-
nowość
-
promocja
Obserwuj mnie - ebook
Obserwuj mnie - ebook
James Anderson miał plan. A właściwie tylko jego połowę.
To jednak wystarczyło, by osiągnąć coś, czego nie dokonał nawet jego legendarny brat, Aaron Warner Anderson: przedostać się na Arkę – ostatnią twierdzę Przywrócenia. Zresztą jeśli skończył w więziennej celi, dla Jamesa to wciąż było zwycięstwo.
Minęła dekada od upadku Przywrócenia. Dziesięć lat odkąd niesławny duet — Juliette Ferrars i Aaron Warner Anderson — poprowadził bunt i stworzył Nową Republikę. Teraz spokój wydaje się złudny. Przywrócenie jest silniejsze i sprytniejsze niż kiedykolwiek, a do wykonania swojej misji ma perfekcyjną kandydatkę.
Rosabelle Wolff zawsze miała plan.
Na Arce nie można sobie pozwolić na spontaniczność. Każdy gest, każdy cień emocji są rejestrowane i oceniane. Rosa została wychowana na morderczynię – bezbłędną, posłuszną, bez wahania wcielającą w życie każdy rozkaz.
Kiedy jednak drogi Rosy i Jamesa się przecinają, plan przestaje być oczywisty. W świecie, gdzie granica między wrogiem a sprzymierzeńcem jest cieńsza niż lód, a miłość bywa równie niebezpieczna co zdrada, rodzi się pytanie, którego nie da się zagłuszyć:
Kim jesteśmy, gdy nikt nas nie obserwuje?
Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.
| Kategoria: | Fantasy |
| Zabezpieczenie: |
Watermark
|
| ISBN: | 9788368610338 |
| Rozmiar pliku: | 2,6 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
ROZDZIAŁ 1
Kiedy otwieram szafkę, półki są puste.
To oczywiście żadna niespodzianka – są puste od tygodni. To dla Clary otwieram je na pokaz każdego ranka, jakbym mogła zobaczyć na nich coś więcej niż czmychającego karalucha.
Zamykam drzwiczki, a potem się odwracam. Clara nigdy nie wstaje z łóżka, chyba że wezmę ją na ręce. Dzisiaj siedzi i patrzy przez pokryte szronem okno, a jej blade oczy w porannym świetle wydają się jeszcze jaśniejsze. Drżącą ręką szarpie cienką zasłonę, a na szybie pojawia się na chwilę niebieski błysk.
– Skończył się chleb – oznajmiam. – Wychodzę.
Czasami Clara pozwala mi wyjść bez zadawania pytań. Innym razem koniecznie chce wiedzieć, jak płacę za jedzenie, które przynoszę do domu. Dzisiaj mówi:
– Śniła mi się mama.
Staram się nie zmienić wyrazu twarzy.
– Znowu?
Clara odwraca się do mnie, tak wychudzona, że jej oczy sprawiają wrażenie zapadniętych.
– Nie czuła się dobrze, Rosa. Cierpiała.
Wkładam buty, potrząsając głową, i wychodzę w snop światła.
– To tylko sen – zapewniam ją. – Zmarli nie cierpią.
Clara znów ucieka wzrokiem.
– Zawsze to powtarzasz.
– I za dużo się gapisz na jej zdjęcie – mówię, gdy zawiązuję sznurowadła.
Dzisiaj moja prawa ręka nie drży, co przyjmuję z ulgą, lecz zaraz ogarnia mnie przerażenie, gdy się prostuję i dostrzegam gasnący ogień w kominku oraz mizerną stertę drewna obok. Próbuję nie dać po sobie poznać, że się boję.
– Poza tym prawie jej nie znałaś – dodaję.
– A ty prawie o niej nie mówisz – odpowiada Clara z westchnieniem.
Przez okno dostrzegam dzięcioła i zafascynowana obserwuję, jak wbija dziób w omszały pień. Minęło nieco ponad dziesięć lat od upadku Przywrócenia – nieco ponad dziesięć lat, odkąd mieszkamy tutaj, na wyspie zwanej Arką – i ja również mam ochotę codziennie walić głową w coś twardego. Biorę głęboki oddech, ignorując nieustanne ssanie w żołądku.
Nadal dziwnie jest widzieć ptaki.
Wypełniają niebo dźwiękami i kolorami, wskakują na dachy i gałęzie. Mieszkamy w otoczeniu drzew iglastych, które wznoszą się wysoko ku niebu i nie poddają dyktaturze pór roku. Tutaj zawsze jest wilgotno, zielono i zimno. Jeziora się mienią. Odległe pasma górskie wyglądają, jakby ktoś namalował akwarelą spowite mgłą rzędy wystających z ziemi zębów. Ludzie żyjący w cieple i dostatku nazywają tę krainę piękną.
– Wrócę szybko – obiecuję, gdy zapinam stary płaszcz taty. Lata temu odprułam z niego wojskowe insygnia tępym nożem, zostawiając sobie na pamiątkę bliznę. – I wtedy zajmę się rozpalaniem.
– Dobrze – odpowiada cicho Clara, po czym dodaje: – Wczoraj wpadł Sebastian.
Sztywnieję.
Bardzo powoli wracam do ruchu, ciasno owijając szyję zniszczonym szalikiem matki. Wczoraj pozwolono mi pracować w młynie i kiedy wróciłam do domu, Clara już spała.
– Przyniósł pocztę – wyjaśnia.
– Pocztę – powtarzam. – Przeszedł taki kawał drogi, żeby dostarczyć pocztę.
Clara kiwa głową, po czym sięga pod poduszkę, aby wyjąć spod niej złożoną gazetę i grubą, niezaadresowaną kopertę. Podaje mi jedno i drugie, a ja bez patrzenia wsuwam obie rzeczy do kieszeni płaszcza.
– Dziękuję – mówię cicho. Przez chwilę wyobrażam sobie, jakby to było podciąć Sebastianowi gardło.
Clara przekrzywia głowę.
– Podobno nie było cię na spotkaniu w zeszłym tygodniu.
– Byłaś chora.
– Tak mu powiedziałam.
Spoglądam w stronę drzwi.
– Nie musisz mu niczego tłumaczyć.
– On nadal chce się z tobą ożenić, Rosa.
Zadzieram głowę.
– Skąd o tym wiesz?
– Czy to byłoby takie straszne? – Ignoruje moje pytanie i cała drży. – Nie podoba ci się? Myślałam, że go lubisz.
Odwracam się do naszej małej kuchni z chwiejnym stołem i krzesłami, których nigdy nie używamy. Nad zlewem wisi drewniana tabliczka.
Nasze społeczeństwo
PRZYWRÓCONE
Nasza przyszłość
PRZEDEFINIOWANA
Oczy zachodzą mi mgłą.
Miałam dziesięć lat, kiedy wróciłam do domu i zastałam czarnego niedźwiedzia pałaszującego nasze ostatnie zapasy jedzenia. Clara miała trzy lata, mama nie żyła od trzech dni. Nie pamiętam, jak zabiłam zwierza ani jak pochowałam doczesne szczątki swojej matki.
Za to pamiętam krew.
Pamiętam tygodnie spędzone na szorowaniu podłogi. Pręty łóżeczka Clary. Sufit. Ostatnie słowa mamy brzmiały: „Rosa, zamknij oczy”, ale tylko ona spełniła tę prośbę. Włożyła broń do ust kilka godzin po tym, jak dowiedziałyśmy się, że tata nie zostanie stracony za zbrodnie wojenne. Porzucił nas, sprzedając wrogowi tajemnice w zamian za powolną śmierć w więzieniu. Kiedyś myślałam, że mama popełniła samobójstwo, ponieważ nie mogła znieść wstydu. Teraz jestem pewna, że zrobiła to, ponieważ wiedziała, że będzie musiała zapłacić za zdradę taty.
Może myślała, że oszczędzą jej dzieci.
Zrywam niedźwiedzią skórę z haczyka i okrywam nią drżące kończyny Clary. Nienawidzi tej skóry. Mówi, że w chacie wciąż unosi się ból niedźwiedzia i nawet po latach wywołuje u niej mdłości. Kiedy więc bez protestu pozwala, by futro opadło na jej ramiona, wiem, że musi jej być potwornie zimno.
– Gdybyś poślubiła Sebastiana, wszystko byłoby lepiej – ciągnie Clara, tłumiąc kolejny dreszcz.
Milknie, by zakasłać, a mnie ten dźwięk świdruje czaszkę.
– Znieśliby sankcje. Nie musiałabyś każdego ranka udawać, że mamy w szafkach cokolwiek do jedzenia.
Powoli unoszę wzrok i patrzę jej w oczy.
Pamiętam, że kiedy przyszła na świat, zastanawiałam się, czy mama urodziła lalkę. Dopiero później zdałam sobie sprawę, że jako niemowlę musiałam wyglądać tak samo dziwnie: jak szklany duch. Często się jej przyglądam, gdy śpi albo zmożona chorobą traci przytomność. Jako trzynastolatka ma w sobie wrażliwość i optymizm, zupełnie inaczej niż ja w tym wieku. Mimo siedmiu lat różnicy jesteśmy do siebie fizycznie podobne: niezwykle blade, z niemal białymi włosami i oczami o zimnym odcieniu. Patrząc na Clarę, spogląda się w przeszłość – na to, kim byłam, kim mogłam być.
Kiedyś też byłam delikatna.
– Moim zdaniem on cię kocha – oznajmia ze wzruszeniem. – Szkoda, że nie słyszałaś, jak o tobie mówił... Rosa, poczekaj...
Wychodzę bez pożegnania.
Sięgam po karabin schowany w przedpokoju, przekładam go sobie przez ramię i na koniec naciągam na głowę zniszczoną kominiarkę. Wychodzę na zimno, na moich rzęsach osiadają grube płatki śniegu, za plecami trzaskają drzwi i to chyba jedyny powód, dla którego dałam się podejść.
– Rosabelle – mówi z uśmiechem, przecinając mi drogę. – Wciąż czujesz się martwa w środku?
------------------------------------------------------------------------
ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI KSIĄŻKI
------------------------------------------------------------------------