- W empik go
Obsesja - ebook
Obsesja - ebook
Siedem lat po opuszczeniu kliniki psychiatrycznej życie Oskara Blajera wreszcie wkracza na właściwe tory. Kupił nieduży dom pod miastem, jego książki znajdują się na listach bestsellerów, sprawia wrażenie człowieka sukcesu.
Ale to tylko fasada stworzona na potrzeby świata zewnętrznego. Wychodząc z kliniki nieświadomie podpisał dokument obligujący go do regularnych sesji terapeutycznych u doktor Marty Makuch. Młoda lekarka jako jedyna nie wierzy, że Oskar jest wyleczony. I ma rację – Blajer nigdy nie pogodził się ze śmiercią Luizy. Jej brak doskwiera mu coraz bardziej, a próba zastąpienia ukochanej inną kobietą omal nie doprowadza do tragedii. Mężczyzna wyciąga wnioski i układa plan mający ostatecznie wypełnić pustkę po Luizie. Zrobi wszystko, żeby osiągnąć swój cel, nawet jeśli ceną za jego spokój będzie ludzkie życie…
– Tak w ogóle to jestem Ania. – Nie wie, że jej imię jest ostatnią rzeczą, która może mnie zainteresować.
Przejeżdża paznokciami po penisie. Jest niegrzeczna, odważna, zdaje się nie mieć żadnych oporów. Właśnie trwa jej wymarzona wakacyjna przygoda. Zaciska dłoń na penisie, porusza nią w górę i w dół. Wydaję z siebie głośny, przeciągły krzyk. Ciepło jej skóry wywołuje dreszcze na całym ciele. Miękną mi nogi, sytuacja robi się niebezpieczna. Szybko wyswobadzam się z objęć. Przedwczesny koniec zniweczyłby cały mój plan.
Oskar Blajer w swojej chorej grze nie powstrzyma się przed niczym! Przerażająca historia o ludzkich obsesjach i namiętnościach.
Polecam – Magda Stachula
Kategoria: | Horror i thriller |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-8219-054-0 |
Rozmiar pliku: | 2,7 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Stoję w hotelowym lobby i udaję pochłoniętego telefonem, dyskretnie obserwuję dziewczynę. Wygląda oszałamiająco. Ma długie, jasne włosy opadające na prawy bok. Delikatne rysy twarzy, jasnoniebieskie oczy, figurę klepsydry. Zgrabne nogi, pełne biodra, wąską talię. Nie więcej niż dwadzieścia lat. Czeka na windę. Przed chwilą skończyła kolację, ale w przeciwieństwie do dwóch koleżanek nie ma ochoty na drinka. Olewa wycieczkę do baru, zamierza iść na górę. Ewentualnie zapomniała czegoś z pokoju. Nie ma przy sobie komórki, jedynie kartę otwierającą drzwi, którą ściska w dłoni. Dziś jest jej ostatni dzień urlopu. Przyleciała do Bułgarii na tydzień, tak samo jak ja. Jutro rano wsiądzie w samolot i wróci do swojego codziennego życia. Nigdy więcej jej nie zobaczę.
Winda zatrzymuje się na parterze. Chowam telefon i szybkim krokiem pokonuję dzielący nas dystans. Staję tuż za dziewczyną. Mój nos atakuje kwiatowy aromat żelu pod prysznic. Dziewczyna ma na sobie jasnoczerwoną sukienkę odsłaniającą kuszący fragment ud. Czarne stringi prześwitują przez delikatny materiał, pobudzając moją wyobraźnię. Drzwi windy stają otworem. Nikt nie wysiada, poza nami nikt nie jedzie na górę. W maju ruch turystyczny jest niewielki. Chyba wszyscy goście hotelowi siedzą teraz w barze lub kończą kolację.
Dopiero gdy stajemy przed wielkim lustrem, dziewczyna zauważa, że ma towarzystwo. Wita się z moim odbiciem, serwując mu słodki uśmiech połączony z minimalnym skinieniem głową. Odpowiadam tym samym. W ciągu ostatniego tygodnia podobnych gestów wymieniliśmy co najmniej kilkadziesiąt. Były dyskretne spojrzenia, nieśmiałe próby nawiązania kontaktu wzrokowego, subtelna lustracja ciał, gdy mijaliśmy się na basenie i przy barze. Dziewczyna ewidentnie ma ochotę na wakacyjną przygodę, ale pewnie uważa się za zbyt gorącą, żeby zagadać do faceta, który większość czasu spędza z drinkiem i książką. Ma rację, kobiety jej pokroju należy zdobywać, adorować, metodycznie zamieniać niewinny flirt w coś głębszego. Ale dzisiaj może myśleć inaczej. Ostatnia noc wakacji, czas ucieka. Wyobraźnia jest odurzona, pragnie przygody. Cały tydzień spędziła na piciu wina i pstrykaniu niezliczonych selfie z koleżankami. Musi być niesamowicie znudzona.
– Które piętro? – pyta łagodnym, lekko zachrypniętym głosem. – Bo ja siódme – informuje i nie czekając na odpowiedź, naciska guzik.
Wypatrzyłem ją już pierwszego dnia, kiedy przyszła z koleżankami na basen. To było niczym objawienie. Jej włosy, oczy, figura, gracja w sposobie poruszania. Wszystko razem tworzyło wybuchową mieszankę, która eksplodowała mi w głowie. Obserwowałem ją przez cały pobyt, sprawdziłem, w jakim pokoju mieszka, dyskretnie robiłem jej zdjęcia, potem fantazjowałem przy nich przed zaśnięciem. Bardzo chciałem zagadać, przedstawić się, zaproponować drinka i spacer po plaży. Wiedziałem, że ona też tego chce. Mogliśmy przeżyć wspaniały wakacyjny romans, ale musiałem się powstrzymać. Mam wobec niej konkretny plan. Czekałem cierpliwie aż do teraz. Jestem spakowany, jutro o siódmej rano autokar zabierze mnie na lotnisko. Zniknę, a wraz ze mną konsekwencje tego, co zrobię.
– Mieszkam na szóstym. Jutro wyjeżdżam – mówię, pochylając się nad jej szyją. Dzielą nas centymetry, jej pośladki niemal ocierają się o moje spodnie. Dziewczyna czuje mój oddech na swoim karku. Jasne włoski stają dęba. – Wyobraź sobie, że jesteśmy bohaterami powieści erotycznej. Nasz niemy flirt został napisany wyłącznie dla podniesienia napięcia. Celowo przez kilka dni uwodziliśmy się na odległość, dodając pikanterii naszym fantazjom. Ale żeby wyszło z tego coś więcej niż nudne romansidło, główni bohaterowie muszą postarać się o spektakularne zakończenie. – Drzwi windy zamykają się, muskam wargami szyję dziewczyny. – Podzielasz mój pogląd?
Wpatruje się w nasze lustrzane odbicie. Wciska szóstkę na konsolce windy. Daje mi w ten sposób niepisane pozwolenie na kolejny krok, jednocześnie sugerując, że jedziemy do mnie. Winda rusza, a wraz z nią moje pragnienia, trzymane ostatnio na krótkiej smyczy.
Chwytam ją w pasie i przyciągam do siebie. Mój penis, ściśnięty materiałem spodni, ociera się o jej pośladki. Dziewczyna mruczy radośnie. Niemal natychmiast obracam ją w swoją stronę, spoglądam w oczy i zaczynam całować. Chłonę jej smak, nasze języki głaszczą się niczym dwoje stęsknionych kochanków. Moje ręce błądzą po jej nogach. Od kolan w górę, powoli. Mam zamknięte oczy, pozwalam dojść do głosu wspomnieniom. Obrazy stworzone przez wyobraźnię niemal idealnie pokrywają się z kształtami wyczuwanymi przez dłonie. Dziewczyna nie pozostaje bierna. Oplata mnie nogami w pasie, pośladki ma oparte o barierkę przed lustrem. Chowa kartę od pokoju za dekolt, jedną ręką błądzi wzdłuż rozporka, drugą wsadza mi pod koszulkę. Masuje mnie po brzuchu, który od kilku lat prezentuje się naprawdę dobrze.
Winda staje w momencie, gdy wycieczka moich rąk wzdłuż ud dobiega końca i trafiam na emanujący szalonym ciepłem, najrozkoszniejszy punkt dziewczyny. Nie przyjmujemy do wiadomości końca podróży, nasza dopiero się zaczyna. Błądząc myślami po krainie wspomnień, dotykam kciukami jej majtek. Dziewczyna przerywa pocałunek, z jej ust wydobywa się rozkoszny jęk. Oddycha szybko, jej skóra wydziela coraz intensywniejszy zapach. Wsuwam kciuk pod majtki, zamierzam wprowadzić ją w stan, w którym być może zaakceptuje to, czego od niej chcę.
– Ekhm… – Przeciągłe męskie chrząknięcie niszczy atmosferę.
Jak na komendę odklejamy się od siebie. Dziewczyna zeskakuje z barierki, opuszcza sukienkę, poprawia majtki. Jej twarz robi się czerwona.
W drzwiach stoi starsze małżeństwo, sądząc po ciemnej karnacji, są tutejsi. Rzucają nam złowrogie spojrzenia, próbując ukryć zazdrość. Chwytam dziewczynę za rękę i wyprowadzam z windy na korytarz.
– Nieśmiały facet spod sześćset dwunastki wcale nie jest taki nieśmiały – mówi. Głos ma zdecydowanie miększy niż przed kilkoma minutami, gdy dla zachowania pozorów pytała mnie o piętro. Nie muszę jej pokazywać, gdzie iść. Wygląda na to, że nie tylko ja prowadziłem obserwację w tym hotelu. Trzyma mnie za rękę i ciągnie wzdłuż korytarza, perfidnie kręcąc pośladkami. – Najpierw myślałam, że nie czaisz sygnałów, potem, że masz problem z orientacją. A ty od początku to planowałeś, prawda?
Próbuje rozkręcić głupią rozmowę. Nie wie, że wcale nie chcę z nią rozmawiać. Przynajmniej nie z tą jej wersją. Na szczęście szybko stajemy przed drzwiami i dziewczyna nie zdąża się rozgadać. Wyjmuję z kieszeni kartę. Wchodzimy do pokoju, a tam wszelkie próby dyskusji tracą sens. Biorę ją na ręce i z największą czułością zanoszę na łóżko. Jej spojrzenie robi się coraz bardziej mętne, czerwona szminka na ustach jest rozmazana po naszym pocałunku. Dziewczyna zwilża wargi językiem.
Klękam przed nią i delektuję się widokiem. Staram się skupiać na nogach, brzuchu i włosach. Najmniej interesuje mnie twarz, tę wolę oglądać w wyobraźni, gdy zamknę oczy. Podciągam jej sukienkę, w tym samym momencie ona rozpina mi spodnie. Robi to sprawnie, jedną ręką. Opuszcza je do kolan. Razem z bokserkami.
– Tak w ogóle to jestem Ania. – Nie wie, że jej imię jest ostatnią rzeczą, która może mnie zainteresować.
Przejeżdża paznokciami po penisie. Jest niegrzeczna, odważna, zdaje się nie mieć żadnych oporów. Właśnie trwa jej wymarzona wakacyjna przygoda. Zaciska dłoń na penisie, porusza nią w górę i w dół. Wydaję z siebie głośny, przeciągły krzyk. Ciepło jej skóry wywołuje dreszcze na całym ciele. Miękną mi nogi, sytuacja robi się niebezpieczna. Manewruję biodrami tak, żeby penis wyślizgnął się z jej dłoni. Przedwczesny koniec zniweczyłby cały mój plan.
Kładę się przed nią, moje nogi zostają poza obrębem łóżka. Powoli całuję jej łydki, potem uda. Są dokładnie takie, jak powinny. Idealnie gładkie, lekko umięśnione. Smakują wybornie. Gorzka skóra zmieszana z kwaśnawym aromatem potu. Oblizuję je, całuję, chłonę każdy fragment.
– Zaraz zwariuję… – Dziewczyna chwyta mnie za włosy i ciągnie ku górze.
Unosi lekko biodra, jakby w ten sposób chciała mnie jeszcze bardziej zachęcić. Ma zamknięte oczy. Nie chcę, żeby dłużej czekała. Chcę dać jej przyjemność, za którą oboje tęsknimy od lat.
– Nie musimy się spieszyć, mamy całą noc – mówię, zsuwając jej majtki. Jest tak podniecona, że chyba w ogóle nie zważa na moje słowa.
Uciekam w świat wyobraźni. Urzeczywistniam proces, o którym fantazjuję każdej samotnej nocy, zanim zasnę i nawiedzą mnie koszmary. Najpierw całuję najczulszy punkt dziewczyny. Robię to delikatnie, ledwie dotykając ją wargami, by po chwili zanurzyć w niej cały język. Jej usta wystrzeliwują salwą rozkosznych jęków. Jest naprawdę głośna, tak jak powinna.
– Bardzo mi ciebie brakowało – przerywam pieszczotę, muszę jej powiedzieć, co czuję. – Kocham cię. – Usta zastępuję palcami. Teraz one wypełniają dziewczynę, która stanowi katalizator dla mojej wyobraźni. – Skarbie, nie masz pojęcia, jaką przeszedłem drogę, żeby cię spotkać – mówię, bo tęsknię za naszą rozmową tak samo jak za jej ciałem. – Wreszcie jesteś, mam ci tyle do opowiedzenia. – Poruszam palcami coraz szybciej. Wolną ręką ściągam koszulkę. Widok mojej klatki piersiowej zwiększa natężenie jęków dziewczyny. – Już nic nas nie rozdzieli. Na zawsze razem, Luizo, tak jak sobie obiecaliśmy.
– Co powiedziałeś?! – Jej jęki zastępuje pełen złości krzyk. Napina mocno uda. – Nie jestem żadną Luizą! – Próbuje się wyswobodzić, wyrzucić z siebie moje palce, pozbyć się ich, jakby nagle stały się zarazkiem albo bakterią. – Sorry, ale nie będę się bawiła w chore gierki rodem z pornosów! – mówi z oburzeniem.
Szarpie się, wyrywa, ale jest za późno. Wprowadziłem się w idealny trans. Znów jestem z Luizą Ostrowską, moją jedyną miłością. Kobietą, dla której byłem gotów zabić. Widzę ją, słyszę, pieszczę. Dziewczyna z windy nie istnieje, jest tylko pięknym ciałem łudząco podobnym do ciała Luizy. Przywieram do niej, nie dając szans na ucieczkę.
– Nie bój się, kochanie…
Dziewczyna jest za słaba, a ja jestem zbyt podniecony, żeby pozwolić jej na skuteczną obronę.
– Przecież to ja, Oskar. Należymy do siebie.
– Kurwa, koleś… – Próbuje złączyć nogi i chyba zmiażdżyć mi palce. – Nie jestem żadną jebaną Luizą! – Jej krzyk jest rozpraszający. Obraz Luizy się rozmywa, moje palce opuszczają wnętrze dziewczyny.
Zamykam oczy, przywracając obraz ukochanej. Widzę ten cudowny wyraz twarzy, wspaniałe turkusowe tęczówki, czuję hipnotyzujący zapach, smak i nadnaturalną bliskość, kiedy nasze ciała uzupełniały się nawzajem. Dziewczyna cały czas coś krzyczy, staram się jej nie słuchać.
– Bądź Luizą… – Wchodzę w nią ogarnięty hipnotycznym transem. Powoli, czule, jakbym chciał za pomocą ruchów przekazać wszystkie uczucia, którymi ją darzę. Nie jest to łatwe, bo dziewczyna ciągle się wyrywa. – Tylko dziś, niech ta noc będzie nasza – próbuję ją namówić do współpracy. – Napiszmy epickie zakończenie. – Przyspieszam. – Jutro o sobie zapomnimy, ale teraz mi pomóż – szepczę jej do ucha, licząc, że to załatwi sprawę i ona wreszcie się zamknie.
– Nieee!!! Nie chcę!
Pomyliłem się, jej opór rośnie. Wbija mi paznokcie w plecy. Moje podniecenie maleje, ale pod zamkniętymi powiekami wciąż widzę Luizę.
– Już nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – mówię, gładząc ją po włosach. – Nie musisz mnie karać, więcej nie popełnię tych strasznych błędów. Zacznijmy od nowa.
– Puść mnie, pojebie! – Trzy mocne uderzenia pięścią w potylicę sprowadzają na mnie całkowite otrzeźwienie.
Natychmiast opuszczam jej ciało i przeskakuję na drugą stronę łóżka. Serce wali mi jak młot. Dociera do mnie, że przegiąłem.
– Lecz się, człowieku! Twoje miejsce jest u czubków! – drze się wniebogłosy dziewczyna.
Jest roztrzęsiona, już nie z podniecenia, a ze strachu. Jej oczy błyszczą, z trudem powstrzymuje łzy. Nie spuszczając ze mnie wzroku, odnajduje majtki i szybko je wkłada.
– Przepraszam, poniosło mnie… – Wstaję, żeby ją udobruchać. Natychmiast odskakuje, jakbym mógł ją oparzyć. – Miałem nadzieję, że zgodzisz się…
– Udawać jakąś sukę, o której fantazjujesz? – Oparta plecami o ścianę przemieszcza się w kierunku drzwi. – Chciałeś mnie zgwałcić! Powinnam natychmiast cię zgłosić! – Nie zgłosi. Wie, że przyszła tu dobrowolnie, a starsze małżeństwo może to potwierdzić. – Trzymaj się ode mnie z daleka, świrusie! Najlepiej, żebym już nigdy cię nie widziała! – Wychodzi, trzaskając drzwiami.
Znów zostaję sam, zdany na pastwę pożerających mnie wspomnień. Siadam na tarasie, odpalam papierosa i przyglądam się gwiazdom. Minęły cztery lata, odkąd opuściłem Prywatny Ośrodek Psychiatrii i Psychoterapii „Zielona Łąka”. Dziewczyna z windy to moja szósta próba zastąpienia Luizy. Każda zakończyła się porażką, ale jeszcze nigdy nie posunąłem się tak daleko. Dotąd dziewczyny odmawiały, a ja to akceptowałem. Moje dzisiejsze zachowanie stanowi sygnał ostrzegawczy. Następnym razem mógłbym popełnić błąd, którego już nie będzie się dało naprawić. Luiza nie chciałaby, żebym zgnił w więzieniu. Nie chciałaby też, żebym zgwałcił niewinną dziewczynę. Muszę znaleźć sposób, żeby sobie z tym poradzić.