Facebook - konwersja
Czytaj fragment
Pobierz fragment

  • Empik Go W empik go

Nożyczki - ebook

Wydawnictwo:
Data wydania:
1 września 2021
Format ebooka:
EPUB
Format EPUB
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najpopularniejszych formatów e-booków na świecie. Niezwykle wygodny i przyjazny czytelnikom - w przeciwieństwie do formatu PDF umożliwia skalowanie czcionki, dzięki czemu możliwe jest dopasowanie jej wielkości do kroju i rozmiarów ekranu. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
, MOBI
Format MOBI
czytaj
na czytniku
czytaj
na tablecie
czytaj
na smartfonie
Jeden z najczęściej wybieranych formatów wśród czytelników e-booków. Możesz go odczytać na czytniku Kindle oraz na smartfonach i tabletach po zainstalowaniu specjalnej aplikacji. Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Multiformat
E-booki w Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu. Oznacza to, że po dokonaniu zakupu, e-book pojawi się na Twoim koncie we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu.
(2w1)
Multiformat
E-booki sprzedawane w księgarni Virtualo.pl dostępne są w opcji multiformatu - kupujesz treść, nie format. Po dodaniu e-booka do koszyka i dokonaniu płatności, e-book pojawi się na Twoim koncie w Mojej Bibliotece we wszystkich formatach dostępnych aktualnie dla danego tytułu. Informacja o dostępności poszczególnych formatów znajduje się na karcie produktu przy okładce. Uwaga: audiobooki nie są objęte opcją multiformatu.
czytaj
na tablecie
Aby odczytywać e-booki na swoim tablecie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. Bluefire dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na czytniku
Czytanie na e-czytniku z ekranem e-ink jest bardzo wygodne i nie męczy wzroku. Pliki przystosowane do odczytywania na czytnikach to przede wszystkim EPUB (ten format możesz odczytać m.in. na czytnikach PocketBook) i MOBI (ten fromat możesz odczytać m.in. na czytnikach Kindle).
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
czytaj
na smartfonie
Aby odczytywać e-booki na swoim smartfonie musisz zainstalować specjalną aplikację. W zależności od formatu e-booka oraz systemu operacyjnego, który jest zainstalowany na Twoim urządzeniu może to być np. iBooks dla EPUBa lub aplikacja Kindle dla formatu MOBI.
Informacje na temat zabezpieczenia e-booka znajdziesz na karcie produktu w "Szczegółach na temat e-booka". Więcej informacji znajdziesz w dziale Pomoc.
Czytaj fragment
Pobierz fragment

Nożyczki - ebook

Justyna, młoda dziewczyna o perwersyjnych zainteresowaniach seksualnych, postanawia zrealizować swoje fantazje. W tym celu udaje się w podróż z przypadkowo poznanym tirowcem. Mężczyzna wydaje się nieśmiały i niegroźny, jednak pod tą maską kryje się zupełnie inny człowiek. Czy Justynie spodoba się drugie oblicze towarzysza podróży? Jakie będą konsekwencje jej podążania za swoimi pragnieniami? Mocny thriller erotyczny dla dorosłych czytelników i jednocześnie bardzo dobre studium rozwijającej się seksualności młodej kobiety zderzonej z brutalną rzeczywistością.

Kategoria: Kryminał
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-66899-53-7
Rozmiar pliku: 2,6 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

PROLOG
PIĘĆ TYGODNI WCZEŚNIEJ

Była już prawie dziesiąta, gdy zamknęła za sobą żelazną bramkę. Spojrzała w głąb parku. Nieliczne latarnie wzdłuż alei skąpo oświetlały asfaltowy dukt. Żółtawe plamy oddzielone od siebie długimi odcinkami cieni nie dawały jej poczucia bezpieczeństwa. Lubiła to: dreszcz lęku, podniecającą obawę, szybsze bicie serca gotowego do ucieczki.

Zdjęła pantofle na wysokich obcasach. Chłodny asfalt prawie kłuł ją w nagie stopy. Zależało jej na ciszy. Chciała przemknąć przez park, wsłuchując się w każdy dźwięk, każdy szelest. Szukała dźwięku gałązki łamanej ludzką stopą. Szelestu liści trąconych nieostrożnym ramieniem. Głuchego stukotu obuwia śpieszącego w jej kierunku.

Media nigdy nie podały, aby w tym parku ktokolwiek kogoś napadł, ale ona miała nadzieję, że prawda jest inna. Że ofiary gwałtów milczą, a oprawcy nadal odwiedzają park, czekając na nieostrożną kobietę. Taką jak ona. Wzięła głęboki wdech i ruszyła przed siebie.

Ta dzisiejsza randka, to spotkanie miało dać jej nadzieję na lepsze życie. Tak jej się tylko wydawało. Popróbowała już kilka razy i za każdym razem odchodziła zawiedziona. Nie szukała miłości. Już w nią nie wierzyła. Pragnęła jedynie przyjemności. Tylko tego szukała.

Jej pierwszy chłopak długo ją zadręczał prośbami o przejście na wyższy poziom – jak to określał. Przyjmował jej odmowy przez cały pierwszy rok liceum i koniec wakacji. Uległa, gdy zrozumiała, że powoli staje się wyrzutkiem. Kimś niedoskonałym. Osobą niepełnosprawną. Wówczas pomyślała, że nadszedł czas. Umówili się w jej domu. Rodzice byli u przyjaciół i nie powinni wrócić przed północą. Całowanie i przytulanie było dla niej mechanicznym zabiegiem. Tak robią wszyscy, więc powtarzała to, by nie odstawać. By nikt jej nie zarzucił, że jest zimna, pozbawiona kobiecej namiętności. Ale nie czuła nic z tego, co widziała w oczach aktorek całowanych na ekranie. Nie czuła pożądania. Pozwoliła mu dotknąć swoich piersi w nadziei, że coś w niej pęknie i poruszy jej wnętrze. Czekała, aż drżąca dłoń wsunie się między jej uda. Pragnęła stać się kobietą. Udowodnić światu, że jest przydatna. Że jest pożądana. Sama zsunęła jego dłoń na biodro. Zamiast podniecenia poczuła do niego litość. Chłopak zadrżał. Przez chwilę cały dygotał, po czym znieruchomiał. Odsunął dłoń z jej suchego, obojętnego łona, po czym wybiegł z mieszkania. Już nie byli parą, ale po tygodniu dotarło do niej, że już nie jest dziewicą. Co z tego, że dowiedziała się o tym jako ostatnia? Co z tego, że zamiast dwóch orgazmów, jak głosiła plotka, otrzymała łzy? To wówczas przestała wierzyć w miłość. To w tę noc wybiegła z domu. Pobiegła przed siebie, byle najdalej od swego łóżka. Ciemność zaprowadziła ją do pobliskiego parku. Wbiegła przez otwartą furtkę, której nigdy nie zamykano na noc, mimo że tak głosił regulamin. Zatrzymały ją dopiero złowrogie cienie. Rozejrzała się i poczuła lęk. Coś trzasnęło w zaroślach, jakaś gałązka lub patyk. Coś sapnęło, wciągając gwałtownie powietrze. Wyobraziła sobie, że ktoś się tam czai. Ktoś ją obserwuje z ukrycia. Czyha na nią. Krew gwałtownie uderzyła w jej żyłach, poczuła przypływ adrenaliny. Stała bez ruchu. Sparaliżowana strachem wyczekiwała ataku. Trzepot skrzydeł. Przeciągłe miauknięcie kota i koszmar minął. Odetchnęła z ulgą i usiadła na pobliskiej ławce. Wówczas spostrzegła, że jej kobiecość jest rozpalona i mokra. Gotowa dać jej radość. Otwarta dla mężczyzny. Dla niej samej.

Mężczyzna, którego dziś spotkała, miał być tym, który wyzwoli ją z udręki. Otworzy jej kwiat i wprowadzi w świat kobiet znających swoje potrzeby. Wybrała go, przeszukując strony internetowe. Zamówiła jak zamawia się książki z wirtualnych księgarń. Nie musiał być przystojny, szarmancki ani biegły w prawieniu komplementów. Nie wymagała od niego róży na pierwszej randce. Wybrała twarz. Stanowczą i zdecydowaną. Oczy, w których jest moc i determinacja. Usta, które wypowiedzą ostateczne zdanie. Ramiona, które nie znoszą sprzeciwu. Dłonie, które wezmą to, czego pragnie ich właściciel. Zamówił dla nich drinki. Powiedział, że mieszka w tym hotelu. Na drugim piętrze. Wiedziała, że to zaproszenie. Była gotowa. Chciała tego. Myśl, że zostanie sama z obcym mężczyzną w hotelowym pokoju, rozgrzała jej ciało. Odezwało się w niej kobiece pragnienie. Uśmiechnęła się. A potem mężczyzna stał się miły. Uprzejmy i delikatny. Sprawił, że lęk ustąpił. Stał się jej bliski. Stał się kimś, komu może zaufać. Czar prysł. Pragnienie odeszło szybciej niż przybyło. Jej kobiecość oddała swe ciepło i swą wilgotność, pozostawiając nieczuły fragment na jej ciele. Przegrała. Powiedziała, że musi iść do toalety. Stojąc między sedesem a umywalką, zamówiła taksówkę. Wróciła do stolika tylko po to, aby widzieć, gdy nadjedzie. Już go nie słuchała. Nie miała nadziei, że coś, co padnie z jego ust, zmieni ją w kobietę pragnącą mężczyzny.

Gdy zobaczyła światła podjeżdżającej pod główny hol taksówki, wstała i grzecznie podziękowała za wieczór. Jego zdumienie nie zrobiło na niej wrażenia. To nie był jej pierwszy raz. Po prostu wstała, powiedziała „dobranoc” i wyszła z hotelu.

Coś pękło z trzaskiem! Serce uderzyło jej w piersi, osiągając wyższe obroty. Krzak po prawej stronie alejki poruszył się lekko. To był człowiek. Chyba mężczyzna. Chował się za wysokim krzakiem i być może czekał na nią. Miała taką nadzieję. Lęk szybko dał o sobie znać. Budziło się w niej pragnienie. Brudny i zapluty chodnik, po którym boso stąpała, napawał ją wstrętem. Uwielbiała to. Czuła narastające ciepło między udami. Szybko zeszła ze środka uliczki i skryła się w cieniu. Nasłuchiwała. Między uderzeniami serca wyłapywała urywane słowa. Zbyt ciche, aby mogła je zrozumieć, ale był to głos kobiety. Podeszła bliżej i przywarła plecami do grubego drzewa. Kilka metrów od zarośli skrywających dwie osoby.

– Poczekaj, bo porwiesz.

Zerknęła w tamtą stronę. Zobaczyła dwie sylwetki mniej więcej tego samego wzrostu. Jedna była drobna, kobieca. Druga zaś zwalista i krępa. Zapewne przyszli tu z pobliskiej dyskoteki.

Nagle dał się słyszeć kobiecy jęk, a potem syknięte przez zęby:

– Nie śpiesz się.

Mężczyzny nie usłyszała. Może nic nie mówił. Może milczał i robił swoje.

Słyszała tylko oddech kobiety; powolny i miarowy. Wyobraziła sobie, że to ona stoi tam i oddaje się obcemu mężczyźnie. Że to jej biodra trzymają mocne dłonie. Że to w nią wchodzi mężczyzna. Wsunęła dłoń między uda i poczuła wilgoć. Uśmiechnęła się. Zsynchronizowała swój oddech z kobiecym jękiem i zamknęła oczy. Dłonią odchyliła materiał majtek i pogładziła gorące wejście do jej ciała. Nie usłyszała, kiedy kobieta zamilkła. Zajęta sobą nie zwróciła uwagi na głuche odgłosy pięści uderzającej w ciało. Gdy otworzyła oczy, było już po wszystkim. A ona, szczęśliwa i uśmiechnięta, przeszła po cichu obok zarośli ku przeciwległemu wyjściu z parku. Pomyślała, że mimo wszystko to był udany wieczór.

Mężczyzna skryty w zaroślach zauważył ją, gdy wyszła zza grubego pnia. Chyba go nie widziała. Nie krzyczała, nie uciekała, więc nie była niepożądanym świadkiem. Oparł się o drzewo i zapiął rozporek. Jeszcze nie myślał trzeźwo. Jeszcze targało nim ostatnie przeżycie, ale odrzucił myśl o pościgu. Nie był idiotą. Kobieta – ta, z którą tu przyszedł – leżała na trawie. Spojrzał ostatni raz za oddalającą się dziewczyną, po czym ukląkł obok leżącej. Przytknął dwa palce z boku szyi. Wyczuł tętno, a potem nachylił się do jej ust i sprawdził, czy oddycha. Oddychała. Przysiadł pod drzewem, postanawiając, że poczeka aż kobieta się ocknie. Wiedział z doświadczenia, że to długo nie potrwa; co najwyżej kilka minut. Wie, co potem zrobi. To nie jest jego pierwszy raz. Uda, że się zapomniał i przeprosi. Jeśli to nie wystarczy, zapłaci. Gdy to nie pomoże, zastraszy. Wiedziała, po co idzie z nim do parku o tej porze. Nie zdradzi go. A gdyby nawet, to go nie zna. Nie wie, gdzie go szukać. Zadbał o to przy pierwszym spotkaniu. Postarał się, aby poznała jego fałszywe nazwisko i imię. Potem odejdzie i nigdy nie wróci w to miejsce. Tak jest bezpieczniej.ROZDZIAŁ 1

Zrobiłam to! Spakowałam się dziś rano i ruszyłam szukać szczęścia. Siedzę teraz w kabinie wielkiej ciężarówki i podziwiam widoki przesuwającego się za oknem świata. Mój dobroczyńca, kierowca skupiony na swojej pracy, nie odzywa się. Siedzi dobry metr ode mnie i wpatruje się w obraz przed szybą tira.

Zaczepiłam go na stacji Orlen, tuż przy trasie wylotowej z Gdańska. Wybrałam go, nie kierując się żadnymi specjalnymi cechami, ot, zwykła kobieca intuicja. Troszkę się bronił, nie chciał mnie zabrać, ale zrobiłam minę dziewczynki proszącej o cukierka i uległ.

Później, już w kabinie ciężarówki, zamieniliśmy kilka zdań zabarwionych niezręcznością sytuacji, w jakiej się obydwoje znaleźliśmy. Skąd? Dokąd? I po co? Dało się wyczuć w naszej rozmowie chęć zachowania norm towarzyskich, jakie powinny zaistnieć między dwójką poznających się ludzi. Ale widziałam, że nie ma ochoty wdawać się w rozmowę z nieznajomą kobietą, więc nie naciskałam. Trochę byłam zaskoczona jego małomównością. Spodziewałam się odważnego, silnego mężczyzny, który pragnie towarzystwa i rozmowy po długich samotnych kilometrach, a tu trafia mi się milczek. Nosi obrączkę. Chyba jest z tych nielicznych kierowców, którzy jednak kochają swoje żony, są im wierni i omijają parkingi z tirówkami. Oczywiście o to nie pytam; nasza rozmowa powoli umiera.

Moja obecność w kabinie jest dla niego czymś nieznanym, niepożądanym, obcym i chyba wrogim. Czuję to. Swoją walizeczkę podróżną położyłam na środku podłogi. Sam wskazał mi to miejsce między dwoma fotelami szerokiej kabiny, w której panowała zdumiewająca czystość. Kabina jest sporych rozmiarów, dzięki czemu wygodnie się podróżuje i jest funkcjonalnie. W milczeniu rozglądam się po pomieszczeniu, w jakim przyjdzie mi spędzić kilka godzin. Mój szofer szybko przełącza stacje radiowe, szukając zapewne czegoś, co nie naruszy naszego milczenia, a ja przyglądam się zaskakującemu ładowi i porządkowi, jaki panuje wokół mnie. Najbardziej dziwi mnie brak kurzu.

W domach mężczyzn, u których byłam, zawsze był kurz. Nawet gdy starali się zadbać o ład, zapominali o dokładnym wytarciu kurzu. Tu jest mi trudno go znaleźć, zaległ tylko w cienkich szparach, do których sama miałabym problem dostać się ze ściereczką. Czarne, wyglądające na nowe dywaniki są świeże i dokładnie wytrzepane z pyłu ulicznego. Moje zainteresowanie skupia się na białym posłaniu łóżka, które jest tuż za naszymi fotelami. Jest czyste i starannie zaścielone.

– To chyba wygodne mieć łóżko w pracy? – pytam.

Moja niedyskrecja go peszy. Szybko odwracam wzrok. Chyba jest zażenowany tą sytuacją, bo się czerwieni. Daję mu spokój, zamykam oczy i uciekam od rzeczywistości. Mogę zasnąć i jestem pewna, że nic mi nie grozi ze strony mojego towarzysza podróży. Nie spojrzał nawet na moje piersi swobodnie poruszające się pod cienką, lecz nieprześwitującą bluzką na delikatnych ramiączkach. Jego wzrok błądził w różne strony i tylko kilka razy spojrzał mi w twarz, lekko się przy tym rumieniąc i uciekając gdzieś oczyma niby w jakimś konkretnym celu – to na licznik dystrybutora, to na inną ciężarówkę. Nie wiedziałam, że dorosły mężczyzna, chyba sporo po czterdziestce, może czerwienić się z powodu młodej, ciut nachalnej kobiety. Sen jednak nie nadchodzi, trzymając mój błogostan w zawieszeniu między świadomością a niebytem, kołysząc umysł w marzeniach sterowanych wyobraźnią. Ulatniam się więc z teraźniejszości w przyszłość, ku celowi mojej podróży.

Widzę przystojnego bruneta spotkanego gdzieś na trasie i naszą pierwszą rozmowę. Odtwarzam każdy możliwy przebieg tej krótkiej znajomości, uwzględniając tylko jedno zakończenie. Wyobrażam sobie miejsce, gdzie go poznam. Dyskoteka. Myślę o tym, jak go zwiodę, dając mu nadzieję na szybki numerek. Jak dam się prowadzić w ciemną uliczkę, pobliski park, gdzieś, gdzie będzie mógł ofiarować mi to, czego pragnę. Potem gdy jego dłonie zawędrują za daleko, zmienię zdanie. Powiem „nie”. Słabo, delikatnie, tylko tak, aby wzbudzić w sobie to pierwotne uczucie wstydu. On tego nie usłyszy. Dalej będzie szukał dostępu do mojego ciała, dysząc mi w twarz. Potem przyjdzie lęk, wstręt i bezsilność. Delektuję się szczegółami tworzonymi przez mój umysł. Są niewyraźne i pozbawione twarzy, ale bardzo odczuwalne cieleśnie. Czuję ciepło w moim wnętrzu, które powoli przesuwa się ku dołowi, ku mojemu podbrzuszu. Mały uskrzydlony diabełek wzbija się do lotu w moim brzuchu i drażni skrzydełkami moje wnętrze. Jeszcze nie teraz. Za szybko. Powtarzam to głośno w mojej głowie i staram się zapanować nad pożądaniem. Otwieram oczy i uciekam przed natarczywymi obrazami.

Przekręcam głowę i spoglądam na profil mojego szofera. Jest w nim coś, co uspokaja moje pragnienie, co powoduje, że ciepło ze mnie odpływa. Diabełek ulatuje gdzieś w moje wnętrze, ginąc w nim bez śladu. Kierowca jest dobrym człowiekiem kochającym swoją żonę i rodzinę. To nie jest typ faceta, jakiego szukam. Nie wiem tego na pewno, ale czuję, że nie dałby mi rozkoszy, jakiej pragnę. Jest zbyt dobry, zbyt delikatny. Teraz wiem, dlaczego zdecydowałam się właśnie na niego, tam na stacji. Moja intuicja wybrała bezpieczny transport dla mnie i dla niego. Nie on ma być moim brunetem, nieznanym i nigdy później niespotkanym. Tym, który da mi pierwszą rozkosz lub cierpienie. Nie wiem tego jeszcze. Nie jestem pewna wyniku tej podróży. Obecnie istnieje tylko pragnienie ukryte w mojej głowie i trawiące moją kobiecość wspomnienie rozkoszy sprzed kilku lat. Chcę przeżyć ją ponownie, bez względu na konsekwencje. Przez lata rozmyślałam nad tym, co wydarzyło się tej niezapomnianej nocy w cichym rodzinnym domu. Strach, bezsilność, obrzydzenie i na koniec niewypowiedziana rozkosz. Ta rozkosz, która nigdy się później nie powtórzyła, nie pozwala mi o sobie zapomnieć. Chcę tego jeszcze raz! Chcę tej rozkoszy całym ciałem i całym umysłem!

Mimo świadomości zła, jakie niesie moja żądza, pragnę znów poczuć strach, wstyd i obrzydzenie. W tej kolejności. Wszelkie próby zaspokojenia w udawanym świecie nie dają mi ulgi. Muszę odtworzyć ten obraz z wszelkimi szczegółami. Ciemność, lęk, bezsilność, wstyd i upokorzenie. Potem odwaga, złość i pragnienie. Gdy mi się to uda, otrzymam dar niewypowiedzianej rozkoszy. Lub zawód w pogoni za czymś, co już nie istnieje lub było tylko snem małej dziewczynki. Odwracam głowę w stronę bocznego okna i przyglądam się umykającemu krajobrazowi.

Trwam w jakimś dziwnym spokoju. Zważając na to, co zamierzam zrobić w najbliższej przyszłości, może nawet dziś, nie denerwuję się. Dziwi mnie to, aczkolwiek nie martwi. Czy moja podświadomość zna przyszłość? Czy wie coś, czego ja się nie domyślam? Zna zakończenie tej przygody? Jeśli tak jest w istocie, to nie muszę się obawiać o mój los. Może wie, że zdezerteruję w ostatniej chwili i ucieknę, nie uzyskawszy nic prócz wstydu? To jedno z rozważanych przeze mnie możliwych zakończeń. Bezpiecznych zakończeń. Może zna uczucie spełnienia, jakie czeka na mnie na końcu tej drogi? Rozkoszna perspektywa.

Lekkie drżenie w kieszeni spodni oznajmia mi, że ktoś chce ze mną rozmawiać. Nie mam na to ochoty, nie dziś, nie jutro, nie w tym tygodniu. Nie chcę też wiedzieć, kto się mną zainteresował i zapragnął usłyszeć mój głos w słuchawce telefonu. Chcę być sama z moimi myślami i pragnieniem. Nie chcę usłyszeć czegoś, co zmąci mi myśli i wpłynie na moją decyzję. Oczywiście nikt nie zna celu mojego wyjazdu. Prawdziwego celu wyjazdu. Oficjalnie wyjechałam na kilkudniowe szkolenie do Warszawy. To naiwne kłamstwo przechodzi u wszystkich mogących mieć wątpliwości, gdzie też podziała się ich ukochana córka i koleżanka. Nigdy nie nauczyłam się kłamać, ale wyszkoliłam się w eufemizmach i z nich często korzystam, unikając oczywistej prawdy. Tym razem musiałam po prostu zełgać. Uprzedziłam kilkoro osób, zwłaszcza moją matkę, że nie zawsze zdołam odebrać telefon, bo będę przecież na zajęciach mających dokształcić moje zdolności kulinarne, i żeby lepiej pisali SMS-ki, na które odpowiem w wolnych chwilach. W pracy to już inna sprawa. Szef jest pod moim urokiem i zawsze bez problemu udaje mi się wyłudzić od niego trochę wolnego. Roztoczyłam przed nim zawiły problem, jaki przytrafił mi się w życiu, używając słów, które tylko mącą mu jasność umysłu i nie dają jednolitego obrazu. Machnął więc na koniec ręką i zgodził się, mimo że sezon kulinarny zaczął się rozkręcać. W nagrodę otrzymał możliwość zerknięcia w mój dekolt, gdzie bezwstydnie tańczyły moje nieskrępowane piersi. Czułam jego wzrok wędrujący szybko po moim ciele, gdy wstawałam z krzesełka przed jego biurkiem, nachylając się bezczelnie do przodu, niby mając problem z odstawieniem krzesła do tyłu. Zasłużył na to. Ja też. Może dostałby więcej, przemknęła mi taka myśl przy innej okazji, ale nigdy nie posuwa się dalej niż dyskretne spojrzenia na moje piersi. Gdy nie patrzę, wpatruje się w mój biust. Tylko on jest dla niego magnesem. Nigdy nie interesował się niczym innym. Czasami myślę, że jest po prostu sprytny i specjalnie pokazuje mi, co go we mnie najbardziej interesuje, mając w tym jakiś cel. Wie, że nie noszę stanika. Wie to od początku naszej znajomości.

Nie mógł oderwać ode mnie wzroku w czasie rozmowy o pracę. Cienki materiał sukienki doskonale uwydatniał moje sutki. Podobało mi się to. Jego wzrok muskający moje piersi przywołał dawne uczucie dotyku męskiej dłoni na ledwie wypukłym cycku kilkunastoletniej dziewczyny. Tamto uczucie wstydu dziś miesza się ze wspomnieniem rozkoszy, jaką otrzymałam w nagrodę za dotyk na moich dziewiczych, zbyt młodych piersiach.

Mój przyszły pracodawca patrzył właśnie w ten znajomy sposób, jakiego doświadczyłam pierwszy raz, poznając nowego kolegę taty, dawno temu. On również taksował moją ledwie zaokrąglającą się figurę kobiety zbyt młodej na to spojrzenie. Ja jednak, zagłuszając wstyd, cieszyłam się z jego dyskretnych spojrzeń wędrujących po moich odsłoniętych nagościach i zakrytych intymnościach. Czułam się dojrzałą kobietą, mimo że jeszcze nią nie byłam. Tamten mężczyzna odszedł po naszej wspólnej nocy, zostawiając rozdygotane ciało młodej dziewczyny zwiniętej w kłębek, która ledwie poznała nieznaną ekstazę tkwiącą w jej ciele. Jak duch uleciał w czerń nocy, zostawiając ślad na śnieżnej pościeli mojego łóżka. Ślad, który schowałam przed matką i przed samą sobą ze wstydu i lęku. Mój pierwszy kochanek nigdy już nie powrócił, zapewne z obawy przed konsekwencją czynu, jakiego się dopuścił. A ja milczałam. I nigdy o niego nie pytałam.

Kabina wielkiej ciężarówki zabujała się niebezpiecznie kilka razy w lewo i prawo, gdy mój szofer zjeżdżał z asfaltowej drogi na piaszczysty plac, na którym czekało już kilkanaście ciężarówek. Dołączyliśmy do nich, wykonując kilka manewrów i wzniecając przy okazji ogromną chmurę żółto-szarego pyłu.

Syk uchodzącego powietrza gdzieś za nami i gwałtownie urwany, stłumiony bulgot potężnego silnika oznajmiły mi koniec jazdy. Nie wiem, co teraz. Niepokój związany z niepewnością lekko uciska mi żołądek. Co teraz? Czekam, aż coś powie. Coś zrobi.

– Muszę tutaj spauzować. – Jego pewność w tym krótkim zdaniu budzi moje zdziwienie. Gdzie jego nieśmiałość i drżenie w głosie? I co oznacza: „Muszę tutaj spauzować”?

Nie wytrzymuję.

– Czy to znaczy, że każesz mi odejść?

Jestem naprawdę zaniepokojona sytuacją. Słowa, jakie wypowiedziałam, mają wywołać w nim uczucie wstydu. I faktycznie, czerwieni się jak młodzieniec. Jestem okrutna, wiem o tym, ale nie mogę się cofnąć. Jest mi potrzebny. Tylko na czas przejazdu. Jeden kierowca, jeden świadek. Nic więcej.

– Ależ nie! Nie wyrzucam cię i nie chcę się ciebie pozbyć. Muszę po prostu odpocząć regularne czterdzieści pięć minut.

Regularne co? Spauzować? Czy on to wymyśla, aby jednak się mnie pozbyć? Widzi zdziwienie na mojej twarzy, a ja staram się nadać jej wyraz błagalnej miny, mówiącej „nie zostawiaj mnie”.

– Taki przepis – szybko tłumaczy. – Muszę odpocząć czterdzieści pięć minut po czterech i pół godzinach jazdy. Taki jest przepis.

Jak znawca prawa przedstawia mi konieczność zatrzymania się gdzieś w Polsce, pośrodku lasu. Gdzie jestem? Dociera do mnie, że nie wiem, gdzie się znajduję.

– I co będziemy tutaj robić przez te czterdzieści pięć minut?

Nie jestem miła, karcę się za to w myślach. Cholera, przecież facet wiezie mnie tam, gdzie chcę, za darmo, a ja marudzę, gdy chce odpocząć. Suka ze mnie! Lecz nic nie dodaję i rozglądam się za toaletą. Na pewno jest w tym obleśnym barze, który stoi tuż przy ścianie lasu.

Drewniana chata z wysokim poddaszem, obszerny ganek i mały ogródek ze stolikami przed nim. Napis na drewnianej desce umieszczonej tuż nad wejściem brzmi „Karczma u Tomka”. Zobaczmy więc, co Tomek może mi zaoferować. Mój szofer kręci się na swoim fotelu, sięga gdzieś, wyciąga portfel, coś naciska, coś przełącza, zachowuje się jak pilot po zatrzymaniu samolotu. Przyglądam się mu z zainteresowaniem i czekam na jego decyzję. Co powie?

Jego krzątanina trwa już zbyt długo, chyba nie wie, co ze mną zrobić. No dobrze, pomogę.

– Idziemy na kawę? Ja stawiam.

Moja propozycja wywołuje w nim jeszcze większą panikę, znowu oblewa się rumieńcem. Dlaczego tak na mnie reaguje? Nie wierzę, że jest aż taki wstydliwy. Ma obrączkę na prawidłowym palcu. Jest więc żonaty. Ma prawdopodobnie dzieci. Jakoś zaciągnął swoją wybrankę przed ołtarz. Lub ona to zrobiła. W każdym razie ma kontakt z kobietą. Albo tylko się w ten sposób maskuje. Może to jego sposób na ukrycie się w świecie związków małżeńskich? Może jest pedałem? Przez sekundę zastanawiam się nad taką możliwością, ale dochodzę do wniosku, że to nie może być prawda. Nie wygląda mi na pedała, choć nigdy nie umiałam rozpoznać ich w swoim otoczeniu. Coś mi podpowiada, że jest po prostu nieśmiały. I tyle.

– No dobrze. Ale ja muszę coś zjeść. – Jego niepewność i lekko drżący głos powraca. – Nie żebym chciał, abyś postawiła mi obiad! – szybko dodaje i ponownie się rumieni. – Zawsze zatrzymuję się w tym miejscu. To taka moja tradycja – mówi, po czym się uśmiecha, czując zapewne, że wybrnął z niezręcznej sytuacji.

Wybrnął. A ja mam ochotę zjeść z nim obiad i za niego zapłacić. Lęk odzywa się we mnie, gdy dociera do mnie sens jego słów. Zawsze się tu zatrzymuje, więc na pewno dobrze go znają. Nie mogę się pokazać z nim w tym przybytku. Nie po to zrezygnowałam z pociągu, autokaru, aby teraz dać się zapamiętać kilku osobom z personelu, który na pewno zwróci uwagę na nową towarzyszkę starego bywalca. Za duże ryzyko.

– OK. Muszę tylko do toalety. Proszę spokojnie zjeść posiłek, ja poczekam tam na tych ławeczkach – palcem wskazuję ławki z grubych bali tuż przy lesie.

Widać, że odpowiada mu taki obrót sprawy. Jego twarz odzyskuje naturalne barwy i z ulgą prawie słyszalną w jego oddechu otwiera drzwi. Ja też otwieram i… nie wiem, jak wyjść, a raczej zejść na ziemię. Chwytam się poręczy po obu stronach i próbuję postawić stopę na pionowych stopniach ciężarówki. Udaje mi się odnaleźć pierwszy z nich, gdzieś schowany pod podłogą, i decyduję się zeskoczyć. Cholera! Jest naprawdę wysoko i uginam lekko kolana, aby zamortyzować skok. Mój szofer jest już przy mnie i kręci głową z kwaśną miną. Zapomniałam walizeczki! Odwracam się, aby po nią sięgnąć, lecz jest poza moim zasięgiem.

– Proszę zostawić, nic jej się tutaj nie stanie – mówi uspokajająco, a ja w końcu rezygnuję z podskoków. Szybko jeszcze zastanawiam się, czy to bezpieczne. Mam tam tylko ciuchy, kilka bluzek i bieliznę na zmianę. Szczotkę do włosów i… Peruka! Nożyczki! Lęk się jednak odzywa, czerwony alarm! Gdy ktoś je znajdzie, mój plan będzie zagrożony! Jakie są szanse, aby mój szofer odkrył zawartość walizki? Analizuję szybko możliwe ewentualności i dochodzę do wniosku, że mogę ją zostawić. Będę obserwować kierowcę i jego wielki samochód.

Mężczyzna zamknął drzwi z mojej strony i razem udajemy się do chatki Tomka. W drzwiach zatrzymuje mnie zapach starości zmieszany z kuchennym wyziewem smażonych potraw. O boziu! Jestem przerażona samą myślą o wnętrzu skrytym za przedsionkiem. Czy naprawdę muszę siku? Może wytrzymam? Naprawdę się waham, a moja wyobraźnia straszy mnie obrazami wnętrza toalety. Wchodzimy. Mój szofer przechodzi przez ciemny, chłodny przedsionek i trafia do sali. Ja zatrzymuję się przed wejściem i rozglądam za toaletą. Jest po prawej stronie.

– Będę czekała na zewnątrz.

Chyba mnie nie usłyszał. Nawet nie zwolnił, nie odwrócił głowy, nie odpowiedział. Miałam już dodać, że nie jestem głodna, ale rezygnowałam i szybko uciekłam za drewniane drzwi toalety. Jestem sama. Nie jest tak paskudnie, jak podpowiadała mi wyobraźnia. Przynajmniej na pierwszy rzut oka jest OK. Zlew, lustro i niby-marmurowy blat szafki obok. Podchodzę do lustra i spoglądam na swoje odbicie. Coś się we mnie zmieniło. Jestem starsza? Zmęczona? Coś w mojej twarzy mnie zastanawia. Jest inna niż twarz dziewczyny, jaka patrzyła w lustro dziś rano przed wyjściem z domu. Spoglądam w swój umysł i rozumiem, skąd zmiana w moich oczach, twarzy. Jestem teraz tą, która ruszyła na łowy. Będę polować i zdobywać trofea. Podoba mi się ta myśl, kąciki moich ust unoszą się lekko w szyderczym uśmiechu. Szykujcie się, panowie! Idę po was!

W bojowym nastroju otwieram kolejne drzwi. Chusteczka higieniczna, deska sedesu, spodnie w dół, spodnie w górę i syk spłukiwanej wody. Wychodzę na zewnątrz toalety, potem baru i idę w stronę drewnianych ławek przy ścianie lasu. Sadowię swoje cztery litery na rozgrzanym od słońca siedzisku i opieram się wygodnie plecami. Zamykam oczy i chłonę zapach oraz dźwięk lasu. Jest cudownie. Rozluźniam się i odpływam myślami w mój raj. Cichy, spokojny i tylko mój. Nie ma w nim nikogo oprócz kilku sarenek stojących na zielonym wzniesieniu, ptaków śpiewających wśród konarów drzew i wszystkich tych bajkowych stworzeń leśnych, jakie można uznać za łagodne i płochliwe. Jestem szczęśliwa w swoim świecie, gdzie wszystko jest dla mnie. Jestem w nim małą niewinną dziewczynką. Taką, jaką byłam w dzieciństwie. Spaceruję w nim po zielonym dywanie mchu, a króliczki i wiewiórki biegają wokół mnie, ocierając się swym delikatnym futerkiem o moje gołe kostki i stopy. Jest cudownie. Tak spokojnie i sielsko. W wyobraźni wchodzę głęboko w ten raj, chcąc siłą umysłu zespolić się z nim i nigdy już nie powrócić do świata realnego. Nauczyłam się izolować go od rzeczywistości i trwać w nim tak długo, jak mam na to ochotę, lecz zawsze muszę wrócić. Nie chcę tego. Chcę pozostać w nim na zawsze.

Jednak otwieram oczy i wyskakuję ze swojego raju w świat szarego piachu. Mój rydwan stoi tam, gdzie stał, a jego kierowca jest chyba jeszcze w gościnie u Tomka. Wyciągam z kieszeni smartfon. Cholerne przyzwyczajenia. Przypominam sobie nieodebrane połączenie i sprawdzam kto to. To mama. Cholera. Naciskam na ekranie ikonkę „Połącz” i przykładam ciepłe szkło do policzka. Jeden sygnał. Drugi. Trzeci. Jest nadzieja, że nie odbierze i uniknę niechcianej rozmowy. Nie, żebym nie kochała swojej matki czy nie lubiła z nią rozmawiać. To nie to. Po prostu kłóci się to z sytuacją, w jaką się pakuję. Coś we mnie każe mi izolować się od znajomych i bliskich. Ostatni, czwarty dzwonek i…

– Halo, Justi! Gdzie jesteś? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów!?

Nie znoszę, gdy ktoś zwraca się do mnie Justi! Nawet, a właściwie zwłaszcza, gdy robi to moja matka. Mogła przemyśleć to, gdy wybierała mi imię. Mam na imię Justyna! Krzyczę w umyśle, a do słuchawki cicho i ze słodyczą odpowiadam.

– Oj, mamo, wszystko jest w porządku.

Specjalnie zamieniam ostatnie słowo z „OK” na „w porządku”, wiedząc, że nie znosi skrótów, szczególnie obcojęzycznych. Nie chcę jej rozdrażniać, nie dziś. Nie zasługuję na to ja ani moja matka. Zwłaszcza moja matka.

– Dlaczego się nie odzywasz cały dzień!?

Wiem, że to dopiero początek pretensji i że muszę pokornie przetrwać kolejne pytania, odpowiadając na nie spokojnie, aż moja matka zaspokoi nadopiekuńczą potrzebę.

– Mamo, jestem w podróży i nie zawsze mogę rozmawiać. Mam teraz chwilkę przerwy i oddzwaniam.

Czekam na kolejny strzał.

– Zdecydowałaś się jednak na autokar? – W jej głosie czuć zawód. – A prosiłam cię, abyś pojechała pociągiem. Pociąg jest bezpieczniejszy. Ile razy o tym rozmawiałyśmy? Tak, wiem, ojciec uważa inaczej, ale znasz ojca i jego fascynacje motoryzacją. Pociągi są bezpieczniejsze! Pamiętasz polski autokar we Włoszech, ten, który spadł w przepaść? Wszyscy wówczas zginęli z winy niedoświadczonego kierowcy! W pociągu byłoby to nie do pomyślenia! – Znowu ten nieszczęsny autokar. Skąd wie, że nie jadę pociągiem?

– Mamo, wybrałam transport kołowy. Jest wygodniejszy i szybszy od pociągu. W dodatku zawiezie mnie prawie pod hotel.

– Zaniedbujesz swoje bezpieczeństwo. Mogłaś wziąć taksówkę z dworca i podjechać do hotelu. Wydałabyś trochę pieniędzy, ale podróż byłaby bezpieczniejsza. I ja byłabym o ciebie spokojniejsza.

Zrobiła to. Wzbudziła mnie w poczucie winy. Może mi się należy? W końcu nie mówię jej prawdy.

– Czy autokar jest chociaż nowy? A kierowca? Nie jest jakimś młokosem z manią wyprzedzania?

Spoglądam na wielką ciężarówkę, którą tutaj przyjechałam. Wygląda na zadbaną i prawie nową. W środku jest czysto i wszystko wskazuje na to, że nie ma więcej niż kilka lat. Tak sądzę.

– Mamo, mój transport jest solidny i bezpieczny. Kierowca to starszy facet. Ani razu nie wyprzedzał – to akurat szczera prawda. – Wszyscy, bez wyjątku, mogliby to potwierdzić. Nie musisz się martwić. – Wiem już, jakie będzie następne pytanie, więc szybko dodaję: – Nie przekracza też dozwolonej prędkości.

– Skąd wiesz? Siedzisz przy nim!? To nie jest bezpieczne miejsce. Proszę cię, abyś przesiadła się gdzieś dalej, do tyłu. Obiecaj mi, że to zrobisz!

Jak mam z tego wybrnąć? Poprosić mojego kierowcę o wstęp do jego łóżka za fotelami? Mimo kłopotliwej rozmowy uśmiecham się delikatnie. O! Jest jeszcze przyczepa.

– Obiecuję ci mamo, że zapytam kierowcę, czy są z tyłu wolne miejsca.

– Tylko nie zwódź mnie, proszę. Pamiętaj, że cię znam!

– Oj, mamo. Proszę cię. Potrafię zadbać o siebie i o swoje bezpieczeństwo. Nie jestem sama. Nic mi nie będzie. Obiecuję.

Mam nadzieję, że uspokoiłam już swoją matkę, ale na wszelki wypadek próbuję zmienić temat.

– Co u taty, jak się ma nasz opiekun i dobroczyńca na emeryturze?

Staram się wprowadzić do naszej rozmowy troszeczkę humoru. Chyba mi się udaje. Mama wyraźnie zmienia ton z zatroskanego na bardziej swobodny.

– Ogląda Ferdka. Siedzi przed telewizorem i burczy na mnie, że nie podzielam jego fascynacji tym wyrafinowanym dziełem polskiej telewizji. Znasz ojca. Wiesz, jak uwielbia oglądać film w czyimś towarzystwie. Ja swoje przecierpiałam, będąc panną, gdy dziewiąty raz z kolei oglądałam w kinie _Ślicznotkę z_ _Memphis_. – Słychać westchnienie w głosie matki i chyba tęsknotę za tamtym czasem.

– Wiem, mamo, opowiadałaś mi o tym kilka razy, ale sama mówiłaś, że chciałaś być blisko ojca, nawet za cenę wynudzenia się w kinie. Kochałaś go.

– Nadal go kocham, córko. Nadal.

– Ups. Powiedziałam „kochałaś”? Wstyd mi.

– Właśnie za to, że jest zawsze z nami i trzyma nas blisko siebie.

– Kocham was oboje za to, mamo. Uwielbiałam te nasze wieczorne seanse filmowe w łóżku, nawet jak tata zasypiał w połowie, a ja uciekałam z waszego łóżka do siebie. – Zaraz się rozkleję i łzy popłyną mi po policzku. Nie mogę dalej ciągnąć tej rozmowy. – Mamo. Muszę kończyć. Chyba zaraz ruszamy dalej. – Czuję jak mój głos lekko drży. Mam nadzieję, że nie zwróci na to uwagi. – Pozdrów ode mnie tatę! Kocham was! Pa! – dodaję i odsuwam od ucha spocony ekran smartfona, zanim matka skończy tradycyjną formułkę pożegnalną.

Jest mi smutno i czuję się samotna. To był zły pomysł. Szybko wyłączam w smartfonie wibracje. Może to za mało? Może wyłączyć go całkowicie?OFICYNKA ZAPRASZA WSZYSTKICH

MIŁOŚNIKÓW DOBREJ LITERATURY!

Znajdziecie Państwo u nas książki interesujące, wciągające, służące wybornej zabawie intelektualnej, poszerzające wiedzę i zaspokajające ciekawość świata, książki, których lektura stanie się dla Państwa przyjemnością i które sprawią, że zawsze będziecie chcieli do nas wracać, by w dobrej atmosferze z jednej strony delektować się warsztatem znakomitych pisarzy, poznawać siłę ich wyobraźni i pasję twórczą, a z drugiej korzystać z wiedzy autorów literatury humanistycznej.

POLECAMY

Księgarnia Oficynki www.oficynka.pl

e-mail: [email protected]

tel. 510 043 387

mniej..

BESTSELLERY

Kategorie: