- nowość
- promocja
-
W empik go
Od północy do siódmej - ebook
Od północy do siódmej - ebook
Gèrard odzyskuje na terenie bolszewickiej Rosji kosztowności pozostawione przez dawnych właścicieli. Pewnego razu znajduje kilkuletnią dziewczynkę oraz papiery wartościowe rumuńskich kopalń, należące do rodziny Destol. Przemyca dziecko oraz dokumenty przez polsko-radziecką granicę. Wkrótce dowiaduje się, że papiery wartościowe należą do Nelly-Rose Destol, młodej paryżanki, która pracuje w tutejszych laboratoriach i poszukuje 5 milionów franków na sfinansowanie badań. Kobieta zostaje nieopatrznie zrozumiana przez milionera o szemranej reputacji, Rosjanina Ivana Baratofa...
To powieść polecana szczególnie fanom serii Arsène Lupin. Autor umieścił w książce pewne sugestie, które mogą świadczyć o tym, że była ona planowana jako jeden z tomów cyklu o włamywaczu dżentelmenie. Polecamy również "Arsène Lupin. 813" oraz "Arsène Lupin. Inspektor Viktor".
Maurice Marie Émile Leblanc (ur. 11 grudnia 1864 w Rouen, zm. 6 listopada 1941) – francuski pisarz i nowelista, autor cyklu powieści kryminalnych, których bohaterem jest Arsène Lupin – dżentelmen-włamywacz. W 1951 wszystkie jego utwory zostały wycofane z polskich bibliotek oraz objęte cenzurą.
Kategoria: | Kryminał |
Zabezpieczenie: |
Watermark
|
ISBN: | 978-83-68254-80-8 |
Rozmiar pliku: | 1,1 MB |
FRAGMENT KSIĄŻKI
Jackpot
Madame Destol wróciła do domu wcześniej, niż się tego spodziewała. Przeszła pod łukiem, zatrzymała się na chwilę w portierni, by odebrać czekające na nią listy, po czym ruszyła po schodach, prowadzących na pierwsze z dwóch pięter do jej mieszkania.
Na półpiętrze, zgodnie ze swoim zwyczajem, zatrzymała się przed dużym lustrem wiszącym na ścianie. Mimo zbyt mocnego makijażu i nieco krzykliwej elegancji, wciąż można było dostrzec ślady dawnej urody – tej samej, która za czasów Félixa Faure’a przyciągnęła uwagę i sprawiła, że została poproszona o rękę przez Monsieur Destola, bogacza rozdrażnionego jej kokieterią, ekstrawagancją i rozrzutnością.
W lustrze nie widziała jednak ani śladów trądziku różowatego, ani zbyt niebieskich powiek, ani nazbyt rumianych policzków. Zamiast tego podziwiała dumną kokieterię w spojrzeniu i uśmiechnęła się do siebie – po raz kolejny z zachwytem, jakby oglądała urok własnego uśmiechu.
Boże drogi, ileż w niej było witalności, jak wielki entuzjazm bił z jej postawy i wyglądu! Wcześniej tego dnia zjadła lunch w restauracji w towarzystwie czterech przyjaciół – tych, których jej córka, Nelly-Rose, nazywała muszkieterami, choć złośliwe języki szeptały, że troje z nich za życia jej męża było z nią bardzo blisko. Podczas tego spotkania Madame Destol okazała się dowcipna, urocza i zalotna. Co tu dużo mówić – mimo wszelkich trudności, życie wciąż było piękne!
Na drugim piętrze nagle zatrzymała się, poruszona dźwiękiem muzyki. Fortepian i skrzypce.
– _Sapristi!_ – warknęła pod nosem. – Dominique i Victorine znowu grają.
To była ich choroba – gdy tylko obie gospodynie wychodziły, pokojówka zasiadała do fortepianu, a jej mąż, _maître d’_, sięgał po skrzypce. Jak dżentelmen i dama, bez fartucha, z ekstazą w oczach, grali cały repertuar sentymentalnych melodii i tańców: _Valse des roses, Beau Danube bleu_ czy _Chanson des blés d’or_.
Zirytowana Madame Destol zadzwoniła dzwonkiem. Zamiast spodziewanej odpowiedzi rozległa się melodia _Wesołej wdówki_.
Pomyślała, że być może jej córka jest w domu, i podchodząc do małych drzwi po lewej stronie podestu, przez które Nelly-Rose wchodziła bezpośrednio do mieszkania, nacisnęła brzęczyk. Nie było odpowiedzi. Nagle przypomniała sobie, że ma klucze w torebce. Otworzyła więc główne wejście i przeszła przez przedpokój. Na konsoli obok podwójnych drzwi do salonu leżał list, którego kopertę natychmiast rozpoznała – pochodził z jej banku.
Rozgorączkowana otworzyła go i zaczęła czytać:
_Madame,_
_Mam zaszczyt potwierdzić otrzymanie listu poleconego, który dotarł dziś rano, oraz naszą rozmowę telefoniczną. Straty poniesione w tym miesiącu zmusiły nas do sprzedaży papierów wartościowych zdeponowanych jako zabezpieczenie, ponieważ gwarancja okazała się niewystarczająca, i musieliśmy zlikwidować pozycję po cenach otwarcia._
_Uprzejmie prosimy o uregulowanie salda debetowego przed końcem miesiąca, aby uniknąć…_
List wywarł na Madame Destol tak bolesne wrażenie, że nie skarciła pokojówki Victorine, która pośpiesznie uwijała się wokół niej, podczas gdy Dominique, chowając skrzypce, jak mógł najlepiej, cicho umknął do kuchni.
– Czy Mademoiselle jest w domu? – mruknęła.
– Nie sądzę, madame.
Madame Destol z roztargnieniem przeglądała trzymane w dłoniach listy: faktury od dostawców, notatki od krawcowej i modystki. Każdy z nich nerwowo zgniotła w rękach, nie zwracając uwagi na ich treść. W końcu weszła do salonu – przestronnego pokoju z oknami wychodzącymi na Place du Trocadéro, urządzonego z przepychem, choć w nieco chaotycznym i wyblakłym stylu.
– Przygotuj stół do brydża – rozkazała Victorine. – Panowie zaraz przyjdą. Powiedz im, że zaraz do nich dołączę.
Zaniepokojona, opuściła salon, przeszła długi korytarz, a otwierając drzwi, udała się do mieszkania córki.
Tak jak apartament Madame Destol zdradzał burzliwe i zagmatwane życie jego właścicielki, tak dwa pokoje należące do Nelly-Rose – sypialnia i buduar – odznaczały się prostotą, harmonią, czystością i schludnością.
Gdy Madame Destol weszła do środka, drzwi na podest uchyliły się, a w progu stanęła Nelly-Rose.
Wysoka, smukła brunetka, ubrana w elegancki, lecz prosty strój, promieniała żarliwą, niemal zmysłową urodą. Jej piękno przyciągało spojrzenia i budziło pożądanie, ale w tym samym czasie wzbudzało szacunek, płynący z atmosfery niewinności, jaką roztaczała. Twarz Nelly-Rose emanowała szczerością, a jej niebieskie oczy patrzyły bezpośrednio, nigdy nie uciekając wzrokiem. Współczesna dziewczyna, dobrze wykształcona i pewna siebie, mogłaby wzruszyć ramionami na wspomnienie o „białej gęsi” z przeszłości, ale sama była pracowita, wysportowana i zdrowa, wolna od dwuznacznych zainteresowań czy niepokojących myśli.
Matka i córka objęły się z czułością, która nie zmniejszyła się mimo ich różnych gustów i odrębnego stylu życia.
– Kochana mamo, przyszłam ci przypomnieć, że komitet zbiera się o trzeciej. Bardzo na ciebie liczymy!
– Moja droga Nelly-Rose, czy naprawdę muszę iść?
Dziewczyna z oburzeniem złożyła ręce:
– Mamo, to zaszczyt być w komitecie! Czy nie przyjdziesz na zebranie, na którym debiutuję jako sekretarz Izby Laboratoriów?
– Och, Nelly-Rose, co z ciebie za dziwne dziecko! – westchnęła Madame Destol. – Zapewniam cię, że nie widzę żadnej przyjemności w poświęcaniu się pracy naukowej… Chemia, medycyna, farmacja! A ty jesteś taka młoda i taka piękna!
– Ale mamo, to naprawdę fascynujące!
– Cóż za dziwaczne upodobania! Ja, w twoim wieku… – Madame Destol urwała, po czym dodała z rozbawieniem: – To prawda, że spotykasz tam swoich przyjaciół…
– Którzy są dla mnie serdeczni, pełni radości i uroku!
– Ale męża wśród nich nie znajdziesz.
Nelly-Rose wybuchnęła śmiechem.
– Mamo, ja wcale nie myślę o małżeństwie!
– Nie mówię… Ale nie wmówisz mi, że żaden z tych młodych mężczyzn nie zabiega o twoją rękę…
– Moja biedna mamo, jak bardzo jesteś spóźniona! Zaloty to już przeszłość! Jest tylko jeden człowiek, który ciągle składa mi hołdy i wzdycha z ręką na sercu – twój przyjaciel Valnais, czwarty z twoich muszkieterów… twój wierny d’Artagnan, mieszczański d’Artagnan z monoklem i białymi getrami. Reszta to jedynie koledzy z pracy, towarzysze bez ukrytych intencji!
– Moja droga, nie wierzysz chyba, że istnieje nieszkodliwe koleżeństwo między młodymi mężczyznami a młodymi kobietami. W końcu wszystko może pójść w złym kierunku.
Nelly-Rose otworzyła szeroko oczy w zdumieniu.
– Sprawy idą źle tylko wtedy, gdy się tego chce – odpowiedziała. – A ja doskonale radzę sobie z wyznaczaniem granic. Nie musisz się o mnie martwić, mamo.
– Nic nie rozumiesz z prawdziwego życia, Nelly-Rose! Nie masz pojęcia, jak ciężka i poważna może być rzeczywistość…
Frywolna zazwyczaj Madame Destol rzadko wypowiadała tak poważne słowa, zwłaszcza w takim tonie. Jej córka spojrzała na nią i z lekkim uśmiechem zapytała:
– Co się stało, mamo? Mroczne myśli? O co chodzi, kochanie?
– Ależ nic, absolutnie nic – powiedziała energicznie matka.
– Coś jednak jest na rzeczy.
– Czasami po prostu myślę, że powinnaś poważniej spojrzeć na przyszłość.
– A to poważniejsze spojrzenie polegałoby na porzuceniu studiów i wskoczeniu prosto w małżeństwo?
– Może tak…
– Z Justinem Valnaisem na czele?
– Nie mówię o nim konkretnie… Ale, mimo wszystko, Valnais to rozsądny człowiek…
– Mamo, naprawdę! Dlaczego sama nie wyjdziesz za tego rozsądnego mężczyznę? Może powinnam mu się oświadczyć w twoim imieniu? Umowa stoi? Ale na razie, kochana, muszę lecieć. Liczę na ciebie później. Porzuć swoich trzech muszkieterów, którzy są w rzeczywistości czterema, i ubierz się tak, byś mogła przyjść i wysłuchać raportu Nelly-Rose – tej młodej dziewczyny, która nie zna się na żartach…
Dwie minuty później Nelly-Rose, zgrabnie zasiadając za sterami małej kapsuły, którą pilotowała samodzielnie, zmierzała już w kierunku Domu Laboratorium.
Było sobotnie popołudnie, więc panowała cisza typowa dla angielskiego tygodnia. Jednak w dużym laboratorium należącym do Instytutu Pasteura praca wciąż trwała. Pięciu młodych mężczyzn i młoda kobieta pilnie zajmowali się swoimi zadaniami, kiedy Nelly-Rose, z odkrytą głową, lecz ubrana jak oni w długą bluzę, przyszła zająć swoje miejsce.
Ścisnęła wyciągnięte w jej stronę dłonie z ciepłym uśmiechem.
– Cześć, Ferney, cześć, Lacoste, cześć wszystkim… Dziękuję, że przyszliście dziś do pracy… Cześć, moja mała Xénia, jak się masz?
Dziewczyna, do której zwróciła się Nelly-Rose, była Polką – drobną, szczupłą blondynką o żywym usposobieniu. Była również studentką, podobnie jak Nelly-Rose, z którą szybko nawiązała serdeczną przyjaźń.
– Witaj, Nelly-Rose – odpowiedział Ferney, wysoki mężczyzna z czarną brodą i okularami w szylkretowych oprawkach. – Chcieliśmy być tutaj, by uczcić twój debiut jako sekretarza komitetu… Z pewnością będzie on godny pochwały. Nie będziemy uczestniczyć w spotkaniu, ale możesz liczyć na nasze moralne wsparcie.
– Ja będę! – wtrąciła Xénia. – Prawda, Nelly-Rose? Nie masz nic przeciwko temu, żebym przyszła?
– Ach, Xénia, jaka z ciebie ciekawska dusza! Widzę, że ciągnie cię do dziennikarstwa!
– Innymi słowy, jest bardziej dziennikarką niż biologiem – zaśmiał się jeden z mężczyzn. – Dla niej nauka to tylko… mikroskop!
– Nie mogę utrzymać się z bycia taksówkarzem, dlatego piszę dla polskiego magazynu, który mi płaci – powiedziała Xénia, z charakterystycznym dla niej zacięciem.
– Chciałbym wiedzieć, co napiszesz na nasz temat – wtrącił inny głos.
– Dajcie jej spokój – odparła Nelly-Rose. – Praca w gazecie jest naprawdę ciekawa. Sama dobrze bym się w niej odnalazła… Poza tym, interesuje mnie wszystko. Życie mnie bawi, fascynuje! Nie rozumiem, jak ludzie mogą się nudzić czy wahać…
– Silna dziewczyna! – wykrzyknął Ferney. – Jesteś silna, Nelly-Rose… i najlepsza z towarzyszek! A teraz, wybacz, muszę powrócić do swojej kultury, jak to mówią…
Xénia podeszła do Nelly-Rose z oczekiwaniem w oczach:
– Pamiętałaś o mnie? Nie, założę się, że znowu zapomniałaś!
– Nic z tych rzeczy. Oto one, przyniosłam ci trzy…
Nelly-Rose wyciągnęła dużą kopertę. Xénia, pełna ciekawości, otworzyła ją i wyjęła trzy duże fotografie. Każda z nich była niezwykle piękna, artystycznie uchwycona, przedstawiająca urocze rysy Nelly-Rose na różne sposoby.
Xénia pisnęła z zachwytu.
– Och, jesteś taka wspaniała! Te zdjęcia są cudowne! Bardzo się cieszę!
– A teraz, do pracy – powiedziała Nelly-Rose, uśmiechając się lekko.
Była za dziesięć piąta, gdy Nelly-Rose zapięła ostatni guzik płaszcza i założyła kapelusz. Przeciągnęła pudrem po policzkach, które zarumieniły się z lekkiego wzruszenia – tej subtelnej tremy, którą odczuwają aktorzy przed wyjściem na scenę. Jednak uczucie szybko minęło, ustępując miejsca ekscytacji – była zdeterminowana, by zatriumfować w pracy, która tak ją pasjonowała!
Pożegnała się uściskiem dłoni ze swoimi towarzyszami i udała się do sali, w której miał obradować komitet. Xénia, również już gotowa, podążyła za nią.
W pokoju zebrało się pół tuzina eleganckich dam, wśród których Nelly-Rose dostrzegła swoją matkę, oraz pół tuzina wpływowych dżentelmenów.
Nelly-Rose rozpoczęła prezentację wyraźnym głosem, który na początku lekko drżał, lecz wkrótce nabrał stanowczości. Szybko przeczytała raport, po czym z jasnością i precyzją nakreśliła trudną sytuację. Była ona wręcz dramatyczna. Zbiórka, otwarta od kilku miesięcy, nie przynosiła już efektów. Początkowe darowizny, będące efektem przypływu hojności, z czasem wyczerpały się. Teraz nadeszła fala obojętności – fundusz był pusty, a potrzeba była ogromna, sięgająca milionów! Czy dzieło, tak piękne, tak użyteczne i humanitarne, miało upaść? Co należało zrobić?
Głos Nelly-Rose stawał się coraz bardziej pełen pasji. Entuzjazm płonący w jej oczach nadawał im przejmujący, niemal żałosny wyraz. Kiedy zamilkła, starsi panowie nie mogli powstrzymać się od cichych pomruków podziwu.
Rozpoczęła się burzliwa dyskusja. Tak, co robić?
– Musimy się poddać, społeczeństwo jest obojętne…
– Nie możemy zrezygnować z takiego projektu. Musimy znaleźć sposób, by ponownie zainteresować składkowiczów.
– Może kampania prasowa…
– Znowu poniesiemy porażkę…
– I co z tego?
Wtem głos zabrała Madame Destol:
– Jest tylko jeden sposób, jedyny sposób – i to właśnie jest myśl mojej córki. Potrzebujemy loterii. Wielkiej loterii ze zbiórką i ogromnym jackpotem. Prawda, Nelly-Rose?
Dziewczyna podniosła się z miejsca z zapałem:
– Nasza praca nie może zginąć! – zawołała z przejęciem. – To jedyny sposób, by ją ocalić! Musimy prosić o wiele, aby otrzymać więcej, i musimy prosić w oryginalny sposób. Darowizny w naturze! Musimy rozbudzić ciekawość i próżność, by wszyscy rywalizowali z zapałem. Ktoś ofiaruje tydzień swojej pracy, inny artysta trzy występy z honorarium operowym, ktoś przekaże dochód z dziesięciu przedstawień swojej sztuki, jeszcze inny ze sprzedaży swojej książki. Nagrody obejmą obrazy znanych malarzy, podpisane manuskrypty, samochody, fortepiany, designerskie suknie i antyczne meble. Jackpotem będzie najcenniejszy przedmiot… Poprosimy wszystkich, a każdy przekaże dar!
– A ty, Nelly-Rose? – zapytała z uśmiechem jedna z dam, patrząc na pełne zapału uniesienie młodej dziewczyny. – Co ty dasz?
Nelly-Rose odwróciła się w stronę pytającej z ogniem w oczach:
– Ja? Dam z siebie wszystko. Jestem gotowa na wszystko!
Jej stwierdzenie wywołało salwę śmiechu.
– Gotowa na wszystko, Nelly-Rose? – zapytała ta sama kobieta z rozbawieniem.
– Tak, na wszystko! Czy wobec takiego celu można się wahać?
– A więc będziesz wielkim zwycięzcą?
Madame Destol zaprotestowała, spoglądając surowo.
– Proszę, nie wkładaj słów w usta mojej córki. Nelly-Rose, czy zdajesz sobie sprawę, co mówisz? Mówisz za dużo i zbyt pochopnie.
– Ale w jaki sposób, mamo?
– Twoja matka ma rację, Nelly-Rose – dodała dama. – To nieco za dużo, by tak się angażować.
– Co masz na myśli?
Nelly-Rose rozejrzała się wokół, zaskoczona uśmiechami otaczających ją osób. W jednej chwili zrozumiała, co mogły oznaczać jej beztroskie słowa i jak zostały opacznie zrozumiane. Zarumieniła się, lecz nie dała po sobie poznać, że wprawiło ją to w zakłopotanie. Dyskusja o loterii potoczyła się dalej, zdobywając powszechną aprobatę.
Po chwili Xénia, polska studentka, która dotąd przysłuchiwała się całej rozmowie bez udziału, jako że nie była członkiem komitetu, podeszła do Nelly-Rose na bok.
– Szczerze ci gratuluję – powiedziała z entuzjazmem. – To, co powiedziałaś, Nelly-Rose, było niezwykle eleganckie i imponujące! Co za odwaga! To gwarantowany sukces.
– Jesteś szalona, Xénia – Nelly-Rose wzruszyła ramionami. – Chyba nie mówisz tego poważnie…
– Oczywiście, że mówię! To bardzo eleganckie i bardzo nowoczesne. Zamierzam wysłać do mojego magazynu France-Pologne artykuł o tobie, ilustrowany trzema zdjęciami, które mi dałaś.
Nelly-Rose zarumieniła się ponownie, tym razem ze śmiechem.
– Xénia, proszę cię, przestań. Jeszcze zrobią ze mnie główną nagrodę na aukcji! Dzięki, Xénia!
– A czemu nie? To byłoby szykowne! Bardzo współczesne! Poza tym, nie wspomnę twojego imienia.
– O, właśnie tego nam potrzeba! Nie, przestań, nawet nie myśl o tym.
– I podam nieprawdopodobną kwotę pięciu milionów jako cenę wywoławczą.
– Mówię ci, że jesteś szalona! No dalej, obiecaj mi… To umowa, prawda? Cisza i dyskrecja…
BESTSELLERY
- EBOOK
19,90 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
19,90 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
27,93 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
27,93 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.
- EBOOK
27,93 zł 39,90
Rekomendowana przez wydawcę cena sprzedaży detalicznej.