czerwone wino, oraz mrożoną, przednią wódeczkę zza wschodniej granicy. Początkowo okazywali nieufność, z powodu jej pochodzenia, ale uspokoiłem ich, informując, że ślepota po wypiciu nie pozostaje na długo i przechodzi bez uszczerbku na zdrowiu.
Iza przygotowała znakomite jedzonko. Na zakąskę, robiony przez nią smalec do bułkek z mąki gryczane. Pierwsze danie — zupa pomarańczowa na bazie czerwonej soczewicy, a na drugie — spaghetti z makaronu bezglutenowego z doskonałym, mięsnym sosem. Deser — tort z kawałkami ananasa i bitą śmietaną. Dla osoby na diecie, zamiast sosu z wołowiną, gulasz z kaczki z pieczarkami, a zamiast tortu, bezglutenowe ciasteczka.
Mimo że w naszym towarzystwie było dwóch myśliwych, problem odstrzału dzików nie został poruszony. I, o dziwo, nic na temat zdrowia i polityki.
I dobrze.
Niedzielny konkurs skoczków PŚ w Sapporo zakończył się dla naszej ekipy niewesoło. Żyła zajął 4 miejsce, Stoch 6. Zwyciężył Austriak, Stefan Kraft i tym samym odebrał Stochowi drugie miejsce w klasyfikacji ogólnej, przesuwając go na trzecie.
Za oknem, odwilż. +3o C. Plucha i wszystko płynie.
W polityce — nowa awantura, która może zachwiać pozycją PISu w nadchodzących wyborach. „Gazeta Wyborcza” opublikowała taśmy, zawierające nagrania z tajnych negocjacji prezesa Kaczyńskiego z przedstawicielem spółki, która miała wybudować w Warszawie dwa bliźniacze wieżowce, upamiętniające braci Kaczyńskich. W tle, olbrzymie pieniądze. Sprawa mocno podejrzana i niewygodna dla PISu. Jednym słowem, małe bagienko.
Coś bliższego na ten temat dowiemy się wieczorem, w TVN, bo „Gazety Wyborczej” nie mogłem dostać. Podobno coś szwankuje w dystrybucji. Ciekawe, dlaczego akurat dzisiaj…
31 – czwartek
Koniec pierwszego miesiąca roku. Kiedy rozpoczynałem notatki, napisałem, że rok ten będzie rokiem przełomowym. Nie przypuszczałem jednak, że już styczeń będzie obfitował w tak burzliwe wydarzenia. Zabójstwo prezydenta Adamowicza, afera KNF i w Polskiej Grupie Zbrojeniowej, kombinacje prezesa PIS w spółce Srebrna 16, związane z planami budowy dwóch bliźniaczych wież, zwanych roboczo K-Towers (sprawa rozwojowa — „Gazeta Wyborcza” cyklicznie publikuje nowe rewelacje, nagrane podczas rozmów na Nowogrodzkiej). Próba zawłaszczenia Europejskiego Centrum Solidarności przez Ministerstwo Kultury, poprzez zmniejszenie dotacji, przeznaczonych na działalność Centrum, afera z ubojem chorych krów i wysyłaniem ich mięsa do sklepów, w tym zagranicę… Włos się jeży…
Męczący, informacyjny zgiełk. Reakcje i komentarze z bezpardonowej walki dwóch dominujących partii politycznych.
Ech, chyba czas wybrać się na emigrację wewnętrzną, jak to bywało w okresie rządów komuny.
Może jakieś nowe tchnienie wniesie konwencja tworzącego się ruchu Biedronia? Dowiemy się już wkrótce — podczas nadchodzącego weekendu.
W naszym azylu przy ulicy „A” cisza i spokój. Całe szczęście, że mamy taki bezpieczny kąt. Wyłączone radio i telewizja, w zasięgu ręki książka, pisma, gazety, krzyżówki i Jolki. Nic nie musimy, nic nas nie goni. Uroki emerytury.
Tylko to niskie ciśnienie atmosferyczne sprawia, że po przeczytaniu paru linijek zamykają się oczy. Za oknem znowu odwilż i kłócące się gawrony.
Ulica „A”, to idealne miejsce do życia. Dużo zieleni, świetna komunikacja, w pobliżu Biedronka, dwa markety, przychodnia, trzy szpitale, zakład pogrzebowy i Powązki. Stacja metra w zaawansowanym stadium budowy. Człowiek jest przygotowany na każdy wariant swojej ziemskiej egzystencji.
Rano byłem u pani doktor pierwszego kontaktu. Przepisała, jak co roku, cały zestaw badań okresowych. Chyba pobiorą mi z pół litra krwi. Zapisałem się na USG tarczycy i jamy brzusznej. No cóż, trzeba wiedzieć, co w organizmie piszczy. Przed sobą mam jeszcze pięćdziesiąt lat życia.