Obietnica Krzywej Gwiazdy - ebook
Obietnica Krzywej Gwiazdy - ebook
Przeznaczenie zawsze chodzi własnymi ścieżkami…
Klan Rzeki raduje się narodzinami nowego miotu kociąt. Dumna matka otacza oba kocurki miłością, jednak kiedy jeden z nich ulega wypadkowi i zostaje nieuleczalnie oszpecony, kocica odwraca się od syna. Nadaje mu nowe, okrutne imię, które na zawsze ma przypominać kocięciu o jego kalectwie — Krzywek.
Młody kot rośnie w siłę, marząc o zostaniu przywódcą klanu. Jednak odrzucony przez matkę, staje się łatwym celem dla pewnej tajemniczej kocicy, która ma wobec niego wielkie plany. Wkrótce kociak złoży jej obietnicę, która rzuci złowrogi cień na całą jego przyszłość.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8203-137-9 |
Rozmiar pliku: | 1,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
KLAN RZEKI
PRZYWÓDCA
GRADOWA GWIAZDA — szary kocur o grubym futrze
ZASTĘPCA
MUSZLOWE SERCE — nakrapiany szary kocur
MEDYCZKA (kocur lub kotka, którzy posiedli zdolność leczenia)
JEŻYNOWA JAGODA — biała kotka w czarne cętki, o niebieskich oczach i różowym nosku
WOJOWNICY
PLUSKAJĄCY PAZUR — czarno-srebrny pręgowany kocur
DRZEWNE FUTRO — brązowy kocur
MULISTE FUTRO — długowłosy jasnobrązowy kocur
SOWIE FUTRO — brązowo-biały kocur
WYDRZY PLUSK — biało-jasnoruda kotka
CEDROWA SKÓRA — mocno zbudowany, brązowy pręgowany kocur o krótkim ogonie
LILIOWA ŁODYGA — bladoszara kotka
PROMIENNE NIEBO — gibka rudo-biała kotka
SZCZUPACZY ZĄB — chudy brązowy pręgowany kocur o wąskim pysku i wystających kłach
JEZIORNY BLASK — długowłosa szarobiała kotka
MIGOCZĄCA SKÓRA — kruczoczarna kotka o lśniącej sierści
UCZNIOWIE (koty, które skończyły sześć księżyców, szkolące się na wojowników)
MIĘKKA ŁAPA — mała, gibka śnieżnobiała kotka w pręgowane łaty
BIAŁA ŁAPA — śnieżnobiały kocur z brązowymi łapami i pręgowanym ogonem
KARMICIELKI (kotki oczekujące młodych lub opiekujące się nimi)
ROZBRZMIEWAJĄCA MGŁA — szara kotka o długim futrze upstrzonym białym włosiem; matka Norniczka, Żuczka i Wiórki
DESZCZOWY KWIAT — bladoszara kocica; matka Sztormika i Dąbka
PŁOWY OGON — jasnobrązowa kotka o niebieskich oczach; matka Szarusi i Wierzbki
STARSZYZNA (byli wojownicy i karmicielki)
PSTRĄGOWY PAZUR — szary pręgowany kocur
SPLĄTANY WĄS — długowłosy kocur o mocno splątanym futrze
PTASIA PIOSENKA — pręgowana rudo-biała kocica z siwymi plamkami dookoła pyska
ZMIERZCHOWA WODA — niebieskoszara kocica o białej piersi i białym brzuchu
KLAN PIORUNA
PRZYWÓDCA
SOSNOWA GWIAZDA — rudobrązowy kocur o zielonych oczach
ZASTĘPCA
SŁONECZNY ZMIERZCH — jasnorudy kocur o żółtych oczach
MEDYK
GĘSIE PIÓRO — nakrapiany szary kocur o bladoniebieskich oczach; uczeń: Pierzasta Łapa
WOJOWNICY
KAMIENNA SKÓRA — szary kocur
BURZOWY OGON — błękitnoszary kocur o niebieskich oczach
ŻMIJOWY KIEŁ — cętkowany brązowy pręgowany kocur o żółtych oczach
BRUNATNA CĘTKA — jasnoszary pręgowany kocur
WRÓBLA SKÓRA — duży ciemnobrązowy pręgowany kocur o żółtych oczach
MAŁE UCHO — szary kocur o bardzo małych uszach i bursztynowych oczach
DROZDOWA SKÓRA — piaskowoszary kocur o zielonych oczach z białą plamą na piersi
RUDZIKOWE SKRZYDŁO — mała, energiczna brązowa kotka o bursztynowych oczach, z rudą łatą na piersi
KĘDZIERZAWA SKÓRA — czarny kocur z nastroszonym futrem i żółtymi oczami
WIETRZNY LOT — szary pręgowany kocur o jasnozielonych oczach; uczennica: Pstrokata Łapa
NAKRAPIANY OGON — blada pręgowana kotka o bursztynowych oczach
KARMICIELKI
PRĘDKA BRYZA — biała pręgowana kotka o żółtych oczach; matka Lampartki i Łatka
KSIĘŻYCOWY KWIAT — srebrzystoszara kotka o bladożółtych oczach; matka Błękitki i Śnieżynki
MAKOWY ŚWIT — długowłosa ciemnoruda kotka o puszystym ogonie i bursztynowych oczach
STARSZYZNA
CHWASTOWY WĄS — jasnorudy kocur o żółtych oczach
MAMROCZĄCA STOPA — brązowy kocur o bursztynowych oczach
SKOWRONIA PIEŚŃ — szylkretowa kocica o jasnozielonych oczach
KLAN CIENIA
PRZYWÓDCA
CEDROWA GWIAZDA — bardzo ciemny szary kocur o białym brzuchu
ZASTĘPCA
KAMIENNY ZĄB — szary pręgowany kocur o długich zębach
MEDYCZKA
SZAŁWIOWY WĄS — biała kotka o długich wąsach
WOJOWNICY
POSTRZĘPIONA SKÓRA — duży ciemnobrązowy pręgowany kocur; uczeń: Chmurna Łapa
LISIE SERCE — jasnoruda kotka
WRONI OGON — czarna pręgowana kotka
ORLICOWA STOPA — jasnorudy kocur o ciemnorudych łapach
CHYTRE OKO — szary kocur w ciemne pręgi z grubą pręgą nad okiem
OSTROKRZEWIASTY KWIAT — ciemnoszaro-biała kotka
KARMICIELKI
PIERZASTA BURZA — brązowa pręgowana kotka
ROZLANA CHMURA — szarobiała kotka
STARSZYZNA
MAŁY PTAK — mała ruda pręgowana kocica
JASZCZURZY KIEŁ — jasnobrązowy pręgowany kocur o jednym zakrzywionym zębie
KLAN WIATRU
PRZYWÓDCZYNI
WRZOSOWA GWIAZDA — liliowa kocica o niebieskich oczach
ZASTĘPCA
TRZCINOWE PIÓRO — jasnobrązowy pręgowany kocur
MEDYK
JASTRZĘBIE SERCE — cętkowany szarobrązowy kocur o żółtych oczach
WOJOWNICY
ŚWITAJĄCA PRĘGA — jasnozłota kotka w kremowe pręgi; uczeń: Wysoka Łapa
CZERWONY PAZUR — ciemnorudy kocur; uczeń: Ryjówcza Łapa
STARSZYZNA
BIAŁA JAGODA — mały śnieżnobiały kocurPROLOG
Wiatr szarpnął gałęziami wierzb i wyrwał trzciny z korzeniami.
— Gradowa Gwiazdo!
Gęste burzowe chmury skłębiły się i zawirowały na mrocznym nocnym niebie. Deszcz zmył strugami gęsto splecione legowiska, w których spali wojownicy Klanu Rzeki.
— Gradowa Gwiazdo!
Przywódca klanu położył uszy, słysząc przerażony okrzyk swojej partnerki. Zatopił pazury w mulistym podłożu, by zyskać lepsze oparcie, gdy płynąca woda kotłowała się wokół jego łap. Rzeka wystąpiła z brzegów i wlewała się do obozu. Kocur spojrzał w obie strony, przepatrując cienie.
— Gradowa Gwiazdo! — ponownie zaskowyczała Rozbrzmiewająca Mgła.
Jej okrzyk był stłumiony, gdyż trzymała w pysku kociątko. Drugie przywarło do jej grzbietu. Wpatrywała się w posłanie z gałązek, które wirując, odpływało w dal z nurtem. Inne malutkie kocię ze wszystkich sił starało się go uczepić, choć splecione badylki łamały się niczym zeschłe liście.
Gradowa Gwiazda rzucił się ku posłaniu i złapał maleństwo, zanim zniknęło pod powierzchnią wody. Przekazał swego syna Drzewnemu Futru, który pędził za kolejnym posłaniem.
— Zabierz Norniczka do legowiska starszych!
Brązowy kocur pochwycił w zęby ociekającą kupkę nieszczęsnego futerka i popędził ku najwyższej partii obozu, gdzie znajdowało się schronienie najstarszych członków klanu, wciąż nietknięte przez podnoszącą się wodę.
— Pędź za nim! — nakazał przywódca Rozbrzmiewającej Mgle.
Pokiwała głową; jej oczy były okrągłe z przerażenia, a długa szara sierść — przyklejona do ciała z powodu deszczu.
Gradowa Gwiazda omiótł obóz bacznym spojrzeniem. Lśniące futra migały w półmroku niczym ryby w panice. Gibka rudo-biała kotka uczepiła się pozostałości legowiska wojowników i próbowała pazurami na powrót scalić rozpadające się w oczach ściany. Krzepki pręgowany kocur starał się zablokować ujście pełnego spienionej wody kanału, którym kolejne legowiska spływały do rzeki.
Wraz z uderzeniem błyskawicy niebo rozświetliło się na biało. Grom przewalił się z hukiem, a wiatr jeszcze przybrał na sile. Kolejna fala wody wdarła się do obozu.
— Muszlowe Serce! — przywódca wezwał swego zastępcę. — Jak oceniasz sytuację?
Nakrapiany szary kocur, który dotąd spoglądał w górę rzeki z pnia buku wystającego spomiędzy trzcin, zawołał:
— Poziom wody szybko się podnosi, Gradowa Gwiazdo! Legowisko starszyzny nie pozostanie bezpieczne już długo.
Przywódca klanu świsnął ogonem.
— W takim razie trzeba będzie porzucić obóz!
— Nie! — Rudo-biała kotka porzuciła próby ratowania swego legowiska i odwróciła się ku Gradowej Gwieździe.
— Musimy, Promienne Niebo! — odparł stanowczo.
— Nie możemy zostawić tego, co stworzyli nasi przodkowie!
— Zdołamy to odbudować! — syknął.
— To już nie będzie to samo! — Kotka dała susa przez strumień powodzi i wbiła łapy w przepływające legowisko.
Muszlowe Serce zeskoczył z pnia i ruszył ku niej, rozchlapując wodę.
— Wspólnie jesteśmy w stanie odtworzyć wszystko — oznajmił tonem nieznoszącym sprzeciwu. — Poza kotami, które potopiły się, próbując ocalić jakieś badyle.
Promienne Niebo niechętnie wypuściła z łap gniazdo i odprowadziła je wzrokiem, gdy odpływało gdzieś między trzciny. Następnie pognała ku najwyższemu punktowi obozu.
Czarna, pieniąca się woda wzbierała już wokół legowiska starszyzny, a splecione pędy wierzby wyginały się pod jej naporem. Gradowa Gwiazda popędził tam i zaczął okładać łapami kryjówkę.
— Wyłaźcie! — zakrzyknął.
Rozbrzmiewająca Mgła wyślizgnęła się przez wyjście, a trójka kociąt przypominająca teraz podtopione myszki podążyła jej śladem. Ich matka wlepiła spojrzenie w swego partnera.
— Dokąd mielibyśmy iść?
— Ku jak najwyżej położonemu miejscu. — Kocur świsnął ogonem, wskazując punkt znajdujący się na wzgórzu, gdzie brzeg rzeki piął się ku kępom drzew i krzewów.
Skołtuniony starszy opuścił swe legowisko.
— W życiu żem nie widział takiej burzy — oznajmił.
W jego ślady poszła rudo-biała pręgowana kocica.
— Dokąd mamy iść? — wychrypiała.
Kocur pogładził jej grzbiet czubkiem ogona.
— W głąb lądu, Ptasia Piosenko, tam, gdzie jest bezpieczniej.
Kocica zrobiła okrągłe oczy.
— Z dala od rzeki?
— Jedynie tymczasowo — obiecał Gradowa Gwiazda. — Ruszamy wszyscy.
— Chwila! — Muszlowe Serce zatrzymał się, gdy byli w połowie drogi po zboczu. — A gdzie Deszczowy Kwiat?
— Tutaj!
Bladoszara karmicielka ostrożnie przemieszczała się w jego stronę poprzez strumień wody; jej brzuch był zaokrąglony, bo spodziewała się kociąt.
— Wszystko w porządku? — spytał zastępca, obwąchując ją.
— Będzie w porządku, gdy mi wyschną łapy — odparła na bezdechu; woda spływała z niej strumieniami.
Drobna biała kotka otarła się o karmicielkę, a w jej oczach zamigotały błyski.
— Trochę ją pobolewało.
Muszlowe Serce zmrużył oczy.
— Czyżby nadchodziły kocięta, Jeżynowa Jagodo?
— Jeszcze tego nie wiem — odparła medyczka.
Deszczowy Kwiat wbiła spojrzenie w zastępcę przywódcy klanu.
— Pomóż Gradowej Gwieździe. Nic mi nie będzie.
Kocur zamrugał, po czym się odwrócił.
— Pluskający Pazurze? — zawołał.
— Tutaj! — Kocur o srebrzystej sierści w czarne prążki przytrzymywał trzciny, tworząc przesmyk koło legowiska starszyzny, podczas gdy jego pobratymcy opuszczali obóz i kierowali się ku miejscom położonym wyżej.
— Dopilnuj, aby każdy kot zmierzał wprost ku drzewom! — nakazał zastępca.
Kocur pokiwał głową, przyjmując polecenie, po czym szturchnął lekko starszego, który nie chciał wejść w przesmyk.
— Nie idę bez Zmierzchowej Wody! — Zatopił pazury w wilgotnej glebie. — Poszła do śmietniska, zanim zalało obóz. Jeszcze nie wróciła.
— Znajdziemy ją — zawołał Pluskający Pazur, przekrzykując wiatr. Spojrzał w stronę swojego przywódcy, który uczepił się zbocza i z okrągłymi oczami przypatrywał się zdruzgotanemu obozowi. — Gradowa Gwiazdo, widzisz ją?
Zapytany pokręcił głową i zakrzyknął:
— Upewnię się, że nikt nie został w legowiskach! — Skoczył ku żłobkowi, wsunął do środka głowę i węchem próbował wychwycić ciepłotę kocich ciał.
Ale legowisko było opuszczone. Kocur skierował się więc ku legowisku uczniów, na koniec zaś zostawił sobie miejsce zajmowane przez wojowników. Wyczuł tam jedynie woń zawilgoconych trzcin. Omiótł raz jeszcze spojrzeniem cały obóz, walcząc równocześnie o utrzymanie równowagi, gdy napierała na niego i próbowała go obalić woda. Wreszcie, pół biegnąc, a pół płynąc, przemierzył przesiekę i ruszył za swoim klanem.
— Wszyscy jesteśmy? — spytał, gdy dogonił pobratymców skłębionych na suchszym terenie.
Pluskający Pazur przyjął pełen niezadowolenia grymas.
— Nadal ani śladu Zmierzchowej Wody.
Promienne Niebo wystąpiła z szeregu.
— Wrócę i jej poszukam.
Gradowa Gwiazda przytaknął.
— A reszta z was niech rusza dalej ku drzewom — rozkazał.
Gdy Promienne Niebo popędziła w dół brzegu, Deszczowy Kwiat wydała z siebie niski jęk.
Muszlowe Serce aż zesztywniał.
— Deszczowy Kwiecie?
Karmicielka przykucnęła, a jej pysk wykrzywiony był z bólu.
Jeżynowa Jagoda przypadła do niej, po czym uniosła głowę.
— Kocięta faktycznie przychodzą na świat — obwieściła.
— Ale teraz? — nie dowierzał zastępca przywódcy.
— Przecież nie będą sobie czekać, aż ustanie burza — oznajmiła sarkastycznie medyczka. — Musimy ją zabrać w jakieś bezpieczne miejsce.
— Gdzieś pomiędzy drzewa — podsunął kocur. — Tam nigdy nie podejdzie woda.
— Za długo to zajmie — zaprotestowała Jeżynowa Jagoda i spojrzała na znajdującą się nad nimi szeroką, nisko zawieszoną gałąź prastarego dębu. — Dałbyś radę ją tam zanieść?
Zamrugał.
— Zrobię to, skoro muszę. — Chwycił w zęby skórę na karku karmicielki i prowadząc ją, a zarazem wlokąc, pokierował ku konarowi. — W górę.
Deszczowy Kwiat podniosła wzrok i jęknęła. Już otwierała pysk, by protestować, gdy nagle jej boki przeszyła konwulsja. Aż się skurczyła z powodu spazmu; wyglądała na drobniutką i bardzo nieszczęśliwą z przylepioną do ciała sierścią.
— No, dalej! — miauknęła ponaglająco Jeżynowa Jagoda. — Nie zostało nam wiele czasu.
Karmicielka zatopiła pazury w korze, a Muszlowe Serce popchnął ją od tyłu. Posapując, kotka podciągnęła się i powlokła ku pustemu zagłębieniu w miejscu, gdzie gałąź wyrastała z pnia.
Medyczka sprawnie wskoczyła na konar, prześlizgując się obok zastępcy przywódcy, zwinna jak wiewiórka. Oceniła spojrzeniem zagłębienie w gałęzi i pokiwała głową.
— Nada się. — Spojrzała na Muszlowe Serce i zamrugała. — Dasz radę dostarczyć mi zioła z mojego legowiska?
— Postaram się — odparł, kiwając głową.
— Bądź ostrożny! — sapnęła Deszczowy Kwiat, ale kocur już zeskoczył z gałęzi na śliski grunt poniżej i pędem puścił się ku zatopionemu obozowi.
Jeżynowa Jagoda usunęła mokre liście z zagłębienia u nasady konaru.
— Doskonale, jest tu sporo miejsca, żebyś mogła się położyć — stwierdziła, popychając nosem karmicielkę i sadowiąc się obok na ociekającej deszczem korze.
— Nic mu nie będzie? — szepnęła Deszczowy Kwiat; wbiła spojrzenie w ciemność, gdzie zniknął Muszlowe Serce.
— Potrafi o siebie zadbać — odparła kotka.
Jej sierść była przemoczona aż do skóry i pozlepiana w kosmyki. Była medyczką Klanu Rzeki niecałe trzy księżyce — od chwili gdy jej mentorka, Mleczne Futro, przyłączyła się do Klanu Gwiazdy. Właśnie miała do czynienia z pierwszą sytuacją kryzysową, z którą musiała poradzić sobie na własną łapę.
Deszczowy Kwiat wzdrygnęła się, gdy jej brzuch przeszyła kolejna fala bólu. Jeżynowa Jagoda wzięła głęboki wdech, starając się ignorować wycie wiatru i huk gromu. Delikatnie oparła przednie łapy na boku rodzącej, gdy tą zdjął kolejny skurcz.
Medyczka omiotła wzrokiem położone dużo niżej trzciny. Ani śladu Muszlowego Serca.
— Weź to. — Oderwała gałązkę zębami i położyła ją koło pyska karmicielki. — Zagryź, gdy znów pojawi się ból.
— I to wszystko, co dla mnie masz? — syknęła Deszczowy Kwiat.
— To wszystko, czego potrzebujesz — odpowiedziała Jeżynowa Jagoda. — Karmicielki rodziły jeszcze w czasach pradawnych klanów. To najnaturalniejsza rzecz na świecie.
Kotka jęknęła tylko i z drżącym ciałem zacisnęła zęby na patyczku.
Dał się słyszeć odgłos pazurów chroboczących o korę i pojawił się Muszlowe Serce.
— Wybaczcie — wysapał. Jego futro było do cna przemoczone. — Musiałem popłynąć do legowiska. Zdołałem się dostać do środka, ale twoje zioła, Jeżynowa Jagodo, zostały wymyte przez powódź.
Na myśl o tym, jak wiele księżyców zajęło jej stworzenie tego zapasu, medyczka zamknęła oczy. Nim jednak zdołała coś odpowiedzieć, karmicielka syknęła, a badylek chrupnął w jej zębach.
Nadchodziło pierwsze kocię.
Jeżynowa Jagoda pochyliła się akurat w samą porę, by ujrzeć, jak maleństwo wypełza na szorstką korę. Liznęła je leciutko, po czym podała drobną kuleczkę ojcu.
— Uważaj, żeby nie spadło — ostrzegła.
— Wszystko w porządku? — zawołała Promienne Niebo stojąca pod drzewem.
Woda omywała jej łapy; powódź dotarła już do dębu.
— Jedno kociątko urodzone, drugie w drodze — odparła medyczka.
Muszlowe Serce spojrzał w dół, przytrzymując jedną z przednich łap wijące się maleństwo.
— Znalazłaś Zmierzchową Wodę?
— Nie ma po niej śladu — odpowiedziała kotka ponuro.
Zastępca przywódcy świsnął ogonem.
— Dołącz do pozostałych. U nas wszystko w porządku. Wróćcie tu, gdy woda już opadnie.
Badylek, na którym Deszczowy Kwiat zaciskała zęby, pękł w drzazgi w chwili, gdy na świat przyszło drugie kocię. Jeżynowa Jagoda złapała je delikatnie w zęby i przeniosła do brzucha karmicielki.
Ta wykręciła się w kierunku kociątka i lizała je tak długo, aż zakwiliło.
— To kocurek.
— Tak samo ten. — Muszlowe Serce delikatnie położył maleństwo obok braciszka. Głos mu się załamał. — Są idealne — wyszeptał.
Matka zamruczała, gdy jej partner otarł się pyskiem o jej pysk.
— Nazwę tego Dąbkiem na cześć dębu, który ocalił nas przed powodzią — oznajmiła — a tego Sztormikiem, wspominając burzę, która nas tu zapędziła.
— Kocięta narodzone w trakcie takiej nawałnicy mają przed sobą przyszłość wielkich wojowników — wymamrotał Muszlowe Serce. Wpatrzył się z dumą w swoją partnerkę. — Aż szkoda, że obaj równocześnie nie będą mogli zostać przywódcami Klanu Rzeki.