- W empik go
Oczko 4. Opowieści Moniki - ebook
Oczko 4. Opowieści Moniki - ebook
Oczko 4 autorstwa Karoliny Kasprzak-Dietrich, tak samo jak poprzednie trzy części, uczy, bawi i rozwija wyobraźnię młodszych odbiorców. Jest to opowieść Moniki, która dzieli się swoimi wrażeniami i przygodami, jakie spotykają ją na co dzień w Niebolandzie – wsi, w której mieszka.
Zawarte są tu też krótkie opowiadania snute przez babcię dziewczynki: Borys w świecie dorosłości, Monika i jajko z niespodzianką oraz ciekawą historię niedźwiedzi, których wszyscy się bali.
Znajdziemy tu także kilka wierszy – część z nich autorka umieściła już w Oczku 1 i Oczku 3.
Warto zapoznać się z treścią wszystkich czterech części Oczek, gdyż – jak twierdzi autorka – jest tam wszystko, co chciała przekazać młodym czytelnikom.
Kategoria: | Dla dzieci |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-968106-0-1 |
Rozmiar pliku: | 1,2 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Dzień dobry, mam na imię Monika i mam już prawie dziewięć lat – to tyle, ile ta książka ma rozdziałów. Widzisz, kosmos nam sprzyja. Mam lekko zadarty nos i włosy w kolorze lnu. Mieszkam w bardzo przytulnej, małej miejscowości o nazwie Nieboland. Mama mówi, że to wieś, ale dla mnie Nieboland jest jak metropolia. Jestem ciekawa życia i mam już za sobą pierwsze niezwykłe doświadczenia, więc chętnie się nimi z Wami podzielę.
U nas na wsi czas mija sympatycznie, bez dziwnych wydarzeń, które często mają miejsce w wielkich miastach – wiem o nich z telewizji. Tutaj czas płynie przeuroczo, szczególnie wtedy, gdy nie idę do szkoły. A nie idę wówczas, kiedy jestem chora lub są święta. Tak to raczej nie opuszczam zajęć lekcyjnych – mama mówi, że to niepotrzebne zaległości. Chociaż ja lubię mieć wolny czas, bo odkąd stałam się dorosła i poszłam do drugiej klasy szkoły podstawowej, to ciągle jestem niewyspana. Budzik codziennie rano dzwoni jak na alarm, a mama tylko mówi tym swoim podniesionym głosem, mrużąc przy tym niebieskie oczy: „Dalej, dalej, bo się spóźnimy”, poprawia przy tym dumnie swój żółty jak słońce kucyk.
Mama ma swoją działalność gospodarczą, ściślej – sklep z butami, i odkąd sięgam pamięcią, to zawsze się spieszy. Z tatą jest trochę inaczej, ponieważ on pracuje na trzy zmiany, tak zwana praca czterobrygadowa, i często ma dzień wolny, ale wtedy musi go odpracować w nocy. Dobrze, że wtedy śpię. Mam też starszego o rok brata, który ma na imię Cezary, często mi psoci, ale i tak go kocham.
Mamusia i tatuś pracują dużo, więc zazwyczaj podczas ich nieobecności opiekuje się nami babcia, mama mojej mamy. Ma na imię Teresa i mieszka w sąsiedniej wsi zwanej Słońcland. Babcia Teresa wygląda jak prawdziwa babcia: ma srebrne włosy, mały koczek upięty tuż nad karkiem, jest niezbyt wysoka, trochę krępa – to dlatego bardzo lubię się do niej przytulać. Jest taka mięciutka. Ma piękne lazurowe oczy skryte pod grubymi okularami. Kocham ją, zawsze dba, abym nie była głodna i często uracza pysznymi łakociami. Opowiada bardzo mądre historie i uczy się ze mną. A dobrą bajkę to wymyśli na poczekaniu, i jeszcze rymowaną, gdy mi źle, gdy jestem smutna, gdy jestem szczęśliwa, gdy płaczę, i gdy się śmieję. Czasem to się od niej uczę i sama splotę ładny wiersz, o moim kunszcie literackim dowiesz się w ostatnim rozdziale. Będę przeszczęśliwa, gdy ze mną zostaniesz i będziesz mi towarzyszyć przez wszystkie dziewięć rozdziałów. Zobaczysz, jak żyje się na wsi, jakie bajki opowiada mi moja mądra babcia i jak sobie radzę na co dzień. A może Ty też postanowisz napisać własną bajkę? Zachęcam Cię.
Teraz czekam z utęsknieniem na wiosnę. Już pięknie zakwitła forsycja, ale nagle rano zawitała do nas zima. Napadało tyle śniegu, że zapadały się w nim moje wiosenne buciki, i nawet nie poszłam na zajęcia lekcyjne, bo szkolny autobus nie dojechał – dla wszystkich było to zaskoczenie. Zaszyłam się wtedy w przytulnej kuchni babci, a ona powiedziała mi piękny wiersz.
Nosi tytuł Zima i przedstawia prawdziwą damę, a nie jakąś tam zwykłą zimę.
Zima
Przybyła do nas na białym koniu,
jasna, czysta, nieśmiertelna.
Nie mówiła nic nikomu,
nasza zima – wszystkim wierna.
Okryła białymi skrzydłami,
świat nasz cały, calusieńki.
Spacerując pomiędzy lasami,
gubiła białe sukienki.
Za górą, za rzeką się skryła,
rzewnie płakać zaczęła.
Wszystkie drzewa lodem okryła
i znowu przez las popłynęła.
To na świerki, to na sosny,
często błyska białą tęczą.
Chce opóźnić przyjście wiosny,
lato, jesień też ją męczą.
Poszukuje nowych zabaw,
tam przysypie, tu zamrozi.
Robi światu biały napar
i każdemu z nas przynosi.
Kula się przez łąki, stawy,
otoczona aurą białą.
Wypatruje wciąż zabawy,
wciąż chce więcej, wciąż jej mało.
Chce być mądra, wielka, piękna,
wszystko umie, wszystko zrobi.
A jej zimna, biała ręka,
zeszłoroczny obraz wznowi.
Swą potęgą wciąż się szczyci,
a jej blask nie taki mały.
Swoje mroźne słowa schwyci
i rozrzuci na świat cały.
Gdy w karetę białą wsiada,
za nią zapach, za nią powab.
Kto jej nie chce, temu biada,
będzie dlań stokrotnie sroga.
Bądźmy więc dla zimy mili,
bo gdy ktoś się z zimą skłóci,
nie ma w świecie takiej siły,
by nie mogła tutaj wrócić.