Nudis verbis - obalić III RP - ebook
Nudis verbis - obalić III RP - ebook
Tegoroczne wspomnienie o wielkim dziele narodowym – odzyskaniu niepodległości i postaciach na miarę II Rzeczpospolitej, powinny budzić dumę z bycia Polakiem. Dumę konieczną i dobrą, która nie ulega mirażom fałszywych „wspólnot” i nie boi antypolskiej retoryki. Ale ten czas winien też wzbudzić refleksję – nad genezą państwa, w którym przyszło nam żyć i kondycją ludzi, którzy chcieliby uchodzić za reprezentantów narodu.
Spis treści
Zamiast wstępu
I Mitologia III RP
II Mit komunizmu
III Fałszywa alternatywa
IV Obalić III RP
Nie będziemy razem
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-65546-41-8 |
Rozmiar pliku: | 654 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jeśli wybierasz się w podróż niech będzie to podróż długa, wędrowanie pozornie bez celu, błądzenie po omacku, żebyś nie tylko oczami ale także dotykiem poznał szorstkość ziemi i abyś całą skórą zmierzył się ze światem.
To nie jest podróż urojona podczas oglądania telewizji. Nie ta, którą kuszą nas mali demiurdzy, gdy wiodą beczące stado dwunogów. I w żaden sposób niepodobna do wycieczki obiecanej przez zbieraczy dusz i pieniędzy.
Żyliśmy w czasach, które zaiste były opowieścią idioty, pełną hałasu i zbrodni. Nie pytaj więc –jak długo i czy podróż z tych czasów może być krótsza?
Zaprzyjaźnij się z Grekiem z Efezu, Żydem z Aleksandrii, na nowo ucz się świata jak joński filozof. Nie po to, byś posiadł ich wiedzę, ale może wtedy ojczyzna wyda ci się małą kołyską, łódką przywiązaną do gałęzi włosem matki.
Powtarzaj – którzy o świcie wypłynęli ale już nigdy nie powrócą na fali ślad swój zostawili.
Nie skarż się – myśmy nie chcieli berka, nie chcieliśmy ciuciubabki, dość mieliśmy starszych panów, byliśmy bardzo głodni.
Pamiętaj – nie będzie wielkiego pojednania, gdy język waha się między wybitymi zębami a wyznaniem.
Na początek wystarczy, że nic się nie zmieni. Przejdą noce Zatrzaśnie dzień, jak szczęka wilcza. I jeszcze ciszej będziesz milczał.
Długo i uparcie. Gdy za długo – z pogardą.
Przynależną sytym i głupcom „mądrości etapu”. Przypisaną rozsądnym, którzy dawno ogłosili, że można współżyć z potworem, należy tylko unikać gwałtownych ruchów, gwałtownej mowy.
Trzymaj ją w zanadrzu dla ocalałych aby żyć, gdy świadectwem ich ocalenia stają się „realia demokracji, debaty i polemiki”.
Jedni i drudzy mają rację – chrzczonych z wody, chrzczonych z ognia, pogodzi nicość lub miłosierdzie.
Zachowaj pogardę dla weteranów czterdziestodniowych potopów, którzy widzieli śmierć gór i zbawienie myszy. Nie ma ceny, za którą odważyliby się nazwać bękartów zaludniających nasz skrawek ziemi.
Nie zrobią tego nawet, gdy opadnie groza, pogasną reflektory i odkryjemy że jesteśmy na śmietniku w bardzo dziwnych pozach, jedni z wyciągniętą szyją, drudzy z otwartymi ustami z których sączyła się jeszcze ojczyzna.
Ich logika – nie mieliśmy dokąd odejść, zostaliśmy na śmietniku, zrobiliśmy porządek, kości i blachę oddaliśmy do archiwum – niech cię przeraża.
To konieczne, żebyś nie zwariował.
Nie wybaczaj też ornamentatorom, ozdabiaczom i sztukatorom, twórcom aniołków fruwających, którzy robią wstążki a na wstążkach napisy krzepiące. Dzięki nim są już takie słowa kolory i rytmy co się śmieją i płaczą jak żywe.
A gdyby kazali, nie słuchaj ich śpiewu – my się o to sztukatorzy nie martwimy, my jesteśmy partią życia i radości.
Więc jeśli będzie podróż niech będzie to podróż długa, powtórka świata elementarna podróż rozmowa z żywiołami, pytanie bez odpowiedzi, pakt wymuszony po walce.
Raczej narodowy dramat i przekleństwo niż czterdziestoletnia włóczęga po pustyni, po której następuje zbawienie.
Nikt nie gwarantuje, że zakończy się w nowym domu, skoro tylu przed nami zawiodła do wrót doliny.
Więc jeśli będzie podróż – to odwrotem od zdrady i zmarnotrawienia ofiary życia. Niczym krzyk matek od których odłączają dzieci gdyż jak się okazuje będziemy zbawieni pojedynczo.
Bez nadziei na nagrodę ani litość aniołów stróżów.
Bez wiary w naszą mądrość, a nawet w to, że polskość dodają do miejsca urodzenia.
Z nieokiełznaną pewnością, że w walce z potworem, nie będzie ocalenia życia na niby.
Gdyby Pan Cogito wyruszył w długi marsz – to tylko z tymi, których spotka los straszny płomień i lament bowiem przyjąwszy chrzest ziemi zbyt mężni byli w niepewności.
Z Herberta