Facebook - konwersja
Przeczytaj fragment on-line
Darmowy fragment

Od ujścia Wisły po Morze Czarne. Tom 3 - ebook

Wydawnictwo:
Format:
EPUB
Data wydania:
1 sierpnia 2025
44,90
4490 pkt
punktów Virtualo

Od ujścia Wisły po Morze Czarne. Tom 3 - ebook

To zupełnie niesłychane, że przy tylu książkach opisujących naszą historię pod zaborami dopiero Wozinski połączył bliższe oraz dalsze kropki, fakty powszechnie znane i z pozoru takie, które mają niewielkie znaczenie, przedstawiając całkowicie z nowej perspektywy 123 lata naszej niewoli. W roli głównej nie występują tu nasi bohaterowie narodowi i daty, które znamy ze szkoły. Głównymi aktorami tego tomu są: wielka gra imperiów, w której sprawa polska jest jedynie przedmiotem handlu między mocarstwami, bankierzy, niekończące się intrygi i zimne kalkulacje oraz system kreacji pustego pieniądza, który zmienił zasady światowej rywalizacji. Mają Państwo przed sobą pracę, która wywróci do góry nogami historię XIX wieku, jaką dotychczas znaliście. Zebrany, opracowany i przedstawiony materiał dowodowy przez Wozinskiego nie pozostawia wątpliwości, że mamy – niezależnie czy się z nim zgodzimy czy nie – do czynienia z dziełem wybitnym i absolutnie nowatorskim!

* * *

Od XIX w. jesteśmy narodem pozbawionym swojej reprezentacji wśród najbardziej decyzyjnych warstw finansowych i gospodarczych świata, co przekłada się na słabość naszego państwa. Aby temu zaradzić trzeba wreszcie odrobić lekcję z przeszłości i zrozumieć mechanizmy, które kształtowały światową gospodarkę w kluczowym XIX wieku. Temu właśnie celowi podporządkowany jest trzeci tom Od ujścia Wisły po Morze Czarne, który przedstawia bolesną historię obcej dominacji na polskiej ziemi.

W niniejszej pracy nazwisko „Rotszyld” pada co najmniej dwieście razy i nie wynika to bynajmniej z osobistej obsesji autora, lecz z sumiennie wykonanego obowiązku udokumentowania najważniejszych wydarzeń kształtujących gospodarcze oblicze epoki. Znane powiedzenie mówi o niezauważaniu słonia w menażerii; w kontekście Rotszyldów opisywanie polskich dziejów wedle ustalonego zwyczaju zakrawa wręcz na niezauważanie stada słoni. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że bankierzy Świętego Przymierza są w tak zaskakujący sposób pomijani przy opisie naszych losów? Dlaczego dom bankierski, który finansował tłumienie powstania listopadowego, obsługiwał finanse osobiste Metternicha i Bismarcka, odpowiadał za budowę wielu linii kolejowych na ziemiach polskich oraz podporządkował sobie część z najważniejszych przemysłowców Królestwa Polskiego niemal nie istnieje w naszej narodowej świadomości historycznej?

Sprowadzeni w XIX w. do roli parweniuszy i powstańców do wynajęcia, Polacy nie zagrażali już bezpośrednio Wielkiej Brytanii i Rotszyldom, bo nie posiadali nawet niepodległego państwa. Ich aspiracje trzeba było jednak trzymać stale pod kontrolą. Rezydujący w imponujących pałacach bankierzy przez wiele lat dbali o to, aby na mapie Europy utrzymane było polityczne status quo, co dla Polski oznaczało wegetację w warunkach niewoli. Gdy zaś życie polityczne na kontynencie zaczęło ulegać stopniowej demokratyzacji, rolą środowisk finansowych było utrzymanie politycznej dominacji przy użyciu środków ekonomicznych. W liberalnym ładzie światowym, który narzucili Brytyjczycy, rola niejawnych środowisk finansowych urosła przecież do niespotykanych dotąd w dziejach ludzkości rozmiarów. Za czasów Ancien régime’u koronowane głowy oraz książęta Kościoła mieli zapewniony wyróżniony status majątkowy w państwie, co znacząco sprzyjało transparentności struktur władzy. W epoce rewolucji i wyborów powszechnych politycy sprawujący funkcje ministrów, prezydentów, kanclerzy czy premierów bywali bardzo bogaci jedynie okazjonalnie, co czyniło ich wręcz perfekcyjnymi marionetkami potężnych środowisk finansowych. Nawet „żelazny kanclerz” Otto von Bismarck siedział w przysłowiowej kieszeni bankierów i był zmuszony nie raz znosić upokorzenia z ich strony.

Fragment książki

Jakub Wozinski (ur. 1984) – doktor filozofii, tłumacz i publicysta, m.in.: „Do Rzeczy”, „Polonii Christiana”, i „Najwyższego Czasu!”, autor książek , m.in: Historia pisana pieniądzem (2013), To NIE musi być państwowe (2014), Dzieje kapitalizmu (2016), Liberalizm to nie wolność (2019) oraz Od ujścia Wisły po Morze Czarne. Handlowo-finansowe tło dziejów Polski t. I i II (2021 i 2022), mąż, ojciec piątki dzieci.

W swojej publicystyce skupia się na ukazywaniu finansowego i handlowego podtekstu najważniejszych wydarzeń z historii powszechnej oraz Polski. Zwolennik tezy, iż system kreacji pustego pieniądza stał za Wielkim Wzbogaceniem krajów Zachodu oraz zupełnie wywrócił do góry nogami rozumienie procesów ekonomicznych oraz zjawisk politycznych.

 

Ta publikacja spełnia wymagania dostępności zgodnie z dyrektywą EAA.

Spis treści

Wstęp 7

Pierwsze lata niewoli 15

W oczekiwaniu na Napoleona 37

Księstwo Warszawskie 47

Kongres wiedeński i nowy światowy ład 69

Gospodarka pod zarządem Druckiego-Lubeckiego 87

Bank Polski 105

Dramat Powstania Listopadowego 119

W cieniu Związku Celnego 131

Parcelacja majątku Banku Polskiego 151

Wiosna Ludów i boom lat pięćdziesiątych 169

Napoleon III i bracia Pereire 183

Tragedia Powstania Styczniowego 213

Niemiecki czas założycielski 235

Kryzys 1873 roku i długa depresja w rolnictwie 253

Zenit współpracy rosyjsko-niemieckiej 263

Wielki rozbrat Rosji z Niemcami 285

Epoka karteli 315

Rewolucja 1905 roku 327

U progu wielkiej wojny 339

I wojna światowa i odzyskanie niepodległości 351

Kalendarium 379

Bibliografia 387

Kategoria: Literatura faktu
Zabezpieczenie: Watermark
Watermark
Watermarkowanie polega na znakowaniu plików wewnątrz treści, dzięki czemu możliwe jest rozpoznanie unikatowej licencji transakcyjnej Użytkownika. E-książki zabezpieczone watermarkiem można odczytywać na wszystkich urządzeniach odtwarzających wybrany format (czytniki, tablety, smartfony). Nie ma również ograniczeń liczby licencji oraz istnieje możliwość swobodnego przenoszenia plików między urządzeniami. Pliki z watermarkiem są kompatybilne z popularnymi programami do odczytywania ebooków, jak np. Calibre oraz aplikacjami na urządzenia mobilne na takie platformy jak iOS oraz Android.
ISBN: 978-83-67453-30-1
Rozmiar pliku: 9,3 MB

FRAGMENT KSIĄŻKI

Wstęp

Dzieje Polski w epoce rozbiorowej oraz dzieje bankierskiego rodu Rotszyldów w tym samym okresie przedstawia się najczęściej w rodzimej historiografii jako dwa niemal zupełnie niepowiązane ze sobą zagadnienia. W perspektywie prezentowanej przez ogromną większość autorów sprawy polskie oraz interesy najbogatszej rodziny XIX w. wydają się być niczym opisy dwóch gatunków zwierząt zamieszkujących, dajmy na to, Europę i Australię, które rozdzielone wielkimi masami oceanów nie miały nigdy ze sobą żadnego kontaktu.

Pozornie takie podejście do sprawy da się uzasadnić tym, że potężny ród nie zaszczycił nigdy Warszawy swoim oddziałem banku. Zgoła nic nie wiemy także na temat ewentualnych odwiedzin Rotszyldów na polskiej ziemi. A skoro twórcy rynku międzynarodowych pożyczek nie fatygowali się osobiście do Polski, historycy mają już na ogół zapewnione doskonałe alibi, aby się nimi nie zajmować. Po cóż zresztą poruszać tego typu tematykę, która tak łatwo naraża autorów na status zwolenników spiskowej teorii dziejów lub przypina im inne etykiety, wliczając w to bycie posądzonym o antysemityzm. Nie dziwi więc, że badacze naszych dziejów z okresu rozbiorów starannie omijają temat Rotszyldów i skupiają się na tysiącach innych zagadnień. W latach 1795–1918 nie brakowało przecież barwnych polityków, bitew czy rewolucji, którym można poświęcać kolejne serie artykułów czy monografie.

Badacz dziejów finansowych, handlowych i gospodarczych, zajmujący się tym samym okresem, zwyczajnie nie może pominąć wpływu żydowskiego rodu na dzieje Polski – a w istocie był to wpływ ogromny. W niniejszej pracy nazwisko „Rotszyld” pada co najmniej dwieście razy i nie wynika to bynajmniej z osobistej obsesji autora, lecz z sumiennie wykonanego obowiązku udokumentowania najważniejszych wydarzeń kształtujących gospodarcze oblicze epoki. Znane powiedzenie mówi o niezauważaniu słonia w menażerii; w kontekście Rotszyldów opisywanie polskich dziejów wedle ustalonego zwyczaju zakrawa wręcz na niezauważanie stada słoni. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że bankierzy Świętego Przymierza są w tak zaskakujący sposób pomijani przy opisie naszych losów? Dlaczego dom bankierski, który finansował tłumienie powstania listopadowego, obsługiwał finanse osobiste Metternicha i Bismarcka, odpowiadał za budowę wielu linii kolejowych na ziemiach polskich oraz podporządkował sobie część z najważniejszych przemysłowców Królestwa Polskiego niemal nie istnieje w naszej narodowej świadomości historycznej? Jeśli już o domu bankierskim Baringów mówiło się swego czasu, że są „szóstą wielką potęgą” w Europie, to cóż dopiero powiedzieć o wywodzącym się z Frankfurtu nad Menem rodzie, który przez wiele lat miał decydujący wpływ na stan finansów publicznych europejskich mocarstw?

Dzieje Europy w okresie między Kongresem Wiedeńskim a I wojną światową były w pewnym sensie wielkim ciągiem zmagań kolejnych mocarstw o przełamanie dominacji Imperium Brytyjskiego oraz imperium finansowego Rotszyldów. Od samego początku było to bardzo nierówne starcie, ponieważ wraz z pokonaniem Napoleona Brytyjczycy zdołali ostatecznie narzucić całej reszcie świata swój system finansowy i handlowy, którego przedstawicielem była rozsiana po całym świecie diaspora żydowska. W epoce pokongresowej każde mocarstwo musiało uznać tę dominację, czego wyrazem były kolejne pożyczki rządowe udzielane przy udziale Rotszyldów Francji, Austrii, Prusom, Rosji, Hiszpanii czy Portugalii. Ostatecznie nawet wielki niemiecko-brytyjski konflikt o dominację, zakończony I wojną światową, nie był w stanie zagrozić ich wyróżnionemu statusowi w światowych finansach.

Fakt, iż Polacy nie mieli w XIX w. swojego państwa, które mogłoby występować w roli klienta potężnego rodu nie oznacza jednak, że jego przedstawiciele nie mieli żadnego wpływu na nasze losy. Wręcz przeciwnie, Rotszyldowie, jak mało kto, byli zainteresowani utrzymaniem brytyjskiej supremacji, a historycznie rzecz biorąc jednym z fundamentów tej dominacji było wygaszenie polskiego państwa. Czytelnik pragnący lepiej zrozumieć, co dokładnie mam na myśli, musi sięgnąć po dwa wcześniejsze tomy tej pracy, w których szczegółowo wyjaśniam, na czym w XVI–XVIII w. polegała rola Holandii, a następnie Wielkiej Brytanii w torpedowaniu polskiej polityki morskiej, paraliżowaniu polskiego handlu, dotowaniu najeżdżających Polskę armii, czy też sabotowaniu polskiego życia politycznego. Wbrew wszelkim pozorom Rzeczpospolita była potencjalnie niezwykle niebezpiecznym państwem dla brytyjskich interesów, a o skali tego niebezpieczeństwa najlepiej świadczy fakt, że Wielka Brytania ostatecznie tak bardzo wzmocniła Prusy i Rosję, że te podzieliły się polskim terytorium.

Sprowadzeni w XIX w. do roli parweniuszy i powstańców do wynajęcia, Polacy nie zagrażali już bezpośrednio Wielkiej Brytanii i Rotszyldom, bo nie posiadali nawet niepodległego państwa. Ich aspiracje trzeba było jednak trzymać stale pod kontrolą. Rezydujący w imponujących pałacach bankierzy przez wiele lat dbali o to, aby na mapie Europy utrzymane było polityczne status quo, co dla Polski oznaczało wegetację w warunkach niewoli. Gdy zaś życie polityczne na kontynencie zaczęło ulegać stopniowej demokratyzacji, rolą środowisk finansowych było utrzymanie politycznej dominacji przy użyciu środków ekonomicznych. W liberalnym ładzie światowym, który narzucili Brytyjczycy, rola niejawnych środowisk finansowych urosła przecież do niespotykanych dotąd w dziejach ludzkości rozmiarów. Za czasów Ancien régime’u koronowane głowy oraz książęta Kościoła mieli zapewniony wyróżniony status majątkowy w państwie, co znacząco sprzyjało transparentności struktur władzy. W epoce rewolucji i wyborów powszechnych politycy sprawujący funkcje ministrów, prezydentów, kanclerzy czy premierów bywali bardzo bogaci jedynie okazjonalnie, co czyniło ich wręcz perfekcyjnymi marionetkami potężnych środowisk finansowych. Nawet „żelazny kanclerz” Otto von Bismarck siedział w przysłowiowej kieszeni bankierów i był zmuszony nie raz znosić upokorzenia z ich strony.

Nie było dziełem przypadku, że na dokładnie ten sam zakres czasowy przypadły szczytowe wywyższenie rodu Rotszyldów i krańcowe upokorzenie polskiego państwa. Mimo iż jako naród dopuszczaliśmy się niekiedy w czasach I Rzeczpospolitej rażących aktów apostazji względem duchowego i politycznego Rzymu, w XIX w. byliśmy wciąż jednym z najbardziej wiernych łacińskiemu dziedzictwu społeczeństw na świecie. W łacińskiej Europie Rotszyldowie mogli być co najwyżej tolerowani, ale nie zdołaliby nigdy uzyskać statusu równego koronowanym głowom. Świadomość tego nakazywała im opowiadać się ściśle za interesami najbardziej liberalnego imperium w dziejach. Oparcie się na Imperium Brytyjskim przyniosło ostatecznie upragniony owoc wraz z deklaracją Balfoura z listopada 1917 r., która zapowiadała utworzenie siedziby narodu żydowskiego w Palestynie.

Dla Polski największą nadzieją na odzyskanie dawnej wielkości było wzięcie udziału w próbach reanimacji dawnego łacińskiego oblicza kontynentu. To dzięki niemu powstało w ogóle polskie państwo i jemu w szczególnie kryzysowych momentach zawdzięczało wielokrotnie powstawanie niemal z martwych. Szanse na powrót do korzeni od samego początku były ograniczone, a Polacy nie chcieli ich zwiększyć. Wybierali masowo programy: rewolucyjny, powstańczy, socjalistyczny i demokratyczny. Sprawa restytucji dawnego ładu miała niestety niewielu zwolenników, a przyjęcie błędnego programu polityczno-ideowego doprowadziło do tragedii niepotrzebnych powstań: listopadowego i styczniowego. Wiążąc na dodatek ściśle sprawę przywrócenia polskiego państwa z agendą liberalno-demokratyczną, rodzime elity same przyłożyły się do destrukcji polskości we wschodnich województwach Rzeczypospolitej.

Rozbiory polsko-litewskiego państwa były przejawem rażącej niesprawiedliwości w ładzie międzynarodowym. Czystą naiwnością było jednak szukać tej sprawiedliwości w systemie liberalnym, w którym prawdziwi decydenci skrywali się za fasadą rządowych gabinetów, a za obrońcę idei konserwatywnej uchodziły Prusy czy Rosja. O ile w dobie Oświecenia znaczna część Europy zwątpiła za namową salonowych intelektualistów w swoje chrześcijańskie korzenie, o tyle w dobie dominacji arystokracji fiducjarnego pieniądza niewiara ta przyjęła już olbrzymie rozmiary. Przyglądając się epokowym wynalazkom oraz imponującej skali produkcji w brytyjskich manufakturach, cały świat uwierzył, że nadeszła zupełnie nowa epoka, w której należało przewartościować wszelkie dotychczasowe zasady i pewniki. W krajobrazie miast przestawały już dominować wieże kościołów, a ich miejsce zajmowały wielkie fabryczne hale i kominy, a z czasem także pierwsze wysokościowce.

Związaną z tym polską narodową traumą pozostaje do dziś fakt, że w epoce rozbiorowej w szczególności Europa Zachodnia przeżyła swój okres „Wielkiego Wzbogacenia”. Upadek Rzeczypospolitej, który dokonał się ostatecznie tuż przed rewolucją przemysłową, przedstawia się nierzadko jako swego rodzaju potwierdzenie teorii, iż odpadliśmy z wyścigu po bogactwo z własnej winy: ponieważ byliśmy za słabi, nie potrafiliśmy się w porę zmodernizować i zreformować, a także pod wieloma względami nie przystawaliśmy do naszych sąsiadów z kontynentu. Tego rodzaju teoriom dawałem już odpór we wcześniejszych tomach Od ujścia Wisły po Morze Czarne. W niniejszym staram się dodatkowo pokazać jak bardzo „Wielka Dywergencja” zachodnich gospodarek wynikała wprost z upowszechnienia na masową skalę dodruku pieniądza. Historycznym pseudo-wkładem Imperium Brytyjskiego w dziedzinę rozwoju gospodarczego było uzależnienie go od przynoszącego w dłuższej perspektywie czasowej destrukcyjne i katastrofalne skutki systemu kreacji pustego pieniądza. System ten wydawał się początkowo (i nadal wydaje) niezwykle efektywnym narzędziem umożliwiającym wspinanie się na nieznane dotąd szczeble rozwoju technologicznego. Im bardziej jednak cały świat zostawał wprzęgnięty w reżim gospodarki opartej na pustym pieniądzu, tym bardziej niebezpieczne oblicze zyskiwała cała cywilizacja. Najważniejszy rachunek za zastosowanie tego mechanizmu ludzkość miała zapłacić w XXI w., w postaci bezprecedensowej w dziejach depopulacji, lecz już w epoce rozbiorowej dały o sobie znać demony komunizmu, socjalizmu, czy też wojny totalnej. Nowa europejska cywilizacja, która za swoje fundamenty uznała rewolucję francuską, rewolucję angielską, myśl Oświecenia czy też brytyjski system finansowy, patrzyła zawsze z nieskrywaną wyższością na cywilizację łacińską i traktowała ją jako niedojrzałą, dziecięcą formę podporządkowaną myśleniu magiczno-religijnemu. Hekatomba frontów I wojny światowej oraz rewolucja bolszewicka pokazały jednak, że zamiast ogłaszanego wszem i wobec postępu, ludzkość zaliczyła ogromny regres do niespotykanego dotąd barbarzyństwa.

Wszystkie najgorsze cechy liberalnej cywilizacji pieniądza fiducjarnego wybrzmiały najmocniej dopiero w XX w. wraz z piekłem gułagów, obozów koncentracyjnych, czy też aborcji. Ludzkość oddawała jednak wówczas to, czym nasiąkała przez cały XIX w. Zorganizowany na trumnie Rzeczypospolitej koncert mocarstw wynosił na szczyt zachłannych fabrykantów, zdemoralizowanych bankierów i upadłych polityków. Marką rozpoznawczą epoki stał się zaś bezprecedensowy cynizm i wyrachowanie, którego ukoronowaniem było wysłanie przez Niemców do Petersburga pociągu z Leninem na pokładzie w celu wywołania najstraszliwszej rewolucji w dziejach.

Współcześni apologeci stulecia poprzedzającego wybuch I wojny światowej ukazują je często jako „epokę kapitalizmu”, która pomogła ludzkości nie tylko wyrwać się z pułapki maltuzjańskiej, ale także z biedy. Bezsprzecznym faktem pozostaje to, że współczesny przeciętny zjadacz chleba na Zachodzie żyje dziś na ogół na poziomie, który jeszcze w XVIII w. uchodziłby za właściwy dla zamożnych warstw. Przeciwstawiając to warunkom życia, jakie panowały w poprzednich stuleciach stwierdza się tym samym, że współczesna cywilizacja pieniądza dekretowego jest jednoznacznie lepsza a dominujący w jej ramach liberalizm doskonalszy niż cokolwiek innego w dotychczasowych dziejach. Narracja ta przyjmuje nierzadko kształt niemalże historii odkupienia ludzkości ze stanu nędzy i rozpaczy, a wszelkich kontestatorów jedynego słusznego cywilizacyjnego kursu posądza się o chęć cofnięcia ludzkości do czasów Średniowiecza.

Potrzeba uzasadnienia w kategoriach religijnych kursu obranego w nowożytności przez cywilizację zachodnią wynika wprost z faktu, że Europa w epoce przypadającej na nieobecność niepodległego polskiego państwa znacząco odeszła od swoich chrześcijańskich korzeni. Wiara w postęp stała się opium dla ludu, który odczuwał ogromny niepokój związany z odrzuceniem swojego wielowiekowego dziedzictwa. Obfitość materialna i postęp technologiczny, które przyniosła ze sobą rewolucja przemysłowa starannie skrywały jednak fakt, że praźródłem Wielkiego Wzbogacenia było oszustwo finansowe bankowości rezerw cząstkowych narzucone brutalnie całemu światu przez Brytyjczyków. Cywilizacja liberalizmu nie niosła wcale ludzkości wolności, lecz dominację światowego imperium i jego finansjery; nie pomnażała równości, lecz wprowadzała nową hierarchię wyznaczoną przez dostęp do kreowanych ex nihilo środków finansowych; i nie ustanawiała braterstwa, lecz co najwyżej wzmacniała rolę tajnych stowarzyszeń i lóż.

Z punktu widzenia modnych we współczesnej humanistyce nurtów, wiek XIX jest szczególnie ważny dlatego, że w jego trakcie dopełnił się proces stopniowej likwidacji pańszczyzny i innych form przywiązania ludności chłopskiej do szlachty. Czasami widzi się w nim wręcz odpowiednik zniesienia niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych. Zgodnie z tą narracją zniesienie poddaństwa chłopów miało stanowić usunięcie ostatniego bastionu feudalizmu, dzięki czemu Polska i Europa mogły wreszcie wkroczyć na ścieżkę dynamicznego wzrostu i ulec procesom modernizacji. Jak już pokazywałem w I tomie niniejszej pracy, wtórne poddaństwo nie miało w sobie zbyt wiele z feudalizmu, gdyż doszło do niego głównie w XVI w. w dobie rewolucji protestanckiej. Polscy chłopi zostali częściowo zniewoleni w imię rozwoju społecznego, ponieważ przykuwająca ich do ziemi szlachta zaliczała się do grona najbardziej nowoczesnych i postępowych środowisk ówczesnej Europy. Poddaństwo było więc reliktem ślepych dążeń do modernizacji, a nie konserwatyzmu.

Samo zaś zwolnienie ludności chłopskiej z powinności względem dworów doprowadziło ostatecznie do tego, że znaczna jej część popadła w nowy rodzaj podległości, tym razem wobec zdegenerowanej arystokracji pieniądza fiducjarnego. Dzielnice robotnicze w XIX w. były często miejscami ogromnej nędzy, które w sposób szczególny sprzyjały szerzeniu się idei komunistycznych. Apologeci kapitalizmu pustego pieniądza zazwyczaj natychmiastowo odpierają ten zarzut stwierdzeniem, że przecież pozostawszy na wsi ludność byłaby jeszcze biedniejsza, a na dodatek z czasem warunki życia poprawiały się zauważalnie nawet w najbiedniejszych dzielnicach. To prawda: w gospodarce stymulowanej ciągłą kreacją pustego kredytu obfitość wszelkiego rodzaju dóbr dosłownie zalewa nas każdego roku, tworząc złudne poczucie wyzwolenia. Czy jednak na początku XXI w. naprawdę możemy stwierdzić, że jesteśmy wolni jak jeszcze nigdy dotąd?

Nie jest absolutnie przypadkiem to, że w ostatnim czasie ukazało się tak wiele prac i artykułów analizujących wykształcenie się nowej klasy technofeudałów lub diagnozujących nastanie nowego Średniowiecza. Zwykli zjadacze chleba coraz częściej są traktowani niczym drobne trybiki w przygotowywanym dla nich przez wielkich tego świata mechanizmie społeczeństwa idealnego. W świecie zdominowanym przez wielkie banki, firmy inwestycyjne, korporacje czy banki centralne, ryzyko zaprowadzenia dystopijnego modelu społecznego opartego na powszechnej inwigilacji i kontroli wzrosło być może jak jeszcze nigdy w dziejach, gdyż jeszcze nigdy dotąd ludzkość nie miała do dyspozycji tak wyrafinowanych technologii.

Początków wykształcenia się globalistycznej kasty niejawnych i niezapisanych w żadnych konstytucjach decydentów należy doszukiwać się właśnie w XIX w. gdy fundamenty pod system międzynarodowych finansów kładł dom bankowy rodziny Rotszyldów. Jego nagłe wkroczenie na polityczne i biznesowe salony dokonało się w okresie, gdy Polacy zaczęli z nich coraz szybciej znikać. Pozbawieni własnego państwa i odsunięci od przewodzenia gospodarce swoich ziem znaczyli coraz mniej w świecie wielkiej polityki. Najbardziej wymownym potwierdzeniem tej obserwacji był fakt, że w kryzysowym okresie I wojny światowej naszym głównym narodowym ambasadorem przy Rotszyldach i Morganach był nie żaden bankier czy przemysłowiec, lecz pianista Ignacy Jan Paderewski.

Mówi się często i zasadnie, że okres II wojny światowej i stalinizmu Polska przypłaciła utratą swoich elit ziemiańskich, politycznych czy umysłowych. Okres rozbiorów sprawił natomiast, że Polska nie wykształciła swoich własnych pierwszorzędnych elit gospodarczych, którym dane było pojawić się w większości europejskich krajów. Wyróżniony status majątkowy utrzymały na ogół tyko wybrane rody magnackie, które jednak szybko traciły na znaczeniu w nowej rzeczywistości wyznaczonej przez kolejne odsłony rewolucji przemysłowej. Poza tym jednak w krajowej gospodarce dominowali przedstawiciele obcych narodów i nie był to bynajmniej efekt naszego mniejszego talentu w zakresie przedsiębiorczości. Od XIX w. jesteśmy narodem pozbawionym swojej reprezentacji wśród najbardziej decyzyjnych warstw finansowych i gospodarczych świata, co przekłada się na słabość naszego państwa. Aby temu zaradzić trzeba wreszcie odrobić lekcję z przeszłości i zrozumieć mechanizmy, które kształtowały światową gospodarkę w kluczowym XIX wieku. Temu właśnie celowi podporządkowany jest trzeci tom Od ujścia Wisły po Morze Czarne, który przedstawia bolesną historię obcej dominacji na polskiej ziemi. W rolach głównych, tak jak w poprzednich tomach, występują: cieśniny morskie, traktaty handlowe, bankierzy, mennice, przemysłowcy, złoto, srebro, porty i kanały, lecz dodatkowo na scenę wkraczają także: koleje, pola naftowe, nawozy sztuczne, czy też U-booty. Za sprawą rewolucji przemysłowej scenografia wielkiego politycznego spektaklu zostaje wprawdzie bardzo wzbogacona, lecz jej sednem wciąż jest to samo dążenie do dominacji.
mniej..

BESTSELLERY

Menu

Zamknij