O duszy w transformacji. Część 1 - ebook
O duszy w transformacji. Część 1 - ebook
Sylwia Lamczak – kobieta, siostra, córka, partnerka, pisarka, nauczycielka języka angielskiego po filologii angielskiej na UAM, certyfikowana nauczycielka jogi w standardzie Yoga Alliance – RYT200, która prowadzi swój kanał na YouTube, tancerka exotic pole dance, jedna z założycielek marki Foreverever, założycielka Mantra Yoga, autorka bloga i książki, twórczyni kursu do nauki języka angielskiego, zodiakalny Rak, numerologiczna 9, żywioł Wody, podróżniczka kochająca Bieszczady… – kolejność nie ma znaczenia – to wiele z ról, którym poświęcam czas i energię, bo tego chcę. Wierzę, że warto robić to, co na pozór się nie opłaca. Z czasem Wszechświat pomaga nam wszystko poskładać, gdy jesteśmy stali i systematyczni w swoich poczynaniach. Czasem wychodzi mi to lżej i lepiej, a czasem opornie i ciężko. Każdy dzień jest inny, ale codziennie od nowa mogę wybrać świadomie tory myśli.
Ponad każdą z tych ról jestem po prostu człowiekiem. Jestem Sylwią. Jestem. Jestem, by być, żyć i doświadczać. Jestem przekonana o tym, że życie zostało mi dane po to, aby się nim radować. W życiu najważniejsze to zauważyć, odczuć, pozwolić sobie i innym poczuć radość i całe życie według własnej dharmy.
Dharma to droga życia. Każdy człowiek ma swoją dharmę. Każdą drogę należy uszanować, swoją również. ZWŁASZCZA swoją. Trzeba ją zaakceptować, bowiem to właśnie akceptacja pozwala nam zrzucić z karku przestarzałe i nieprzydatne zapisy na naszych wewnętrznych, głęboko skrytych dyskach twardych.
Urodzona 16 lipca 1993 roku w Ostrowie Wielkopolskim.
Jestem człowiekiem, który odważył się spojrzeć prawdzie prosto w wielkie – ale tylko pozornie straszne – oczy. Zgodziłam się sama ze sobą, że mam dwie główne drogi do wyboru w życiu – albo pójdę drogą Prawdy, albo będę tkwiła w iluzji. Prawda wydaje się trudna, niemożliwa do zniesienia, ale tylko taka się WYDAJE. Po przebudzeniu staje się to jasne i klarowne, że tylko droga prawdziwego, jedynie słusznego powołania do życia na planecie Ziemia ma sens. Zostałam zesłana na Ziemię z takim zestawem cech, którego kiedyś nie akceptowałam. Gdy po latach nauczyłam się korzystać z moich naturalnych zasobów, życie zaczęło mnie wspierać. Odkryłam jego cuda. Obserwuję je codziennie od nowa, pojedynczo, jeden dzień na raz.
To jest podróż na całe życie. Codziennie od nowa uczę się doceniać swój wysiłek i zamieniać autosabotaż i wewnętrznego okrutnego krytyka na wsparcie – tak jak wspiera się najlepszego przyjaciela.
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Psychologia |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 978-83-8308-935-5 |
| Rozmiar pliku: | 1,5 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Moja kochana Czytelniczko, mój kochany Czytelniku!
Przed Tobą zrzut ekranu moich myśli z czasu, kiedy uwikłałam się w bardzo niezdrową dla mnie relację. Ale to nie będzie o użalaniu się nad sobą!
7 stycznia 2023 roku wstąpiła we mnie jakaś nadprzyrodzona siła i po prostu zaczęłam pisać w notatniku. Poczułam, że „to jest to”. Jakby wezwało mnie moje powołanie. Pisałam to, co myślałam. I chociaż brzmi to nieco absurdalnie, i trochę wstydzę się to napisać, to naprawdę wierzę, że Siła Wyższa (Wszechświat) mnie tutaj zaprowadziła. I wyprowadziła mnie z tej relacji. Wskazała mi drogę, dała narzędzie w postaci pisania. Miałam przecież palce, laptopa i głowę pełną przemyśleń. Moje skrzydła były wtedy połamane, jednak nie na tyle, bym całkiem upadła. Na szczęście człowiek ma zdolności regeneracyjne. Siła Wyższa/Wszechświat/Prawo przeznaczenia/Bóg – jakkolwiek to nazywasz, jest to jakaś magiczna, niewidzialna Moc. Ta Siła mi pomogła… ale nie tylko.
NAJWAŻNIEJSZYM JEDNAK SKŁADNIKIEM BYŁA I JEST WIARA W SIEBIE SAMĄ. UWIERZYŁAM W POMOC CZEGOŚ WIĘKSZEGO, ALE JEDNOCZEŚNIE UWIERZYŁAM WE WŁASNĄ MOC. Myślę, że gdybym nie uwierzyła w to, jaką jestem nieograniczoną energią, nawet Siła Wyższa niewiele by zdziałała. To właśnie to wspaniałe połączenie daje takie efekty. RAZEM działają cuda. WIARA W COŚ WIĘKSZEGO + WIARA W SIEBIE. Być może to tylko wytwór mojej wyobraźni, stworzony na potrzeby samowsparcia, ale nawet jeśli, to i tak warto. Wtedy nigdy nie czujesz się sam(a). Wiary się przecież nie wie.
Ten dziennik zaprowadził mnie do ODRÓŻNIENIA PRAWDY OD FAŁSZU, CZYLI MIŁOŚCI OD PRZEMOCY. Mam nadzieję, że zaprowadzi on też tam i Ciebie. Pisanie odkrywa Prawdę i PRZEGANIA ILUZJĘ. Może wystarczy Ci przeczytanie mojej historii, ale może i Ty odkryjesz swoje pisarskie powołanie?
Chciałabym Cię zachęcić DO PISANIA DO SIEBIE. Bo taki był mój zamysł – pisałam do siebie, na początku wcale nie chciałam wydawać książki. Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że jeśli pomaga to mi, to najprawdopodobniej pomoże i innym. Przecież, CHOCIAŻ TAK RÓŻNI, TO JESTEŚMY TACY SAMI. Nie musisz od razu pisać książki, pewnie wystarczy znaleźć stary zeszyt, ołówek lub długopis i coś codziennie do siebie nabazgrać. Na początku mnie też wydawało się to dziwne, ale uwierz mi, że kiedy dzisiaj wracam do tych starych listów do siebie, to za każdym razem jestem zdumiona tym, jakiego dokonałam postępu i rozwoju emocjonalnego oraz jak dużą zyskałam świadomość. Pisanie to jedna z najtańszych autoterapii, jakie znam. Moje pierwsze słowa do siebie na papierze brzmiały mniej więcej tak: „Cześć, Sylwia, kocham Cię”. I pisałam to codziennie, aż w to uwierzyłam. Robię to nadal.
Nazwy emocji w poszczególnych dniach dopisałam pod datami dopiero we wrześniu 2024 roku, gdy w moim sercu byłam już gotowa na publikację książki i poprawiałam literówki oraz gdy z perspektywy czasu samodzielnie potrafiłam nazwać emocje po przeczytaniu fragmentu. Wiedząc już absolutnie, że tylko ja wtedy myślałam, że kocham, on nie potrafił kochać, a ja nie widziałam różnicy między przemocą a miłością.
To jest książka o krętej drodze od chaosu do spokoju wewnętrznego – co wcale nie jest jednoznaczne, z tym że ten spokój jest stały. O drodze do integralności z własną duszą. Ta droga to właśnie życie w zgodzie z Prawdą i własnym potencjałem. I jest to robota na całe życie. To droga, w czasie której zrozumiałam, że moje relacje są odbiciem tego, jak ja sama tak naprawdę traktuję siebie. Życie zrobiło mi kolejny egzamin praktyczny, podczas którego pojęłam, że kocham siebie bardziej w teorii niż w praktyce. I postanowiłam to zmienić. Przestałam czekać na namaszczenie i przyzwolenie z zewnątrz. Odczułam i odkryłam, że wszystko, co jest dookoła mnie, jest też we mnie, i zrozumiałam swoją wewnętrzną moc. W rozdziałach znajdziesz nazwy miejscowości, w których byłam. Po co? Pomyślałam, że będziemy wtedy bliżej siebie. Jako pisarka i czytelnik. Niezależnie od tego, co w życiu robimy, przeżywamy podobne sytuacje. Czujemy te same emocje. Być może przeżywasz coś podobnego bardzo blisko mnie i czujesz się zupełnie odosobniony(-na) i samotny(-na). „If you’re lost, you can look and you will find me!” – tłumaczenie: Jeśli się zgubiłaś, możesz spojrzeć i mnie znajdziesz! Nie wierzę w przypadki. Wierzę, że życie to więcej niż materialny świat widoczny dla naszych oczu. Jakie są szanse, że stukam wesoło w klawiaturę, robiąc drugą korektę tego tekstu i będąc już przy końcu, zastanawiając się, czy powiedziałam ci już teraz wszystko, co chciałam, włącza mi się na playliście utwór Cyndi Lauper _Time after time_?
Zostawiając dla ciebie część mojego wewnętrznego Świata, czuję wzruszenie, czuję, że spełniam swoje powołanie. Zostawiam dla ciebie siebie, taki kawałek mojej prawdy. Zatem, jeśli czujesz, że gdzieś siebie po drodze zgubiłeś(-aś), myślę, że znajdziesz trochę wsparcia w tej publikacji.
Cieszę się, że możesz sięgnąć po nią w najlepszym dla siebie momencie. Wiem, że każdy ma swoją drogę i własne tempo.
SylwiaSTYCZEŃ 2023,
DUBLIN, IRLANDIA
_Sobota, 7 stycznia 2023_
Dzisiaj zrobiłam atut z czegoś, co dotychczas uważałam za element psujący mi otoczenie.
Karton, który stał od zawsze w naszym pokoju, a przynajmniej, od kiedy ja się do niego wprowadziłam, od wielu miesięcy był dla mnie symbolem zaniedbania.
Denerwowałam się na karton. Wręcz uwzięłam się na niego. Ten biedny, wielki, kartonowy dawny dom dla telewizora był obiektem mojej niechęci. Nie było dla niego innego miejsca w mieszkaniu i myślałam, że to, że akurat on MUSI być w naszym pokoju, to najgorsza z opcji.
Stał samotny za szafą przy oknie, a za nim rosła pleśń, o czym też doskonale wiedziałam i nie zrobiłam nic w tej kwestii. Znowu denerwowałam siebie i K, że ten karton nie może tam tak stać, a pleśń jest rakotwórcza.
Owszem, jest. Jednak czy ja cokolwiek z tym zrobiłam?
Parę razy użyłam środka na pleśń na ścianach, przy oknie i na parapecie, ale nigdy nie zajęłam się kątem kartonowym. Za to doskonale pamiętam, że wiele razy rzucałam do K zirytowane pretensje.
Dzisiaj i ja, i on, oboje, po prostu zaczęliśmy organizować pokój. A w zasadzie K zaczął od usuwania pleśni przy oknie. Zrobił to bez słowa, a ja zaciekawiona dołączyłam.
Działania drugiej osoby są dla mnie motywujące, sama często za dużo rozmyślam i miotam się między jednym a drugim rozpoczętym zadaniem.
Karton jest teraz moim biurkiem i dzięki niemu zyskałam nową perspektywę. Dosłownie.
Siedzę na macie przy oknie i zza kwiatów widzę ogromny kawał nieba. Tego nieba mi tak bardzo brakowało. Poczułam się tak cudownie, że zaczęłam to pisać. I taki jest właśnie początek tej historii.
_Sobota, 14 stycznia 2023_
Zatracam siebie, ale! Ocknęłam się w porę. Chcę:
– wrócić na pole dance jak najszybciej;
– wrócić do wyprowadzania się raz dziennie na spacer;
– kupić zeszyt i notować język hawajski tak jak dawniej.
_Poniedziałek, 16 stycznia 2023_
WARUNEK SWOJEGO SZCZĘŚCIA NOSZĘ W SOBIE. – TYLKO JESZCZE MUSZĘ SIĘ DO TEGO PRZEKONAĆ.LUTY 2023,
OSTRÓW WIELKOPOLSKI, USTROŃ, WISŁA
Nie wytrzymuję już ciągłego tłamszenia siebie i podejmuję decyzję o powrocie do domu rodzinnego. Dosłownie wstaję z kolan i zaprowadzam się na lotnisko. Mam siłę zorganizować kuriera i bilety lotnicze. Wracam do ludzi, którzy nie zabraniają mi być sobą.
Gdzieś w przestworzach.
A później moje ciało jest w mieście rodzinnym.
Reszta mnie – nie wiem gdzie.
_Wtorek, 7 lutego 2023_
_FIND SOME DIFFICULT SHIT TO DO._ – Joe Rogan
Tłumaczenie z języka angielskiego: Znajdź coś trudnego do zrobienia. Słowo _shit_ ma tutaj znaczenie motywujące, przekaz jest taki, aby robić cokolwiek, jednak coś, co nas ciekawi. A autor, stosując wulgaryzm, chciał dodatkowo zmotywować, dodając nutę złości. W życiu tak naprawdę nie ma znaczenia, co wybierzemy, najważniejsze, by budziło to do życia NAS. Ja znalazłam swój _difficult shit_ już dawno, tylko że zabroniono mi go robić. Ale kto tak naprawdę sobie zabronił? Ja sama. Nie wiem, czy każdy ma dla siebie coś takiego, co jest dość trudne, jest jednak warte zachodu. Coś takiego, dzięki czemu czujesz się dużo bardziej wolna. Dla mnie od paru lat był to między innymi taniec.
I gdy usłyszałam te słowa: _Find some difficult shit to do_, Sylwia! Olśnienie we mnie uderzyło niczym wielka ciężarówka. Przecież ja już znalazłam! – Coś we mnie wykrzyknęło. To chyba byłam ja sama. Tamtego dnia Joe Rogan nie wiedział, ile dla mnie zrobił! Ale ja wiedziałam, co dalej! Droga stała się o całą galaktykę wyraźniejsza. Zapisałam to zdanie tutaj. I wyjechałam do siostry, bo nie byłam jeszcze gotowa na działanie. Tak mi się przynajmniej wydawało.
_Wtorek, 14 lutego 2023
Ustroń, jestem u_ _siostry_
Z dwa tygodnie temu martwiłam się, że spędzę te walentynki sama. I to wydawało mi się wtedy okropne. Jak to sama? Przecież kocham K i chcę spędzić je z nim; nie tylko same walentynki, ale i resztę życia. Naszego życia.
Martwiłam się na zapas.
Jest piętnasta dwadzieścia dwie i od samego rana, a dziś wstałam o piątej czterdzieści, cieszę się moją obecnością.
To nie tak, że wmawiam sobie, że nic się nie stało, a moje życie jest idealne.
Moje życie jest takie, jakie jest, z jakiegoś powodu, którego jeszcze nie rozumiem, a być może nigdy nie zrozumiem. Bóg ma swój plan. Ufam… Chociaż to teraz trudna dla mnie sprawa.
Nie jest mi wcale łatwo, wręcz, szczerze mówiąc, jest mi trudno. Tylko że skupiając się na tej myśli, czuję, jak zaczynam czuć się tylko smutniej i smutniej, więc kieruję moje myśli na inny tor.
Chcę skupiać się na tym, co mam, co już osiągnęłam, na tym, że mam SIEBIE, mam bliskich, Bóg czuwa i się mną opiekuje.
To tylko trudny etap.
Wszystko mija i to też minie.
Lotka – kot Gosi i Łukasza – zjadła dzisiaj myszkę. Nie chciałam tego widzieć, ale takie jest życie. Koty polują i jedzą myszy. Nie musi mi się to podobać, ale gdyby nie to, nie byłoby równowagi, byłoby za dużo myszy. Wszystko jest po coś, nie wszystko trzeba od razu rozumieć.
Poszłam dziś na długi spacer, znaną mi trasą, ale zaczęłam od drugiej strony i w pewnym momencie zaczęło wydawać mi się, że powinnam już skręcać w las. Zobaczyłam nawet ślady ludzkich stóp w śniegu, a miejsce było jakby znajome. Ale nie miałam przekonania, żeby tam pójść, toteż poszłam dalej pod górkę.
Idąc, poczułam, że nie mam do siebie zaufania, bo przecież skoro już szłam tą drogą parę razy, to powinnam wiedzieć, którędy iść, a nie wiedziałam.
Warunki były inne, jest zima, leży śnieg, szłam od drugiej strony, no halo. Mogłam przecież nie wiedzieć…
I tak złapałam siebie na krytyce.
Wychowujemy się w świecie, w którym wmawia się nam, że powinno się to czy tamto.
NIEPRAWDA.
Niczego nie powinnam ani Ty też niczego nie powinieneś(-naś). Takie myślenie jest ograniczające, blokuje i skazuje na krytykę.
Burzy poczucie wartości do tego stopnia, że tracimy do siebie zaufanie i tkwimy w życiowym paraliżu.
Ocknęłam się i powiedziałam do siebie: „Może i nie jestem teraz pewna, czy dobrze idę, ale co z tego? Nawet jeśli tak jest, to zawsze mogę zawrócić. Tak, nadłożę drogi, tak, jest ślisko i idę po śniegu pod górkę, ale czy to źle?”.
Poprosiłam też Boga o wskazanie drogi i maszerowałam dalej przed siebie.
Chwilę później doszłam do oznaczenia szlaku ze strzałką w lewo i poznałam obalone drzewo, przez które skakałam z Fabciem latem 2021 roku. (Fabio to mój pies, który już jest wszechobecną energią).
Mam piękny wniosek z tej krótkiej historii.
Nie rezygnuj, kiedy dopada Cię wątpliwość. Wątpliwość w siebie. Właśnie tym bardziej wtedy maszeruj, daj się poprowadzić, poproś Siłę Wyższą/Boga o wsparcie. Ufaj sobie. Wiem, że się boisz. Każdy się czegoś boi, ja też. Mimo tego maszeruj dzielnie.
Boimy się, gdy tracimy zaufanie, wiarę i nadzieję. Boimy się zmian, czyli tego, co nowe. Strach jest częścią każdego człowieka i jest normalny. Nasza podświadomość chce nas uchronić przed zagrożeniem i reaguje strachem na nowości, bo ich nie zna.
Zrozumiałam to w końcu. Dlatego, jeśli czegoś się boję, tym bardziej przekonuję się do tego, żeby to zrobić, bo przecież chcę się rozwijać, przecież chcę stawać się lepszym człowiekiem, przecież chcę mieć ciekawe, żywe życie. Nie chcę żyć w niezmiennej strefie komfortu i stagnować. Chcę poszerzać moją strefę komfortu.
Jeszcze niedawno traktowałam poszerzanie strefy komfortu jako wychodzenie z niej, a to brzmiało przerażająco. To tak, jakbym miała wyjść z mojego bezpiecznego życiowego kąta i stanąć na środku bezbronna i zdana na łaskę innych. A to nie tak. Nic z tych rzeczy. Wiem, co lubię. Nawet jeśli myślisz, że nie wiesz, to właśnie że wiesz, tylko jeszcze tego do siebie nie dopuszczasz.
TO, CO LUBIĘ, POSZERZAM O NOWE DOŚWIADCZENIA.
Sprawdzam, co jeszcze mi się podoba, w czym się sprawdzę, poczuję komfortowo. Poszerzam mój świat.
Uczę się.
Tak, to możliwe, że to nowe coś wcale mi się nie spodoba. Dobrze. To jest OKEJ. Wtedy wracam, wycofuję się, słucham siebie i wiem, czy to dla mnie, czy nie.
Naprawdę, wszystko, czego szukasz, masz już w sobie.
Brzmi jak banał, wiem.
Ale po co komplikować?
Najprostsze prawdy są zwykle rozwiązaniem. Za dużo komplikujemy. Upraszczaj. Prosta prawda leczy.
Minął ponad miesiąc od pierwszego wpisu. Siedzę przy stole w mieszkaniu Gośki, Łukasza i Lotki. Teoretycznie jestem singielką, ale w ogóle tak się nie czuję. Czuję się dziwnie. Dobrze się z K dogadujemy, chociaż bardzo mało ze sobą piszemy. (Pewnie dlatego dobrze, że prawie wcale. :))
Odsunęłam się, bo on nie jest gotowy na związek i poprosił o czas. Godzę się z tym. Szanuję go. Kocham go. Trudne to jak cholera. Chociaż nic nie wiem o cholerze.
Idę do Lidla kupić fasolę, bo chcę upiec brownie.
Działam, zajmuję się sobą, bo przecież mam moje życie do życia. Wiem, że nie chcę nikogo zmuszać do bycia moim mężem. Wiem, że zasługuję na najlepszego mężczyznę na świecie, i wiem, że kiedyś takiego poznam. Jest, jak jest. Nie chcę narzekać. Jestem silna. Jestem mądra. Jestem wyjątkowa. Mam piękne życie.
Kocham Cię, Sylwia. Kocham Cię, ………………… (zapisz swoje imię).
_Środa, czwartek,_ __ _15__–__16 lutego 2023, Wisła_
Przetwarzam dane. Oddycham, żeby nie oszaleć.
_Piątek 17 lutego 2023, Wisła_
Jestem z siebie dumna. Tak. Przetrwałam. Jestem niezwykle silna. Wszystko jest dobrze, tak jak jest. Boli mnie znowu szyja i głowa. Jest mi smutno. Nie udaję, że jestem radosna. Nie chcę zagłuszać siebie.
Jestem wystarczająca.
Miałam dziś sen na jawie, pierwszy raz od nie wiem kiedy.
Obudziłam się z krzykiem. Stałam i widziałam rozpędzoną muchę lecącą w moją stronę. Była duża i budziła we mnie wstręt. Leciała prosto w moje włosy. Obudziłam się, bo zaczęłam rękami ją odganiać.
Ta mucha to symbol.
Moje włosy to moja siła.
Coś – wiem, co – chce zakłócić moją siłę, ale to niemożliwe.
Jestem silna i już. To jest niezmienne. A to, że czuję się czasem słaba, nie zmienia faktu, że jestem silna. Ustalam zatem to faktem. Moja siła jest we mnie i wzrasta każdego dnia. Emocje to emocje. One są we mnie i uczę się ich, uczę się je akceptować codziennie od nowa.
Kocham Cię, Sylwia.
_Sobota, 18 lutego 2023, Wisła_
Mój kochany mądry umysł złożył dzisiaj piękny wniosek à propos mojego piątkowego fragmentu z Nowego Testamentu – „…ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi”.
Chociaż to był taki moment jak w filmach, kiedy zapala Ci się żarówka nad głową. Ja zrozumiałam coś ważnego dla mojego życia. Dogonimy się. Wszyscy, którzy mamy być w swoim życiu. Po prostu się wzajemnie dogonimy i będziemy jednością, będąc OSOBNYMI CAŁOŚCIAMI.
„TO, CO MA ZOSTAĆ, ZOSTANIE” – to już powtarzałam sobie od dawna, ale tak jakby nie do końca sobie samej wierząc.
Raz mocniej, raz słabiej w każdym razie. Ale kiedy wczoraj się modliłam/medytowałam, to pod koniec miałam takie olśnienie i poczułam, bardzo poczułam, że jeśli K ma zostać w moim życiu, to zostanie. Dogonimy się nawzajem.
Zrozumiałam też kolejną piękną rzecz. To, co jest trudne, jest dobre. To mnie buduje. To mnie rozwija. Pokazuje, kim jestem, ile potrafię, ile mam w sobie siły, wiary i nadziei.
Celowo nie piję alkoholu, żeby wszystko czuć i zrozumieć. Jestem gotowa poznać całą prawdę o sobie i nie chcę siebie zagłuszać. Czasem dusza boli mnie tak, że tracę spokój; panika we mnie narasta, a łzy nachodzą do oczu. Nie chcę i chcę to czuć jednocześnie. Nie chcę, bo to boli. Ale pozwalam sobie na to, żeby to przeżyć. Każda emocja jest po coś.
Dotychczas czułam już rozpacz, gniew, złość, smutek, radość, zaniepokojenie, bezsilność, spokój, nadzieję, miłość, szczęście. Czasem czuję kilka z nich naraz, a czasem nie wiem już co. Chcę więcej płakać. Przestałam płakać tyle, co wcześniej.
A może już przepłakałam, co trzeba?
Rozstanie w złości jest łatwiejsze. Rozstanie z człowiekiem, którego uważasz za przyjaciela, jest jak dotąd moim najtrudniejszym rozstaniem. Straciłam przyjaciela z dnia na dzień. Mam złamane serce. Uczę się kochać siebie lepiej, bo wiem, że zasługuję na MIŁOŚĆ.
Chcę kochać siebie lepiej każdego dnia. Każdy człowiek zasługuje na bezwarunkową miłość.
Nie poddam się. Chcę kochać siebie i innych. Chcę mieć męża i dzieci i kochać ich tak samo mocno, jak siebie. Chcę, aby każdy człowiek miał odwagę kochać. Świat będzie przyjemniejszym miejscem dla nas wszystkich, jeśli będzie dookoła nas więcej miłości.
Miłość to wolność, brak tęsknoty, radość, wsparcie, opieka, zrozumienie i akceptacja.
Akceptacja naszej natury, tego, że staramy się być lepsi. Ale ludzka natura to też słabości.
Możliwe, że praca nade mną zajmie mi całe moje życie. Ba! To pewnie zajmie mi całe moje życie i pewnie po to mam to życie. Bo czym jest życie? Czy nie właśnie zbieraniem doświadczeń? Wierzę, że to, że chcę, że próbuję, podejmuję działania, jest najważniejsze.
KCS
_Poniedziałek 20 lutego 2023, Wisła, Kamratowo_
_Z_ _pracowni mojej siostry, która jeszcze nie ma pojęcia, że ja piszę książkę._
Zjadłyśmy z siostrą kołaczyka z jabłkami, mniam. Kołacz to regionalny przysmak przygotowany na bazie ciasta drożdżowego, jednak smakuje inaczej od tego, które znam z Wielkopolski.
Piję yerbkę (yerba mate), piszę i słucham mojej siostry, która mi opowiada różne różności.
Dobrze mi tu w Wiśle i Ustroniu. Dociera do mnie, że chcę odważyć się zamieszkać sama.
Mam też drugi pomysł, od wczoraj – chcę pójść na pielgrzymkę w pojedynkę szlakiem św. Jakuba – kolejny żart losu. Imię aż chciałabym zmienić, żeby uciec od skojarzeń, ale trudno, to tylko imię. I w dodatku imię mojego Anioła Stróża (AS).
W zeszłe lato, mieszkając jeszcze w Dublinie, zaczęłam słuchać Adama Szustaka OP* i to był jego pomysł, żeby otworzyć Pismo Święte w przypadkowym miejscu, a imię, które zobaczysz jako pierwsze, to imię Twojego Anioła Stróża. Mój anioł ma na imię Jakub. Mój eks ma na imię Jakub i droga, którą chcę pójść od paru miesięcy, a konkretnie od lipca 2022 roku, to szlak św. Jakuba.
Za dużo tych Jakubów.
To tylko imię. Imię mojego AS, żeby zmniejszyć między nami dystans. Nie chcę nadawać rzeczom czy właśnie imionom zbyt wielkich znaczeń.
Tak jak to robię z moim telefonem. Nie wiem, od kiedy, ale wiem, że długo traktowałam mój telefon jako źródło miłości i poczucia bezpieczeństwa. Nic bardziej mylnego. Czekałam na wiadomości od bliskich, zamiast robić to, co jest do zrobienia, w spokoju. Robiłam swoje, ale pojawiały się we mnie nerwowe momenty, kiedy zbyt długo K się nie odzywał albo Anisia czy Gosia nie odpisywały. Byłam wtedy bardzo samotna i myślałam, że te wiadomości wypełnią tę pustkę w mojej duszy. Wiedziałam, świadomie wiedziałam, że to nie ma sensu. Ale moja podświadomość, tak samo, jak każdego, Twoja też, jest bardzo uparta.
Pokazuję jej dalej, wytrwale i codziennie, że w tym telefonie nie znajdzie miłości. Znajdzie tam tylko iluzję.
Na lewym obojczyku około sześciu lat temu (plus minus), zrobiłam sobie tatuaż. Oczywiście nie sama, ale nie wiem, jak to lepiej ująć. „Zrobiono mi tatuaż” brzmi, jakby mnie do tego zmuszono. A nie było tak w rzeczy samej.
_ACTIONS ARE WHAT COUNT_ („LICZĄ SIĘ CZYNY”).
To czyny są prawdą.
Słowa nie zawsze, ale często są iluzją.
Ja długo wolałam udawać, sama przed sobą, że słowa wystarczą, a czyny przyjdą za chwilę. Może przyjdą, ale możliwe, że nie. Nie chodzi mi o to, żeby nie pokładać nadziei w ludziach, wręcz przeciwnie. Warto w nich wierzyć. Ale naprawdę nie można pokładać w nich ZBYTNIO swojego życia. Chyba nawet najbezpieczniej w ogóle w innych nie pokładać swojego życia, przecież to tylko ludzie.
------------------------------------------------------------------------
* OP – Ordo Praedicatorum – zakon dominikanów.