- W empik go
Notatki z Wiecznej Migracji. Tom II - ebook
Wydawnictwo:
Data wydania:
1 stycznia 2020
Format ebooka:
EPUB
Format
EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie.
Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu
PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie
jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz
w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Format
MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników
e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i
tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji
znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu.
Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu.
Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji
multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka
i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej
Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego
tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na
karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją
multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire
dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy
wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede
wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach
PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną
aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego,
który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla
EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu
w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale
Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment
Pobierz fragment w jednym z dostępnych formatów
Notatki z Wiecznej Migracji. Tom II - ebook
Człowiek człowiek, stworzenie niewdzięcznej natury, co wierzy, że gwiazdy i galaktyki zostały przyniesione na jego cześć. Pół-małpa, pół-bestia, co może wysiłkiem wspiąć się do boskości, lecz poświęcając jej słowo, serce, pasje i życie: czcza zgroza i marny cel.
Kategoria: | Proza |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8189-189-9 |
Rozmiar pliku: | 2,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pomyśl — gdy inne próżności Cię opuszczą — o wszystkich generacjach za Tobą, o wszystkich przed Tobą. Gdzie te piękności dawnych czasów, co stanie się z tymi czasów późniejszych? Obrócą się w ten sam proch, mają wspólny dom. Nie ma tak licznej rodziny ludzkiej, jak ta grobu. Przypatrz się działaniu natury, jej chmurom i mżawkom, widowiskom powietrza. Nawet te przemijające rzeczy wrócą do łona ziemi.
— Coelum Terrae, Boski Chaos Magów, Thomas Vaughan, ed. A.E. Waite’a
Nie pytaj o nich więcej. W ich oczach
jaśniejące wieczności ułożyły wizję, którą podążają.
— Poematy pod Saturnem, Prolog, Paul Verlaine
Harmonia zachowana w przeciwieństwach, napięta silnie jak łuk, strzela prosto do celu, gdy zmysły, umysł i dusza są pięknie nastrojone, człowieka nie powstrzyma już nic, jak strzała wznosi się prosto w niebiosa.
— Parafraza aksjomatu, który pojawia się w De Anthro Nympharum 29 Porfiriusza, jako konkluzja fundamentalnych opozycji (coincidentia oppositorum). παλίντονος ή αρμονία και τοξεύε. Najwcześniej odnotowany u Heraklita. Mistrz Giordano Bruno, wielki Nolańczyk, w „Wypędzeniu triumfującej bestii”, dziele, za które został spalony na stosie, pisał: „kto rozumie doktrynę przeciwieństw, nie jest jedynie praktykiem-imbecylem”.
Z setki skrzydeł, które nam wysyłacie, dziesięciu nie powinno tu nawet być, _OSIEMDZIESIĘCIU JEST TYLKO RUCHOMYMI CELAMI_, dziewięciu jest prawdziwymi wojownikami, szczęściem są wśród nas, bowiem toczą sekretną bitwę. Lecz jest też jeden, wojownik, który zabierze wszystkich z powrotem w Eleuzyjskie pola.
— Parafraza z ‘Listów Cyników’.
Inwokacja woli
Zamku niebios, Szamaszu,
smoczo-sztandarowe Słońce.
Wielki synu Ea,
Otchłannego Ojca mądrości, naznaczający nieśmiertelnością,
Awangardo siedmiu Bogów Annuna, archontów sfer,
Uzbrój mnie w miecze mądrości, szlachetność wieszczą, siłę serca.
Młodzi mężczyźni chwalą Cię, abyś zdruzgotał ich przeciwników.
Światło zaranne nad stepami, pustyniami i wierzchołkami gór!
Wszystkie ziemskie skarby uformowane Twą ręką,
Enlilu, majestacie Ziemi, raduję się na Twój blask.
Niechże gwiazdy co wołam chronią mnie,
Szamaszu, szlachetny Boże.
Poprzez niezliczone Beru, dystanse dystansów Assuraku,
Wieże milionów miliardów kubitów zbudowałem w swym duchu,
Całując pałace nocnych nieb, ich synów i córek.
Co innego wprawiło by w terror, któren zbladłby jak tamarysk,
przez rozkaz Bogów przetrwałem.
Niech bramy Namtar i wojownika Erry nie czynią mi szkody,
Niech Ereszkigal spęta demony dziwne,
Wyrokiem sądów podziemia, aby nie czyniły mi szkody.
Niechże trzy bramy będą zamknięte, nie czyniąc mi szkody.
Niechże czwarta brama, Mutabriku nie zrani mnie na jotę.
Niechże piąta brama, Szarabda, nie zrani mnie na jotę.
Niechże szósta brama, Rabisu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże siódma brama, Tirid, nie zrani mnie na jotę.
Niechże ósma brama, Idibtu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże dziewiąta brama, Bennu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże dziesiąta brama, Sidanu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże jedenasta brama, Mikit, nie zrani mnie na jotę.
Niechże dwunasta brama, Beluri, nie zrani mnie na jotę.
Niechże trzynasta brama, Umma, nie zrani mnie na jotę.
Niechże czternasta brama, Libu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże Hurbashu, terror i strach, nie tknie nigdy mego ducha.
Niechże Namtar pozwoli mi wejść w cytadelę podziemi,
Abym mógł odzyskać cień swój i mej ukochanej,
Oszczędź mnie, jak port Agade
Przed trzystu sześćdziesięcioma tysiącami żołnierzy.
Wzmocnij mnie przed ciosami,
Abym bezpiecznie wrócił z trofeum do świata Bogów.
Niechże ci, co staną mi na drodze, będą zmasakrowani,
Jak trzystu sześćdziesięciu żołnierzy
Tchnieniem trzystu wojowników niebios.
Niechże szał Erry wspomoże mnie przy przeprawie,
Abym mógł bezpiecznie przejść i wrócić.
Niechże Enlil, ojciec Bogów utuli moją prośbę.
Ktokolwiek usunie tę wolę powrotu do świata Bogów
Z cieniem mojej ukochanej i moim,
A także naruszy całkowite spełnienie tej woli,
Lub spróbuje ją zniszczyć, zaburzyć, użyć,
Lub zatrzymać mnie na drodze,
Niechaj całość jego śmiertelnego życia,
Ze wszystkimi jego prastarymi ruchami,
A także tych przyszłej generacji —
Niech Szamasz wydrze jego fundamenty,
Jak niepokornemu orłowi, co pożarł dzieci węża,
Wyrywając jego skrzydła jak jego potomków,
Niechże go wypali ogniem,
A Lamasztu rozerwie go na strzępy.
Na niebiańskiej barce stoją bowiem:
Isztar-Annunitum, Anu, Enlil, Ilaba,
Sin, Szamasz, Nergal, Umu, Ninkarrrak.
Wielkie są pałace Bogów!
Isztar w Eannaki, Gwiazdy Zarannej,
Enlila w Nippur, Dagana w Tuttul,
Ninhursag w Kesh, Enkiego w ukrytym pałacu Eridu,
Sina w księżycowym pałacu Ur,
Szamasza w Sippar Solarnego Ognia,
Sipparu na ziemi wieczystej świątyni,
Niewidzialnej dla profanów,
Nergala w Kucie Marsa, świątyni Kuta na ziemi.
Niesplugawione przez czas,
niewidzialne dla profanów świątynie.
Niechże żadne demony nie nawiedzają mnie,
Niechże będą osądzone zgodnie z prawem,
Zamknięte w ich domenach, przywrócone do natury, swoich tronów,
Nie męcząc żywych i umarłych.
Isztar, córko Sina i Iszary, niechże klątwy Lamasztu będą złamane.
Niech pełna furii wampirzyca, co ukuta przez Bogów,
Będzie spętana mocą maga Ninkillima.
Jego słowem węzeł niewzruszony, aktywny i zachowany.
Jak Ninkarrak rozkazał swym przykładem, niechaj będzie.
Isztar, jaśniejąca wśród Bogów,
Ukochana blisko oczu mocarnych Szamasza.
Nanaj, Wenus triumfująca ognistego korytarza.
Pewna mocy Potężnego Oka Słońca co biczami ognia włada,
Narodziny jaśniejących czerwono-złotych błyskawic,
Tańczących wokół swoich matek przed Bogami tego świata,
Co z radości tańczą przepięknie.
Irnino, Igigi, waleczna pośród bitew,
Pełna furii splendoru, godności,
Serce gwałtownie białe, olśniewające złotem.
Nawet gdym trzymał jaśniejące przeznaczenia,
Losy zechciały inaczej,
Niechże będę osądzony, ochroniony przed wrogami,
Bowiem nie z tchórzostwa, a z plag nie uczyniłem tego,
Co miałem uczynić, prócz magicznej potencji wieszcza,
Udzielonej przez szlachetnych, wysokich Bogów.
Adapa, wieszcz co odmówił nieśmiertelności, nie był głupcem.
Oddał swój czas we władanie mądrości,
Aby być wolnym od znoju śmiertelników i Bogów.
Nagrodzony śliwami z drzewa życia,
Niechże będę przydatny, oddany smoczym sztandarom,
które hojnie wynagrodziły mój ziemski upadek
I okaleczający mnie ból, obrócony w niwecz,
Wzmacniając, uszlachetniając,
Prowadząc do przyjaźni z Bogami, mistrzami, mistrzyniami
Ukoronowanymi wieńcami laurowymi, miriadami istnień wobec
Których godności jestem lojalnym przyjacielem.Preludium
Z perspektywy szamańskiej, sto osiemdziesiąt tysięcy lat temu, kanibal w transie po spożyciu enteogenów, co podróżował przez oś świata duszą w swoim ucztującym szale, różnił się od Scypiona Emiliana (185–129 p.n.e) symbolicznym obrazem doświadczenia, a także jego interpretacją. Ten pierwszy obcował animistycznie ze światem, ten drugi, we wzniosłym Somnium Scipionis zaraportowanym przez Cycerona (106—43 p.n.e.), został we śnie porwany na gwiezdną wędrówkę poza Ziemię, aby uświadczyć uniwersalnych przestrzeni w olśniewającej glorii, zwiedzając pałace Bogów.
Przypomina mi to moment, w którym jadąc metrem nagle poczułem, jakbym był otoczony przez przestrzeń sfer planetarnych, kosmicznych mocy, słysząc potężne dźwięki harmonii, w które niekiedy wplatały się genialne, pełne zachwytu męskie i żeńskie chóry. Dźwięki metra, ludzi niknęły w dali, stłumione potęgą przestrzeni. Śladem mistrza Pitagorasa, dane mi było uświadczyć tego dźwięcznego piękna choć przez chwilę. Przypomina mi to przygodę sprzed lat, gdy podczas snu zostałem wyniesiony w przestrzeń kosmiczną, podziwiając gwiazdy i galaktyki. Śladem Emiliana, dane mi było unaocznić to przestrzenne piękno choć na chwilę. Nie było to, jak jestem całkowicie przekonany, coś zupełnie obcego ludzkiemu doświadczeniu na przestrzeni wieków, przypomnienia są wręcz wskazane, aby nic nie było stracone, aby zbierać rosę niebios, przekazując ją dalej!
Bez układów odniesienia rozpada się funkcja rzeczywistości, poza fasadą porządku jest tylko terror. Dlatego porządek — choć śmiertelny, przechodni — musi być podtrzymany, przypominany, tylko tu istnieje indywiduacja, wolność. W chaosie nie jesteśmy wolni, jakże definiować wolności poza logosem, który nas natchnął, do którego możemy się odnieść, przywołać, ewokować, czyli wysyłać procesję gnosis arretos, świętych symboli wysokiej magii, inwokować, czyli przywoływać do nas, przybliżając nam ich esencję, substancję, istnienie.
Kiedy patrzymy na całość przyczynowego słowa historycznego, ducha czasu i jego cieni, jego ideologicznych map, treści, wzorców, przeplotów — któż je osądzi? Małe sprawy ludzi, co nie spozierają za fasadę świata, czy muszą? Ostatecznie to kontrola wartości, abstrakcji, zasobów, metody, a także ich konstruowania, kształtowania. Jest to czynione “niewidzialną ręką”, spoza czasu, lecz wszyscy aktorzy fizyczni ponoszą za ten akt odpowiedzialność, bowiem to oni stworzyli “niewidzialną rękę”, sprawa ingerencji sił metafizycznych jest inną kwestią. Świat jest absolutnie niepodzielny — dlatego zarówno aktorzy fizyczni, jak i metafizyczni ciągle działają, rzeczywistość jest iluzją — dlatego jest to zabawa fenomenami; jednakże świat jest zróżnicowany pod względem topologii jego kategorii — jest tu obcość, inność, alienacja, rzeczywistość konwencjonalna — tu nie ma iluzji, są jedynie realne kwalia.
Zatem są wartości, które definiują zmienne społecznych konstrukcji, abstrakcji, znaczeń, kiedy idea scala się z nimi, nadaje im nową ekspresję, podporządkowuje zasoby: polityczne, społeczne, naturalne, zoosferyczne, noosferyczne, pneumosferyczne, technologiczne. Ostatnią sprawą są metody ekspresji, a także ich skorelowania: systemy polityczne, ideologiczne, religijne, instytucjonalne, fenotypy medialne, poznawcze, emotywne.
Odnajduję metafizykę jako niezbędny element odniesienia, w esencji anarchiczny, choć podobnie jak okultyzm jest to dobro luksusowe: niewielu posiada komfort do podążania tymi ścieżkami, jeszcze mniej traktuje je poważnie.
Religijność instytuowana przez historię jest metodą kontroli. Jednak gdy liberacyjne, elitarne doktryny są wbudowane w systemy mistyczne, okultystyczne, a nie religijne, co powinna zrobić osoba religijna? Czy uczyłbym bezdomnego o doskonaleniu charakteru? Albo obiecywał skorumpowanemu politykowi niebiosa, jeżeli jego fundamenty na to nie pozwalają?
Wolność jest sztyletem o podwójnym ostrzu, lubię myśleć o tym jak o naturalnym procesie: natura obejmuje wielu, ale nie jest wybredna — rośnie tam, gdzie może. Dobry zmysł zakazuje czuć się lepiej niż hinduska prostytutka pracująca na farmie porodów, jednak można choć próbować poprawić warunki innych, aby dać statystycznej biomasie o sponiewieranych duszach szansę odzyskania pneumosfery, w której nie uczestniczy przez niewiedzę, to stara dobra “równość możliwości, potencjałów”, aby substancja i jej istota mogła rozłożyć skrzydła.Somnium Scipionis
Jako dziecię żyjących idei, tych, co są brane za podważalne, podlegające kontestacji, sprzeciwiam się ich uśmierceniu, wyzuciu z esencji! W istocie każda żyjąca idea jest całkowicie obiektywna i wolna, interpretowana jednakże przez świat ludzi poprzez jej intelektywne, aktywne, sprawcze, inspirujące działanie. Aby pojąć idee należy je pozbawić wpierw ludzkich konceptualizacji, kogitacji, sformułowań, jako siły istnieją niezależnie od nich.
Dopiero później są poddane interpretacji w archeologii żywych archetypów, rekapitulując mentalne akty ludzkie poprzez historię idei symbolicznych, de facto idei, które są wehikułem ludzkości — tych metafizycznych, czyli pośredniczących łączników między światami Boskimi, a także tych należących do domeny ludzkich przedsięwzięć, narzędzi, nośników technologicznych, naukowych, artystycznych, społecznych, politycznych, religijnych, filozoficznych, a także wszystkich domen ludzkich aktywności idei sprawczej, efektywnej i spekulacyjnej, niewdrożonej. Idee jako potęgi kosmiczne, jako bóstwa i ich maski, jako generacyjne pochodne pierwszej instancji Monady Filozoficznej, która wśród ludzi rodzi się w ich świadomości jako Pneuma, gwiazda, wschodząca róża świata, tożsama z lapis philosophorum.
W arkanach idei możliwe jest prześledzenie wzorców logosu społecznego, ale można także zakreślić co zostało poddane aktowi dywinacji ze świata zmian, czy to fizycznych, czy metafizycznych, po szczególnych obserwacjach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości na podstawie zapisów cywilizacyjnych, z tym, co zostało nadpisane jako idea ludzka, zgodna z duchem czasu.
Idee a priori są pieśnią i duszą wszechświata. Możemy je poczuć w zenicie wzniosłości, gdy wykształci się w nas zmysł mistyczny wraz z odpowiednią receptywnością, są one nieredukowalne do naiwnego realizmu ani bio-psychologicznych doświadczeń szczytowych. Zrozumie to tylko ten, kto je poczuł, niemożliwym bowiem uczyć innego tych spraw, których sam nie doświadczył. Ślepa wiara jest pułapką, choć jeżeli nie brakuje dozy sceptycyzmu i dobrej woli, można spróbować uwierzyć, że siły są inteligentnymi monadami.
Fizycy trudnią się wykrywaniem wzorców i prawideł zarządzających siłami fizycznymi panującymi w obiektywnym fizycznym wszechświecie, metafizyk postępuje podobnie, ale zmienia kąt patrzenia i perspektywę, dopuszczając myśl, że te wszystkie siły są cieniem natchnionym istnieniem i esencją, iż pomiędzy tym co znamy, a tym, co może być, istnieje przepaść, która wywołuje albo alienację, albo pozwala na wejście w strumień intelektualnej pokory, duchowej apofatii i silnej afirmacji życia stojąc oko w oko z otchłanią, gotowi do przemierzenia jej pustkowi, aby pojawić się zwycięsko jako celebrant Eleuzjów. Człowiek stoi tu sam na sam z ideą, która jest potęgą, staje się jedynie jej receptywnym naczyniem, ze swoimi zmysłami, umysłem, duszami. Ten, co potrafi tą ideę przekształcić — na ludzką miarę, odmierzając ją człowieczo, staje się magiem i kapłanem.
Człowiecze idee a posteriori są formą demiurgicznej rekreacji na miarę śmiertelnika, te, które nie są zasilane żadną formułą metafizyczną ulegają alienacji i prokreują same ze sobą, rozdrabniając się w nieskończoność, biorąc się w samoposiadanie, przywiązanie do siebie. Natomiast te, które są tchnieniem żyjącej idei, są wiecznie młode, wiecznie odnawiane, są nektarem nieśmiertelnych przekształceń, można posilić się o analogię, że walutą transformacji świata są idee działające w obrębie głębokich praw jego gramatyki.
Wychylając się poza platoniczną jaskinię choć na chwilę, uchwyćmy rąbek matki IDEI, wiedząc, że idee wolności, boskiej dumy, postrzegania pełnego glorii, boskiej siły, wglądu, omniscjentnego objęcia, wielkiego błogostanu, zrozumienia, całkowitego spokoju, prostej, niepowstrzymanej kreatywności, wielkich przedsięwzięć, heroicznych postaw, łatwości w ubieraniu się w to wszystko, jakby te sprawy były naszymi szatami — choć przez chwilę odzyskujemy się dla pełnego życia, dokładnie w tym punkcie splatamy złotą nić między ekspresją życia, a ekspresją sił transcendentnych, nadając głębię tym splotom, dokonujemy aktu poświęcenia w alchemicznym wzlocie do wyższych sfer: co rusz jesteśmy strącani w niepamięć, naiwną reifikację, niewiarę, lecz krążąc nad tymi sprawami jak sokoły, wznosimy się co rusz, nie pozwalając się uchwycić.
Gdy rozpoznamy te idee, pragniemy wpisać te niezliczone cnoty w naszą krew, na tyle, na ile możemy, rozpoznajemy sens cnót starożytnych — np. Rzymskiej Republiki — zbudowanych, wywiedzionych rozumowo, intelektywnie, ale także poprzez obserwację świata i jego zmian, ludzi i ich metamorfoz, wgląd, inspirację, natchnione zaczerpnięcia nektaru z boskich pól eleuzyjskich tego wszystkiego, co najprzedniejsze.
Pragniemy to wyrzeźbić, wygrawerować w naszych umysłach, sercach i duchowych geniuszach. Obserwujemy światowe gry impresji, władzy, entropii informacji, wpływu, widzimy to jako pedantyczny obskurantyzm, dziwną grę, co sprzeciwia się żyjącym ideom w swej masce. Jedynie poprzez poznanie, doświadczanie możemy wcielić henotyczne ideały, przywdziać szaty nadludzkiego przebóstwienia, co miesza się z naszą istotą uświęcając ją, jakby zbliżając się do mocarnych apoteoz Otchłani, Ciszy, Idei, Potęg, Sił, Mocy, tych Bogów i Bogiń, które istnieniem grzmią ciężarem dostojności poprzez świat.
Rewelacje ucieleśnionych idei nie są przecież niczym nowym, zarówno epifania, jak i epitomizacja w uskrzydlonych posłańców-daimoniony starożytnych była sprawą oczywistą dla obdarowanych ucztą uczestnictwa w tym świecie.
Wszystkie rewolucje, święte wojny zaczynają się wewnątrz nas, najczęściej tu powinny się skończyć. Tu zaczyna się też cała transformacja, transmutacja, alchemia anarchicznej metafizyki. Będąc samowładnymi, zrzeszamy się z innymi, abyśmy mogli ocenić ich wartość, umiejętność, zasługę, mądrość, aby z nimi działać i współpracować na rzecz dobra całości, lub działamy w samotni, życząc sobie, aby nasze sekretne ceremonie przyniosły dobre skutki dla świata, abyśmy sami mogli wznieść się na skrzydłach tej glorii, za którą tak tęsknimy.
Zatem ciągle przyglądamy się światu, pilnując się, z otwartym umysłem, broniąc naszych ogrodów żyjących idei, które powinny być tak głęboko penetrujące ludzkie światy, jak sprawiedliwość. Sprawiedliwość, która tak często w obecnych czasach jest substytuowana, podmieniona na schorowaną, rozbrojoną, pozbawioną wagi żebraczkę, która bez przepaski goni oczyma za wszystkim, co świeci.
Wszystko, co maskuje żywe idee, lub wręcz stanowi ich antytezę, jest maską kłamcy, kontraktem wartym niewolnika. Aby odzyskać się dla brzmiących, dźwięcznych idei, które są jak dostojne trony, harmonie kosmiczne, których pieśń słyszał Pitagoras, należy wykształcić autonomię istnienia, dojrzałość jestestwa, odpowiedzialności w wolności, jeżeli współczesny świat nie przynosi nam instancji przykładów, należy je stworzyć w sobie jak fundamenty naszego istnienia.
Gdy odnajdziemy się, widzimy kontrast, porównujemy współczesny świat ze złotymi wiekami rozprzestrzenionymi to tu, to tam przez historię w różnych cyklach powrotów, regeneracji, upadku, deprywacji. „Jako na górze, tak i na dole” — to alchemiczne prawo nie oznacza, iż świat poniżej jest doskonałym odzwierciedleniem świata górnego, oznacza to, że z metafizycznych głębokich praw górnych światów wywodzą się pewne analogiczne prawa światów niższych, a poprzez ich spowinowacenie zachowana jest łączność, a także możliwość osobistej epifanii i wzniosłości natur poprzez dostrojenie ich do światów górnych. Jakie to prawa? — ktoś zapyta. Zaoferuję tajemnicę i wymijającą odpowiedź: To te prawa, na mocy których odnajduje się boskość i ideę w światach niższych, wyostrzając ich perceptywność w zmysłach, rektyfikując ich esencję w umyśle, sublimując w Kheper, duchowym sercu, doskonaląc w duszach, wznosząc jak kielich na ołtarzach gwiazd. Ludzki świat generacyjny nie stanowi światów transcendentnych, a w jego cieniach nie należy szukać światów wyższych, to w cieniach światów wyższych należy szukać działań w świecie generacyjnym i ludzkim. Przenikają one bowiem fenomeny tam, gdzie rodzą się zstępujące idee, a podmioty ich działania są z nimi tożsame. Afrodyta symbolizująca generację ma podstawę w Izydzie symbolizującej materię. Lecz ich natura lubi się ukrywać, a jedynie w hipostazie, wywyższeniu wątków generacji i materii można dostrzec ideę triumfującego Erosa i córki Kronosa, lub harpokratycznego Horusa jako syna Ateny-Izydy.
Żyjące idee są w stanie nam przywrócić wewnętrzny złoty wiek. Żyjemy starożytnym etosem we współczesności — jak głupcy, jak sentymentaliści, jak idealiści, lub dając ekspresję tym geniuszom — jak jednostki natchnione, jak wolni ludzie, prawie jak Bogowie. Jednakże jest upadkiem wartości oddalanie się od Intelektu, Idei, Pamięci, Cnoty rozumnej, co jest skarbem cywilizacji, zarządzają one bowiem Umiejętnościami, Wiedzą, Sztuką, Nauką, co są życiodajnym nektarem każdej kultury. Kiedy epoka chyli się ku zmierzchowi, lub czeka ją przeistoczenie, wszystko się wycofuje, ukrywa przed ludźmi, oferując im surogaty, falsyfikaty, które nazywają się tak samo, ale nie zawierają ani krzty żyjącej idei, która nigdy nie przestaje nawoływać poprzez świat, ale często brak nam odbioru i receptywności.Metoda Hansa Kaysera
Badania Hansa Kaysera w jego zapomnianym dziele ‘Harmonia Plantarum” dotyczące botaniki harmonicznej poruszają wiele istotnych kwestii, chciałem skodyfikować te, które dogłębnie mnie poruszyły we wstępie, rozwijając nieco jego myśl, mianowicie:
A) Żyjące istnienie powinno być zrozumiane na tyle, na ile to możliwe z perspektywy danego istnienia, unikając antropomorfizmów na tyle, na ile to możliwe. Podobnie wymieniając się doświadczeniami ze światem, staramy się patrzeć z perspektywy fenomenu, wymieniając się punktami widzenia, dopóki go nie opanujemy.
B) Wysiłkiem tej emancypacji, obiektywizacji nigdy nie będzie obraz kompletnie zwolniony z uczłowieczonego aspektu, zatem jako ludzie możemy postrzegać sprawy tylko ludzkimi kryteriami, stając się pośrednio miarą świata. Odnajdujemy rozmaite dziedziny nauki, sztuki, teologii aby wyposażyć się w narzędzia, które umożliwiają nam tę procedurę.
C) Dyscyplina harmonii stara się przerzucić mosty między formami, wzorcami a naszym postrzeganiem i intelektem, zatem tłumacząc świat jako współzrozumiały w sensie przybliżania go psychicznie i duchowo, eksplorując sprawy we wspólnym zrozumieniu między mikrokosmosem a makrokosmosem w najbardziej szczery, autentyczny, piękny i prawdziwy sposób.
D) Estetyka harmonii zajmuje się uchwyconymi wzorcami świata, które zyskują postrzegalną, zarówno psychicznie jak i duchowo, pulsującą wewnętrzną prawdę w proporcjach między pięknem, wewnętrzną prawdą, realizacją, iluminacją, a głębokim wglądem w esencję poprzez przełom w zrozumieniu skomponowanym przez wszystkie elementy Harmonia Mundi i jej całości.
E) Wewnętrzna prawda jest subiektywna, lecz może stać się intersubiektywna ze światem żywych Platońskich idei, poniekąd interpretując je przez subiektywny aparat, soczewkując, przez co rozumiem optykę psycho-duchową. To tak, jakby spotykało się obiektywną prawdę, kiedy wyodrębnia się z niej tylko tyle, na ile nasza esencja i substancja subiektywnych zdolności pozwala, nigdy jej nie uchwytując w części, czy całkowicie, a jedynie interpretując. Izyda pozostaje zasłonięta przed wszystkimi śmiertelnikami, lecz jak w „Metamorfozach” Apulejusza — nawołuje wszystkie swoje dzieci, jako Hieros-Hieros: Najświętsza ze Świętych.
F) Wszystkie dyscypliny, włącznie z harmonią, nie są w stanie rozwiązać wszystkich tajemnic i misteriów świata, będąc jedynie interpretacją, jednak mogą przybliżyć te tajemnice, prowadzi do jaśniejącej realizacji, która, choć niezrozumiana, doprowadza do alchemicznej transformacji. Co jest świętym sekretem dla śmiertelnika, jest ewidentnie obiektywne w świecie metafizycznym. Akt alchemii może być dokonany z pełnym zaangażowaniem, jednak bez całkowitego zrozumienia. Doktryna uczonej ignorancji, czyli wiedzenia przez to, czego nie wiemy, jest elementem intelektualnej pokory, podczas gdy konieczność pewników kształtuje nasz rozwój, podtrzymując fundamenty, strukturę naszej rzeczywistości, architektury wierzeń i znaczeń jako płodny porządek kolejnych kroków na świętej ścieżce.
G) Świat jest niepodzielną całością, synergia świata w swej obiektywności narzuca pewne intersynergetyczne asocjacje, np. między kolorem, dźwiękiem, geometrią, wzorem, materią, grawitacją, magnetyzmem a spektrum elektromagnetycznym, możliwość wykrycia pewnych połączeń, wzorów, ich transformacji, zmian, praw, systemów jest praktyką fizyki, zdolność do pojęcia ich w substazie Platonicznych światów w esencji, proporcji, przyczynowości, mocy, zmianie jest postrzeganiem metafizycznym, zdolność do wyprowadzenia ze światów transcendentnych doskonałych proporcji i harmonii, które zarządzają tym ruchem, zmianami w światach generacyjnych, przemieszanych z chaosem form — to już zmysł godny filozofa.
H) Każdy ruch i zmiana synergetycznej relacji przyczynowej organizmu we właściwych proporcjach, czy to żyjącej istoty, czy pozornie martwego obiektu (kryształu, cząsteczki) jest jego psychiczną ekspresją, która może być zdefiniowana przez proporcje, wzorce, prawa uchwytujące ich dynamikę, zatem nadając im projekcję siły, energii, mocy. Zakładając, że nie ma w świecie rzeczy, która nie podlega ruchowi i zmianie, a ostatecznym punktem odniesienia jest absolutna stałość, każde istnienie, życie, forma uczestnicząca w psychicznej ekspresji jest teleologiczna — posiadając instynkt nakierowany na cel, czy jest to góra, która geologicznie ulega degeneracji, czy są to przypływy, którymi zarządza grawitacja księżycowa, czy jest to zawiązek embrionu w środowisku płodowym, który w swej polaryzacji magnetycznej zmienia położenie w łonie.
I) Metodologia nauczania Hansa Kaysera jest alchemiczna, polega ona na stworzeniu sprawdzalnego teorematu, inkorporując ten wzorzec w nasz psychoduchowy aparat poznawczy, pozwalając mu rozświetlić umysł i serce. Gdy wzorzec jest wchłonięty, umożliwia zrozumienie zarówno przykładu, jak i głębię wglądu w wielość innych dyscyplin, po odkryciu innych, lecz komplementarnych praw w tych dziedzinach. Co więcej, jakikolwiek teoremat magiczny lub teologiczny, podlegający metodzie hipotetyczno-dedukcyjnej, który jest efektywny jako odizolowana synchroniczność (związek przyczynowy niepodlegający wytłumaczeniu z perspektywy praw, które starają się go wyjaśnić), staje się narzędziem jedynie po jego właściwym przyswojeniu w świadomość naszego geniuszu i ducha. W przeciwnym razie jest albo zwykłym teorematem, albo czczą spekulacją. Osoba pisząca książki o rzeźbach może być sprawnym teoretykiem, ale bez umiejętności rzeźbienia nabytej podczas treningu nie może zinternalizować praktycznej wiedzy.Archetyp Saturnalny
Batty wstaje i podchodzi do szachów w rogu pokoju, ewidentnie gra jest w toku. Batty studiuje ją przez chwilę, a następnie przesuwa białą królową do laufra.
Pris podchodzi do niego. Jej ton jest cichy, lecz żądający.
(…)
Przyglądają się sobie nawzajem przez dłuższy czas w ciszy,
Komunikując coś oczami… bez specjalnego wyrazu. W końcu Batty przełamuje ciszę.
BATTY
Widziałem rzeczy…
(długa przerwa)
W które wy, mali ludzie nie uwierzylibyście.
Płonące niszczyciele przy ramieniu Oriona
Żarzące się jak magnesium….latałem
Na tylnych pokładach migaczy, patrząc
Na promienie C błyszczące w ciemnościach
W pobliżu Bramy Tanhausera
(Pauza)
Wszystkie te chwile… przeminą
_Batty wpatrzył się w oczy Deckarda. Jak hipnotyzer._
— Fragment scenariusza ‘Łowcy Androidów’.
Saturn jako siódma sfera niebios jest wiekiem mądrego starego wieszcza, jest surowym nauczycielem, w niższych oktawach jest straszny, w wyższych dostojny i cesarski. Jako mądry starzec wypala rzeczy zbędne, a także w okrutny sposób potrafi oderwać nas od zbędnych przywiązań zgodnie z potrzebą wieku, jeżeli chcemy kroczyć samotną ścieżką tej planety. Inne jest prawo dziecka do zabawy od senatora, co odbywa swą służbę zgodnie z wiekiem, obowiązkami i odpowiedzialnością. Jest zimny i suchy w charakterze, melancholijny. Zatem osoby młode, które są schwycone przez ból i cierpienie, wrażliwi ludzi z tendencją do bycia melancholikami, skrzywdzeni mogą działać zgodnie z cechami Saturnalnymi. Działają one poprzez prawa nauki, przyczynowości, zbierając mądrość z doświadczeń życiowych, która utrwala się w ich konstytucji i podejściu do świata, a także ich sposobie myślenia. Głębokość myśli i dużo ciszy, samotniczy tryb życia, lecz lojalność wobec przyjaciół i tych przyczyn i pobudek, które są warte czasu i zaangażowania. Jest to też lojalność wobec wierzeń i Bóstw, które są nam przychylne. W człowieku podkreśla moc i stanowczość, ziemskie posiadłości, przedsięwzięcia, nadzorowanie aktywności ludzkiej, inteligencję, odwagę, wysiłek, arogancję, a także zwiastuje przyczyny śmierci. Odwrotnie, może też zamieniać ludzi w żebraków. Natura Saturnalna poprzez inklinację, naturę, doświadczenia życiowe, lub urodzenie, kiedy jest zraniona albo kiedy wyczerpie się jej cierpliwość, może stać się okrutna, zła i podła. Powinna zatem aspirować do tych rzeczy Etosu i Intelektu, aby pokonać te skazy, które są symbolizowane przez ołów. W efekcie przekształcić ołów w złoto poprzez ciągłe zaangażowanie i konfrontacje w alchemiczne przedsięwzięcia, po to, aby okiełznać szkodę, pokonać zło i z siłą, błyskotliwością sublimować ją w coś lepszego, szlachetniejszego, silniejszego. Kiedy wielka odporność z wiekiem staje się stonowana, zwiastuje cechy mądrego starca lub wyrafinowanej mistrzyni. Wielkie niebezpieczeństwa grożą tym, których natura nie oprze się złym wpływom Saturna, włącznie z okrutnymi morderstwami. Wielkie dobro pojawia się z pokonania zła i zamienienia nienawiści w miłość, wielka mądrość, benewolencja i cesarska siła.
— Fragment z dialogów Palin Hikousi, patrz Tom I. Notatek z Wiecznej Migracji.
Z perspektyw nauczań Fraternitas Saturni, esencje planet są złożonymi bytami. Punktem koncentrycznym Bractwa jest kompleks Saturnalny, który będziemy tu nazywać „archetypem”. Z eonicznej perspektywy planetarny kompleks otaczający Urana jest także ważny w nauczaniach FS. Przegląd współczesnych astrologicznych tekstów ukazuje podobny pogląd na Saturnalną charakterystykę: praktyczność, ostrożność, konstruktywność, odpowiedzialność, cierpliwość, ambicja, oszczędność, samozdyscyplinowanie, niezawodność. Do negatywnych charakterystyk zaliczamy: dogmatyczność, zawężone pole widzenia, złośliwość, surowość, brak serca, chłód, okrucieństwo. Niektóre ze starszych charakterystyk Saturna były przejęte przez Urana. Podobnie, przegląd standardowych tekstów ukaże pewne charakterystyki Uraniczne: humanitarność, przyjacielskość, życzliwość, niezależność, oryginalność, pomysłowość, wynalazczość, o silnej woli, zdolny do dynamicznego i płynnego działania, nienawidzący ograniczeń. Negatywnymi cechami mogą być: ekscentryzm, perwersyjność, buntowniczość. Synteza tych wszystkich charakterystyk ukazuje całość obrazu Saturnalno-Uranicznego kompleksu, który podlega projekcji na ideologię Fraternitas Saturni.
— Fragmenty z Flowers, Stephen Edred. 1994. Fire and ice: the history, structure, and rituals of Germany’s most influential modern magical order: the Brotherhood of Saturn. St. Paul, Minn., U.S.A.: Llewellyn.
Życzenie śmierci Batty’ego zostało przekształcone w monolityczne pragnienie Aktu, który jest zachowany w demiurgiczno-soteriologicznej roli, samowładczej i wyzwolonej. W jednym znaczeniu jest nadczłowiekiem, odseparowanym od ludzi, z drugiej perfekcyjnie rozumie główne stasis, topos, nić narracji biegnącą przez mniejsze imponderabilia egzystencji ludzkiej. Nie ma potrzeby rehumanizacji, pozbawiłoby go to statusu półboga, futanta (termin z nomenklatury posthumanizmu ozn. przyszłego mutanta, nowy gatunek), zmodyfikowanego człowieka. Okiełznał on ludzki świat z perspektywy, która pozwala mu wirtuozersko rozgrywać się w nim.
Nie jest to gra aktora, lecz autentyczna, mistrzowska gra. Gra on bowiem człowieka, choć nosi maskę Boga, transcendentnej istoty, która skomponowała i zaaranżowała się w ludzkiej formie, lecz na mocy jaźni jest różna od niej. Trwały psychologiczny dynamizm analogii odnajdywany w teurgii, odosobnieniu grozi mizantropią. Hipotetyczny nadczłowiek, który traci grę, staje się ludzkim bydlęciem z pretensjami, niczym więcej. Kiedy ludzka forma jest zachowana, lecz nadludzkie próby są obecne wewnątrz indywidualnej gigantomachii, obdarowując doświadczeniami poza zrozumieniem ludzkiego stada, nie ma tu parytetu intragatunkowego.
W istocie cierpi ludzką formę, lecz stara się opanować alchemiczny ołów wznosząc się ponad nią, do poziomu arcyludzkiego, co sublimuje jego postać w psychopatę, lub mordercę. Jest to walka między Faustem a Makbetem, gdzie Mefistofeles gra rolę Mojr. Tym, kim Faust był dla Goethego, Zaratustra dla Nietzschego, Deckard i Batty był dla Philipa K. Dicka. W „Egzegezie” pism zebranych Dicka jego pragnienie Boskości jest w jasny sposób uwidocznione. Jednak Dick nie może pogodzić Boskości na chrześcijańskich ani gnostyckich gruntach. Żyje w nim wewnętrzny instynkt, który walczy z przywdzianiem tych wierzeń, w rzeczy samej odrzuca je na rzecz futuryzmu transcendentalnego.
Kiedy Batty ratuje Deckarda, pojawia się wycofany moment, w którym zamienia ołów w złoto, staje się alchemicznym pelikanem, który karmi swoje młode krwią, przeznaczenie kończy jego życie puentą, przełamaniem predestynacji losów. Pris jako Neptunalny element reprezentuje narkotycznie płynny, bawiący się rzeczywistością, seksualnie-żonglujący kryzys, który ulegając unicestwieniu, pozostawia Saturna — Batty’ego bez równowagi jej żyznych wód wybawienia. Jego miłość do niej jest sztywna i surowa, sterylna, lecz pełna szacunku, lecz to właśnie stalowy wątek miłości i przyjaźni jest tu rozumiany jako samozrozumiały. Tracąc Pris, traci element wyzwolenia, a także motyw podtrzymania życia, ulega transmutacji wraz z akcją. Wszystko zachowuje jakość instynktualnego wyboru, sumy istnienia, które realizuje się w bystrej decyzji prowadzonej przez przeznaczenie.
Gra duchowego wyzwolenia jest ustalana przez przekuwanie transformacji wewnętrznego terytorium dyscypliny. A to z próby wypartej, ciągłej zemsty w próbę ocalenia, a to rozpoznając z pozycji nadczłowieka, lub człowieka zdehumanizowanego drugą istotę jako znaną na przestrzał, a jednocześnie brata, zawartego w pewnej dziwnej iskrze nadziei. Tu, pomost między braterstwem a Innym jest przerzucony, a następnie podtrzymany w akcie współczucia i tożsamości.
Batty chce poznać swojego stworzyciela, genetycznego architekta, a następnie go morduje. Młody Saturn jako głos eonu nowej generacji morduje starego Kronosa, tego samego, który dał mu życie i tchnienie idei. Ten wątek oddawania czasu przez architektów zaostrza się w genetycznie ograniczonym czasie życia androidów. Batty jest mistrzem życia i śmierci, a mordując architekta zapanował nad Reą — czasem, dokładnie w tym momencie role się odwracają. Jest to kompensacyjny schemat ojcobójstwa, w normalnym procesie rozumianym jako dojrzewanie, podmiana roli, tutaj zreifikowane w czynie. W zwykłym scenariuszu rozumiane byłoby to jako psychopatologia, jednak syn architekta go przerósł, naturalnie nie było miejsca dla tego, który sam się stworzył, suwerennie niepodległego swojemu stworzycielowi. Tu, pojawia się archetyp nie Demiurga-Ialdaboatha, który odnawia czas przez Ereba, nie Demiurga-Kronosa, który tworzy i zjada, ale Demiurga-Lucyfera, który odtwarzając swoją przeszłość staje się Prometeuszem. Ten, co był ukarany przez Bogów, był wcześniej Bogiem, to Prometeusz jest Demiurgiem nowego świata, próbując zniszczyć swoją kreację jako niedoskonałą wraz z upływem czasu, aby później z wielką, głęboką refleksją nad swoją pracą przynosić ogień życia, płomienie anihilacji.
W gnostyckim sensie, Batty zabijając ojca-demiurga otwiera oczy na więźnia — Deckarda, odzwierciedlając się w nim, próbując go wyzwolić, podtrzymać, ocalić. Jest to siła suspensu między desperacją a ciągłą próbą afirmacji swojej egzystencji w zimnych rubieżach kosmosu. Tu wkracza transcendentny, piąty element — nadgwiezdne światy wplatają wątek zrozumienia, którego ani Batty jako młody Saturn, ani Deckard jako jego pomniejszy brat nie są w stanie pojąć. Niewidzialna ręka rozdaje karty.
Kluczowym punktem “Łowcy Androidów” jest wizja Deckarda, z białym galopującym koniem, a także znalezieniem konika z folii aluminiowej złożonego w origami. W tych dwóch punktach pojawia się niewidzialny świat synchroniczności, boski rozbłysk, który pokornie manifestuje się iskrą w technokratycznym, totalitarnym systemie, niemo akcentując całość profetycznej narracji Dicka, iż “nie wszystko, jednakże, jest stracone”.
Odnowa jest dokonana morderstwem, stary Demiurg-Saturn (Chronos) jest zgładzony, lub — wyzwolony. Młody widzi ciągłość wydarzeń w czasie, nie antycypując jeszcze w jaki sposób kreacja jego czasów odwróci się przeciwko niemu, jak poruszenia jego woli będą jego ostatecznym kresem. Ponieważ w przyszłości nowy, nowa się pojawi, dopóki świat istnieje. Wskazuje ku Deckardowi: “Ecce Homo” — ten krzyk błyskawicą uderza w studnie przeszłości. Pris jako Ops jest ziemią, konkubiną, gdy umiera staje się Reą — pamięcią czasu, pamięcią utraty, pierwiastkiem upadku. Ostatecznie jedynym, który zachowuje swoje człowieczeństwo, a także miłość, jest Deckard — tarotowy Głupiec.O znaczeniu szat ceremonialnych
Właściwie każdy się zgadza, że “profanum” jest tym, co leży poza sprawą świętych założeń, to jest, “ustalone dalej (porro) od świętego założenia (fanum) i religijnych skrupułów”. Wergiliusz zręcznie podał przykład tego znaczenia przez omówienie świętego gaju i wejścia do podziemi, każde z nich było “święte” (…) Trebatiusz powiedział, że termin “profanum” jest użyty w odniesieniu do czegoś, co przestało być “święte” i “zapełnione skrupułami religijnymi”, a następnie przeszło w użytek i posiadanie ludzi.
— Makrobiusz, Saturnalia, ustępy 3.2—3.4, 4; Księga III
Akcesoria, parafernalia, różdżki, ołtarze, wszystkie te rzeczy są wpierającymi artefaktami umysłu, czucia, intelektu, dusz i ducha, komplementując pracę. Ten krótki rozdział jest poświęcony owym przedłużeniom pracy magicznej, które powodują, że przestajemy się utożsamiać z codziennym życiem, asystują one w przejściu w teren świętości, w którym żadna profanacja codzienności nie może zaburzyć świątyni naszego ciała i umysłu. Sprokurowanie roboczych szat doskonale wpasowało się w tę intencję.
Pierwsza warstwa szat jest biała, druga jest czarna, ta pierwsza domyka się zakrywając skórę, symbolicznie naładowana intencją pracy na rzecz całości, ta druga, czarna, jest kolorem samotników, tych, co przemieszczają się przez ciemność, jednak noszą lampę iluminacji — ich gwiazdę i Jaźń — przed sobą. Noszą oni maskę ciemności przed ciemnością. Świadomi naszej ślepoty i ignorancji jak nietoperze, al-khafafish, poszukujemy głowy mądrości, zrozumienia, w religii sufich, którzy nauczali templariuszy, były to „głowy mędrców”, lub Bafomet, słowo można wyprowadzić z rdzenia FHM, oznaczające również abu-fihamat (ojciec zrozumienia). Ponownie, scalając się z ciemnością cieni, aby przemieszczać się wśród nich jak Palin Hikousi, były to sycylijsko-rzymskie bóstwa, tradycje bliźniaczych Bóstw, które z ciemności podróżują w światło, ze światła w ciemność. Noszenie szat jest formą rytuału przejścia, specjalnym portalem do świętości momentu, jest to forma mistycznego rozgraniczenia.
Nie jest tak ważnym co nosimy, niekiedy odbywam ceremonię nagi, sprawia to, że jestem nagi przed Bóstwami, światami duchowymi, z którymi pracuję, mój umysł, moje intencje, to co mną powoduje jest otwartą księgą przed niewidzialnymi światami. Nie ma nic do ukrycia przed tymi, co czytają nasze najgłębsze myśli ciszą, niezwokalizowanymi poruszeniami umysłu, serca i dusz.
Niemniej jednak, te szaty mają dla mnie coś ze świętości. Przypominają mi o najlepszych z moich poprzednich prac. Przypominają o pełnych glorii tęczowych skrzydłach Izydy wznoszących się w majestacie nad Warszawą. Przypominają mi o błogosławieństwach, które otrzymałem od losów, sprawiając, że stałem się silniejszy, odnawiany, że gdy upadałem, mogłem rozewrzeć feniksowe skrzydła raz za razem.
Po spazmach wściekłości, nienawiści, malewolencji spowodowanej przez niektórych zmarłych i mniej przyjaźnie nastawione do ludzi daimoniony staram się ich nie nosić — sprofanowałbym je, przez złe słowo, akt, myśli. Gdy odbywam ryty oczyszczające, angażuję się w pracę teurgiczną, kiedy jestem wołany w zaangażowanie, czuję odpowiedzialność, aby działać. Niekiedy tylko na nie zerkam, aby przypomnieć sobie lepsze czasy, lub napomnieć o dalszych pracach ceremonialnych. Wszystko może być pokarmem, o ile wiedźmy tessalskie odgryzały kawałki zwłok, aby użyć ich w celach nekromantycznych, o tyle ja wykrawam święty rewir wyobraźni działając ze światami wyższymi, choć z pewnością jako młody teurg jestem mniej kompetentny w swojej sztuce o niebotyczną odległość, niż tessalskie wiedźmy w arkanach nekromancji, ta jest profanum dla teurgów, a sacrum dla czarownic. Któż jest mądry, aby to osądzić, w grze metamorfoz światów?Zło, które czynią ludzie
Zapaliłem świeczkę w stojaku, który dostałem od niej. Poleciłem siebie, moją rodzinę bliskim przodkom, aby byli zapamiętani. Abym też pamiętał. Powołałem wielką, przestrzenną ciemność, zapalając w niej miliony świeczek dla podziemia. Dla wszystkich zapomnianych zmarłych. Sigilaria. W starożytnym Rzymie poświęcali mężczyzn dla Ojca Dis, zarzynali ich jak owce, jak wyczytałem w Saturnaliach Makrobiusza. Był to zapis tradycji, który oferował swojemu synowi. Zwyczaj był potem zastąpiony podczas epoki królestwa, później republiki rzymskiej poprzez zapalanie świeczek i preparowanie białych masek zamiast sacrificio, rytualnego zabójstwa. Di Manes, dobrzy zmarli, przodkowie moi i innych, nie rozróżniając małodusznie na etniczność, zwyczaj, religię, region czy kolor skóry. Ci co zostali, ci w mgłach podziemia jak ławica ryb unosząc się przy powierzchni wielkiej otchłani. A także ci, co są pocieszeni w innych światach. Najpierw moja własna linia, potem ta innych. Jest to forma nekromantycznego nepotyzmu. Utożsamiamy się z naszymi bliskimi, wspomnieniami, kochamy ich, szanujemy ich, tak najłatwiej rozszerzyć to na resztę ludzkiej rasy. Przynajmniej wierzę, że tak to powinno działać.
Wyłączyłem światła. Zaprzyjaźniony demon-cień wyrastał po mojej lewicy z szafy, która była jego mauzoleum, jego zwięrzęco-insektoidalna czarna twarz, fronton jego tożsamości błyskał na biało podobnymi twarzom uwięzionych zmarłych deformacjami, mały latający ćmok, którego traktowałem jak adoptowanego syna, przyglądał się operacjom. Piękna biała dusza dotknęła mojego ramienia, zakładając przepaskę z inskrypcjami na moją rękę. Te wydarzenia odbywały się równolegle w czasie. W końcu nasz czas jest relatywny w stosunku do świata astralnego. Jeden oddech człowieka to kilkadziesiąt oddechów ducha, stąd czas płynie dla nich wolniej. Z perspektywy człowieka duchy przemieszczają się kilkadziesiąt razy szybciej, działając w podobny sposób. Niektóre cienie po prostu stoją, złapane w długiej myśli, po tym jak przestaną krzyczeć, gdy nikt ich nie słyszy, zaczynają szeptać, stając się ciche. Żyjący nie słuchają, nie słyszą. Widzę je, bo jestem na wpół martwy. Moje serce bije, biologiczne procesy są niezaburzone, wzmocnione jakąś dziwną magią. Moja skóra, mięśnie, ścięgna, kości, mózg, płyny od czasu do czasu były odnawiane przez chtoniczne aethyry. Nie czyni mnie to nieśmiertelnym, jedynie ratuje moje wykończone ciało. Po operacji inwokacji i polecenia zmarłych bóstwom i przewodnikom dusz położyłem się w łóżku słuchając Offermose — Mørkt Forår feat. Of The Wand & The Moon, Grift. Demonica z czarnego ognia pocałowała mnie delikatnie w policzek, dotknąłem jej ręki, napisała coś na mojej skórze ostro zakończonym palcem. Cała moja skóra jest pokryta niewidzialnym pismem, zapisana historiami, faktami, kłamstwami, poleceniami, komendacjami, przynależnością, informacjami dla tych, co czytają w czarnym języku cieni. Otworzyłem oczy, męska maska zmarłego człowieka była wykrzywiona w groteskowym bólu, wyrastając z poduszki tuż obok. Zmarli mieszkają w moim ciele, miriady istnień wymieniają się nim.
Zapytałem jednej z tych istot: ‘Co sprawiło, że świat jest tak zły?’ — co echem rozbrzmiało jak naiwne pytanie w moim umyśle. Silny mały bękart. Zapomniał już o jadowitym bólu, małych przyjemnostkach pośród psychicznych tortur, co były przerywane ciężkością surowości wobec siebie. Była też lekkość, od czasu do czasu, skoncentrowana, człowiecza lekkość, niemniej jednak silna.
— ”Ludzie” — odpowiedziała moim głosem, przybierającym tembr zmęczonej kobiety.
— ”Zapomnieli, możliwość czynienia zła jest większa, twoja rasa wzrosła w siłę, jednocześnie w zapomnienie” — odpowiedziała mną.
— ”Co skorumpowało rasę ludzi?” — spytałem.
— ”Zawsze byli niewdzięczni, ich zło zaraziło inne światy” — odpowiedziała.
— ”Nie godzę się na to” — odpowiedziałem — ”Jeżeli ludzie są zdolni do czynienia piękna, wielkości, jakże to?” — kwestionowałem jej słowa.
— ”Zwierzęca część była dziecięciem natury, gdy ludzie odłączyli się od niej, będąc zdolnymi do boskości, zamknęli oczy na swoje pochodzenie, z natury zrobili wroga, z czasem zapominając o boskości, obracając się przeciwko sobie” — odpowiedziała.
— ”Zatem zło rośnie z czasem” — wiedziałem to, tarcie natur — “Ale czy są metody pokonywania cierpienia, zła, co Hindusi, buddyści wiedzieli, Gigantomachia wewnątrz” — zapytałem.
— “Te metody są dane niepamięci, jest pewien fortel” — szepnęła.
— ”Jaki fortel?” — przyciągnęła moją uwagę.
— ”Głęboki fortel związany z ogniem chaosu uchwytującym niższe światy boskości, ma to swoje następstwa” — odpowiedziała.
— ”Rzecz jasna, konsekwencje, czy małpy są złe?” — spytałem jak dziecko — “Tylko ludzie mogą być bestialscy, idylliczni”.
— ”Taka jest cena naznaczenia dziecka natury jako Boga, jakby wiążąc boskość w człowieku” — odpowiedziała.
— ”Lecz czy nie jest to zbyt proste, cały fortel uchwycenia boskości, czy jest coś więcej?” — drążyłem dalej.
— ”Żądza” — “Sensualizm” — “Życie biologiczne, generacyjne” — “Człowiek nie był zrobiony dla szczęścia” — odpowiedziała.
— ”Ale nie był też docelowo zrobiony dla cierpienia, czy powinniśmy obwiniać Bogów, architektów, oceniać co dobre, a co złe?” — spytałem.
— ”Nie ośmielaj się, są twoimi przyjaciółmi, ciężar eonów, nieskończoności za twoją rasą, nieskończoność przed nią, kiedy już nie będzie istnieć” — odpowiedziała cicho.
— ”Powiedziano mi że moja rasa była zrobiona z krwi Aw-Ili, smoka starszej generacji, starszego nawet od Igigi Sumeru, aby działać w pocie czoła jako buntownik, te archetypy się powtarzają, czyż nie? — zapytałem.
— ”Zatem jako niewolnik wykup się, twoja rasa nie zawsze była rasą niewolników” — wyszeptała zanim odeszła. — ”Lecz nie gardź tym światem, jak ci, co go znienawidzili” — zebrała swoją siłę, swoje skrzydła, porywając się do lotu z mojego ciała, znikając na nocnym niebie.
— Coelum Terrae, Boski Chaos Magów, Thomas Vaughan, ed. A.E. Waite’a
Nie pytaj o nich więcej. W ich oczach
jaśniejące wieczności ułożyły wizję, którą podążają.
— Poematy pod Saturnem, Prolog, Paul Verlaine
Harmonia zachowana w przeciwieństwach, napięta silnie jak łuk, strzela prosto do celu, gdy zmysły, umysł i dusza są pięknie nastrojone, człowieka nie powstrzyma już nic, jak strzała wznosi się prosto w niebiosa.
— Parafraza aksjomatu, który pojawia się w De Anthro Nympharum 29 Porfiriusza, jako konkluzja fundamentalnych opozycji (coincidentia oppositorum). παλίντονος ή αρμονία και τοξεύε. Najwcześniej odnotowany u Heraklita. Mistrz Giordano Bruno, wielki Nolańczyk, w „Wypędzeniu triumfującej bestii”, dziele, za które został spalony na stosie, pisał: „kto rozumie doktrynę przeciwieństw, nie jest jedynie praktykiem-imbecylem”.
Z setki skrzydeł, które nam wysyłacie, dziesięciu nie powinno tu nawet być, _OSIEMDZIESIĘCIU JEST TYLKO RUCHOMYMI CELAMI_, dziewięciu jest prawdziwymi wojownikami, szczęściem są wśród nas, bowiem toczą sekretną bitwę. Lecz jest też jeden, wojownik, który zabierze wszystkich z powrotem w Eleuzyjskie pola.
— Parafraza z ‘Listów Cyników’.
Inwokacja woli
Zamku niebios, Szamaszu,
smoczo-sztandarowe Słońce.
Wielki synu Ea,
Otchłannego Ojca mądrości, naznaczający nieśmiertelnością,
Awangardo siedmiu Bogów Annuna, archontów sfer,
Uzbrój mnie w miecze mądrości, szlachetność wieszczą, siłę serca.
Młodzi mężczyźni chwalą Cię, abyś zdruzgotał ich przeciwników.
Światło zaranne nad stepami, pustyniami i wierzchołkami gór!
Wszystkie ziemskie skarby uformowane Twą ręką,
Enlilu, majestacie Ziemi, raduję się na Twój blask.
Niechże gwiazdy co wołam chronią mnie,
Szamaszu, szlachetny Boże.
Poprzez niezliczone Beru, dystanse dystansów Assuraku,
Wieże milionów miliardów kubitów zbudowałem w swym duchu,
Całując pałace nocnych nieb, ich synów i córek.
Co innego wprawiło by w terror, któren zbladłby jak tamarysk,
przez rozkaz Bogów przetrwałem.
Niech bramy Namtar i wojownika Erry nie czynią mi szkody,
Niech Ereszkigal spęta demony dziwne,
Wyrokiem sądów podziemia, aby nie czyniły mi szkody.
Niechże trzy bramy będą zamknięte, nie czyniąc mi szkody.
Niechże czwarta brama, Mutabriku nie zrani mnie na jotę.
Niechże piąta brama, Szarabda, nie zrani mnie na jotę.
Niechże szósta brama, Rabisu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże siódma brama, Tirid, nie zrani mnie na jotę.
Niechże ósma brama, Idibtu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże dziewiąta brama, Bennu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże dziesiąta brama, Sidanu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże jedenasta brama, Mikit, nie zrani mnie na jotę.
Niechże dwunasta brama, Beluri, nie zrani mnie na jotę.
Niechże trzynasta brama, Umma, nie zrani mnie na jotę.
Niechże czternasta brama, Libu, nie zrani mnie na jotę.
Niechże Hurbashu, terror i strach, nie tknie nigdy mego ducha.
Niechże Namtar pozwoli mi wejść w cytadelę podziemi,
Abym mógł odzyskać cień swój i mej ukochanej,
Oszczędź mnie, jak port Agade
Przed trzystu sześćdziesięcioma tysiącami żołnierzy.
Wzmocnij mnie przed ciosami,
Abym bezpiecznie wrócił z trofeum do świata Bogów.
Niechże ci, co staną mi na drodze, będą zmasakrowani,
Jak trzystu sześćdziesięciu żołnierzy
Tchnieniem trzystu wojowników niebios.
Niechże szał Erry wspomoże mnie przy przeprawie,
Abym mógł bezpiecznie przejść i wrócić.
Niechże Enlil, ojciec Bogów utuli moją prośbę.
Ktokolwiek usunie tę wolę powrotu do świata Bogów
Z cieniem mojej ukochanej i moim,
A także naruszy całkowite spełnienie tej woli,
Lub spróbuje ją zniszczyć, zaburzyć, użyć,
Lub zatrzymać mnie na drodze,
Niechaj całość jego śmiertelnego życia,
Ze wszystkimi jego prastarymi ruchami,
A także tych przyszłej generacji —
Niech Szamasz wydrze jego fundamenty,
Jak niepokornemu orłowi, co pożarł dzieci węża,
Wyrywając jego skrzydła jak jego potomków,
Niechże go wypali ogniem,
A Lamasztu rozerwie go na strzępy.
Na niebiańskiej barce stoją bowiem:
Isztar-Annunitum, Anu, Enlil, Ilaba,
Sin, Szamasz, Nergal, Umu, Ninkarrrak.
Wielkie są pałace Bogów!
Isztar w Eannaki, Gwiazdy Zarannej,
Enlila w Nippur, Dagana w Tuttul,
Ninhursag w Kesh, Enkiego w ukrytym pałacu Eridu,
Sina w księżycowym pałacu Ur,
Szamasza w Sippar Solarnego Ognia,
Sipparu na ziemi wieczystej świątyni,
Niewidzialnej dla profanów,
Nergala w Kucie Marsa, świątyni Kuta na ziemi.
Niesplugawione przez czas,
niewidzialne dla profanów świątynie.
Niechże żadne demony nie nawiedzają mnie,
Niechże będą osądzone zgodnie z prawem,
Zamknięte w ich domenach, przywrócone do natury, swoich tronów,
Nie męcząc żywych i umarłych.
Isztar, córko Sina i Iszary, niechże klątwy Lamasztu będą złamane.
Niech pełna furii wampirzyca, co ukuta przez Bogów,
Będzie spętana mocą maga Ninkillima.
Jego słowem węzeł niewzruszony, aktywny i zachowany.
Jak Ninkarrak rozkazał swym przykładem, niechaj będzie.
Isztar, jaśniejąca wśród Bogów,
Ukochana blisko oczu mocarnych Szamasza.
Nanaj, Wenus triumfująca ognistego korytarza.
Pewna mocy Potężnego Oka Słońca co biczami ognia włada,
Narodziny jaśniejących czerwono-złotych błyskawic,
Tańczących wokół swoich matek przed Bogami tego świata,
Co z radości tańczą przepięknie.
Irnino, Igigi, waleczna pośród bitew,
Pełna furii splendoru, godności,
Serce gwałtownie białe, olśniewające złotem.
Nawet gdym trzymał jaśniejące przeznaczenia,
Losy zechciały inaczej,
Niechże będę osądzony, ochroniony przed wrogami,
Bowiem nie z tchórzostwa, a z plag nie uczyniłem tego,
Co miałem uczynić, prócz magicznej potencji wieszcza,
Udzielonej przez szlachetnych, wysokich Bogów.
Adapa, wieszcz co odmówił nieśmiertelności, nie był głupcem.
Oddał swój czas we władanie mądrości,
Aby być wolnym od znoju śmiertelników i Bogów.
Nagrodzony śliwami z drzewa życia,
Niechże będę przydatny, oddany smoczym sztandarom,
które hojnie wynagrodziły mój ziemski upadek
I okaleczający mnie ból, obrócony w niwecz,
Wzmacniając, uszlachetniając,
Prowadząc do przyjaźni z Bogami, mistrzami, mistrzyniami
Ukoronowanymi wieńcami laurowymi, miriadami istnień wobec
Których godności jestem lojalnym przyjacielem.Preludium
Z perspektywy szamańskiej, sto osiemdziesiąt tysięcy lat temu, kanibal w transie po spożyciu enteogenów, co podróżował przez oś świata duszą w swoim ucztującym szale, różnił się od Scypiona Emiliana (185–129 p.n.e) symbolicznym obrazem doświadczenia, a także jego interpretacją. Ten pierwszy obcował animistycznie ze światem, ten drugi, we wzniosłym Somnium Scipionis zaraportowanym przez Cycerona (106—43 p.n.e.), został we śnie porwany na gwiezdną wędrówkę poza Ziemię, aby uświadczyć uniwersalnych przestrzeni w olśniewającej glorii, zwiedzając pałace Bogów.
Przypomina mi to moment, w którym jadąc metrem nagle poczułem, jakbym był otoczony przez przestrzeń sfer planetarnych, kosmicznych mocy, słysząc potężne dźwięki harmonii, w które niekiedy wplatały się genialne, pełne zachwytu męskie i żeńskie chóry. Dźwięki metra, ludzi niknęły w dali, stłumione potęgą przestrzeni. Śladem mistrza Pitagorasa, dane mi było uświadczyć tego dźwięcznego piękna choć przez chwilę. Przypomina mi to przygodę sprzed lat, gdy podczas snu zostałem wyniesiony w przestrzeń kosmiczną, podziwiając gwiazdy i galaktyki. Śladem Emiliana, dane mi było unaocznić to przestrzenne piękno choć na chwilę. Nie było to, jak jestem całkowicie przekonany, coś zupełnie obcego ludzkiemu doświadczeniu na przestrzeni wieków, przypomnienia są wręcz wskazane, aby nic nie było stracone, aby zbierać rosę niebios, przekazując ją dalej!
Bez układów odniesienia rozpada się funkcja rzeczywistości, poza fasadą porządku jest tylko terror. Dlatego porządek — choć śmiertelny, przechodni — musi być podtrzymany, przypominany, tylko tu istnieje indywiduacja, wolność. W chaosie nie jesteśmy wolni, jakże definiować wolności poza logosem, który nas natchnął, do którego możemy się odnieść, przywołać, ewokować, czyli wysyłać procesję gnosis arretos, świętych symboli wysokiej magii, inwokować, czyli przywoływać do nas, przybliżając nam ich esencję, substancję, istnienie.
Kiedy patrzymy na całość przyczynowego słowa historycznego, ducha czasu i jego cieni, jego ideologicznych map, treści, wzorców, przeplotów — któż je osądzi? Małe sprawy ludzi, co nie spozierają za fasadę świata, czy muszą? Ostatecznie to kontrola wartości, abstrakcji, zasobów, metody, a także ich konstruowania, kształtowania. Jest to czynione “niewidzialną ręką”, spoza czasu, lecz wszyscy aktorzy fizyczni ponoszą za ten akt odpowiedzialność, bowiem to oni stworzyli “niewidzialną rękę”, sprawa ingerencji sił metafizycznych jest inną kwestią. Świat jest absolutnie niepodzielny — dlatego zarówno aktorzy fizyczni, jak i metafizyczni ciągle działają, rzeczywistość jest iluzją — dlatego jest to zabawa fenomenami; jednakże świat jest zróżnicowany pod względem topologii jego kategorii — jest tu obcość, inność, alienacja, rzeczywistość konwencjonalna — tu nie ma iluzji, są jedynie realne kwalia.
Zatem są wartości, które definiują zmienne społecznych konstrukcji, abstrakcji, znaczeń, kiedy idea scala się z nimi, nadaje im nową ekspresję, podporządkowuje zasoby: polityczne, społeczne, naturalne, zoosferyczne, noosferyczne, pneumosferyczne, technologiczne. Ostatnią sprawą są metody ekspresji, a także ich skorelowania: systemy polityczne, ideologiczne, religijne, instytucjonalne, fenotypy medialne, poznawcze, emotywne.
Odnajduję metafizykę jako niezbędny element odniesienia, w esencji anarchiczny, choć podobnie jak okultyzm jest to dobro luksusowe: niewielu posiada komfort do podążania tymi ścieżkami, jeszcze mniej traktuje je poważnie.
Religijność instytuowana przez historię jest metodą kontroli. Jednak gdy liberacyjne, elitarne doktryny są wbudowane w systemy mistyczne, okultystyczne, a nie religijne, co powinna zrobić osoba religijna? Czy uczyłbym bezdomnego o doskonaleniu charakteru? Albo obiecywał skorumpowanemu politykowi niebiosa, jeżeli jego fundamenty na to nie pozwalają?
Wolność jest sztyletem o podwójnym ostrzu, lubię myśleć o tym jak o naturalnym procesie: natura obejmuje wielu, ale nie jest wybredna — rośnie tam, gdzie może. Dobry zmysł zakazuje czuć się lepiej niż hinduska prostytutka pracująca na farmie porodów, jednak można choć próbować poprawić warunki innych, aby dać statystycznej biomasie o sponiewieranych duszach szansę odzyskania pneumosfery, w której nie uczestniczy przez niewiedzę, to stara dobra “równość możliwości, potencjałów”, aby substancja i jej istota mogła rozłożyć skrzydła.Somnium Scipionis
Jako dziecię żyjących idei, tych, co są brane za podważalne, podlegające kontestacji, sprzeciwiam się ich uśmierceniu, wyzuciu z esencji! W istocie każda żyjąca idea jest całkowicie obiektywna i wolna, interpretowana jednakże przez świat ludzi poprzez jej intelektywne, aktywne, sprawcze, inspirujące działanie. Aby pojąć idee należy je pozbawić wpierw ludzkich konceptualizacji, kogitacji, sformułowań, jako siły istnieją niezależnie od nich.
Dopiero później są poddane interpretacji w archeologii żywych archetypów, rekapitulując mentalne akty ludzkie poprzez historię idei symbolicznych, de facto idei, które są wehikułem ludzkości — tych metafizycznych, czyli pośredniczących łączników między światami Boskimi, a także tych należących do domeny ludzkich przedsięwzięć, narzędzi, nośników technologicznych, naukowych, artystycznych, społecznych, politycznych, religijnych, filozoficznych, a także wszystkich domen ludzkich aktywności idei sprawczej, efektywnej i spekulacyjnej, niewdrożonej. Idee jako potęgi kosmiczne, jako bóstwa i ich maski, jako generacyjne pochodne pierwszej instancji Monady Filozoficznej, która wśród ludzi rodzi się w ich świadomości jako Pneuma, gwiazda, wschodząca róża świata, tożsama z lapis philosophorum.
W arkanach idei możliwe jest prześledzenie wzorców logosu społecznego, ale można także zakreślić co zostało poddane aktowi dywinacji ze świata zmian, czy to fizycznych, czy metafizycznych, po szczególnych obserwacjach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości na podstawie zapisów cywilizacyjnych, z tym, co zostało nadpisane jako idea ludzka, zgodna z duchem czasu.
Idee a priori są pieśnią i duszą wszechświata. Możemy je poczuć w zenicie wzniosłości, gdy wykształci się w nas zmysł mistyczny wraz z odpowiednią receptywnością, są one nieredukowalne do naiwnego realizmu ani bio-psychologicznych doświadczeń szczytowych. Zrozumie to tylko ten, kto je poczuł, niemożliwym bowiem uczyć innego tych spraw, których sam nie doświadczył. Ślepa wiara jest pułapką, choć jeżeli nie brakuje dozy sceptycyzmu i dobrej woli, można spróbować uwierzyć, że siły są inteligentnymi monadami.
Fizycy trudnią się wykrywaniem wzorców i prawideł zarządzających siłami fizycznymi panującymi w obiektywnym fizycznym wszechświecie, metafizyk postępuje podobnie, ale zmienia kąt patrzenia i perspektywę, dopuszczając myśl, że te wszystkie siły są cieniem natchnionym istnieniem i esencją, iż pomiędzy tym co znamy, a tym, co może być, istnieje przepaść, która wywołuje albo alienację, albo pozwala na wejście w strumień intelektualnej pokory, duchowej apofatii i silnej afirmacji życia stojąc oko w oko z otchłanią, gotowi do przemierzenia jej pustkowi, aby pojawić się zwycięsko jako celebrant Eleuzjów. Człowiek stoi tu sam na sam z ideą, która jest potęgą, staje się jedynie jej receptywnym naczyniem, ze swoimi zmysłami, umysłem, duszami. Ten, co potrafi tą ideę przekształcić — na ludzką miarę, odmierzając ją człowieczo, staje się magiem i kapłanem.
Człowiecze idee a posteriori są formą demiurgicznej rekreacji na miarę śmiertelnika, te, które nie są zasilane żadną formułą metafizyczną ulegają alienacji i prokreują same ze sobą, rozdrabniając się w nieskończoność, biorąc się w samoposiadanie, przywiązanie do siebie. Natomiast te, które są tchnieniem żyjącej idei, są wiecznie młode, wiecznie odnawiane, są nektarem nieśmiertelnych przekształceń, można posilić się o analogię, że walutą transformacji świata są idee działające w obrębie głębokich praw jego gramatyki.
Wychylając się poza platoniczną jaskinię choć na chwilę, uchwyćmy rąbek matki IDEI, wiedząc, że idee wolności, boskiej dumy, postrzegania pełnego glorii, boskiej siły, wglądu, omniscjentnego objęcia, wielkiego błogostanu, zrozumienia, całkowitego spokoju, prostej, niepowstrzymanej kreatywności, wielkich przedsięwzięć, heroicznych postaw, łatwości w ubieraniu się w to wszystko, jakby te sprawy były naszymi szatami — choć przez chwilę odzyskujemy się dla pełnego życia, dokładnie w tym punkcie splatamy złotą nić między ekspresją życia, a ekspresją sił transcendentnych, nadając głębię tym splotom, dokonujemy aktu poświęcenia w alchemicznym wzlocie do wyższych sfer: co rusz jesteśmy strącani w niepamięć, naiwną reifikację, niewiarę, lecz krążąc nad tymi sprawami jak sokoły, wznosimy się co rusz, nie pozwalając się uchwycić.
Gdy rozpoznamy te idee, pragniemy wpisać te niezliczone cnoty w naszą krew, na tyle, na ile możemy, rozpoznajemy sens cnót starożytnych — np. Rzymskiej Republiki — zbudowanych, wywiedzionych rozumowo, intelektywnie, ale także poprzez obserwację świata i jego zmian, ludzi i ich metamorfoz, wgląd, inspirację, natchnione zaczerpnięcia nektaru z boskich pól eleuzyjskich tego wszystkiego, co najprzedniejsze.
Pragniemy to wyrzeźbić, wygrawerować w naszych umysłach, sercach i duchowych geniuszach. Obserwujemy światowe gry impresji, władzy, entropii informacji, wpływu, widzimy to jako pedantyczny obskurantyzm, dziwną grę, co sprzeciwia się żyjącym ideom w swej masce. Jedynie poprzez poznanie, doświadczanie możemy wcielić henotyczne ideały, przywdziać szaty nadludzkiego przebóstwienia, co miesza się z naszą istotą uświęcając ją, jakby zbliżając się do mocarnych apoteoz Otchłani, Ciszy, Idei, Potęg, Sił, Mocy, tych Bogów i Bogiń, które istnieniem grzmią ciężarem dostojności poprzez świat.
Rewelacje ucieleśnionych idei nie są przecież niczym nowym, zarówno epifania, jak i epitomizacja w uskrzydlonych posłańców-daimoniony starożytnych była sprawą oczywistą dla obdarowanych ucztą uczestnictwa w tym świecie.
Wszystkie rewolucje, święte wojny zaczynają się wewnątrz nas, najczęściej tu powinny się skończyć. Tu zaczyna się też cała transformacja, transmutacja, alchemia anarchicznej metafizyki. Będąc samowładnymi, zrzeszamy się z innymi, abyśmy mogli ocenić ich wartość, umiejętność, zasługę, mądrość, aby z nimi działać i współpracować na rzecz dobra całości, lub działamy w samotni, życząc sobie, aby nasze sekretne ceremonie przyniosły dobre skutki dla świata, abyśmy sami mogli wznieść się na skrzydłach tej glorii, za którą tak tęsknimy.
Zatem ciągle przyglądamy się światu, pilnując się, z otwartym umysłem, broniąc naszych ogrodów żyjących idei, które powinny być tak głęboko penetrujące ludzkie światy, jak sprawiedliwość. Sprawiedliwość, która tak często w obecnych czasach jest substytuowana, podmieniona na schorowaną, rozbrojoną, pozbawioną wagi żebraczkę, która bez przepaski goni oczyma za wszystkim, co świeci.
Wszystko, co maskuje żywe idee, lub wręcz stanowi ich antytezę, jest maską kłamcy, kontraktem wartym niewolnika. Aby odzyskać się dla brzmiących, dźwięcznych idei, które są jak dostojne trony, harmonie kosmiczne, których pieśń słyszał Pitagoras, należy wykształcić autonomię istnienia, dojrzałość jestestwa, odpowiedzialności w wolności, jeżeli współczesny świat nie przynosi nam instancji przykładów, należy je stworzyć w sobie jak fundamenty naszego istnienia.
Gdy odnajdziemy się, widzimy kontrast, porównujemy współczesny świat ze złotymi wiekami rozprzestrzenionymi to tu, to tam przez historię w różnych cyklach powrotów, regeneracji, upadku, deprywacji. „Jako na górze, tak i na dole” — to alchemiczne prawo nie oznacza, iż świat poniżej jest doskonałym odzwierciedleniem świata górnego, oznacza to, że z metafizycznych głębokich praw górnych światów wywodzą się pewne analogiczne prawa światów niższych, a poprzez ich spowinowacenie zachowana jest łączność, a także możliwość osobistej epifanii i wzniosłości natur poprzez dostrojenie ich do światów górnych. Jakie to prawa? — ktoś zapyta. Zaoferuję tajemnicę i wymijającą odpowiedź: To te prawa, na mocy których odnajduje się boskość i ideę w światach niższych, wyostrzając ich perceptywność w zmysłach, rektyfikując ich esencję w umyśle, sublimując w Kheper, duchowym sercu, doskonaląc w duszach, wznosząc jak kielich na ołtarzach gwiazd. Ludzki świat generacyjny nie stanowi światów transcendentnych, a w jego cieniach nie należy szukać światów wyższych, to w cieniach światów wyższych należy szukać działań w świecie generacyjnym i ludzkim. Przenikają one bowiem fenomeny tam, gdzie rodzą się zstępujące idee, a podmioty ich działania są z nimi tożsame. Afrodyta symbolizująca generację ma podstawę w Izydzie symbolizującej materię. Lecz ich natura lubi się ukrywać, a jedynie w hipostazie, wywyższeniu wątków generacji i materii można dostrzec ideę triumfującego Erosa i córki Kronosa, lub harpokratycznego Horusa jako syna Ateny-Izydy.
Żyjące idee są w stanie nam przywrócić wewnętrzny złoty wiek. Żyjemy starożytnym etosem we współczesności — jak głupcy, jak sentymentaliści, jak idealiści, lub dając ekspresję tym geniuszom — jak jednostki natchnione, jak wolni ludzie, prawie jak Bogowie. Jednakże jest upadkiem wartości oddalanie się od Intelektu, Idei, Pamięci, Cnoty rozumnej, co jest skarbem cywilizacji, zarządzają one bowiem Umiejętnościami, Wiedzą, Sztuką, Nauką, co są życiodajnym nektarem każdej kultury. Kiedy epoka chyli się ku zmierzchowi, lub czeka ją przeistoczenie, wszystko się wycofuje, ukrywa przed ludźmi, oferując im surogaty, falsyfikaty, które nazywają się tak samo, ale nie zawierają ani krzty żyjącej idei, która nigdy nie przestaje nawoływać poprzez świat, ale często brak nam odbioru i receptywności.Metoda Hansa Kaysera
Badania Hansa Kaysera w jego zapomnianym dziele ‘Harmonia Plantarum” dotyczące botaniki harmonicznej poruszają wiele istotnych kwestii, chciałem skodyfikować te, które dogłębnie mnie poruszyły we wstępie, rozwijając nieco jego myśl, mianowicie:
A) Żyjące istnienie powinno być zrozumiane na tyle, na ile to możliwe z perspektywy danego istnienia, unikając antropomorfizmów na tyle, na ile to możliwe. Podobnie wymieniając się doświadczeniami ze światem, staramy się patrzeć z perspektywy fenomenu, wymieniając się punktami widzenia, dopóki go nie opanujemy.
B) Wysiłkiem tej emancypacji, obiektywizacji nigdy nie będzie obraz kompletnie zwolniony z uczłowieczonego aspektu, zatem jako ludzie możemy postrzegać sprawy tylko ludzkimi kryteriami, stając się pośrednio miarą świata. Odnajdujemy rozmaite dziedziny nauki, sztuki, teologii aby wyposażyć się w narzędzia, które umożliwiają nam tę procedurę.
C) Dyscyplina harmonii stara się przerzucić mosty między formami, wzorcami a naszym postrzeganiem i intelektem, zatem tłumacząc świat jako współzrozumiały w sensie przybliżania go psychicznie i duchowo, eksplorując sprawy we wspólnym zrozumieniu między mikrokosmosem a makrokosmosem w najbardziej szczery, autentyczny, piękny i prawdziwy sposób.
D) Estetyka harmonii zajmuje się uchwyconymi wzorcami świata, które zyskują postrzegalną, zarówno psychicznie jak i duchowo, pulsującą wewnętrzną prawdę w proporcjach między pięknem, wewnętrzną prawdą, realizacją, iluminacją, a głębokim wglądem w esencję poprzez przełom w zrozumieniu skomponowanym przez wszystkie elementy Harmonia Mundi i jej całości.
E) Wewnętrzna prawda jest subiektywna, lecz może stać się intersubiektywna ze światem żywych Platońskich idei, poniekąd interpretując je przez subiektywny aparat, soczewkując, przez co rozumiem optykę psycho-duchową. To tak, jakby spotykało się obiektywną prawdę, kiedy wyodrębnia się z niej tylko tyle, na ile nasza esencja i substancja subiektywnych zdolności pozwala, nigdy jej nie uchwytując w części, czy całkowicie, a jedynie interpretując. Izyda pozostaje zasłonięta przed wszystkimi śmiertelnikami, lecz jak w „Metamorfozach” Apulejusza — nawołuje wszystkie swoje dzieci, jako Hieros-Hieros: Najświętsza ze Świętych.
F) Wszystkie dyscypliny, włącznie z harmonią, nie są w stanie rozwiązać wszystkich tajemnic i misteriów świata, będąc jedynie interpretacją, jednak mogą przybliżyć te tajemnice, prowadzi do jaśniejącej realizacji, która, choć niezrozumiana, doprowadza do alchemicznej transformacji. Co jest świętym sekretem dla śmiertelnika, jest ewidentnie obiektywne w świecie metafizycznym. Akt alchemii może być dokonany z pełnym zaangażowaniem, jednak bez całkowitego zrozumienia. Doktryna uczonej ignorancji, czyli wiedzenia przez to, czego nie wiemy, jest elementem intelektualnej pokory, podczas gdy konieczność pewników kształtuje nasz rozwój, podtrzymując fundamenty, strukturę naszej rzeczywistości, architektury wierzeń i znaczeń jako płodny porządek kolejnych kroków na świętej ścieżce.
G) Świat jest niepodzielną całością, synergia świata w swej obiektywności narzuca pewne intersynergetyczne asocjacje, np. między kolorem, dźwiękiem, geometrią, wzorem, materią, grawitacją, magnetyzmem a spektrum elektromagnetycznym, możliwość wykrycia pewnych połączeń, wzorów, ich transformacji, zmian, praw, systemów jest praktyką fizyki, zdolność do pojęcia ich w substazie Platonicznych światów w esencji, proporcji, przyczynowości, mocy, zmianie jest postrzeganiem metafizycznym, zdolność do wyprowadzenia ze światów transcendentnych doskonałych proporcji i harmonii, które zarządzają tym ruchem, zmianami w światach generacyjnych, przemieszanych z chaosem form — to już zmysł godny filozofa.
H) Każdy ruch i zmiana synergetycznej relacji przyczynowej organizmu we właściwych proporcjach, czy to żyjącej istoty, czy pozornie martwego obiektu (kryształu, cząsteczki) jest jego psychiczną ekspresją, która może być zdefiniowana przez proporcje, wzorce, prawa uchwytujące ich dynamikę, zatem nadając im projekcję siły, energii, mocy. Zakładając, że nie ma w świecie rzeczy, która nie podlega ruchowi i zmianie, a ostatecznym punktem odniesienia jest absolutna stałość, każde istnienie, życie, forma uczestnicząca w psychicznej ekspresji jest teleologiczna — posiadając instynkt nakierowany na cel, czy jest to góra, która geologicznie ulega degeneracji, czy są to przypływy, którymi zarządza grawitacja księżycowa, czy jest to zawiązek embrionu w środowisku płodowym, który w swej polaryzacji magnetycznej zmienia położenie w łonie.
I) Metodologia nauczania Hansa Kaysera jest alchemiczna, polega ona na stworzeniu sprawdzalnego teorematu, inkorporując ten wzorzec w nasz psychoduchowy aparat poznawczy, pozwalając mu rozświetlić umysł i serce. Gdy wzorzec jest wchłonięty, umożliwia zrozumienie zarówno przykładu, jak i głębię wglądu w wielość innych dyscyplin, po odkryciu innych, lecz komplementarnych praw w tych dziedzinach. Co więcej, jakikolwiek teoremat magiczny lub teologiczny, podlegający metodzie hipotetyczno-dedukcyjnej, który jest efektywny jako odizolowana synchroniczność (związek przyczynowy niepodlegający wytłumaczeniu z perspektywy praw, które starają się go wyjaśnić), staje się narzędziem jedynie po jego właściwym przyswojeniu w świadomość naszego geniuszu i ducha. W przeciwnym razie jest albo zwykłym teorematem, albo czczą spekulacją. Osoba pisząca książki o rzeźbach może być sprawnym teoretykiem, ale bez umiejętności rzeźbienia nabytej podczas treningu nie może zinternalizować praktycznej wiedzy.Archetyp Saturnalny
Batty wstaje i podchodzi do szachów w rogu pokoju, ewidentnie gra jest w toku. Batty studiuje ją przez chwilę, a następnie przesuwa białą królową do laufra.
Pris podchodzi do niego. Jej ton jest cichy, lecz żądający.
(…)
Przyglądają się sobie nawzajem przez dłuższy czas w ciszy,
Komunikując coś oczami… bez specjalnego wyrazu. W końcu Batty przełamuje ciszę.
BATTY
Widziałem rzeczy…
(długa przerwa)
W które wy, mali ludzie nie uwierzylibyście.
Płonące niszczyciele przy ramieniu Oriona
Żarzące się jak magnesium….latałem
Na tylnych pokładach migaczy, patrząc
Na promienie C błyszczące w ciemnościach
W pobliżu Bramy Tanhausera
(Pauza)
Wszystkie te chwile… przeminą
_Batty wpatrzył się w oczy Deckarda. Jak hipnotyzer._
— Fragment scenariusza ‘Łowcy Androidów’.
Saturn jako siódma sfera niebios jest wiekiem mądrego starego wieszcza, jest surowym nauczycielem, w niższych oktawach jest straszny, w wyższych dostojny i cesarski. Jako mądry starzec wypala rzeczy zbędne, a także w okrutny sposób potrafi oderwać nas od zbędnych przywiązań zgodnie z potrzebą wieku, jeżeli chcemy kroczyć samotną ścieżką tej planety. Inne jest prawo dziecka do zabawy od senatora, co odbywa swą służbę zgodnie z wiekiem, obowiązkami i odpowiedzialnością. Jest zimny i suchy w charakterze, melancholijny. Zatem osoby młode, które są schwycone przez ból i cierpienie, wrażliwi ludzi z tendencją do bycia melancholikami, skrzywdzeni mogą działać zgodnie z cechami Saturnalnymi. Działają one poprzez prawa nauki, przyczynowości, zbierając mądrość z doświadczeń życiowych, która utrwala się w ich konstytucji i podejściu do świata, a także ich sposobie myślenia. Głębokość myśli i dużo ciszy, samotniczy tryb życia, lecz lojalność wobec przyjaciół i tych przyczyn i pobudek, które są warte czasu i zaangażowania. Jest to też lojalność wobec wierzeń i Bóstw, które są nam przychylne. W człowieku podkreśla moc i stanowczość, ziemskie posiadłości, przedsięwzięcia, nadzorowanie aktywności ludzkiej, inteligencję, odwagę, wysiłek, arogancję, a także zwiastuje przyczyny śmierci. Odwrotnie, może też zamieniać ludzi w żebraków. Natura Saturnalna poprzez inklinację, naturę, doświadczenia życiowe, lub urodzenie, kiedy jest zraniona albo kiedy wyczerpie się jej cierpliwość, może stać się okrutna, zła i podła. Powinna zatem aspirować do tych rzeczy Etosu i Intelektu, aby pokonać te skazy, które są symbolizowane przez ołów. W efekcie przekształcić ołów w złoto poprzez ciągłe zaangażowanie i konfrontacje w alchemiczne przedsięwzięcia, po to, aby okiełznać szkodę, pokonać zło i z siłą, błyskotliwością sublimować ją w coś lepszego, szlachetniejszego, silniejszego. Kiedy wielka odporność z wiekiem staje się stonowana, zwiastuje cechy mądrego starca lub wyrafinowanej mistrzyni. Wielkie niebezpieczeństwa grożą tym, których natura nie oprze się złym wpływom Saturna, włącznie z okrutnymi morderstwami. Wielkie dobro pojawia się z pokonania zła i zamienienia nienawiści w miłość, wielka mądrość, benewolencja i cesarska siła.
— Fragment z dialogów Palin Hikousi, patrz Tom I. Notatek z Wiecznej Migracji.
Z perspektyw nauczań Fraternitas Saturni, esencje planet są złożonymi bytami. Punktem koncentrycznym Bractwa jest kompleks Saturnalny, który będziemy tu nazywać „archetypem”. Z eonicznej perspektywy planetarny kompleks otaczający Urana jest także ważny w nauczaniach FS. Przegląd współczesnych astrologicznych tekstów ukazuje podobny pogląd na Saturnalną charakterystykę: praktyczność, ostrożność, konstruktywność, odpowiedzialność, cierpliwość, ambicja, oszczędność, samozdyscyplinowanie, niezawodność. Do negatywnych charakterystyk zaliczamy: dogmatyczność, zawężone pole widzenia, złośliwość, surowość, brak serca, chłód, okrucieństwo. Niektóre ze starszych charakterystyk Saturna były przejęte przez Urana. Podobnie, przegląd standardowych tekstów ukaże pewne charakterystyki Uraniczne: humanitarność, przyjacielskość, życzliwość, niezależność, oryginalność, pomysłowość, wynalazczość, o silnej woli, zdolny do dynamicznego i płynnego działania, nienawidzący ograniczeń. Negatywnymi cechami mogą być: ekscentryzm, perwersyjność, buntowniczość. Synteza tych wszystkich charakterystyk ukazuje całość obrazu Saturnalno-Uranicznego kompleksu, który podlega projekcji na ideologię Fraternitas Saturni.
— Fragmenty z Flowers, Stephen Edred. 1994. Fire and ice: the history, structure, and rituals of Germany’s most influential modern magical order: the Brotherhood of Saturn. St. Paul, Minn., U.S.A.: Llewellyn.
Życzenie śmierci Batty’ego zostało przekształcone w monolityczne pragnienie Aktu, który jest zachowany w demiurgiczno-soteriologicznej roli, samowładczej i wyzwolonej. W jednym znaczeniu jest nadczłowiekiem, odseparowanym od ludzi, z drugiej perfekcyjnie rozumie główne stasis, topos, nić narracji biegnącą przez mniejsze imponderabilia egzystencji ludzkiej. Nie ma potrzeby rehumanizacji, pozbawiłoby go to statusu półboga, futanta (termin z nomenklatury posthumanizmu ozn. przyszłego mutanta, nowy gatunek), zmodyfikowanego człowieka. Okiełznał on ludzki świat z perspektywy, która pozwala mu wirtuozersko rozgrywać się w nim.
Nie jest to gra aktora, lecz autentyczna, mistrzowska gra. Gra on bowiem człowieka, choć nosi maskę Boga, transcendentnej istoty, która skomponowała i zaaranżowała się w ludzkiej formie, lecz na mocy jaźni jest różna od niej. Trwały psychologiczny dynamizm analogii odnajdywany w teurgii, odosobnieniu grozi mizantropią. Hipotetyczny nadczłowiek, który traci grę, staje się ludzkim bydlęciem z pretensjami, niczym więcej. Kiedy ludzka forma jest zachowana, lecz nadludzkie próby są obecne wewnątrz indywidualnej gigantomachii, obdarowując doświadczeniami poza zrozumieniem ludzkiego stada, nie ma tu parytetu intragatunkowego.
W istocie cierpi ludzką formę, lecz stara się opanować alchemiczny ołów wznosząc się ponad nią, do poziomu arcyludzkiego, co sublimuje jego postać w psychopatę, lub mordercę. Jest to walka między Faustem a Makbetem, gdzie Mefistofeles gra rolę Mojr. Tym, kim Faust był dla Goethego, Zaratustra dla Nietzschego, Deckard i Batty był dla Philipa K. Dicka. W „Egzegezie” pism zebranych Dicka jego pragnienie Boskości jest w jasny sposób uwidocznione. Jednak Dick nie może pogodzić Boskości na chrześcijańskich ani gnostyckich gruntach. Żyje w nim wewnętrzny instynkt, który walczy z przywdzianiem tych wierzeń, w rzeczy samej odrzuca je na rzecz futuryzmu transcendentalnego.
Kiedy Batty ratuje Deckarda, pojawia się wycofany moment, w którym zamienia ołów w złoto, staje się alchemicznym pelikanem, który karmi swoje młode krwią, przeznaczenie kończy jego życie puentą, przełamaniem predestynacji losów. Pris jako Neptunalny element reprezentuje narkotycznie płynny, bawiący się rzeczywistością, seksualnie-żonglujący kryzys, który ulegając unicestwieniu, pozostawia Saturna — Batty’ego bez równowagi jej żyznych wód wybawienia. Jego miłość do niej jest sztywna i surowa, sterylna, lecz pełna szacunku, lecz to właśnie stalowy wątek miłości i przyjaźni jest tu rozumiany jako samozrozumiały. Tracąc Pris, traci element wyzwolenia, a także motyw podtrzymania życia, ulega transmutacji wraz z akcją. Wszystko zachowuje jakość instynktualnego wyboru, sumy istnienia, które realizuje się w bystrej decyzji prowadzonej przez przeznaczenie.
Gra duchowego wyzwolenia jest ustalana przez przekuwanie transformacji wewnętrznego terytorium dyscypliny. A to z próby wypartej, ciągłej zemsty w próbę ocalenia, a to rozpoznając z pozycji nadczłowieka, lub człowieka zdehumanizowanego drugą istotę jako znaną na przestrzał, a jednocześnie brata, zawartego w pewnej dziwnej iskrze nadziei. Tu, pomost między braterstwem a Innym jest przerzucony, a następnie podtrzymany w akcie współczucia i tożsamości.
Batty chce poznać swojego stworzyciela, genetycznego architekta, a następnie go morduje. Młody Saturn jako głos eonu nowej generacji morduje starego Kronosa, tego samego, który dał mu życie i tchnienie idei. Ten wątek oddawania czasu przez architektów zaostrza się w genetycznie ograniczonym czasie życia androidów. Batty jest mistrzem życia i śmierci, a mordując architekta zapanował nad Reą — czasem, dokładnie w tym momencie role się odwracają. Jest to kompensacyjny schemat ojcobójstwa, w normalnym procesie rozumianym jako dojrzewanie, podmiana roli, tutaj zreifikowane w czynie. W zwykłym scenariuszu rozumiane byłoby to jako psychopatologia, jednak syn architekta go przerósł, naturalnie nie było miejsca dla tego, który sam się stworzył, suwerennie niepodległego swojemu stworzycielowi. Tu, pojawia się archetyp nie Demiurga-Ialdaboatha, który odnawia czas przez Ereba, nie Demiurga-Kronosa, który tworzy i zjada, ale Demiurga-Lucyfera, który odtwarzając swoją przeszłość staje się Prometeuszem. Ten, co był ukarany przez Bogów, był wcześniej Bogiem, to Prometeusz jest Demiurgiem nowego świata, próbując zniszczyć swoją kreację jako niedoskonałą wraz z upływem czasu, aby później z wielką, głęboką refleksją nad swoją pracą przynosić ogień życia, płomienie anihilacji.
W gnostyckim sensie, Batty zabijając ojca-demiurga otwiera oczy na więźnia — Deckarda, odzwierciedlając się w nim, próbując go wyzwolić, podtrzymać, ocalić. Jest to siła suspensu między desperacją a ciągłą próbą afirmacji swojej egzystencji w zimnych rubieżach kosmosu. Tu wkracza transcendentny, piąty element — nadgwiezdne światy wplatają wątek zrozumienia, którego ani Batty jako młody Saturn, ani Deckard jako jego pomniejszy brat nie są w stanie pojąć. Niewidzialna ręka rozdaje karty.
Kluczowym punktem “Łowcy Androidów” jest wizja Deckarda, z białym galopującym koniem, a także znalezieniem konika z folii aluminiowej złożonego w origami. W tych dwóch punktach pojawia się niewidzialny świat synchroniczności, boski rozbłysk, który pokornie manifestuje się iskrą w technokratycznym, totalitarnym systemie, niemo akcentując całość profetycznej narracji Dicka, iż “nie wszystko, jednakże, jest stracone”.
Odnowa jest dokonana morderstwem, stary Demiurg-Saturn (Chronos) jest zgładzony, lub — wyzwolony. Młody widzi ciągłość wydarzeń w czasie, nie antycypując jeszcze w jaki sposób kreacja jego czasów odwróci się przeciwko niemu, jak poruszenia jego woli będą jego ostatecznym kresem. Ponieważ w przyszłości nowy, nowa się pojawi, dopóki świat istnieje. Wskazuje ku Deckardowi: “Ecce Homo” — ten krzyk błyskawicą uderza w studnie przeszłości. Pris jako Ops jest ziemią, konkubiną, gdy umiera staje się Reą — pamięcią czasu, pamięcią utraty, pierwiastkiem upadku. Ostatecznie jedynym, który zachowuje swoje człowieczeństwo, a także miłość, jest Deckard — tarotowy Głupiec.O znaczeniu szat ceremonialnych
Właściwie każdy się zgadza, że “profanum” jest tym, co leży poza sprawą świętych założeń, to jest, “ustalone dalej (porro) od świętego założenia (fanum) i religijnych skrupułów”. Wergiliusz zręcznie podał przykład tego znaczenia przez omówienie świętego gaju i wejścia do podziemi, każde z nich było “święte” (…) Trebatiusz powiedział, że termin “profanum” jest użyty w odniesieniu do czegoś, co przestało być “święte” i “zapełnione skrupułami religijnymi”, a następnie przeszło w użytek i posiadanie ludzi.
— Makrobiusz, Saturnalia, ustępy 3.2—3.4, 4; Księga III
Akcesoria, parafernalia, różdżki, ołtarze, wszystkie te rzeczy są wpierającymi artefaktami umysłu, czucia, intelektu, dusz i ducha, komplementując pracę. Ten krótki rozdział jest poświęcony owym przedłużeniom pracy magicznej, które powodują, że przestajemy się utożsamiać z codziennym życiem, asystują one w przejściu w teren świętości, w którym żadna profanacja codzienności nie może zaburzyć świątyni naszego ciała i umysłu. Sprokurowanie roboczych szat doskonale wpasowało się w tę intencję.
Pierwsza warstwa szat jest biała, druga jest czarna, ta pierwsza domyka się zakrywając skórę, symbolicznie naładowana intencją pracy na rzecz całości, ta druga, czarna, jest kolorem samotników, tych, co przemieszczają się przez ciemność, jednak noszą lampę iluminacji — ich gwiazdę i Jaźń — przed sobą. Noszą oni maskę ciemności przed ciemnością. Świadomi naszej ślepoty i ignorancji jak nietoperze, al-khafafish, poszukujemy głowy mądrości, zrozumienia, w religii sufich, którzy nauczali templariuszy, były to „głowy mędrców”, lub Bafomet, słowo można wyprowadzić z rdzenia FHM, oznaczające również abu-fihamat (ojciec zrozumienia). Ponownie, scalając się z ciemnością cieni, aby przemieszczać się wśród nich jak Palin Hikousi, były to sycylijsko-rzymskie bóstwa, tradycje bliźniaczych Bóstw, które z ciemności podróżują w światło, ze światła w ciemność. Noszenie szat jest formą rytuału przejścia, specjalnym portalem do świętości momentu, jest to forma mistycznego rozgraniczenia.
Nie jest tak ważnym co nosimy, niekiedy odbywam ceremonię nagi, sprawia to, że jestem nagi przed Bóstwami, światami duchowymi, z którymi pracuję, mój umysł, moje intencje, to co mną powoduje jest otwartą księgą przed niewidzialnymi światami. Nie ma nic do ukrycia przed tymi, co czytają nasze najgłębsze myśli ciszą, niezwokalizowanymi poruszeniami umysłu, serca i dusz.
Niemniej jednak, te szaty mają dla mnie coś ze świętości. Przypominają mi o najlepszych z moich poprzednich prac. Przypominają o pełnych glorii tęczowych skrzydłach Izydy wznoszących się w majestacie nad Warszawą. Przypominają mi o błogosławieństwach, które otrzymałem od losów, sprawiając, że stałem się silniejszy, odnawiany, że gdy upadałem, mogłem rozewrzeć feniksowe skrzydła raz za razem.
Po spazmach wściekłości, nienawiści, malewolencji spowodowanej przez niektórych zmarłych i mniej przyjaźnie nastawione do ludzi daimoniony staram się ich nie nosić — sprofanowałbym je, przez złe słowo, akt, myśli. Gdy odbywam ryty oczyszczające, angażuję się w pracę teurgiczną, kiedy jestem wołany w zaangażowanie, czuję odpowiedzialność, aby działać. Niekiedy tylko na nie zerkam, aby przypomnieć sobie lepsze czasy, lub napomnieć o dalszych pracach ceremonialnych. Wszystko może być pokarmem, o ile wiedźmy tessalskie odgryzały kawałki zwłok, aby użyć ich w celach nekromantycznych, o tyle ja wykrawam święty rewir wyobraźni działając ze światami wyższymi, choć z pewnością jako młody teurg jestem mniej kompetentny w swojej sztuce o niebotyczną odległość, niż tessalskie wiedźmy w arkanach nekromancji, ta jest profanum dla teurgów, a sacrum dla czarownic. Któż jest mądry, aby to osądzić, w grze metamorfoz światów?Zło, które czynią ludzie
Zapaliłem świeczkę w stojaku, który dostałem od niej. Poleciłem siebie, moją rodzinę bliskim przodkom, aby byli zapamiętani. Abym też pamiętał. Powołałem wielką, przestrzenną ciemność, zapalając w niej miliony świeczek dla podziemia. Dla wszystkich zapomnianych zmarłych. Sigilaria. W starożytnym Rzymie poświęcali mężczyzn dla Ojca Dis, zarzynali ich jak owce, jak wyczytałem w Saturnaliach Makrobiusza. Był to zapis tradycji, który oferował swojemu synowi. Zwyczaj był potem zastąpiony podczas epoki królestwa, później republiki rzymskiej poprzez zapalanie świeczek i preparowanie białych masek zamiast sacrificio, rytualnego zabójstwa. Di Manes, dobrzy zmarli, przodkowie moi i innych, nie rozróżniając małodusznie na etniczność, zwyczaj, religię, region czy kolor skóry. Ci co zostali, ci w mgłach podziemia jak ławica ryb unosząc się przy powierzchni wielkiej otchłani. A także ci, co są pocieszeni w innych światach. Najpierw moja własna linia, potem ta innych. Jest to forma nekromantycznego nepotyzmu. Utożsamiamy się z naszymi bliskimi, wspomnieniami, kochamy ich, szanujemy ich, tak najłatwiej rozszerzyć to na resztę ludzkiej rasy. Przynajmniej wierzę, że tak to powinno działać.
Wyłączyłem światła. Zaprzyjaźniony demon-cień wyrastał po mojej lewicy z szafy, która była jego mauzoleum, jego zwięrzęco-insektoidalna czarna twarz, fronton jego tożsamości błyskał na biało podobnymi twarzom uwięzionych zmarłych deformacjami, mały latający ćmok, którego traktowałem jak adoptowanego syna, przyglądał się operacjom. Piękna biała dusza dotknęła mojego ramienia, zakładając przepaskę z inskrypcjami na moją rękę. Te wydarzenia odbywały się równolegle w czasie. W końcu nasz czas jest relatywny w stosunku do świata astralnego. Jeden oddech człowieka to kilkadziesiąt oddechów ducha, stąd czas płynie dla nich wolniej. Z perspektywy człowieka duchy przemieszczają się kilkadziesiąt razy szybciej, działając w podobny sposób. Niektóre cienie po prostu stoją, złapane w długiej myśli, po tym jak przestaną krzyczeć, gdy nikt ich nie słyszy, zaczynają szeptać, stając się ciche. Żyjący nie słuchają, nie słyszą. Widzę je, bo jestem na wpół martwy. Moje serce bije, biologiczne procesy są niezaburzone, wzmocnione jakąś dziwną magią. Moja skóra, mięśnie, ścięgna, kości, mózg, płyny od czasu do czasu były odnawiane przez chtoniczne aethyry. Nie czyni mnie to nieśmiertelnym, jedynie ratuje moje wykończone ciało. Po operacji inwokacji i polecenia zmarłych bóstwom i przewodnikom dusz położyłem się w łóżku słuchając Offermose — Mørkt Forår feat. Of The Wand & The Moon, Grift. Demonica z czarnego ognia pocałowała mnie delikatnie w policzek, dotknąłem jej ręki, napisała coś na mojej skórze ostro zakończonym palcem. Cała moja skóra jest pokryta niewidzialnym pismem, zapisana historiami, faktami, kłamstwami, poleceniami, komendacjami, przynależnością, informacjami dla tych, co czytają w czarnym języku cieni. Otworzyłem oczy, męska maska zmarłego człowieka była wykrzywiona w groteskowym bólu, wyrastając z poduszki tuż obok. Zmarli mieszkają w moim ciele, miriady istnień wymieniają się nim.
Zapytałem jednej z tych istot: ‘Co sprawiło, że świat jest tak zły?’ — co echem rozbrzmiało jak naiwne pytanie w moim umyśle. Silny mały bękart. Zapomniał już o jadowitym bólu, małych przyjemnostkach pośród psychicznych tortur, co były przerywane ciężkością surowości wobec siebie. Była też lekkość, od czasu do czasu, skoncentrowana, człowiecza lekkość, niemniej jednak silna.
— ”Ludzie” — odpowiedziała moim głosem, przybierającym tembr zmęczonej kobiety.
— ”Zapomnieli, możliwość czynienia zła jest większa, twoja rasa wzrosła w siłę, jednocześnie w zapomnienie” — odpowiedziała mną.
— ”Co skorumpowało rasę ludzi?” — spytałem.
— ”Zawsze byli niewdzięczni, ich zło zaraziło inne światy” — odpowiedziała.
— ”Nie godzę się na to” — odpowiedziałem — ”Jeżeli ludzie są zdolni do czynienia piękna, wielkości, jakże to?” — kwestionowałem jej słowa.
— ”Zwierzęca część była dziecięciem natury, gdy ludzie odłączyli się od niej, będąc zdolnymi do boskości, zamknęli oczy na swoje pochodzenie, z natury zrobili wroga, z czasem zapominając o boskości, obracając się przeciwko sobie” — odpowiedziała.
— ”Zatem zło rośnie z czasem” — wiedziałem to, tarcie natur — “Ale czy są metody pokonywania cierpienia, zła, co Hindusi, buddyści wiedzieli, Gigantomachia wewnątrz” — zapytałem.
— “Te metody są dane niepamięci, jest pewien fortel” — szepnęła.
— ”Jaki fortel?” — przyciągnęła moją uwagę.
— ”Głęboki fortel związany z ogniem chaosu uchwytującym niższe światy boskości, ma to swoje następstwa” — odpowiedziała.
— ”Rzecz jasna, konsekwencje, czy małpy są złe?” — spytałem jak dziecko — “Tylko ludzie mogą być bestialscy, idylliczni”.
— ”Taka jest cena naznaczenia dziecka natury jako Boga, jakby wiążąc boskość w człowieku” — odpowiedziała.
— ”Lecz czy nie jest to zbyt proste, cały fortel uchwycenia boskości, czy jest coś więcej?” — drążyłem dalej.
— ”Żądza” — “Sensualizm” — “Życie biologiczne, generacyjne” — “Człowiek nie był zrobiony dla szczęścia” — odpowiedziała.
— ”Ale nie był też docelowo zrobiony dla cierpienia, czy powinniśmy obwiniać Bogów, architektów, oceniać co dobre, a co złe?” — spytałem.
— ”Nie ośmielaj się, są twoimi przyjaciółmi, ciężar eonów, nieskończoności za twoją rasą, nieskończoność przed nią, kiedy już nie będzie istnieć” — odpowiedziała cicho.
— ”Powiedziano mi że moja rasa była zrobiona z krwi Aw-Ili, smoka starszej generacji, starszego nawet od Igigi Sumeru, aby działać w pocie czoła jako buntownik, te archetypy się powtarzają, czyż nie? — zapytałem.
— ”Zatem jako niewolnik wykup się, twoja rasa nie zawsze była rasą niewolników” — wyszeptała zanim odeszła. — ”Lecz nie gardź tym światem, jak ci, co go znienawidzili” — zebrała swoją siłę, swoje skrzydła, porywając się do lotu z mojego ciała, znikając na nocnym niebie.
więcej..