- W empik go
O pocieszeniu do matki Helwii - ebook
O pocieszeniu do matki Helwii - ebook
Klasyka na e-czytnik to kolekcja lektur szkolnych, klasyki literatury polskiej, europejskiej i amerykańskiej w formatach ePub i Mobi. Również miłośnicy filozofii, historii i literatury staropolskiej znajdą w niej wiele ciekawych tytułów.
Seria zawiera utwory najbardziej znanych pisarzy literatury polskiej i światowej, począwszy od Horacego, Balzaca, Dostojewskiego i Kafki, po Kiplinga, Jeffersona czy Prousta. Nie zabraknie w niej też pozycji mniej znanych, pióra pisarzy średniowiecznych oraz twórców z epoki renesansu i baroku.
Kategoria: | Klasyka |
Zabezpieczenie: | brak |
Rozmiar pliku: | 198 KB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Już nieraz, matko najmilsza, miałem zamiar pocieszyć cię w liście, lecz zawsze wołałem odstąpić od tego zamiaru. Skłaniało mnie wiele powodów, abym się zdobył na śmiałość. Najpierw zdawało mi się, że sam się uwolnię od wszelkiej przykrości, kiedy twe łzy, jeśli ich nawet nie potrafię na zawsze powstrzymać, przynajmniej na chwilę z oczu twych otrę. Następnie miałem tę pewność, że jestem w zupełności upoważniony do podniesienia ciebie na duchu, skoro już sam podniosłem się pierwszy. Obawiałem się wreszcie, aby los, pokonany przeze mnie, nie pokonał w odwet kogoś z moich najbliższych. Dlatego siłą zacisnąłem swą ranę i starałem się śpieszyć, aby wszelkim sposobem zawinąć twoją. Z drugiej strony zachodziły pewne przeszkody, które opóźniały wykonanie mego postanowienia. Wiedziałem, że twemu smutkowi nie trzeba przeciwdziałać, jak długo jest świeży i w pełni nabrzmiały bólem, aby go same pociechy tym bardziej nie pogłębiały ani nie rozjątrzały. Wiadomo, że i w chorobie nie ma nic zgubniejszego niż lekarstwo sowane przed czasem. Oczekiwałem więc chwili, kiedy żal twój sa mtraci swą siłę i złagodzony przez zwłqkę, stanie się zdatny do przyjęcia lekarstwa, i pozwoli zająć się sobą skutecznie. Prócz tego kiedy z uwagą przeczytałem wszystkie dzieła najznakomitszych umysłów napisane dla kojenia iłagor dzenia smutku, nie znalazłem ani jednego przykładu człowieka, który by pocieszał swych bliskich, kiedy sam jest przez nich opłakiwany. Nic więc dziwnego, że chwiałem się w przedsięwzięciu nigdy nie spotykanym i obawiałem, aby z pocieszenia nie stało się rozjątrzaniem rany. Inna przeszkoda polegała na tym, że człowiekowi, już z śmiertelnego stosu podnoszącemu głowę dla pocieszenia swych bliskich, potrzeba było słów silnych i nowych, nie zaczerpniętych z pospolitej i codziennej mowy potocznej. Ale każde cierpienie, które swoją wielkością przekracza pospolitą miarę, kiedy wymaga słów odpowiednio dobranych dla wyrażenia swego ogromu, często pocieszającemu odbiera mowę i zmusza do milczenia. Niezależnie od tego, natężę swe siły, pokładając ufność niew swoim talencie, ale w tej świadomości, że mogę stać się pocieszycielem w zastępstwie najskuteczniejszej pociechy. Komu nie potrałabyś niczego odmówić, temu i w tym wypadku nie odmówisz, ale z pewnością chętnie pozwolisz, abyni jeśli już nic lepszego uczenić się nie da, skoro każdy smutek jest uporczywy,' przynajmniej twoją tęsknotę za mną sprowadził do właściwych rozmiarów.II.
Popatrz, jak wiele obiecuję sobie po twojej dbbroci. Nie wątpię, że potężniejszy wpływ będę wywierać na ciebie niż smutek, który dla nawiedzonych nieszczęściem jest trudną do pokonania potęgą. Abym więc nie od razu z nim stawał do walki, wystąpię naj-pferw jako jego obrońca i przedstawię powody, które natężają jego siłę działania. Wszystko wydobędę na światło, nawet zabliźnione już rany na nowo rozjątrzę. Ktoś może powie: „Co to za rodzaj pocieszenia, by dawno już zapomniane cierpienia wskrzeszać w pamięci, a myśl, która z trudnością znosi jedną udrękę , stawiać w obliczu wszystkich minionych niedoli?" Ale kto tak mówi, niech pomyśli, że wszystko, co do tego stopnia jest zgubne, że na siłach się wzmaga na przekór środkom leczniczym, bardzo często daje się uleczyć przez przeciwieństwa. Postawię ci przed oczami wszystkie twe smutki, wszystkie żałobne chwile. Nie będzie to oczywiście leczenie łagodną metodą, ale za pomocą palenia i wycinania. Jaki jednak skutek zamierzam przez to osiągnąć? Taki, że wstyd będzie duchowi, zwycięzcy tak licznych niedoli, że z taką przykrością znosi jedną ranę na ciele, gęsto pokrytym bliznami. Niech więc dłużej płaczą i narzekają tacy, których przez długotrwałą pomyślność wypieszczone dusze straciły siłę do walki. Niech upadają pod działaniem najlżejszych przeciwności. Ci jednak, których całe życie upłynęło pod znakiem klęski, nawet najcięższe ciosy wytrzymają z niewzruszoną stałością. Tó jedno dobro zawiera się w ciągłym nieszczęściu, że tych, których bez przerwy gnębi, w końcu hartuje. Los nie użyczył ci, ani chwili wolnej od smutków najcięższych. Nie oszczędził nawet dnia twoich urodzin. Oto zaraz po urodzeniu, a raczej w chwili rodzenia się straciłaś matkę i zostałaś rzucona jak gdyby na pastwę życia. Wzrosłaś pod okiem macochy, którą wprawdzie przez swą uległość i miłość dziecinną, jaką zobaczyć można tylko u córki, skłoniłaś do tego, aby dla ciebie stała się matką. Ale każdy płaci wysoką cenę nawet za dobrą macochę. Utraciłaś wuja, prawdziwie łagodnego, zacnego i dzielnego człowieka, w chwili kiedy oczekiwałaś jego powrotu i ąby los swego okrucieństwa nie uczynił przez zwłokę lżejszym, w przeciągu trzydziestu dni pogrzebałaś najdroższego męża, po którym zostałaś matką trojga dzieci. Kiedy byłaś pogrążona w żałobie oznajmiono ci smutną nowinę, na domiar złego w tym czasie, kiedy wszystkie twe dzieci były daleko od ciebie, tak jakby umyślnie na jedną porę nagromadziły się twoje nieszczęścia, kiedy nie miałaś przy sobie nikogo, w kim by twój ból mógł znaleźć ostoję. Pomijam tak wiele niebezpieczeństw, tak wiele lęków i niepokojów, które dzielnie zniosłaś, choć bez ustanku nękały ciebie. Jeszcze nie tak dawno na to samo łono, z którego ród swój wywodziło trzech wnuków, przyjęłaś prochy tych właśnie trzech wnuków. Zaledwie dwadzieścia dni upłynęło od chwili, gdy pochowałaś mojego synka, zmarłego na twoich rękach i wpośród twych pocałunków, a już dowiedziałaś się, że mnie samego porwano na wygnanie. Tego ci tylko brakło, aby opłakiwać żyjących!