- promocja
- W empik go
Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety - ebook
Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety - ebook
Obrazy szczupłych kobiet o doskonałej cerze i lśniących włosach towarzyszą nam od najmłodszych lat. Bywa, że nawet pięcioletnie dziewczynki świadomie kontrolują swoją wagę. Renee Engeln w swojej przełomowej książce „Obsesja piękna” wyjaśnia, jak ciągłe monitorowanie własnego wyglądu – tak powszechne w czasach Facebooka i Instagrama – negatywnie wpływa na życie kobiet i podkopuje ich zdrowie, dobre samopoczucie i finanse. Podprogowe nękanie doskonałym wizerunkiem powoduje u kobiet depresję, redukuje ich ambicje, obniża zdolności poznawcze, wywołuje lęk przed naturalnym procesem starzenia się, a także zaburzenia w odżywianiu. Walka z potęgą mediów jest z założenia nierówna. Nie jesteśmy jednak całkiem bezradni. Dzięki tej książce nauczymy się, jak porzucić krzywdzące schematy myślenia, zmienić sposób postrzegania swojego ciała, odwrócić się od lustra i zamiast się w nim przeglądać – zacząć działać.
Kategoria: | Literatura faktu |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-280-9591-5 |
Rozmiar pliku: | 4,4 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Pierwsze zajęcia na uniwersytecie, które prowadziłam prawie dwadzieścia lat temu, dotyczyły psychologii kobiet. Im bliżej poznawałam studentki, które uczyłam, tym bardziej mi imponowały – i zarazem mnie martwiły. Byłam pod wrażeniem ich inteligencji i wytrwałości, poczucia humoru i otwartości na trudne idee. Zdumiewało mnie jednak, jak bardzo przejmują się niektórymi sprawami. Rzecz jasna, martwiły się o oceny, obawiały, że nie znajdą pracy, miały problemy w związkach. Ale spędzały także przerażająco dużą ilość czasu, roztrząsając kwestie swojej wagi, cery, stroju i fryzury. Jedna ze studentek przyznała, że zdarzyło jej się nie przyjść na zajęcia, bo czuła się zbyt brzydka, żeby pokazać się publicznie. Pozostałe przyjęły jej słowa bez zdziwienia, potwierdzając tym samym, że kobieta przejmująca się swoim wyglądem zawsze znajdzie swoją grupę wsparcia. Po tradycyjnych zapewnieniach, że wcale nie jest brzydka, ze zrozumieniem poklepały ją po plecach.
Ostatnio spotkałam się z przyjacielem, który wykłada na niewielkiej uczelni na południu USA. Kiedy siedzieliśmy w kawiarni, nadrabiając zaległości w kontaktach, zaczął opowiadać o zagranicznych wyjazdach naukowych, które organizuje dla studentów. Kilka tygodni przed rozpoczęciem podróży w egzotyczne miejsce poprosił studentów, aby napisali, czy czują się gotowi. Z siedmiu członkiń grupy pięć stwierdziło, że muszą się jeszcze przygotować – czyli schudnąć. Bardziej przejmowały się swoim wyglądem niż przygotowaniem do pracy, którą miały zająć się podczas wyjazdu. Ani jeden ze studentów nie wspomniał o tym, że jego ciało nie jest gotowe. Kiedy znajomy skończył opowiadać, opadła mi szczęka.
– Niemożliwe – wykrztusiłam. Nie mogłam w to uwierzyć.
– Owszem – stwierdził. – Pięć na siedem.
– Jak to skomentowałeś? Jak można zareagować na coś takiego? – spytałam.
Przyznał, że nie bardzo wiedział, co robić, ale w końcu postanowił upewnić pięć kobiet, że w kraju, który mieli odwiedzić, panuje kultura tolerancji i akceptacji. Nie sądzę, żeby szczególnie je to pocieszyło. Nawet podczas podróży nigdy nie zostawiamy własnej kultury całkowicie za sobą – a to właśnie ona doprowadziła studentki do takich, a nie innych uwag na swój temat.
Bardzo wiele młodych, współczesnych kobiet, które śmiało poczynają sobie w ważnych obszarach życia, poddaje się w konfrontacji z lustrem. Walczą, aby traktowano je z szacunkiem, ale czasem wydaje się, że chętnie by z tego zrezygnowały, gdyby tylko w zamian mogły zmienić swój wygląd.
Niekiedy zastanawiam się, czy ja i moje dorosłe znajome aż tak bardzo różnimy się od studentki, która zdecydowała się nie pójść na zajęcia po tym, jak przejrzała się w lustrze, czy młodych kobiet, które nie czuły się gotowe do podróży, bo stwierdziły, że muszą się jeszcze odchudzić. Może nie bierzemy dnia wolnego w pracy, kiedy wydaje nam się, że kiepsko wyglądamy – ale jak często zdarza nam się rozmawiać o fizycznych niedoskonałościach, zwierzać się z irytacji wywołanej dodatkowymi kilogramami czy nowymi zmarszczkami? O ile dłużej od kolegów z pracy przygotowujemy się rano do wyjścia? Kiedy jedna z moich najbardziej podziwianych mentorek przyznała, że nosi codziennie apaszkę, bo nie może patrzeć na obrzydliwą wiotczejącą skórę na szyi – czemu utwierdzałyśmy ją w tym, milcząc? Dlaczego niektóre z moich koleżanek przejmują się tym, jak oceniono ich atrakcyjność na popularnej stronie internetowej z rankingiem wykładowców? Nie przebieramy się, aby pozować przed lustrem, jak robią to małe dziewczynki – ale, niestety, nosimy to lustro w sobie i nie przestajemy się w nim przeglądać.
Przez ostatnich piętnaście lat badałam zmagania dziewcząt i kobiet z pojęciem piękna i postrzeganiem własnego ciała. Często wspominam swoje pierwsze zajęcia i myślę o studentce, która nie czuła się dość atrakcyjna, aby wyjść z domu. Uważam, że nie była wyjątkiem. Nie wydaje mi się też, żeby była niemądra czy wyjątkowo próżna. Myślę, że cierpiała z powodu obsesji piękna.
Nie powinno dziwić, że ta przypadłość dotyka tak wiele pań. Stworzyliśmy kulturę, która wmawia kobietom, że najważniejsze to być piękną. Narzucamy im nieosiągalne kanony piękna, a później, kiedy się nimi przejmują – oskarżamy o próżność albo, co gorsza, zbywamy pełnymi troski słowami: „Każdy jest piękny na swój sposób” i upominamy, że powinny akceptować siebie takimi, jakie są.
Napisałam tę książkę w nadziei, że posłuży ona jako drogowskaz w gąszczu sygnałów dotyczących kobiet i piękna. Współczesne kobiety i ich bliscy zasługują na szczerą i bezwzględną ocenę roli, jaką piękno odgrywa w ich życiu, oraz oparte na naukowych dowodach wskazówki, jak najskuteczniej opierać się kulturze owładniętej obsesją piękna.
Przedstawię tu nie tylko wyniki badań naukowych, ale także historie kobiet na rozmaite sposoby walczących z tą obsesją. Moje bohaterki różnią się między sobą, nie stanowią jednak reprezentatywnej próby wszystkich kobiet, a grupę, która zgodziła się podzielić ze mną swoimi opowieściami. W większości należą do uprzywilejowanych warstw społecznych, ukończyły studia lub mają to w planach, nie ma też wśród nich kobiet transpłciowych.
Imiona i znaki szczególne większości bohaterek (oznaczonych gwiazdką przy pierwszym wspomnieniu) zostały zmienione, aby chronić prywatność ich samych i innych osób występujących w ich opowieściach. Poza modyfikacjami, jakich wymagała ochrona tożsamości, i poprawkami redakcyjnymi zapewniającymi spójność tekstu wypowiedzi są cytowane dosłownie.
Mam nadzieję, że przemówi do ciebie chociaż jedna z historii opowiedzianych w tej książce. Różnimy się między sobą, ale mamy do pokonania tę samą drogę, a słowa tych z nas, które już ją przebyły, mogą stać się cennym drogowskazem, zaś historie tych, które się na tej drodze potykają i którym wydaje się, że kroczą nią samotnie, przypominają, że powinnyśmy troszczyć się o siebie nawzajem.