- W empik go
O działaniach i owocach łaski Bożej - ebook
O działaniach i owocach łaski Bożej - ebook
Książka "O działaniach i owocach łaski Bożej" autorstwa Ks. Dr. Macieja Józefa Scheebena i O. Euzebiusza Nieremberga SI zgłębia niezwykłe efekty i dobrodziejstwa, jakie łaska Boża przynosi duszy człowieka. Odkrywając przed czytelnikiem wspaniałości i cuda łaski, autorzy przekonują o jej niezmierzonym bogactwie, które nieustannie budzi podziw i skupia uwagę. Wykorzystując analogię do światła zmysłowego jako obrazu łaski uświęcającej, książka staje się bardziej przystępna i zrozumiała dla rozumu, prowadząc czytelnika przez głębokie refleksje na temat duchowego skarbca łaski, zgodnie z naukami Pisma Świętego i Ojców Kościoła.
Kategoria: | Wiara i religia |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-7639-633-0 |
Rozmiar pliku: | 218 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
1. W księdze poprzedzającej rozważaliśmy owo połączenie nadprzyrodzone i tajemnicze z Bogiem, spowodowane w nas przez łaskę uświęcającą. Przekonaliśmy się również, że łaska przemienia nas w świątynię żywą Ducha Świętego i całej Trójcy Świętej, że rodzi życie Boskie w duszy naszej, że użycza duszy naszej godności wysokiej i niewysłowionej dziecięcia Bożego, przyjaciółki i oblubienicy Bożej, ozdabia ją odpowiednimi przymiotami i zaletami i że nas wreszcie czyni ciałem jednym i duchem jednym z Chrystusem i Bogiem naszym. Obecnie przechodzimy do rozpamiętywania szczegółowego działań i owoców, jakie łaska w duszy naszej rodzi. A jeżeli dotąd odkrywało nam każde spojrzenie na nią skierowane, cuda i wspaniałości nowe, to bądźmy silnie przekonani o tym, iż jej bogactwa są niewyczerpane, a wskutek tego wzmoże się coraz bardziej nasze podziwienie względem niej i uwaga nasza przykutą będzie jeszcze mocniej do tych nowych jej cudów.
Postępując za wskazówkami Pisma św. i Ojców świętych, chcemy wszystko to, cośmy dotąd mówili o łasce i jeszcze powiemy, przystępniejszym uczynić rozumowi przez podobieństwo wzięte ze światła zmysłowego, jako obrazu łaski uświęcającej, o czym napomknęliśmy już wyżej.
2. Podobnie jak światło zmysłowe nazwano łaską słońca, tak Ojcowie święci nazywają łaskę światłem Boga. Wszakże słońce zmysłowe jest najwspanialszym obrazem Boga samego, który jest tym dla świata duchowego, czym słońce dla świata zmysłowego. Bóg jest słońcem sprawiedliwości i prawdy wiecznej, piękności najcudniejszej i miłości nieskończonej, świętości najwyższej i szczęśliwości najdoskonalszej. Tak bowiem pisze Jan św.: ˝Bóg jest światłością; a żadnej ciemności w Nim nie masz˝ (I Jan. I, 5). Natura Boska jest samym światłem najczystszym. Jeżeli zatem przez łaskę w niej uczestniczymy, to ta łaska musi być także światłem wypływającym z wnętrza Bożego, oświecającym duszę naszą, przemieniającym i przekształcającym ją z jasności w jasność na obraz Boży. A jeżeli Bóg, sama światłość, według słów św. Jakuba Apostoła, jest także Ojcem światłości, od którego ˝wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały jest˝ (Jak. I, 17), to i łaska, jako dar najlepszy i najdoskonalszy, jest także światłem najczystszym i najdoskonalszym, którego Ojcem jest Bóg. Łaska to jest owym światłem, wprowadzającym nas do niedostępnego światła Bożego i objawiającym nam chwałę Bożą w całym majestacie; ona to dozwala nam, abyśmy mogli się przypatrywać tej chwale twarzą w twarz. Przez łaskę rodzimy się ze światła Bożego i z ognia Ducha Świętego; podobnie nazywamy się synami światłości jak i synami Bożymi, a wskutek tego nawet światłością samą jak Bóg. Wszakże tak naucza Paweł św.: ˝Albowiemeście byli ciemnością a teraz światłością w Panu˝ (Efez. V, 8). A podobnie i Piotr św.: ˝Wy rodzaj wybrany, abyście cnoty opowiadali Tego, który was wezwał z ciemności ku swojej przedziwnej światłości˝ (I Piotr. II, 9). Tak piękne i trafne jest podobieństwo światła zastosowane do łaski, iż trudno mówić o łasce, nie wspomniawszy nic o świetle łaski. Toteż podobieństwa tego używa Kościół św. zwyczajnie, ile razy nas naucza prawd dotyczących łaski. Także i Katechizm rzymski w ten sposób objaśnia łaskę: ˝Ta łaska Boża jest jakoby światłość niejaka i ozdoba, która dusze nasze piękniejszymi i jaśniejszymi czyni˝ (Katechizm rzymski, de bapt., n. 83). Podobnie i Ojcowie święci nazywają chrzest sakramentem oświecenia albo oświeceniem dlatego, iż w nim przez łaskę rodzimy się po raz pierwszy w duchowy sposób.
I rzeczywiście światło z pomiędzy wszystkich rzeczy, jakie pojmujemy za pomocą zmysłów, jest najczystsze, najpiękniejsze i pomimo iż wszystkie rzeczy widzimy przez nie, jest przecież w naturze i w istocie swojej tak tajemnicze, iż dotąd nikt go zupełnie nie zbadał, i że my więcej wiemy o tym, czym ono nie jest, aniżeli czym ono jest rzeczywiście. Chociaż światło jest w ciałach (na przykład), to przecież posiada coś duchowego w sobie, ponieważ nie jest przywiązane do żadnego miejsca, rozszerza się po wszystkich miejscowościach, przenika ciała, najdalsze łączy ze sobą i zarazem ożywia naturę całą. Podobnie i łaska uświęcająca w stworzonej istocie duchowej jest czymś Boskim, duchowym, wypływem natury Bożej i wspaniałości najwyższej; i jak istota Boska ukazuje się we wszystkich rzeczach i jest wszędzie obecna, lecz nie można Jej zgłębić nigdy doskonale, tak i łaska jest przepaścią niezgłębioną piękności i wspaniałości.
3. Jeżeli już światło zmysłowe posiada tyle zalet tak wspaniałych i prawie niewysłowionych: o ileż więcej łaska będzie niezgłębioną w całym bogactwie swoim i wszelkiej godna pochwały! Najuczeńsi badacze przyrody rozważali z prawdziwym podziwem światło i jeszcze będą je rozważać, poeci opisywali naturę jego w zachwyceniu i nazywają je już to kwiatem kolorów, pięknością świata, uśmiechem nieba, uciechą natury, odbiciem Boga, już też życiem stworzeń, rozkoszą oka i duszy i związką wszechświata.
Jednakże pochwała jego najpierwsza i najznakomitsza w tym się zawiera, iż przy stworzeniu było pierwszą ozdobą świata, wypędziło chaotyczne ciemności i nieporządki z tej ziemi i dlatego to Stwórca sam pochwalił je jako dobro wielkie. A przecież wszystko to, co jest wspaniałe i wdzięczne w świetle zmysłowym i wprawia duszę naszą w podziwienie, znajduje się w świetle łaski Bożej i to w daleko znakomitszym i cudowniejszym stopniu.
Jeżeli światło zmysłowe użycza życia kolorom tak, iż bez niego byłyby martwe i czcze, a perły nie różniłyby się niczym od krzemienia i purpura od najlichszej wełny: tak podobnie okrywałaby ciemność grobowa wszystkie duchy stworzone a będące bez łaski, jako też i dusze ludzkie, bo wszystkie te duchy, według św. Augustyna, są nieforemne i bezkształtne, nie posiadają żadnych względów u Boga, istnieją jakby nie były, tak długo, dopóki nie ukażą się przed oczyma Bożymi łaską upiększone, w ozdobie i postaci strojnej i wspaniałej.
Podobnie jak światło zmysłowe jest wypływem najdoskonalszego ciała, tj. słońca, tak i łaska jest wypływem ducha najdoskonalszego, słońca Bożego, które stworzyło z niczego słońce widome i umieściło je na niebios sklepieniu, jako obraz słaby wspaniałości swojej. Podobnie jak słońce zmysłowe przemienia planety ciemne na gwiazdy świecące, tak i łaska przemienia dusze na gwiazdy duchowe jasne, ukazujące się na niebie duchowym, bo wszakże, tak pisze prorok Daniel: ˝Świecić będą, którzy ku sprawiedliwości wprawiają wielu, jako gwiazdy na wieki wieczne˝ (Dan. XII, 3).
Podobnie jak słońce zmysłowe przemienia zwierciadło czyste, lub kryształ jasny w obraz swój, tak, iż kryształ wydaje się być jakby drugim słońcem, tak i łaska uświęcająca sprawia, iż dusza nasza nie tylko uczestniczy w blasku słońca Bożego, lecz także otacza się nim, jakby jaką koroną i wstępuje do wnętrza Jego. Cóż może być piękniejszego, więcej jaśniejącego i czystszego nad nędzne, liche z natury swej zwierciadło, przyjmujące i odbijające w sobie nagle blask pełny słońca widzialnego? Chociaż na wspaniałość widowiska tego obecnie mało zwracamy uwagi, zanadto bowiem nawykło do niego oko nasze, przecież zachwyciłoby zmysły i rozum nasz, gdybyśmy je tylko raz lub dwa razy zobaczyć mogli. Atoli blask tego zwierciadła jest zaledwie cieniem owego majestatu duszy, kiedy z łaską przyjmuje nie tylko obraz Boży, ale Boga samego i kiedy napełnia się nad miarę wszystkim tym, co jest najpiękniejszego i najwspanialszego w Bogu.
Już od dawna podnoszono następujące działania światła: że światło oświeca, przenika, ogrzewa, zapala, ożywia, rozszerza, podnosi i kształty nadaje. Wszystkie te działania posiada i łaska, tylko w sposób nieskończenie wyższy i w mierze większej.
Światło przenika i przemienia ciała przeźroczyste, kiedy się z nimi łączy. Każda inna ozdoba, jak np. kolory, złoto i kamienie mogą inne ciało tylko z zewnątrz ozdobić, ale nie potrafią udzielić połysku i piękności jego wnętrzu. Podobnie i u ludzi bogactwa, zaszczyty, piękność cielesna, same nawet przymioty przyrodzone i zalety duchowe, odróżniające jednych ludzi od drugich, jako to wiedza i wykształcenie, stanowią tylko ozdobę zewnętrzną, odnoszącą się tylko do zewnętrznej strony duszy, nie zaś do jej wnętrza. Przeciwnie łaska, to Boskie światło, przenika duszę we wszystkich kierunkach, częściach i władzach jej aż do samego dna jej istoty i ozdabia ją pięknością niebieską i blaskiem Boskim. Światło oświeca oko i napełnia je obrazami przedmiotów zmysłowych bez względu na to, czy one są blisko, czy daleko położone. Światło to okazuje nam formę i istotę przedmiotów, podczas kiedy ich działania uważamy za pomocą innych zmysłów. Co więcej: nasza władza spostrzegania wynosi nas tam, gdzie żaden inny zmysł nie może się dostać, to jest wysoko ponad krańce ziemi, aż do najdalszych grup gwiazd niebieskich. Podobnie czyni łaska. Ona oświeca oko duszy naszej, albo raczej daje jej nowe oko, za pomocą którego może się patrzeć na ten świat nowy. Rozumem naszym możemy pojmować tylko zewnętrzną stronę prawdy i spostrzegamy w świecie stworzonym wskutek tego tylko odbicie prawdy wiecznej, działania jej i wpływy, nie zaś istotę owej prawdy najwyższej. Atoli światło łaski dozwala nam obecnie za pomocą wiary, w przyszłości zaś na łonie Boga naszego przez oglądanie świata niewidomego, z którego ten widomy wypłynął, poznać ów wieczny fundament tego ostatniego, to jest samą prawdę w jej istocie. Co więcej, światło łaski wprowadza nas na łono Boże, do Jego światła niedostępnego, abyśmy mogli patrzeć się na tajemnice najgłębsze Jego serca, na które się patrzeć mogą tylko Ojciec wieczny i Syn Jego jednorodzony, spoczywający na Jego łonie i Duch Święty, zgłębiający wnętrze Boga. Wszakże tak naucza Apostoł święty: ˝Albowiem Bóg, który rzekł, aby z ciemności światłość zaświeciła, Ten zaświecił w sercach naszych, ku oświeceniu wiadomości jasności Bożej w obliczu Jezusa Chrystusa˝ (II Kor. IV, 6).
Światło ogrzewa i zapala ciała; ponieważ jest jedno w swej istocie z ciepłem i udziela się niedoskonale tam, gdzie ciepła nie wprowadza.
Podobnie jak w słońcu zmysłowym tak i w Boskim są połączone i nierozdzielną jedność stanowią światło i ciepło; bo ze światła Ojca i Syna pochodzi żar Ducha Świętego, to jest Boskie światło miłości. I również Bóg zapala także w sercach naszych nie tylko światło wiary za pomocą łask, ale także przez to ogień miły i błogosławiony swej miłości Boskiej.
Światło słoneczne budzi i utrzymuje życie w naturze całej. Skoro słońce znika tylko na krótki czas nocy, wtenczas życie wszelkie zasypia na ziemi, kielichy kwiatów się zamykają, śpiew ptasząt ustaje, wszystkie siły znużone i wszystko, co żyje, oczekuje z tęsknotą poranku. Gdy słońce oddala się na zimę i tylko w połowie udziela naturze swych błogosławieństw, natenczas zamiera zupełnie życie roślin, pola i łąki zamieniają się w pustynię nagą i głuchą, dopóki znów wiosna, nadchodząca z całym błogosławieństwem słońca, nie przywróci życia nowego. Daleko potężniej jeszcze działa światło łaski Bożej w duszy naszej. Dusza pozbawiona łaski nie posiada w sobie nawet zarodku owego życia niebieskiego, do jakiego nas Bóg powołał. Ozdobiona zaś łaską staje się natychmiast rajem wspaniałym, kwitnącym w wiecznej wiośnie, nieznającym nocy żadnej, zimy żadnej, wydającym zawsze kwiaty nowe a nie dozwalającym starym zwiędnąć, zachwycającym oko i serce Boże wspaniałością kolorów oraz zapachem kwiatów przecudnych. Sami sobie tylko musimy winę przypisać, gdy we wnętrzu naszym z powodu oziębłości noc panuje, lub gdy mroźna zima zabiera nam ciepło miłości Bożej.
Światło rozszerza gorącem swoim naczynia metalowe, powietrze rozpręża i czyni je elastycznymi tak, iż się coraz bardziej rozszerzają aż w nieskończoność. Łaska rozszerza jeszcze więcej naczynia ciasne duszy naszej i sprawia, że ona może przyjąć coraz więcej nowych i większych skarbów łaski i morze Boskiej słodyczy, a co więcej, iż może przyjąć w siebie Boga samego z Jego wielkością i nieskończonością, jakby w świątyni jakiejś i potrafi Go objąć ramionami miłości swojej.
Łaska to rozszerza i powiększa w nieskończoność siłę sprężystości duszy naszej tak, iż ona rozpościera czynności swoje daleko poza granicę swych władz przyrodzonych, domaga się coraz większych rzeczy i przedsiębierze coraz trudniejsze; a duszy takiej wydaje się świat cały za ciasnym do działania i tylko Bóg sam w swej nieskończoności może zaspokoić i wypełnić jej pragnienia nigdy nie nasycone.
Powietrze siłą i potęgą światła ogrzane wznosi się ku niebu; podobnie i roślina tą potęgą wsparta wznosi się z łona ziemi i zwraca się do źródła światła, gdzie ogrzewa się, przyjmuje jego promienie błogosławione i łączy się z nim ściśle. Podobnie i łaska podnosi duszę naszą do słońca Bożego i kieruje ją ku niemu przepełnioną pragnieniem najgorętszym. Atoli ona więcej jeszcze sprawia. Łaska to bowiem łączy duszę z Bogiem rzeczywiście, przenosi ją z ziemi do nieba, przesadza ją na łono słońca Bożego.
Światło wreszcie wywołuje formy najprawdziwsze i najwierniejsze. Rośliny pod wpływem słońca wyrażają na sobie obraz prawdziwy taki, jaki wyrażać powinny z istoty swojej i według planu Stwórcy swego. Na próżno szukasz obrazu człowieka prawdziwszego, wierniejszego i żywszego nad ten, jaki tworzy światło w zwierciadle; i żadna sztuka ludzka ze wszystkimi swymi środkami nie może stworzyć doskonalszego obrazu nad ten, jaki rodzi światło na płycie sztucznie do tego przyrządzonej. Podobnie i Bóg nie może zdziałać w nas obrazu doskonalszego nad ten, jaki stwarza za pomocą łaski. Bóg za pomocą swej sztuki według pewnej miary utworzył swoje bardzo różne obrazy w rzeczach przyrodzonych i dlatego nie są one zupełnie do Niego podobne. Atoli tutaj dozwala, aby światło z Jego natury płynęło do nas jakby do zwierciadła, aby działało całą siłą swoją i aby tak działając nie tworzyło już tylko zarysów niedokładnych, ale obraz pełny, prawdziwy, żywy.
5. Nad tą wspaniałością łaski jeszcze dłużej moglibyśmy się zastanawiać, mając przed oczyma obraz światła zmysłowego, ponieważ ono jest symbolem wszystkiego tego, co jest dobre, piękne, miłe, łagodne, przyjacielskie, łaskawe, orzeźwiające, uszczęśliwiające, czyste, szczere, święte, doskonałe, wzmacniające, promieniste i wspaniałe. A im więcej z uciechą podziwiać będziemy przymioty i zalety światła, tym bardziej zachwyci nas także ideał łaski, nieprzystępny oczom naszym cielesnym, a przez wiarę tylko dający się poznać, ideał zaś ten zachwyci nas najwięcej dlatego, ponieważ przekonamy się, iż obraz zmysłowego światła jest nieskończenie mały i niedokładny w porównaniu do swego ideału, do światła łaski uświęcającej.
Jeżeli zatem światło zmysłowe jest tak miłe i drogie dla nas, iż uważamy brak Jego za straszniejszy od śmierci samej, czyż nie powinniśmy tedy światła najpiękniejszego łaski uświęcającej nieskończenie wyżej cenić i kochać? Tobiasza zaiste spotkało wielkie nieszczęście i los twardy, kiedy według opowiadania Pisma św., gorący gnój z gniazda jaskółczego padł na jego oczy, a przeto pozbawiony wzroku i pogrążony w ciemnościach nie miał już więcej oglądać światła dziennego. A czyż taki człowiek nie jest nieskończenie nędzniejszy, który wskutek grzechu ciężkiego jest oddzielony od światła Bożego, a zanurzony w ciemnej nocy szatanów, wałęsa się bez światła, wszędzie utyka i co chwila upada, strąca się dobrowolnie w przepaść najokropniejszą i odepchnięty od oblicza Bożego nie znajduje nigdzie spokoju i rozkoszy prawdziwej? Tobiasz pomimo ślepoty oczu posiadał światło łaski i mógł ową ślepotę znosić nie tylko z cierpliwością, lecz także i z uciechą, ponieważ był przekonany, iż mu Bóg wzrok przywróci, albo tutaj na ziemi, albo tam kiedyś w niebie. Grzesznik przeciwnie, jeżeli się nie nawróci, nie ma żadnej nadziei, aby mógł kiedyś odzyskać światło łaski i musi się obawiać, iż odejmą mu w piekielnych ciemnościach także i światło zmysłowe, albo, jeżeli mu je zostawią, iż nic więcej nie zobaczy, jak tylko to, co wywoływać będzie przestrach i męczarnię. Kiedy razu jednego święty Franciszek Borgiasz odprawiał Mszę św. w pewnym mieście portugalskim, nagle powstało tak wielkie zaćmienie słońca, iż wśród dnia białego można było widzieć gwiazdy na niebios sklepieniu. Mieszkańcy widząc to, a myśląc, iż dzień sądu ostatecznego nadchodzi, tak się przestraszyli, iż całe miasto napełnili płaczem i jękiem nieopisanym, opuszczali domy swoje i spiesznie dążyli do kościoła, jedynego miejsca pewnego schronienia, gdzie się spodziewali znaleźć bezpieczeństwo pod opieką tego świętego męża. Atoli i w kościele nie zaprzestali płakać głośno i narzekać. Wtenczas to św. Franciszek po odczytaniu Ewangelii zwrócił się do nich i przypomniał im, jak to gorliwie, troskliwie i usilnie powinni się starać nadal, aby im słońce światła Bożego nie zaszło i nie zaćmiło się na zawsze, skoro ich to krótkie i niezwykłe zaćmienie słońca stworzonego nabawiło takiego strachu i napełniło zgrozą niewymowną. Następnie zwrócił ich uwagę na to, iż wskutek jednego grzechu śmiertelnego pozbawiają się owego prawdziwego światła niebieskiego i gotują sobie nieszczęście i potępienie niezmierzone i nieopisane.
Sami to zauważamy podczas zaćmienia słońca, iż cała natura lęka i boi się, ptaszki lękliwie tam i sam latają, zwierzęta się kryją i my również przestrachem niewysłowionym bylibyśmy zdjęci, gdybyśmy o tym nie wiedzieli, iż słońce wkrótce świecić będzie w całym blasku, ponieważ jest tylko zakryte, nie zaś zniszczone. Obyśmy się przerazili zbawiennie i obyśmy nigdy nie zezwolili na myśl jakąś szkaradną, na uczynek brzydki, zamykający nam słońce łaski, a może i nieodwołalnie na zawsze gaszący w nas jego światło.
6. Jednakże, abyśmy mogli na zawsze w sobie zachować światło łaski i abyśmy byli sposobniejsi do przyjęcia owego światła niewysłowionego, musimy oczyścić duszę naszą ze wszystkiego brudu i błota. Podobnie jak światło nie może się odbijać w zwierciadle, jeżeli ono nie jest jasne i przeźroczyste: tak i łaska nie może duszy naszej przeniknąć i napełnić, jeżeli ona nie jest czystą i wolną od wszelkiej zmazy grzechu i jeżeli nie jest przeźroczystą, jakby jakiś kryształ piękny. Zatem im mniej zabrudzamy duszę naszą grzechami powszednimi jakby kurzem jakimś, im mniej ją plamimy przywiązaniem do rzeczy zmysłowych i ziemskich, tym więcej użycza jej łaska światła niebieskiego, tym więcej objawia jej ów niepojęty blask Boski. Dlatego to powiada Zbawiciel: ˝Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają˝ (Mt. V, 8).
W jaki zaś sposób mamy to światło łaski zachować w duszy naszej, naucza nas św. Chryzostom (In I Thess. hom. XI), kiedy objaśnia słowa Apostoła św. (I Tes. V, 19): ˝«Ducha nie gaście»: Gruba ciemność i czarna chmura okrywa ziemię, co św. Paweł tymi słowy wyraża: «Albowiemeście byli niekiedy ciemnością» (Efez. V, 8). Ponieważ tedy noc jest naokoło nas, gdzie żaden księżyc nie świeci, a my chodzimy w tej nocy, Bóg dał nam lampę wspaniałą, zapalając w sercach naszych łaskę Ducha Świętego. Lecz światło to uczynili jedni jaśniejszym, rozkoszniejszym i milszym, jak Piotr, Paweł i inni święci, inni zaś je zgasili, jak głupie panny, jak ci, którzy wiary nie dochowali: kazirodca w Koryncie i głupi Galatowie. Dlatego to mówi Paweł św.: «Ducha nie gaście»; albowiem tak zwykł także łaskę Ducha Świętego nazywać. Tę zaś gasi życie nieczyste. Albowiem jak ten lampę gasi, który ziemię lub wodę w nią wlewa, lub olej z niej wylewa, tak dzieje się także z darem łaski. Jeżeli staraniami około doczesnych i znikomych rzeczy ją zasypujesz, gasisz ducha. Również jeżeli silna pokusa, jakby wicher jakiś wpada, a płomień nie jest dosyć silny, albo niewiele jest oliwy, lub jeżeli otwór latarni nie jest zamknięty i drzwi domu nie przywrzesz, wszystko ginie. Co to jest ten otwór? Są to oczy i uszy nasze; nie dozwalaj, aby przez nie silny wicher pokusy wpadał, ponieważ zagasi lampę, lecz zamknij je bojaźnią Bożą. Usta są drzwiami; zamknij i zarygluj je, aby zatrzymały światło i wszelki napad z zewnątrz odparły. Na przykład: jeżeli cię ktoś znieważył, lub ci złorzeczy, zamknij usta, albowiem jeżeli je otworzysz, pobudzasz wicher. Czyż nie widzisz jak w domu, gdzie dwoje drzwi naprzeciw siebie otworem stoją i silny wicher wieje, jak on całą swą siłę traci, gdy jedne zamkniesz. Tak i tutaj jest dwoje drzwi także, usta twoje i usta tego który cię obraża zniewagami i zelżywościami. Jeżeli zamkniesz swoje i nie dopuścisz, aby wiał wiatr przeciwny, uspokajasz całą burzę; jeżeli jednak otworzysz je, nic jej nie powstrzyma. Nie gaśmy przeto ducha.
Zdarza się jednakże często, że gaśnie płomień, pomimo, iż burza ponad nim nie przeszła. Jeżeli oleju zabraknie, to jest, jeżeli nie dajemy jałmużny, duch gaśnie, ponieważ przychodzi on do ciebie jako jałmużna Boga; jeżeli tedy w tobie nie spostrzega owocu jałmużny, ucieka, gdyż nie chce przebywać w duszy niemiłosiernej. Skoro zaś duch w nim zgasł, to czekają go skutki podobne do tych, jakie spotykają podróżnych wśród ciemnej nocy. Jeżeli tedy trudno jest wśród ciemnej nocy podróżować z jednego obszaru ziemi do drugiego, jakże zatem może być bezpiecznym postępować wśród nocy drogą, która prowadzi z ziemi do nieba? Czyż nie wiecie, ile to szatanów jest na tej przestrzeni, ile dzikich zwierząt, ile duchów złości? Jeżeli mamy tutaj tylko owe światło łaski, nic nam one zaszkodzić nie mogą; lecz jeżeli byśmy je zgasili, wkrótce nas pochwycą i zabiorą nam spiesznie wszystkie dobra nasze. Rozbójnicy zwykli dopiero wtenczas rabować, kiedy latarnie zgasili, bo oni widzą w ciemności tej, ponieważ w niej czynią ohydne swe uczynki, podczas kiedy my nie jesteśmy przyzwyczajeni do widzenia w ciemności!˝.ROZDZIAŁ DRUGI: Z jaką to cudowną siłą łaska niszczy w nas grzech śmiertelny
1. Pierwszym skutkiem światła łaski w duszy naszej przy usprawiedliwieniu nam wlanego, jest zniszczenie strasznej nocy grzechu śmiertelnego. Łaska bowiem jest nadzwyczaj płodną nie tylko w dobra i błogosławieństwa niebieskie, lecz jest ona także mocną i silną w wypędzaniu złego i dlatego to Duch Święty przyrównuje duszę ozdobioną łaską w Pieśni nad Pieśniami do uszykowanego i uzbrojonego wojska, do jezdnych Faraona.
Środki lecznicze używane przeciw chorobom ciała posiadają właściwą sobie wartość wysoką nie dla cenności materiału, zapachu, smaku przyjemnego, miłego wejrzenia, gdyż często są tanie, ostre, gorzkie i nieprzyjemnie cuchnące, lecz dla swej przyrodzonej siły leczniczej. Dla tej to przyczyny poszukują ich we wnętrznościach ziemi, w głębokościach morskich i sprowadzają je z najdalszych krańców świata. Przeciwnie środek leczniczy łaski uświęcającej jest podwójnie drogi: najpierw, ponieważ zawiera w sobie dobra nieskończone i niebieskie, a po wtóre, ponieważ jej siła cudowna i lecznicza pokonuje każdą chorobę i śmierć samą a szczególniej zwycięsko i nieomylnie niweczy złe największe, zasługujące samo najsłuszniej na tę nazwę i nie dające się zniszczyć żadną inną potęgą nieba i ziemi.
Toteż pięknie mówi Psalmista Pański ( Ps. XCIII, 8): ˝Zrozumiejcie głupi, a bezrozumni miejcie kiedy rozum:˝ zmysłowość bowiem wasza, gniew i pożądliwość oszukuje was, jeżeli wam coś doradza wbrew napomnieniom Ducha Świętego, na przykład: iż jest prawdziwym złem ubóstwo, cierpienie dobrowolne lub niedobrowolne, boleści różne, zniewagi a nawet śmierć sama, zaś zniewaga i obraza Boga najwyższego jest niczym.
Grzech tylko nie może nigdy być dobrem, podczas kiedy wszystko inne może być dobrem dla nas a dla Boga chwalebnym. Grzech tylko sam nie pochodzi od Boga, ani też Bóg nie jest sprawcą jego, podczas kiedy wszystko inne kocha i ceni i jako dar kosztowny dać nam ręką swoją może. Przeto Syn Boży, znający dobre i złe doskonale, przyszedłszy na ten świat, aby złe zniszczyć a przywrócić dobre i nam je darować, przyjął wszystko na siebie z wyjątkiem grzechu, wycierpiał boleści i zniewagi niezmierzone i stał się nam podobnym; grzechem zaś gardził On z całej duszy, ofiarował życie, i krew swą wszystką, aby go tylko zniszczył i chciał ponieść wszystko inne złe, byleby tylko wypędził grzech z duszy naszej. Ale przypuściwszy, że i te ziemskie nieszczęścia są prawdziwym złem, odbierającym nam życie lub inne dobra ziemskie, to grzech jest przecież bez porównania większym i wyższym złem, ponieważ pozbawia nas na zawsze dobra najwyższego i nieskończonego, to jest Boga samego; grzech jest potworem tak strasznym i tak groźnym, iż w porównaniu do niego każde inne złe jest niczym.
Nadto grzech jest przyczyną i źródłem wszelkiego złego, jakie kiedykolwiek już nawiedziło ziemię chorobami, plagami, głodem i śmiercią, albo kiedyś w przyszłości spowoduje te nieszczęścia. Wszystkie przelewy krwi, których ofiarą padły miliony ludzi w owych strasznych wojnach, wszystkie zarazy niszczące całe kraje, słowem wszystko nieszczęście na tej ziemi istniejące po upadku Adama, które czujemy, widzimy, słyszymy i którego się obawiamy, to wszystko jest strasznym owocem grzechu. Jedna kropla okrutnej trucizny tego jednego grzechu zaraziła i zatruła cały rodzaj ludzki i napełnia go wszelkimi nieszczęściami.
2. I nie ma innego środka zaradczego przeciw tej strasznej truciźnie nad krew Syna Bożego, nad moc i owoc tej krwi, to jest nad łaskę Bożą, bo nieskończone złe wymaga także środka zaradczego nieskończonej dzielności i skuteczności. Powinniśmy zatem pić tę krew Chrystusa jako lekarstwo jedyne i w niej obmywać wszelkie brudy nasze. To zaś czynimy przyjmując strumień łaski, płynący z boku Chrystusowego, w nim obmywając grzechy nasze i czerpiąc z niego napój i siłę żywotną. Skoro tylko otrzymujemy łaskę, stajemy się natychmiast z nieprzyjaciół Boga synami Bożymi, mogącymi się zbliżyć z zaufaniem do oblicza Boskiego i w łasce uświęcającej niszczymy wszelki gniew Boży, Chrystusa przywdziewamy a ozdobieni sprawiedliwością i prawdziwą świętością Syna Bożego niezmiernie podobamy się Ojcu niebieskiemu. Podobnie jak Bóg nie może nienawidzić Syna swego jednorodzonego, tak nie może także czuć nienawiści względem tych, którzy stali się za pomocą łaski żywymi Jego członkami i noszą na sobie obraz Boży wyryty. Człowiek może jeszcze swojego dziecka nienawidzić, mając wzgląd na popełnioną jego winę a pomimo tego nie przestaje ono być jego dzieckiem; Bóg jednak nie może nienawidzić swych synów przybranych, ponieważ oni są zarazem przyjaciółmi i oblubieńcami Jego, ponieważ w nich sam się ogląda i przyjął ich do łona swego i połączył się z nimi najściślej spowodowany do tego miłością niewypowiedzianą.
Podobnie jak wielkie złe grzechu zasadza się na dwóch rzeczach, które się obopólnie w sobie zawierają, a mianowicie: iż człowiek odwraca od Boga a Bóg od człowieka miłość swoją, wskutek czego powstaje przepaść niezmierna i straszna pomiędzy obydwoma: tak i cudowna moc łaski tępiąc to złe, okazuje się w tym, iż znosi tę przepaść i łączy na nowo człowieka z Bogiem a Boga z człowiekiem. Ani człowiek bowiem sam, ani inna jakaś potęga stworzona nie może tak zmienić złej woli człowieka, aby się znów podniósł do Boga z miłością nadprzyrodzoną dziecięcia i aby objął ramionami swymi Boga najwyższego; podobnie także nie może człowiek, albo inne jakieś stworzenie, przycisnąć Boga do swej duszy siłą przyrodzoną tak, aby Bóg znów go otoczył ramionami swymi jako syna swego. Łaska tylko dokonuje obydwóch tych rzeczy w cudowny sposób; ona to wlewa w serca nasze miłość nadprzyrodzoną Ducha Świętego, za pomocą której łączymy się znowu z Bogiem; łaska to sprowadza na nas wszystką miłość Ojca niebieskiego tak, że On zapomina o grzechach naszych i duszę naszą uważa za przyjaciółkę i oblubienicę swoją. O jakże wielka i cudowna jest potęga łaski, owego środka leczniczego, niszczącego to złe największe, przeciw któremu nic nie zdziała żadna potęga stworzona na niebie i na ziemi, z wyjątkiem Boga samego i Syna Bożego! Ona okaże się jeszcze cudowniejszą, jeżeli zastanowimy się nad rodzajem i sposobem, w jaki łaska dokonuje dzieła swego.
3. Łaska jest dosyć potężną, aby nie tylko jedną zniszczyć chorobę; nie ma ona względu żadnego na ilość i wielkość chorób. Przypuśćmy, iż człowiek pewien dopuścił się wszystkich tych grzechów i zbrodni, jakie były i będą popełnione zacząwszy od bratobójstwa Kaina a kończąc na szatańskim buncie Antychrysta przy końcu świata, to przecież najdelikatniejszy promień łaski uświęcającej, wstępujący do duszy owego człowieka, tak by je rozproszył, iżby naraz zniknęły wszystkie, ponieważ już najmniejszy stopień tej Boskiej świętości przewyższa i przezwycięża złość każdą, nawet największą. Dodajmy do tego i to, że łaska przy uzdrowieniu duszy naszej nie zostawia nawet najmniejszego śladu grzechu śmiertelnego w duszy. Wprawdzie nie zawsze niszczy ona skłonności do grzechu, pochodzące już to z przyrodzonej przewrotności, już też z dawnych złych przyzwyczajeń, atoli zawsze odejmuje duszy wszystko to, co jest złe rzeczywiście i potępienia godne. Tak naucza Apostoł św. (Rzym. VIII, 1): ˝Nie masz żadnego potępienia tym, którzy są (przez łaskę) w Chrystusie Jezusie˝ a podobnie twierdzi i Sobór Trydencki, iż Bóg niczego już nie ma w nienawiści u odrodzonych. ˝Chociażby zatem grzechy nasze były jako szkarłat, wybieleją jako śnieg˝, jak nas o tym zapewnia Bóg przez proroka (Izaj. I, 18) swego: ˝i chociażby były czerwone jako karmazyn, będą białe jako wełna˝, to zapowiada nam wyraźnie jeszcze inny prorok (Micheasz VII, 19) mówiąc, iż Bóg wrzuci do głębokości morskiej wszystkie grzechy nasze, to znaczy, iż Bóg je tak głęboko zakopuje, aby już nigdy nie wróciły, skoro raz lekarstwem łaski były uleczone, chociaż byśmy na nowo grzech jakiś popełnić mieli.
Jeszcze cudowniejszym jest to, iż łaska w jednej chwili bez trudu i zwłoki największe i najliczniejsze nasze grzechy leczy. Łaska nie potrzebuje długo z nimi walczyć, początek bowiem walki jest tu zarazem i jej zakończeniem zwycięskim; łaska potrzebuje tylko przyjść i rozkazać słowy, które niegdyś Bóg wyrzekł przy stworzeniu: ˝niech się stanie światło˝, a natychmiast staje się światło i noc grzechu znika. I tak np. zaledwie Dawid wyznał przed Panem, iż zgrzeszył, już usłyszał, iż mu darował Bóg grzech jego, zaledwie wyrzekł, iż wyznawać będzie przeciwko sobie nieprawość swoją, natychmiast poznał, iż Bóg odpuścił mu złość jego, że pojednał się z nim i że Bóg przemienił go z niewolnika szatana w anioła światłości.
Któż tutaj nie będzie podziwiał owych stanowczych i zupełnych zwycięstw łaski, owych tryumfów odniesionych nad nieprzyjacielem najstraszliwszym i najpotężniejszym, którego żadna inna potęga nie może pokonać? Któż zechce jeszcze poddać się na nowo temu twardemu jarzmu, z którego się nie uwolni nigdy oparty tylko na własnej sile? Czyż nie powinniśmy zatem nabywać, zachować i zatrzymać za jakąkolwiek, choćby największą cenę, owego lekarstwa najkosztowniejszego łaski, przynoszącego ze sobą wszystkie dobra i wypędzającego wszelkie złe? Czyż nie powinniśmy ofiarować za to lekarstwo czci, bogactw, życia i zdrowia ciała naszego?
4. Jakże tedy wstydzić się musimy, porównując troski nasze o zdrowie ciała z troską o zbawienie duszy. Dla tego ciała czynimy i ponosimy tyle, iż już ostrość pustelników najgorliwszych nie może być większą. Żąda np. chory pić, odmawiają mu; chce jeść, każą mu czekać. Chce znów lekarz otworzyć żyły jego, wyciąć lub wypalić ranę, chętnie oddaje członki i ciało swoje. Bez pozwolenia lekarza nie wstaje, nie wychodzi, nic nie robi; leży zamknięty dnie całe, odmawia sobie rozrywek najulubieńszych, ofiaruje pieniądz i mienie swoje, a to wszystko czyni powodowany zazwyczaj niepewną i zwodniczą nadzieją, iż odzyska to krótkie i znów uciekające zdrowie ciała. A czegóż zaś opieszalej nie szukają ludzie i za nic prawie sobie nie ważą, jeżeli nie łaski, owego środka jedynego i tak łatwo uzdrawiającego choroby śmiertelne duszy, uwalniającego duszę razem z ciałem od śmierci wiecznej i rodzącego nas z nieomylną pewnością w jednej chwili na żywot wieczny?
O myśli ludzkie, jakże ślepe jesteście na to, co dla was ma wartość największą, a czemuż jesteście bystre na rzeczy obojętne i nikczemne! Niechże więc Bogu będą dzięki za to, iż nam zostawił lekarstwo łatwiejsze dla żywota wiecznego, aniżeli jest jakiekolwiek dla żywota doczesnego, lekarstwo niebieskie, co przewyższa ceną i kosztownością wszystkie lekarstwa ziemskie!ROZDZIAŁ TRZECI: Łaska wlewa w serca nasze nadprzyrodzone cnoty Boskie
1. Według nauki Soboru Trydenckiego (Sess. VI. de iustif. c. 7) łaska usprawiedliwiająca razem z odpuszczeniem i zgładzeniem grzechów sprawia uświęcenie i odnowienie człowieka wewnętrznego, oraz wlewa w człowieka trzy cnoty Boskie: wiarę, nadzieję i miłość.
Już dawniej widzieliśmy, iż łaska użycza duszy naszej życia nadprzyrodzonego, niebieskiego i Boskiego, słowem: życia odrodzonych synów Bożych, płynącego z Ducha Świętego. Obecnie zastanowimy się na czym to życie polega, w jakich władzach spoczywa i jakimi to objawia się aktami.
Życie przyrodzone duszy, przez które różni się ona od zwierząt, zasadza się na przyrodzonych aktach rozumu i woli. Życie nadprzyrodzone jest aktem wypływającym z władz duszy, rozumu i woli, lecz ozdobionych i przemienionych łaską na niebieskie i nowe. Podobnie jak łaska przemienia istotę duszy i czyni ją uczestniczką natury Boskiej, tak przemienia ona także władze duszy, aby mogły spełniać akty tak wzniosłe i szczytne, jakie są właściwe tylko naturze Boskiej. Łaska to umacnia i uzdalnia je do tego, iż mogą one tego dokonać, co tylko potrafi Bóg z istoty swej. Teologowie tę siłę i zdolność nadprzyrodzoną, jaka nam może być udzieloną i wlaną tylko przez łaskę, nazywają nadprzyrodzoną cnotą Boską.
Cnota wlana zatem różni się bardzo od tak zwanych cnót nabytych, jakie sobie zyskujemy i zdobywamy własnymi naszymi aktami. Cnoty te nabyte zasadzają się na pewnej ćwiczeniem i mozołem nabytej ochoczości i gotowości, której mocą to, do czego już z natury naszej uzdolnieni jesteśmy, wykonujemy z większą łatwością, szybkością i przyjemnością. Cnoty te możemy porównać z ową urodzajnością drzewka, jaką posiada, jeżeli się nim gorliwie opiekujemy, często je podlewamy i troskliwie ochraniamy przed szkodliwymi wpływami powietrza. Całe to jednak staranie nasze nie może tego dokonać, iżby drzewko rodziło owoce gatunku innego, lecz to tylko sprawi, że może ono rodzić owoce właściwe w obfitości większej, lepszej i pewniejszej. Przeciwnie cnoty wlane są podobne do tej płodności, jaką nadajemy drzewku przez zaszczepienie gałązki szlachetniejszego gatunku. Działanie główne tych cnót wlanych zasadza się na tym, iż dusza nasza rodzi owoce gatunku nieskończenie szlachetniejszego i wyższego; do wydawania zaś tych owoców, nie posiada dusza z natury swej najmniejszego zarodka. Cnoty wlane udzielają zarazem duszy łatwości, zręczności i gotowości w wykonywaniu tych aktów wyższych i nadprzyrodzonych. Jednakże cnoty te nie znoszą same przez się wszystkich złych skłonności, ułomności i słabości naszych, zatem musimy sami usunąć z pomocą Bożą owe przeszkody do życia niebieskiego i dorabiać się z pomocą nadprzyrodzoną, od Boga nam wlaną, łatwości w ich wykonywaniu. Obraz jeszcze inny może nam uwidocznić ową różnicę, pomiędzy cnotami przyrodzonymi i nadprzyrodzonymi zachodzącą. I tak: żelazo ogniem i młotem się hartuje, przez potarcie zaś o magnes nabierze jego własności. Żelazo zahartowane jest nierównie twardsze i lepsze od zwykłego, atoli swej natury nie zmienia. Przeciwnie zamagnesowane żelazo, wydaje się być ciałem innego całkiem rodzaju. Jakby różdżką czarodziejską dotknięte utraca swoją bezwładność i nieruchomość, uzyskuje nową siłę przyciągania i bywa nawet samo w tajemniczy sposób przyciągane przez bieguny ziemi. Podobnie i przyrodzone cnoty sprawiają, że władze nasze duchowe hartują się i wzmacniają częstym ćwiczeniem, jakby uderzeniem młota, do wykonywania dobra przyrodzonego. Łaska przeciwnie za pomocą tajemniczego zetknięcia się z Bóstwem magnesuje te władze i udziela im właściwej siły Boskiej. Przez to zetknięcie się zamieniają się te władze w nowe, Boskie siły i potęgi, czują się naraz przyciągniętymi w sposób nowy, przez zupełnie nowe przedmioty i wyniesionymi ręką niewidzialną do sfer i krain tajemniczych. Bóg sam staje się biegunem, osią i ogniskiem życia naszego. Bóg, mówię, jest biegunem, do którego zwraca się to życie, osią, około której się obraca, ogniskiem, z którego siłę i pożywienie swoje bierze, słowem: uczestniczymy w wewnętrznym życiu Bożym.
2. Uczestnictwo w życiu Bożym, zdziałane w nas przez cnoty nadprzyrodzone, polega głównie na tym, iż odzwierciedlamy w sobie Boską czynność żywotną, naszą zaś z nią łączymy i jednoczymy się w podobny sposób przez poznanie miłości i nadzieję z Bogiem, jak On w sobie samym jest jedno.
Przez wiarę chrześcijańską nabywamy nadprzyrodzonego poznania Boskiego, kiedy łączymy nasze poznanie z Boskim, opieramy je na nim i poznajemy Boga w podobny sposób, jak On poznaje siebie samego. Za pomocą miłości chrześcijańskiej wlewa nam Duch Święty podobną miłość Bożą, jaką sam żywi ku sobie i łączymy się i zatapiamy się w Nim tak ściśle, jak gdybyśmy posiadali istotę i naturę Boską. Za pomocą nadziei nadprzyrodzonej opieramy się bezpośrednio na nieskończonej potędze Bożej, jakby na własnej i uzyskujemy zaufanie wzniosłe, bo prowadzące do posiadania i używania Boga przez całą wieczność. Wiara chrześcijańska według tego jest nadprzyrodzonym Boskim poznaniem, miłość chrześcijańska jest nadprzyrodzoną Boską miłością, nadzieja chrześcijańska jest nadprzyrodzoną Boską ufnością i dlatego także te trzy cnoty nazywają się Boskimi. Nazywają się zaś tak nie dlatego, iż się odnoszą do Boga całkowicie, lecz, że nas łączą w sposób Boski z Bogiem, że Boga mają za pobudkę i że w nas powstać mogą tylko przez udzielenie natury Boskiej. Tymi to trzema cnotami wyposaża Bóg syny swe przybrane, aby mogli prowadzić życie zgodne z tym wzniosłym swym odrodzeniem i aby się połączyli już tu na ziemi, na tym padole wygnania z Nim, jako Ojcem swoim i jako przedmiotem szczęśliwości swojej. Przez te cnoty tylko przygotowujemy się do żywota wiecznego, jakiego kiedyś będziemy używać na łonie Ojca niebieskiego. Życie bowiem, które tutaj już na ziemi prowadzimy jako synowie przybrani, musi być tego rodzaju, jakie nas czeka w niebie. Jednakże w niebie będziemy poznawać, posiadać i używać Boga, jak On sam siebie poznaje, posiada i używa. Podobnie więc jak w niebie do takiego poznania, posiadania i używania Boga jest koniecznym, według nauki Kościoła św., światło chwały, przemieniające władze duszy naszej, formujące je na wzór Boży i ubóstwiające: tak muszą także i tutaj w tym ziemskim życiu być przemienione władze duszy naszej i ubóstwione, abyśmy Boga tak poznawali, kochali, taką w Nim nadzieję pokładali, jaka jest koniecznie potrzebna do osiągnięcia szczęśliwości niebieskiej. Podobnie zatem jak pewnym jest, iż Bóg uczynił nas synami i dziedzicami nieba przez łaskę, jak pewnym jest następnie, iż Bóg każdemu jestestwu udziela wszystkiego tego, czego potrzebuje do osiągnięcia przeznaczenia swego: tak pewnym jest także, iż Bóg ozdabia synów swoich przybranych tymi cnotami Boskimi, bez których nie mogliby się oni z Nim połączyć w sposób nadprzyrodzony.
3. Przypatrz się roślinie: posiada ona korzenie, głęboko wnikające w ziemię, którymi wyszukuje soki potrzebne do podtrzymania i wzmocnienia całości swojej; posiada łodygę, dążącą ciągle za światłem, od którego ciepło i życie otrzymuje; ma pewną siłę przyciągania i pędu, za pomocą której zużywa i przerabia soki przeznaczone do swego utrzymania i rozwinięcia. A czymże jest dusza usprawiedliwiona? Czyż ona nie jest rośliną i dziką oliwą zaszczepioną na Jezusie Chrystusie, jakby na oliwie szlachetnej? Przez wiarę świętą otrzymuje ona korzenie, wnikające w przepaści niezgłębione Bóstwa i stamtąd czerpiące sok życia Bożego. Nadzieja stanowi jej pień, na którym się wznosi aż do słońca sprawiedliwości, gdzie znajduje światło i ciepło. Miłość jest jej siłą przyciągania, którą Boga obejmuje, przyjmuje życie Jego w siebie i zatapia się w Nim zupełnie.
Ptaszek przeznaczony do latania po powietrznych przestworzach, nie zaś do czołgania się po ziemi, otrzymał od Boga pióra i skrzydła. Orzeł buduje gniazdo swe na wysokich i niedostępnych szczytach; patrzy się odważnie i silnie w słońce, wznosi aż ponad chmury potężnym lotem swoim; stamtąd spada na zdobycz upatrzoną na równinie. Oto obraz syna Bożego przybranego: wznosi się On z niskości swej natury, przez którą należy do ziemi, na skrzydłach wiary, nadziei i miłości aż do łona Bożego, tam rozbija swój namiot, ogląda Boga w Jego świetle niedostępnym, a potem zlatuje na ziemię i wyrywa zdobycz szatanowi, nawraca i buduje bliźniego i wykonuje uczynki z miłości i z ducha pokuty płynące.
Kiedy zbudują okręt i puszczą go na morze, stoi on nieporuszony, ponieważ sam ze siebie ruszać się nie może. Lecz zaledwie silne ramiona uchwycą wiosła, rozwiną żagle, ogień zapalą, wzniecający wielką siłę pary, – okręt natychmiast się porusza, pędzi na otwarte morze, przez bałwany nadzwyczajną szybkością, dociera w kilku dniach aż do krańców świata, skąd wkrótce powraca obładowany skarbami niezliczonymi. Podobnie i Chrześcijanin każdy jest wyrzucony na burzliwe morze tego świata, aby szukał portu niebieskiego. Władze przyrodzone duszy wystarczyłyby mu może, aby mógł się dostać na wąskim potoku lub na małym jeziorze z jednego brzegu na drugi. Atoli na szerokim oceanie, oddzielającym skończoność od nieskończoności, potrzebuje on środków i sił zupełnie innych, aby mógł dotrzeć do tak dalekiego brzegu, jakim jest cel nadprzyrodzony; środków zaś tych udziela nam Bóg za pomocą cnót teologicznych. Wiara jest naszą igłą magnetyczną, wskazującą nam ojczyznę niebieską z nieomylną pewnością, a której sami z natury swej nigdy byśmy widzieć nie mogli. Nadzieja zastępuje wiosła i żagle, ponieważ wlewa nam ufność nadprzyrodzoną, iż osiągniemy ten cel daleki; wzmacnia odwagę naszą i zapewnia nas o wszechpotężnej pomocy Bożej. Miłość wreszcie jest początkiem ruchu, jest pędem świętym i potężnym, prowadzącym nas do Boga silniej i prędzej, aniżeli para, poruszająca i pędząca okręt po dalekim morzu. Siłą tych cnót obdarzeni żeglujemy odważnie, walczymy z burzami, pokonujemy bałwany, unikamy skał i mielizn i zdążamy szczęśliwie do portu wiecznego.
O jakże więc wielka jest dobroć Boża, jakże niewysłowiona jest wspaniałość łaski Jego, przemieniającej i podnoszącej wszystkie władze natury naszej duchowej tak nieskończenie wysoko, wprowadzającej naraz do duszy naszej te trzy Boskie cnoty i wlewającej jej owo życie niebieskie i Boskie! Oby już wszyscy Chrześcijanie zastanawiali się jak najczęściej nad szczytnością i wartością tych cnót Boskich, oby już raz ćwiczyli się w nich pilnie i zażywali ich rzeczywistej słodkości i przyjemności; wtenczas zaiste nie ceniliby sobie tak nisko łaski Bożej, będącej źródłem owych cnót wspaniałych, ale raczej zasadzaliby swą dumę tylko na tym, aby mogli posiadać, pielęgnować i zachować w swej duszy to życie niebieskie.